wtorek, 12 stycznia 2016

Część II: Rozdział 28

- I ty to sobie wyobrażasz?! Ona tak po prostu wyjedzie!
- Ale przecież...
- I najlepsze jest to, że dowiedziałem się przypadkiem! Nie miała zamiaru mi o tym powiedzieć!
- Nie jesteście...
- A tak w ogóle, to co ona sobie myślała, że jeden seks to nic? Do czegoś to chyba zobowiązuje!
- Nie sądziłam, że usłyszę takie słowa od ciebie. - Udało mi się wtrącić jedno zdanie.
- Ja wiem doskonale, jakie ty masz o mnie zdanie. Lepiej mi powiedz, co ja mam robić. Bo ja już totalnie nie wiem, co powinienem zrobić, nie wiem i już! I wolę, żebyś ty mi powiedziała, co mam zrobić, bo w razie czego, jak zrobię głupotę, to zwalę winę na ciebie.
- Wiesz co, może ty lepiej tu przyjedź, zrobię ci herbatki uspokajającej, przestaniesz się tak powtarzać...
- Nie rób sobie jaj, tylko powiedz swojemu gorylowi, żeby otworzył mi bramę, stoję tu od pięciu minut!
Zdumiona uniosłam się na krześle, żeby wyjrzeć przez okno kuchenne. Faktycznie, znajomy samochód stał przed bramą, a Preston machał do mnie jak szalony i wskazywał na auto. Dwa dni temu zepsuł się domofon łączący nas z ochroniarzami. Chad pojechał po jakiegoś znajomego elektryka, bo sam popsuł to jeszcze bardziej. Pokazałam mu uniesiony kciuk i wstawiłam wodę na herbatę. Wyciągnęłam z szafki jakieś ciacha, wafelki i krówki, rzuciłam je na stół, dołożyłam muffiny, które upiekła Nika i ze spokojem usiadłam na swoim krześle, żeby dokończyć kisiel z owoców leśnych. Sekundę później usłyszałam trzask drzwi wejściowych i w drzwiach pojawił się Noriaki.
- Zalej sobie herbatę. - Powiedziałam uprzejmie, wciskając do ust pełną łychę kisielu. - A poffem ssadaj i opoffiadaj. - Wymamrotałam z pełnymi ustami.
- Ja już wszystko ci powiedziałem. - Klapnął smętnie na krzesło obok mnie i siorbnął herbatki. - Kurwa, gorące! - Zaklął i od razu odstawił kubek. - Ałaaa...
- A ty myślałeś, że w czajniku woda się chłodzi? - Zakpiłam. - O ile dobrze pamiętam, to chyba miałeś u siebie w domu tak proste w obsłudze urządzenie.
- Spadaj, Maj. Jesteś nieznośna i cieszę się, że się ciebie pozbyłem. - Rzucił mi ponure spojrzenie.
- To ciekawe. - Uśmiechnęłam się złośliwie i oparłam brodę na pięści. - Skoro jestem taka nieznośna, to czemu przylatujesz do mnie z każdym problemem? - Zacisnął zęby i nic nie powiedział. Zaśmiałam się z satysfakcją. - Tak właśnie myślałam.
- To jest cholernie niesprawiedliwe, że ona tak postępuje. Ja też mam uczucia i może spodobała mi się na tyle, żeby pójść z nią jeszcze na kilka randek. - Bulwersował się, zapominając o poparzonym języku.
- Sam swoim zachowaniem dawałeś do zrozumienia, że jesteś typowym donżuanem. Nic, tylko byś łamał dziewczynom serca. - Wzruszyłam ramionami i odchyliłam się na oparcie. Na tę chwilę się najadłam. Zobaczymy, co będzie za pięć minut. - Danielle miała prawo pomyśleć, że nic z tego nie będzie. Nawet na waszej ostatniej randce podobno oglądałeś się za innymi.
- Wcale... Dobra, dobra. - Przypomniał sobie. - Może i tak. Ale ta kelnerka miała tak fantastyczny tyłek, że aż żal było nie spojrzeć.
- Ja pierdolę, chłopie! - Wkurzyłam się. - I ty się jej dziwisz?! Jesteś obrzydliwy ze swoim podejściem!
- Jestem facetem i mam chyba swoje potrzeby, nie?
- Mam w domu pięć przykładów, że te potrzeby mogą iść w parze z normalnym związkiem z jedną dziewczyną!
- Chyba cztery. Zapomniałaś już, czemu u mnie wylądowałaś? - Zapytał złośliwie. Aż się we mnie zagotowało.
- Liam zrozumiał swój błąd i małymi kroczkami wracamy do normalności. Co nie zmienia faktu, że po przyjściu Dan ostro się pożarliśmy.
- Dani tu była?! - Zerwał się z krzesła. - Kiedy? Po co? Co mówiła?! No, gadaj!!!
- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - Popatrzyłam na niego jak na kosmitę. - Siadaj, bo ci nic nie powiem. - Nie posłuchał. Westchnęłam ciężko. - Dan przyszła, żebym pomogła jej przygotować się do castingu. Wybrałyśmy muzykę i choreografię, teraz pewnie ćwiczy układ. Wylatuje za parę dni.
- Czyli jednak. - Kasai oklapł jak suflet i usiadł z powrotem na krześle. - Wyjeżdża.
- To dla niej wielka szansa, Noriaki. Występ w mega hicie kinowym, wiesz ile ludzi ją zobaczy? Ile po tym może dostać propozycji? Kariera tancerki nie trwa wieki, Dan musi korzystać w pełni ze swojego talentu i kuć żelazo póki gorące. Już wystąpiła w kilku teledyskach, a teraz ma szansę zabłysnąć na wielkim ekranie, nie tylko na YouTubie.
- A co ze mną? - Zapytał z pretensją. Otworzyłam szeroko oczy i niemal zachłysnęłam się powietrzem. Że jak?!
- Jesteś w niej zakochany! - Wykrzyknęłam, kiedy znów mogłam oddychać.
- A wcale, że nie! - Obruszył się jak dziecko, ale nawet obrażenie się nie mogło powstrzymać tego krwistego rumieńca wypływającego mu na twarz.
- Czerwienisz się. - Prychnęłam. - Ale to dobrze. Zapomniałeś o dawnej miłości, skupiasz się wreszcie na teraźniejszości...
- O nie, nie, nie! - Pogroził mi palcem. - Nie zapomniałem o Michiyo. To ciągle boli. To tak, jakbyś ty zapomniała o Patricku. Ja po prostu... mam wrażenie, że znalazłem kogoś, kogo Michi by zaakceptowała. Kogoś, kto jest podobny do mnie i kto pomoże mi pogodzić się z przeszłością. Kłopot w tym, że... - Zaciął się. Wywróciłam oczami i wzięłam kubek z herbatą.
- Żeee? - Popędziłam go i upiłam łyk.
- Że nie wiem, czy faktycznie do siebie pasujemy. Wiesz, co ludzie powiedzą. Zobacz. Ona mulatka, ja żółty. Ona pochodzi bodajże z Kuby, ja z Japonii.
- Nie z Kuby, tylko z Włoch. Chyba.
- Spytaj swojego faceta.
- Jezu, czemu jesteś taki na niego cięty? - Zirytowałam się i odstawiłam kubek. Miałam ochotę walnąć Kasaiemu przysłowiowe kazanie.
- Nie wiem. Bo zachowuje się jak ciota. Gdyby mnie zależało na jakiejś lasce, tak jak jemu na tobie, to nie siedziałbym na dupie, tylko już byłoby po ślubie albo przynajmniej zaręczynach. Ponownych.
- To ja go trzymam na dystans! - Zmroziłam go wzrokiem, ale na Japończyku nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
- To ty też jesteś ciota. - Zamknęłam oczy i w duchu policzyłam do dziesięciu. Spokój, Nattie, jesteś w ciąży, żaden półgłówek nie będzie denerwował mi dziecka. Wróciłam do poprzedniego tematu.
- Zresztą, od kiedy ty jesteś rasistą? I co innym ludziom do waszego związku? Gdybym ja się tak przejmowała opinią innych ludzi, to już dawno leżałabym w grobie.
- Dobra! Kij z opinią, ja nie umiem wyrażać uczuć na głos, okej?!
- Ach, to o to chodzi. - I wszystko jasne. - Nikt ci nie każe gadać. Wykonaj jakiś ruch.
- Jesteś beznadziejna w dawaniu rad. - Syknął.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy cicho. Sięgnęłam po rogala posypanego makiem, posmarowałam go hojnie masłem i zaczęłam wcinać. Kiedy się denerwowałam, robiłam się jeszcze bardziej głodna.
- To co ja mam robić? - Zamarudził, kopiąc mnie w łydkę pod stołem. Prychnęłam pod nosem, aż mak z rogalika wylądował na kubku po kisielu.
- Przestać użalać się nad sobą, wziąć się w garść i pogodzić z przeszłością. Jak to zrobisz, to leć do Danielle, powiedz jej, co czujesz i żyjcie długo i szczęśliwie. - Wyrecytowałam wspaniałą bajkę o księciu Noriakim i królewnie Danielle. Popatrzył na mnie z politowaniem. - No co?
- W swoim życiu też to stosujesz?
- Może. A co?
- Jesteś beznadziejna. Gdzie twoje pogodzenie się z przeszłością? Chyba przeskoczyłaś ten etap.
- Wiesz co, jak ci zaraz przywalę, to przeskoczysz nie tylko przez okno, ale aż do samego Kioto.

~~*~~

Do: Zayn ;P
Dzisiaj w muzycznym o 16:00. Nie masz żadnych wymówek.

Takiego właśnie sms'a wysłałam Zaynowi rano, żeby tylko nie zapomniał i nie próbował się wymigać. Gwoli ścisłości, otrzymałam powiadomienie, że sms został odczytany minutę po dostarczeniu, czyli o piątej pięćdziesiąt siedem. Tak, znowu nie mogłam spać.
Teraz, jedenaście godzin później stałam przed zamkniętymi drzwiami Musika i wsłuchiwałam się w płynące stamtąd dźwięki "If I Could Fly". Zayn bardzo rzadko grał na pianinie. Wolał miksować muzykę, ewentualnie czasem trochę pograł na perkusji. Twierdził, że nie lubi fortepianu, bo został zmuszony do nauki gry, ale kiedy siadał przy instrumencie, to naprawdę chciało się go słuchać. A teraz, kiedy do tego jeszcze śpiewał... Muzyka naprawdę potrafi być magią.
Ostrożnie nacisnęłam klamkę, żeby nie wywołać żadnego hałasu i uchyliłam drzwi. Błogosławiłam Louisa za to, że je naoliwił, bo jeszcze tydzień temu niemiłosiernie skrzypiały i kiedy nad ranem szłam do studia, budziłam cały dom samym otwieraniem drzwi. Wsunęłam się cicho do pomieszczenia i oparłam o ścianę. Poczułam, jak dziecko wierci się w moim brzuchu, ale kiedy położyłam na nim rękę i kilka razy pogłaskałam, uspokoiła się. Nie przeszkadzaj, mała. W tym domu muzyka, zaraz po przyjaźni jest najważniejsza i nie wolno przeszkadzać, gdy ktoś śpiewa. Każdy ma talent, może z wyjątkiem cioci Moniki, ty prawdopodobnie będziesz też go miała. A wujek Zayn może cię wiele nauczyć. Podobnie jak reszta wujków, nie dyskryminujmy innych. Wszyscy, cała piątka, są niesamowici. Zapamiętaj to, Izzy.
Malik płynnie przeszedł z "If I Could Fly" do "I'm Yours" Jasona Mraza. W swojej piosence wolał nic nie zmieniać, natomiast w hicie Jasona wyraźnie pokusił się o przeróbki. Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc kilka fragmentów żywcem wziętych z filmiku, który nakręcili podczas robienia swojego pierwszego teledysku, czyli "What Makes You Beautiful". Opowiadali, że Niall nie mógł przeboleć, że w teledysku nie zagra na gitarze, więc w przerwie wziął instrument i zaczął grać. Lou wpadł na pomysł, żeby to nakręcić i wstawić do internetu. Można powiedzieć, że ich cover "I'm Yours" był pierwszym, nieoficjalnym teledyskiem 1D.
W pewnym momencie Zayn musiał wyczuć moją obecność, bo przerwał grę i nie odwracając się do mnie, powiedział:
- Spóźniłaś się.
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć z częstych wizyt w toalecie, hmm? - Podeszłam do pianina i podsunęłam sobie fotel. - Wiesz dobrze, jak było z Perrie w ciąży. Parcie na pęcherz i te sprawy.
- Dawno nie grałem. - Mruknął, wskazując głową na fortepian. Spuścił ręce i zaczął nerwowo bawić się palcami. Też wiedział, że ta rozmowa nie będzie tylko pogawędką dobrych przyjaciół. Spodziewałam się raczej spowiedzi, z lekką szczyptą ochrzanu i sporą łyżką tłumaczeń. Gęstych tłumaczeń.
- Wiem. Może dlatego źle wybrałeś repertuar. - Usiadłam wygodniej i ułożyłam palce na klawiszach i zaczęłam grać "It's Not Too Late". Stara jak świat piosenka z drugiej części "Camp Rock", z czasów, kiedy jeszcze byłam beztroską licealistką i nic nie wskazywało na to, że mój świat wywróci się do góry nogami. Nie zmieniło się tylko moje uwielbienie do Demi Lovato i jej niesamowitego głosu.
-Here I am
Feels like the walls are closing in
Once again
It’s time to face it and be strong

I wanna do the right thing now
I know it’s up to me
Somehow I’ve lost my way

If I could take it all back I would now
I never meant to let you all down
Now I’ve got to try
To turn it all around
And figure out how to fix this
I know there’s a way, so I promise
I’m gonna clean up the mess I made
Maybe it’s not too late


(Jestem tutaj
Czuję jak ściany zamykają się
Raz jeszcze
Już czas nastawić czoła i być silną
Teraz chcę robić dobre rzeczy
Wiem, że to jakoś zależy ode mnie
Zgubiłam swoją drogę

Jeśli mogłabym to wszystko przywrócić
Zrobiłabym to teraz
Nigdy nie chciałam, żebyś zszedł na dno
Teraz muszę próbować, żeby to wszystko odwrócić
I myśleć jak to wszystko naprawić
Wiem, że jest na to sposób, więc obiecuję
Posprzątam cały bałagan, który zrobiłam
Może nie jest jeszcze za późno
Może nie jest jeszcze za późno)



- Znam to. - Powiedział Zayn.
- A słowa znasz? - Zapytałam, nie przerywając grania. Zmieniłam melodię, klawisze wygrywały jakąś wariację, która chyba nigdy nie została skomponowana. Grałam, żeby się tak nie denerwować tą rozmową.
- Natalia, ja... Ja nie jestem pewien, co powinienem zrobić. - Wydusił z siebie po dłuższej chwili wsłuchiwania się w dźwięki.
- A co masz do wyboru? - Przejechałam gwałtownie po wszystkich klawiszach i z trzaskiem zamknęłam klapę. Wstałam z fotela i przesiadłam się na kanapę, gdzie podłożyłam sobie jedną poduszkę pod plecy, a drugą pod łokieć.
Znowu cisza. Czekałam jednak cierpliwie. To był ruch Zayna, ja nie miałam zamiaru nic z niego wyciągać, chociaż miałam na to gigantyczna ochotę.
- Chyba chcę odejść. - Powiedział niechętnie. Zmrużyłam oczy. A więc jednak.
- W jakim sensie? Wyprowadzić się z domu, odejść od Perrie czy... odejść z One Direction? - Sprecyzowałam pytanie. Potrzebowałam, żeby się przyznał sam. Nie mogłam tego z niego wyciskać. Powiedz to, Zayn.
- Wiesz, że cokolwiek wybiorę, to będzie oznaczało to samo. - Czy on się bał podnieść na mnie wzrok?
- Niekoniecznie. - Izzy, nie kop teraz. - Jeśli się tylko wyprowadzicie, będzie to oznaczało, że po prostu macie dość naszego towarzystwa. Jeśli chcesz odejść od Perrie, to chyba prędzej ona się wyprowadzi... Ale jeśli odchodzisz z One Direction, to będzie się równało i wyprowadzce, i odejściu od Perrie. A co za tym idzie, Shane'a.
- Zastanawiam się nad solową karierą. - Wyszeptał niemal bezgłośnie.
Aha.
Nie odezwałam się. W głowie miałam pustkę. Wcześniej, kiedy wyobrażałam sobie tę rozmowę, wymyślałam setki scenariuszy, miliony ciętych ripost, którymi mogłabym go zbić z tropu. Teraz? Nic. Chyba przez cały czas liczyłam, że to jednak nie będzie prawda, że to tylko głupi wymysł bujnej wyobraźni.
- Kto ci podsunął ten pomysł? - To jedno pytanie przyszło mi do głowy.
- Skąd wiesz... - Zaczął zdumiony, ale mu przerwałam.
- Za bardzo kochasz, a raczej kochałeś One Direction, ktoś musiał ci pomóc w wymyśleniu tego! - Warknęłam, nie hamując gniewu. Byłam na niego wściekła.
- Miałbym szanse na więcej. Wiesz doskonale, jak Modest nas ogranicza. Wszyscy dodają nam etykietkę durnego boysbandu dla nastolatek, mimo że próbujemy wybić się dalej! - On też zaczął się denerwować.
- Ten durny boysband to najlepsze osiem lat twojego życia! - Krzyknęłam. - Gdzie byś był, gdyby nie X Factor? Kto by cię znał, gdyby nie One Direction?!
- Nie chcę wszystkiego zawdzięczać zespołowi! Umiem działać sam, wiesz?
- Każdy z was działa samodzielnie, ale tylko w grupie stanowicie siłę nie do pokonania! - Poczułam, że łzy napływają mi do oczu, ale jakoś udało mi się powstrzymać płacz. Cholerne hormony.
- Naughty Boy mówi, że...
- A, więc to on! - Wrzasnęłam, zrywając się na równe nogi. - Ten porąbany debil ze Stanów, który co i rusz podbiera innym pomysły!
- Nie mów tak o nim, to mój kumpel!
- A gówno mnie to obchodzi! Zastanawiałeś się, co będzie, jeśli odejdziesz? Stracisz wszystko, co tutaj masz! - Zatoczyłam ręką koło, wskazując na cały pokój. Podeszłam do ściany z naszymi zdjęciami. - Serio, chcesz machnąć ręką na nas, na naszą przyjaźń, na nasze 1D Team? Na "Fight With Leukemia"? Na kolejną płytę, nad którą pracujecie? Myślisz, że chłopaki dadzą sobie radę bez ciebie, że ty sobie poradzisz bez nich?
- Nie, Natalia, ja wiem, że sobie poradzę bez nich. - Podkreślił słowo "wiem". - Zrozum, nie jestem dzieckiem. Umiem podejmować decyzje za siebie. Pierwszą było wejście do studia z Naughty Boyem i Snoop Doggiem. Spróbowaliśmy czegoś i wyszło. Mam szansę zrobić solową karierę, mam szansę na Grammy, Natalia!
- Z chłopakami też masz szansę na Grammy, nie pamiętasz? - Zdjęłam ze ściany fotografię z gali Grammy 2016. - "Made In The A.M." miało nominację, zdobyliście drugie miejsce.
- Nie pierwsze. - Odłożył zdjęcie na fortepian i wstał z fotela. Oho, szykuje się walka. - Boysband określa człowieka. Zawsze będę tym "złym chłopcem z Bradford", który śpiewa chórki Harry'emu i wyciąga z Liamem i Louisem wysokie dźwięki w "Clouds" czy "Love You Goobye". Nie chcę być idolem tylko trzynastolatek. Czy ty nie rozumiesz? Oni są inni niż ja. Wolą inne style w muzyce, inne brzmienie. Moje teksty im nie pasują, nawet jeśli chłopaki się na nie zgodzą, to wytwórnia na nie pójdzie, bo to się nie sprzeda. Jeśli chcę być wolny od tego wszystkiego, muszę odejść.
- To co, że każdy jest inny? - Wzruszyłam ramionami i z powrotem usiadłam na sofie. - Każdy z was ma unikalny styl i wnosi coś od siebie do waszych piosenek. To właśnie czyni was One Direction. Niby różni, ale jednak podążacie w jednym kierunku.
- Chyba czas, żeby stanąć na rozdrożu i rozejść się w dwóch kierunkach. - W życiu nie czułam takiej bezsilności. Nie miałam pojęcia, co mogę mu powiedzieć, żeby zmienił zdanie, bo każdy argument zbijał tymi samymi słowami.
- A co z Perrie? Ona czuje, że cię traci. Nie masz dla niej czasu, nie masz czasu dla Shane'a. Chcesz poświęcić się karierze i zostawić syna i żonę? - Wytoczyłam ostatnie działo. Przygryzł wargę i założył ręce na kark. Stanął przed zdjęciami, na których był razem ze swoją rodziną. Malik Family, jedna piąta 1D Team, nie mniej ważna niż pozostałe.
- Gdybym podjął tę decyzję, wszystko by się uspokoiło. Jakoś... - Odwrócił się w moją stronę. - Wyjechalibyśmy do L.A. i zaczęlibyśmy wszystko od nowa.
- Wiesz co, Zayn? - Na nowo zaczęło się we mnie gotować. - Jesteś pieprzonym egoistą. Myślisz tylko o swojej dupie i jeśli w końcu nie przejrzysz na oczy, to stracisz wszystko! I One Direction, i Perrie, i Shane'a i karierę.
- O co ci znów chodzi?! - Wkurzył się.
- Pezz właśnie straciła swój zespół, Little Mix się rozwiązało. Ma tylko Shane'a i nas, bo ciebie też powoli traci. Chcesz jej odebrać przyjaciół i wywieźć ją stąd z Shanem, czy rozwieść się z nią i pozbawić ją męża i ukochanego?
- Przecież ją kocham! Chcę, żeby była szczęśliwa! Nie przywrócę Little Mix, ona musi iść dalej.
- Iść ślepo za tobą, jak jaśnie pan rozkaże? - Prychnęłam. - Wiesz, kiedy była szczęśliwa? W kwietniu. W maju. Kiedy byłeś tutaj i razem zajmowaliście się synkiem, kiedy byliście jak prawdziwa rodzina. A potem zacząłeś biegać do swoich kumpli, jakbyś uciekał od odpowiedzialności. Nie masz kompleksu Piotrusia Pana, wiem to. Więc dlaczego uciekasz od bycia ojcem i mężem?
- Wcale nie uciekam! Kurwa! Ja po prostu chcę być sobą! - Wydarł się na cały głos. - Nazywasz mnie egoistą, a sama też nią jesteś! Pamiętasz, kiedy na wszystkich się wyżywałaś? Jasne, straciłaś dziecko, ale w tamtym momencie nie myślałaś o nim, tylko o sobie!
Auć. Zamknęłam oczy, pozwalając, by łzy spłynęły mi w dół policzków. Bolało, bardzo bolało.
- Wiem. - Przyznałam łamiącym się głosem. - Byłam egoistką, bo nie umiałam się pogodzić z tym, jak bardzo to bolało. Nie widziałam innych, widziałam tylko siebie, załamaną dziewczynę, wokół której wszyscy powinni skakać! Ale czuję, że znów jestem sobą. - Podniosłam na niego wzrok. Siedział na podłodze pod ścianą i wpatrywał się w splecione na kolanach ręce. Palcem wskazującym wodził po tatuażu na grzbiecie dłoni. - Pamiętasz rok 2014? Kiedy Liam ześwirował i chciał odejść? Nie był na to gotowy. Zobaczył, że popełnia błąd i poprawił się! Pomogłam wam znów się zejść, a potem wy pomogliście mnie. A teraz, cztery lata później, wy znów mi pomogliście szybciej stanąć na nogi. Moja kolej na rewanż. - Wstałam i podeszłam do regału z nutami. Wzięłam swój segregator i wyjęłam luźną kartkę z wierzchu. - Wczoraj przyjaciel uświadomił mi, że trzeba rozliczyć się z przeszłością, żeby ruszyć w przyszłość.
- Pewnie święty Liam. - Prychnął pod nosem Zayn.
- Nie, raczej wkurzający Noriaki. - Otarłam policzki i usiadłam przed pianinem. - Napisałam to dzisiaj rano w dwie godziny. Moje rozliczenie z przeszłością. Chcę ruszyć dalej, a to mi na to pozwoli, bo wieczne zamartwianie się nikomu nie wyszło na dobre.
Zaczęłam grać wolną melodię. Jeszcze trochę się myliłam, bo była dopiero co skomponowana. Specjalnie starałam się wpleść w nuty rytm walca, żeby nabrało to jeszcze bardziej osobistego charakteru. Walc obok tanga i cha-chy był moim ulubionym tańcem towarzyskim. A "Lullaby To Stars" pierwszą napisaną przeze mnie kołysanką. Kołysanką dla mojego nienarodzonego, zmarłego synka, którego nigdy nie zobaczyłam i nigdy nie zobaczę.

Listen to clear sound of the wind
He's telling all stories from the worlds begin
If you listen carefully
You'll find our first and last goodbye
I know it's been taken for a while
Missing you, when you're gone, I still wanna cry
Bleeding eyes can't give more tears
Wishing you will someday come and give a kiss, please, please...

They say: It wasn't you're very fault
But I know: I could look after you more...

Now I sing a lullaby for you
I hope you'll hear and never forget
I loved you and I still will love
My feelings are better than you've ever could get
Maybe you're not alone, being there beside people whose gone
But I know
None of them sang lullaby to stars before.

Look at the stars in the sky
Remember their brightness in the deepest mind
If you look carefully
You will see faces of God and best of gone
Maybe there will be your name too
Well, you have gone, this is the hurting truth
It's hard to look at the stars for me
Cause I still feel loss, where should be place for you and me...

They say: You can't live still in the past
But I know: It's hard to breathe with hole in your lungs...

Now I sing a lullaby for you
I hope you'll hear and never forget
I loved you and I still will love
My feelings are better than you've ever could get
Maybe you're not alone, being there beside people whose gone
But I know
None of them sang lullaby to stars before.

Listen to the wind
Come with it to me
Look at the stars
Blink with them, that I could see
I wish I could record
Your first steps, your first words, your first scream, your first run...
I will always remember, even if you're far away
Billions of miles can't make me stop loving you...

Now I sing a lullaby for you
I hope you'll hear and never forget
I loved you and I still will love
My feelings are better than you've ever could get
Maybe you're not alone, being there beside people whose gone
But I know
None of them sang lullaby to stars before.

(Posłuchaj czystej melodii wiatru
On opowiada wszystkie historie od początku świata
Jeśli wsłuchasz się uważnie
Odnajdziesz nasze pierwsze i ostatnie pożegnanie
Wiem, że to trochę trwało
Tęsknić za tobą, kiedy odszedłeś, wciąż chcę płakać
Krwawiące oczy nie mogą dać więcej łez
Marzę, żebyś kiedyś przyszedł i mnie pocałował...

Oni mówią: To wcale nie była twoja wina
Ale ja wiem: Mogłam się tobą lepiej opiekować...

Teraz śpiewam kołysankę dla ciebie
Mam nadzieję, że usłyszysz i nigdy nie zapomnisz
Kochałam ciebie i wciąż będę kochać
Moje uczucia są lepsze niż jakiekolwiek inne, które mógłbyś otrzymać
Może nie jesteś sam, przebywając wśród tych, którzy odeszli
Ale ja wiem
Żaden z nich nie śpiewał kołysanki do gwiazd przede mną...

Popatrz na gwiazdy na niebie
Zapamiętaj ich blask w głębi siebie
Jeśli przyjrzysz się uważnie
Zobaczysz twarze Boga i tych, którzy odeszli
Może tam będzie też twoje imię
W końcu odszedłeś, to bolesna prawda
Trudno jest mi patrzeć na gwiazdy
Bo wciąż czuję pustkę tam, gdzie powinno być dla nas miejsce

Oni mówią: Nie możesz ciągle żyć przeszłością
Ale ja wiem: Tak ciężko oddychać z rozdartymi płucami

Teraz śpiewam kołysankę dla ciebie
Mam nadzieję, że usłyszysz i nigdy nie zapomnisz
Kochałam ciebie i wciąż będę kochać
Moje uczucia są lepsze niż jakiekolwiek inne, które mógłbyś otrzymać
Może nie jesteś sam, przebywając wśród tych, którzy odeszli
Ale ja wiem
Żaden z nich nie śpiewał kołysanki do gwiazd przede mną...

Posłuchaj wiatru
Przybądź z nim do mnie
Popatrz na gwiazdy
Mrugnij razem z nimi, żebym mogła to zobaczyć
Marzę, żeby spostrzec
Twoje pierwsze kroki, twoje pierwsze słowa, twój pierwszy krzyk, twój pierwszy bieg...
Na zawsze zapamiętam
Nawet jeśli będziemy daleko od siebie
Miliony mil nie sprawią
Że przestanę cię kochać

Teraz śpiewam kołysankę dla ciebie
Mam nadzieję, że usłyszysz i nigdy nie zapomnisz
Kochałam ciebie i wciąż będę kochać
Moje uczucia są lepsze niż jakiekolwiek inne, które mógłbyś otrzymać
Może nie jesteś sam, przebywając wśród tych, którzy odeszli
Ale ja wiem
Żaden z nich nie śpiewał kołysanki do gwiazd przede mną...)



Dźwięki pianina ucichły, a ja starałam się uspokoić. Samo napisanie tej piosenki kosztowało mnie kilkanaście zużytych chusteczek i parę litrów wylanych łez, więc... Zaśpiewanie jej było jeszcze większą męką.
- To moje rozliczenie z przeszłością. Teraz czuję, że mogę ruszyć dalej, bez takiego ciężaru. - Odezwałam się w przestrzeń. Zayn nie ruszył się nawet o milimetr, wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. - Zawsze będę pamiętać Patricka, ale... Będę miała pewność, że jest w dobrym miejscu i jest szczęśliwy. I że część jego będzie w Izzy. - Wstałam z fotela i skierowałam się do drzwi. - Rozlicz się z przeszłością, Zayn. Zrób rachunek. Czy było warto i czy będzie warto? Co stracisz, a co zyskasz?
Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam pod schodami, żeby się uspokoić. Nie mogłam się tak pokazać reszcie. Dzięki Bogu za ten mecz, inaczej wszyscy staliby już pod drzwiami i wsłuchiwali się w nasze krzyki.
Właśnie, mecz...
Mecze w naszym domu to wielkie wydarzenia, zwłaszcza te międzynarodowe. Na zawsze zapamiętam mega kłótnię i konflikt polsko-irlandzki po meczu w eliminacjach do Euro 2016, a potem w 2017 po meczu Polska-Anglia. Nasza drużyna niespodziewanie się wybiła, a Lewandowski w celności pokonał Ronaldo i Messiego. Cóż, chłopaki mieli focha przez dobre tygodnie, a my trzy biedne polskie imigrantki musiałyśmy się nieźle napracować, żeby wybaczyli naszemu krajowi. Niemniej jednak nazwisko Lewandowskiego było w tym domu zakazane, zwłaszcza w obecności Niallera.
Natomiast dzisiaj miał miejsce mecz Anglia-Hiszpania. Cóż, tu była sprawa gorsza. O ile ja czy Nika byłyśmy dość neutralne i średnio nas obchodził wynik, o tyle Monika była dosłownie kibolem. Potrafiła wrzeszczeć, rzucać chipsami w telewizor, wylewać piwo na podłogę, awanturować się o byle podanie, a przekleństwa opanowała w języku polskim, angielskim, niemieckim i hiszpańskim. Nie, to nie był żart. A teraz wyobraźcie sobie Louisa, który był mega fanem footballu, Nialla, który kumplował się z Rooney'em, Liama, który znał się z bramkarzem, Benem Fosterem, po jednej stronie. A po drugiej Monika, która uwielbiała Ramosa, Pique, Torresa i Fabregasa, która w prezencie urodzinowym od Harry'ego dostała karnet na mecze Hiszpanii, mogła pogadać z Ikerem Casillasem i dostała od niego podpisaną koszulkę... Aha, i która jako chyba jedyna kobieta w tym domu, wiedziała, co to spalony. Dołączcie do tego Eleanor, która lubiła robić Louisowi na przekór i podczas meczy zachwycała się głównie wyglądem piłkarzy, a także Stylesa, który z radością poddawał się terrorowi swojej żony i kibicował posłusznie wybranej przez nią drużynie. To po prostu będzie kilkugodzinna runda bokserska. Ja zazwyczaj byłam neutralna i oglądałam mecze z nudów, ale dziś potrzebowałam, żeby odciągnąć myśli od Zayna. A propos', ciekawe czy Perrie też będzie oglądać mecz.
Weszłam po schodach i od razu skierowałam się do salonu, skąd dochodziły głośne dźwięki "Waka Waka". No tak. Bo kiedy indziej, jak nie przed meczem trzeba wywrzaskiwać mundialowe hity? Nawet mnie nie zauważyli, gdy usiadłam na sofie i wyciągnęłam nogi na środek pokoju.
- Put your hands up to the sky! - Ryknął Louis, udając Pitbulla w "We Are One". O kurde.
- Endless Summer, whoa! - Z drugiego kąta odezwała się Monika, umalowana w barwy hiszpańskiej drużyny. Ja pierdolę, trafiłam do cyrku.
- Feel the... - Niall zaczął "Magic In The Air", ale nie skończył, bo Nika wepchnęła mu do ust pączka.
- A wcale, że nie, bo koko koko euro spoko! - Odparowała, siadając mu na kolanach.
- Gdzie ja jestem? - Zadałam pytanie, ale chyba nikt mnie nie usłyszał. Oprócz mojej córeczki, która szukała sobie wygodnej pozycji. Przyzwyczajaj się, mała. To dom wariatów. - Czy ktoś mi może... - Spróbowałam znowu, ale mój głos zginął w chórze wyjącym "La Copa De La Vida". - Ej, zaczął się już... Cholera. - Oni dalej swoje. Poklepałam pocieszająco swój brzuch i nagle wpadłam na diabelski pomysł.
- Do you really want it?!
- Yeah!
- Do you really want it?!
- Yeah!
- Do you really want it?!!!
- Kurwa, rodzę!!! - Wrzasnęłam na całe gardło.
W salonie zapadła cisza. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Nika wypluła piwo na koszulkę Niallera, a Harry chyba zaczął się dusić chipsem.
- C-co? - Liam momentalnie zbladł, wyglądał, jakby miał zaraz paść trupem pod stołem.
- Zaczął się już ten mecz czy to dopiero wasza rozgrzewka? - Zapytałam spokojnie, podkładając poduszkę pod kark.
- Nie rodzisz? - Upewniła się El, nie spuszczając ze mnie uważnego wzroku.
- To był jedyny sposób, żeby zwrócić na siebie waszą uwagę. - Mruknęłam. - To zaczął się czy nie?
- Zaraz wyjdą na boisko. - Odpowiedział Liam. Powoli wracały mu kolory. - Jezu, nigdy więcej mnie tak nie strasz...
- To była tylko próba, w końcu kiedyś urodzę. I odsłońcie ten telewizor, nic nie widzę...
- Shakira na trybunach! - Wrzasnął Louis, stając centralnie przede mną. Powiedziałam "odsłońcie", nie "zasłońcie"...
- Przecież Pique gra, przyszła dopingować męża. - Stwierdziłam, wzruszając ramionami.
- Wychodzą! Iker idzie!!! - Jak tak dalej pójdzie, Monia, to będziesz wstawiała nowe szyby. I lustra.
Wywróciłam oczami i kopnęłam Tommo w tyłek, żeby mi się usunął z pola widzenia. Wreszcie mogłam zobaczyć boisko. Mecz był w Madrycie, gdyby przypadkiem odbywał się w Londynie, większość zgromadzonych tutaj osób śliniłaby murawę. Plus nikt by się nie dostał na widownię, bo Directionerki pewnie wykupiłyby wszystko, by być koło idoli.
Mecz zaczął się od mocnego podania do Torresa. Od razu zaczęłam się rozglądać za jakimiś nausznikami, bo można było ogłuchnąć. W międzyczasie do pokoju weszła Perrie, wyraźnie odprężona po długiej rozmowie telefonicznej z bratem. Shanowi na jej rękach udzieliła się atmosfera kibiców, bo kiedy tylko zaczęli znów wrzeszczeć, on podskoczył i wybuchnął śmiechem.
- Piła!!! - Pisnął. Mówił coraz więcej, piłki różnego rodzaju były ostatnio jego ulubionymi zabawkami.
- Tak, synku, piłka. To jest mecz. - Podniosłam wzrok na Zayna. Nie patrzył na mnie, tylko zabrał Shane'a od Pezz i cmoknął ją w policzek. - Zobaczmy, kto tu wygrywa...
Zmarszczyłam brwi. Ktoś tu postanowił się pobawić w poker face. Obserwowałam uważnie, jak pokazywał małemu piłkarzy, jak podawał mu piłeczki do zabawy i jak próbował go nauczyć wymawiać "football". Śmiał się zadowolony i wcale nie wyglądał na takiego Zayna sprzed pół godziny. Co postanowił? Nie miałam pojęcia.
Dopiero kiedy Rooney strzelił pierwszego gola, a w salonie wybuchł tajfun radości i przekleństw, Zayn odwrócił się w moją stronę. Z poważną miną skinął głową. I co to miało znaczyć?




____________________________________________________
Nowy rozdział do waszej dyspozycji :) i w nim nowa piosenka, która dużo traci, kiedy się ją przetłumaczy, a przynajmniej moim zdaniem :P

HAPPY BIRTHDAY ZAYN MALIK!!!
Nie wiem, jakie życzenia mogłabym Ci złożyć. Ostatnio twoje wypowiedzi mnie wpieniają i sama nie wiem, czemu tak długo ukrywałeś to swoje "prawdziwe ja". Czuję się trochę oszukana. Ale dopóki nie walniesz jakiejś mega głupoty, to i tak będę cię wspierała i czekam na twoją płytę i "BeFOUR". Mam przeczucie, że to wszystko zmierza w złym kierunku, ale rób jak uważasz. W końcu wreszcie jesteś wolny. 
Wszystkiego najlepszego, Zayn. Spełnienia marzeń.

Jest beznadziejnie pisać o czymś, o czym wiesz, że w życiu nie będzie mieć miejsca. Zayn nigdy nie zaśpiewa "If I Could Fly" lub "Love You Goodbye". A jednak są miejsca, w których można sobie wyobrazić jego głos. A "Love You Goodbye" idealnie pasuje do tego rozdziału, tej rozmowy i ogólnie... Kochamy cię, żegnaj.

Dziękuję Wam za wszystkie słowa wsparcia pod ostatnim rozdziałem... Miałam parszywy humor, na który złożyło się wiele czynników, ale teraz jest już okej. Jesteście naprawdę kochani, uwielbiam was <3 

Kolejny rozdział będzie... nie mam pojęcia kiedy. Bardzo możliwe, że dopiero w lutym. W ostatnim tygodniu stycznia mam dwa kolokwia i egzamin końcowy z biochemii. Trzymajcie kciuki, błagam. Naprawdę nie chcę tego poprawiać...

Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Chyba na was nie zasłużyłam ;) ;***
Kocham Was <3
Roxanne xD