Hello, kochani! Zostałam po raz piąty nominowana do Liebster Blogger Award :) za nominację bardzo dziękuję Jess Horan :*
Pytania do mnie:
1. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Ponieważ stwierdziłam, że czas nabazgrać coś swojego po przeczytaniu całej masy fanfictionów :) zawsze lubiłam pisać, więc pod wpływem impulsu założyłam bloga, wystukałam na klawiaturze wstęp, prolog, pierwszy rozdział i BUM! Mam ich już 52 :D nawet nie wiem, kiedy to tak zleciało xD
2. Kim chciałabyś być w przyszłości?
Lekarzem :) kardiologia lub endokrynologia.
3. Ile masz lat?
Osiemnaście ^.^
4. Jak masz na imię?
Natalia ;) Roxanne to tylko pseudonim :P
5. Cieszysz się, że już niedługo szkoła?
Formalnie, to ja mam jeszcze miesiąc wakacji, bo szkołę skończyłam :P od 1 października będę zasuwała na Uniwersytet Medyczny w Lublinie :D i nie, nie cieszę się. Stresuję się jak cholera.
6. Do jakich fandomów należysz?
Directioner ^.^
7. Jakie jest twoje hobby?
Pisanie, słuchanie muzyki, czytanie, a wręcz połykanie wszystkich książek, jakie wpadną mi w ręce :P
8. Jaki jest twój ulubiony film/serial?
Film to chyba "Opowieści z Narnii" wszystkie części, "Titanic", "Listy do Julii", a serial to obowiązkowo "Czas honoru" i od niedawna "Glee" (nadrabiam właśnie czwarty sezon ;)
9. Czego się boisz?
Odrzucenia, wyśmiania... może trochę samotności z przymusu.
10. Twój idealny dzień?
Wstać o dziesiątej, pojechać z przyjaciółką do Lublina, poszwendać się po mieście, pobuszować w Empiku i C&A, wypić kawę w EmpikCafe, obejrzeć fajny film lub serial, napisać choć parę zdań, zacząć lub skończyć zarąbistą książkę, pójść spać po północy <3
11. Jak brzmi twoje przezwisko z dzieciństwa?
A było takie? :D nie wiem, z reguły byłam po prostu Natalią, może Natka albo Kujon :P
Moje pytania:
1. Od kiedy prowadzisz bloga?
2. Najnudniejsza książka, którą czytałaś w życiu?
3. Wymarzone miejsce na randkę?
4. Jakie miasto na świecie najbardziej chciałabyś zwiedzić?
5. Masz lub chcesz zrobić prawo jazdy?
6. Wolisz mieszkać w dużym hałaśliwym mieście czy na cichej, spokojnej wsi?
7. Zamierzasz kiedyś opowiedzieć dzieciom lub wnukom o tym, że byłaś fanką One Direction?
8. Ulubiona piosenka (ale nie 1D!)?
9. Jaki jest dla ciebie idealny facet?
10. Co myślisz o swoim życiu?
11. Jesteś za przeprowadzaniem aborcji?
Blogi, które nominuję:
1. http://baby-im-a-sinner-pl.blogspot.com/
2. http://nobody-compares-to-you6.blogspot.com/
3. http://prohibited-love-fanfiction.blogspot.com/
4. http://phantom-pl.blogspot.com/
5. http://stop-screamin.blogpot.com/
6. http://hope-is-stronger-than-fear.blogspot.com/
7. http://problems-are-part-of-life.blogspot.com/
8. http://stabiliser-ff.blogspot.com/
9. http://iamcharlie-onedirection.blogspot.com/
Niestety, nie mogę nominować przepisowych jedenastu blogów, bo najzwyczajniej w świecie zabrakło mi propozycji, a nie chcę nominować w kółko tego samego :P
Jeszcze raz dziękuję za nominację :*
Kolejne rozdziały na blogach:
"Everything's gonna be all right..."---> wtorek lub środa
"Would you know my name..."---> niedziela, czyli jutro
Uściski przesyła
Roxanne xD
sobota, 30 sierpnia 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
Rozdział 52
Cisza.
Serce waliło mi w piersi, jakby chciało przebić żebra, skórę i wystrzelić w kosmos. Nie mogłam zebrać myśli. Jakim cudem...? Jak to się stało? Jeszcze półtora tygodnia temu byliśmy tacy szczęśliwi, byliśmy wszyscy razem, a teraz w kilka dni wszystko się rozsypało jak domek z kart! To na pewno nieprawda, to pochopna, szybko podjęta decyzja! To nie może być prawda...
Pierwsza zdecydowała się przerwać milczenie Nika.
-Albo mam cholerne zwidy od trucia się chemikaliami w laboratorium, albo mój chłopak, którego uważałam za w miarę rozgarniętego, powiedział, że One Direction się rozpada... Co on, kurwa mać, chrzani?!- wrzasnęła na cały dom.- Co on, do cholery jasnej i ciasnej, pieprzy?! ONE DIRECTION NIE MOŻE SIĘ ROZPAŚĆ!!!- i pomyśleć, że ona jeszcze w listopadzie narzekała, gdy śpiewałam ich hity, a teraz, po pięciu miesiącach jest dziewczyną jednego z nich i wścieka się jak... jak... jak Nika z powodu rozpadu zespołu. Normalnie przebija mnie w byciu Directionerką.
-To jest na pewno jakiś żart! Przenieśli Prima Aprilis z 1 na 22 kwietnia?! Dzwonię jeszcze raz.- postanowiła i wzięła swój telefon po minucie niecierpliwego oczekiwania z całej siły rzuciła komórką o podłogę.- Niech go tylko dorwę, coś mu zrobię za nieodbieranie telefonów od własnej dziewczyny!- ryknęła i opadła na kanapę.
-Przecież oni dzisiaj mają wylecieć do Buenos Aires!- odzyskałam mowę.- Jeżeli nie pojawią się razem na lotnisku, rozpęta się piekło w mediach!
-Już się rozpętało.- burknęła Nika.- Baśka dziś mnie pytała, czy wiem coś na temat ich rozpadu i czy jest szansa, że będą z powrotem razem, a Sylwia stwierdziła, że to na pewno twoja win...- ugryzła się w przydługi język. Zastygłam bez ruchu jak posąg. Moja wina...
-Dlaczego ona tak myśli?- wyszeptałam. Moja wina, moja wina...
-Nie mam zielonego, różowego ani czarnego pojęcia, co sobie ubzdurała pod tym rozczochranym czerepem, ale twierdziła, że na pewno ty jesteś w to zamieszana, bo od czasu, gdy cię poznali, 1D nie jest tym samym zespołem, co kiedyś.- nie wiedziałam, co powiedzieć. Poczułam się dużo, dużo gorzej niż pięć minut temu.
-Spróbuję zadzwonić jeszcze raz.- bez zastanowienia wzięłam telefon i po kolei zadzwoniłam do chłopaków. Każdy odrzucił połączenie. Szlag.
-Dzwoń do Perrie.- rzuciła Nika.- Może ona coś wie.
-Zrobię telekonferencję z Eleanor.- włączyłam głośnomówiący i położyłam telefon na stole. Po chwili odezwała się Pezz.
-Nattie, właśnie miałam do ciebie dzwonić!
-Cześć, dziewczyny, co jest?- dołączyła się El.
-Laski, mamy problem.- Nika przejęła dowodzenie.- Pytanie: co robią w tej chwili chłopaki?
-Pakują się na wyjazd?- odgadła niepewnie El.
-Znowu się kłócą?- strzeliła Perrie.
-Sto punktów dla ciebie, Perrie.- Nika spojrzała na mnie.
-Znowu?- jęknęła El.- Myślałam, że już im przeszło...
-Nie byłaś ostatnio w internecie, prawda?- spytałam gorączkowo myśląc, co można zrobić.
-Nie, zakuwam do egzaminów końcowych. Jestem nie do życia. Z Louisem gadałam dziś rano i wydawał się spoko...- zawahała się.
-Mówił coś o zespole?- zapytałam.
-Nie. Gadaliśmy bardziej o nas.
-A Zayn coś mówił?- zwróciłam się do Perrie.
-Nie. Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem i wydawał się zmęczony, czymś przygnębiony, ale nie mówił nic na temat zespołu.
-Cholera.- oparłam głowę na dłoniach i rozmasowałam skronie. Łeb mi pękał od nadmiaru wrażeń i lekarstw.- Chłopaki odrzucają nasze telefony, nie odbierają, Liam się na mnie prawie wydarł, że to nie najlepszy moment na dzwonienie, a Niall powiedział, że to koniec One Direction.
-CO?!- wykrzyknęły jednocześnie.
-To niemożliwe.- oświadczyła stanowczo Pezz.- Oni się nigdy nie rozpadną.
-Gdyby nie ta afera z Dan, nic by się nie wydarzyło.- stwierdziła z przekąsem Nika.
-Ale żeby Liam aż tak się załamał po jej zdradzie? Coś tu nie gra.- zastanawiała się El.
-Tu na serio musi chodzić o coś więcej.- przytaknęła Perrie.
-Tylko że my nic nie wiemy. Nie mam pojęcia, do kogo zadzwonić, żeby mi wytłumaczył, co się tam dzieje.
-Chłopaki nie odbierają...
-Może do Lou?- podsunęła Pezz.
-Louise teraz pewnie szykuje warsztat na koncerty, nie ma czasu, poza tym nie spędza aż tyle czasu z chłopakami... Wiem!- krzyknęła Eleanor.- Zadzwoń do Paula!
-Tak, on na pewno będzie wiedział, co jest grane!
-Dobra. Dzięki, dziewczyny. Kończymy rozmowę i dzwonię.
-To na razie.
-Napisz, jak będziesz coś już wiedziała.- dodała Perrie i rozłączyły się. Wzięłam z powrotem do ręki telefon i otworzyłam listę kontaktów. Miałam numer do managera chłopaków po tej akcji z pobiciem. Liam wysłał mi go w razie kłopotów na lotnisku. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.
-Paul Higgins, słucham.- odezwał się oficjalnie mężczyzna.
-Cześć, Paul. Tu Natalia. Z Polski.
-Natalia Maj?- upewnił się.
-Tak. Dzwonię, żeby spytać, co się dzieje u chłopaków. Niall... Niall powiedział, że to koniec One Direction...- przełknęłam gulę, która urosła mi w gardle. Niech to nie będzie prawda... Paul westchnął.
-Jestem teraz przed lotniskiem. Zaraz wylatujemy do Ameryki. Bez Liama.- otworzyłam szeroko oczy.
-Jak to...? To prawda? Rozchodzą się?
-Tak.- przyznał niechętnie.- Pożarli się żywcem. Harry nie chce mieć nic do czynienia z Liamem, Louis stoi po jego stronie, Niall jest zrozpaczony, nawet nie gra na gitarze jak zwykle, a Zayn próbuje bronić Liama, ale mu średnio wychodzi. Teraz wylatujemy do Buenos, damy koncerty w Ameryce, a potem chyba cały zespół się rozleci. Jak brakuje jednego z nich, to już nie jest to samo.- usłyszałam dziwny hałas.
-Co tam się dzieje?- zmarszczyłam brwi.
-Jestem na hali. Dziewczyny urządziły zbiorową stypę. Nie dziwię się, sam mam ochotę się rozryczeć, ale te akcje, jakie odpalał ostatnio Liam... Powiem tak: gdyby był moim synem, to nie patrzyłbym na wiek, tylko złoiłbym mu tyłek.
-Chłopaki nie żałują? Przecież są jak bracia!
-Nie pokazują tego po sobie. Dużo bym dał, żeby znowu się pogodzili i żeby było jak dawniej. Nie mogą wiecznie patrzeć na siebie wilkiem.
-A co z umową? Przecież wytwórnia...- Paul mi przerwał.
-Rozmawiałem z Simonem Cowellem. Umowa jest do zerwania w każdym momencie, jeśli chłopaki tego chcą. Wytwórnia nie będzie ich do niczego zmuszać.- nagle coś przyszło mi do głowy.
-Paul. Jakie macie plany w Buenos?
-Jutro próby, pojutrze konferencja prasowa i spotkanie z fankami... Tam powiedzą, że się rozchodzą. A następnego i kolejnego dnia koncerty. Potem Rio de Janeiro.- może i byłam chora. Może byłam częściowo winna rozpadu zespołu. Może Gaba zabije mnie za wsiadanie do samolotu. Ale mam to wszystko daleko i głęboko. Miałam pomysł. I Paul mógł mi w tym pomóc.
-Mogę sprawić, że One Direction wróci z powrotem.- wypaliłam. Nika wyprostowała się na kanapie i wpatrywała się we mnie wyczekująco.
-Co? Jesteś pewna? Jak?!
-Najpierw mi powiedz, czy management zgodzi się na moje wystąpienie podczas konferencji prasowej.
-Co chcesz zrobić?- spytał podejrzliwie. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Urządzimy w Buenos małe przedstawienie.
-Mam ochotę się spoliczkować albo na siebie narzygać za to, że z tobą nie jadę.- wymamrotała Nika wtulając się w moje ramię.- Ale ja po prostu muszę zaliczyć tę pracę, żeby mi nie oblali tej przeklętej chemii jądrowej.
-Nie tłumacz się chemia jądrową, organiczną, fizyczną czy jakąkolwiek inną, bo wiem, że i tak chodzi ci o latanie samolotem.- trzepnęłam ją lekko po głowie.
-Moooże masz rację, ale tylko w pięciu procentach!- oznajmiła przyjaciółka wypuszczając mnie z objęć.- Powodzenia.
-Nie dziękuję... Chyba się naprawdę przyda.
-Obiecaj, że jak wrócisz, to tych pięciu debili stworzy z powrotem tę patologiczną rodzinę, którą byli do tej pory.
-Nie zapominaj, że od pewnego czasu ty też jesteś w tej patologii.
-Przyzwyczaiłam się do patologii. Dziś dzwonili moi rodzice. Widzieli mnie w gazetach z Niallem.
-I co?- wyciągnęłam rączkę walizki. Nawet nie musiałam bardzo się przepakowywać po świętach. Po prostu przerzuciłam kosmetyczkę do drugiej torby, nawrzucałam czystych ciuchów i butów i była gotowa. Fizycznie, bo z psychiczną gotowością były pewne problemy. Ufff. Dam radę. Muszę. To ostatnia i najważniejsza rzecz, jaką muszę zrobić przed końcem.
-Nic. Nakrzyczeli, że nie przywiozłam go do domu i co się stało z Kamilem.
-Nie powiedziałaś im wcześniej?- zdziwiłam się. W końcu to już całkiem dawna sprawa.
-Jakoś się nie złożyło.- wzruszyła ramionami.- Kij z tym. Jedź już, bo się spóźnisz na ten lot.
-Trzymaj się, Nika. Wrócę za kilka dni.
-Jasne.- zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania i zniosłam walizkę do czekającej już taksówki.
-Na lotnisko Balice proszę.- w całym moim życiu nie odwiedziłam lotniska tyle razy, co przez ostatnie pół roku. Oparłam głowę o szybę i gapiłam się bezmyślnie na migające za oknem domy i samochody. Czekała mnie dziś ciężka przeprawa. Miałam nadzieję, że wbiję Liamowi do tej łepetyny, że jest pusta w środku jak kula bilardowa i to ja mam rację, jeśli chodzi o zespół.
-Jesteśmy na miejscu.- głos taksówkarza wyrwał mnie z zamyślenia. Zapłaciłam za kurs i ruszyłam z walizką w kierunku hali. Odprawa już trwała, więc szybko oddałam walizkę i poszłam w stronę bramek. Za chwilę już siedziałam na swoim miejscu. Wsunęłam w uszy słuchawki i od razu zapięłam pas. Zwinęłam się w kłębek na fotelu, ale nie mogłam skupić się na muzyce. Nawet Bastille i "Things We Lost In The Fire", piosenka, którą uwielbiałyśmy razem z Niką i wywrzaskiwałyśmy na głosy jej tekst przy słuchaniu RMF FM, nie mogła mnie uspokoić. Podobnie poranna dawka leków. Przezornie miałam pudełeczko w bagażu podręcznym. Gabi mnie zabije... Dziś mam u niej wizytę. Sorry, Gabrielo, ale mimo wszystko przyjaciele są dla mnie ważniejsi niż choroba i jeśli będzie trzeba, to dla nich rozchoruję się bardziej. Mam to w dupie...
-Prosimy o zapięcie pasów. Przygotowujemy się do lądowania.- jak to? Już?! Kurde, znowu zasnęłam. Zamrugałam powiekami i poprawiłam okulary. Dziś nie zakładałam szkieł. Nie miałam na to ochoty, a żeby było śmieszniej, w ogóle ich nie wzięłam ze sobą. Będę skazana na gogle, w których wyglądam jak w liceum, czyli jak kujon. Cała ja.
Nareszcie mogłam wyjść z samolotu. Nie mogłam się już doczekać, żeby spuścić łomot Liamowi. Według naszego planu, w sensie mojego i Paula, miałam jeden dzień. Jutro rano mamy siedzieć w samolocie, by wziąć udział w popołudniowej konferencji, na której będę miała spore pole do popisu. Higgins dał mi całkowicie wolną rękę, będę mogła zwymyślać ich przy kamerach i dziennikarzach. Normalnie bym się tak nie wyrywała, ale wiem, że zostało mi mało czasu i tę sprawę trzeba załatwić radykalnym cięciem. A jeżeli ludzie uznają, że moja akcja to ustawka managementu: cóż, ja będę wiedziała jaka jest prawda. Natomiast jeżeli ludzie wymyślą, że zrobiłam to dla rozgłosu, to rzucę się na hejterów i wydrapię im oczy. Wyszłam na halę, żeby odzyskać walizkę. Musiałam czekać strasznie długo, nogą wystukiwałam w podłodze rytm "Hotel Room Service", którą puszczali przez głośniki. Wreszcie moja torba łaskawie raczyła pojawić się na taśmie. Zgarnęłam ją szybko i ekspresowo popędziłam w kierunku drzwi wyjściowych. Musiałam zdążyć zanim Liam wyleci gdzieś na miasto. Była prawie wpół do dziewiątej londyńskiego czasu.
Z całych sił naparłam na szklane drzwi. Ani rusz. Nie drgnęły. Spoko. Klamki nie ma, więc chyba się je pcha, no nie?! Spróbowałam jeszcze raz. Nic.
-Emm, przepraszam?- odwróciłam się w kierunku jakiegoś młodego Anglika. Mówił z wyraźnym walijskim akcentem.- Wie pani, że te drzwi są automatyczne?- ja pierdolę. Mam nadzieję, że nikt tego nie nagrał. W myślach waliłam z całych sił głową o betonowy słup.
-Jasne, że wiem!- stanęłam pod czujnikiem na podczerwień. Drzwi od razu rozsunęły się bez żadnego hałasu. Ty kretynko. Chwyciłam walizkę, żeby jak najszybciej złapać taxi i zniknąć przystojnemu facetowi z oczu. Nie mogłaś się zbłaźnić przed jakimś staruszkiem, który też mógłby mieć hipotetyczne problemy z takim cudem techniki jak rozsuwane automatyczne drzwi? Nie, ty musiałaś skakać na drzwi jak totalny wieśniak przed jakimś kolesiem, który z pewnością pracuje jako model Calvina Kleina albo Pierre'a Cardina. Sieroto ty.
Szybko wcisnęłam się w "taksówkową" kolejkę i gdy nadeszła moja kolej wgramoliłam się do samochodu i szybko rzuciłam kierowcy adres. Zanim gość ruszył z piskiem opon, dostrzegłam na chodniku przed wyjściem z hali faceta sprzed drzwi. Momentalnie wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Wszystko w porządku?- kierowca obserwował mnie podejrzliwie przez wsteczne lusterko.
-Taaak.- wystękałam próbując się opanować. Po trzydziestu kilku minutach stania w korkach różnej długości i prędkości taksówka skręciła w dzielnicę willową, gdzie było znacznie spokojniej. Za chwilę zatrzymaliśmy się przed posesją One Direction. Zapłaciłam facetowi, który zaraz odjechał paląc gumę w poszukiwaniu kolejnego kursu. Podeszłam do bramy i nacisnęłam przycisk przy furtce. Kamera skierowała się w moją stronę.
-Sorry, chłopaki dziś nie wyjdą do fanek.- odezwał się ktoś przez głośnik. Jeśli się nie mylę... to chyba mam dziś więcej szczęścia niż rozumu.
-Preston? To ja, Nattie.
-Nattie?- zapytał z niedowierzaniem, a ja na potwierdzenie podeszłam jak najbliżej kamery i szeroko się uśmiechnęłam.- O rany! Już cię wpuszczam.
Za sekundę odblokował zamek przy furtce i mogłam wejść na teren posiadłości. Z małego domku przy ogrodzeniu wyszedł znajomy ochroniarz.
-Cześć.- przytuliłam go na powitanie.- Przyjechałam zrobić porządek w One Direction.
-Dziewczyno! Nie dasz rady, nie ma opcji!- Preston pokręcił głową.- To jest jakaś paranoja. Liam ześwirował kompletnie, wraca pijany, zalany w trupa, chłopaki próbowali mu to wybić z głowy, ale się nie dało. Wczoraj przed wyjazdem na lotnisko to tu był sąd ostateczny. Inaczej nie da się tego nazwać. Skończyło się na tym, że musieliśmy ich z Tomem rozdzielać i nam też się oberwało. Liam dostał czas do końca trasy, żeby się wyprowadzić. Wrócił z klubu o czwartej nad ranem, do tego przyprowadził sobie jakąś laskę...
-Sprowadził sobie dziwkę?!- nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. To niemożliwe, nieprawdopodobne, żeby ten Liam Payne, mój Liam stoczył się tak bardzo w ciągu paru dni. Jak spotkam Danielle, to powyrywam jej te pokręcone kudły, zmasakruję jej tę twarzyczkę tak, że jej rodzona matka nie pozna... Będzie "ręka, noga, mózg na ścianie", jak to lubi mówić moja ciotka.
-Nie martw się, nie wpuściłem jej. Liam próbował coś tam protestować, ale był prawie nieprzytomny, wódą jechało od niego na kilometr. Laska wróciła tam, skąd przybyła, a Liam zygzakiem polazł do swojej nory i jeszcze się z niej nie ruszył.
-To ja go zaraz ruszę.- powiedziałam groźnie.
-Nie wiem, czy ci się to uda.- stwierdził z powątpiewaniem.
-Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Może poza otwieraniem ręcznie automatycznych drzwi.- spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.-Potem ci opowiem. Preston, dzięki za rozmowę, ale teraz muszę iść i porządnie go wytargać za uszy. Jeśli usłyszysz wrzaski, krzyki, latające talerze albo noże, to się nie martw, nie wchodź, żeby nie oberwać. Ja sobie z panem Paynem poradzę.
-Powodzenia. Jeśli dzięki tobie dziś nie wybierze się na popijawę, a jutro grzecznie ruszy do Ameryki, to normalnie cię ozłocę, bo mam już dość siedzenia tutaj na dupie i pilnowania bachora, bo zachciało mu się naśladować wyskoki Biebera.- parsknęłam śmiechem i wzięłam walizkę. Preston wrócił na swoje ochroniarskie stanowisko, a ja pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
Postawiłam walizkę w przedpokoju i przeszłam przez korytarz. Panował tu straszny bałagan, ale gdy przekroczyłam próg salonu, to normalnie wbiło mnie w ziemię. Zastanawiałam się, czy na pewno trafiłam do tego domu, co trzeba. Nie no, ale raczej Preston nie stałby na straży Eda Sheerana, Little Mix, Olly'ego Mursa lub Jessie J, tylko 1D. Rozwalony wazon, przewrócony fotel, ciuchy na podłodze, szczątki kurczaka z KFC, miliony puszek po piwach różnego rodzaju... Masakra. Wróciłam na korytarz i ruszyłam od razu na górę. Odkrywanie kuchni i zakładających tam z pewnością kolonię karaluchów zostawiłam sobie na później. Najpierw muszę sprawdzić, czy Liam jeszcze żyje po zabójczej dawce etanolu w najróżniejszej postaci. Im byłam bliżej, tym mocniej czułam walącą na masę wódkę. Ja pierdolę, już mnie boli głowa. Byłam coraz bardziej wściekła. Nie tylko na Danielle, teraz byłam wkurwiona na Liama za jego odpały, na Harry'ego za jego niewyparzoną gębę i wybuchowy charakter, na Louisa za to, że raz, kiedy jego poczucie humoru rozładowujące napięcie było potrzebne, to nie mógł go uruchomić, na Nialla za to, że nie powiedział nam więcej na temat kłótni i straciłam okazję, żeby przylecieć ostatnim wieczornym samolotem i uruchomić im mózgi, na Zayna za to, że nie udało mu się ich powstrzymać przed bójką... Uuuu, szykuje się największa, najbardziej spektakularna, wybuchowa awantura świata. Szykujcie Księgę Rekordów Guinessa, trzeba to będzie opisać! Otworzyłam drzwi Payne'a i aż mnie odrzuciło od zapachu alkoholu.
-O żesz kurwa jego mać.- zaklęłam na widok wnętrza. Przeszłam przez próg i mało nie wywaliłam się o kurtkę Liama. Zaraz potem natknęłam się na jego spodnie, skarpetkę, czapkę, drugą skarpetkę, koszulę w kratkę i wreszcie po tej ścieżce dotarłam do łóżka. Czy to na pewno pokój Liama? Bo wygląda, jakbym przez przypadek weszła do wspólnego pokoju Lou, Hazzy i Moniki. Niestety, to nie był przypadek. Na łóżku w kłębowisku pościeli i wywalonych z otwartej szafy ciuchów spał właściciel tego apartamentu. Normalnie widok śpiącego Liama by mnie rozczulił. Ale to nie była normalna sytuacja. Liam był totalnie pijany, jak stąd do kosmosu, nieogolony, że wyglądał gorzej niż w swoim teledysku, ubrany tylko w bokserki (co akurat nie było dużym minusem, miał genialny kaloryfer!), z podkrążonymi oczami, do tego podłoga obok łóżka i jedna z poduszek była obrzygana. Z trudem udało mi się zachować zimną krew przyszłego lekarza i nachyliłam się, żeby potrząsnąć dzisiejszą śpiącą królewną. Nic. Szarpnęłam nim mocniej. Zero reakcji. Dobrze. Bardzo dobrze. Sam tego chciałeś.
Lawirując między ubraniami, jakimiś pudełkami, które w podejrzany sposób przypominały opakowania po prezerwatywach, resztkami jedzenia, wymiocinami, butelkami, puszkami, płytami i jakimiś pomazanymi zdjęciami dotarłam do łazienki. Szybko znalazłam w szafce coś przypominającego miskę i napełniłam ją wodą. Wróciłam do pokoju, o mały włos nie wywaliłam miski pięć metrów przed właściwym celem i znów trafiłam na miejsce przy łóżku. Po prostu z całej siły chlusnęłam na Liama wodą. Oczekiwałam wrzasku, pisku, przekleństw, odgłosu rzygania. Nic. Przekręcił się na drugi bok. Wybałuszyłam oczy. Na serio? Okej, nie ma sprawy. Mam jeszcze kilka asów w zanadrzu. Pamiętałam doskonale, jak budzić skacowanych osobników. Wyjęłam z kieszeni jeansów telefon, otworzyłam pamięć i z zapisanych dźwięków wybrałam odgłos alarmu samochodowego. Nastawiłam głośność na maksimum i włączyłam alarm. Rozległo się przeraźliwe wycie. Liam aż podskoczył na łóżku i chciał przyłożyć do głowy poduszkę, żeby stłumić dźwięki alarmu, ale na nieszczęście wybrał tę wyhaftowaną. Odrzucił ja przez pół pokoju, aż odbiła się od ściany i tapeta została ozdobiona pomarańczowymi plamkami kwasów żołądkowych. Pomachałam uspokajająco przez okno Prestonowi, który na odgłos alarmu już chciał pędzić do nas i sprawdzać, kto się włamał.
-Wyłącz to, do cholery jasnej, Preston i daj żyć!- burknął Liam próbując nakryć się kołdrą.
-Wstawaj, Payne! Mamy do pogadania.- jednym szybkim ruchem ściągnęłam z niego kołdrę.
-Natalia?!- otworzył szeroko oczy i zaraz z jękiem je zamknął.
-Niespodzianka.- oznajmiłam sarkastycznie.- Za dziesięć minut widzę cię w kuchni. Zero spóźnień, bo alarm włączy się znowu.
-Czemu jestem mokry?- na sekundę uruchomił myślenie.
-Zasikałeś się.- zadrwiłam wychodząc z tej gorzelni, jaką była obecnie jego klitka i zeszłam na dół.
Wkroczyłam do kuchni i pierwszą rzeczą, jaką wykonałam, było rzucenie się na wodę, by popić leki. Nie czułam się najlepiej po locie, a ten widok... No, samopoczucia to on nie poprawiał. Lodówka była pusta, w środku znalazłam tylko światło plus czyjegoś iPada. Brawo, tablet w lodzie, tego jeszcze nie było. W szafce znalazłam jeszcze pudełko płatków, a w zamrażarce cudem stało mleko. Kto był taki inteligentny, żeby wsadzić mleko do zamrażalnika?! Szkoda wielka, że nie rozsadziło kartonu. Założę się, że to sprawka dzisiejszego bohatera dnia. Szybko podgrzałam mleko, nasypałam płatków, którym niewiele brakowało do końca terminu ważności i wyciągnęłam wodę. Liam zszedł po jedenastu i pół minuty, gdy już szykowałam się do ponownego włączenia alarmu.
-Pić.- jęknął i przyssał się do butelki. Przynajmniej wziął prysznic i się ubrał. Idę o zakład, że stan jego pokoju nie zmienił się o milimetr.
-Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz, Payne?
-Nic.- wzruszył ramionami. Tego było już za wiele. Odkręciłam kolejną butelkę i wylałam mu na ten pusty łeb.
-Ogarnij się, do diabła!- wrzasnęłam patrząc wściekle na zszokowanego chłopaka.- Jesteś takim pieprzonym egoistą, zachowujesz się jak jakiś dupek, którym podobno nie jesteś!
-Możesz łaskawie nie wrzeszczeć?- zapytał zły.
-Nie, nie mogę! Jestem na was na masę wkurwiona, a najbardziej chyba na ciebie, bo to niepodobne do ciebie, żeby odstawiać takie cyrki!
-To co robię ze swoim życiem, to nie twój pieprzony interes!- Liam mimo kaca wstał gwałtownie z krzesła i też zaczął krzyczeć.
-Właśnie, że mój! Jestem, do kurwy nędzy, twoją przyjaciółką, Liam! Chcę ci pomóc wydostać się z tego gówna!
-Natalia, nie wtrącaj się w sprawy, o których nie masz pojęcia! TO NIE TWÓJ GÓWNIANY INTERES!!!
-Świetnie to ująłeś. Gówniany interes, bo wyglądasz, śmierdzisz i gadasz jak gówno! I o czym ja niby nie mam pojęcia? O tym, że rzuciła cię laska? O sorry, mnie pobił chłopak, chodziłam z siniakami miesiąc, ale nawet o tym już zapomniałeś! O czym nie mam pojęcia?! O przyjaźni? Przepraszam bardzo, że rzuciłam wszystko, żeby ratować zespół przyjaciół przed rozwałką!
-Nikt cię nie prosił, żebyś przyjeżdżała!- ryknął na cały głos.- Nie masz tu co robić, wypchaj się ze swoimi świętymi intencjami i wal się, Natalia! Nie potrzebuję cię, nie chcę cię widzieć! Nie chcę nikogo widzieć!
-Zachowujesz się jak szczeniak! Bachor cholerny!
-A ty co?! Może przyjechałaś, żeby się wybić?! Jak każdy w naszym otoczeniu! O proszę, Natalia Maj, szlachetna dziewczyna, zjednoczyła z powrotem One Direction, damy jej tę robotę! Zapłacimy jej, przecież to taka bohaterka! Po to przylazłaś?! Jeśli pojadę z tobą do chłopaków będziesz w internecie, prasie, Twitterze. Tego chcesz, tak?! Jesteś kolejną wyzyskiwaczką?!!!
Nic tak bardzo nie boli, jak oszczerstwa rzucane przez najbliższych. Oszczerstwa, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Wiedział, gdzie uderzyć. Nigdy nie wyłudziłam od nich ani grosza, ani złamanego pensa. Nie tego się spodziewałam. Wiedziałam, że będzie krzyczał, rzucał się, ale to co przed chwilą wykrzyczał mi prosto w twarz... Ja rozumiem, on jest jeszcze pijany, nie wytrzeźwiał całkiem, ale jest też, kurwa, przyjacielem. Z całych sił zacisnęłam pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę, żeby tylko się nie rozryczeć albo nie rzucić się na Liama z pazurami. Wyzyskiwaczka. To określenie od zawsze bolało mnie najbardziej. A złośliwe Directionerki lubiły go często używać.
-Rozczarowałeś mnie, Liam.- wyszeptałam. Liam chyba zrozumiał, co mi powiedział, bo odsunął się ode mnie i tylko patrzył... ze strachem.- Znasz taką piosenkę Iglesiasa "Tired Of Being Sorry"?- nie czekając na potwierdzenie zaczęłam cicho, powoli nucić refren.- Maybe you were right, but, baby, I was lonely. I don't wanna fight. I'm tired of being sorry. (Może miałeś rację, ale kochanie, byłam samotna. Nie chcę walczyć. Jestem zmęczona przepraszaniem.) I'm tired of being sorry for things which I have never done. Jestem zmęczona przepraszaniem za rzeczy, których nigdy nie zrobiłam.- powtórzyłam. Okrążyłam stół, żeby nie przechodzić centralnie obok wmurowanego chłopaka. Liam otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne dźwięki nie przechodziły przez jego gardło. Odwróciłam się w jego stronę, zanim wyszłam z kuchni.- Jak skończysz ogarniać dom po tym, co z nim zrobiłeś, to znajdziesz mnie w ogrodzie.- powiedziałam i poszłam na korytarz. Wyjęłam z walizki laptopa i przeszłam przez oszklone drzwi tarasu.
W ogrodzie było całkiem zielono, dużo ładniej niż gdy widziałam go ostatnio. Na drzewach masa liści, kilka krzewów kwitło, wijąc swoje gałązki wokół podpórek i pni. Basen był odkryty i aż chciało się w nim popływać, ale chmury na niebie i chłodny wiatr zdecydowanie to odradzały. Przeszłam przez trawnik w kierunku drzew rosnących przy wysokim ogrodzeniu i usiadłam pod pniem jednego z nich tyłem do domu. Oparłam się plecami o szorstką korę i zamknęłam oczy. Nie płacz, nie płacz, nie płacz. Ty znasz prawdę, a Liam powiedział to w złości... Czyżby Danielle go jakoś wykorzystała, w sensie jego sławę? Cóż, tylko on może mi to wyjaśnić. Mimo bólu, jakie mi zadały jego słowa w głowie słyszałam słowa piosenki "Unconditionally". I will love you unconditionally... Będę cię kochała bezwarunkowo... Jeśli tylko zdołam wymazać z pamięci twoje słowa.
Potrząsnęłam głową i uruchomiłam laptopa. Mimo tego, co powiedział mi Liam, nie zamierzałam się poddać. Obiecałam Nice, Moni, El, Perrie i Paulowi, że mi się uda. I musi się udać. Włączyłam Movie Makera. Wczoraj wpadłam na pomysł, że wyświetlę film z najlepszymi fragmentami koncertów, wystąpień, X Factora, a w tle puszczę melodię jakiegoś singla. Męczyłam się z tym cały wczorajszy wieczór, dziś musiałam to skończyć, żeby od razu po wylądowaniu przekazać to przez Paula technikom od konferencji. Wszystko już było zaplanowane. Management One Direction stwierdził, że po kłótniach, bójkach, których ślady są widoczne na ich twarzach i zdjęciach, na których widać schlanego Liama, moje "przedstawienie" może im tylko pomóc. Na pewno bardziej już nie zaszkodzi.
Nie wiem, jak długo tak siedziałam, poprawiając co chwilę spadające z nosa okulary. Stukałam paznokciem w obudowę laptopa, jakby to miało przyspieszyć jego pracę. Nie cierpiałam Movie Makera, miałam taką beznadziejną wersję, która często się zawieszała. A miałam już prawie wszystko zrobione, tylko zostało wciśnięcie muzyki. Nagle usłyszałam, jak po drugiej stronie drzewa też ktoś siada. Nie odzywałam się, wiedziałam dobrze, kto tam jest. Dalej zawzięcie stukałam w klawiaturę komputera, nie zwracając uwagi na chłopaka.
-Przepraszam...- wyszeptał cicho. Nic dalej nie mówiłam. Udawałam, że jestem pochłonięta pracą.- Znam tamtą piosenkę. Ale znam też inną. Please forgive me, I know not what I do. Please forgive me, I can't stop lovin' you. Don't deny me, this pain I'm going through. Please forgive me, if I need ya like I do... (Proszę wybacz mi, nie wiem, co mam robić. Proszę wybacz mi, nie mogę przestać cię kochać. Nie zaprzeczaj mi, ten ból wciąż trwa. Proszę wybacz mi, jeśli potrzebujesz mnie, tak jak ja ciebie...)
Zaczęłam bezwiednie się uśmiechać. Przygryzłam wargę, żeby ukryć uśmiech, ale nie udało się. Zdanie, które miałam zapisać w filmiku wyleciało mi z głowy. Położyłam delikatnie dłonie na klawiaturze i oparłam głowę o pień.
-Skończyłeś sprzątać?- zapytałam udając obojętny głos.
-Tak. Nic mi nie odpowiesz?- zapytał niepewnie.
-Co mam ci odpowiedzieć?- wzruszyłam ramionami.- Że nie jestem wyzyskiwaczką, że chcę dla moich przyjaciół jak najlepiej... Że obiecałam, że was pogodzę... Że to, co mi powiedziałeś, choćby nie wiem jak bolało, nie zmieni mojego postanowienia? To chcesz usłyszeć?- Liam westchnął i przez chwilę siedział cicho.
-Przepraszam, że cie tak nazwałem. Nie myślę tak...- powiedział po chwili milczenia.- Ta cała sytuacja... Załamałem się totalnie.- zapisałam pracę i zamknęłam laptopa.
-Co właściwie się stało?- zapytałam cały czas odwrócona do niego plecami.
-Jak przyjechaliśmy, od razu pojechałem do niej. Miałem swoje klucze do jej mieszkania, więc zero problemu. Zastałem ją z tym facetem... Wiesz co? Wydawało mi się, że będzie mi łatwo się pozbierać, ale jakoś... Widziałem ją wszędzie. Tu zostawiła swoją bluzę, tam wisi nasze zdjęcie, tu mam jakąś notatkę, którą mi napisała... Nie wiem, czy ją kocham... Nie, na pewno jej nie kocham. Ale łatwiej było się rozstać wspólnie, tak jak poprzednio, a tu... Przyłapanie na zdradzie osoby, której się ufa, boli najbardziej. Jeszcze tego samego dnia odkryłem, że dobrała się do moich pieniędzy. Pożyczyłem jej kiedyś jedną z moich kart kredytowych... Ogołociła mi jedno z moich kont bankowych. Może dlatego boję się, że wszyscy wokół mnie zaraz chcą wykorzystać moją forsę, sławę. Że nie jestem dla nich ważny ja, jako człowiek, tylko ja, jako gwiazda.- nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego wolałam się nie odzywać. Niepotrzebne były słowa. Wyciągnęłam do tyłu rękę i złapałam dłoń Liama. Odpowiedział uściskiem.- Pamiętasz, jak się pierwszy raz spotkaliśmy? Nie powiedziałem ci, kim jestem, bo bałem się, że jesteś kolejną fanką, której zależy na zdjęciu i autografie. Na szczęście byłaś inna...
-Zawsze byłam inna.- stwierdziłam spokojnie.- Różnię się od innych osób.
-Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.- uzupełnił Liam.- Cieszę się, że cię poznałem, mimo tych oporów, które miałem na początek.
-Dobra, nie rozczulajmy się. Chodź, pójdziemy coś zjeść i musimy obgadać jeszcze jeden temat.- podniosłam się i wzięłam pod pachę laptopa. Liam też wstał i ruszyliśmy do domu. Od razu zauważyłam znaczną różnicę. Śmieci pozbierane, ubrania w praniu, słyszałam wyraźnie przelewającą się w pralce wodę, resztek jedzenia brak. No, wszystko wraca do normy.
-Wiesz... Nadawałbyś się na gosposię.- stwierdziłam żartobliwie uchylając się przed lecącą w moją stronę gazetą.- No! Gosposia niech nie śmieci, tylko ładnie posprząta!
-Bardzo śmieszne.- prychnął pod nosem.- Wychodzimy na miasto?
-Jasne. Ale ej!- zaprotestowałam widząc, jak Liam bierze kluczyki auta.- Ja prowadzę! Nie chcę wylądować w szpitalu, bo panu Payne zachciało się prowadzić w stanie nie do końca trzeźwym.- przewrócił oczami i rzucił w moją stronę kluczyki. Za chwilę jechaliśmy już przez miasto w kierunku "naszego" Starbucksa.
-Bluza i okularki, Liam. Starczy, że jutro będziesz na okładkach, jako spóźnialski członek 1D.- podałam mu okulary przeciwsłoneczne leżące we wnęce drzwi kierowcy. Weszliśmy do środka i szybko zamówiliśmy nasze kawy i muffinki.
-Ale dobre.- Liam jednym kęsem pożarł prawie całe ciastko.
-Lepsze niż mieszanki różnych alkoholi?- zakpiłam popijając swoją kawkę. Łypnął na mnie spod oka.
-Natalia...
-Nie, nie próbuj się tłumaczyć. Tylko winni się tłumaczą, a dobrze wiemy, że jesteś winny. Oprócz tego, tylko mięczaki sięgają po alkohol w chwilach słabości, co jest lekkim rozczarowaniem, bo nigdy nie myślałam, że jesteś mięczakiem.
-Ja po prostu nie wiedziałem, co robić...
-Wódka ci powiedziała?
-Chciałem zapomnieć, okej?
-Liam... Na pewno nie zapomnisz, jeżeli pod wpływem alkoholu odezwie się twoja jedyna i nie całkiem sprawna nerka.
-Matko, Nattie... Potrafisz wykończyć człowieka.- mruknął z wzrokiem wbitym w blat stolika.
-Myślałam, że robią to za mnie twoje wyrzuty sumienia.- dokończyłam kawę i wstałam z krzesła.- Chodź się przejść. Nie będziemy gadać o pewnych sprawach w lokalu pełnym ludzi.
Bez słowa poszliśmy w kierunku parku. Szybko znaleźliśmy "naszą" ławkę. Mam deja vu. Po raz któryś w ostatnich dniach.
-To jakie sprawy miałaś na myśli?- oparł łokcie na kolanach i wpatrzył się w chodnik przed ławką.
-One Direction.
-Emm, wiesz, boli mnie głowa, możemy pogadać kiedy indziej?- założył ręce na kark.
-Nie, nie wywiniesz się.- pokręciłam głową.
-Nattie... Nie wiem, co z One Direction. Nawaliłem jak cholera i chłopaki są na mnie wściekli. Nie byłem na żadnym spotkaniu, żadnej próbie, z Paulem nie gadałem od naszego powrotu z Polski, jedyne co zrobiłem, to chlałem.
-Zapomniałeś dodać: sprowadzałem laski na jedną noc.- podniósł gwałtownie głowę.
-Że co?!
-To się nawaliłeś.- prychnęłam.- Dobrze, że przynajmniej Preston nie pije w robocie i je wypraszał.- okej, podkoloryzowałam, bo słyszałam tylko o jednej dziewczynie, ale niewykluczone, że było ich więcej. Poza tym takie poczucie winy u Liama mogło mi tylko pomóc.
-O Jezu.- schował twarz w dłoniach.
-Nie wzywaj imienia Pana Boga na daremno, zwłaszcza w takiej sytuacji. Już chyba nadużyłeś boskiego zaufania.
-Śmieszne, serio, boki zrywać.- jęknął i odchylił się na oparcie ławki.- Co teraz?
-Pytanie jest proste. Chcesz życia bez 1D? Wyobrażasz sobie, że nie gadasz więcej z Harrym, Louisem, Niallem, Zaynem, nie śmiejecie się, nie wygłupiacie, macie się po prostu w dupie? Jak myślisz, jak to będzie, gdy oni zagrają ostatni koncert, a ciebie na nim nie będzie? Chcesz być przez nich olewany? Czy wolisz wrócić, pokajać się i spróbować wszystko naprawić?
-Jasne, że chciałbym to naprawić... Zawsze myślałem, że będziemy tak śpiewać razem do końca świata, a przynajmniej naszego życia.- westchnął.- Ale czy oni mi wybaczą?
-Wszystko zależy od ciebie.- poklepałam go po plecach.- Chcesz tego naprawdę?- przez chwile się zawahał, ale zaraz pokiwał energicznie głową.
-Chcę. Byłem strasznym idiotą... Ale może da się to naprawić.- patrzył na mnie z nadzieją.
-I oto chodziło!- uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam telefon. Wykręciłam numer Higginsa.- Paul? Misja wykonana. Czas zacząć etap drugi.
-Udało ci się go namówić?- manager był chyba wniebowzięty.
-Nawet nie trzeba było bardzo namawiać. Starczył mały ochrzan, podczas którego i mnie się oberwało, ale najważniejsze, że kolega wytrzeźwiał po niekończącej się imprezie, jaką urządził w ostatnich dniach. Na razie męczy go kac, ale damy radę. Rezerwuj samolot.
-Jasna sprawa. Przygotowałaś co trzeba?
-Mała obróbka dźwiękowa i będzie wszystko gotowe.
-Super. Szykujcie się na jutro. Lecicie prywatnym samolotem. Odlot o dziewiątej rano.
-Okej, dzięki wielkie. Jakby co, to będę dzwoniła. Do zobaczenia.
-Masz kontakty z Paulem?- Liam przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem.
-Co się tak dziwisz, sam mi dałeś numer.- wzruszyłam ramionami. Na nos spadła mi kropelka wody.- Cholerna londyńska pogoda...- nie zdążyłam skończyć zdania, gdy deszcz lunął z wielką siłą.
-Jasny gwint!- Liam poderwał się z miejsca.- Altanka?!
-Altanka!- polecieliśmy w znanym nam kierunku. Na szczęście nikogo tam nie było.
-Boże, historia się powtarza.- stanęłam na środku i zaczęłam wyciskać wodę z włosów. Suchym skrawkiem bluzki wytarłam okulary.- Nie lubię, gdy coś się powtarza.
-Czemu?- Liam zdjął przemoczoną bluzę i przewiesił ją przez poręcz.
-Bo mnie to wkurza. Gdy coś się dzieje któryś raz z kolei, albo gdy ktoś mi coś mówi pięćdziesiąt razy z rzędu, jakbym była ułomna i ten jeden raz nie wystarczył.- Liam parsknął śmiechem.
-To może żeby uczynić historii zadość coś zatańczymy?- no tak. Deszczowa dyskoteka.
-Nie. Jeszcze jestem na ciebie zła.- założyłam ręce na piersi.
-Oj no weź...- Liam podszedł do mnie.- Przepraszam... Przecież sama powiedziałaś, że nie lubisz jak się ktoś powtarza.- nie wytrzymałam i się uśmiechnęłam.
-Nie łap mnie za słówka.
-No dawaj. Jutro nie wiadomo, co nas czeka. Zabawmy się.
-Ale bez picia.- zaznaczyłam.
-Bez. Słowo harcerza.- uniósł dwa palce do góry.- No, włącz coś, na tym swoim telefonie masz pewnie masę fajnej muzyki.
-Masa fajnej muzyki... Masz na myśli coś takiego jak "Dare"?- wyszczerzyłam się włączając piosenkę. Zapomniałam o głośniku, który ustawiłam na budzenie Liama. Muzyka zagłuszyła nawet mocny deszcz.
-Ałaaa.- Liam skrzywił się i zatkał sobie uszy.- Kobieto, jeszcze mam kaca. Zlituj się.
-Kac morderca nie ma serca.- wyrecytowałam wyciszając piosenkę.
-Daj coś spokojnego. Może i chcę się zabawić, ale bez przesady. Nie zapominaj, że ciągle umieram na głowę.
-A wiesz, że nie wyglądasz?- na te słowa Liam zrobił zeza, wystawił język i udał, że upada.- Dobra, załapałam. Swoją drogą, masz strasznie dobry humor.- powiedziałam włączając "So Close".
-Tylko dlatego, że ty tu jesteś.- powiedział cicho. Znieruchomiałam. Liam wyjął mi telefon z ręki i położył go na drewnianej podłodze altanki. Wziął mnie za rękę, poprowadził na środek naszego parkietu i drugą ręką objął mnie w talii. Pamiętał.
Oparłam głowę na jego ramieniu. Teraz czułam się wspaniale. Wszystko było na swoim miejscu, nasza przesłodzona rzeczywistość. A co najlepsze? Że Liam był już sam. Nie było tej dziewczyny, która wiecznie mnie od niego odcinała. Może wreszcie uda nam się doprowadzić wszystko do tego idealnego happy endu. Mój ukochany filmowy walc się skończył, a z głośnika popłynęła spokojna, magiczna melodia. Tylko melodia. Uśmiechnęłam się do siebie. Znalazłam ją przed Wielkanocą i całą Wielką Sobotę walczyłam z nią przy pianinie. Udało mi się ją odtworzyć i nawet napisałam do niej swoje słowa. Zaczęłam cicho nucić.
-Touch my hand, I will take there,
where, baby, we could be alone.
Hear the chords, it's our moment,
cause nothing will destroy atmosphere.
Piano plays, on the dancefloor there's place for us.
So now, step by step and turn around.
Take your left and hold me tight.
We only live once, it's our paradise.
So let's dance this waltz lookin' into my eyes.
It's our own fairy tale tonight...
(Weź mnie za rękę, zabiorę cię tam,
gdzie, kochanie, będziemy mogli być sami.
Wsłuchaj się w dźwięki, to nasza chwila,
bo nic nie zepsuje nam atmosfery.
Pianino gra, na parkiecie jest miejsce dla nas.
Więc teraz, krok za krokiem i obróć się.
Przejdź w lewo i trzymaj mnie mocno.
Żyjemy tylko raz, to jest nasz raj.
Więc zatańcz tego walca patrząc w moje oczy.
Teraz to nasza własna baśń...)
Liam chyba uważnie wsłuchał się w moje słowa, bo obrócił mnie lekko i z powrotem złapał w objęcia prowadząc w nieco niepoprawnym, ale bardzo romantycznym walcu. Uniosłam głowę, żeby zatonąć w jego spojrzeniu. Patrzył na mnie poważnie, bardzo poważnie. Lekko się nachylił, koniec jego nosa delikatnie zetknął się z moim.
-Przepraszam za to, co powiedziałem. Nigdy w życiu bym nie skrzywdził kogoś, na kim mi tak zależy...- wyszeptał prosto w moje usta. Jeszcze sekunda... Jeszcze chwila...
-I know you want, know you wanna take it slo-o-ow...- głośne takty "Why Don't We Go There" sprawiły, że odskoczyliśmy od siebie przestraszeni. Zabiję, zamorduję tego, kto w tej chwili do mnie dzwoni! Gabrielo, jesteś martwa!
-Ostrzegam cię, miej dobry argument, że do mnie dzwonisz, bo właśnie zepsułaś jedną z najbardziej romantycznych chwil w moim życiu i jeśli się okaże, że dzwonisz tylko poplotkować, to możesz już brać miarę i zamawiać trumnę!- wypaliłam ze złością, nie dając Gabrysi nawet szansy, żeby się przywitać.
-Nie interesuje mnie twoje życie prywatne!- krzyknęła do słuchawki moja pani doktor. Pani doktor... Cholera, wiem, po co ona dzwoni. Odwróciłam się tyłem do nic nie rozumiejącego Liama. Romantyczny nastrój i tak szlag trafił.- Gdzie ty jesteś?! Zapomniałaś, że masz piekielnie ważną wizytę?!
-Gabi...
-Nie gabuj mi tutaj! Pakuj się w taxi i za pięć minut cię tu widzę. Już starczy, że jeden pacjent jojczył mi tu przez godzinę i nie mogłam się wytłumaczyć, że czeka na mnie jeszcze pięciu chorych. Powinnam była skończyć robotę godzinę i dwadzieścia sześć minut temu, a ty jeszcze odstawiasz takie cyrki. Sorry, wiem, że jestem urzędnikiem państwowym i mam leczyć ludzi, ale sama trafie do szpitala i to psychiatrycznego, jeśli dalej będę pracowała na trzy etaty.
-Gaba, ja nie przyjadę.- powiedziałam zaciskając powieki. Teraz mi się dostanie.
-Jak to? Natalia, było przełożyć wizytę wcześniej, nie siedziałabym tyle czekając na ciebie!
-Przepraszam! Zapomniałam.
-Mam ci jeszcze wypisywać receptę na leki na sklerozę?- zapytała kipiąc sarkazmem.- Masz być jutro rano i żadnych wymówek.
-Jutro nie mogę.
-Natalia, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Miałaś podjąć decyzję odnośnie chemioterapii. I czy wreszcie powiesz coś rodzinie, to ostatni dzwon na szukanie dawcy. Gdzie ty w ogóle jesteś?
-Emmm.... W Londynie.- przyznałam się od razu. Po drugiej stronie nastała cisza.- A jutro lecę do Buenos Aires.- dodałam odważnie.
-CZYŚ TY TOTALNIE OCIPIAŁA?!!!- odsunęłam słuchawkę od ucha. Wpieklona Gabriela, to się rzadko zdarza.- Jezu Chryste, czy ty wiesz, jakie to jest zagrożenie? Założę się, że już mdlałaś.
-Nie. Ale było mi niedobrze i głowa boli mnie cały czas.
-Ja pierdolę. Wzięłaś leki?
-Podwójną dawkę.
-Dobra. Kiedy wracasz?
-Mam nadzieję, że za trzy dni.
-Czekaj chwilę. Dziś jest środa. Jutro lecisz do Buenos. Trzy dni... Czyli powinnaś być w sobotę?
-Tak.
-Super. W sobotę widzimy się od razu po twoim przyjeździe. nie zdziwię się, jeśli od nadmiaru wrażeń od razu trafisz na izbę przyjęć, więc do zobaczenia w szpitalu.- trzasnęła słuchawką. Odetchnęłam głęboko. Masakra jakaś. Doktor Andrzejczuk była na mnie naprawdę zła. Jeszcze nigdy nie była na mnie tak zła.
-Co się stało?- głos Liama wyrwał mnie z odrętwienia. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam sztucznie.
-Kłopoty w kraju, ale nie chcę o tym gadać... Wracamy? Przestało padać, a musimy się przygotować do wyjazdu.- skinął głową i wziął swoją bluzę.
Szliśmy w milczeniu alejką parkową w stronę samochodu Liama. Czyli w kierunku Starbucksa. Włosy prawie wyschły po zmoczeniu w deszczu i skręciły się jak zwykle w loki. Poprawiłam jednym palcem zsuwające się okulary i nagle poczułam, jak Liam bierze mnie za rękę i splata nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czyli nic nie jest stracone. Jeszcze uda nam się pocałować, już ja tego dopilnuję... Jak nie tu, to we wspaniałej Argentynie.
_____________________________________
Rozdział dodany w dniu urodzin Liama!!!
Tak odnośnie paru rzeczy w rozdziale:
1. sytuacja z drzwiami jest prawdziwa :D ja i moja Przyjaciółka kontra automatyczne drzwi Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Lublinie, niestety, my też przegrałyśmy tę walkę z drzwiami ;P nie wiem, jak wydadzą prawo jazdy dziewczynom, które na obsłudze drzwi się nie znają ;)
2. piosenka, którą śpiewa Nattie przed "prawie pocałunkiem"... jest to fragment jednego z moich beznadziejnych tekstów, ale cholernie pasował do sytuacji. Tak że nie szukajcie w różnych dziwnych internetach, bo nie znajdziecie.
Dziękuję za komentarze, obserwacje na blogu, Twitterze... Na "Would..." mam nowy szablon, kto jeszcze nie widział, to zapraszam do obejrzenia ^.^ mnie się strasznie podoba *o*
Zbliżamy się powoli do końca... Aż się łezka w oku kręci, nie będę umiała się rozstać z tą historią <3
Do napisania :*
Roxanne xD
Serce waliło mi w piersi, jakby chciało przebić żebra, skórę i wystrzelić w kosmos. Nie mogłam zebrać myśli. Jakim cudem...? Jak to się stało? Jeszcze półtora tygodnia temu byliśmy tacy szczęśliwi, byliśmy wszyscy razem, a teraz w kilka dni wszystko się rozsypało jak domek z kart! To na pewno nieprawda, to pochopna, szybko podjęta decyzja! To nie może być prawda...
Pierwsza zdecydowała się przerwać milczenie Nika.
-Albo mam cholerne zwidy od trucia się chemikaliami w laboratorium, albo mój chłopak, którego uważałam za w miarę rozgarniętego, powiedział, że One Direction się rozpada... Co on, kurwa mać, chrzani?!- wrzasnęła na cały dom.- Co on, do cholery jasnej i ciasnej, pieprzy?! ONE DIRECTION NIE MOŻE SIĘ ROZPAŚĆ!!!- i pomyśleć, że ona jeszcze w listopadzie narzekała, gdy śpiewałam ich hity, a teraz, po pięciu miesiącach jest dziewczyną jednego z nich i wścieka się jak... jak... jak Nika z powodu rozpadu zespołu. Normalnie przebija mnie w byciu Directionerką.
-To jest na pewno jakiś żart! Przenieśli Prima Aprilis z 1 na 22 kwietnia?! Dzwonię jeszcze raz.- postanowiła i wzięła swój telefon po minucie niecierpliwego oczekiwania z całej siły rzuciła komórką o podłogę.- Niech go tylko dorwę, coś mu zrobię za nieodbieranie telefonów od własnej dziewczyny!- ryknęła i opadła na kanapę.
-Przecież oni dzisiaj mają wylecieć do Buenos Aires!- odzyskałam mowę.- Jeżeli nie pojawią się razem na lotnisku, rozpęta się piekło w mediach!
-Już się rozpętało.- burknęła Nika.- Baśka dziś mnie pytała, czy wiem coś na temat ich rozpadu i czy jest szansa, że będą z powrotem razem, a Sylwia stwierdziła, że to na pewno twoja win...- ugryzła się w przydługi język. Zastygłam bez ruchu jak posąg. Moja wina...
-Dlaczego ona tak myśli?- wyszeptałam. Moja wina, moja wina...
-Nie mam zielonego, różowego ani czarnego pojęcia, co sobie ubzdurała pod tym rozczochranym czerepem, ale twierdziła, że na pewno ty jesteś w to zamieszana, bo od czasu, gdy cię poznali, 1D nie jest tym samym zespołem, co kiedyś.- nie wiedziałam, co powiedzieć. Poczułam się dużo, dużo gorzej niż pięć minut temu.
-Spróbuję zadzwonić jeszcze raz.- bez zastanowienia wzięłam telefon i po kolei zadzwoniłam do chłopaków. Każdy odrzucił połączenie. Szlag.
-Dzwoń do Perrie.- rzuciła Nika.- Może ona coś wie.
-Zrobię telekonferencję z Eleanor.- włączyłam głośnomówiący i położyłam telefon na stole. Po chwili odezwała się Pezz.
-Nattie, właśnie miałam do ciebie dzwonić!
-Cześć, dziewczyny, co jest?- dołączyła się El.
-Laski, mamy problem.- Nika przejęła dowodzenie.- Pytanie: co robią w tej chwili chłopaki?
-Pakują się na wyjazd?- odgadła niepewnie El.
-Znowu się kłócą?- strzeliła Perrie.
-Sto punktów dla ciebie, Perrie.- Nika spojrzała na mnie.
-Znowu?- jęknęła El.- Myślałam, że już im przeszło...
-Nie byłaś ostatnio w internecie, prawda?- spytałam gorączkowo myśląc, co można zrobić.
-Nie, zakuwam do egzaminów końcowych. Jestem nie do życia. Z Louisem gadałam dziś rano i wydawał się spoko...- zawahała się.
-Mówił coś o zespole?- zapytałam.
-Nie. Gadaliśmy bardziej o nas.
-A Zayn coś mówił?- zwróciłam się do Perrie.
-Nie. Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem i wydawał się zmęczony, czymś przygnębiony, ale nie mówił nic na temat zespołu.
-Cholera.- oparłam głowę na dłoniach i rozmasowałam skronie. Łeb mi pękał od nadmiaru wrażeń i lekarstw.- Chłopaki odrzucają nasze telefony, nie odbierają, Liam się na mnie prawie wydarł, że to nie najlepszy moment na dzwonienie, a Niall powiedział, że to koniec One Direction.
-CO?!- wykrzyknęły jednocześnie.
-To niemożliwe.- oświadczyła stanowczo Pezz.- Oni się nigdy nie rozpadną.
-Gdyby nie ta afera z Dan, nic by się nie wydarzyło.- stwierdziła z przekąsem Nika.
-Ale żeby Liam aż tak się załamał po jej zdradzie? Coś tu nie gra.- zastanawiała się El.
-Tu na serio musi chodzić o coś więcej.- przytaknęła Perrie.
-Tylko że my nic nie wiemy. Nie mam pojęcia, do kogo zadzwonić, żeby mi wytłumaczył, co się tam dzieje.
-Chłopaki nie odbierają...
-Może do Lou?- podsunęła Pezz.
-Louise teraz pewnie szykuje warsztat na koncerty, nie ma czasu, poza tym nie spędza aż tyle czasu z chłopakami... Wiem!- krzyknęła Eleanor.- Zadzwoń do Paula!
-Tak, on na pewno będzie wiedział, co jest grane!
-Dobra. Dzięki, dziewczyny. Kończymy rozmowę i dzwonię.
-To na razie.
-Napisz, jak będziesz coś już wiedziała.- dodała Perrie i rozłączyły się. Wzięłam z powrotem do ręki telefon i otworzyłam listę kontaktów. Miałam numer do managera chłopaków po tej akcji z pobiciem. Liam wysłał mi go w razie kłopotów na lotnisku. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.
-Paul Higgins, słucham.- odezwał się oficjalnie mężczyzna.
-Cześć, Paul. Tu Natalia. Z Polski.
-Natalia Maj?- upewnił się.
-Tak. Dzwonię, żeby spytać, co się dzieje u chłopaków. Niall... Niall powiedział, że to koniec One Direction...- przełknęłam gulę, która urosła mi w gardle. Niech to nie będzie prawda... Paul westchnął.
-Jestem teraz przed lotniskiem. Zaraz wylatujemy do Ameryki. Bez Liama.- otworzyłam szeroko oczy.
-Jak to...? To prawda? Rozchodzą się?
-Tak.- przyznał niechętnie.- Pożarli się żywcem. Harry nie chce mieć nic do czynienia z Liamem, Louis stoi po jego stronie, Niall jest zrozpaczony, nawet nie gra na gitarze jak zwykle, a Zayn próbuje bronić Liama, ale mu średnio wychodzi. Teraz wylatujemy do Buenos, damy koncerty w Ameryce, a potem chyba cały zespół się rozleci. Jak brakuje jednego z nich, to już nie jest to samo.- usłyszałam dziwny hałas.
-Co tam się dzieje?- zmarszczyłam brwi.
-Jestem na hali. Dziewczyny urządziły zbiorową stypę. Nie dziwię się, sam mam ochotę się rozryczeć, ale te akcje, jakie odpalał ostatnio Liam... Powiem tak: gdyby był moim synem, to nie patrzyłbym na wiek, tylko złoiłbym mu tyłek.
-Chłopaki nie żałują? Przecież są jak bracia!
-Nie pokazują tego po sobie. Dużo bym dał, żeby znowu się pogodzili i żeby było jak dawniej. Nie mogą wiecznie patrzeć na siebie wilkiem.
-A co z umową? Przecież wytwórnia...- Paul mi przerwał.
-Rozmawiałem z Simonem Cowellem. Umowa jest do zerwania w każdym momencie, jeśli chłopaki tego chcą. Wytwórnia nie będzie ich do niczego zmuszać.- nagle coś przyszło mi do głowy.
-Paul. Jakie macie plany w Buenos?
-Jutro próby, pojutrze konferencja prasowa i spotkanie z fankami... Tam powiedzą, że się rozchodzą. A następnego i kolejnego dnia koncerty. Potem Rio de Janeiro.- może i byłam chora. Może byłam częściowo winna rozpadu zespołu. Może Gaba zabije mnie za wsiadanie do samolotu. Ale mam to wszystko daleko i głęboko. Miałam pomysł. I Paul mógł mi w tym pomóc.
-Mogę sprawić, że One Direction wróci z powrotem.- wypaliłam. Nika wyprostowała się na kanapie i wpatrywała się we mnie wyczekująco.
-Co? Jesteś pewna? Jak?!
-Najpierw mi powiedz, czy management zgodzi się na moje wystąpienie podczas konferencji prasowej.
-Co chcesz zrobić?- spytał podejrzliwie. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Urządzimy w Buenos małe przedstawienie.
~~*~~
-Nie tłumacz się chemia jądrową, organiczną, fizyczną czy jakąkolwiek inną, bo wiem, że i tak chodzi ci o latanie samolotem.- trzepnęłam ją lekko po głowie.
-Moooże masz rację, ale tylko w pięciu procentach!- oznajmiła przyjaciółka wypuszczając mnie z objęć.- Powodzenia.
-Nie dziękuję... Chyba się naprawdę przyda.
-Obiecaj, że jak wrócisz, to tych pięciu debili stworzy z powrotem tę patologiczną rodzinę, którą byli do tej pory.
-Nie zapominaj, że od pewnego czasu ty też jesteś w tej patologii.
-Przyzwyczaiłam się do patologii. Dziś dzwonili moi rodzice. Widzieli mnie w gazetach z Niallem.
-I co?- wyciągnęłam rączkę walizki. Nawet nie musiałam bardzo się przepakowywać po świętach. Po prostu przerzuciłam kosmetyczkę do drugiej torby, nawrzucałam czystych ciuchów i butów i była gotowa. Fizycznie, bo z psychiczną gotowością były pewne problemy. Ufff. Dam radę. Muszę. To ostatnia i najważniejsza rzecz, jaką muszę zrobić przed końcem.
-Nic. Nakrzyczeli, że nie przywiozłam go do domu i co się stało z Kamilem.
-Nie powiedziałaś im wcześniej?- zdziwiłam się. W końcu to już całkiem dawna sprawa.
-Jakoś się nie złożyło.- wzruszyła ramionami.- Kij z tym. Jedź już, bo się spóźnisz na ten lot.
-Trzymaj się, Nika. Wrócę za kilka dni.
-Jasne.- zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania i zniosłam walizkę do czekającej już taksówki.
-Na lotnisko Balice proszę.- w całym moim życiu nie odwiedziłam lotniska tyle razy, co przez ostatnie pół roku. Oparłam głowę o szybę i gapiłam się bezmyślnie na migające za oknem domy i samochody. Czekała mnie dziś ciężka przeprawa. Miałam nadzieję, że wbiję Liamowi do tej łepetyny, że jest pusta w środku jak kula bilardowa i to ja mam rację, jeśli chodzi o zespół.
-Jesteśmy na miejscu.- głos taksówkarza wyrwał mnie z zamyślenia. Zapłaciłam za kurs i ruszyłam z walizką w kierunku hali. Odprawa już trwała, więc szybko oddałam walizkę i poszłam w stronę bramek. Za chwilę już siedziałam na swoim miejscu. Wsunęłam w uszy słuchawki i od razu zapięłam pas. Zwinęłam się w kłębek na fotelu, ale nie mogłam skupić się na muzyce. Nawet Bastille i "Things We Lost In The Fire", piosenka, którą uwielbiałyśmy razem z Niką i wywrzaskiwałyśmy na głosy jej tekst przy słuchaniu RMF FM, nie mogła mnie uspokoić. Podobnie poranna dawka leków. Przezornie miałam pudełeczko w bagażu podręcznym. Gabi mnie zabije... Dziś mam u niej wizytę. Sorry, Gabrielo, ale mimo wszystko przyjaciele są dla mnie ważniejsi niż choroba i jeśli będzie trzeba, to dla nich rozchoruję się bardziej. Mam to w dupie...
-Prosimy o zapięcie pasów. Przygotowujemy się do lądowania.- jak to? Już?! Kurde, znowu zasnęłam. Zamrugałam powiekami i poprawiłam okulary. Dziś nie zakładałam szkieł. Nie miałam na to ochoty, a żeby było śmieszniej, w ogóle ich nie wzięłam ze sobą. Będę skazana na gogle, w których wyglądam jak w liceum, czyli jak kujon. Cała ja.
Nareszcie mogłam wyjść z samolotu. Nie mogłam się już doczekać, żeby spuścić łomot Liamowi. Według naszego planu, w sensie mojego i Paula, miałam jeden dzień. Jutro rano mamy siedzieć w samolocie, by wziąć udział w popołudniowej konferencji, na której będę miała spore pole do popisu. Higgins dał mi całkowicie wolną rękę, będę mogła zwymyślać ich przy kamerach i dziennikarzach. Normalnie bym się tak nie wyrywała, ale wiem, że zostało mi mało czasu i tę sprawę trzeba załatwić radykalnym cięciem. A jeżeli ludzie uznają, że moja akcja to ustawka managementu: cóż, ja będę wiedziała jaka jest prawda. Natomiast jeżeli ludzie wymyślą, że zrobiłam to dla rozgłosu, to rzucę się na hejterów i wydrapię im oczy. Wyszłam na halę, żeby odzyskać walizkę. Musiałam czekać strasznie długo, nogą wystukiwałam w podłodze rytm "Hotel Room Service", którą puszczali przez głośniki. Wreszcie moja torba łaskawie raczyła pojawić się na taśmie. Zgarnęłam ją szybko i ekspresowo popędziłam w kierunku drzwi wyjściowych. Musiałam zdążyć zanim Liam wyleci gdzieś na miasto. Była prawie wpół do dziewiątej londyńskiego czasu.
Z całych sił naparłam na szklane drzwi. Ani rusz. Nie drgnęły. Spoko. Klamki nie ma, więc chyba się je pcha, no nie?! Spróbowałam jeszcze raz. Nic.
-Emm, przepraszam?- odwróciłam się w kierunku jakiegoś młodego Anglika. Mówił z wyraźnym walijskim akcentem.- Wie pani, że te drzwi są automatyczne?- ja pierdolę. Mam nadzieję, że nikt tego nie nagrał. W myślach waliłam z całych sił głową o betonowy słup.
-Jasne, że wiem!- stanęłam pod czujnikiem na podczerwień. Drzwi od razu rozsunęły się bez żadnego hałasu. Ty kretynko. Chwyciłam walizkę, żeby jak najszybciej złapać taxi i zniknąć przystojnemu facetowi z oczu. Nie mogłaś się zbłaźnić przed jakimś staruszkiem, który też mógłby mieć hipotetyczne problemy z takim cudem techniki jak rozsuwane automatyczne drzwi? Nie, ty musiałaś skakać na drzwi jak totalny wieśniak przed jakimś kolesiem, który z pewnością pracuje jako model Calvina Kleina albo Pierre'a Cardina. Sieroto ty.
Szybko wcisnęłam się w "taksówkową" kolejkę i gdy nadeszła moja kolej wgramoliłam się do samochodu i szybko rzuciłam kierowcy adres. Zanim gość ruszył z piskiem opon, dostrzegłam na chodniku przed wyjściem z hali faceta sprzed drzwi. Momentalnie wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Wszystko w porządku?- kierowca obserwował mnie podejrzliwie przez wsteczne lusterko.
-Taaak.- wystękałam próbując się opanować. Po trzydziestu kilku minutach stania w korkach różnej długości i prędkości taksówka skręciła w dzielnicę willową, gdzie było znacznie spokojniej. Za chwilę zatrzymaliśmy się przed posesją One Direction. Zapłaciłam facetowi, który zaraz odjechał paląc gumę w poszukiwaniu kolejnego kursu. Podeszłam do bramy i nacisnęłam przycisk przy furtce. Kamera skierowała się w moją stronę.
-Sorry, chłopaki dziś nie wyjdą do fanek.- odezwał się ktoś przez głośnik. Jeśli się nie mylę... to chyba mam dziś więcej szczęścia niż rozumu.
-Preston? To ja, Nattie.
-Nattie?- zapytał z niedowierzaniem, a ja na potwierdzenie podeszłam jak najbliżej kamery i szeroko się uśmiechnęłam.- O rany! Już cię wpuszczam.
Za sekundę odblokował zamek przy furtce i mogłam wejść na teren posiadłości. Z małego domku przy ogrodzeniu wyszedł znajomy ochroniarz.
-Cześć.- przytuliłam go na powitanie.- Przyjechałam zrobić porządek w One Direction.
-Dziewczyno! Nie dasz rady, nie ma opcji!- Preston pokręcił głową.- To jest jakaś paranoja. Liam ześwirował kompletnie, wraca pijany, zalany w trupa, chłopaki próbowali mu to wybić z głowy, ale się nie dało. Wczoraj przed wyjazdem na lotnisko to tu był sąd ostateczny. Inaczej nie da się tego nazwać. Skończyło się na tym, że musieliśmy ich z Tomem rozdzielać i nam też się oberwało. Liam dostał czas do końca trasy, żeby się wyprowadzić. Wrócił z klubu o czwartej nad ranem, do tego przyprowadził sobie jakąś laskę...
-Sprowadził sobie dziwkę?!- nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. To niemożliwe, nieprawdopodobne, żeby ten Liam Payne, mój Liam stoczył się tak bardzo w ciągu paru dni. Jak spotkam Danielle, to powyrywam jej te pokręcone kudły, zmasakruję jej tę twarzyczkę tak, że jej rodzona matka nie pozna... Będzie "ręka, noga, mózg na ścianie", jak to lubi mówić moja ciotka.
-Nie martw się, nie wpuściłem jej. Liam próbował coś tam protestować, ale był prawie nieprzytomny, wódą jechało od niego na kilometr. Laska wróciła tam, skąd przybyła, a Liam zygzakiem polazł do swojej nory i jeszcze się z niej nie ruszył.
-To ja go zaraz ruszę.- powiedziałam groźnie.
-Nie wiem, czy ci się to uda.- stwierdził z powątpiewaniem.
-Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Może poza otwieraniem ręcznie automatycznych drzwi.- spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.-Potem ci opowiem. Preston, dzięki za rozmowę, ale teraz muszę iść i porządnie go wytargać za uszy. Jeśli usłyszysz wrzaski, krzyki, latające talerze albo noże, to się nie martw, nie wchodź, żeby nie oberwać. Ja sobie z panem Paynem poradzę.
-Powodzenia. Jeśli dzięki tobie dziś nie wybierze się na popijawę, a jutro grzecznie ruszy do Ameryki, to normalnie cię ozłocę, bo mam już dość siedzenia tutaj na dupie i pilnowania bachora, bo zachciało mu się naśladować wyskoki Biebera.- parsknęłam śmiechem i wzięłam walizkę. Preston wrócił na swoje ochroniarskie stanowisko, a ja pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
Postawiłam walizkę w przedpokoju i przeszłam przez korytarz. Panował tu straszny bałagan, ale gdy przekroczyłam próg salonu, to normalnie wbiło mnie w ziemię. Zastanawiałam się, czy na pewno trafiłam do tego domu, co trzeba. Nie no, ale raczej Preston nie stałby na straży Eda Sheerana, Little Mix, Olly'ego Mursa lub Jessie J, tylko 1D. Rozwalony wazon, przewrócony fotel, ciuchy na podłodze, szczątki kurczaka z KFC, miliony puszek po piwach różnego rodzaju... Masakra. Wróciłam na korytarz i ruszyłam od razu na górę. Odkrywanie kuchni i zakładających tam z pewnością kolonię karaluchów zostawiłam sobie na później. Najpierw muszę sprawdzić, czy Liam jeszcze żyje po zabójczej dawce etanolu w najróżniejszej postaci. Im byłam bliżej, tym mocniej czułam walącą na masę wódkę. Ja pierdolę, już mnie boli głowa. Byłam coraz bardziej wściekła. Nie tylko na Danielle, teraz byłam wkurwiona na Liama za jego odpały, na Harry'ego za jego niewyparzoną gębę i wybuchowy charakter, na Louisa za to, że raz, kiedy jego poczucie humoru rozładowujące napięcie było potrzebne, to nie mógł go uruchomić, na Nialla za to, że nie powiedział nam więcej na temat kłótni i straciłam okazję, żeby przylecieć ostatnim wieczornym samolotem i uruchomić im mózgi, na Zayna za to, że nie udało mu się ich powstrzymać przed bójką... Uuuu, szykuje się największa, najbardziej spektakularna, wybuchowa awantura świata. Szykujcie Księgę Rekordów Guinessa, trzeba to będzie opisać! Otworzyłam drzwi Payne'a i aż mnie odrzuciło od zapachu alkoholu.
-O żesz kurwa jego mać.- zaklęłam na widok wnętrza. Przeszłam przez próg i mało nie wywaliłam się o kurtkę Liama. Zaraz potem natknęłam się na jego spodnie, skarpetkę, czapkę, drugą skarpetkę, koszulę w kratkę i wreszcie po tej ścieżce dotarłam do łóżka. Czy to na pewno pokój Liama? Bo wygląda, jakbym przez przypadek weszła do wspólnego pokoju Lou, Hazzy i Moniki. Niestety, to nie był przypadek. Na łóżku w kłębowisku pościeli i wywalonych z otwartej szafy ciuchów spał właściciel tego apartamentu. Normalnie widok śpiącego Liama by mnie rozczulił. Ale to nie była normalna sytuacja. Liam był totalnie pijany, jak stąd do kosmosu, nieogolony, że wyglądał gorzej niż w swoim teledysku, ubrany tylko w bokserki (co akurat nie było dużym minusem, miał genialny kaloryfer!), z podkrążonymi oczami, do tego podłoga obok łóżka i jedna z poduszek była obrzygana. Z trudem udało mi się zachować zimną krew przyszłego lekarza i nachyliłam się, żeby potrząsnąć dzisiejszą śpiącą królewną. Nic. Szarpnęłam nim mocniej. Zero reakcji. Dobrze. Bardzo dobrze. Sam tego chciałeś.
Lawirując między ubraniami, jakimiś pudełkami, które w podejrzany sposób przypominały opakowania po prezerwatywach, resztkami jedzenia, wymiocinami, butelkami, puszkami, płytami i jakimiś pomazanymi zdjęciami dotarłam do łazienki. Szybko znalazłam w szafce coś przypominającego miskę i napełniłam ją wodą. Wróciłam do pokoju, o mały włos nie wywaliłam miski pięć metrów przed właściwym celem i znów trafiłam na miejsce przy łóżku. Po prostu z całej siły chlusnęłam na Liama wodą. Oczekiwałam wrzasku, pisku, przekleństw, odgłosu rzygania. Nic. Przekręcił się na drugi bok. Wybałuszyłam oczy. Na serio? Okej, nie ma sprawy. Mam jeszcze kilka asów w zanadrzu. Pamiętałam doskonale, jak budzić skacowanych osobników. Wyjęłam z kieszeni jeansów telefon, otworzyłam pamięć i z zapisanych dźwięków wybrałam odgłos alarmu samochodowego. Nastawiłam głośność na maksimum i włączyłam alarm. Rozległo się przeraźliwe wycie. Liam aż podskoczył na łóżku i chciał przyłożyć do głowy poduszkę, żeby stłumić dźwięki alarmu, ale na nieszczęście wybrał tę wyhaftowaną. Odrzucił ja przez pół pokoju, aż odbiła się od ściany i tapeta została ozdobiona pomarańczowymi plamkami kwasów żołądkowych. Pomachałam uspokajająco przez okno Prestonowi, który na odgłos alarmu już chciał pędzić do nas i sprawdzać, kto się włamał.
-Wyłącz to, do cholery jasnej, Preston i daj żyć!- burknął Liam próbując nakryć się kołdrą.
-Wstawaj, Payne! Mamy do pogadania.- jednym szybkim ruchem ściągnęłam z niego kołdrę.
-Natalia?!- otworzył szeroko oczy i zaraz z jękiem je zamknął.
-Niespodzianka.- oznajmiłam sarkastycznie.- Za dziesięć minut widzę cię w kuchni. Zero spóźnień, bo alarm włączy się znowu.
-Czemu jestem mokry?- na sekundę uruchomił myślenie.
-Zasikałeś się.- zadrwiłam wychodząc z tej gorzelni, jaką była obecnie jego klitka i zeszłam na dół.
Wkroczyłam do kuchni i pierwszą rzeczą, jaką wykonałam, było rzucenie się na wodę, by popić leki. Nie czułam się najlepiej po locie, a ten widok... No, samopoczucia to on nie poprawiał. Lodówka była pusta, w środku znalazłam tylko światło plus czyjegoś iPada. Brawo, tablet w lodzie, tego jeszcze nie było. W szafce znalazłam jeszcze pudełko płatków, a w zamrażarce cudem stało mleko. Kto był taki inteligentny, żeby wsadzić mleko do zamrażalnika?! Szkoda wielka, że nie rozsadziło kartonu. Założę się, że to sprawka dzisiejszego bohatera dnia. Szybko podgrzałam mleko, nasypałam płatków, którym niewiele brakowało do końca terminu ważności i wyciągnęłam wodę. Liam zszedł po jedenastu i pół minuty, gdy już szykowałam się do ponownego włączenia alarmu.
-Pić.- jęknął i przyssał się do butelki. Przynajmniej wziął prysznic i się ubrał. Idę o zakład, że stan jego pokoju nie zmienił się o milimetr.
-Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz, Payne?
-Nic.- wzruszył ramionami. Tego było już za wiele. Odkręciłam kolejną butelkę i wylałam mu na ten pusty łeb.
-Ogarnij się, do diabła!- wrzasnęłam patrząc wściekle na zszokowanego chłopaka.- Jesteś takim pieprzonym egoistą, zachowujesz się jak jakiś dupek, którym podobno nie jesteś!
-Możesz łaskawie nie wrzeszczeć?- zapytał zły.
-Nie, nie mogę! Jestem na was na masę wkurwiona, a najbardziej chyba na ciebie, bo to niepodobne do ciebie, żeby odstawiać takie cyrki!
-To co robię ze swoim życiem, to nie twój pieprzony interes!- Liam mimo kaca wstał gwałtownie z krzesła i też zaczął krzyczeć.
-Właśnie, że mój! Jestem, do kurwy nędzy, twoją przyjaciółką, Liam! Chcę ci pomóc wydostać się z tego gówna!
-Natalia, nie wtrącaj się w sprawy, o których nie masz pojęcia! TO NIE TWÓJ GÓWNIANY INTERES!!!
-Świetnie to ująłeś. Gówniany interes, bo wyglądasz, śmierdzisz i gadasz jak gówno! I o czym ja niby nie mam pojęcia? O tym, że rzuciła cię laska? O sorry, mnie pobił chłopak, chodziłam z siniakami miesiąc, ale nawet o tym już zapomniałeś! O czym nie mam pojęcia?! O przyjaźni? Przepraszam bardzo, że rzuciłam wszystko, żeby ratować zespół przyjaciół przed rozwałką!
-Nikt cię nie prosił, żebyś przyjeżdżała!- ryknął na cały głos.- Nie masz tu co robić, wypchaj się ze swoimi świętymi intencjami i wal się, Natalia! Nie potrzebuję cię, nie chcę cię widzieć! Nie chcę nikogo widzieć!
-Zachowujesz się jak szczeniak! Bachor cholerny!
-A ty co?! Może przyjechałaś, żeby się wybić?! Jak każdy w naszym otoczeniu! O proszę, Natalia Maj, szlachetna dziewczyna, zjednoczyła z powrotem One Direction, damy jej tę robotę! Zapłacimy jej, przecież to taka bohaterka! Po to przylazłaś?! Jeśli pojadę z tobą do chłopaków będziesz w internecie, prasie, Twitterze. Tego chcesz, tak?! Jesteś kolejną wyzyskiwaczką?!!!
Nic tak bardzo nie boli, jak oszczerstwa rzucane przez najbliższych. Oszczerstwa, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Wiedział, gdzie uderzyć. Nigdy nie wyłudziłam od nich ani grosza, ani złamanego pensa. Nie tego się spodziewałam. Wiedziałam, że będzie krzyczał, rzucał się, ale to co przed chwilą wykrzyczał mi prosto w twarz... Ja rozumiem, on jest jeszcze pijany, nie wytrzeźwiał całkiem, ale jest też, kurwa, przyjacielem. Z całych sił zacisnęłam pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę, żeby tylko się nie rozryczeć albo nie rzucić się na Liama z pazurami. Wyzyskiwaczka. To określenie od zawsze bolało mnie najbardziej. A złośliwe Directionerki lubiły go często używać.
-Rozczarowałeś mnie, Liam.- wyszeptałam. Liam chyba zrozumiał, co mi powiedział, bo odsunął się ode mnie i tylko patrzył... ze strachem.- Znasz taką piosenkę Iglesiasa "Tired Of Being Sorry"?- nie czekając na potwierdzenie zaczęłam cicho, powoli nucić refren.- Maybe you were right, but, baby, I was lonely. I don't wanna fight. I'm tired of being sorry. (Może miałeś rację, ale kochanie, byłam samotna. Nie chcę walczyć. Jestem zmęczona przepraszaniem.) I'm tired of being sorry for things which I have never done. Jestem zmęczona przepraszaniem za rzeczy, których nigdy nie zrobiłam.- powtórzyłam. Okrążyłam stół, żeby nie przechodzić centralnie obok wmurowanego chłopaka. Liam otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne dźwięki nie przechodziły przez jego gardło. Odwróciłam się w jego stronę, zanim wyszłam z kuchni.- Jak skończysz ogarniać dom po tym, co z nim zrobiłeś, to znajdziesz mnie w ogrodzie.- powiedziałam i poszłam na korytarz. Wyjęłam z walizki laptopa i przeszłam przez oszklone drzwi tarasu.
W ogrodzie było całkiem zielono, dużo ładniej niż gdy widziałam go ostatnio. Na drzewach masa liści, kilka krzewów kwitło, wijąc swoje gałązki wokół podpórek i pni. Basen był odkryty i aż chciało się w nim popływać, ale chmury na niebie i chłodny wiatr zdecydowanie to odradzały. Przeszłam przez trawnik w kierunku drzew rosnących przy wysokim ogrodzeniu i usiadłam pod pniem jednego z nich tyłem do domu. Oparłam się plecami o szorstką korę i zamknęłam oczy. Nie płacz, nie płacz, nie płacz. Ty znasz prawdę, a Liam powiedział to w złości... Czyżby Danielle go jakoś wykorzystała, w sensie jego sławę? Cóż, tylko on może mi to wyjaśnić. Mimo bólu, jakie mi zadały jego słowa w głowie słyszałam słowa piosenki "Unconditionally". I will love you unconditionally... Będę cię kochała bezwarunkowo... Jeśli tylko zdołam wymazać z pamięci twoje słowa.
Potrząsnęłam głową i uruchomiłam laptopa. Mimo tego, co powiedział mi Liam, nie zamierzałam się poddać. Obiecałam Nice, Moni, El, Perrie i Paulowi, że mi się uda. I musi się udać. Włączyłam Movie Makera. Wczoraj wpadłam na pomysł, że wyświetlę film z najlepszymi fragmentami koncertów, wystąpień, X Factora, a w tle puszczę melodię jakiegoś singla. Męczyłam się z tym cały wczorajszy wieczór, dziś musiałam to skończyć, żeby od razu po wylądowaniu przekazać to przez Paula technikom od konferencji. Wszystko już było zaplanowane. Management One Direction stwierdził, że po kłótniach, bójkach, których ślady są widoczne na ich twarzach i zdjęciach, na których widać schlanego Liama, moje "przedstawienie" może im tylko pomóc. Na pewno bardziej już nie zaszkodzi.
Nie wiem, jak długo tak siedziałam, poprawiając co chwilę spadające z nosa okulary. Stukałam paznokciem w obudowę laptopa, jakby to miało przyspieszyć jego pracę. Nie cierpiałam Movie Makera, miałam taką beznadziejną wersję, która często się zawieszała. A miałam już prawie wszystko zrobione, tylko zostało wciśnięcie muzyki. Nagle usłyszałam, jak po drugiej stronie drzewa też ktoś siada. Nie odzywałam się, wiedziałam dobrze, kto tam jest. Dalej zawzięcie stukałam w klawiaturę komputera, nie zwracając uwagi na chłopaka.
-Przepraszam...- wyszeptał cicho. Nic dalej nie mówiłam. Udawałam, że jestem pochłonięta pracą.- Znam tamtą piosenkę. Ale znam też inną. Please forgive me, I know not what I do. Please forgive me, I can't stop lovin' you. Don't deny me, this pain I'm going through. Please forgive me, if I need ya like I do... (Proszę wybacz mi, nie wiem, co mam robić. Proszę wybacz mi, nie mogę przestać cię kochać. Nie zaprzeczaj mi, ten ból wciąż trwa. Proszę wybacz mi, jeśli potrzebujesz mnie, tak jak ja ciebie...)
Zaczęłam bezwiednie się uśmiechać. Przygryzłam wargę, żeby ukryć uśmiech, ale nie udało się. Zdanie, które miałam zapisać w filmiku wyleciało mi z głowy. Położyłam delikatnie dłonie na klawiaturze i oparłam głowę o pień.
-Skończyłeś sprzątać?- zapytałam udając obojętny głos.
-Tak. Nic mi nie odpowiesz?- zapytał niepewnie.
-Co mam ci odpowiedzieć?- wzruszyłam ramionami.- Że nie jestem wyzyskiwaczką, że chcę dla moich przyjaciół jak najlepiej... Że obiecałam, że was pogodzę... Że to, co mi powiedziałeś, choćby nie wiem jak bolało, nie zmieni mojego postanowienia? To chcesz usłyszeć?- Liam westchnął i przez chwilę siedział cicho.
-Przepraszam, że cie tak nazwałem. Nie myślę tak...- powiedział po chwili milczenia.- Ta cała sytuacja... Załamałem się totalnie.- zapisałam pracę i zamknęłam laptopa.
-Co właściwie się stało?- zapytałam cały czas odwrócona do niego plecami.
-Jak przyjechaliśmy, od razu pojechałem do niej. Miałem swoje klucze do jej mieszkania, więc zero problemu. Zastałem ją z tym facetem... Wiesz co? Wydawało mi się, że będzie mi łatwo się pozbierać, ale jakoś... Widziałem ją wszędzie. Tu zostawiła swoją bluzę, tam wisi nasze zdjęcie, tu mam jakąś notatkę, którą mi napisała... Nie wiem, czy ją kocham... Nie, na pewno jej nie kocham. Ale łatwiej było się rozstać wspólnie, tak jak poprzednio, a tu... Przyłapanie na zdradzie osoby, której się ufa, boli najbardziej. Jeszcze tego samego dnia odkryłem, że dobrała się do moich pieniędzy. Pożyczyłem jej kiedyś jedną z moich kart kredytowych... Ogołociła mi jedno z moich kont bankowych. Może dlatego boję się, że wszyscy wokół mnie zaraz chcą wykorzystać moją forsę, sławę. Że nie jestem dla nich ważny ja, jako człowiek, tylko ja, jako gwiazda.- nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego wolałam się nie odzywać. Niepotrzebne były słowa. Wyciągnęłam do tyłu rękę i złapałam dłoń Liama. Odpowiedział uściskiem.- Pamiętasz, jak się pierwszy raz spotkaliśmy? Nie powiedziałem ci, kim jestem, bo bałem się, że jesteś kolejną fanką, której zależy na zdjęciu i autografie. Na szczęście byłaś inna...
-Zawsze byłam inna.- stwierdziłam spokojnie.- Różnię się od innych osób.
-Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.- uzupełnił Liam.- Cieszę się, że cię poznałem, mimo tych oporów, które miałem na początek.
-Dobra, nie rozczulajmy się. Chodź, pójdziemy coś zjeść i musimy obgadać jeszcze jeden temat.- podniosłam się i wzięłam pod pachę laptopa. Liam też wstał i ruszyliśmy do domu. Od razu zauważyłam znaczną różnicę. Śmieci pozbierane, ubrania w praniu, słyszałam wyraźnie przelewającą się w pralce wodę, resztek jedzenia brak. No, wszystko wraca do normy.
-Wiesz... Nadawałbyś się na gosposię.- stwierdziłam żartobliwie uchylając się przed lecącą w moją stronę gazetą.- No! Gosposia niech nie śmieci, tylko ładnie posprząta!
-Bardzo śmieszne.- prychnął pod nosem.- Wychodzimy na miasto?
-Jasne. Ale ej!- zaprotestowałam widząc, jak Liam bierze kluczyki auta.- Ja prowadzę! Nie chcę wylądować w szpitalu, bo panu Payne zachciało się prowadzić w stanie nie do końca trzeźwym.- przewrócił oczami i rzucił w moją stronę kluczyki. Za chwilę jechaliśmy już przez miasto w kierunku "naszego" Starbucksa.
-Bluza i okularki, Liam. Starczy, że jutro będziesz na okładkach, jako spóźnialski członek 1D.- podałam mu okulary przeciwsłoneczne leżące we wnęce drzwi kierowcy. Weszliśmy do środka i szybko zamówiliśmy nasze kawy i muffinki.
-Ale dobre.- Liam jednym kęsem pożarł prawie całe ciastko.
-Lepsze niż mieszanki różnych alkoholi?- zakpiłam popijając swoją kawkę. Łypnął na mnie spod oka.
-Natalia...
-Nie, nie próbuj się tłumaczyć. Tylko winni się tłumaczą, a dobrze wiemy, że jesteś winny. Oprócz tego, tylko mięczaki sięgają po alkohol w chwilach słabości, co jest lekkim rozczarowaniem, bo nigdy nie myślałam, że jesteś mięczakiem.
-Ja po prostu nie wiedziałem, co robić...
-Wódka ci powiedziała?
-Chciałem zapomnieć, okej?
-Liam... Na pewno nie zapomnisz, jeżeli pod wpływem alkoholu odezwie się twoja jedyna i nie całkiem sprawna nerka.
-Matko, Nattie... Potrafisz wykończyć człowieka.- mruknął z wzrokiem wbitym w blat stolika.
-Myślałam, że robią to za mnie twoje wyrzuty sumienia.- dokończyłam kawę i wstałam z krzesła.- Chodź się przejść. Nie będziemy gadać o pewnych sprawach w lokalu pełnym ludzi.
Bez słowa poszliśmy w kierunku parku. Szybko znaleźliśmy "naszą" ławkę. Mam deja vu. Po raz któryś w ostatnich dniach.
-To jakie sprawy miałaś na myśli?- oparł łokcie na kolanach i wpatrzył się w chodnik przed ławką.
-One Direction.
-Emm, wiesz, boli mnie głowa, możemy pogadać kiedy indziej?- założył ręce na kark.
-Nie, nie wywiniesz się.- pokręciłam głową.
-Nattie... Nie wiem, co z One Direction. Nawaliłem jak cholera i chłopaki są na mnie wściekli. Nie byłem na żadnym spotkaniu, żadnej próbie, z Paulem nie gadałem od naszego powrotu z Polski, jedyne co zrobiłem, to chlałem.
-Zapomniałeś dodać: sprowadzałem laski na jedną noc.- podniósł gwałtownie głowę.
-Że co?!
-To się nawaliłeś.- prychnęłam.- Dobrze, że przynajmniej Preston nie pije w robocie i je wypraszał.- okej, podkoloryzowałam, bo słyszałam tylko o jednej dziewczynie, ale niewykluczone, że było ich więcej. Poza tym takie poczucie winy u Liama mogło mi tylko pomóc.
-O Jezu.- schował twarz w dłoniach.
-Nie wzywaj imienia Pana Boga na daremno, zwłaszcza w takiej sytuacji. Już chyba nadużyłeś boskiego zaufania.
-Śmieszne, serio, boki zrywać.- jęknął i odchylił się na oparcie ławki.- Co teraz?
-Pytanie jest proste. Chcesz życia bez 1D? Wyobrażasz sobie, że nie gadasz więcej z Harrym, Louisem, Niallem, Zaynem, nie śmiejecie się, nie wygłupiacie, macie się po prostu w dupie? Jak myślisz, jak to będzie, gdy oni zagrają ostatni koncert, a ciebie na nim nie będzie? Chcesz być przez nich olewany? Czy wolisz wrócić, pokajać się i spróbować wszystko naprawić?
-Jasne, że chciałbym to naprawić... Zawsze myślałem, że będziemy tak śpiewać razem do końca świata, a przynajmniej naszego życia.- westchnął.- Ale czy oni mi wybaczą?
-Wszystko zależy od ciebie.- poklepałam go po plecach.- Chcesz tego naprawdę?- przez chwile się zawahał, ale zaraz pokiwał energicznie głową.
-Chcę. Byłem strasznym idiotą... Ale może da się to naprawić.- patrzył na mnie z nadzieją.
-I oto chodziło!- uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam telefon. Wykręciłam numer Higginsa.- Paul? Misja wykonana. Czas zacząć etap drugi.
-Udało ci się go namówić?- manager był chyba wniebowzięty.
-Nawet nie trzeba było bardzo namawiać. Starczył mały ochrzan, podczas którego i mnie się oberwało, ale najważniejsze, że kolega wytrzeźwiał po niekończącej się imprezie, jaką urządził w ostatnich dniach. Na razie męczy go kac, ale damy radę. Rezerwuj samolot.
-Jasna sprawa. Przygotowałaś co trzeba?
-Mała obróbka dźwiękowa i będzie wszystko gotowe.
-Super. Szykujcie się na jutro. Lecicie prywatnym samolotem. Odlot o dziewiątej rano.
-Okej, dzięki wielkie. Jakby co, to będę dzwoniła. Do zobaczenia.
-Masz kontakty z Paulem?- Liam przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem.
-Co się tak dziwisz, sam mi dałeś numer.- wzruszyłam ramionami. Na nos spadła mi kropelka wody.- Cholerna londyńska pogoda...- nie zdążyłam skończyć zdania, gdy deszcz lunął z wielką siłą.
-Jasny gwint!- Liam poderwał się z miejsca.- Altanka?!
-Altanka!- polecieliśmy w znanym nam kierunku. Na szczęście nikogo tam nie było.
-Boże, historia się powtarza.- stanęłam na środku i zaczęłam wyciskać wodę z włosów. Suchym skrawkiem bluzki wytarłam okulary.- Nie lubię, gdy coś się powtarza.
-Czemu?- Liam zdjął przemoczoną bluzę i przewiesił ją przez poręcz.
-Bo mnie to wkurza. Gdy coś się dzieje któryś raz z kolei, albo gdy ktoś mi coś mówi pięćdziesiąt razy z rzędu, jakbym była ułomna i ten jeden raz nie wystarczył.- Liam parsknął śmiechem.
-To może żeby uczynić historii zadość coś zatańczymy?- no tak. Deszczowa dyskoteka.
-Nie. Jeszcze jestem na ciebie zła.- założyłam ręce na piersi.
-Oj no weź...- Liam podszedł do mnie.- Przepraszam... Przecież sama powiedziałaś, że nie lubisz jak się ktoś powtarza.- nie wytrzymałam i się uśmiechnęłam.
-Nie łap mnie za słówka.
-No dawaj. Jutro nie wiadomo, co nas czeka. Zabawmy się.
-Ale bez picia.- zaznaczyłam.
-Bez. Słowo harcerza.- uniósł dwa palce do góry.- No, włącz coś, na tym swoim telefonie masz pewnie masę fajnej muzyki.
-Masa fajnej muzyki... Masz na myśli coś takiego jak "Dare"?- wyszczerzyłam się włączając piosenkę. Zapomniałam o głośniku, który ustawiłam na budzenie Liama. Muzyka zagłuszyła nawet mocny deszcz.
-Ałaaa.- Liam skrzywił się i zatkał sobie uszy.- Kobieto, jeszcze mam kaca. Zlituj się.
-Kac morderca nie ma serca.- wyrecytowałam wyciszając piosenkę.
-Daj coś spokojnego. Może i chcę się zabawić, ale bez przesady. Nie zapominaj, że ciągle umieram na głowę.
-A wiesz, że nie wyglądasz?- na te słowa Liam zrobił zeza, wystawił język i udał, że upada.- Dobra, załapałam. Swoją drogą, masz strasznie dobry humor.- powiedziałam włączając "So Close".
-Tylko dlatego, że ty tu jesteś.- powiedział cicho. Znieruchomiałam. Liam wyjął mi telefon z ręki i położył go na drewnianej podłodze altanki. Wziął mnie za rękę, poprowadził na środek naszego parkietu i drugą ręką objął mnie w talii. Pamiętał.
Oparłam głowę na jego ramieniu. Teraz czułam się wspaniale. Wszystko było na swoim miejscu, nasza przesłodzona rzeczywistość. A co najlepsze? Że Liam był już sam. Nie było tej dziewczyny, która wiecznie mnie od niego odcinała. Może wreszcie uda nam się doprowadzić wszystko do tego idealnego happy endu. Mój ukochany filmowy walc się skończył, a z głośnika popłynęła spokojna, magiczna melodia. Tylko melodia. Uśmiechnęłam się do siebie. Znalazłam ją przed Wielkanocą i całą Wielką Sobotę walczyłam z nią przy pianinie. Udało mi się ją odtworzyć i nawet napisałam do niej swoje słowa. Zaczęłam cicho nucić.
-Touch my hand, I will take there,
where, baby, we could be alone.
Hear the chords, it's our moment,
cause nothing will destroy atmosphere.
Piano plays, on the dancefloor there's place for us.
So now, step by step and turn around.
Take your left and hold me tight.
We only live once, it's our paradise.
So let's dance this waltz lookin' into my eyes.
It's our own fairy tale tonight...
(Weź mnie za rękę, zabiorę cię tam,
gdzie, kochanie, będziemy mogli być sami.
Wsłuchaj się w dźwięki, to nasza chwila,
bo nic nie zepsuje nam atmosfery.
Pianino gra, na parkiecie jest miejsce dla nas.
Więc teraz, krok za krokiem i obróć się.
Przejdź w lewo i trzymaj mnie mocno.
Żyjemy tylko raz, to jest nasz raj.
Więc zatańcz tego walca patrząc w moje oczy.
Teraz to nasza własna baśń...)
Liam chyba uważnie wsłuchał się w moje słowa, bo obrócił mnie lekko i z powrotem złapał w objęcia prowadząc w nieco niepoprawnym, ale bardzo romantycznym walcu. Uniosłam głowę, żeby zatonąć w jego spojrzeniu. Patrzył na mnie poważnie, bardzo poważnie. Lekko się nachylił, koniec jego nosa delikatnie zetknął się z moim.
-Przepraszam za to, co powiedziałem. Nigdy w życiu bym nie skrzywdził kogoś, na kim mi tak zależy...- wyszeptał prosto w moje usta. Jeszcze sekunda... Jeszcze chwila...
-I know you want, know you wanna take it slo-o-ow...- głośne takty "Why Don't We Go There" sprawiły, że odskoczyliśmy od siebie przestraszeni. Zabiję, zamorduję tego, kto w tej chwili do mnie dzwoni! Gabrielo, jesteś martwa!
-Ostrzegam cię, miej dobry argument, że do mnie dzwonisz, bo właśnie zepsułaś jedną z najbardziej romantycznych chwil w moim życiu i jeśli się okaże, że dzwonisz tylko poplotkować, to możesz już brać miarę i zamawiać trumnę!- wypaliłam ze złością, nie dając Gabrysi nawet szansy, żeby się przywitać.
-Nie interesuje mnie twoje życie prywatne!- krzyknęła do słuchawki moja pani doktor. Pani doktor... Cholera, wiem, po co ona dzwoni. Odwróciłam się tyłem do nic nie rozumiejącego Liama. Romantyczny nastrój i tak szlag trafił.- Gdzie ty jesteś?! Zapomniałaś, że masz piekielnie ważną wizytę?!
-Gabi...
-Nie gabuj mi tutaj! Pakuj się w taxi i za pięć minut cię tu widzę. Już starczy, że jeden pacjent jojczył mi tu przez godzinę i nie mogłam się wytłumaczyć, że czeka na mnie jeszcze pięciu chorych. Powinnam była skończyć robotę godzinę i dwadzieścia sześć minut temu, a ty jeszcze odstawiasz takie cyrki. Sorry, wiem, że jestem urzędnikiem państwowym i mam leczyć ludzi, ale sama trafie do szpitala i to psychiatrycznego, jeśli dalej będę pracowała na trzy etaty.
-Gaba, ja nie przyjadę.- powiedziałam zaciskając powieki. Teraz mi się dostanie.
-Jak to? Natalia, było przełożyć wizytę wcześniej, nie siedziałabym tyle czekając na ciebie!
-Przepraszam! Zapomniałam.
-Mam ci jeszcze wypisywać receptę na leki na sklerozę?- zapytała kipiąc sarkazmem.- Masz być jutro rano i żadnych wymówek.
-Jutro nie mogę.
-Natalia, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Miałaś podjąć decyzję odnośnie chemioterapii. I czy wreszcie powiesz coś rodzinie, to ostatni dzwon na szukanie dawcy. Gdzie ty w ogóle jesteś?
-Emmm.... W Londynie.- przyznałam się od razu. Po drugiej stronie nastała cisza.- A jutro lecę do Buenos Aires.- dodałam odważnie.
-CZYŚ TY TOTALNIE OCIPIAŁA?!!!- odsunęłam słuchawkę od ucha. Wpieklona Gabriela, to się rzadko zdarza.- Jezu Chryste, czy ty wiesz, jakie to jest zagrożenie? Założę się, że już mdlałaś.
-Nie. Ale było mi niedobrze i głowa boli mnie cały czas.
-Ja pierdolę. Wzięłaś leki?
-Podwójną dawkę.
-Dobra. Kiedy wracasz?
-Mam nadzieję, że za trzy dni.
-Czekaj chwilę. Dziś jest środa. Jutro lecisz do Buenos. Trzy dni... Czyli powinnaś być w sobotę?
-Tak.
-Super. W sobotę widzimy się od razu po twoim przyjeździe. nie zdziwię się, jeśli od nadmiaru wrażeń od razu trafisz na izbę przyjęć, więc do zobaczenia w szpitalu.- trzasnęła słuchawką. Odetchnęłam głęboko. Masakra jakaś. Doktor Andrzejczuk była na mnie naprawdę zła. Jeszcze nigdy nie była na mnie tak zła.
-Co się stało?- głos Liama wyrwał mnie z odrętwienia. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam sztucznie.
-Kłopoty w kraju, ale nie chcę o tym gadać... Wracamy? Przestało padać, a musimy się przygotować do wyjazdu.- skinął głową i wziął swoją bluzę.
Szliśmy w milczeniu alejką parkową w stronę samochodu Liama. Czyli w kierunku Starbucksa. Włosy prawie wyschły po zmoczeniu w deszczu i skręciły się jak zwykle w loki. Poprawiłam jednym palcem zsuwające się okulary i nagle poczułam, jak Liam bierze mnie za rękę i splata nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czyli nic nie jest stracone. Jeszcze uda nam się pocałować, już ja tego dopilnuję... Jak nie tu, to we wspaniałej Argentynie.
_____________________________________
Rozdział dodany w dniu urodzin Liama!!!
HAPPY BIRTHDAY LIAM <3
1. sytuacja z drzwiami jest prawdziwa :D ja i moja Przyjaciółka kontra automatyczne drzwi Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Lublinie, niestety, my też przegrałyśmy tę walkę z drzwiami ;P nie wiem, jak wydadzą prawo jazdy dziewczynom, które na obsłudze drzwi się nie znają ;)
2. piosenka, którą śpiewa Nattie przed "prawie pocałunkiem"... jest to fragment jednego z moich beznadziejnych tekstów, ale cholernie pasował do sytuacji. Tak że nie szukajcie w różnych dziwnych internetach, bo nie znajdziecie.
Dziękuję za komentarze, obserwacje na blogu, Twitterze... Na "Would..." mam nowy szablon, kto jeszcze nie widział, to zapraszam do obejrzenia ^.^ mnie się strasznie podoba *o*
Zbliżamy się powoli do końca... Aż się łezka w oku kręci, nie będę umiała się rozstać z tą historią <3
Do napisania :*
Roxanne xD
wtorek, 26 sierpnia 2014
Rozdział 51
-Boże, ale teraz pusto w tym samochodzie.- westchnęła Monika, gdy z powrotem wsiadłyśmy do vana. Nie odezwałam się, żadna z nas się nie odezwała. Z całych sił walczyłam ze sobą, żeby się nie rozpłakać.
Na lotnisku obyło się bez potoków łez, chociaż żadne z nas nie chciało się żegnać. Nasza grupa wzbudziła jednak zbyt wielką sensację, żeby odgrywać rozpaczliwe sceny na hali. Zrobiliśmy wielki Horan Hug, przytuliliśmy każde z osobna i nasi przyjaciele ruszyli do odprawy. Ściślej mówiąc, ledwo co na nią zdążyliśmy. A wszystko przez Harry'ego. Przesadnie ostrożny kierowca, szlag by go. Gdybym siedziała za kółkiem, mielibyśmy jeszcze co najmniej pół godziny w zapasie. Ale nie! Choć z drugiej strony... Przynajmniej dojechaliśmy bezpiecznie. Perrie przytulając mnie, jeszcze raz przepraszała za swoje podejrzenia, Zayn dziękował za pomoc, Hazza i Louis po raz kolejny nazwali mnie idiotką z wiadomych, Liamowych powodów, El kazała mi jak najszybciej przyjechać, Niall prosił, żebym mu podesłała znowu coś dobrego, jeśli nie planuję szybko przyjechać... Tylko Liam nic nie powiedział. Zamiast tego mocno mnie przytulił i długo nie wypuszczał z tego uścisku. Nie żebym miała coś przeciwko.
Ale i tak największym wydarzeniem był pocałunek Niki i Nialla. Po prostu szał na lotnisku. I tak wcześniej prosiliśmy lotniskową ochronę o pomoc z niektórymi fankami, ale ich zdjęcia i tak trafiły do internetu. W pięć minut zjechali się tu dziennikarze. Trafili akurat na ten piękny moment. Nie mam wątpliwości, że Niall Horan i Dominika Sawicka będą numerem jeden na liście światowych newsów. I nie zdziwię się, jeśli wymyślą coś ciekawego dla mnie i Moniki, tak dla równowagi. Ciekawe, co tym razem. Będę w miłosnym trójkącie czy czworokącie? A może pojawi się tajemnicza fotka, na której obściskuję się z pracownikiem ochrony lotniska? Może pomyślą, że Monia to moja dziewczyna?
-Natalia, hej! Przegapiłaś zjazd.- Nika trąciła mnie łokciem w bok. Zacisnęłam zęby i podjechałam kawałek dalej, żeby zawrócić w dozwolonym miejscu. Skręciłam w lewo w ulicę, na której mieszkała Monia. Miała swoje malutkie mieszkanko, które dzieliła z Dorotą, studentką biotechnologii. Tam czekał już jej ojciec. Wdech, wydech. Niech ten urodzony generał nie wypatrzy żadnej usterki.
-Cześć, ojciec.- Monia wyskoczyła z auta.- Żadnego zadrapania, dom stoi, gaz wyłączony, ognisko zagaszone, brak zużytych prezerwatyw w kątach ani nawet w koszach na śmieci.- cmoknęła ojca w policzek.
-Bardzo śmieszne.- powiedział nie śmiejąc się ani odrobinę. Ekhem... znowu zaczynam się czuć niepewnie.- Wszystko działa, jak przed wyjazdem?- zapytał groźnie.
-Taak... Jak obiecałam, wszystko jest jak trzeba... To my już będziemy lecieć, jesteśmy zmęczone i tego... Do widzenia!- złapałyśmy z Niką swoje walizki i szybko się ewakuowałyśmy. Bez jaj, nie mam zamiaru wysłuchiwać kazania, że lusterko jest za bardzo przekręcone w prawo, a fotel zbyt dosunięty do przodu. Sorry, ale to są moje warunki jazdy.
-Uff.- Dobrze, że się zmyłyśmy.- sapnęła Nika taszcząc swój bagaż.- Nie chce mi się wysłuchiwać jej starego, poza tym jestem zmęczona, bolą mnie nogi i dupa od siedzenia w aucie, mam walizkę do targania, Niall jeszcze nie zadzwonił...
-Kobieto, przecież on jest w samolocie, jak niby ma zadzwonić?!
-Normalnie? Przez telefon?- stwierdziła naiwnie moja przyjaciółka.
-Nika, ja rozumiem, że go kochasz, tęsknisz, chociaż rozstaliście się pół godziny...- spojrzałam na zegarek.- Przepraszam, dwadzieścia siedem minut temu, ale jeśli do ciebie zadzwoni, to spadnie na ziemię.- mina Niki powiedziała mi, że mówię do niej chyba po arabsku. Westchnęłam.- Telefony muszą być wyłączone albo odłączone od sieci, żeby nie zakłócić pracy samolotu. Jeśli Niall postanowi zadzwonić do ciebie, to najprawdopodobniej w wiadomościach usłyszymy o katastrofie lotniczej nad Niemcami i tragicznej śmierci najpopularniejszego boysbandu świata. Nawet taki laik samolotowy jak ty powinien zrozumieć. Zaczaiłaś bazę?- przytaknęła, gdy wchodziłyśmy po schodach do naszego mieszkania.
-Przynajmniej jesteśmy w domciu.- Nika nastawiła optymistyczne myślenie.- Zamawiam pierwsza łazienkę!- wrzasnęła porzucając walizki w przedpokoju i zatrzaskując drzwi łazienki. Zaciągnęłam torbę do swojego zacisza i zamknęłam drzwi. Teraz chciałam być sama. Podłączyłam telefon do wieży i włączyłam muzykę. Poleciało "Give Me Love" Sheerana. Stanęłam na środku pokoju i rozejrzałam się dookoła. Ślady po pospiesznym pakowaniu były wszędzie: rozwalona kosmetyczka, wyciągnięte ubrania z szafy, jeden but pod łóżkiem, a drugi na parapecie, jakaś książka na szafie... Zaraz, zaraz... Co to jest? Podeszłam szybko do mojego obrotowego fotela i podniosłam z niego ciemnozieloną bluzę z kapturem. O matko... Bluza Liama. Zostawił ją, zapomniał o niej. Pociągnęłam nosem wdychając ten niesamowity zapach jego perfum. Znalezione nie kradzione. W życiu nie upiorę tej bluzy. Boże, zaczynam zachowywać się jak nawiedzona fanka.
Przytulając bluzę rzuciłam się na łóżko. Przez drzwi słyszałam jak Nika śpiewa wszystkie solówki Nialla z "Midnight Memories". Rany, ale ją wzięło. Od chwili ich pierwszego pocałunku moja przyjaciółka znajduje się w swojej prywatnej Narnii o nazwie Horanland i chyba w życiu jej nie opuści. Ja nie mogę, Nika umie śpiewać, ale dziwnym trafem pod prysznicem nigdy jej nie wychodzi. Złapałam za pilota wieży i podgłośniłam "Little Bird". Moja ukochana piosenka Eda huknęła z głośników. Z tego co wiem, Harry też ją bardzo lubi. Założyłam bluzę Liama i zwinęłam się kłębek na łóżku cicho nucąc razem z Sheeranem. Podciągnęłam odrobinę lewy rękaw i zaczęłam wodzić palcem po tatuażu. Napis "Strong" odcinał się wyraźnie na tle skóry, strzałka znikała pod kończącym rękaw ściągaczem. I'm sorry if I say I need ya. But I don't care, I'm not scared of love. Cause when I'm not with you, I'm weaker. Is that so wrong? Is it so wrong, that you make me strong? Czy to tak źle, że wy, chłopaki, sprawiacie, że jestem silna? Że bez was jestem całkiem słaba? Nagle poderwałam się z powrotem i wyciągnęłam z torby laptopa. Położyłam go przed sobą na łóżku i włączyłam całą playlistę naszych filmików, które ściągnęłam na kompa z kamery Louisa. Miałam też wszystkie zdjęcia ze wszystkich telefonów i aparatów. Ostatniej nocy zrobiłam obchód po domku i zabawiłam się w hakera. Nikt nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie nawet. Każdy zaczął małpować mój pomysł. Tym sposobem zapełniliśmy prawie całą pamieć naszych urządzeń elektronicznych.
Jako pierwszy odtworzył się filmik jak ja i Liam śledzimy Nialla. Wariaci skradali się za nami, a my byliśmy tak genialnymi detektywami, że nie zauważyliśmy sześciu osób kryjących się za nami po krzakach. Parsknęłam śmiechem widząc swój rozpaczliwy skok do wody. Gra w butelkę, śpiewanie, zabawa w piwnicy, turniej badmintona, ognisko, oświadczyny Zayna, piosenka Liama... Co on mi wtedy chciał powiedzieć? Widoki z lasu przelatywały po ekranie, ale ja skupiłam się na moich myślach. Wyraźnie po ostatniej piosence chciał ze mną porozmawiać. Co mi chciał powiedzieć? Cholera, mam teraz ochotę dokonać morderstwa na Paulu Higginsie. Nie mógł z łaski swojej zadzwonić pięć minut później?! Albo wcale?! Bylibyśmy jeszcze w górach... Może Liam wtedy stwierdził, że zerwie z Danielle, chce być ze mną, kocha mnie do szaleństwa... Ta, jasne. To niby dlaczego tak się wkurzył na wiadomość o prawdopodobnej zdradzie? No, w sumie kochał ją. Może jeszcze ją kocha... Może chciał mi powiedzieć coś nieistotnego, na przykład "Nattie, fajnie mi się z tobą śpiewa, napiszmy razem piosenkę" albo "Nattie, wspaniale zaplanowałaś te oświadczyny, zrobiłabyś coś takiego dla mnie i Dan?" albo jeszcze lepiej "Nattie, Dan jest w ciąży, chcesz być matką chrzestną? A, i poproszę jeszcze herbatki!".
Chyba zlasował mi się właśnie mózg.
Beyonce zaczęła śpiewać "If I Were A Boy". Facet... Gdybym była facetem, czy chciałabym taką siebie za dziewczynę? Gdybym była facetem... Zakochałabym się w takiej Natalii Maj? No, bo spróbujmy pomyśleć jak taki Liam. Gdybym była facetem, z dziewczyną i potencjalną kandydatką na dziewczynę... to chyba pozostałabym przy wariancie sprawdzonym, czyli obecnej dziewczynie. To się dowartościowałam. Ale z drugiej strony, gdybym kłóciła się (a raczej kłócił się) ze swoją dziewczyną i dobrze się czuł/czuła w towarzystwie tej drugiej, to może zaczęłabym coś do niej czuć i w końcu odkryłabym, że ta druga jest lepsza i zerwałabym... Ja pierdolę. Gdybym była facetem, to nie poznałabym raczej One Direction i na tym skończmy.
Nawet nie zauważyłam, kiedy włączył mi się chorobowy zwyczaj i zasnęłam w trakcie swoich idiotycznych rozważań.
-Nie uwierzysz, czego się dowiedziałam!- pisnęła Monika, gdy przekroczyłam próg sali wykładowej.
-No, czego?- mruknęłam niechętnie. Od czasu wyjazdu chłopaków czułam się coraz gorzej. Przerażała mnie myśl, że... że to już koniec. A obecność Moni wcale mi w tym nie pomagała. Jasne, to moja przyjaciółka, ale ta jej opowieść o bracie to dla mnie prawie gwóźdź do trumny. Tak, czarne poczucie humoru na swoim miejscu. Dziś był wtorek, a to oznaczało, że jutro ostatni dzień na uczelni przed Wielkanocą. Domek. Rodzinka. O tak. Za chwilę coś sobie przypomniałam. Schudłam. Mam podkrążone oczy, wystające obojczyki żebra. Poczucie winy plus dolegliwości chorobowe. O nie.
-Marcin jest za kratkami!- podniosłam na nią zszokowane spojrzenie. Że co? Chyba niedokładnie umyłam rano uszy, możesz powtórzyć?
-Ale... w sensie że mój były?- upewniłam się. Monika pokiwała głową.
-Dokładnie on. A właściwie nie tyle za kratkami, ile w zamkniętym ośrodku odwykowym.
-Emmm.... Chyba należało się tego spodziewać...- odparłam niepewnie.- Chwila, moment, złapali go na ćpaniu?
-Nie, z tego co wiem, to prowadził pod wpływem i przewoził w torbie zapas kokainy i heroiny.
-Heroiny?! Dawał też sobie w żyłę?!
-Na to wygląda.- wzruszyła ramionami.- Tym razem rodzince nie udało się go wydostać z pierdla.
-Nieźle.- nie wiedziałam, co o tym sądzić. Z jednej strony hip hip hurra, należało mu się! A z drugiej... szkoda chłopaka, że zaczął w ogóle ćpać, bo na trzeźwo i czysto był spoko gościem... Okej, wszystko sprowadza się do: dobrze mu tak, może zacznie wreszcie normalnie myśleć.
-Witam was!- do sali wszedł doktor.- Zaczynamy, mamy kilka minut opóźnienia. Notować, potem wam się to przyda na ćwiczeniach.
I rozpoczął się wykład z diagnostyki laboratoryjnej, na którym za Chiny nie mogłam się skupić. W ogóle ostatnio nie mogłam się na niczym skupić. Wczoraj Monika budziła mnie, bo zasnęłam w połowie wykładu. Potrafiłam zasnąć o każdej porze dnia i nocy. Chore. Ale prawdziwe. Na dodatek wieczorem miałam jakieś dziwne przebłyski przed oczami. Normalnie pomyślałabym, że odzywa się moja wada wzroku, ale znałam na pamięć artykuły medyczne. Przewlekła białaczka szpikowa nasila swoje objawy, przechodzi w fazę ostrą. Zaburzenia widzenia stają się kolejnym zaliczonym punktem na liście.
-Idę teraz do księgarni, idziesz ze mną?- zapytała Monika po wykładzie. Facet przynudzał bite cztery godziny. Myślałam, że padnę całkiem.
-Nie. Mam coś do załatwienia.- tym "czymś" było odwiedzenie sali tanecznej. Jeszcze nie wypróbowałam największego prezentu urodzinowego.
-No dobra.- Monia niechętnie podążyła do wyjścia.- Ale jakbyś zmieniła zdanie, to będę tu za rogiem.
-Jasne.- pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy w przeciwne strony. Od razu wsadziłam w uszy słuchawki i lekko się ożywiłam słysząc "Don't Stop". Szybko dotarłam do centrum sportowego Kiry. Zapukałam do biura i od razu weszłam.
-Siema Kiraaa...- zatrzymałam się widząc jednego z trenerów tańca.- Błażej, hej! Nie ma Kiry?
-Wyszła po coś, a ja tu męczę się z rozliczeniem.- skrzywił się pod nosem.- Pomóc ci w czymś?
-Nie, dzięki. Jak przyjdzie Kira, to powiedz jej, że jestem w swojej sali.- pomachałam w górze kluczami. Uśmiechnął się.
-Spoko, powiem. A teraz sorry, ale jak nie zrobię rozliczenia, to następnym razem przywitasz się ze mną w szpitalu na OIOM-ie.
-Taaa. To na razie.- szybko ewakuowałam się do mojej kochanej sali D18. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam torbę na ziemię. Dziś nie targałam ze sobą specjalnych butów, laptopa ani nic szczególnego. Chciałam po prostu trochę się poruszać. Byłam sfrustrowana tym, że objawy zaczynają coraz szybciej postępować. Jakby tego było mało, u chłopaków coś się dzieje. Zadzwonili po przyjeździe i z tego, co zdołałam wyciągnąć od Louisa i Hazzy, to Liam przyłapał Dan z tym jej absztyfikantem. Rozpętała się trzecia wojna światowa w wydaniu 1D. Koszmar na resorach. Szczegółów nie znałam, bo nie mieli kiedy dłużej pogadać. Jedyny plus, że Nialler nie zapomniał o swojej dziewczynie i dzwonił codziennie choćby na pięć minut.
Zaczęłam się rozciągać do "A Little Party Never Kill Nobody". Potrzebuję całkowitego wyciszenia, zapomnienia o wszystkich problemach, chorobach, przyjaciołach. Tylko ja i muzyka. Dziś postanowiłam spróbować czegoś nowego. Znalazłam niedawno w internecie kroki zumby i wyszukałam kilka dobrych piosenek. Kroków nie chciało mi się uczyć, bo wyglądały jak jakiś aerobik, który mnie nie interesuje, ale muzyka była całkiem fajna. Ściągnęłam sobie kilka utworów i zamierzałam potańczyć do nich ot tak, dla rozrywki i rozluźnienia. Bez choreografii, układów, dla samej przyjemności tańczenia. Włączyłam "Zumbao", jeden z nowszych hitów i zaczęłam tańczyć. Zakochałam się w tej piosence od pierwszego usłyszenia i potrafiłam jej słuchać codziennie. Odchyliłam się do tyłu, kilka kroków w lewo, szybki obrót, fala... Jakby lekko zakręciło mi się w głowie, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Piosenka zmieniła się na "Zumba" Don Omara. Starałam się tańczyć w rytmie, ale nagle straciłam równowagę i musiałam się oprzeć o ścianę, żeby nie upaść. Oddychałam głęboko, ale to nic nie pomagało. Jakieś dziwne cienie zaczęły mi latać przed oczami. Zacisnęłam mocno powieki i schyliłam głowę najniżej jak się dało. Zamrugałam parę razy i skupiłam wzrok na parkiecie. Jakby lepiej. Nie, jednak nie. Cholera, niedobrze mi. Wyłączyłam muzykę i usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę. Napiłam się wody z kupionej przed wykładem butelki i przymknęłam oczy.
Ja pierniczę. Czy ja przysnęłam siedząc na podłodze czy mi się tylko wydaje? Spojrzałam na zegarek. To się robi chore, zasnęłam na sali! Zaczęłam tańczyć koło szesnastej, teraz była siedemnasta czterdzieści dziewięć. Na ekranie telefonu wyświetliło mi się, że mam wiadomość od Louisa.
Od: Tommo =D
Jak się trzymasz? :) u nas taki zapierdziel, że nie ma czasu, żeby odetchnąć -.-
Zastanawiałam się, co mu odpisać. Trzymam się super, Lou, wszystko pod kontrolą, tylko przysypiam jak jakiś dziadek na emeryturze, nie wiem, czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy, boję się, że zasnę i już nigdy się nie obudzę, ale poza tym spoko, wyobraź sobie, że zaliczyłam trudny egzamin na studiach, fajnie nie? Ależ byłoby mi łatwiej, gdybym im powiedziała. Nawarzyłaś sobie piwa, Nattie, teraz je wypij. Tylko upewnij się, czy jest bezalkoholowe.
Do: Tommo =D
Super, pojutrze jadę do rodzinki na Wielkanoc ^.^ kiedy konkretnie premiera teledysku?
Za dosłownie sekundę dostałam odpowiedź.
Od: Tommo =D
Czuję się urażony, że nie wiesz! 19 kwietnia koło 17:00 na YouTubie :D masz obejrzeć i zadzwonić, rozumiemy się?!!!
Do: Tommo =D
Sorry, Tomlinson, ale umówiłam się z Niką, że obejrzymy go razem :P relację dostaniesz we wtorek wieczorem xD
Od: Tommo =D
Foch z przytupem i melodyjką! >:-/
Zaśmiałam się sama do siebie. Jak on to robi, że umie tak dobrze poprawić mi humor? Zaraz mój telefon odezwał się znowu.
Od: Hazza :D
Co napisałaś Lou, że się ciska jak marchewka w sokowirówce? xD
Teraz już ryknęłam śmiechem na cały głos. Gosh, skąd on bierze te teksty?
Do: Hazza :D
Powiedziałam mu, że obejrzę wasz nowy teledysk dopiero we wtorek razem z Niką, bo wyjeżdżam, a Louis strzelił focha... Co z Liamem?
Przygryzłam wargę, nie byłam pewna, czy wysyłać to ostatnie zdanie. Raz się żyje. Poszło. Czekałam niecierpliwie na odpowiedź.
Od: Hazza :D
Sam mam ochotę strzelić na to focha ;-( z Liamem jest... nieciekawie. Źle.
I co teraz? Kompletnie nie wiedziałam, co mu na to odpisać. Zanim się zdecydowałam, dostałam kolejnego smsa.
Od: Hazza :D
Zachowuje się jak gówniarz i mam ochotę mu przypierdolić. Nawet nie próbuj go bronić, bo mam dość tego szczeniaka. A mówią, że to ja jestem najmłodszy i najgłupszy w zespole.
Zmarszczyłam brwi. Co tam się, kurde, dzieje?
Do: Hazza :D
Co on takiego zrobił? Może najgłupszy nie jesteś, ale na pewno w gorącej wodzie kąpany.
Odpowiedź znów przyszła błyskawicznie.
Od: Hazza :D
Nie co zrobił, a co robi. Nie powiem ci, bo nie starczy mi miejsca w smsie, a zaraz mamy naradę przed deportacją do Ameryki Południowej.
Tyle. Okej, teraz jeszcze bardziej się martwię.
Wysiadłam z autobusu na przystanku niedaleko kościoła w moim rodzinnym miasteczku. Wadowice. Dawno tu nie byłam, ostatnio na Boże Narodzenie. Aż wstyd, przecież mieszkam tak blisko. Przeszłam na ukos przez rynek ciągnąc za sobą małą torbę na kółkach, ale coś mnie tknęło i postanowiłam zajrzeć do kościoła. Nie wiem, czemu. Zawróciłam w pół kroku i weszłam po stopniach do mrocznego przedsionka. Przeżegnałam się wodą święconą i cichutko weszłam wgłąb bazyliki. Kilka osób klęczało w ławkach i modliło się szeptem, przy ołtarzu ministrant układał księgi do wieczornej mszy, która miała być za dwadzieścia minut. Poszłam w kierunku prawej nawy bocznej, gdzie kiedyś służył do mszy Karol Wojtyła. W jednej z pierwszych ławek dostrzegłam znajomą postać. Uśmiechnęłam się do siebie. Babcia. Dobrze, że tu przyszłam.
Weszłam do ławki i ostrożnie dotknęłam jej ręki. Drgnęła przestraszona, mało nie wypuściła z rąk różańca. Jej twarz aż się rozświetliła, gdy mnie zobaczyła. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i przytuliła do siebie. Wtuliłam się w jej żakiecik przesiąknięty stale tym samym zapachem jej perfum. Dom. Jak dobrze być w domu.
-Ale mi niespodziankę zrobiłaś, Natalko.- wychodziłyśmy z kościoła po mszy wieczornej.- Nie spodziewałam się, że przyjdziesz po mnie. Zaraz, masz walizkę? Jesteś prosto z dworca? To jakim cudem przyszłaś z własnej woli, po podróży do kościoła?
-Tak mnie coś tknęło, że musiałam wejść.- zarzuciłam torebkę na ramię i ruszyłam za babcią, która dreptała energicznie do domu. Mieszkaliśmy nawet blisko, na Pułaskiego. Babcia od razu nadała ostre tempo, z tą torbą ciężko mi było za nią nadążyć. A podobno mam dobrą kondycję.
-No i dobrze, że cię tknęło. A teraz zwolnimy, bo muszę o czymś z tobą, kochanie, porozmawiać, a w domu będzie już Moniczka i wtedy nie porozmawiamy na osobności.- faktycznie, zwolniła kroku, wzięła mnie pod ramię.- Co się z tobą dzieje, dziecko? Schudłaś jeszcze mocniej, wyglądasz jak jakaś zmora, przemęczona jesteś, to widać od razu... Natalciu, co się dzieje?
-Babciu... Nic się nie dzieje...- powiedz jej, powiedz jej, POWIEDZ JEJ, WALNIĘTY TCHÓRZU!!!- Wszystko jest w porządku...
-Zakochałaś się, a on cię nie chce?- walnęła prosto z mostu.
-Nie... To znaczy... Cholera.- jęknęłam.- Tak, zakochałam się.
-W tym Angliku?
-Tak. W Liamie. Nie wiem, czy wiesz, ale oni przyjechali specjalnie na moje urodziny, zorganizowali mi imprezę, spędziliśmy z nimi i z dziewczynami kilka dni w domku Moniki w Bieszczadach. Ale oni wrócili, bo okazało się, że pojawiły się zdjęcia dziewczyny Liama z innym. Ona go zdradziła, a on pojechał zorientować się w sytuacji i od tej pory się nie odezwał. A ja, idiotka, kiedy mogłam wykonać ruch i go pocałować, to stchórzyłam albo coś nam przerwało! Jestem beznadziejna.
-Nie jesteś.- przerwała mi babcia.- Nie myśl, że jesteś mniej warta od tamtej wywłoki, która szlaja się po facetach i nie umie docenić mężczyzny, który jest dla niej dobry, przynajmniej tak myślę z tego, co mi mówiłaś.- gapiłam się na babcię z otwartymi ustami. Babciu... wow. Ale moja babcia dopiero się rozkręcała.- Ale tchórzem jesteś. Bo jak masz szansę, to walcz o swoje! Kochasz go, tak? On kocha ciebie? Nie wiadomo, ale wszelkie sygnały to potwierdzają! Na pewno lubi cię bardziej niż inne dziewczyny w swoim otoczeniu. Może potrzebuje tylko bodźca, żeby zrozumieć, że wszystko, czego on potrzebuje, jest w tobie? Powinnaś wykonać pierwszy krok, dlatego po świętach załadujesz się w pierwszy samolot do Anglii, wparujesz mu do domu i powiesz mu, co czujesz! Dobry wieczór, pani Malicka.- babcia przestała na mnie krzyczeć, by kulturalnie pozdrowić sąsiadkę wychylającą się zza płotu.
-Dobry wieczór.- powtórzyłam posłusznie.- Babciu, ale nie rozumiesz, że nie chciałam niszczyć jego związku? On był z Da....
-A gówno mnie to obchodzi.- znowu mnie zamurowało.- Opowiadałaś, że ci się żalił, że ten związek to jedna wielka kłótnia, nie mogłaś mu uświadomić, że lepiej mu będzie z tobą? Zerwałby z tą swoją i teraz by nie cierpiał z powodu zdrady.- mrugałam gęsto próbując przyswoić wszystkie informacje otrzymane od babci. Okej, babcia nie wiedziała, że nie zamierzałam się z nikim wiązać, zwłaszcza w tym końcowym okresie, ale patrząc z jej perspektywy... Miała rację. Ja i moje powalone zasady daliśmy do wiwatu. Miałam ochotę samą siebie spoliczkować za te pieprzone skrupuły. Trzeba było na mnie nawrzeszczeć na środku ulicy, żebym się opamiętała. Z westchnieniem przekroczyłam próg domu i weszłam do salonu. Moja mama zerwała się z kanapy i mocno mnie przytuliła.
-Natalko, jesteś!- poczułam, że mama moczy mi szyję. Boże, płakała. Nagła myśl mnie zmroziła. Gabriela znalazła telefon do moich rodziców i powiedziała im. Cholera.
-Mamo, ty płaczesz?- proszę, niech to nie będzie to, co myślę.
-A nie.- mama odsunęła się ode mnie i głośno wydmuchała nos.- Po prostu oglądam film.- kamień z serca. Spojrzałam na ekran telewizora.
-"Titanic"?! Po raz który, sześćsetny?
-Niee. Nie wiem, tak mnie jakoś naszło na ten film.- mruknęła pod nosem i wyszła z pokoju. Wróciła z miską chipsów i paczką chusteczek. Moja mama i chipsy! O rany.
-Mamo...- zaczęłam niepewnie.- A czemu płaczesz, skoro Titanic dopiero wypłynął na morze?
-Bo się żegnali z tymi z Southampton i wiem, że już nie przeżyją i nigdy się nie zobaczą.- padła odpowiedź. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zdjęłam koc z fotela i owinęłam się nim jak kokonem.
-Włącz od początku.- poprosiłam wciskając się koło niej na kanapę.
Za półtorej godziny ryczałam jak bóbr. Mama też. Z tym że mama przeżywała katastrofę statku i nieszczęśliwą miłość Jacka i Rose. Ja opłakiwałam swoją pustą głowę i wielką głupotę, która kazała mi uciekać przez miłością.
Święta, święta... i po świętach.
Wróciłam do swojego mieszkanka bogata o nowe doświadczenia z moją zwariowaną rodzinką i trzy słoiki sałatki warzywnej, pudełko ciach świątecznych (w tym trzy mazurki, pięć bab wielkanocnych i dwanaście małych babeczek piaskowych) plus upieczoną kaczkę, którą babcia schowała przed domowymi głodomorami specjalnie dla mnie i Niki. A jeśli chodzi o wspomniane doświadczenia, to nauczyłam Adasia mówić moje imię. Wprawdzie wyszło mu "Taja", ale to też nieźle. A, i dowiedziałam się jak to jest lądować w wanience pełnej lodowatej wody w Lany Poniedziałek. Moja genialna kuzynka Lena, gdy dowiedziała się, że nie mam ochoty zwierzać się jej, jak daleko zaszła moja znajomość z One Direction, przygotowała dla mnie mokrą zemstę. Rano zawołała mnie po coś na dół. Nieprzytomna zwlokłam się z łóżka, otworzyłam drzwi i nie patrząc pod nogi zrobiłam krok za próg. Potknęłam się o rozciągnięty sznurek i wywaliłam się prosto do małej wanienki dla dzieci napełnionej wodą po brzegi. Najlepsze było to, że nie potrafiłam z niej wstać, bo ciągle się ślizgałam, a wredna małpa, zwana Leną, filmowała to swoim telefonem i wstawiła to potem na Twittera i Instagrama. Dobrze, że nie mam Instagrama. Ale na Twitterze dostałam masę miłych komentarzy, zwłaszcza od nielubiących mnie Directionerek. Nie zwróciłam jednak na to większej uwagi, bo moją uwagę przykuł tweet jednej z administratorek konta, na którym pojawiały się najnowsze newsy o 1D.
-Jestem!- trzasnęły drzwi wejściowe i Nika w rozwianym płaszczu wpadła do salonu.- Niall dziś w ogóle do mnie nie zadzwonił i odrzucał moje połączenia. Włączaj ten przeklęty teledysk i dzwonimy, bo zaczynam się martwić.- ja martwiłam się od dłuższego czasu tak mocno, że łyknęłam dodatkową porcję leków. Teraz zdenerwowałam się jeszcze mocniej. Odpaliłam laptopa i włączyłam YouTube'a.
Teledysk "You & I" mnie zaskoczył. I nie wiem, czy pozytywnie. Nika oczywiście śliniła się do ekranu na widok Nialla, ale totalnie ją zamurowało, gdy zobaczyła go z grzywką na czole. Ja dostałam zawału, kiedy zobaczyłam, że Liama podmienili z jakimś brodatym jaskiniowcem. Boże, dzięki ci, że zgolił tę brodę, gdy przyjechał do Polski! Harry uszedł w tłoku, Zayn był nawet okej, Louis... mógł mieć inna fryzurę. Podobały mi się przejścia między kolejnymi solówkami, ale ogólny outfit... Rany, w pewnych momentach wyglądali na lekko bezdomnych. Bez jaj. Liczyłam na teledysk z jakąś historią, zwłaszcza do takiej opowiadającej o miłości piosenki jak ta.
-Okeeej.- Nika dalej patrzyła się w ekran, mimo że video już się skończyło.- Inaczej to sobie wyobrażałam. No, ale nic. Dzwoń!- podała mi telefon i zamarła w oczekiwaniu.
Wykręciłam numer pierwszy na liście. Liam. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Ustawiłam głośnomówiący.
-Cześć, Liam!- powiedziałam, gdy tylko usłyszałam chłopaka.- No, dzwonimy jak obiecałyśmy z naszą recenzją tele...
-Natalia, to nie jest odpowiedni moment.- i rozłączył się. Popatrzyłyśmy po sobie. Liam nigdy przenigdy nie odrzucił ode mnie połączenia. Spróbowałam zadzwonić do Harry'ego. Odrzucił. Zayn. Poczta. Louis. To samo. Nialler.
-Halo?- miał dziwny głos.
-Niall, co się dzieje? Dlaczego chłopaki odrzucili moje telefony?- przeszłam od razu do sedna. Horan się nie odzywał. W tle usłyszałam dzikie krzyki.
-Odwal się, kurwa!
-Zachowujesz się jak totalny kretyn, porąbało cię do reszty!
-Przestań mnie oceniać!
-Uspokójcie się, do diabła!
-Cały czas byłem ten odpowiedzialny, chyba raz na jakiś czas mogę przestać!!!
-Nie naszym kosztem!
-Niall, co tam się dzieje?!- krzyknęła Nika. Niall westchnął i powiedział cicho przez łzy:
-To koniec. Koniec One Direction.
-Co ty gadasz, Niall! Niall! Horan, nie rozłączaj się, do cholery!!!- w słuchawce zabrzmiał sygnał zakończenia rozmowy.
Spojrzałyśmy po sobie przerażone.
Cholera.
Armagedon.
Czy na dziś zapowiadali koniec świata???
__________________________________________________________
Rozdział zdecydowanie pesymistyczny. Obiecałam, że będzie kłótnia.
Ten rozdział napisałam dość szybko, ale następny będzie koło soboty. Zobaczę, czy wyrobię się na piątek, ale wolę powiedzieć, że rozdział będzie później niż żebym miała nie dotrzymywać obietnicy i się spóźniać :)
Ha, kochani, udało się i zdałam egzamin wewnętrzny! :D silnik zgasł tylko raz, na parkingu, przed wyjechaniem na miasto, więc jestem mega happy =D teraz zapisuję się na egzamin państwowy w WORD-zie (Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego) i zobaczymy, co będzie xD jakoś specjalnie nie liczę na to, że zdam za pierwszym razem, ale byłoby fajnie :P
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za to, że mamy już dwudziestu obserwatorów :D kocham was :*
I to tyle. Wracam do czytania ^.^
Buziaki <3
Roxanne xD
-Natalia, hej! Przegapiłaś zjazd.- Nika trąciła mnie łokciem w bok. Zacisnęłam zęby i podjechałam kawałek dalej, żeby zawrócić w dozwolonym miejscu. Skręciłam w lewo w ulicę, na której mieszkała Monia. Miała swoje malutkie mieszkanko, które dzieliła z Dorotą, studentką biotechnologii. Tam czekał już jej ojciec. Wdech, wydech. Niech ten urodzony generał nie wypatrzy żadnej usterki.
-Cześć, ojciec.- Monia wyskoczyła z auta.- Żadnego zadrapania, dom stoi, gaz wyłączony, ognisko zagaszone, brak zużytych prezerwatyw w kątach ani nawet w koszach na śmieci.- cmoknęła ojca w policzek.
-Bardzo śmieszne.- powiedział nie śmiejąc się ani odrobinę. Ekhem... znowu zaczynam się czuć niepewnie.- Wszystko działa, jak przed wyjazdem?- zapytał groźnie.
-Taak... Jak obiecałam, wszystko jest jak trzeba... To my już będziemy lecieć, jesteśmy zmęczone i tego... Do widzenia!- złapałyśmy z Niką swoje walizki i szybko się ewakuowałyśmy. Bez jaj, nie mam zamiaru wysłuchiwać kazania, że lusterko jest za bardzo przekręcone w prawo, a fotel zbyt dosunięty do przodu. Sorry, ale to są moje warunki jazdy.
-Uff.- Dobrze, że się zmyłyśmy.- sapnęła Nika taszcząc swój bagaż.- Nie chce mi się wysłuchiwać jej starego, poza tym jestem zmęczona, bolą mnie nogi i dupa od siedzenia w aucie, mam walizkę do targania, Niall jeszcze nie zadzwonił...
-Kobieto, przecież on jest w samolocie, jak niby ma zadzwonić?!
-Normalnie? Przez telefon?- stwierdziła naiwnie moja przyjaciółka.
-Nika, ja rozumiem, że go kochasz, tęsknisz, chociaż rozstaliście się pół godziny...- spojrzałam na zegarek.- Przepraszam, dwadzieścia siedem minut temu, ale jeśli do ciebie zadzwoni, to spadnie na ziemię.- mina Niki powiedziała mi, że mówię do niej chyba po arabsku. Westchnęłam.- Telefony muszą być wyłączone albo odłączone od sieci, żeby nie zakłócić pracy samolotu. Jeśli Niall postanowi zadzwonić do ciebie, to najprawdopodobniej w wiadomościach usłyszymy o katastrofie lotniczej nad Niemcami i tragicznej śmierci najpopularniejszego boysbandu świata. Nawet taki laik samolotowy jak ty powinien zrozumieć. Zaczaiłaś bazę?- przytaknęła, gdy wchodziłyśmy po schodach do naszego mieszkania.
-Przynajmniej jesteśmy w domciu.- Nika nastawiła optymistyczne myślenie.- Zamawiam pierwsza łazienkę!- wrzasnęła porzucając walizki w przedpokoju i zatrzaskując drzwi łazienki. Zaciągnęłam torbę do swojego zacisza i zamknęłam drzwi. Teraz chciałam być sama. Podłączyłam telefon do wieży i włączyłam muzykę. Poleciało "Give Me Love" Sheerana. Stanęłam na środku pokoju i rozejrzałam się dookoła. Ślady po pospiesznym pakowaniu były wszędzie: rozwalona kosmetyczka, wyciągnięte ubrania z szafy, jeden but pod łóżkiem, a drugi na parapecie, jakaś książka na szafie... Zaraz, zaraz... Co to jest? Podeszłam szybko do mojego obrotowego fotela i podniosłam z niego ciemnozieloną bluzę z kapturem. O matko... Bluza Liama. Zostawił ją, zapomniał o niej. Pociągnęłam nosem wdychając ten niesamowity zapach jego perfum. Znalezione nie kradzione. W życiu nie upiorę tej bluzy. Boże, zaczynam zachowywać się jak nawiedzona fanka.
Przytulając bluzę rzuciłam się na łóżko. Przez drzwi słyszałam jak Nika śpiewa wszystkie solówki Nialla z "Midnight Memories". Rany, ale ją wzięło. Od chwili ich pierwszego pocałunku moja przyjaciółka znajduje się w swojej prywatnej Narnii o nazwie Horanland i chyba w życiu jej nie opuści. Ja nie mogę, Nika umie śpiewać, ale dziwnym trafem pod prysznicem nigdy jej nie wychodzi. Złapałam za pilota wieży i podgłośniłam "Little Bird". Moja ukochana piosenka Eda huknęła z głośników. Z tego co wiem, Harry też ją bardzo lubi. Założyłam bluzę Liama i zwinęłam się kłębek na łóżku cicho nucąc razem z Sheeranem. Podciągnęłam odrobinę lewy rękaw i zaczęłam wodzić palcem po tatuażu. Napis "Strong" odcinał się wyraźnie na tle skóry, strzałka znikała pod kończącym rękaw ściągaczem. I'm sorry if I say I need ya. But I don't care, I'm not scared of love. Cause when I'm not with you, I'm weaker. Is that so wrong? Is it so wrong, that you make me strong? Czy to tak źle, że wy, chłopaki, sprawiacie, że jestem silna? Że bez was jestem całkiem słaba? Nagle poderwałam się z powrotem i wyciągnęłam z torby laptopa. Położyłam go przed sobą na łóżku i włączyłam całą playlistę naszych filmików, które ściągnęłam na kompa z kamery Louisa. Miałam też wszystkie zdjęcia ze wszystkich telefonów i aparatów. Ostatniej nocy zrobiłam obchód po domku i zabawiłam się w hakera. Nikt nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie nawet. Każdy zaczął małpować mój pomysł. Tym sposobem zapełniliśmy prawie całą pamieć naszych urządzeń elektronicznych.
Jako pierwszy odtworzył się filmik jak ja i Liam śledzimy Nialla. Wariaci skradali się za nami, a my byliśmy tak genialnymi detektywami, że nie zauważyliśmy sześciu osób kryjących się za nami po krzakach. Parsknęłam śmiechem widząc swój rozpaczliwy skok do wody. Gra w butelkę, śpiewanie, zabawa w piwnicy, turniej badmintona, ognisko, oświadczyny Zayna, piosenka Liama... Co on mi wtedy chciał powiedzieć? Widoki z lasu przelatywały po ekranie, ale ja skupiłam się na moich myślach. Wyraźnie po ostatniej piosence chciał ze mną porozmawiać. Co mi chciał powiedzieć? Cholera, mam teraz ochotę dokonać morderstwa na Paulu Higginsie. Nie mógł z łaski swojej zadzwonić pięć minut później?! Albo wcale?! Bylibyśmy jeszcze w górach... Może Liam wtedy stwierdził, że zerwie z Danielle, chce być ze mną, kocha mnie do szaleństwa... Ta, jasne. To niby dlaczego tak się wkurzył na wiadomość o prawdopodobnej zdradzie? No, w sumie kochał ją. Może jeszcze ją kocha... Może chciał mi powiedzieć coś nieistotnego, na przykład "Nattie, fajnie mi się z tobą śpiewa, napiszmy razem piosenkę" albo "Nattie, wspaniale zaplanowałaś te oświadczyny, zrobiłabyś coś takiego dla mnie i Dan?" albo jeszcze lepiej "Nattie, Dan jest w ciąży, chcesz być matką chrzestną? A, i poproszę jeszcze herbatki!".
Chyba zlasował mi się właśnie mózg.
Beyonce zaczęła śpiewać "If I Were A Boy". Facet... Gdybym była facetem, czy chciałabym taką siebie za dziewczynę? Gdybym była facetem... Zakochałabym się w takiej Natalii Maj? No, bo spróbujmy pomyśleć jak taki Liam. Gdybym była facetem, z dziewczyną i potencjalną kandydatką na dziewczynę... to chyba pozostałabym przy wariancie sprawdzonym, czyli obecnej dziewczynie. To się dowartościowałam. Ale z drugiej strony, gdybym kłóciła się (a raczej kłócił się) ze swoją dziewczyną i dobrze się czuł/czuła w towarzystwie tej drugiej, to może zaczęłabym coś do niej czuć i w końcu odkryłabym, że ta druga jest lepsza i zerwałabym... Ja pierdolę. Gdybym była facetem, to nie poznałabym raczej One Direction i na tym skończmy.
Nawet nie zauważyłam, kiedy włączył mi się chorobowy zwyczaj i zasnęłam w trakcie swoich idiotycznych rozważań.
~~*~~
-No, czego?- mruknęłam niechętnie. Od czasu wyjazdu chłopaków czułam się coraz gorzej. Przerażała mnie myśl, że... że to już koniec. A obecność Moni wcale mi w tym nie pomagała. Jasne, to moja przyjaciółka, ale ta jej opowieść o bracie to dla mnie prawie gwóźdź do trumny. Tak, czarne poczucie humoru na swoim miejscu. Dziś był wtorek, a to oznaczało, że jutro ostatni dzień na uczelni przed Wielkanocą. Domek. Rodzinka. O tak. Za chwilę coś sobie przypomniałam. Schudłam. Mam podkrążone oczy, wystające obojczyki żebra. Poczucie winy plus dolegliwości chorobowe. O nie.
-Marcin jest za kratkami!- podniosłam na nią zszokowane spojrzenie. Że co? Chyba niedokładnie umyłam rano uszy, możesz powtórzyć?
-Ale... w sensie że mój były?- upewniłam się. Monika pokiwała głową.
-Dokładnie on. A właściwie nie tyle za kratkami, ile w zamkniętym ośrodku odwykowym.
-Emmm.... Chyba należało się tego spodziewać...- odparłam niepewnie.- Chwila, moment, złapali go na ćpaniu?
-Nie, z tego co wiem, to prowadził pod wpływem i przewoził w torbie zapas kokainy i heroiny.
-Heroiny?! Dawał też sobie w żyłę?!
-Na to wygląda.- wzruszyła ramionami.- Tym razem rodzince nie udało się go wydostać z pierdla.
-Nieźle.- nie wiedziałam, co o tym sądzić. Z jednej strony hip hip hurra, należało mu się! A z drugiej... szkoda chłopaka, że zaczął w ogóle ćpać, bo na trzeźwo i czysto był spoko gościem... Okej, wszystko sprowadza się do: dobrze mu tak, może zacznie wreszcie normalnie myśleć.
-Witam was!- do sali wszedł doktor.- Zaczynamy, mamy kilka minut opóźnienia. Notować, potem wam się to przyda na ćwiczeniach.
I rozpoczął się wykład z diagnostyki laboratoryjnej, na którym za Chiny nie mogłam się skupić. W ogóle ostatnio nie mogłam się na niczym skupić. Wczoraj Monika budziła mnie, bo zasnęłam w połowie wykładu. Potrafiłam zasnąć o każdej porze dnia i nocy. Chore. Ale prawdziwe. Na dodatek wieczorem miałam jakieś dziwne przebłyski przed oczami. Normalnie pomyślałabym, że odzywa się moja wada wzroku, ale znałam na pamięć artykuły medyczne. Przewlekła białaczka szpikowa nasila swoje objawy, przechodzi w fazę ostrą. Zaburzenia widzenia stają się kolejnym zaliczonym punktem na liście.
-Idę teraz do księgarni, idziesz ze mną?- zapytała Monika po wykładzie. Facet przynudzał bite cztery godziny. Myślałam, że padnę całkiem.
-Nie. Mam coś do załatwienia.- tym "czymś" było odwiedzenie sali tanecznej. Jeszcze nie wypróbowałam największego prezentu urodzinowego.
-No dobra.- Monia niechętnie podążyła do wyjścia.- Ale jakbyś zmieniła zdanie, to będę tu za rogiem.
-Jasne.- pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy w przeciwne strony. Od razu wsadziłam w uszy słuchawki i lekko się ożywiłam słysząc "Don't Stop". Szybko dotarłam do centrum sportowego Kiry. Zapukałam do biura i od razu weszłam.
-Siema Kiraaa...- zatrzymałam się widząc jednego z trenerów tańca.- Błażej, hej! Nie ma Kiry?
-Wyszła po coś, a ja tu męczę się z rozliczeniem.- skrzywił się pod nosem.- Pomóc ci w czymś?
-Nie, dzięki. Jak przyjdzie Kira, to powiedz jej, że jestem w swojej sali.- pomachałam w górze kluczami. Uśmiechnął się.
-Spoko, powiem. A teraz sorry, ale jak nie zrobię rozliczenia, to następnym razem przywitasz się ze mną w szpitalu na OIOM-ie.
-Taaa. To na razie.- szybko ewakuowałam się do mojej kochanej sali D18. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam torbę na ziemię. Dziś nie targałam ze sobą specjalnych butów, laptopa ani nic szczególnego. Chciałam po prostu trochę się poruszać. Byłam sfrustrowana tym, że objawy zaczynają coraz szybciej postępować. Jakby tego było mało, u chłopaków coś się dzieje. Zadzwonili po przyjeździe i z tego, co zdołałam wyciągnąć od Louisa i Hazzy, to Liam przyłapał Dan z tym jej absztyfikantem. Rozpętała się trzecia wojna światowa w wydaniu 1D. Koszmar na resorach. Szczegółów nie znałam, bo nie mieli kiedy dłużej pogadać. Jedyny plus, że Nialler nie zapomniał o swojej dziewczynie i dzwonił codziennie choćby na pięć minut.
Zaczęłam się rozciągać do "A Little Party Never Kill Nobody". Potrzebuję całkowitego wyciszenia, zapomnienia o wszystkich problemach, chorobach, przyjaciołach. Tylko ja i muzyka. Dziś postanowiłam spróbować czegoś nowego. Znalazłam niedawno w internecie kroki zumby i wyszukałam kilka dobrych piosenek. Kroków nie chciało mi się uczyć, bo wyglądały jak jakiś aerobik, który mnie nie interesuje, ale muzyka była całkiem fajna. Ściągnęłam sobie kilka utworów i zamierzałam potańczyć do nich ot tak, dla rozrywki i rozluźnienia. Bez choreografii, układów, dla samej przyjemności tańczenia. Włączyłam "Zumbao", jeden z nowszych hitów i zaczęłam tańczyć. Zakochałam się w tej piosence od pierwszego usłyszenia i potrafiłam jej słuchać codziennie. Odchyliłam się do tyłu, kilka kroków w lewo, szybki obrót, fala... Jakby lekko zakręciło mi się w głowie, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Piosenka zmieniła się na "Zumba" Don Omara. Starałam się tańczyć w rytmie, ale nagle straciłam równowagę i musiałam się oprzeć o ścianę, żeby nie upaść. Oddychałam głęboko, ale to nic nie pomagało. Jakieś dziwne cienie zaczęły mi latać przed oczami. Zacisnęłam mocno powieki i schyliłam głowę najniżej jak się dało. Zamrugałam parę razy i skupiłam wzrok na parkiecie. Jakby lepiej. Nie, jednak nie. Cholera, niedobrze mi. Wyłączyłam muzykę i usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę. Napiłam się wody z kupionej przed wykładem butelki i przymknęłam oczy.
Ja pierniczę. Czy ja przysnęłam siedząc na podłodze czy mi się tylko wydaje? Spojrzałam na zegarek. To się robi chore, zasnęłam na sali! Zaczęłam tańczyć koło szesnastej, teraz była siedemnasta czterdzieści dziewięć. Na ekranie telefonu wyświetliło mi się, że mam wiadomość od Louisa.
Od: Tommo =D
Jak się trzymasz? :) u nas taki zapierdziel, że nie ma czasu, żeby odetchnąć -.-
Zastanawiałam się, co mu odpisać. Trzymam się super, Lou, wszystko pod kontrolą, tylko przysypiam jak jakiś dziadek na emeryturze, nie wiem, czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy, boję się, że zasnę i już nigdy się nie obudzę, ale poza tym spoko, wyobraź sobie, że zaliczyłam trudny egzamin na studiach, fajnie nie? Ależ byłoby mi łatwiej, gdybym im powiedziała. Nawarzyłaś sobie piwa, Nattie, teraz je wypij. Tylko upewnij się, czy jest bezalkoholowe.
Do: Tommo =D
Super, pojutrze jadę do rodzinki na Wielkanoc ^.^ kiedy konkretnie premiera teledysku?
Za dosłownie sekundę dostałam odpowiedź.
Od: Tommo =D
Czuję się urażony, że nie wiesz! 19 kwietnia koło 17:00 na YouTubie :D masz obejrzeć i zadzwonić, rozumiemy się?!!!
Do: Tommo =D
Sorry, Tomlinson, ale umówiłam się z Niką, że obejrzymy go razem :P relację dostaniesz we wtorek wieczorem xD
Od: Tommo =D
Foch z przytupem i melodyjką! >:-/
Zaśmiałam się sama do siebie. Jak on to robi, że umie tak dobrze poprawić mi humor? Zaraz mój telefon odezwał się znowu.
Od: Hazza :D
Co napisałaś Lou, że się ciska jak marchewka w sokowirówce? xD
Teraz już ryknęłam śmiechem na cały głos. Gosh, skąd on bierze te teksty?
Do: Hazza :D
Powiedziałam mu, że obejrzę wasz nowy teledysk dopiero we wtorek razem z Niką, bo wyjeżdżam, a Louis strzelił focha... Co z Liamem?
Przygryzłam wargę, nie byłam pewna, czy wysyłać to ostatnie zdanie. Raz się żyje. Poszło. Czekałam niecierpliwie na odpowiedź.
Od: Hazza :D
Sam mam ochotę strzelić na to focha ;-( z Liamem jest... nieciekawie. Źle.
I co teraz? Kompletnie nie wiedziałam, co mu na to odpisać. Zanim się zdecydowałam, dostałam kolejnego smsa.
Od: Hazza :D
Zachowuje się jak gówniarz i mam ochotę mu przypierdolić. Nawet nie próbuj go bronić, bo mam dość tego szczeniaka. A mówią, że to ja jestem najmłodszy i najgłupszy w zespole.
Zmarszczyłam brwi. Co tam się, kurde, dzieje?
Do: Hazza :D
Co on takiego zrobił? Może najgłupszy nie jesteś, ale na pewno w gorącej wodzie kąpany.
Odpowiedź znów przyszła błyskawicznie.
Od: Hazza :D
Nie co zrobił, a co robi. Nie powiem ci, bo nie starczy mi miejsca w smsie, a zaraz mamy naradę przed deportacją do Ameryki Południowej.
Tyle. Okej, teraz jeszcze bardziej się martwię.
~~*~~
Weszłam do ławki i ostrożnie dotknęłam jej ręki. Drgnęła przestraszona, mało nie wypuściła z rąk różańca. Jej twarz aż się rozświetliła, gdy mnie zobaczyła. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i przytuliła do siebie. Wtuliłam się w jej żakiecik przesiąknięty stale tym samym zapachem jej perfum. Dom. Jak dobrze być w domu.
-Ale mi niespodziankę zrobiłaś, Natalko.- wychodziłyśmy z kościoła po mszy wieczornej.- Nie spodziewałam się, że przyjdziesz po mnie. Zaraz, masz walizkę? Jesteś prosto z dworca? To jakim cudem przyszłaś z własnej woli, po podróży do kościoła?
-Tak mnie coś tknęło, że musiałam wejść.- zarzuciłam torebkę na ramię i ruszyłam za babcią, która dreptała energicznie do domu. Mieszkaliśmy nawet blisko, na Pułaskiego. Babcia od razu nadała ostre tempo, z tą torbą ciężko mi było za nią nadążyć. A podobno mam dobrą kondycję.
-No i dobrze, że cię tknęło. A teraz zwolnimy, bo muszę o czymś z tobą, kochanie, porozmawiać, a w domu będzie już Moniczka i wtedy nie porozmawiamy na osobności.- faktycznie, zwolniła kroku, wzięła mnie pod ramię.- Co się z tobą dzieje, dziecko? Schudłaś jeszcze mocniej, wyglądasz jak jakaś zmora, przemęczona jesteś, to widać od razu... Natalciu, co się dzieje?
-Babciu... Nic się nie dzieje...- powiedz jej, powiedz jej, POWIEDZ JEJ, WALNIĘTY TCHÓRZU!!!- Wszystko jest w porządku...
-Zakochałaś się, a on cię nie chce?- walnęła prosto z mostu.
-Nie... To znaczy... Cholera.- jęknęłam.- Tak, zakochałam się.
-W tym Angliku?
-Tak. W Liamie. Nie wiem, czy wiesz, ale oni przyjechali specjalnie na moje urodziny, zorganizowali mi imprezę, spędziliśmy z nimi i z dziewczynami kilka dni w domku Moniki w Bieszczadach. Ale oni wrócili, bo okazało się, że pojawiły się zdjęcia dziewczyny Liama z innym. Ona go zdradziła, a on pojechał zorientować się w sytuacji i od tej pory się nie odezwał. A ja, idiotka, kiedy mogłam wykonać ruch i go pocałować, to stchórzyłam albo coś nam przerwało! Jestem beznadziejna.
-Nie jesteś.- przerwała mi babcia.- Nie myśl, że jesteś mniej warta od tamtej wywłoki, która szlaja się po facetach i nie umie docenić mężczyzny, który jest dla niej dobry, przynajmniej tak myślę z tego, co mi mówiłaś.- gapiłam się na babcię z otwartymi ustami. Babciu... wow. Ale moja babcia dopiero się rozkręcała.- Ale tchórzem jesteś. Bo jak masz szansę, to walcz o swoje! Kochasz go, tak? On kocha ciebie? Nie wiadomo, ale wszelkie sygnały to potwierdzają! Na pewno lubi cię bardziej niż inne dziewczyny w swoim otoczeniu. Może potrzebuje tylko bodźca, żeby zrozumieć, że wszystko, czego on potrzebuje, jest w tobie? Powinnaś wykonać pierwszy krok, dlatego po świętach załadujesz się w pierwszy samolot do Anglii, wparujesz mu do domu i powiesz mu, co czujesz! Dobry wieczór, pani Malicka.- babcia przestała na mnie krzyczeć, by kulturalnie pozdrowić sąsiadkę wychylającą się zza płotu.
-Dobry wieczór.- powtórzyłam posłusznie.- Babciu, ale nie rozumiesz, że nie chciałam niszczyć jego związku? On był z Da....
-A gówno mnie to obchodzi.- znowu mnie zamurowało.- Opowiadałaś, że ci się żalił, że ten związek to jedna wielka kłótnia, nie mogłaś mu uświadomić, że lepiej mu będzie z tobą? Zerwałby z tą swoją i teraz by nie cierpiał z powodu zdrady.- mrugałam gęsto próbując przyswoić wszystkie informacje otrzymane od babci. Okej, babcia nie wiedziała, że nie zamierzałam się z nikim wiązać, zwłaszcza w tym końcowym okresie, ale patrząc z jej perspektywy... Miała rację. Ja i moje powalone zasady daliśmy do wiwatu. Miałam ochotę samą siebie spoliczkować za te pieprzone skrupuły. Trzeba było na mnie nawrzeszczeć na środku ulicy, żebym się opamiętała. Z westchnieniem przekroczyłam próg domu i weszłam do salonu. Moja mama zerwała się z kanapy i mocno mnie przytuliła.
-Natalko, jesteś!- poczułam, że mama moczy mi szyję. Boże, płakała. Nagła myśl mnie zmroziła. Gabriela znalazła telefon do moich rodziców i powiedziała im. Cholera.
-Mamo, ty płaczesz?- proszę, niech to nie będzie to, co myślę.
-A nie.- mama odsunęła się ode mnie i głośno wydmuchała nos.- Po prostu oglądam film.- kamień z serca. Spojrzałam na ekran telewizora.
-"Titanic"?! Po raz który, sześćsetny?
-Niee. Nie wiem, tak mnie jakoś naszło na ten film.- mruknęła pod nosem i wyszła z pokoju. Wróciła z miską chipsów i paczką chusteczek. Moja mama i chipsy! O rany.
-Mamo...- zaczęłam niepewnie.- A czemu płaczesz, skoro Titanic dopiero wypłynął na morze?
-Bo się żegnali z tymi z Southampton i wiem, że już nie przeżyją i nigdy się nie zobaczą.- padła odpowiedź. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zdjęłam koc z fotela i owinęłam się nim jak kokonem.
-Włącz od początku.- poprosiłam wciskając się koło niej na kanapę.
Za półtorej godziny ryczałam jak bóbr. Mama też. Z tym że mama przeżywała katastrofę statku i nieszczęśliwą miłość Jacka i Rose. Ja opłakiwałam swoją pustą głowę i wielką głupotę, która kazała mi uciekać przez miłością.
~~*~~
Wróciłam do swojego mieszkanka bogata o nowe doświadczenia z moją zwariowaną rodzinką i trzy słoiki sałatki warzywnej, pudełko ciach świątecznych (w tym trzy mazurki, pięć bab wielkanocnych i dwanaście małych babeczek piaskowych) plus upieczoną kaczkę, którą babcia schowała przed domowymi głodomorami specjalnie dla mnie i Niki. A jeśli chodzi o wspomniane doświadczenia, to nauczyłam Adasia mówić moje imię. Wprawdzie wyszło mu "Taja", ale to też nieźle. A, i dowiedziałam się jak to jest lądować w wanience pełnej lodowatej wody w Lany Poniedziałek. Moja genialna kuzynka Lena, gdy dowiedziała się, że nie mam ochoty zwierzać się jej, jak daleko zaszła moja znajomość z One Direction, przygotowała dla mnie mokrą zemstę. Rano zawołała mnie po coś na dół. Nieprzytomna zwlokłam się z łóżka, otworzyłam drzwi i nie patrząc pod nogi zrobiłam krok za próg. Potknęłam się o rozciągnięty sznurek i wywaliłam się prosto do małej wanienki dla dzieci napełnionej wodą po brzegi. Najlepsze było to, że nie potrafiłam z niej wstać, bo ciągle się ślizgałam, a wredna małpa, zwana Leną, filmowała to swoim telefonem i wstawiła to potem na Twittera i Instagrama. Dobrze, że nie mam Instagrama. Ale na Twitterze dostałam masę miłych komentarzy, zwłaszcza od nielubiących mnie Directionerek. Nie zwróciłam jednak na to większej uwagi, bo moją uwagę przykuł tweet jednej z administratorek konta, na którym pojawiały się najnowsze newsy o 1D.
Krążą plotki, że One Direction się rozpadnie. Liam nie był widziany z chłopakami od dłuższego czasu. Jutro ma mieć miejsce wylot wieczornym samolotem do Buenos Aires, gdzie rozpoczną kolejną trasę koncertową: Where We Are Tour. Nie wiadomo, czy Liam się pojawi na lotnisku. Mamy nadzieję, że to nie jest koniec!Zamurowało mnie, gdy to czytałam. Dlatego teraz niecierpliwie krążyłam po domu czekając na Nikę, która lada chwila powinna pojawić się w drzwiach. Gdy rozmawiałam z nią wczoraj przez telefon, umówiłyśmy się, że obejrzymy najpierw ten teledysk, a potem pod pretekstem naszej recenzji zadzwonimy do chłopaków i wyciśniemy z nich, co się dzieje.
-Jestem!- trzasnęły drzwi wejściowe i Nika w rozwianym płaszczu wpadła do salonu.- Niall dziś w ogóle do mnie nie zadzwonił i odrzucał moje połączenia. Włączaj ten przeklęty teledysk i dzwonimy, bo zaczynam się martwić.- ja martwiłam się od dłuższego czasu tak mocno, że łyknęłam dodatkową porcję leków. Teraz zdenerwowałam się jeszcze mocniej. Odpaliłam laptopa i włączyłam YouTube'a.
Teledysk "You & I" mnie zaskoczył. I nie wiem, czy pozytywnie. Nika oczywiście śliniła się do ekranu na widok Nialla, ale totalnie ją zamurowało, gdy zobaczyła go z grzywką na czole. Ja dostałam zawału, kiedy zobaczyłam, że Liama podmienili z jakimś brodatym jaskiniowcem. Boże, dzięki ci, że zgolił tę brodę, gdy przyjechał do Polski! Harry uszedł w tłoku, Zayn był nawet okej, Louis... mógł mieć inna fryzurę. Podobały mi się przejścia między kolejnymi solówkami, ale ogólny outfit... Rany, w pewnych momentach wyglądali na lekko bezdomnych. Bez jaj. Liczyłam na teledysk z jakąś historią, zwłaszcza do takiej opowiadającej o miłości piosenki jak ta.
-Okeeej.- Nika dalej patrzyła się w ekran, mimo że video już się skończyło.- Inaczej to sobie wyobrażałam. No, ale nic. Dzwoń!- podała mi telefon i zamarła w oczekiwaniu.
Wykręciłam numer pierwszy na liście. Liam. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Ustawiłam głośnomówiący.
-Cześć, Liam!- powiedziałam, gdy tylko usłyszałam chłopaka.- No, dzwonimy jak obiecałyśmy z naszą recenzją tele...
-Natalia, to nie jest odpowiedni moment.- i rozłączył się. Popatrzyłyśmy po sobie. Liam nigdy przenigdy nie odrzucił ode mnie połączenia. Spróbowałam zadzwonić do Harry'ego. Odrzucił. Zayn. Poczta. Louis. To samo. Nialler.
-Halo?- miał dziwny głos.
-Niall, co się dzieje? Dlaczego chłopaki odrzucili moje telefony?- przeszłam od razu do sedna. Horan się nie odzywał. W tle usłyszałam dzikie krzyki.
-Odwal się, kurwa!
-Zachowujesz się jak totalny kretyn, porąbało cię do reszty!
-Przestań mnie oceniać!
-Uspokójcie się, do diabła!
-Cały czas byłem ten odpowiedzialny, chyba raz na jakiś czas mogę przestać!!!
-Nie naszym kosztem!
-Niall, co tam się dzieje?!- krzyknęła Nika. Niall westchnął i powiedział cicho przez łzy:
-To koniec. Koniec One Direction.
-Co ty gadasz, Niall! Niall! Horan, nie rozłączaj się, do cholery!!!- w słuchawce zabrzmiał sygnał zakończenia rozmowy.
Spojrzałyśmy po sobie przerażone.
Cholera.
Armagedon.
Czy na dziś zapowiadali koniec świata???
__________________________________________________________
Rozdział zdecydowanie pesymistyczny. Obiecałam, że będzie kłótnia.
Ten rozdział napisałam dość szybko, ale następny będzie koło soboty. Zobaczę, czy wyrobię się na piątek, ale wolę powiedzieć, że rozdział będzie później niż żebym miała nie dotrzymywać obietnicy i się spóźniać :)
Ha, kochani, udało się i zdałam egzamin wewnętrzny! :D silnik zgasł tylko raz, na parkingu, przed wyjechaniem na miasto, więc jestem mega happy =D teraz zapisuję się na egzamin państwowy w WORD-zie (Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego) i zobaczymy, co będzie xD jakoś specjalnie nie liczę na to, że zdam za pierwszym razem, ale byłoby fajnie :P
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za to, że mamy już dwudziestu obserwatorów :D kocham was :*
I to tyle. Wracam do czytania ^.^
Buziaki <3
Roxanne xD
piątek, 22 sierpnia 2014
Rozdział 50
Rozdział 50 jako jubileuszowy dedykuję trzem osobom: Gabi i Hope, pierwszym czytelniczkom, które jako pierwsze zaczęły regularnie komentować to opowiadanie (Gabi od 7., a Hope od 9. rozdziału) i są ze mną do tej pory, a także mojej (na razie anonimowej) Przyjaciółce, która wprawdzie jeszcze nie skomentowała (obiecała, że to zrobi), ale przez cały czas czyta wszystkie dodane posty i zawsze mogę polegać na jej obiektywnych opiniach.
<3 <3 <3 Dziękuję wam z całego serca <3 <3 <3
______________________________________________________
-Możesz trzymać tą drabinę mocniej? Boję się, że spadnę.- stałam na najwyższym stopniu drabiny i próbowałam umocować na gałązkach dębu światełka. Szło mi nawet dobrze, biorąc pod uwagę, że Nika cały czas trzęsła drabiną. Myślałby kto, że to Malik ją podtrzymuje.
-Przecież trzymam.- warknęła zniecierpliwiona Nika.
-Tak jest dobrze?- przytrzymując się grubszego konaru i odchylając się na bok, żeby zaprezentować swoje dzieło.
-Natalia, źle! Mówiłam ci, żeby te potrójne sznury rozplątać, będzie więcej kabli, szerzej rozmieszczone światełka!
-Wiesz co?- zeszłam ostrożnie kilka stopni i zeskoczyłam z drabiny.- Ty właź i to zrób. Ja nie mam takiego zacięcia plastycznego, nie wiem, jak to ma wyglądać, żeby było okej.- Nika mruknęła coś pod nosem i w kilku skokach znalazła się na szczycie. Trzymałam mocno drabinę, a ona zręcznie przesuwała kable, delikatnie oplątując je wokół listków i gałązek. Przeniosłyśmy drabinę pod kolejne drzewo, Nika wlazła z powrotem i zabawa zaczęła się od nowa.
Rozejrzałam się po ogrodzie. Praktycznie wszystkie drzewa wokół boiska zostały oplecione, zostało już tylko kilka. Chłopaki naznosili drewna ze składzika i ułożyli je już w stos przy ognisku, a teraz Liam grał na gitarze i pomagał Zaynowi w opanowaniu wybranej przez nas piosenki. Nika mruczała pod nosem słowa, znała tę piosenkę lepiej ode mnie, w końcu to jeden z jej ulubionych wykonawców. Mam nadzieję, że wszystko wypali i zaaranżowana przez nas scenka nie wyjdzie sztucznie. Zaproponujemy piosenkę, zasugerujemy, że Zayn najlepiej ją zaśpiewa, Malik zrobi, o co go poprosimy i show must go on!
-Dobra jest, Zayn. Już chyba starczy na dziś.
-Jesteś pewny?- zapytał kręcąc się niespokojnie Zayn.
-Tak. Sprawdź lepiej, czy pierścionek nie wyparował w tajemniczych okolicznościach.- Malik pomacał się nerwowo po kieszeniach, wyjął pudełeczko i odetchnął z ulgą.
-Jest.- westchnął i schował skarb z powrotem do kieszeni.
-Nnno! Gotowe!- Nika zeskoczyła z drabiny i pociągnęła końcówkę kabla.- Niech ktoś poda przedłużacz!- rozkazała szukając czegoś wzrokiem w trawie.- Nattie, daj dobrą spinkę do kabli, musimy spiąć razem przewody, żeby się nie plątały po ziemi.
-Zastanawiałaś się kiedyś nad politechniką?- zapytałam podając wymagany przedmiot. Patrzyłam, jak Nika zręcznie łączy kable i wciska wtyczki do wielkiego przedłużacza.
-Taaa, ale jest problem. Nienawidzę fizyki i matmy.
-Gdyby ktoś cię teraz zobaczył, to by za Chiny Ludowe nie uwierzył.- zadrwiłam.
-Okej, włóżcie wtyczkę do gniazdka przy drzwiach tarasu.- Zayn pobiegł, żeby spełnić kolejne polecenie dziewczyny. Nika położyła przedłużacz na ziemi, za jednym z pni, na których mieliśmy usiąść. Dobrze, że kable były ciemnozielone lub czarne, dzięki temu słabo było je widać. A gdy zapadnie wzrok będą kompletnie niedostrzegalne.- Uwaga, chwila prawdy.- wcisnęła stopą przycisk na przedłużaczu. Maleńkie żaróweczki zaświeciły, ale w pełnym słońcu ciężko było stwierdzić, czy efekt jest taki, jaki powinien być.
-No, miejmy nadzieję, że nocą będą lepiej widoczne.- prychnął Liam.
-Sprawdźmy, czy wszystkie sznury światełek działają.- powiedziałam i zaczęliśmy okrążać boisko, żeby sprawdzić kolejne kable. Raczej nie było źle podłączonych światełek, nie paliły się tylko pojedyncze, przepalone żarówki. Na szczęście było ich jakieś siedem czy osiem.
-Chyba wszystko jest w porządku...- stwierdził z wahaniem Zayn.
-Super. To teraz druga część. Idę trochę pogrzebać w tym pudle. Mam nadzieję, że zostały jeszcze ze trzy kable światełek. Zayn, chodź tu!- Nika pognała do domu, za nią poczłapał Malik, a ja zostałam między drzewami z Liamem.
-Nattie... Moglibyśmy pogadać?- skinęłam głową, chociaż po wczorajszej akcji na hamaku nie miałam na to ochoty. Tylko się wydurniłam.
-O czym... O czym chcesz pogadać?- zająknęłam się.
-O tym, co zaszło wczoraj.- no masz. Czy jest szansa na to, że w tej chwili zniknę i pojawię się na drugim końcu świata? Albo chociaż zapadnę się pod ziemię?- Nie rozumiem, dlaczego się tłumaczyłaś. Przecież wiedziałem, że to nie był twój pomysł. Nigdy bym cię o nic takiego nie oskarżył. Widziałem twoje reakcje na te idiotyczne wymówki. Widać było, jak chcesz im się roześmiać w twarz, więc wiedziałem, że to na pewno reszta to wymyśliła.- ufff, przynajmniej tyle.- Poza tym, dlaczego...- przerwał mu dzwonek telefonu. Wyciągnął komórkę z kieszeni, spojrzał na wyświetlacz i z zaciśniętymi ustami odrzucił połączenie.- Chciałem zapytać, dlaczego...- telefon zadzwonił znowu. Znów odrzucił połączenie.
-Nie odbierzesz?- nie mogłam powstrzymać tego pytania.
-Nie. To Danielle, a ja tak jakby mam jej totalnie dość. Jej i jej humorów. Poza tym, rozmawiam z tobą.
-Powinieneś odebrać...- przełknęłam gulę, która nagle urosła mi w gardle. Wolał rozmawiać ze mną! Nie ciesz się tak, kretynko, jeszcze zaczniesz skakać do góry z radości i go przestraszysz.- W końcu to twoja dziewczyna, nie chcę, żebyście kłócili się przeze mnie.
-Nie kłócimy się przez ciebie, to ona wynajduje kolejne absurdalne powody.- skrzywił się.- Żałuję, że się znowu zeszli...- tym razem to nie był telefon. Przerwał nam wrzask Niki.
-JADĄ!!!
-O cholera.- rzuciliśmy się do domu. Wpadłam jak burza na schody i pognałam do łazienki, żeby za pomocą kosmetycznego asortymentu mojej przyjaciółki przypudrować się, żeby wyjść blado. Potargałam odrobinę włosy, odchrząknęłam i powoli zeszłam na dół po schodach.
-Hej.- przywitałam się nikłym uśmiechem.
-Cześć, chorowitku!- Louis był w znakomitym humorze. Pewnie kupił marchewki.
-Kupiłem ci wszystko, skarbie.- Niall pocałował Nikę na przywitanie i podał jej wypchaną siatkę z jakimś jedzeniem.
--Bez pomocy Moniki się nie obyło.- Harry poczochrał dziewczynie włosy.
-Zostaw moje włosy!- wyrwała mu się i podała mi reklamówkę.- Twoje leki. Zażyj od razu, żebyś dała radę przyjść na ognisko.- mrugnęła do mnie znacząco.
-A jak się teraz czujesz?- zapytała Perrie niby obojętnie, ale jednak zerkała w stronę Zayna i mnie.
-Przeleżałam w łóżku ze trzy godziny i stwierdziłam, że nie dam rady dłużej.- pociągnęłam nosem.- Gardło mnie nie boli, jeszcze mam trochę chrypki i kataru, ale czuję się trochę lepiej niż rano.
-To bierz te lekarstwa i idź jeszcze odpocząć.- El podała mi butelkę wody.- My się zajmiemy obiadem, a potem przyszykujemy się na ognisko. Będzie fajnie.
Oj, będzie. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
~~*~~
-Gotowi!- odpowiedzieliśmy chórem i Zayn z pomocą Horana podpalili stosik drewna. Po chwili niewielki płomyk rozrósł się do sporych rozmiarów, iskry zaczęły ulatywać w powietrze. Automatycznie zrobiło mi się cieplej.
Siedzieliśmy na długich pniach wokół ognia. Ja wcisnęłam się między Nikę i Eleanor. Nika opierała się o ramię Nialla, obok niego siedział Zayn, Perrie, Liam, a dalej Harry, Monika i Louis. Jako że totalnie nie wierzę w zbiegi okoliczności, a przynajmniej nie ostatnio, uznałam za pomysł tych wariatów, żebym siedziała centralnie naprzeciwko Liama. Ale nic nie powiedziałam. Zamiast tego rozsunęłam trochę zamek bluzy, bo od ogniska buchało takie ciepło, że cieszyłam się, że nie wzięłam koca, który próbowała mi wcisnąć El. Dziewczyna była ciągle przekonana, że choruję. Udałam, że połknęłam przeciwbólowe (tak naprawdę dwie tabletki poszły na zmarnowanie) i nagle ozdrowiałam. Mimo to otoczono mnie przesadną opieką. Na szczęście, po oświadczynach prawda wyjdzie na jaw. Szkoda, że tylko ta prawda... Nie wszystko da się tak łatwo wyjaśnić.
-Uwielbiam pieczone kiełbaski.- Niall zamruczał z zachwytem wcinając piątą kiełbaskę. Obok niego Nika pochłaniała czwartą, próbując dzielnie dotrzymać kroku swojemu ukochanemu.
-Błagam, wystopujcie, bo niedługo pękniecie!- Perrie wpatrywała się w dwójkę głodomorów z niedowierzaniem. Sama zjadła dwie, podobnie jak Monia, El i Louis. Ja poprzestałam na trzech. Co za dużo, to niezdrowo. Chociaż z drugiej strony... Jestem obecnie szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, więc co mi szkodzi? Sięgnęłam po chleb i nabiłam na patyk trzy kromki.
-Jest genialnie.- stwierdził Harry opierając się plecami o jakąś skrzynkę. Założył ręce za głowę i westchnął.- Czemu to nie może trwać wiecznie?- zapytał nie wiadomo kogo.
-Może.- wzruszyłam ramionami.
-Niby jak?- prychnął Liam.- Nie zostaniemy tu na zawsze, czekają na nas rozwrzeszczane tłumy, paparazzi, zszargana prywatność... Zero spokoju i tej beztroski, co tutaj.
-Ale to nie znaczy, że nie będzie jej nigdy.- upierałam się.
-Nattie ma rację.- powiedział Louis.- Takie chwile są naprawdę świetne... I możemy sprawić, żeby było ich więcej.
-Moglibyśmy spotykać się w tym gronie co jakiś czas. Wspominać, wygłupiać się, zbierać nowe wspomnienia... W różnych miejscach, ale na takim ognisku.- rozmarzyła się Pezz.
-Właśnie!- Zayn ożywił się.- Zróbmy z tego naszą tradycję! Że co jakiś czas, nie wiem, kilka miesięcy, pół roku, może nawet rok, będziemy się zjeżdżać w jedno miejsce. Bez względu na to, co będzie dalej, czy nasze drogi się rozejdą czy nie.
-Pierwsze 1D Team tradition.- zaśmiała się Monia.- Ja w to wchodzę.
-Ja też.
-Ja tak samo.
-Trzy razy na tak!
-No jasne!- złapaliśmy się za ręce i stworzyliśmy taki mini krąg. Nieważne, co się stanie. Zawsze będziemy razem, będziemy przyjaciółmi.
-Zaśpiewajmy coś.- Niall wziął gitarę.- Jakieś propozycje?
-Zróbmy taki muzyczny wieczór.- wymyśliła El.- Żebyśmy śpiewali aż nam zabraknie repertuaru. Żeby każdy mógł coś zaśpiewać.
-Ale ty się uchylisz, jak ostatnio?- trąciłam ją porozumiewawczo łokciem.
-Mogę coś zanucić, ale ze wszystkimi. Refreny na pewno będę śpiewać!
-Ja też w sumie mogę coś mamrotać w refrenie.- roześmiała się Monika.- I mam idealną piosenkę na początek. W sam raz, dla naszej nowej tradycji i wiecznej przyjaźni. "Through The Dark".
-Super. 1D Team i piosenka One Direction.- wyszczerzył się Louis.- Coraz bardziej mi się to podoba.
-Może podzielmy się na pary?- zaproponował Harry.- Chłopak z dziewczyną.
-No to chyba wiadomo, jaki będzie podział.- Zayn objął ramieniem Perrie.
-Czyli ja z Liamem?- upewniłam się. Znowu to robią. Kurdeee.
-Aha.- przytaknął wielce zadowolony z siebie Styles. Mam ochotę mu przywalić... już nie wiem, który raz. Liam i Nialler zaczęli grać. Wzięłam głęboki wdech i jednocześnie zaczęliśmy śpiewać.
-You tell me that you're sad and lost your way
You tell me that your tears are here to stay
But I know you're only hiding
And I just wanna see ya
You tell me that you're hurt, and you're in pain
And I can see your head is held in shame
But I just wanna see you smile again
See you smile again
(Mówisz mi, że jesteś smutna i zgubiłaś swoją drogę
Mówisz mi, że twoje łzy Cię tu zatrzymały
Ale ja wiem, że tylko się ukrywasz
A ja chcę cię po prostu zobaczyć
Mówisz mi, że jesteś zraniona i bolejesz
I widzę, że spuszczasz głowę ze wstydu
Ale chcę znowu zobaczyć Twój uśmiech
Zobaczyć Twój uśmiech)
Mówisz mi, że twoje łzy Cię tu zatrzymały
Ale ja wiem, że tylko się ukrywasz
A ja chcę cię po prostu zobaczyć
Mówisz mi, że jesteś zraniona i bolejesz
I widzę, że spuszczasz głowę ze wstydu
Ale chcę znowu zobaczyć Twój uśmiech
Zobaczyć Twój uśmiech)
Czy tylko ja mam wrażenie, że nasze głosy idealnie się zgrywają? I czy tylko ja mam wrażenie, że słowa są kierowane do mnie? Nie miałam czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo wkroczyli Nika i Niall.
-But don't burn out
Even if you scream and shout
It'll come back to you
And I'll be here for you
-But don't burn out
Even if you scream and shout
It'll come back to you
And I'll be here for you
(Ale nie męcz się
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do ciebie
A ja będę tu dla ciebie)
Oni też śpiewali genialnie. Widać, że wkładają dużo uczucia i słowa kierują bezpośrednio do siebie. Wszyscy razem zaczęliśmy śpiewać refren.
-Oh, I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do ciebie
A ja będę tu dla ciebie)
Oni też śpiewali genialnie. Widać, że wkładają dużo uczucia i słowa kierują bezpośrednio do siebie. Wszyscy razem zaczęliśmy śpiewać refren.
-Oh, I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Through the dark
(Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadejdzie noc
Odnajdziemy
drogę przez mrok)
Jednak zdecydowanie najlepiej śpiewali Perrie i Zayn. Niższy, głęboki głos Pezz i wyższy, doskonale wyciągający długie nuty głos Zayna zlewały się i dopasowywały w najdrobniejszym szczególe. Podobnie jak ich osobowości. Jestem pewna, że Perrie się zgodzi i stworzą cudowną rodzinę. A ja będę dumna, że udało mi się przyczynić do ich szczęścia.
-To teraz dajcie coś, co napisaliście sami.- podrzuciła pomysł Nika.- Harry?- uśmiechnął się szeroko aż pokazały się te jego charakterystyczne dołeczki w policzkach.
-Chłopaki, gramy "Happily".- wiedziałam, że on w dużej mierze przyczynił się do stworzenia tej piosenki, był wymieniany jako jeden z głównych autorów tekstu. Kolejna piosenka w kolekcji moich "best of".
-'Cause we're on fire, we are on fire
We’re on fire now
Yeah, we’re on fire, we are on fire
We’re on fire now
One, two, three!
I don’t care what people say when we’re together
You know I wanna be the one who hold you when you sleep
I just want it to be you and I forever
I know you wanna leave so come on
Baby be with me so happily
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadejdzie noc
Odnajdziemy
drogę przez mrok)
Jednak zdecydowanie najlepiej śpiewali Perrie i Zayn. Niższy, głęboki głos Pezz i wyższy, doskonale wyciągający długie nuty głos Zayna zlewały się i dopasowywały w najdrobniejszym szczególe. Podobnie jak ich osobowości. Jestem pewna, że Perrie się zgodzi i stworzą cudowną rodzinę. A ja będę dumna, że udało mi się przyczynić do ich szczęścia.
-To teraz dajcie coś, co napisaliście sami.- podrzuciła pomysł Nika.- Harry?- uśmiechnął się szeroko aż pokazały się te jego charakterystyczne dołeczki w policzkach.
-Chłopaki, gramy "Happily".- wiedziałam, że on w dużej mierze przyczynił się do stworzenia tej piosenki, był wymieniany jako jeden z głównych autorów tekstu. Kolejna piosenka w kolekcji moich "best of".
-'Cause we're on fire, we are on fire
We’re on fire now
Yeah, we’re on fire, we are on fire
We’re on fire now
One, two, three!
I don’t care what people say when we’re together
You know I wanna be the one who hold you when you sleep
I just want it to be you and I forever
I know you wanna leave so come on
Baby be with me so happily
(Bo płoniemy, płoniemy
Teraz płoniemy
Tak, płoniemy, płoniemy
Teraz płoniemy
Raz, dwa trzy!
Nie obchodzi mnie co ludzie mówią, gdy jesteśmy razem
Wiesz, że chcę być tym, który przytula Cię, gdy śpisz
Po prostu chcę żebyśmy to byli Ty i ja na zawsze
Wiem, że chcesz odejść, więc chodź,
Kochanie, bądź ze mną, tak szczęśliwie)
-To dla równowagi dajmy coś starszego. Niall, pamiętasz jeszcze?- Liam uśmiechnął się łobuzersko i zagrał pierwsze akordy "One Thing". Nie ma to jak powrót do pierwszych singli. Wszyscy włączyliśmy się w śpiewanie, bez różnicy, czyja powinna być kolej.
-A pamiętacie nasze poprzednie ognisko?- zapytał Louis.
-Nie było dziewczyn.- przypomniała mu El.
-No wiem... Ognisko było u nas, w Londynie... Też tak śpiewaliśmy, a potem się rozpadało.
-Nattie dała niezły pokaz.- zaśmiał się Harry sięgając po piwo. Oczywiście, o tym najważniejszym zakupie nie zapomnieli.
-No, dziś na pewno nie będę się cały czas produkować.
-Ale wiesz co?- Niall poprawił gitarę na kolanach.- Mogłabyś zaśpiewać z Perrie, tak jak wtedy.
-No, zaśpiewajmy razem!- ożywiła się Pezz. Chyba pogadała z Zaynem po obiedzie i uwierzyła w moją grę, bo teraz była wobec mnie taka jak dawniej. A może to piwko tak na nią podziałało?- I nawet wiem, co!
-No, jaki pomysł?- uśmiechnęłam się do niej.
-Co powiesz na "Can't Remember To Forget You"?- poruszyła zabawnie brwiami.
-Chłopaki, dacie radę to zagrać?- na moje słowa Horan od razu uderzył w struny, a Liam zaraz poszedł jego śladem.
Nie chciało nam się wstawać i tańczyć tak, jak na tamtym ognisku. Podzieliłyśmy się tekstem tak, że ja śpiewałam partię Rihanny, a Perrie wcieliła się w Shakirę.
-No, wy to macie zarąbiste głosy. Oddajcie mi trochę.- zażartowała Monia i oparła się o Harry'ego.
-To wiecie co?- Louis sięgnął po puszkę z piwem.- Skoro tak dobrze idą duety, to może nasze świeże zakochane po uszy gołąbeczki by się zaprodukowały?
-Nika, bierz gitarę i powal ich na kolana.- szturchnęłam ją łokciem i wyciągnęłam szybko chleb z ogniska. O chorobcia, prawie się spalił... Dobra, coś jeszcze da się z niego zjeść... chociaż to odrobinkę ryzykowne. Nie mam aż takiego zapotrzebowania na węgiel. Zdjęłam chleb z kijka tak niezręcznie, że zleciał mi do ogniska. Brawo. Koordynacja ruchowa: nie wykryto.
-Liam, podasz gitarę?- za chwilę instrument powędrował z rąk do rąk i trafił do Niki. Nie czekając na Nialla i ustalenie piosenki zaczęła śpiewać "Everything Has Changed". Nialler bez zastanowienia się do niej przyłączył.
Piosenka pasowała idealnie. U nich wszystko się zmieniło. Są razem, oboje nie mogli się doczekać tego momentu, a teraz siedzą koło siebie i śpiewają razem, jakby cały świat wokół nich przestał istnieć.
-Wspaniale śpiewacie razem.- stwierdziła Perrie.- Chłopaki, może byście się zastanowili nad przyjęciem nowej gitarzystki do zespołu?
-Obawiam się, że to nie dla mnie.- Nika oparła brodę o gitarę.- Od kiedy pamiętam, bałam się występów na scenie.
-A ogniska klasowe?- przypomniałam jej. Potrząsnęła głową.
-To nie to samo. Nie wychodziłam na jakieś podwyższenie, żeby śpiewać. Ty to co innego.
-Ja z kolei nie nadaje się do życia pod publikę. Jak coś o mnie piszą, to mam ochotę wszystkich zwymyślać i dopiero siłą woli się powstrzymuję.- nałożyłam kolejną kromkę chleba na patyk. Błagam, nie spal się tym razem.
-Ale przecież dałaś radę z tymi ostatnimi plotkami.
-Tak. Ale i tak wyszłam z siebie, stanęłam obok i napisałam na Twitterze, co myślę o tych ludziach. No, nie dosłownie. Ale wpienia mnie, gdy piszą bzdury, a nie znają prawdy.- prychnęłam wpatrując się w płomienie. Uniosłam lekko kijek, żeby nie tkwił w samym środku paleniska.
-Ale nie boisz się występów. Pamiętam, jak w liceum występowałaś na jakichś akademiach. A pamiętasz, jak się wkurzyłaś na jakieś słowa naszej powalonej dyrektorki i z tłumu wrzasnęłaś, żeby się wypchała, bo to idiotyzm?
-Na serio?- Harry parsknął śmiechem.
-Schowałam się potem za tobą i Kubą, żeby nie było wiadomo, kto jest w gorącej wodzie kąpany.- zaśmiałam się.- Ale to ja. Najpierw coś robię, a potem myślę. Dobra, dość o mnie i mojej niewyparzonej gębie. Louis, twoja kolej. Śpiewaj.
-Tylko dajcie gitarę.- tym razem Niall podał mu gitarę, bo Nika zaczęła próbować jakieś akordy i nie dała sobie jej odebrać. Lou coś pobrzdąkał i potem, jeszcze bez akompaniamentu, zaczął:
-Oh, misty eye of the mountain below
Keep careful watch of my brothers' souls
And should the sky be filled with fire and smoke
Keep watching over Durin's sons
Teraz płoniemy
Tak, płoniemy, płoniemy
Teraz płoniemy
Raz, dwa trzy!
Nie obchodzi mnie co ludzie mówią, gdy jesteśmy razem
Wiesz, że chcę być tym, który przytula Cię, gdy śpisz
Po prostu chcę żebyśmy to byli Ty i ja na zawsze
Wiem, że chcesz odejść, więc chodź,
Kochanie, bądź ze mną, tak szczęśliwie)
-To dla równowagi dajmy coś starszego. Niall, pamiętasz jeszcze?- Liam uśmiechnął się łobuzersko i zagrał pierwsze akordy "One Thing". Nie ma to jak powrót do pierwszych singli. Wszyscy włączyliśmy się w śpiewanie, bez różnicy, czyja powinna być kolej.
-A pamiętacie nasze poprzednie ognisko?- zapytał Louis.
-Nie było dziewczyn.- przypomniała mu El.
-No wiem... Ognisko było u nas, w Londynie... Też tak śpiewaliśmy, a potem się rozpadało.
-Nattie dała niezły pokaz.- zaśmiał się Harry sięgając po piwo. Oczywiście, o tym najważniejszym zakupie nie zapomnieli.
-No, dziś na pewno nie będę się cały czas produkować.
-Ale wiesz co?- Niall poprawił gitarę na kolanach.- Mogłabyś zaśpiewać z Perrie, tak jak wtedy.
-No, zaśpiewajmy razem!- ożywiła się Pezz. Chyba pogadała z Zaynem po obiedzie i uwierzyła w moją grę, bo teraz była wobec mnie taka jak dawniej. A może to piwko tak na nią podziałało?- I nawet wiem, co!
-No, jaki pomysł?- uśmiechnęłam się do niej.
-Co powiesz na "Can't Remember To Forget You"?- poruszyła zabawnie brwiami.
-Chłopaki, dacie radę to zagrać?- na moje słowa Horan od razu uderzył w struny, a Liam zaraz poszedł jego śladem.
Nie chciało nam się wstawać i tańczyć tak, jak na tamtym ognisku. Podzieliłyśmy się tekstem tak, że ja śpiewałam partię Rihanny, a Perrie wcieliła się w Shakirę.
-No, wy to macie zarąbiste głosy. Oddajcie mi trochę.- zażartowała Monia i oparła się o Harry'ego.
-To wiecie co?- Louis sięgnął po puszkę z piwem.- Skoro tak dobrze idą duety, to może nasze świeże zakochane po uszy gołąbeczki by się zaprodukowały?
-Nika, bierz gitarę i powal ich na kolana.- szturchnęłam ją łokciem i wyciągnęłam szybko chleb z ogniska. O chorobcia, prawie się spalił... Dobra, coś jeszcze da się z niego zjeść... chociaż to odrobinkę ryzykowne. Nie mam aż takiego zapotrzebowania na węgiel. Zdjęłam chleb z kijka tak niezręcznie, że zleciał mi do ogniska. Brawo. Koordynacja ruchowa: nie wykryto.
-Liam, podasz gitarę?- za chwilę instrument powędrował z rąk do rąk i trafił do Niki. Nie czekając na Nialla i ustalenie piosenki zaczęła śpiewać "Everything Has Changed". Nialler bez zastanowienia się do niej przyłączył.
Piosenka pasowała idealnie. U nich wszystko się zmieniło. Są razem, oboje nie mogli się doczekać tego momentu, a teraz siedzą koło siebie i śpiewają razem, jakby cały świat wokół nich przestał istnieć.
-Wspaniale śpiewacie razem.- stwierdziła Perrie.- Chłopaki, może byście się zastanowili nad przyjęciem nowej gitarzystki do zespołu?
-Obawiam się, że to nie dla mnie.- Nika oparła brodę o gitarę.- Od kiedy pamiętam, bałam się występów na scenie.
-A ogniska klasowe?- przypomniałam jej. Potrząsnęła głową.
-To nie to samo. Nie wychodziłam na jakieś podwyższenie, żeby śpiewać. Ty to co innego.
-Ja z kolei nie nadaje się do życia pod publikę. Jak coś o mnie piszą, to mam ochotę wszystkich zwymyślać i dopiero siłą woli się powstrzymuję.- nałożyłam kolejną kromkę chleba na patyk. Błagam, nie spal się tym razem.
-Ale przecież dałaś radę z tymi ostatnimi plotkami.
-Tak. Ale i tak wyszłam z siebie, stanęłam obok i napisałam na Twitterze, co myślę o tych ludziach. No, nie dosłownie. Ale wpienia mnie, gdy piszą bzdury, a nie znają prawdy.- prychnęłam wpatrując się w płomienie. Uniosłam lekko kijek, żeby nie tkwił w samym środku paleniska.
-Ale nie boisz się występów. Pamiętam, jak w liceum występowałaś na jakichś akademiach. A pamiętasz, jak się wkurzyłaś na jakieś słowa naszej powalonej dyrektorki i z tłumu wrzasnęłaś, żeby się wypchała, bo to idiotyzm?
-Na serio?- Harry parsknął śmiechem.
-Schowałam się potem za tobą i Kubą, żeby nie było wiadomo, kto jest w gorącej wodzie kąpany.- zaśmiałam się.- Ale to ja. Najpierw coś robię, a potem myślę. Dobra, dość o mnie i mojej niewyparzonej gębie. Louis, twoja kolej. Śpiewaj.
-Tylko dajcie gitarę.- tym razem Niall podał mu gitarę, bo Nika zaczęła próbować jakieś akordy i nie dała sobie jej odebrać. Lou coś pobrzdąkał i potem, jeszcze bez akompaniamentu, zaczął:
-Oh, misty eye of the mountain below
Keep careful watch of my brothers' souls
And should the sky be filled with fire and smoke
Keep watching over Durin's sons
(Och, mgliste oko podnóża tej Góry,
Strzeż uważnie dusz mych braciNawet, gdy niebo wypełni ogień i dym
Czuwaj nad synami Durin'a)
Od razu rozpoznaliśmy piosenkę. "I See Fire" Ed'a Sheerana, która leci w radiu średnio co dwadzieścia minut. Nie spodziewałam się, że Tommo tak dobrze potrafi ją zaśpiewać. Wpatrzyłam się w ogień, śledząc wzrokiem trzaskające płomienie i iskry ulatujące pod niebo. Nigdy specjalnie nie zwróciłam uwagi na tę piosenkę, dopiero teraz naprawdę usłyszałam te poruszające słowa i przepiękną melodię.
-Wow...- Monika była tego samego zdania.- Nie spodziewałam się, że usłyszę cover prawie tak dobry jak Sheerana.
-Prawie?! Uch, jak ja się zaraz z tobą policzę...- szybko podał gitarę z powrotem do Nialla i zrzucił Monię z pnia, na którym siedziała.
-Ej, ej, ej!- Harry był gotów zainterweniować.- Zabieraj te łapy, zajmij się swoja dziewczyną.
-Uuuu, coś tu się kroi!- zachichotała Nika.
-Nic się nie kroi.- Monia podniosła się z ziemi i skrzywiona masowała sobie tyłek.- Po pierwsze, nie jestem twoja, Styles...
-Jeszcze.- zaznaczył chłopak.
-... a po drugie, Tomlinson.- pogroziła Lou palcem.- Uważaj, bo teraz nie znasz dnia ani godziny.
-Dobra, skończcie.- El zatkała Louisowi usta ręką, bo już chciał to skomentować.- Ała, idioto! Nie gryź, co ty wampir jesteś?!- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Okej, proszę o zwrot gitary.- Liam wyciągnął rękę w stronę Niki. Dziewczyna niechętnie przekazała ją do Payne'a, ale gdy tylko Niall na chwilę się odwrócił, gwizdnęła mu jego gitarę. Horan spojrzał na nią groźnie, ale jeden uśmiech Dominiki i już siedział udobruchany wcinając szóstą kiełbaskę.
-To co śpiewamy?- Zayn chyba bał się, że to już ten moment, bo nerwowo zacierał ręce i zerkał to na Perrie, to na mnie i Nikę.
-No, właśnie chciałam zaproponować, zanim mi brutalnie przerwano, żeby ktoś zapodał coś romantycznego... Nattie?- El spojrzała na mnie.
-Nooo, dobrze.- zgodziłam się z oporem. Przysunęłam się do Niki.- Zagraj Taylor. Wiesz co.- szepnęłam. Nika skinęła głową i zaczęła grać "Love Story".
-We were both young when I first saw you
I close my eyes and the flashback starts
I'm standing there on a balcony in summer air
See the lights see the party the ball gowns
See you make your way through the crowd
And say hello
Little did I know
That you were Romeo you were throwing pebbles
And my daddy said stay away from Juliet
And I was crying on the staircase
Begging you please don't go
And I said
Romeo take me somewhere we can be alone
I'll be waiting all there's left to do is run
You'll be the prince and I'll be the princess
It's a love story baby just say yes
(Oboje byliśmy młodzi, gdy ujrzałam cię po raz pierwszy
Zamykam oczy i widzę to raz jeszcze
Stoję na balkonie owiana letnim powietrzem
Widzę światła, widzę przyjęcie, balowe suknie
Widzę, jak przedzierasz się przez tłum
I mówisz cześć
Trochę już wiedziałam
Że byłeś Romeem, rzucałeś kamykami
A mój tata powiedział: "Trzymaj się z dala od Julii"
I płakałam na schodach
Błagając cię: "Proszę, nie odchodź"
I powiedziałam:
Romeo, zabierz mnie gdzieś, gdzie będziemy sami
Będę czekać, pozostało nam jedynie uciec
Będziesz księciem, a ja księżniczką
To historia miłosna, kochanie, po prostu powiedz "tak")
Nieświadomie spojrzałam przy ostatnich słowach refrenu na Liama. Baby, just say "yes"... Życie jest do kitu, nic nie jest jak w pieprzonym "Romeo i Julii", "Dumie i uprzedzeniu" czy tych wszystkich cholernych powieściach Sparksa. Życie to gówno, musisz podejmować trudne wybory, ranić lub być ranioną. I nic, cholera, ci nie pomoże.
Zayn zaczął sie niespokojnie kręcić. Zauważyłam, że patrzy na mnie wyczekująco. Skinęłam lekko głową i śpiewałam dalej. Chłopak spiął się jeszcze bardziej wiedząc, że nadchodzi ten moment. Sorki, Malik, nie będziemy tego dłużej odwlekać. Trąciłam delikatnie Nikę łokciem, żeby nie wytrącać jej z rytmu, a ona niezauważalnie mrugnęła. Odebrała sygnał.
-Dokładnie o to mi chodziło.- El wtuliła się w Louisa.- Uwielbiam takie piosenki.
-Ej, ludzie, a co powiecie na Bruno Marsa?- zagadnęła Nika z kamiennym wyrazem twarzy. Nikt by nie pomyślał, że teraz odgrywa jakąś rolę.
-Wiem!- Monia podniosła głowę ożywiona. Też rozpoznała hasło.- Zayn, ty masz do tego dobry głos. Zaśpiewaj "Marry You".
-No dobra.- zgodził się niby z lekkim oporem Malik. Chyba tylko ja zauważyłam, że odrobinę zbladł i zacisnął ręce w pięści. Liam i Nika spojrzeli na siebie i na niewidoczny sygnał zaczęli przygrywać na gitarach. Nika też ćwiczyła wcześniej z Zaynem, poza tym doskonale znała tę piosenkę. Monika niepostrzeżenie podebrała Tomlinsonowi kamerę, którą wcześniej on nagrywał jakieś krótkie filmiki z naszego śpiewania i zaczęła kręcić.
-It’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think I wanna marry you.
Zamykam oczy i widzę to raz jeszcze
Stoję na balkonie owiana letnim powietrzem
Widzę światła, widzę przyjęcie, balowe suknie
Widzę, jak przedzierasz się przez tłum
I mówisz cześć
Trochę już wiedziałam
Że byłeś Romeem, rzucałeś kamykami
A mój tata powiedział: "Trzymaj się z dala od Julii"
I płakałam na schodach
Błagając cię: "Proszę, nie odchodź"
I powiedziałam:
Romeo, zabierz mnie gdzieś, gdzie będziemy sami
Będę czekać, pozostało nam jedynie uciec
Będziesz księciem, a ja księżniczką
To historia miłosna, kochanie, po prostu powiedz "tak")
Nieświadomie spojrzałam przy ostatnich słowach refrenu na Liama. Baby, just say "yes"... Życie jest do kitu, nic nie jest jak w pieprzonym "Romeo i Julii", "Dumie i uprzedzeniu" czy tych wszystkich cholernych powieściach Sparksa. Życie to gówno, musisz podejmować trudne wybory, ranić lub być ranioną. I nic, cholera, ci nie pomoże.
Zayn zaczął sie niespokojnie kręcić. Zauważyłam, że patrzy na mnie wyczekująco. Skinęłam lekko głową i śpiewałam dalej. Chłopak spiął się jeszcze bardziej wiedząc, że nadchodzi ten moment. Sorki, Malik, nie będziemy tego dłużej odwlekać. Trąciłam delikatnie Nikę łokciem, żeby nie wytrącać jej z rytmu, a ona niezauważalnie mrugnęła. Odebrała sygnał.
-Dokładnie o to mi chodziło.- El wtuliła się w Louisa.- Uwielbiam takie piosenki.
-Ej, ludzie, a co powiecie na Bruno Marsa?- zagadnęła Nika z kamiennym wyrazem twarzy. Nikt by nie pomyślał, że teraz odgrywa jakąś rolę.
-Wiem!- Monia podniosła głowę ożywiona. Też rozpoznała hasło.- Zayn, ty masz do tego dobry głos. Zaśpiewaj "Marry You".
-No dobra.- zgodził się niby z lekkim oporem Malik. Chyba tylko ja zauważyłam, że odrobinę zbladł i zacisnął ręce w pięści. Liam i Nika spojrzeli na siebie i na niewidoczny sygnał zaczęli przygrywać na gitarach. Nika też ćwiczyła wcześniej z Zaynem, poza tym doskonale znała tę piosenkę. Monika niepostrzeżenie podebrała Tomlinsonowi kamerę, którą wcześniej on nagrywał jakieś krótkie filmiki z naszego śpiewania i zaczęła kręcić.
-It’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think I wanna marry you.
(Jest piękna noc
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
-Ej, ludzie, wstańcie, nie będziemy tak siedzieć!- podniosłam się z pnia. Wszyscy zaraz zrobili to samo. Mam dziwne wrażenie, że chłopaki domyślili się, o co chodzi.
-Well I know this little chapel on the boulevard we can go,
No one will know,
Come on girl.
Who cares if we’re trashed got a pocket full of cash we can blow,
Shots of patron,
And it’s on girl.
Don’t say no, no, no, no-no;
Just say yeah, yeah, yeah, yeah-yeah;
And we’ll go, go, go, go-go.
If you’re ready, like I’m ready.
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
-Ej, ludzie, wstańcie, nie będziemy tak siedzieć!- podniosłam się z pnia. Wszyscy zaraz zrobili to samo. Mam dziwne wrażenie, że chłopaki domyślili się, o co chodzi.
-Well I know this little chapel on the boulevard we can go,
No one will know,
Come on girl.
Who cares if we’re trashed got a pocket full of cash we can blow,
Shots of patron,
And it’s on girl.
Don’t say no, no, no, no-no;
Just say yeah, yeah, yeah, yeah-yeah;
And we’ll go, go, go, go-go.
If you’re ready, like I’m ready.
(Słuchaj znam taką małą kapliczkę na bulwarze, gdzie możemy pójść
Nikt się nie dowie
No chodź, dziewczyno
Co z tego że jesteśmy pijani, mamy kieszenie pełne kasy, którą możemy przepuścić,
Strzelimy po tequili
I po sprawie, dziewczyno
Nie mów, nie, nie, nie, nie, nie;
Po prostu powiedz, tak, tak,tak tak tak
I pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy
Jeśli jesteś gotowa, tak jak ja jestem gotowy.)
Skakaliśmy i klaskaliśmy w rytm piosenki. Ostrożnie przysunęłam się do pnia, na którym siedziałam i w momencie gdy Zayn zaczął śpiewać refren, włączyłam pierwszy przedłużacz.
-Cause it’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think I wanna marry you.
Nikt się nie dowie
No chodź, dziewczyno
Co z tego że jesteśmy pijani, mamy kieszenie pełne kasy, którą możemy przepuścić,
Strzelimy po tequili
I po sprawie, dziewczyno
Nie mów, nie, nie, nie, nie, nie;
Po prostu powiedz, tak, tak,tak tak tak
I pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy
Jeśli jesteś gotowa, tak jak ja jestem gotowy.)
Skakaliśmy i klaskaliśmy w rytm piosenki. Ostrożnie przysunęłam się do pnia, na którym siedziałam i w momencie gdy Zayn zaczął śpiewać refren, włączyłam pierwszy przedłużacz.
-Cause it’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think I wanna marry you.
(Bo jest piękna noc
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
Ogród rozbłysł milionem maleńkich lampeczek. Widok był powalający, ludzie rozglądali się dookoła oczarowani. Pierwszy punkt odhaczony. Zayn wziął oczarowaną Perrie za rękę i śpiewał coraz pewniej patrząc cały czas na nią. Pezz chyba jeszcze nie zorientowała się, co się kroi.
-I’ll go get a ring let the choir bells sing like oooh,
So whatcha wanna do?
Let’s just run girl.
If we wake up and you wanna break up that’s cool.
No, I won’t blame you;
It was fun girl.
Don’t say no, no, no, no-no;
Just say yeah, yeah, yeah, yeah-yeah;
And we’ll go, go, go, go-go.
If you’re ready, like I’m ready.
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
Ogród rozbłysł milionem maleńkich lampeczek. Widok był powalający, ludzie rozglądali się dookoła oczarowani. Pierwszy punkt odhaczony. Zayn wziął oczarowaną Perrie za rękę i śpiewał coraz pewniej patrząc cały czas na nią. Pezz chyba jeszcze nie zorientowała się, co się kroi.
-I’ll go get a ring let the choir bells sing like oooh,
So whatcha wanna do?
Let’s just run girl.
If we wake up and you wanna break up that’s cool.
No, I won’t blame you;
It was fun girl.
Don’t say no, no, no, no-no;
Just say yeah, yeah, yeah, yeah-yeah;
And we’ll go, go, go, go-go.
If you’re ready, like I’m ready.
(Pójdę po pierścionek, niech chór dzwonów śpiewa oooh,
Więc co chcesz zrobić?Po prostu biegnijmy dziewczyno
Jeśli się obudzimy i będziesz chciała zerwać, w porządku
Nie, nie będę Cię obwiniać,
Było super, dziewczyno.
Nie mów, nie, nie, nie, nie, nie;
Powiedz tylko, tak tak tak tak tak
I pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy pójdziemy
Jeśli jesteś gotowa, tak jak ja jestem gotowy.)
Sięgnęłam nogą do drugiego przedłużacza. Nie zdążyliśmy sprawdzić przed ich przyjazdem, czy będzie działał, tylko Nika i Zayn umocowali to na ścianie domku. Perrie była centralnie na wprost. Nacisnęłam przycisk, kiedy Zayn zaczął znowu refren. Na ścianie pojawił się ułożony ze światełek napis: "Perrie, Zayn wants to ask you something". Pezz zaskoczona otworzyła szeroko oczy i spojrzała na swojego chłopaka.
-Cause it’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think I wanna marry you.
Just say I do,
Tell me right now baby,
Tell me right now baby.
(Bo jest piękna noc
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.
Tylko powiedz "tak, chcę"
Powiedz mi to teraz, kochanie
Powiedz mi to teraz, kochanie.)
Perrie zakryła usta ręką zszokowana, pokręciła głową z niedowierzaniem cały czas patrząc to na napis, to na Zayna. Obeszłam ognisko i wzięłam od Moniki kamerę. Monia wcześniej kręciła dla niepoznaki wszystkich dookoła, teraz chciałam skupić się na naszej parze zakochanych. Gitary ucichły w umówionym momencie, a Zayn zaczął śpiewać refren ostatni raz. Wszyscy ucichli, gdy powoli ukląkł na jedno kolano przed Perrie i wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem.
-Cause it’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think, I wanna marry you.
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.
Tylko powiedz "tak, chcę"
Powiedz mi to teraz, kochanie
Powiedz mi to teraz, kochanie.)
Perrie zakryła usta ręką zszokowana, pokręciła głową z niedowierzaniem cały czas patrząc to na napis, to na Zayna. Obeszłam ognisko i wzięłam od Moniki kamerę. Monia wcześniej kręciła dla niepoznaki wszystkich dookoła, teraz chciałam skupić się na naszej parze zakochanych. Gitary ucichły w umówionym momencie, a Zayn zaczął śpiewać refren ostatni raz. Wszyscy ucichli, gdy powoli ukląkł na jedno kolano przed Perrie i wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem.
-Cause it’s a beautiful night,
We’re looking for something dumb to do.
Hey baby,
I think I wanna marry you.
Is it the look in your eyes,
Or is it this dancing juice?
Who cares baby,
I think, I wanna marry you.
(Bo jest piękna noc
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, widać było, że nie wie, czy się roześmiać, czy rozpłakać. Stanęłam za Liamem, gdzie miałam idealny punkt, z którego mogłam nagrać całą scenę.
-Perrie... Kocham cię. Kocham cię od chwili, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Kocham, jak się uśmiechasz, jak wariujesz na scenie, jak śpiewasz, jak tańczysz ze mną i wcale nie narzekasz, że depczę ci po palcach.- przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać na wspomnienie umiejętności tanecznych Zayna.- Kocham, gdy prosisz, żebym zrobił ci śniadanie, jak wtulasz się w poduszkę i swojego pluszaka przez sen, jak głaszczesz i przeczesujesz moje włosy i że nie przeszkadzają ci moje papierosy. Kocham cię całą, w każdej odsłonie. I chciałbym spędzić z tobą całe swoje życie. Perrie Edwars...- wziął głęboki wdech.-... czy wyjdziesz za mnie?
Zapadła cisza, a Perrie wyglądała tak, jakby wylądowało przed nią co najmniej UFO. Zdecydowanie się tego nie spodziewała. Łzy radości spłynęły po policzkach, gdy wreszcie pokiwała głową.
-Tak... Tak! No jasne, że tak!- rzuciła mu się na szyję, wtulając się mocno w jego bluzę. Zaczęliśmy wrzeszczeć z radości. Śmiejąc się zakończyłam nagrywanie i oddałam kamerę Louisowi. Zayn delikatnie wsunął Perrie na palec pierścionek i czule ją pocałował. Cholera, zaraz się sama popłaczę z tych emocji.
-O mój Boże.- Perrie otarła policzki z łez.- W życiu bym się tego nie spodziewała...
-No cóż... My tak samo.- zaśmiał się Niall.
-Nie wiedzieliście?- zdziwiła się.- Myślałam, że wszyscy to zaplanowaliście.
-Powiedzmy, że pewne polskie chochliki mi pomogły.- Zayn uśmiechnął się w naszą stronę.
-Dziewczyny?- skinęłyśmy głowami z Nika i Monią.- O rety, strasznie wam dziękuję!
-To teraz piosenka, którą zażyczą sobie narzeczeni. Perrie?- Liam uśmiechnął się do niej.
-Na taką chwilę to... chyba tylko "Hero" Iglesiasa. Tylko błagam, nie naśladujcie jego głosu.- parsknęliśmy śmiechem.
-Czyli ja już nie śpiewam.- Niall roześmiał się unosząc ręce w górę w geście poddania.
-Ja mogę zaśpiewać.- wzruszył ramionami Liam i trącił ręką struny swojej gitary. Zauważyłam kątem oka, że Harry zerka porozumiewawczo na Monię, Lou i Eleanor, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Skupiłam się na piosence.
-Let me be your hero...- szepnął Liam, a ja automatycznie podniosłam na niego wzrok... i już nie mogłam go oderwać od jego oczu. Mam deja vu.
-Would you dance,
if I asked you to dance?
Would you run,
and never look back?
Would you cry,
if you saw me crying?
And would you save my soul, tonight?
Would you tremble,
if I touched your lips?
Would you laugh?
Oh please tell me this.
Now would you die,
for the one you love?
Hold me in your arms, tonight.
I can be your hero, baby.
I can kiss away the pain.
I will stand by you forever.
You can take my breath away.
Kombinujemy co by tu głupiego zrobić
Hej kochanie,
Myślę, że chce się z Tobą ożenić.
Czy to przez ten błysk w twoich oczach
Czy to może drink?
Kto się tym przejmuje, kochanie
Myślę, że chcę się z Tobą ożenić.)
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, widać było, że nie wie, czy się roześmiać, czy rozpłakać. Stanęłam za Liamem, gdzie miałam idealny punkt, z którego mogłam nagrać całą scenę.
-Perrie... Kocham cię. Kocham cię od chwili, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Kocham, jak się uśmiechasz, jak wariujesz na scenie, jak śpiewasz, jak tańczysz ze mną i wcale nie narzekasz, że depczę ci po palcach.- przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać na wspomnienie umiejętności tanecznych Zayna.- Kocham, gdy prosisz, żebym zrobił ci śniadanie, jak wtulasz się w poduszkę i swojego pluszaka przez sen, jak głaszczesz i przeczesujesz moje włosy i że nie przeszkadzają ci moje papierosy. Kocham cię całą, w każdej odsłonie. I chciałbym spędzić z tobą całe swoje życie. Perrie Edwars...- wziął głęboki wdech.-... czy wyjdziesz za mnie?
Zapadła cisza, a Perrie wyglądała tak, jakby wylądowało przed nią co najmniej UFO. Zdecydowanie się tego nie spodziewała. Łzy radości spłynęły po policzkach, gdy wreszcie pokiwała głową.
-Tak... Tak! No jasne, że tak!- rzuciła mu się na szyję, wtulając się mocno w jego bluzę. Zaczęliśmy wrzeszczeć z radości. Śmiejąc się zakończyłam nagrywanie i oddałam kamerę Louisowi. Zayn delikatnie wsunął Perrie na palec pierścionek i czule ją pocałował. Cholera, zaraz się sama popłaczę z tych emocji.
-O mój Boże.- Perrie otarła policzki z łez.- W życiu bym się tego nie spodziewała...
-No cóż... My tak samo.- zaśmiał się Niall.
-Nie wiedzieliście?- zdziwiła się.- Myślałam, że wszyscy to zaplanowaliście.
-Powiedzmy, że pewne polskie chochliki mi pomogły.- Zayn uśmiechnął się w naszą stronę.
-Dziewczyny?- skinęłyśmy głowami z Nika i Monią.- O rety, strasznie wam dziękuję!
-To teraz piosenka, którą zażyczą sobie narzeczeni. Perrie?- Liam uśmiechnął się do niej.
-Na taką chwilę to... chyba tylko "Hero" Iglesiasa. Tylko błagam, nie naśladujcie jego głosu.- parsknęliśmy śmiechem.
-Czyli ja już nie śpiewam.- Niall roześmiał się unosząc ręce w górę w geście poddania.
-Ja mogę zaśpiewać.- wzruszył ramionami Liam i trącił ręką struny swojej gitary. Zauważyłam kątem oka, że Harry zerka porozumiewawczo na Monię, Lou i Eleanor, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Skupiłam się na piosence.
-Let me be your hero...- szepnął Liam, a ja automatycznie podniosłam na niego wzrok... i już nie mogłam go oderwać od jego oczu. Mam deja vu.
-Would you dance,
if I asked you to dance?
Would you run,
and never look back?
Would you cry,
if you saw me crying?
And would you save my soul, tonight?
Would you tremble,
if I touched your lips?
Would you laugh?
Oh please tell me this.
Now would you die,
for the one you love?
Hold me in your arms, tonight.
I can be your hero, baby.
I can kiss away the pain.
I will stand by you forever.
You can take my breath away.
(Czy zatańczyłabyś, gdybym poprosił Cię do tańca ?
Czy pobiegłabyś i nigdy nie spojrzała wstecz ?
Czy płakałabyś widząc mnie we łzach ?
I czy ocaliłabyś moją duszę tej nocy ?
Czy zadrżałabyś, gdybym dotknął Twych ust ?
Czy może śmiałabyś się ?
Proszę, powiedz mi to..
Czy teraz mogłabyś umrzeć dla tego jedynego, którego kochasz ?
Weź mnie w ramiona tej nocy..
Mogę być Twoim bohaterem Kochanie
Mogę całować każde cierpienie
Będę przy Tobie na zawsze
Możesz zabrać mi nawet oddech)
Zahipnotyzował mnie. Nie mogłam się ruszyć, jego spojrzenie przyciągało jak magnes, a jego głos sprawiał, że cała zwiotczałam, nie miałam siły podnieść ręki. Co on mi zrobił? Śpiewał z wyczuwalnym uczuciem, nie miałam wątpliwości, że jego słowa są szczere aż do bólu. Czyli to jednak prawda...? On coś do mnie czuje? Chce być moim wybawcą, moim bohaterem? A co w takim razie zrobi z Danielle? A może on chce z nią zerwać? Może już to zrobił? Może chce być ze mną...
-Ekhem!- czyjeś chrząknięcie zabrzmiało jak wystrzał z armaty. Oboje podskoczyliśmy i rozejrzeliśmy się wokół. Wszyscy patrzyli na nas z niemożliwymi do odczytania minami, a ich spojrzenia wędrowały jak na meczu tenisowym od Liama do mnie i z powrotem. Zorientowałam się, że piosenka chyba już dawno się skończyła, a my siedzieliśmy jakby ciągle płynęła jakaś melodia.
-Dobra, to teraz Zayn, jakie masz życzenie?- zatarł ręce Niall. Malik popatrzył porozumiewawczo po pozostałych.
-Moja ulubiona piosenka. "More Than This".- pieprzony żart. Uwzięli się na mnie. Nie można na siłę zmuszać kogoś do pokazywania swoich uczuć! A jeśli ktoś chce je ukryć, zabrać jako tajemnicę do grobu?! Przygryzłam wargę i z całych sił wpatrzyłam się w ognisko, mimo że po dwudziestu sekundach zaczęły mnie już boleć oczy.
Znowu dźwięk gitary, znowu głos Liama. Zacisnęłam powieki, żeby nie dać tym idiotom satysfakcji. Nie spojrzę na niego. Nie dam się ponownie zahipnotyzować.
-I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cause you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say
Czy pobiegłabyś i nigdy nie spojrzała wstecz ?
Czy płakałabyś widząc mnie we łzach ?
I czy ocaliłabyś moją duszę tej nocy ?
Czy zadrżałabyś, gdybym dotknął Twych ust ?
Czy może śmiałabyś się ?
Proszę, powiedz mi to..
Czy teraz mogłabyś umrzeć dla tego jedynego, którego kochasz ?
Weź mnie w ramiona tej nocy..
Mogę być Twoim bohaterem Kochanie
Mogę całować każde cierpienie
Będę przy Tobie na zawsze
Możesz zabrać mi nawet oddech)
Zahipnotyzował mnie. Nie mogłam się ruszyć, jego spojrzenie przyciągało jak magnes, a jego głos sprawiał, że cała zwiotczałam, nie miałam siły podnieść ręki. Co on mi zrobił? Śpiewał z wyczuwalnym uczuciem, nie miałam wątpliwości, że jego słowa są szczere aż do bólu. Czyli to jednak prawda...? On coś do mnie czuje? Chce być moim wybawcą, moim bohaterem? A co w takim razie zrobi z Danielle? A może on chce z nią zerwać? Może już to zrobił? Może chce być ze mną...
-Ekhem!- czyjeś chrząknięcie zabrzmiało jak wystrzał z armaty. Oboje podskoczyliśmy i rozejrzeliśmy się wokół. Wszyscy patrzyli na nas z niemożliwymi do odczytania minami, a ich spojrzenia wędrowały jak na meczu tenisowym od Liama do mnie i z powrotem. Zorientowałam się, że piosenka chyba już dawno się skończyła, a my siedzieliśmy jakby ciągle płynęła jakaś melodia.
-Dobra, to teraz Zayn, jakie masz życzenie?- zatarł ręce Niall. Malik popatrzył porozumiewawczo po pozostałych.
-Moja ulubiona piosenka. "More Than This".- pieprzony żart. Uwzięli się na mnie. Nie można na siłę zmuszać kogoś do pokazywania swoich uczuć! A jeśli ktoś chce je ukryć, zabrać jako tajemnicę do grobu?! Przygryzłam wargę i z całych sił wpatrzyłam się w ognisko, mimo że po dwudziestu sekundach zaczęły mnie już boleć oczy.
Znowu dźwięk gitary, znowu głos Liama. Zacisnęłam powieki, żeby nie dać tym idiotom satysfakcji. Nie spojrzę na niego. Nie dam się ponownie zahipnotyzować.
-I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cause you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say
When he opens his arms and holds you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel the right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel the right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this
(Jestem załamany,
Słyszysz mnie?Jestem ślepy, bo tylko Ciebie widzę,
Tańczę, sam
Modlę się, żeby Twoje serce odwróciło się,
Kiedy przychodzę pod Twoje drzwi,
Spuszczam, głowę, by zmierzyć się z podłogą,
Ponieważ nie mogę spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć ...
Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on, yeah,
Kiedy kładzie Cię do snu, umieram wewnątrz,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,
Kochać bardziej niż on...)
Totalnie się na mnie uwzięli. Czuję się zaszczuta, jak zwierzę, na które się poluje. Czemu oni wymagają, żebym się przyznała, że go kocham? Okej, kocham go, cholernie go kocham, ale nie przyznam się do tego, dopóki on jest zajęty. Nie jestem taka.
-Nattie...- zamarłam. On. Mnie. Woła. Czemu teraz?- Moglibyśmy pog... Ja pierdolę.- zanim powiedział, to co miał na myśli, zadzwonił jego telefon. Westchnął ciężko odbierając połączenie.- Co tam, Paul?- zmarszczył brwi.- Ale czemu? Co się stało?- skupienie na jego twarzy przeszło w szok i zdumienie.- What the fuck?!- krzyknął prawie wrzucając gitarę do ognia. Gdyby nie szybka interwencja Stylesa, instrument uległby ognistej destrukcji. Liam nie zwrócił na to uwagi, wstał energicznie od ogniska i poszedł szybko do domu. Przez okno widzieliśmy, jak chodzi nerwowo po kuchni. W pewnym momencie złapał za kubek i z całej siły rzucił nim o podłogę. Brzęk tłuczonego kubka słychać było przy nas bardzo dokładnie. Mówiąc coś gwałtownie wyszedł z kuchni i pędem ruszył na górę.
-Chyba powinniśmy pójść, sprawdzić, czy coś się nie stało z zespołem...- powiedział niepewnie Harry. Wszyscy po kolei podnosili się i wchodzili do domu. Ja z powrotem wpatrzyłam się w płomienie. Po chwili poczułam, jak ktoś się do mnie przysiada.
-Chciałam cię przeprosić...- usłyszałam cichy głos Perrie. Odwróciłam głowę w jej stronę.- Nie ufałam ci, tak jak mówiłam. Bałam się, że te plotki były prawdą i że między tobą a Zaynem coś jest... A ty po prostu planowałaś z nim jego oświadczyny... Zrobiłaś dla mnie więcej niż na to zasłużyłam.
-Daj spokój, Pezz.- objęłam ją jedną ręką.- Nie musisz mnie przepraszać. Zrobiłam to, bo jesteście moimi przyjaciółmi, a Zayn bał się twojej reakcji... Stresował się chyba bardziej niż przed X Factorem.- Perrie uśmiechnęła się do mnie.
-Czasem jest nieśmiały i woli milczeć niż się odzywać, ale naprawdę mnie kocha. A ja kocham jego.- przytuliłam ją i popatrzyłam na rękę, na której błyszczał pierścionek.
-Tak nawiasem, bardzo ładny ten gaz pieprzowy.- mruknęła pod nosem Pezz. Odsunęłam się od niej i wybuchnęłam śmiechem.
-Domyśliłaś się?
-Jak już miałam ten pierścionek na ręce i Zayn dał mi pudełeczko po nim, to mnie olśniło.- zachichotała. Poklepała mnie po kolanie i wstała.- Zobaczę, o co tam chodziło.- zaraz zniknęła w drzwiach.
Odwróciłam się z powrotem w stronę ognia. Czyli między mną a Perrie już wszystko w porządku. Co za ulga.
-Nie za ciepło ci?- Louis przykrył mi ramiona kocem.- Zasnęłaś przy tym ogniu?- podniosłam nieprzytomne spojrzenie.
-Ile tak siedziałam?
-Jakieś pół godziny na pewno.- zarzucił rękę na moje ramię.- Przyszedłem gasić, a tu się okazuje, że Nattie przyrosła do pnia. Robisz za nowy konar?- parsknęłam śmiechem pod nosem.
-Jasne.
-Leć do domu się pakować.- zmarszczyłam brwi.
-Jak to się pakować?! Przecież jedziemy za trzy dni!
-Zmiana planów, Nattie. Dzwonił Paul. Jakiś problem w wytwórni i w życiu ogólnie.
-Jak to w życiu? Zaraz, właściwie dlaczego Liam się tak wkurzył?
-Danielle go zdradziła.
~~*~~
-Co? Mówiłeś coś?- od godziny siedziałam za kierownicą vana i próbowałam sobie wszystko poukładać. Złe warunki na drodze wcale mi w tym nie pomagały. Lał rzęsisty deszcz, wycieraczki chodziły na pełnych obrotach i jak na złość była cała masa kierowców, których bulwersował każdy mój najmniejszy ruch. Od wczoraj Liam nie odezwał się ani słowem. Był wpieklony jak nigdy. Usiadł na tyle przy oknie i wcisnął do uszu słuchawki. Teraz już chyba spał, podobnie jak wszyscy. W sumie im się nie dziwię. No bo kto normalny wstaje o szóstej rano i jest w drodze od ósmej?
-Mówię od paru minut, ale ty totalnie mnie nie słuchasz!
-Sorry, Hazz. Zamyśliłam się.- Lou stwierdził, że chce siedzieć z Eleanor i Harry wspaniałomyślnie zgodził się usiąść ze mną na przodzie. Co jest dziwne, bo przecież bał się jeździć ze mną za kółkiem.- Nie chcę, żebyście wyjeżdżali.
-A myślisz, że my chcemy?- zapytał retorycznie.- Te kilka dni to były moje najlepsze wakacje i założę się, że chłopaki myślą podobnie.
-Harry?
-No?
-Co dokładnie się stało w Londynie?- Styles westchnął. Dopiero po chwili zaczął opowiadać.
-Paul zadzwonił, że w internecie i w prasie pojawiły się zdjęcia Dan całującej jakiegoś gościa. Liam się wkurzył, rozwalił kubek, z którego tak genialnie się piło herbatkę i poleciał do kompa, żeby sprawdzić te fotki. Okazało się, że zna kolesia, bo to kolega Danielle z zespołu tanecznego. Wkurwił się na maksa, prawie rozwalił monitor laptopa. Niall mu podsunął, żeby zadzwonił do Danielle, czy ona to jakoś wytłumaczy. Liam zadzwonił, ustawił głośnomówiący i odebrał ten koleś. Powiedział, że Dan jest pod prysznicem i czy coś przekazać. Liam szybko się rozłączył i od razu zabookował bilety na samolot. Od razu z lotniska ma zamiar pojechać do Danielle, żeby z nią zerwać i zmieszać z błotem jej kochasia.
-Suka.
-Dokładnie. Kiedyś taka nie była... Naprawdę nie wiem, co w nią wstąpiło. Wykorzystuje go na każdym kroku.
-Nie próbowaliście z nią pogadać?
-Nie było sensu. Nikogo nie słucha, a Liama ustawia pod swoje dyktando. Paranoja. Umie manipulować ludźmi i tyle w tym temacie.
-Współczuję Liamowi. Musi...
-Serio? A ja częściowo współczuję, a częściowo nie.
-Jak to?
-Zerwał z nią z powodu kłótni, chociaż on twierdzi, że chodziło o odległość, a potem związał się z nią znowu, mimo że od początku ich nowego związku było tak samo albo nawet gorzej.
-Może ją kocha...
-Co ty chrzanisz?!- aż podskoczyłam przestraszona jego wybuchem. Zerknęłam na sąsiedni fotel, Harry wyglądał, jakby miał za chwilę eksplodować.
-Noo, a nie kocha?
-Jezus Maria, Natalia! On jest w tobie zakochany na zabój!
-To czemu był z nią?
-Bo nie wiedział, jak ci to powiedzieć po tak krótkiej znajomości, że mu się podobasz. Ale jak Marcin cię pobił, to Liam wariował ze złości, że go tam nie było i cię nie obronił. Danielle nic nie mogła zrobić i słusznie urządzała mu te awantury, bo powinien z nią zerwać po Sylwestrze. Ale Payne to Payne i nigdy go nie mogłem do końca rozgryźć. Dwóch dziewczyn mieć się nie da, a on zrozumiał to chyba całkiem niedawno.
-Jesteś na niego zły, czy mi się wydaje?- płynnie zjechałam na autostradę i już mogłam rozwinąć cudowną prędkość.
-Jestem wściekły jak cholera, bo mając taką piękną, mądrą, utalentowaną dziewczynę jak ty, trzyma się Danielle jak rzep psiego ogona, bo boi się związku na odległość i bycia samotnym po tych wszystkich doświadczeniach z dzieciństwa i tak dalej.
-Możemy skończyć ten temat? Proszę?- zaczynało mi się robić niedobrze od tego gadania. To za dużo informacji do przyswojenia, zwłaszcza podczas kierowania pojazdem.
-Okej, nie będę cię zmuszał do rozmowy. A tak nawiasem, z jaką prędkością jedziesz?- rzuciłam mu rozbawione spojrzenie. Zaczyna się.
-135 kilometrów na godzinę, czyli jakieś 80-85 mil na godzinę.
-Kurwa.- wymamrotał pod nosem zaciskając ręce na krawędziach fotela.
-Mam ci włączyć radio, żeby odwrócić uwagę od drogi?
-Jakbyś była tak miła.- nacisnęłam przycisk i z głośników popłynął głos spikera Radia Zet kończącego prognozę pogody.
-O, to jest genialna piosenka.- zaczęłam podśpiewywać "YMCA". Harry patrzył nieufnie na kierownicę w moich rękach, ale zaraz się uspokoił i śpiewał razem ze mną.
-Zaraz będę wyprzedzać.- uprzedziłam. Styles rzucił mi przerażone spojrzenie, gdy nacisnęłam mocniej pedał gazu wymijając czarnego Lexusa. Kierowca zamiast pogodzić się z myślą, że jakiś vanik pojedzie przed nim, zaczął przyspieszać.- Dupek.- warknęłam dociskając pedał mocniej i wpychając się na chama między starego Forda a nowe Volvo prosto z salonu.
-Natalia.- wychrypiał Hazza.
-Co tam?- zerknęłam na niego kątem oka. Zaraz zejdzie na zawał.
-Zjedziesz na następną stację benzynową.
-Będziesz wymiotować?- zaniepokoiłam się o stan tapicerki. Miałam oddać auto w nienaruszonym stanie.
-Jeśli będziesz za kółkiem, to na pewno.
-O nie! Nie będę się z tobą zamieniać!
-A gówno mnie to obchodzi. Kierunkowskaz i w prawo.- wskazał na zjazd.
-A niech cię, Styles.- warknęłam posłusznie parkując przy benzynówce.
-Też cię kocham.
_____________________________________________________
Hej, ludzie! Otwieramy szampana, pięćdziesiąty, hiperdługi rozdział za nami! <3
Dziś krótko, bo jestem zmęczona po jeździe i dniu spędzonym w Lublinie:
1. Kolejny rozdział we wtorek lub w środę (raczej w środę, bo sobota i niedziela musi być przeznaczona na "Would you know my name...". Nie napisałam ani słówka nowego rozdziału na drugiego bloga :P )
2. W poniedziałek mam egzamin w szkole jazdy, od niego zależy, czy dopuszczą mnie do tego głównego państwowego egzaminu, więc to też przemawia za tym, że kolejny będzie w środę ;P
3. Na "Would you know my name..." dodałam zakładkę "Bohaterów" jakby ktoś nie wiedział =)
4. Dziękuję za komentarze, pytania na Asku, obserwacje na Twitterze, kolejnych obserwatorów blogów :* jesteście kochani, uwielbiam was <3
5. I to w zasadzie tyle... A! ROZDZIAŁ JEST NIESPRAWDZONY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Buziaki przesyła zmęczona
Roxanne xD
PS: Ha! Wyrobiłam się przed północą! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)