środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 22

Wolno pakowałam rzeczy do torby. Pobyt na sali i rozmowa z Niallem dobrze mi zrobiły. Przynajmniej mogłam sobie wszystko poukładać. Fakty są następujące:
1. Jestem głodna i  muszę coś zjeść. Albo nie, zrobię gigantyczne zakupy i upichcę coś w domu.
2. Niall i Nika... Będzie nowa para! Już moja w tym głowa...
3. Liam... Jest moim przyjacielem, podoba mi się, ale nie czuję się w nim zakochana. To jeszcze nie ten moment. Może ten moment w ogóle nie nadejdzie? W każdym bądź razie, Payne to mój przyjaciel i tak zostanie. Choćby nie wiem jak sprzeczne sygnały mi wysyłał. Bo przecież to, co on robił do tej pory można zakwalifikować jako sygnały sprzeczne, co nie? Te spojrzenie, przytulania, rozmowy, to jak chłopaki nabijali się z jego zachowania, jak czekał na telefon ode mnie...Ale mimo to on zawsze traktował mnie jako przyjaciółkę. A teraz ma dziewczynę i skupi się na niej. I ja go będę wspierać. Jak przyjaciółka.
Wyszłam z sali i zamknęłam ją na klucz. Powędrowałam schodami na parter do gabinetu Kiry.
-Zwracam klucz. Ile jestem ci winna?- Kira zerknęła na wycenę treningów.
-Siedziałaś tam trzy godziny, więc... dla ciebie zniżka, stała klientka... Będzie dwadzieścia złotych.
-Nie przesadziłaś z tą zniżką?- zapytałam zdziwiona. Zwykle płacę koło pięćdziesięciu albo nawet sześćdziesięciu, jak się zasiedzę.
-Nie, a jeśli odegnasz od moich drzwi tych paparazzi, którzy na ciebie czatują, to obniżę ci do zera.- wybałuszyłam oczy.
-Jakich paparazzi?!
-A zerknij przez drzwi wejściowe.- wychyliłam się z gabinetu Kiry na korytarz. Faktycznie, wejście było okupowane przez sporą grupkę ludzi. Pięknie. Będzie, będzie zabawa...
-Oni czekają na mnie?- spytałam z niedowierzaniem lustrując wejście.
-Aha. Jeden tu wszedł, ale wywaliłam go na zbity pysk.
-Znając ciebie to leży na OIOM-ie.
-Nieee, zaledwie na ostrym dyżurze.- zachichotała.- No idź. Zrób z nimi porządek.
-Aha...- powiedziałam niepewnie i wyszłam z pokoju. Nałożyłam płaszcz, westchnęłam patrząc na drzwi i wyprostowałam się odruchowo. Dam radę. Odpowiem na parę pytań i się zmywam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Fotografowie i dziennikarze od razu do mnie podbiegli. Czułam się jak zwierzę w pułapce. Zaraz jednak otrząsnęłam się. Może jak odpowiem na ich pytania, to się odwalą?
-Jesteś Natalia Maj?!
-Co cię łączy z One Direction?
-Czyją jesteś dziewczyną?
-Umawiasz się z którymś z 1D?!
-Jak skomentujesz zejście się Liama i Danielle?
-Tak, jestem Natalia Maj, przyjaciółka chłopaków, nie jestem z nikim w związku. Liam i Danielle są razem i bardzo się z tego powodu cieszę, nie poznałam jeszcze Dan, ale mam nadzieję, że Liam jest z nią szczęśliwy i mi ją kiedyś przedstawi. Przepraszam, ale muszę iść.- stanowczo zakończyłam moją wypowiedź i, o dziwo, paparazzi odpuścili. Uśmiechnęłam się przepraszająco i wskoczyłam do stojącego obok na przystanku autobusu. Co tam, że jechał w przeciwnym kierunku.

~~*~~

-No, nieźle. Moja kumpela w gazecie.- skomentowała Monika składając jakąś broszurę. Stałyśmy przed laboratorium. Miałyśmy akurat przerwę w zajęciach i ja wykorzystałam ją na zjedzenie pysznego jabłka. Monia wolała się nasycić wiadomościach z tabloidów.- Czy mogę prosić o autograf?- zapytała zmieniając głos na wersję "jestem twoją wielką fanką, podpisz mi się, bo się zabiję!".
-Daj już spokój.- zabrałam jej gazetę i otworzyłam na stronie jedenastej.- Pięć dni minęło od tego oblężenia, a ci jeszcze o tym piszą? Codziennie mija mnie kilka kamer, znają już mój rozkład zajęć, wiedzą, że chodzę do klubu sportowego i snują podejrzenia, że uprawiam boks, co jest wierutną bzdurą.  Ja i boks?! Proszę cię.- prychnęłam streszczając jej artykuł. Monika westchnęła.
-Ale piszą też, że jesteś ładna, masz wyczucie stylu, którego ja szczerze powiedziawszy, jeszcze u ciebie nie zauważyłam, no i przede wszystkim inteligentna, oczytana...
-A skąd oni mogą to wiedzieć?!- parsknęłam śmiechem.- To, że studiuję medycynę i złapali mnie na czytaniu notatek nie świadczy o inteligencji, a to, że spędziłam trzy godziny w księgarni w poniedziałek i wyszłam z niej z dwiema siatkami książek, nie znaczy, że jestem oczytana.
-Serio, wzięłaś aż dwie siatki książek?- mina Moniki bezcenna. Ona nie należy do tego gatunku, co ja. Krótko mówiąc, nie jest molem książkowym.
-No. Znalazłam wreszcie "Złodziejkę książek", kupiłam też "Schronienie" i "Kilka sekund od śmierci" Cobena... Aha, i mieli jeszcze wszystkie tomy "Czasu honoru", które już przeczytałam.- aż zaświeciły mi się oczy na wspomnienie lektury. Książki były boskie. Fantastyczne. Wciągające. No, po prostu byłam w swoim żywiole. Zaraz jednak zrzedła mi mina.- Teraz już wiem, jak się czują chłopaki. Zero prywatności. Mam nadzieję, że szybko się mną znudzą.
-Oj, się przejmujesz. Wrzuć na luz.
-Dobrze, że jeszcze nie wymyślili jakiegoś skandalu ze mną w roli głównej. I tak już dostałam ochrzan od mamy i taty, co ja, u diabła, robię w gazetach. Tata nawet widział mnie w prasie londyńskiej.- tatuś po tygodniowym pobycie w domu wrócił do pracy, żeby załapać się na urlop świąteczny. Przedwczoraj miałam od niego telefon. Wszystko kręciło się wokół "A nie mówiłem, że oni są sławni i wplączą cię w jakieś bagno?", a ja tylko odpowiadałam "Nie, nie mówiłeś!". Tylko moja kochana babcia zadzwoniła ciesząc się, jak głupi do sera, że jej ukochana wnusia jest sławna.
-Przynajmniej cię nie oczerniają.
-Nie w gazecie. Ale ilość hejtów na Facebook'u i Twitterze rośnie. Bo kumpluję się z chłopakami, bo wrzuciłam wspólne zdjęcia z nimi na Twittera, bo skomentowałam post Zayna... I to są powody, dla których ludzie mnie nie lubią.
-Daj spokój. Jeśli jakaś fanka 1D nie toleruje cię w ich otoczeniu, to nie jest prawdziwą Directioner. Prawdziwa Directionerka powinna być wyrozumiała i zrozumieć, że chłopaki mają swoje życie, a ty jesteś jego częścią. Jak ja.- stwierdziła. Spojrzałyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No tak. Ty jesteś Real Directioner.- potwierdziłam śmiejąc się.
-No widzisz! Tylko ciągle nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie przedstawiłaś mnie chłopakom.
-To dlaczego do mnie nie wpadasz? Zwołałabym bandę na Skypa i byście się poznali.
-Ach, poznać Harry'ego Stylesa...- westchnęłam rozmarzona, a ja z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu.- Wpadnę do ciebie jutro. Moja miłość nie może czekać.- nie wytrzymałam. Ryknęłam śmiechem na cały korytarz.
-Przestań! Nigdy nie byłaś zakochana?!
-Tak szczerze? Nie.- wyznałam ocierając łzy. Całe szczęście, że nie byłam masową wielbicielką mascary i widząc dzisiejszą pogodę odpuściłam sobie tusz do rzęs.
-A Liam?
-Liam to temat skończony. Najlepsi przyjaciele, to wszystko.
-Aha.- mruknęła bez przekonania.- Tylko "Friends" włączyć. Rzygam tęczą. I tak wiemy, jak to się skończy.
Nie skomentowałam jej słów, tylko dalej przeglądałam gazetę. Właśnie trafiłam na artykuł o Jennifer Lopez, gdy nagle Monia szturchnęła mnie w ramię tak mocno, że brukowiec dosłownie wylądował na bruku.
-Ej, co się dzieje z Marcinem?
-Proszę jaśniej.- burknęłam schylając się po gazetę.
-Nie widzisz? Od czasu tej randki z tobą jest jakiś... przygaszony. Nie odzywa się do nikogo, ma podkrążone oczy, jakby nie spał trzy dni. Nie wiesz, co się z nim dzieje?
-Nie i jeśli mam być szczera, to mało mnie to obchodzi.- oznajmiłam szukając artykułu o J. Lo. Monika wyrwała mi gazetę i zwinęła w rulon.
-Mnie się wydaje, że to twoja wina.
-Nie sądzę. Oddaj gazetę!
-Nie.- schowała czasopismo do torebki.- Pogadaj z nim.
-Nie ma mowy! Po tym, jak się zachował?!
-Może to go przytłacza... Wiesz, to, że się nie pogodziliście. Sam ci powiedział, że mu się podobasz. Może zasługuje na drogą szansę?
-W jego przypadku to będzie trzecia labo czwarta.- prychnęłam.- Jeśli tak bardzo się o niego martwisz, to sama go pociesz.
-A jak Harry się o tym dowie?!- zapytała autentycznie oburzona. Czasem zastanawiam się, czy ona jest taka dobrą aktorką, czy faktycznie wierzy w to, co wygaduje. Na szczęście nie musiałam na to odpowiadać, bo musieliśmy wracać do laboratorium.

~~*~~

Pchałam wypchany po brzegi wózek w kierunku kasy. Kończyłam właśnie zakupy w Tesco, a że Gabi udostępniła mi swój samochód, postanowiłam trochę zaszaleć. Byłam dziś u niej po zajęciach. Ustawiła mi nową dawkę leków, bo stwierdziła, że to, co łykałam przez dwa tygodnie, to zbyt duża siekiera, jak na mój tymczasowy stan. Wyniki badań na razie się nie pogorszyły. I mam nadzieję, że nie mają takiego zamiaru. Tydzień bez omdleń, wow, nowy rekord?! Nawet ani razu nie było mi słabo, nie miałam mdłości, ani nic. Czasami czuję się jak w przewlekłej ciąży, tylko że zamiast tyć, chudnę. Zauważyłam, że od września spadło mi kolejne dwa kilo. Czyli podsumowując, ważę 57 kilo przy wzroście 171 cm. To jeszcze nie jest taka tragedia, ale co będzie dalej? Wolę sobie tego nie wyobrażać.
Zapłaciłam za zakupy i władowałam wszystko do siatek. Boże, jak to wspaniale, że obdarzyłeś Gabi takim dobrym sercem i nie będę musiała tego wszystkiego tachać ręcznie do domu. Taa, ale jak pech, to pech. Gdy tylko wyszłam ze sklepu, urwała się rączka jednej z siatek. Zakupy rozsypały się na chodniku. Serio, aż tak się nie chce producentom włożyć więcej chemikaliów, ale żeby te siatki się mocniej trzymały?!! Sfrustrowana przyklękłam, żeby pozbierać wszystkie paczki i pudełka. Akurat w tę siatkę musiałam napakować wyjątkowo dużo zakupów. Jak na ironię.
-Czekaj, pomogę ci.- usłyszałam znajomy głos i uniosłam gwałtownie głowę. Obok mnie klęczał Marcin i zbierał wszystkie moje rzeczy.
-Eeee... Dzięki...- wyjąkałam. Chłopak lekko się uśmiechnął, ale zaraz spoważniał. No proszę, Monia, mam okazję, żeby z nim pogadać! Tak naprawdę, to nie jestem aż tak nieczuła, jak mogłoby się wydawać. Owszem, wkurwił mnie nieludzko, ale gdy przyjrzałam mu się dziś na zajęciach, poczułam lekkie wyrzuty sumienia. Może Monika ma rację i to moja wina? Może on źle się czuje z tym, że nie dałam się przeprosić? No cóż, żeby się tego dowiedzieć, trzeba do niego zagadać.- Yyyy... Pomógłbyś mi donieść to do samochodu?- wydusiłam z siebie. Marcin znieruchomiał.
-Taaa... Jasne.- powiedział cicho.- Gdzie parkujesz?
-Tam.- wskazałam ręką.- Czarny Peugeot 407.
-Okej. Daj jeszcze te siatki.- wziął ode mnie dwie reklamówki i z pełnymi rękami poszedł w stronę samochodu. Ja za nim. Otworzyłam przyciskiem bagażnik i władowaliśmy zakupy. Marcin zostawił sobie tylko siatkę ze swoimi zakupami.
-Dzięki wielkie- sapnęłam zamykając bagażnik.- Podwieźć cię gdzieś?- Marcin podniósł na mnie zdumiony wzrok.
-Co?
-Pytałam, czy cię gdzieś podwieźć.- powtórzyłam. Chłopak chyba doznał szoku-giganta.
-Nie.. Przejdę się...
-Oj, nie marudź, tylko wskakuj.- zakomenderowałam wsiadając za kierownicę. Marcin wahał się jeszcze chwilę, ale zaraz usiadł koło mnie.
-Wpisz adres.- podałam mu GPS i zapięłam pasy.
Wyjechaliśmy w ciszy z parkingu. W niezręcznej ciszy. W końcu, na drugich światłach zirytowałam się i stwierdziłam, że muszę zacząć rozmowę, bo oszaleję w takiej atmosferze. Z One Direction taka cisza byłaby niemożliwa.
-Chciałabym cię przeprosić i jednocześnie przyjąć twoje przeprosiny.- odezwałam się nie odrywając wzroku od jezdni. Kątem oka zauważyłam, że Marcin odwraca się w moją stronę.- Lekko przesadziłam ze swoim zachowaniem, co nie znaczy, że ty nie przesadziłeś ze swoim.- chłopak słuchał mnie uważnie.- Ja rozumiem, że można niektórych ludzi nie tolerować, ale ty nawet nie znasz moich przyjaciół. Gdybyś ich poznał, wydaje mi się, że zmieniłbyś zdanie. Tak czy inaczej, jeśli chcesz zacząć naszą znajomość od początku, to musisz zaakceptować i mnie, i moich przyjaciół, o których prawdopodobnie będę opowiadała bardzo często.- zakończyłam swój monolog gwałtownym hamowaniem na czerwonym świetle.
-Dzięki, że przyjęłaś moje przeprosiny.- odchrząknął Marcin.- Głupio się zachowywałem, ale rozumiem swój błąd. I jeśli mimo to, chcesz się ze mną zaprzyjaźnić, to...
-Wow, wow, wow, zwolnij trochę. Do przyjaźni droga daleka. Na razie jesteśmy znajomymi z uczelni. Na przyjaźń czasem trzeba zapracować.- ruszyłam dalej ulicą i po chwili skręcałam pod podany adres. Nieźle. Pan Bielski mieszka w domu jednorodzinnym. I to całkiem sporym. Może nie takim, jak willa chłopaków w Londynie, ale... To też jest coś.
-Mieszkasz sam czy z rodziną?- zapytałam.
-Z kolegą.
-To musisz mieć dzianych starych, skoro masz taki domek.
-Powiedzmy, że najgorzej nie jest. Dzięki za podwózkę i raz jeszcze sorry.
-Spoko. Trzymaj się, na razie.- Marcin wysiadł, a ja ruszyłam z piskiem opon do domu. Gabi miała jutro wpaść po samochód, przynajmniej nie musiałam go odwozić.
Zastanawiałam się, co mnie trafiło, żeby dać się przeprosić. No, jak to co. Po prostu zrobiło mi się żal chłopaka. Może on jednak zasługuje na drugą szansę? Czy tam trzecią. Najwyżej potem będę tego żałować, ale jak kolejny raz się sparzę, to będę wiedziała, że nie wolno pchać paluchów w ogień. Kolejnej szansy nie będzie.
Zaparkowałam pod blokiem i wyładowałam zakupy. Ledwo uniosłam je wszystkie, ale mój wrodzony leń powtarzał mi, że nie będzie sensu wracać się do autka po kilka siatek. Z trudem wlazłam po schodach na górę i z jeszcze większym trudem wpakowałam klucz w dziurkę. Brawa dla mnie, udało się! Zwaliłam zakupy na podłogę i zamknęłam drzwi. Z godzinę zajęło mi doprowadzenie siebie i kuchni do porządku. Dla lepszej pracy włączyłam sobie muzykę. Kuchnię wypełniły dźwięki "Waka Waka", a potem "Stole My Heart". Podśpiewując piosenki ładowałam żywność do szafek i lodówki, a na koniec wsadziłam do mikrofali mrożoną pizzę. Skoro schudłam, to chyba nie muszę przejmować się wagą i mogę jeść, ile chcę, co nie?
Przebrałam się w dresy i bluzę i z bosko pachnącą pizzą powędrowałam przed telewizor. Sprawdziłam chyba wszystkie kanały i już miałam wyłączać to pudło na rzecz internetu, gdy zauważyłam powtórkę meczu. Radwańska vs. Kvitova z października, niecały miesiąc temu! Górą Agnieszka!!! Usadowiłam się wygodnie w fotelu i wcinając pizzę oglądałam mecz. Mecz w Stambule, mistrzostwa WTA, a ja go wcześniej nie oglądałam?! Zgroza. Jestem wielką fanką Agnieszki i w ogóle tenisa. Mój ulubiony sport (zaraz po tańcu, jeśli zaliczyć taniec jako sport). Zawsze jak mam okazję, to oglądam mecze, a jeśli gra Isia, to robię wszystko, żeby ten mecz zobaczyć. A jak oglądam... Cóż, nie ma lepszego komentatora ode mnie.
-Matko, ale zjebany początek.- jęknęłam widząc pierwsze wymiany gemów.- Miałaś szansę!- wrzasnęłam do Agnieszki.- Tak zwalić pierwsze gemy!
Przez kolejne parę minut siedziałam cicho. Nie na długo.
-Brawo Isia!!! Pierwszy gem!- wrzasnęłam z radości. Zaraz jednak jęknęłam.- Jaaaki aut...- wiem, ekscytuję się meczem, którego wynik mogłam sprawdzić w archiwach internetowych, ale ja już po prostu taka jestem.
-Kurwa, gra jakby chciała, a nie mogła.- skomentowałam.- Nie wierzę!- wrzasnęłam, gdy Radwańska przepuściła łatwe podanie.
-Pięknie. Pierwszy set 6:4 dla Kvitovej. Brawo Polska.- nie mogłam powstrzymać sarkazmu.
-Bardzo dobrze, odegraj się.- mówiłam widząc remis w drugim secie. 1:1.
-Kurde, co to ma być!- moje krzyki słyszało chyba całe osiedle. A co tam.
Trzasnęły drzwi i po chwili do salonu weszła Nika. Nie zwróciłam uwagi, byłam za bardzo zaabsorbowana meczem.
-Cześć, powtórka meczu, Radwańska, Kvitova, Isia przegrywa 6:4, teraz drugi set.... No i co robisz?!- kolejne zwalone podanie. Ona przegra. Jestem tego pewna. Ale czemu w WTA?! Taki ważny mecz...
-Pięknie! Odrabia straty! Szkoda tylko, że ma ich za dużo.- zakpiłam patrząc na kolejnego gema. Było już 5:4 dla Kvitovej. Jeden gem i wygra cały mecz. I miałam rację. Czeszka wygrała.
-Kurde, jaka szkoda. Gdyby nie ten zwalony początek, to może dalej pociągnęłaby lepiej...- powiedziałam wyłączając telewizor.
Nagle zorientowałam się, że Nika od wejścia nie odezwała się do mnie ani razu. Mało tego, w ogóle nie skomentowała meczu, a przecież lubi tenis tak samo jak ja. Coś było nie tak.
-Nika, co się stało?- usiadłam naprzeciwko przyjaciółki. Nic nie powiedziała. Jakby mnie w ogóle nie słyszała.
-Nika!- podniosłam jej głowę do góry.- Nika, co się dzieje?!- patrzyła na mnie niewidzącym wzrokiem. Miała zaszklone oczy, jakby zaraz miała się rozpłakać.- Nika... Ty płaczesz?- spytałam niepewnie.
Dziewczyna nagle wtuliła się we mnie i wybuchnęłam płaczem obficie mocząc mi bluzę i spodnie. Przeraziłam się nie na żarty. Nika nigdy, ale to przenigdy nie płacze.
-Ćśśśśś.... Cicho, spokojnie, jesteś bezpieczna.... Nic się nie dzieje...- próbowałam ją uspokoić, ale szlochała tak rozpaczliwie, że bałam się, że zaraz zabraknie jej powietrza. Po jakichś dziesięciu minutach trochę się uspokoiła.- Powiesz mi, co się stało?- Nika zaczęła się znowu rozklejać.
-Kamil...- wychlipała imię swojego chłopaka.
-Co z nim? Stało mu się coś?- dopytywałam się, ale Nika zaczęła energicznie kręcić głową.
-Nie, nie... On... ze mną... zerwał...- łkała wtulona w mój brzuch. Zacisnęłam pięści na plecach dziewczyny. Sukinsyn. Wiedziałam, że nie powinnam mu ufać.
-Nie rozpaczaj tak... Tego kwiatu to pół światu, jak mówi moja babcia...- próbowałam ją rozśmieszyć, ale niestety nieudolnie. Nika znów się uspokoiła. Usiadła prosto, otarła zaczerwieniona policzki z łez.
-Nie rozpaczam za nim... Niech spierdala i nie pokazuje mi się na oczy...- wyjąkała uspokajając oddech.- Ale wiesz, co jest najgorsze?...
-Co?- zbladłam. Co on jej, do jasnej cholery, zrobił?!
-On powiedział.... Że mu się znudziłam.... Że był ze mną tylko po to, żeby mnie zaliczyć... A ja, idiotka, się z nim przespałam....



___________________________________________
ANKIETA PO PRAWEJ!!!---------------------------------->>>>
Jest nowy gadżet: ankieta, w której głosujecie, o kim ma być mój następny fanfiction. Chodzi głównie o to, że mam pomysł na każdego członka One Direction, ale jestem ciekawa, o kim chcielibyście poczytać po Liamie. Odpowiedzi są uporządkowane w tej kolejności, w jakiej ja bym pisała bez względu na wasze opinie. Nie kieruję się tutaj tym, który chłopak podoba mi się bardziej... Ale tym, jak bardzo mam opracowaną historię. Przykładowo, jeśli chodzi o Harry'ego, to jego historię mam wymyśloną prawie od początku do końca, ale z Zaynem jest gorsza sprawa, bo mam tylko główny zarys fabuły. 
Cóż, decyzja należy do was. Mam nadzieję, że będzie wam się chciało kliknąć na jedną odpowiedź ;)
Jakby komuś się nie podobało to, co piszę- też jest tam dla niego opcja :P

Rozdział bez chłopaków z 1D, ale liczę, że mi to wybaczycie. Następny dopiero w okolicach 10 maja, gdyż, iż, ponieważ...
5 maja- matura z polskiego (pisemna)
6 maja- matura z matmy
7 maja- matura z angielskiego (pisemna)
Umarłam.... :-X w tej chwili się rozkładam... :@ 0.0

Roxanne xD

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 21

Dziś sobota. Może to dziwne, ale mam zajęcia. Ponadprogramowe wykłady na tematy związane z kardiologią i leczeniem chorób serca. Może być ciekawie. Zastanawiam się, czy powiedzą, jak wyleczyć złamane serce. Od razu polecę skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą, aby lek na złamane serce niewłaściwie zastosowany nie zaszkodził mojemu życiu lub zdrowiu.
Ja już sama nie wiem, co myśleć o tej całej sytuacji. Nie chciałam się zakochiwać, nie czułam się zakochana, gdy się z nim rozstawałam, gdy się żegnaliśmy, gdy do mnie dzwonił, gdy żartowaliśmy... Okej, może były jakieś motylki w brzuchu, kiedy na mnie patrzył i się uśmiechał. Ale bez przesady. A teraz? Ja już nie rozumiem sama siebie. Cholera, pogubiłam się totalnie. Liam od zawsze był moim ulubionym w zespole. Tak jakoś wyszło, że poznałam go jako pierwszego. Z nim jako pierwszym się zaprzyjaźniłam. Reszta chłopaków też jest mi bliska, są jak rodzina, ale Liam chyba zajmuje wśród nich uprzywilejowane miejsce. Podobał mi się. I gdyby nie moja choroba, przez którą bałam się zbliżyć do jakiegokolwiek chłopaka, może potoczyłoby się to inaczej. Może wykonałabym taki ruch, dzięki któremu Liam i Danielle nie wróciliby do siebie? Dlaczego ich ponowne zejście się tak mocno boli? Cholera, ja się chyba w nim zabujałam. Idiotka.
Ponuro rozmyślając o swoim popieprzonym życiu zmierzałam w kierunku uczelni. Dziś zapakowałam do torby trochę więcej, bo oprócz normalnych notatników mam jeszcze laptopa, trampki i płyty, które dostałam od chłopaków wczoraj. Uwielbiam tę torbę za to, że wszystko się w niej mieści. Mogłabym dać nagrodę temu, kto ją wykonał. Wracając do rzeczy, pójdę dziś po zajęciach na salę do Kiry. Muszę odreagować i to porządnie, a po wczorajszych filmach (czytaj "Step Up") mam fazę na hip-hop. Może intensywny wysiłek fizyczny i skomplikowana choreografia pozwoli mi zapomnieć o istnieniu kogoś takiego jak Mr. Payne i jego nowa-stara dziewczyna.
Z rozmachem otworzyłam drzwi Collegium Novum. Nawet zrobiłam to w rytm muzyki. Słuchałam właśnie "Safe And Sound" i nucąc słowa weszłam do windy. Nacisnęłam przycisk szóstego piętra, ale zanim winda ruszyła, ktoś szybko wcisnął się do środka. Nie podniosłam wzroku z podłogi, intensywnie wsłuchiwałam się w piosenkę. Dopiero gdy przed moim nosem wyrosła czerwona róża, podniosłam głowę. Nie. To są chyba jakieś jaja.
-Zapomniałaś wczoraj.- mruknął Marcin.
-Zjedz ją.- poradziłam mu jadowicie.- Tylko nie zapomnij wypluć kolców.- dlaczego ja muszę mieć takie pieprzone szczęście, żeby trafić z TYM CZYMŚ do jednej windy. Niech to przeklęte pudło jedzie szybciej! No, nareszcie dojechaliśmy. Wyszłam szybko z windy nie zaszczycając Marcina ani jednym spojrzeniem. Ruszyłam korytarzem w stronę auli. Marcin poczłapał za mną. Przynajmniej się nie odzywał.
-Hej, Natalia!- przywitała mnie z uśmiechem Monika.- Co ty taka zmarnowana?
-Nic. Wczoraj był najgorszy dzień mojego życia.- oznajmiłam ponuro. Przechodzący obok Marcin popatrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Co się stało?- zdziwiła się dziewczyna.
-Byłam na randce z panem Bielskim, która skończyła się katastrofą, a na koniec dowiedziałam się, że Liam i Danielle znów są parą.- wzruszyłam ramionami.
-Czyli jednak ci się podoba! A tak się zarzekałaś, że nie!- wykrzyknęła triumfująco.
-No i co z tego? Wiesz, że on zadzwonił do mnie, żeby mi o tym powiedzieć, bo jestem jego najlepszą przyjaciółką i powinnam się o tym dowiedzieć pierwsza?!
-Mógłby być bardziej taktowny.- skrzywiła się Monika.
-Ale on nie wie, że mi się podoba. Na szczęście, chyba nie jest ze mną tak źle, żeby się w nim zakochać.
-Chyba.- podkreśliła koleżanka. No właśnie. Chyba.

~~*~~

-Nie. Nie. Nie. Nie. I ostatnie słowo: NIE!!!
-Ale ja chciałem cię tylko przeprosić! Zachowałem się jak dupek, doceń to!
-Co mam docenić?! Że wielki pan Marcin ogarnął swój mózg i zamiast być Misiem o Bardzo Małym Rozumku stał się Einsteinem? Powiem ci coś innego. Najwyższa pora!- co za kretyn. Po skończonym wykładzie na siłę starał się mnie przeprosić. Akurat mu wybaczę! O tyle dobrze, że nie skłócił mnie z Liamem. Ale jak miał mnie skłócić, skoro Liam widzi we mnie tylko przyjaciółkę? Już całkiem rzuca mi się na mózg. Chyba się zlasowałam.
-Przepraszam, okej? Przepraszam. I obietnicy dotrzymam. Postaram się trzymać od ciebie z daleka, chociaż to będzie cholernie trudne, bo mi się podobasz! Wiem, że przesadziłem, ale... dużo bym dał, żebyś się jeszcze raz ze mną umówiła.- dodał ciszej. Zatrzymałam się na środku chodnika i powoli odwróciłam się w jego stronę.
-Bierzesz mnie pod włos?- zapytałam podejrzliwie.
-Nie. Wiesz co? Zapomnij o tym, co przed chwilą ci powiedziałem. Tylko... przepraszam.- wyminął mnie i poszedł sobie. To mnie zaskoczył. Podobam mu się? Na pewno mówi to każdej. Ale wydawało się, że przepraszał szczerze. Co mu się stało? Znowu włączyło się to jego miłe alter ego, które tak mnie zaskoczyło na wczorajszym spotkaniu? Co tu się, do cholery, dzieje? Boże, weź mi to wytłumacz, bo ja już głupieję.
Powlokłam się do Kiry. W holu spotkałam wychodzącą grupę dzieciaków. Chyba właśnie skończyły zajęcia. Poszłam od razu do gabinetu.
-Hello.- powiedziałam siadając na krześle. Kira, ty się czasem ruszasz? Wyglądała zupełnie tak samo, jak ją zostawiłam w listopadzie.
-No heeej.- odpowiedziała na powitanie. Podniosła głowę.- Wyglądasz lepiej niż ostatnio... ale i tak źle.- oceniła szybko.
-Dzięki.- parsknęłam śmiechem.- Sala wolna?
-Właśnie przeżyła nalot bachorów, ale chyba już skończyły ją wysadzać w powietrze.
-Skończyły, przed chwilą je mijałam.
-W takim razie idź. Powinna być otwarta.
-Okej. Zapłacę później, bo nie wiem, ile posiedzę.
-Spoko. Tam już chyba nikt nie będzie miał zajęć.- Kira wróciła do swojej pracy, a ja pognałam do sali.
Jak zwykle zamknęłam drzwi na klucz, zasłoniłam rolety, odpaliłam laptopa. Gdy iTunes się uruchamiał, naciągnęłam trampki. Dziś czas na hip-hop. Zaczynamy od rozgrzewki. Usłyszałam dźwięki "Back In Time" i zaczęłam się rozciągać. Głowa, ramiona, brzuch, biodra, nogi... Okej. Wykonałam kilka podstawowych ruchów. Dobra, to teraz przypominamy sobie układ z zawodów. Wprawdzie choreografię układałyśmy do innej muzyki, ale co szkodzi spróbować. Wsłuchałam się w melodię "Sunlight" i zaczęłam wykonywać kolejne kroki. Lewa, lewa, fala, wymach ręką, dostaw nogę, obrót raz, obrót dwa, przysiad, przewrót... Przewrót? Nie, coś schrzaniłam. Przez kilka piosenek pilnie ćwiczyłam układ. Aż w końcu doszłam do perfekcji. Jednak pamiętałam jak to ma wyglądać. To teraz coś na luzie, żeby się wyszaleć. Puściłam "Dynamite" i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Wyszło mi coś totalnie pokręconego i szalonego. Choreografia, która nie miała nic wspólnego z jakimkolwiek układem. Przynajmniej się wyszalałam. A co tam, raz się żyje.
Muzyka się wyłączyła, ale ja czułam, że mogłabym tańczyć jeszcze z godzinę. Wpadłam na pomysł, żeby odtworzyć finałowy układ z pierwszej części "Step Up". Jasne, nie umiem tańczyć jak Jenna Dewan ani Channing Tatum, ale spróbować nie zaszkodzi. Uruchomiłam YouTube'a i włączyłam filmik "Bout It". Przez chwilę analizowałam układ, a potem zaczęłam ćwiczyć. Było naaaweeet dooobrze.. Nie, dobra, nie będę kłamać. Było koszmarnie. Teraz już wiem, co znaczy porywać się z motyką na słońce. Balet to nie moja bajka. Nie, nie, i jeszcze raz nie. Żeby mój taniec chociaż w pięciu procentach przypominał ten filmowy, musiałabym trenować parę ładnych lat. Gdy widziałam swój taniec w lustrze, to chciało mi się jednocześnie śmiać i płakać. Wyszło, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Chyba słyszeli mnie na wszystkich piętrach.
Dobra, na dziś chyba dam sobie siana. Ale póki jestem sama na sali, to mogę jeszcze w spokoju przesłuchać płyty, które wczoraj dostałam. Najpierw płyta chłopaków. Włączyłam odtwarzanie i rozłożyłam się na podłodze. Wow. Trzeba przyznać, że przyłożyli się do tego. Bardziej rockowe brzmienie, trochę ostrzejsze kawałki, praktycznie w każdej piosence wszyscy mają swoje solo. I to jest duży plus, bo w "Up All Night" solówki Nialla i Louisa można było policzyć na palcach jednej ręki i, według mnie, było to trochę wkurzające. Strasznie mi się spodobała "Diana". Bardzo, bardzo fajne brzmienie. I "Strong"! Mam kolejny ulubiony kawałek. I kolejne marzenie. Żeby kiedyś jakiś chłopak zaśpiewał dla mnie ten tekst:

I'm sorry if I say I need ya
But I don't care, I'm not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong,
That you make me strong.

(Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale nie obchodzi mnie to, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to tak źle?
Czy to źle, 
Że sprawiasz, że jestem silny.)

To wspaniały tekst dla dziewczyny. Mnie nikt tak nie zaśpiewa. Umrę, zanim ktoś to zrobi. Nie zdąży, albo nie zorientuje się, że byłam dla niego ważna. Ciekawe, kretynko, jak ma się zorientować, jeśli wszystkich odtrącasz?! Może jednak nie byłoby źle mieć chłopaka, zwłaszcza teraz? Zawsze jakieś wsparcie. Tylko jak to zrobić, zrobić casting? Żałosne. Jedyny odpowiedni chłopak na horyzoncie jest od kilku dni zajęty. Znowu. Chyba nie muszę tłumaczyć, o kim mowa. Uch, Natalia, miałaś o tym nie myśleć!
Dobra, teraz te nagrania. Byłam strasznie ciekawa, jak mocno będę wyklinać chłopaków za to, co tu wywinęli. Włączyłam pierwszą ścieżkę. Z głośników popłynęła melodia "Part Of Me". Matko, to jest mój głos?! Boże, to niemożliwe. W ciężkim szoku słuchałam nagrania. To jest nieprawdopodobne, mój głos w życiu nie brzmiał tak czysto! Oni go chyba całkowicie zretuszowali albo podłożyli inny, ja nie umiem tak śpiewać! Przełączyłam na kolejną, potem na następną. Przy  "Ass Up" już byłam pewna, że to jednak mój głos, bo zaśpiewałam tę piosenkę w taki swój charakterystyczny sposób, ale dalej nie mogłam uwierzyć. Puściłam kolejne kawałki. "My Heart Will Go On". Nie ma co, mają genialnych dźwiękowców, żeby zrobić taką przeróbkę. Ten cały Mike zna się na rzeczy. Teraz już wiedziałam, że całkowicie wygładzili te piosenki. It's impossible. Ja nie umiem brzmieć jak gwiazda. Dobry żart. Okej, kolejna piosenka. Uśmiechnęłam się szeroko. Nasza, czyli moja i Perrie, wersja "Timber" jest chyba lepsza od oryginału. Chociaż słychać było, że to nagranie z dyktafonu. Ktoś się roześmiał, strzelił kapsel od butelki z piwem, słychać było jakieś odgłosy, podejrzewam, że samochodów. Czyli tego już się nie udało ulepszyć. Zaraz, zaraz. Chwila, moment. Jeśli to nie jest retusz, to dlaczego mój głos brzmi tak jak na nagraniach ze studia? Znaczy, że... Że ja... O kurde. Czyli to faktycznie był mój prawdziwy śpiew?! What the fuck... Szczęka opadła mi z łoskotem na podłogę, a piosenka zmieniła się na "Slow It Down". Dalej jakieś odgłosy, a wśród tego dźwięki gitary i mój głos. Taki sam, jak wcześniej. Cholercia. Nie, nie ma bata! Dzwonię do chłopaków. W sumie dziwne, że sami jeszcze nie zadzwonili, jak to mają w zwyczaju. A, no przecież. Ja teraz jestem genialna i wyłączyłam automatyczne odbieranie na Skypie. Jestem mistrzunio. Uruchomiłam aplikację i weszłam w spis znajomych. Heej, górą nasi! Nialler jest dostępny. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Hello, Nattie!- uśmiechnął się szeroko do kamerki.
-Cześć, Niall.- uśmiechnęłam się do chłopaka.- Gdzie pogubiłeś resztę?
-Wywaliłem ich z domu.- oświadczył spokojnie. Zamurowało mnie.
-Co oni takiego zrobili? Zeżarli ci całe jedzonko? Wysadzili w powietrze Nando's, KFC i McDonald's? Rozwalili gitarę?- dopytywałam się. Horan wybuchnął tym swoim charakterystycznym śmiechem.
-Niee...- wyjąkał między kolejnymi atakami śmiechu.- Po prostu... dziś komponuję i nie chcę, żeby jakieś półdiablę angielskie mi przeszkadzało.
-A diabełek polski może ci poprzeszkadzać?- zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
-Jeśli masz siebie na myśli, to tak. Ty zawsze możesz mi przeszkadzać.
-Super! To będę dzwoniła w każdym momencie!- zawołałam radośnie.- W nocy, o północy i kiedy tylko będzie mi się nudziło! Czyli często!
-Ale, wiesz...- Horanek się przestraszył. Hehehe...- Ja też czasem chcę spać.
-Dobra, dobra, godzina dziennie ci starczy. A tak na poważnie, to przesłuchałam waszą płytę.
-I co? I co?- dopytywał się gorączkowo.
-Wiesz...- zawiesiłam głos.- No, szczerze mówiąc...- znów pauza. Niall chyba miał owsiki w tyłku, bo wiercił się niespokojnie przed monitorem.- Tak na serio, to...
-Nattie, uduszę cię, jak mi teraz nie powiesz!- wkurzył się.
-Dobra, okej, już mówię, spokojnie...- przedłużałam. Jestem wredna.- To jest... best CD ever!!!- wrzasnęłam, a Horan odetchnął z ulgą.- Płyta genialna, piosenki świetne, po prostu ideał! Strasznie mi się podoba.
-Uff, to super. Bardzo się cieszę. A ulubiona piosenka?
-Chyba "Strong". Tekst przemawia prosto do serca. Jak przy "Little Things" albo "Story Of My Life".
-No i fajnie. Wiesz, że przy słowach "Strong" pracował Louis?
-Tommo?- zdziwiłam się. Ten chłopak nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
-Aha. Wiesz, dedykował tekst Eleanor.
-No tak. Zakochani.- westchnęłam.
-Jak Zayn i Perrie...
-Albo Liam i Danielle.- mogłam się ugryźć w ten przydługi jęzor. Niall znieruchomiał.
-Wiesz już?...- zapytał niepewnie. Kiwnęłam głową i spuściłam wzrok.
-Wczoraj mi powiedział. Specjalnie zadzwonił, żeby mi o tym powiedzieć.
-O kurde.- Niall nie wiedział, co powiedzieć.- Wiesz, Nattie, my nie mieliśmy pojęcia, że oni... No, wiesz... Że znów będą parą.
-Nialler, po co ty mi się tłumaczysz?- zapytałam podnosząc wzrok.
-Nattie, ja wiem, że ty coś do niego czujesz.- przygryzłam wargę.- Może ty tego jeszcze nie wiesz, może Liam był ślepy i nie zauważył, ale ja mam dobry wzrok. I powiem ci coś. Nie wiem, czy to cię pocieszy, ale ja wierzę, że wy kiedyś będziecie razem. Shippuję was.- oj, Niall, gdybyś ty wiedział.... Zanim Liam się otrząśnie, to może być już za późno.
-Niall... Może by coś było, gdybym została w Anglii. A tak... Dzieli nas dwa tysiące kilometrów. Na taką odległość możemy być tylko przyjaciółmi.
-To dlatego jesteś na sali?
-Co?- zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam, co miał na myśli.
-Mówiłaś, że jak masz doła, to idziesz na salę tańczyć. Z tego, co widzę, to jesteś na sali.- to się nazywa przyjaciel. Uważnie słuchał tego, co mówiłam. Dobrze mnie znał.
-Tak, musiałam się wyładować. Ćwiczyłam hip-hop.
-No widzisz. Czyli masz doła w związku z Liamem.
-Skończmy już ten temat.
-Ale...
-Nie, Niall. Ja wiem, że mam rację. Lepiej zaśpiewaj coś na lepszy humor. Ta gitara, która leży obok ciebie na łóżku strasznie się do mnie uśmiecha.- Niall obejrzał się za siebie z uśmiechem i wziął gitarę. Od razu widać, że często gra. Palce automatycznie odnalazły swoje miejsce na gryfie, a prawa ręka dotknęła strun. Nie zastanawiał się długo nad piosenką, zaczął grać jakąś wolną melodię. W pierwszej chwili nie mogłam rozpoznać piosenki, ale gdy śpiewając doszedł do refrenu, wiedziałam, że to "You & I" z nowej płyty. Też wcześniej zwróciłam uwagę na tę piosenkę. Piękna melodia, a głos Horana znakomicie komponował się z dźwiękami gitary. Idealne współgranie. Złapałam się na tym, że słuchając piosenki uśmiecham się do ekranu. Niall skończył grać i oparł brodę na instrumencie.
-A co powiesz o drugiej płycie?- zapytał z szerokim uśmiechem. Zaśmiałam się.
-Ja rozumiem, że nie śpiewam ładnie, ale żeby tak retuszować mój głos...
-Co?- Niall zmarszczył brwi. Chyba nie zrozumiał, o co mi chodziło.
-No... ta płyta. Mój głos za dobrze na niej brzmi. To musiał być retusz.
-Żartujesz, prawda?- chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Nie. Nie, nie żartuję.
-Nattie, to twój oryginalny głos. Wszyscy, razem z Mike'm opracowywaliśmy te płytę, bo się odrobinę na tym znamy. Okej, trochę wyciszyliśmy podkład, wyczyściliśmy jakieś odgłosy z zewnątrz, ale twój wokal nie potrzebował obróbki. Gdybyś nagrywała swoją płytę może nagrałabyś kilka wersji piosenki i wtedy by się coś zgrywało, ale tu zostawiliśmy to tak, jak zostało nagrane.
-Chcesz... chcesz powiedzieć, że ja tak dobrze śpiewam?- zapytałam zdumiona.
-No. Nattie, ale ja nie rozumiem, dlaczego się dziwisz. Przecież nawet Paul proponował ci kontrakt. Pamiętasz? Zaniemówił, jak usłyszał twoje wykonanie "Titanica". Teraz też go zawołaliśmy przy zgrywaniu i już chciał do ciebie dzwonić, żeby się ściągnąć do Londynu.
-Ja tylko... nie mogę w to uwierzyć, jestem zszokowana. To znaczy, ja wiem, że rzadko fałszuję, ale żeby aż tak?!
-Nadajesz się na gwiazdę. Idź do X-Factora. Wiem, co mówię.- zażartował, a ja się zaśmiałam.- Nattie, mogę cie o coś zapytać?
-Jasne, wal śmiało.- mrugnęłam do niego. Wydawał się być jakiś speszony. Niall, co jest?
-Bo wiesz... ja nie wiem, czy...- plątał się.- Uhm... ja...
-Nialler, powiedz prosto z mostu, co się dzieje!- zażądałam zniecierpliwiona.
-Czy Nicky ma kogoś?- wyrecytował szybko, a mnie zamurowało.
-Pytasz się serio? Ona ci się podoba!- ucieszyłam się. Miałam rację, ona mu się podoba. Jupi!
-No... Chyba tak.- Niall, czy ty się czerwienisz? Uuuuu....
-No więc, niestety, Nicky ma chłopaka, Kamila. Ale jeśli mam być szczera, to uważam, że ty do niej lepiej pasujesz.- Niall spuścił głowę.- Ej, co jest?
-Jeśli ma chłopaka, to ja się nie będę tam pchał. Poza tym ta odległość... Wiesz, że takie związki z reguły nie wypalają. Zresztą my się nawet dobrze nie znamy, ledwo parę razy rozmawialiśmy.
-Wiesz, jeśli chcesz z nią pogadać, to wystarczyło powiedzieć. Dać ci do niej numer?
-Co?- podniósł na mnie wzrok.
-Chcesz jej numer? Może mnie nie zabije, jeśli ci go podam. Pogadacie, powysyłacie smsy... Zawsze to jakaś forma kontaktu. Będziecie mogli się zaprzyjaźnić.
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Ja z reguły najpierw coś robię, a dopiero potem myślę, więc nie wiem.- zaśmiałam się wystukując na klawiaturze numer Niki.- Masz. I spożytkuj go rozsądnie.
-Dzięki Natalia.- Niall wpatrywał się nabożnie w ekran jakby uczył się numeru na pamięć.
-To zostawiam cię z nowym skarbem, muszę kończyć. See ya.
-Pa.- odmruknął i się rozłączył.
A nie mówiłam? Mówiłam, że coś zaiskrzy, że oni do siebie pasują. Żeby tylko Nika była wolna...



____________________________________
Kolejny rozdział, zgodnie z planem :) enjoy it!

Ten tydzień będzie zawalony nauką, więc proszę o cierpliwość. Rozdzialik zapowiadam na weekend, jeśli nie będzie przeciwwskazań :) Osoby, które zostawiają mi linki na swoje blogi: jestem teraz ogólnie nie do życia, ale jak tylko ten cały magiel maturalny się wyłączy, obiecuję, że wejdę i przeczytam wszystko! I promise! :*

Komentujcie! Obserwujcie! I co tam jeszcze chcecie! ;) =)

Roxanne xD

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 20

Piąty grudnia. Juuupppiii, jutro Mikołajki!!! Wiem, jestem jak dziecko, ale uwielbiam to święto. Z Niką zawsze robimy sobie jakiś wspólny wieczór, pełen wygłupów i wariactw. W tym roku też obowiązkowo musi taki być.
-Hej. Ja leci?- na zajęciach z mikrobiologii się nie rozmyśla o niebieskich migdałach i czerwonych Mikołajach! Och, przepraszam bardzo, ale Mr. Marcin już mnie przywraca do rzeczywistości. Przysiadł się znienacka do mojego stanowiska korzystając z tego, że pani doktor wyszła z sali. Jak usłyszałam jego głos, to prawie podskoczyłam. Mało brakowało, a okular mikroskopu wbiłby mi się w oko. Zignorowałam jego powitanie i dalej obserwowałam ruchy maleńkiego świdrowca gambijskiego. Fascynujące stworzonko. Jedno ukłucie muchy tse-tse i ten oto robaczek w twojej krwi wywoła śpiączkę afrykańską. Przetestowałabym to na panu Marcinie Bielskim. Zarazić śpiączką, wywieźć za granicę, najlepiej na Hawaje albo inną daleką wyspę, a potem wrócić do kraju i dopiero przysłać dla niego lekarstwo. Natalia, ty geniuszu zła.
-Miałabyś ochotę wyskoczyć na kawę? Po zajęciach oczywiście, a nie w trakcie.- aż sapnęłam ze złości. Prawie zmiażdżyłam obiektywem preparat! Odsunęłam się od mikroskopu i ze złością zdmuchnęłam kosmyk włosów z oczu.
-Słuchaj, ja czegoś tu nie rozumiem. Znamy się dwa tygodnie, nawet niecałe. Tysiąc razy dałam ci do zrozumienia, że cię ledwo toleruję, wkurzyłeś mnie milion razy, sto razy o mało nie zarobiłeś w gębę, dostałeś dwa razy kawą. Powiedz mi, co ja robię źle? Czemu ty się nie możesz raz a dobrze odwalić?- tak, dobrze słyszeliście. Marcin dostał drugi raz kawą. Następnego dnia. Ja wiem, pamiętam, co mówił mi Louis o tym, jak ludzie ich oceniają itp. itd. ale gdy usłyszałam kolejny komentarz o moich przyjaciołach (nie przytoczę go, bo aż się gotuję w środku, jak go sobie przypominam!), nie mogłam się powstrzymać i straciłam kolejną kawkę na rzecz jego zniszczonej fryzury. Ale warto było. Wtedy udało mi się go wyprowadzić z równowagi. Tak, jestem z siebie dumna. Szkoda, że wyszło mi to tylko jeden raz.
-Wszystko robisz źle. Gdybyś była dla mnie miła czy coś... Wiesz, wtedy byłabyś pospolita, zwykła, a tak... No cóż, rzadko się zdarza, że dziewczyna wylewa na mnie kawę.
-Spadaj. Nie będę dla ciebie miła. Jedyny plus z tej całej sytuacji jest taki, że nauczyłeś się, że moich przyjaciół się nie obraża.- tak, tak, po dogłębnym zapoznaniu się z kawą przestał wypowiadać swoje opinie o chłopakach. Harry jak usłyszał, co zrobiłam, najpierw spadł z krzesła ze śmiechu, a potem stwierdził, że przyjedzie i wręczy mi medal za obronę uciśnionych.
Ogólnie przez te kilkanaście dni sporo rozmawiałam z chłopakami, mimo że byli zajęci premierą nowej płyty, nagraniami, wywiadami, mieli kilka koncertów, ale ostatnio rzadko udawało mi się namierzyć ich wszystkich razem. Najczęściej gadałam ze Stylesem i Niallem. Wiadomo, single nie mają dziewczyn, z którymi chcą się spotkać. W sumie to po Harry'm się tego nie spodziewałam, bo wiedziałam, że on dość często wychodzi do klubu i czasem przyprowadza jakieś laski. Jednak ostatnio częściej dzwonił do mnie niż wychodził się napić. Miałam tylko cichą nadzieję, że nie liczy na nic więcej, bo musiałabym go brutalnie uświadomić, że jego szanse są mniejsze od jednego procenta. Szkoda było mi mówić mu to wprost, bo zżyłam się z nimi wszystkimi i nie chciałam nikogo ranić. Harry był dla mnie całkowicie jak brat, młodszy, powalony brat. Z kolei Niall... hmmm, wzięłam sobie do serca myśl, że powinnam zostać swatką i starałam się z nim gadać, gdy Nika była na horyzoncie. Ja rozumiem, Nika jest zajęta i tak dalej, ale jakoś bardziej pasował mi do niej Nialler niż ten Kamil. Nie chodzi mi bynajmniej o wygląd, tylko o zachowanie. Horan był przejrzysty jak szkło, dało się wyczuć wszystkie jego emocje, szczery, troskliwy, chłopak złoto! A Kamil... Z tego co udało mi się zaobserwować (boże, mówię jak jakiś naukowiec!), to on z lekka przypomina Marcina. A to źle! Bardzo, bardzo, bardzo źle!!! Ale Niallowi to nie przeszkadzało, że Nika z nami gadała, wręcz przeciwnie! Ostatnio dzwoniłam do niego sama, to jego pierwsze pytanie brzmiało: "A Nicky dziś nie ma?". Tak, bycie swatką to moje powołanie.
Lou parę ostatnich dni spędzał z Eleanor i nie chciałam im przeszkadzać. Ale po naszej poważnej rozmowie, gadaliśmy codziennie przez tydzień i strasznie mnie bawiło, jak zaczynał rozmowę od pytania jak się czuję. Dopiero gdy zauważył, że zaczyna mnie to wpieniać, to zrezygnował. I już było normalnie. Z Zaynem też gadałam. Udawaliśmy DJ-ów i przesyłaliśmy sobie muzykę. Dzięki niemu moja playlista wzbogaciła się o jakieś siedemdziesiąt piosenek. I fajnie. Jedyne, co mnie dziwiło, to postawa Liama. W tym tygodniu zadzwonił tylko raz, a gdy ja się z nim połączyłam, to szybko mnie spławił. Nie chciałam się narzucać, więc potem się do niego nie odezwałam. Wymieniliśmy tylko kilka mało znaczących smsów. Bałam się, że stracimy kontakt. A to przecież on mi obiecał, że nic takiego się nie stanie, że on do tego nie dopuści! Miałam nadzieję, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, teraz stopniowo tę pieprzoną nadzieję traciłam.
Kurde, zamyśliłam się o chłopakach i nie zwróciłam uwagi na to, co do mnie gadał Marcin.
-Słuchałaś mnie w ogóle?- trącił mnie łokciem. Jaaaasne, słuchałam.
-Nie, zamyśliłam się.
-Dzięki za szczerość. To co, pójdziesz ze mną na tę kawę?- popatrzyłam na niego z irytacją. Miałam ochotę się na niego wydrzeć, ale byliśmy na sali z dwudziestoma innymi osobami i wolałam nie robić scen.
-Jeżeli pójdę, to odwalisz się ode mnie na dłuższy, podkreślam DŁUŻSZY czas?- zapytałam zrezygnowana. Miałam go już dość i chciałam, żeby jak najszybciej sobie poszedł. Do tego rozstroiły mnie myśli o Liamie.
-Postaram się.- mrugnął do mnie, a ja westchnęłam.
-O której?- Marcinowi aż zaświeciły się oczy. No tak, poskromił najbardziej niedostępną dziewczynę na uczelni, brawo. Może jeszcze mam mu dyplom wystawić?
-Może jutro, o drugiej? Koło Sukiennic?- serio, mam jechać przez pół miasta na rynek?! Widać, że przyjezdny i nie mieszka dłużej w Krakowie. Marcin, hello, nie wiem, czy wiesz, ale w Krakowie są kawiarnie także poza Starówką!
-Okej- mruknęłam znudzona. Do sali wróciła doktorka. Marcin już miał iść na swoje miejsce, ale jeszcze nachylił się do mojego ucha.
-To będzie piękny prezent mikołajkowy.- wyszeptał seksownie. Seksownie?! Kurwa, Natalia, ogarnij się!!!
Zaraz zwymiotuję.

~~*~~

Leżałam na łóżku w swoim pokoju i kiwałam nogami w rytm "Geronimo". Była dwudziesta trzecia. Nika nie wróciła do domu. Zaczynałam powoli się martwić. Idiotko, na pewno jest z Kamilem i ma się dobrze. Jeżeli robią to, o czym myślę, to Nika ma się nawet bardzo dobrze. Natalia, ty zboczuchu. Pomyśl, co cię jutro czeka. Cholera. Od paru ładnych godzin wracam myślami do tej, pożal się Boże, randki, która ma nastąpić za piętnaście godzin. Tak, odliczam czas, żeby sprawdzić, ile muszę jeszcze czekać, żeby było po wszystkim. Nie chciałam tam iść, ale jeżeli on zamierza dotrzymać obietnicy i nie zbliżać się do mnie przez dłuższy czas, to muszę pójść.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk z telefonu. Sms. Od Liama... Proszę, proszę, przypomniał sobie o przyjaciółce. Co on tam pisze...
Od: Liam xx
Żyjesz tam? Co się nie odzywasz? :)
Serio, Payne? Przecież to ty mnie spławiłeś. Dobra, nie napiszę mu tego, nie będę chamska. Może wtedy miał coś ważnego do załatwienia?
Do: Liam xx
Nic, nudzę się... Jutro mam spotkanie z wrogiem :@
Odpisz, odpisz, odpisz. Stukałam nerwowo w obudowę telefonu. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk wiadomości. Jest!
Od: Liam xx
Jeśli dobrze myślę, to chodzi do twojego kochanego kolegę Martina, mam rację? ;) Nie martw się, jutro Mikołajki =) byłaś grzeczna?
Phi, ja zawsze jestem grzeczna. Tylko czasem mi odwala, ale to stany przejściowe, niewarte uwagi...
Do: Liam xx
Rozmawiasz z najgrzeczniejszą dziewczyną pod słońcem :D a co masz kontakty u Mikołaja? Co dostanę? :P
Od: Liam xx
Tajemnica państwowa =) spodoba ci się :*
Zachichotałam. Jeśli ci wariaci mi coś przygotowali, to już się boję. W laptopie zmieniła się piosenka. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Do: Liam xx
Jak rózga, to na pewno :P słucham waszej piosenki *.*
Od: Liam xx
Może tak źle nie będzie... Mikołaj nie myślał o rózdze :)) jakiej piosenki?
Do: Liam xx
Save You Tonight <3
Od: Liam xx
I can't be no superman, but for you I'll be superhuman. I, I wanna save you, save you, save you tonight <3 Good night xxx
Dobranoc... Uśmiechnęłam szeroko. Napisał mi fragment tekstu piosenki i czułam się jakby opowiadały o mnie. Nie odpisałam mu na to. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że paroma smsami można aż tak poprawić człowiekowi humor. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie twarz Liama. Te brązowe oczy... Ten uśmiech.... Odpłynęłam.

~~*~~

Obudziłam się koło dziewiątej. Mikołajki, oh yeah! Zaraz jednak zrzedła mi mina. No tak, dziś "mikołajkowy prezent dla Marcina-kretyna". Ladies and gentleman, nadchodzi Wielki Bełt! Na serio, jak o tym myślę, to mam wrażenie, że się zhaftuję. Zwlokłam się z jękiem z łóżka i poszłam do kuchni wstawić wodę na herbatę. Jak to dobrze, że dziś piątek, nie ma zajęć. Mogę w spokoju posiedzieć w domu, poużalać się nad swoją głupotą, która kazała mi się wczoraj zgodzić i po powrocie ze "wspaniałej randki" rzucę się na łóżko i postaram się zapomnieć. Przed pójściem do łazienki zahaczyłam jeszcze o skrzynkę na listy. O, mam awizo. Jakaś paczka do odebrania na poczcie. Spoko. Wczoraj nie było mnie prawie cały dzień w domu, nic dziwnego, że listonosz aż zostawił papier. Odbiorę ją przed randką. Do Niki też jakiś list. Położę jej na biurku. Weszłam do pokoju przyjaciółki i stanęłam jak wryta na progu. O matko. Nika nie spała dziś w domu. Łózko było nietknięte, nic się nie zmieniło od wczoraj, nawet układ ciuchów rzuconych na krzesło. Kurde, nie denerwuj się! Na pewno jest z Kamilem. Rzuciłam się do swojego królestwa w poszukiwaniu telefonu. Pięknie, żadnej wiadomości. Ani połączenia. Dobra, dzwonię. Sygnał, sygnał, poczta. Okej, spokojnie, jeszcze raz. Od razu poczta. Cholera, Nika, wyłączyłaś telefon albo ci padł! Mnie nie wolno się denerwować! Poleciałam do kuchni łyknąć leki. Spokój, idiotko. Pewnie padł jej telefon, po nocy ze swoim chłopakiem poszła od razu na uczelnię... W tych samych ciuchach? Zamknij się, zdrowy rozsądku. Ale ze mnie panikara.
Kilka godzin później, cała w nerwach szłam przez miasto. Padał deszcz, było zimno, a wręcz lodowato. Czułam, że na pewno się przeziębię, a wtedy jeszcze bardziej znienawidzę kolegę Bielskiego. Wstąpiłam jeszcze na pocztę i odebrałam niewielką paczuszkę. Byłam strasznie ciekawa, co jest w środku. Nie miałam pojęcia, kto mógłby mi coś wysłać, a na paczce nie było żadnego charakteru pisma, adres wydrukowano. Co to za jakaś konspiracja? Dobra, nie miałam czasu, żeby się nad tym dłużej zastanawiać, bo inaczej spóźniłabym się na rand... spotkanie. Gdy dochodziłam do rynku, już z daleka widziałam kolegę Bielskiego i jaskrawo czerwoną różę, która bardzo, ale to bardzo nie pasowała do dzisiejszej pogody. Skąd on wiedział, że lubię róże? Podeszłam do niego.
-Witam- wyciągnął do mnie rękę. Myślałam, że chce uścisnąć moją, ale nie. On mnie pocałował w rękę! Kto go podmienił? Może ma brata bliźniaka?
-Cześć- mruknęłam. Jeszcze jestem niedostępna.
-Proszę, to dla ciebie.- szarmancko wręczył mi różę. Uśmiechnęłam się lekko i odruchowo przysunęłam ją do nosa. Poczułam delikatny zapach kwiatu. Skąd on, do cholery, ją wytrzasnął?! Przecież szklarniowe róże z kwiaciarni nie pachną! No, tym to zapunktował.
-To gdzie idziemy?- zapytałam. W odpowiedzi Marcin wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę Traktu Królewskiego. Za chwilę weszliśmy do małej restauracji. Trzeba przyznać, że było to miejsce z klimatem i nawet mi się spodobało. Usiedliśmy przy stoliku i po chwili złożyliśmy zamówienia. Jedzenie było przepyszne, a towarzystwo... Cóż, Marcin zachowywał się jak nie on. Na serio, ktoś go podmienił! Zagadał mnie na początku i po pewnym czasie (uwaga, uwaga!) razem żartowaliśmy! Zupełnie zapomniałam o roli niedostępnej, zapomniałam, jaki on był denerwujący. Co się ze mną stało?
-Zaczekaj chwilkę, zaraz wrócę- Marcin uśmiechnął się do mnie i odszedł od stolika. Upiłam łyka herbaty przeklinając w duchu swoją uległość. Co ja wyrabiam? Jeszcze gotów pomyśleć, że ma jakieś szanse. Zaczarował mnie czy jak? Wyjęłam z torebki telefon, żeby sprawdzić godzinę i mój wzrok zahaczył o paczkę, którą wcześniej odebrałam. Wyjęłam ją z torby i ostrożnie odpakowałam. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co to jest. Dopiero po chwili zobaczyłam, że to pudełko wymalowane w genialne graffiti. Widziałam nawet takie pudełka, które można własnoręcznie ozdobić w Empiku. Na wieczku jaskrawy napis "CDs", a na przedniej ściance slogan "1D Team". No jasne. Wariaci. Uśmiechnęłam się szeroko oglądając pudełeczko. Chyba już wiem, kto wykonał to graffiti. Tylko Zayn mógł się pokusić o wykonanie takiego cuda. Wiedziałam, że potrafi robić graffiti, ale takie coś... Po prostu wow. Wielkie WOW.
-Co tam masz?- zapytał Marcin wracając do stolika.
-Prezent mikołajkowy.- powiedziałam nie patrząc na chłopaka. Rysunki były genialne. Podpisał nas wszystkich na ściankach pudełka z charakterystycznym gadżetem dla każdego. Obok imienia Nialla była pizza, napis "Hazza" miał brązowe loczki, Louis był w paski, litera "i" w imieniu Liama była łyżką, a napis "DJ Malik" był przykryty czapką z daszkiem. Moje imię zajmowało całą boczną ściankę i obok niego narysowany jakby cień tancerki w otoczeniu odcisków butów. Genialne. W życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła.
-Od kogo?- dociekał Marcin.
-Od Louisa, Harry'ego, Zayna, Liama i Nialla.- odpowiedziałam otwierając pudełko. Usłyszałam prychnięcie.- O co ci chodzi?
-Mnie? O nic.- niewinna minka na twarzy. Od razu wiedziałam, że kłamie.
-Myślałam, że ten temat już przerabialiśmy.- powiedziałam ostro. Znowu będzie się ich czepiał.
-Przecież ja nic nie mówię- wzruszył ramionami. Pokręciłam głową z niesmakiem i otworzyłam pudełko. W środku było granatowo-żółte z wąskimi przegródkami na płyty. Tylko dwie były zapełnione. Wyjęłam pierwszą płytę. Tak jak myślałam: "Midnight Memories". Płyta, która wyszła raptem dwa tygodnie temu. No tak, teraz sobie przypominam! Mówiłam chłopakom, że mam "Up All Night" i "Take Me Home" i czekam z niecierpliwością na "MM". Obiecali mi ją wysłać i dotrzymali obietnicy. Na okładce były ich autografy. Nie mogłam się doczekać, aż jej przesłucham. Wprawdzie znałam już kilka piosenek, ale przecież nie mam pojęcia , jak brzmią pozostałe. A ta druga płyta? Wyciągnęłam ją z przegródki razem z jakąś kartką. Rozłożyłam ją.

Hello Nattie!!!
Mikołaj pomyślał o tobie (Mikołaje pomyśleli!) i oto prezencik. Przesłuchaj i wydaj opinię. Prooosimyyy :) To dla nas bardzo ważne! Bardziej niż myślisz!!!
A co do tej drugiej płyty... Jak przesłuchasz to się domyślisz =) Nie sądziłaś, że było włączone nagrywanie co nie? Ani że Harry ma dyktafon w telefonie? Spodoba ci się :*
Buziaczki <3
Do zobaczyska :D
Maaarcheeewkiiii :P
Vas Happenin xD
Głupek :O
Matoł ;P
I tak mnie kochasz Boo Bear :*
Akurat Curly :@
HORAN HUG <3
Co za nienormalna banda. But don't worry, Nattie. Daddy Direction czuwa! :*

1D Team rulezz yyyyeeeeaaaaahhhh!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Praktycznie każde zdanie było napisane innym charakterem pisma. O najgorsze bazgroły podejrzewałam Louisa. Ogólnie zrozumiałam z tego listu tylko to, że mam im powiedzieć, co sądzę o nowej płycie. A co z tą drugą? O jakie nagrywanie im chodziło? Chyba że... O nie. Nagrali mnie w studiu. Boże, ale się tam wygłupiłam! A dyktafon Hazzy? Przydałby się detektyw. Kiedy ja jeszcze śpiewałam z nimi? No, kiedy?... Wiem! Na ognisku! Matulu, oni to nagrali?! Strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło.
-Co się stało?- Marcin chyba się obraził, że poświęcam mu tak mało uwagi. Wziął do ręki płytę chłopaków.
-Nagrali mnie, jak śpiewałam na płytę- wyjaśniłam krótko. Marcin obracał w rękach płytę.
-Ten gość ma nawet spoko tatuaże- wskazał na rękę Zayna.- To ty śpiewasz?- podniósł na mnie wzrok.
-Tak, nawet mi proponowali kontrakt, ale odmówiłam.- kurde, mogłam się ugryźć w język. Kolega Bielski otworzył szeroko oczy.
-Odmówiłaś?!- wykrzyknął zdumiony.
-No tak. To nie dla mnie. Od zawsze chciałam być lekarzem, śpiewanie to moja pasja, nic więcej.- wyjaśniłam.
-Czyli jednak nie kumplujesz się z nimi dla sławy....- mruknął. "Jednak"? Myślałam, że się przesłyszałam. Czyli miałam rację, właśnie tak o mnie myślał! Co za świnia! To już nie można się przyjaźnić ze sławną osobą, bo inaczej będzie się posądzonym o wykorzystywanie?!
-To tak o mnie myślałeś?!- syknęłam. Już miałam kontynuować, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Nika! Nareszcie! No to ci się oberwie...
-Do cholery, Nika gdzieś ty była?!- taa, po co bawić się w powitania, co nie? Byłam znowu zdenerwowana, wiedziałam, że to się źle skończy.
-Cześć, Natalia, co u ciebie? U mnie spoko...- Nika próbowała być sarkastyczna, ale przerwałam jej.
-Dominiko Sawicka, czy ty wiesz, że doprowadziłaś mnie na skraj wytrzymałości?! Nie odzywasz się od dwudziestu czterech godzin! Zero wiadomości, zero telefonów, zero wszystkiego!
-Spokojnie, mamusiu, bo ci żyłka pęknie.- normalnie ją oskubię, oskalpuję, oczy wydrapię! Strasznie się przejmowałam, może przesadziłam, ale Nika zawsze mnie zawiadamiała, kiedy wracała późno bądź nie wracała na noc. Może jestem przewrażliwiona. Może? Na pewno jestem. Ale nie da się tego łatwo zmienić.
-Mam przynajmniej nadzieję, że spędzimy Mikołajki tak jak zwykle. Do zobaczenia w domu, paa- rozłączyła się. Nie wierzę, rozłączyła się! Jak ja jej...
-Wszystko okej?- jeszcze on! Boże, dlaczego ja mam takich ludzi koło siebie?!
-Tak, wszystko spoko. Przyjaciółka odezwała się po dobie nieodbieranego telefonu, bo spędziła upojną noc z chłopakiem, a ja siedzę tutaj z tobą i liczę minuty, żeby już stąd wyjść! Wszystko jest cudownie!- wybuchłam. Już nie mogłam się powstrzymać.
-Co, aż tak ci tu źle? Wolałabyś pewnie siedzieć z tymi angielskimi kolesiami, od których wyciągasz forsę i prezenty?- syknął. O nie, tego już za wiele.
-Sugerujesz, że jestem wyzyskiwaczką?! Czego ty się mnie czepiasz? Nie mogę mieć przyjaciół, nie mogę się z nikim spotkać, bo jaśnie panu to przeszkadza?! Nawet mnie nie znasz, nie masz pojęcia, jaka jestem, kogo lubię, z kim uwielbiam przebywać! I tak, wolałabym teraz siedzieć z Liamem, Louisem, Harrym, Niallem albo Zaynem, byle tylko nie z tobą!!! Bo oni w przeciwieństwie do ciebie mnie rozumieją, troszczą się o mnie, wysłuchają mnie, są prawdziwymi przyjaciółmi, potrafią mnie rozśmieszyć, a ty budzisz we mnie tylko irytację! Jesteś egoistycznym dupkiem, który tylko patrzy jak podejść dziewczynę, żeby ją zdobyć. Ale nie martw się, ze mną tak łatwo ci nie pójdzie.- schowałam wszystko do torebki i gwałtownie wstałam z krzesła chcąc wyjść z tej przeklętej restauracji. Mówiłam, że mi się w niej podoba? Teraz na jej widok będę miała odruch wymiotny. Niestety, zdenerwowanie nie idzie w parze z moim choróbskiem. Oględnie mówiąc, stres przed tą parodią randki, wkurzenie się na Nikę, wkurwienie na Marcina i skoki ciśnienia atmosferycznego, o których czytałam dzisiaj w wiadomościach na Onecie to mieszanka wybuchowa. A krótko mówiąc, jak tylko wstałam z krzesła, poczułam ostry ból w skroniach i potężny zawrót głowy. Musiałam oprzeć się o stół, żeby nie upaść.
-Natalia? Co się dzieje?- o proszę, pan Wielce-Delikatny-I-Wyrozumiały-Kolega-Dla-Przyjaciół-Natalii-Maj się odezwał.
-Nic- jęknęłam. Tylko jego troski mi trzeba. Usiadłam z powrotem i drżącymi rękami wyciągałam z torebki telefon, notatnik, długopisy w poszukiwaniu saszetki z lekami. Dobrze, że miałam jeszcze trochę herbaty w filiżance. Szybko połknęłam dwie tabletki. Oparłam głowę na dłoniach próbując uspokoić ten diabelski młyn wirujący w mojej czaszce.
-Ty powinnaś iść do lekarza. Chodź, zawiozę cię.- znalazł się troskliwy człowiek.
-Byłam u lekarza i wizyta w twoim towarzystwie nie poprawi mojego zdrowia.- wymamrotałam. Czułam się koszmarnie, każde słowo, które wypowiadałam przybliżało mnie do zwrócenia zjedzonego wcześniej obiadu.
-Nie traktuj mnie tak. Chcę ci pomóc.- obruszył się Marcinek.
-Jak mam cię traktować? Denerwujesz mnie, a każdy stres jest niestety niewskazany w mojej sytuacji.
-To co ty, w ciąży jesteś?- boże, przestań być taki dociekliwy!
-Jeśli już to w urojonej. Wal się.- warknęłam nawet nie podnosząc na niego wzroku. Powoli wszystko wracało do normy. Będę dziś nie do życia na mikołajkowym party Niki. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam rękę, żeby odebrać, ale ten dupek był szybszy i wziął go do ręki.
-Dzwoni Liam- oznajmił.
-Oddawaj to.- zażądałam, ale Marcin zignorował mnie. Odebrał! Co za bezczel!!! Wbijałam w niego wściekłe spojrzenie.
-Hello, tu chłopak Natalii. Natalia nie może podejść do telefonu, coś przekazać?- Po. Prostu. Nie. Wierzę. Zabiję, zamorduję!!! Od którego pieprzonego momentu on jest niby moim chłopakiem?!!! Musiałam być nieźle pijana, skoro do tego doszło. Ale chwila, moment! Ja nigdy nie jestem pijana!!!
-Jasne, przekażę. Ale dziś raczej nie licz na oddzwonienie, będziemy zajęci.- jak to dobrze, że wzięłam leki. Inaczej wylądowałabym na ostrym dyżurze. Jeszcze ten jego głos! Mówił tak jadowicie, jakby pozbywał się rywala. Cóż, w pewnym sensie tak było.
-Oddawaj mi ten telefon!- wrzasnęłam. Gówno mnie obchodzi, że byliśmy w miejscu publicznym. Ja to ja, ten typ tak ma, potrafię zrobić scenę w każdym miejscu i tym się nie przejmować. Wyrwałam telefon Marcinowi.- Liam? Cholera, rozłączył się. Co ty sobie, do jasnej cholery, wyobrażasz?! Nie jestem twoją dziewczyną i nigdy nie będę!
-Jesteś tego pewna?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem. Uch, jak mu zaraz zetrę ten uśmieszek...
-Tak! Nie wierzę, że kiedykolwiek będziemy razem. A teraz dotrzymaj łaskawie obietnicy i nigdy się do mnie nie zbliżaj.- zgarnęłam z powrotem swoje rzeczy i wypadłam z restauracji prosto na zawieję. Jasne, teraz się zebrało na śnieg z deszczem. Boże, jak zimno. Otuliłam się szczelniej płaszczem i pognałam do domu.
W życiu mnie nikt tak nie wkurwił. Na serio. Myślałam, że u niego najwyższą poprzeczką było nabijanie się z chłopaków i złośliwe komentarze na ich temat. Ale to?! Przegiął. Cholernie przegiął. Weszłam do domu cała przemarznięta.
-Hej, zaraz kolacja. Na przeprosiny.- z kuchni wychyliła się Nika, ale zaraz przystanęła w progu.- Matko boska, co ci się stało?!- wykrzyknęła na mój widok. Zerknęłam do lustra w przedpokoju. Już wiedziałam, co ją przeraziło. Włosy zlepione w strąki z grudkami lodu, siny z zimna nos, czerwone policzki i to wściekłe, wprost emanujące złem spojrzeniem.
-Randka z Marcinem się stała.- warknęłam rzucając płaszcz na podłogę i szarpiąc zamek przy butach.
-Z tym niepełnosprawnym umysłowo ślimakiem, wiecznie krytykującym One Direction i posądzającym cię o wyzyskiwactwo i tym podobne rzeczy?- upewniła się na jednym wydechu wieszając mój płaszcz na właściwym miejscu.
-Taaa...- mruknęłam w drodze do pokoju.- Sorry, ale dziś będę nie do życia, nawet już się nie gniewam i nie będę dociekać, co cię skłoniło do niedzwonienia do mnie. Proszę, zrób mi gorącej herbatki.
-Się robi. I skoro będziesz nie do życia, to może zrobimy wieczór filmowy?
-Spoko. Idę pod gorący prysznic.- podreptałam do łazienki niosąc pod pachą ciuchy na zmianę.
Gdy wróciłam do salonu, czekała na mnie Nika z herbatą, aspiryną i grubym kocem.
-Kocham cię za to- powiedziałam na ten widok.
-No wiem- zaśmiała się, ale zaraz spoważniała.- Przepraszam za wczoraj, nie wiedziałam, że tak się przejmiesz.
-Już jest okej- uspokoiłam ją owijając się kocykiem.- Zabezpieczyliście się chociaż?- Nika wypluła herbatę.
-Natalia!- powiedziała ostrzegawczo, podczas gdy ja rechotałam patrząc na jej zawstydzoną minę.
-No wiesz.. Nigdy nie sądziłam, że będziesz taka wstydliwa...- wykrztusiłam.
-Natalia!!!- powtórzyła groźnie. Uniosłam ręce w geście poddania, ale zaraz przypomniałam sobie o Liamie. Wyskoczyłam z koca jak Filip z konopii i potrąciłam rękę Niki z herbatą, przez co więcej napoju wylądowało na jej spodniach tworząc malowniczą plamę wyglądającą jak pozostałość po nieszczelnym pampersie. Nika zaklęła głośno i sypiąc wyzwiskami, które nie wymagają przytoczenia, poszła się przebrać. Ja z powrotem usiadłam na kanapie i na nowo owinęłam się kocem. Znalazłam numer Liama na liście kontaktów i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Myślałem, że jesteś zajęta i nie zadzwonisz.- głos Payne'a od razu mnie uspokoił.
-Przepraszam za tego przygłupa, nie mam pojęcia, co mu do łba strzeliło, w życiu się do niego nie odezwę, nienawidzę go, niech sobie nie myśli, że będzie moim chłopakiem...- rozpędziłam się z tłumaczeniami, ale Liam przerwał mi ze śmiechem.
-Więc to był on? Twój wróg number one? Dobrze wiedzieć. I spokojnie, nie gniewam się. Tylko dziwnie mi było słuchać, objeżdżał mnie przez telefon, jakbym się chciał z tobą umówić.- rozumiem,, że nie chcesz się ze mną umawiać, Liam. Fajnie wiedzieć. Do pokoju wróciła Nika i patrzyła na mnie z ciekawością. No tak, jeszcze nie zdałam jej relacji z randki, a teraz dzwonię do Liama. Będzie plotek a plotek. Plotka plotkę goni.
-No dobra, fajnie, że się nie gniewasz, nie obraziłeś, ani nic. Masz tam resztę 1DTeam? Bo chciałabym osobiście wszystkim podziękować prezent mikołajkowy.- uśmiechnęłam się na jego wspomnienie. Leżał w mojej torbie i tylko czekał na odpalenie laptopa albo wieży.
-Niestety, Zayn i Hazz nagrywają, a Niall i Louis polecieli na wywiad. Tylko ja mam wolne.
-Szkoda. To przekaż im buziaki za ten prezent.
-Dosłownie buziaki?- upewnił się.- Mam nadzieję, że tylko w policzek.
-Jeśli wolisz, to może być i z języczkiem- zachichotałam, a Nika spojrzała na mnie wielkimi oczami, przez co zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Nie, wiesz, chyba spasuję.- odpowiedział pośpiesznie Liam.- A w ogóle, to mam dla ciebie nowinę.
-Jaką? Zerrie miało zaręczyny?- zapytałam zaciekawiona.
-Niee, Zayn chyba jeszcze się waha.
-Kretyn.- skomentowałam.
-Właściwie, to wtedy dzwoniłem, żeby ci o tym powiedzieć. Jesteś moją przyjaciółką i chcę, żebyś się dowiedziała pierwsza.- wziął głęboki oddech.- Ja i Danielle znowu jesteśmy parą.
-O- powiedziałam zaskoczona.- Moje gratulacje. Wiesz, moja kumpela by powiedziała, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale ja taka nie będę i powiem: szczęścia na nowej drodze życia!- co ja wygaduję?! Mogłam się ugryźć w język, jeszcze sobie pomyśli, że ten tekst o rzekach to jakiś złośliwy komentarz czy coś. Kurde, ogarnij się! Kibicujesz ich związkowi, będziesz wierną shipperką,... Kogo ja oszukuję? Przynajmniej jestem dobrą aktorką, umiem tak kłamać, żeby nikt się nie domyślił.
-Dzięki.- chłopak chyba rzeczywiście nie dostrzegł nic niepokojącego w mojej wypowiedzi. Pewnie myślał o swojej nowej-starej dziewczynie.
-Słuchaj, Liam, ja już muszę kończyć, Nika mnie woła, chyba coś przypala w kuchni, potrzebny ratownik!- powiedziałam radosnym głosem.- Zdzwonimy się niedługo, okej?
-Jasne, ratuj kolację, przecież żarcie to jedno z najważniejszych rzeczy na tym świecie.
-Mówisz jak Niall.- zaśmiałam się.
-Czasem nawet on ma rację. Trzymaj się, skarbie. Do usłyszenia.
-Pa.- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na koc.
-Natalia, pali się, pomóż, ratuj kuchnię!- zawołała piskliwym głosem Nika pokładając się ze śmiechu.- Dobrze, że nie widział twojej twarzy, jak mu kłamałaś do słuchawki.
-Czemu niby?- zdziwiłam się.
-Jak kłamiesz, to nakręcasz włosy na palec. Całą lewą stronę masz w lokach.- naciągnęłam pasmo włosów przed oczy. Faktycznie.- To teraz mów, co on ci powiedział, że z własnej woli chciałaś skończyć rozmowę.
-Liam i Danielle znów są razem.- powiedziałam pozbawionym emocji głosem.
-O kurczę!- Nika przerwała włączanie filmu.- Ale przecież on ci się...
-Nika, włączaj ten film, ale już!- podniosłam głos. Dziewczyna posłusznie wcisnęła "play" i usiadła obok mnie. Co chwilę rzucała na mnie kontrolne spojrzenie, jakby bała się, że eksploduję.
A ja wbijałam wzrok w ekran i próbowałam się skupić na filmie. Ale nawet moja gigantyczna miłość do wszystkich części "Step Up", które zamierzałyśmy dziś obejrzeć, nie potrafiła zmusić mnie do skupienia. Złapałam się na tym, że zamiast słuchać pierwszej piosenki filmu, czyli "Show Me The Money", to w głowie brzęczała mi melodia Katy Perry "The One That Got Away". In another world I would be your girl. W innym świecie byłabym twoją dziewczyną.

To jest (jak na razie) oficjalnie NAJGORSZY dzień mojego życia.



_______________________________________
I co? Spodziewaliście się tego? :) przeniosłam trochę w czasie to zerwanie i ponowne zejście się Liama i Danielle, żeby wpasować to w akcję. I powiem wam szczerze, że jak to pisałam, to strasznie wczułam się w postać Natalii, teraz mam wrażenie, że to mnie właśnie spotkało coś takiego. Może dlatego, że mamy strasznie dużo wspólnego :P jak chcecie wiedzieć, co mamy wspólnego, to pytajcie. Może wam się przyznam ;)

Dzisiaj mamy dwudziesty rozdział! Kolejny mini-jubileusz! Z tej okazji proszę wszystkich, którzy czytają bloga, żeby pokusili się przynajmniej o jakąś buźkę w komentarzu. Nie musi być opinia, jeśli się wam nie chce aż tyle klikać :D przypominam też o obserwowaniu. Mam już trzech obserwatorów! Dziękuję wam z całego serca :*

W związku ze zbliżającą się maturą kolejny rozdział spróbuję dodać w weekend, ale następny dopiero w okolicach 3 maja. A kolejne? Cóż, na razie chyba pożegnamy się z ideą "Rozdział w środku tygodnia" :( ale co zrobić, siła wyższa...

MATURA TO BZDURA I WIEEELKIEEE ZŁOOO!!!! Zapamiętajcie tę złotą myśl =)
Jutro mam zakończenie szkoły. Ale mi smutno, że pożegnam moją klasę. Jeśli chcecie się wczuć w moją sytuację, to posłuchajcie tej piosenki... Wyciskacz łez, ale tak cholernie pasuje do tej sytuacji-------> <klik>

Roxanne xD

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 19

-Liam?!!!
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Nie, to nie Liam. Teraz dopiero, gdy przyjrzałam mu się dokładniej, widziałam, że miał zupełnie inaczej wykrojone usta i wyższe czoło. Inny układ brwi i pieprzyk koło górnej wargi, który nadawał jego warzy wyraz... cynizmu? jakiejś ironii? Coś w tym stylu. Ciężko określić. Ale był przystojny, to fakt. I drugi fakt: cholernie mnie wkurzył.
-Jaki Liam? Ja mam na imię Marcin. Marcin Bielski.- wyciągnął do mnie rękę, ale nie zwróciłam na nią uwagi. Czyli to ta "seksowna dupa", o której opowiadała mi Monika. Cóż, znam lepsze sposoby na nawiązanie kontaktu. Kucnęłam, żeby pozbierać notatki. Kurde, w domu chyba uruchomię dwie suszarki do włosów, żeby to z powrotem przypominało papier. Wyciągałam rękę po kolejne kartki, gdy nagle Marcin klęknął naprzeciwko mnie i pomógł mi je zebrać.
-Proszę.- wyciągnął je w moją stronę.- I przepraszam.- uśmiechnął się przepraszająco.
Popatrzyłam na niego biorąc notatki do ręki i nasze spojrzenia spotkały się. Tak, teraz można pomyśleć, że to jeden z tych magicznych momentów, jak w filmach przy romantycznych spotkaniach. Hej, orkiestra, proszę grać "Hello Hello" (tak, tak, tę melodię z bajki "Gnomeo i Julia"), tutaj się coś zaczyna dziać! Taaa, gdybym była normalną osobą, to może by się tak stało. Ale że ja do normalnych nie należę, to ta sytuacja wyglądała troszeczkę inaczej.
-Wal się z tym przepraszam, wkurzyłeś mnie na maksa, zniszczyłeś notatki, nad którymi pracowałam całą niedzielę i zwykłe przepraszam tego nie naprawi!- oto ja i mój słowotok w romantycznych sytuacjach.
-Ale...- chłopak chyba myślał, że jego urok i spojrzenie amanta naprawią całą sprawę. Biedaczek, przeliczył się.
-Żadne "ale". Spadaj na drzewo, kolego. Do niezobaczenia.- i zadowolona ze swojej riposty pognałam do auli modląc się, żebym się nie spóźniła na wykład. Zdecydowanie nie chciałam podpaść profesorowi pierwszego dnia po dwóch tygodniach nieobecności.
Do auli wpadłam dosłownie na minutę przed rozpoczęciem wykładu. Szukając wolnego miejsca zauważyłam Monikę, która machała do mnie pokazując wolne krzesełko. Zaraz przebiłam się do niej przez cały rząd studentów.
-Heja! Już myślałam, że nie przyjdziesz i zmusisz mnie przez kolejny tydzień do okupowania poczty w celu przesyłania ci uniwersyteckich zapisków w postaci notatek.- uśmiechnęła się do mnie.
-A prościej się tego powiedzieć nie dało?- parsknęłyśmy śmiechem, ale zaraz koło biurka stanął wykładowca.
-Proszę już o ciszę, rozpoczynamy.- i zaczęło się. Cztery godziny bezbrzeżnej nudy. Próbowałam się skupić i robić notatki, ale kiepsko mi szło. Po pierwsze, zeszyt od chemii był cały ubłocony. Po drugie, profesorek mówił zdecydowanie za szybko i za szybko przewijał slajdy prezentacji. Żałowałam, że nie wzięłam dyktafonu. Po trzecie, po jakiejś godzinie wykładu zorientowałam się, że jestem obserwowana. Czułam takie lekkie mrowienie na karku. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam, że rząd wyżej, trochę pod skosem, siedzi ten debil, który nie umie chodzić, nie trącając ludzi. Gapił się na mnie bez przerwy, aż w końcu zdenerwowałam się jeszcze bardziej i pocisnęłam mu takie spojrzenie, że od razu odwrócił wzrok. Ale oczywiście wytrąciło mnie to z równowagi tak bardzo, że już nie mogłam się skupić. Monika widziała, że coś jest nie tak. Pięknie, po wykładzie na pewno weźmie mnie na przesłuchanie. Będzie bosko. Już się nie mogę doczekać.
W końcu ten cały profesor skończył przynudzać. Nareszcie! Monika też chyba miała już dość, bo zanim zebrałam wszystkie notatki, ona już ciągnęła mnie za łokieć w kierunku drzwi. Przynajmniej nie upuściłam tych wszystkich kartek. Dogoniłam ją już na progu.
-Potrzebuję gigantycznej dawki kofeiny, wzoru chemicznego ci recytować nie będę, bo nawet nie zapamiętałam w takim tempie.- wytłumaczyła mi swój pośpiech.
-Spoko. Szkoda, że tu nie ma Starbucksa, tam to dopiero jest dobra kawa- rozmarzyłam się. Tak, tamta kawa, którą piłam z Liamem była genialna. To wtedy dowiedziałam się, że to on, sławny Liam Payne z One Direction...
-Naaaataliaaa!- Monika machała mi ręką przed oczami.- Gdzie teraz byłaś i co robiłaś?
-Eee... nic, chodźmy już na tę kawę.- zakończyłam temat. Nie będę marzyła o Liamie, co mi w ogóle strzeliło do głowy!
-Aha, nie myśl, że odpuszczę!- Monika bez przekonania szła obok mnie.- Ale to za chwilę, na razie wchodzimy tutaj.- otworzyła przede mną drzwi kafejki uniwersyteckiej.
-Siadaj, ja pójdę i zamówię- powiedziałam do dziewczyny i stanęłam w kolejce. Złapałam parę osób na gapieniu się na mnie. No tak, pewnie wszyscy już czytali przynajmniej jeden z artykułów o mnie i 1D. Mam to daleko i głęboko. Nie zwracałam kompletnie uwagi na patrzących się na mnie ludzi. Jak chcą, to niech się gapią. W końcu dostałam dwie kawy i dwa ostatnie ciastka, które sprzątnęłam sprzed nosa stojącym za mną w kolejce i przetransportowałam je do stolika.
-Czytasz w moich myślach- Monia z zachwytem patrzyła na ciacha.
-Zachowujesz się jak Niall.- zachichotałam patrząc jak przyjaciółka atakuje napoleonkę widelczykiem.
-Jak Niall mówisz? Miałaś mi opowiedzieć, jacy oni są.- powiedziała wkładając gigantyczną porcję ciastka do buzi.
Okej, co mogę jej opowiedzieć? Zaczęłam od mojego spotkania z Liamem. Oczywiście ominęłam motyw złego samopoczucia itp. itd. ale nie mogłam jej powiedzieć. Sprzedałam jej tę samą opowiastkę, co Nice i innym. Szybko przeszłam na temat całego zespołu, naszych wydurniań, śpiewania, idiotycznych zakładów i konkursów. Nawet nie zauważyłam, że pijemy już trzecią kawę, a ja gadam drugą godzinę.
-Czyli reasumując- Monia w końcu doczekała końca mojej opowieści.- są tak zakręceni jak wszyscy o nich mówią. Niall żarłok i gitarzysta, Louis marchewkożerca i dowcipniś, Liam odpowiedzialny i opiekuńczy, Harry kobieciarz i często nie myśli, Zayn lubi wypić i kocha Perrie. To teraz najważniejsza kwestia...- zawiesiła głos. Zmarszczyłam brwi. Pominęłam coś?- Który najlepiej całuje?- wypaliła z grubej rury.
-O matko, Monika, nie wiem! Nie całowałam żadnego!
-Nie było nawet blisko do pocałunku?- spytała zawiedziona.
-Nie! I żaden nie podoba mi się tak jak myślisz. To po prostu świetni przyjaciele.
-Ja rozumiem, że Lou i Zayn nie, bo są zajęci, ale Harry? Niall albo Liam?
-Harry mnie irytuje swoją postawą, nie chcę być kolejną parą rękawiczek do wypróbowania. Niall kocha jedzenie i potrzebna mu dziewczyna podobna do niego, dlatego nie miałabym nic przeciwko zabawie w swatkę i sparowaniu go z Niką. A Liam... Liam to... no, po prostu... Liam to przyjaciel.- zakończyłam moją nieskładną wypowiedź.
-Aha, jasne, już ci wierzę. A to spojrzenie przy ognisku?- tak, głupio zrobiłam, że jej powiedziałam. Ale musiałam o tym z kimś pogadać.
-To nic nie znaczyło. Ale nawet jeśli...
-Czyli jednak ci się podoba!
-Nie! Chciałam powiedzieć, że...- urwałam, bo zobaczyłam, że do kawiarni wchodzi Marcin. Tak, ten Marcin, ta kaleka i łamaga!- o nie.
-Co "o nie"?- Monika nie wiedziała, o co mi chodzi.
-Widzisz tego gościa?- pokazałam dyskretnie chłopaka przyjaciółce.
-To przecież Marcin...
-Tak, ja wiem, kto to jest, bo już go dziś poznałam. Potrącił mnie i wszystkie notatki wpadły mi do kałuży.
-To stąd to błoto na książkach.- domyśliła się dziewczyna.
-Brawo, Sherlocku. Tak, próbował mnie przeprosić, ale się na niego wydarłam, na wykładzie mnie obserwował i... cholera, on tu idzie!- wyszeptałam przerażona. Nie, nie, nie, ja nie chcę z nim rozmawiać.
-Cześć Monika!- przywitał się z moją przyjaciółką i uśmiechnął się do mnie. Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem.- Przedstawisz mi swoją kumpelę?
-Jasne, to jest Natalia Maj, moja przyjaciółka.- Monika chyba nie zrozumiała tych wzrokowych sygnałów, które jej przekazywałam albo zwyczajnie je zignorowała. Czemu mnie przedstawiłaś???
-Słuchaj, chciałem ciebie jeszcze raz przeprosić, naprawdę nie chciałem cię potrącić.- Marcin przysiadł się do stolika i złapał mnie za rękę. Wyrwałam ją szybko.
-Okej, przyjmuję przeprosiny.- westchnęłam.- Ale lepiej, żebyś się do mnie na razie nie zbliżał. Ciągle jestem wkurzona.- nie będzie ze mną tak łatwo. Mogę się założyć, że inne dziewczyny padają mu do nóg, gdy tylko na nie spojrzy. Niech wie, że u mnie nie ma żadnych szans. Nawet w marzeniach.
-Spoko, cieszę się, że przynajmniej mi wybaczyłaś.- posłał  mi oszałamiający uśmiech. Nie odwzajemniłam. Bo po co?
-No, Marcin, musisz wiedzieć, że z nią nie jest łatwo się zaprzyjaźnić.- Monika postanowiła rozwiać niezręczną atmosferę.
-Domyśliłem się, gdy przeczytałem wiadomości w necie. To ty masz wysoko postawionych przyjaciół w brytyjskim boysbandziku, co nie?- jego arogancki ton wkurzył mnie jeszcze bardziej. Domyślił się czytając w necie? Czy on sugeruje mi, że lecę na kasę? I jak ktoś jej nie ma, to się ze mną nie zaprzyjaźni?
-Tak, a co?- odpowiedziałam zaczepnie.
-Nic. Pewnie jesteś ich wielką fanką. Jak zresztą połowa dziewczyn na tej planecie. W sumie dziwne, bo ich piosenki są trochę pedalskie i oni zresztą też. Kobiety mają dziwny gust, żeby latać za czymś takim. No chyba, że chodzi o coś więcej- spojrzał na mnie znacząco. Więc jednak coś mi sugeruje?! Pedalskie? Odezwał się prawdziwy mężczyzna. Widziałam, że Monika chce się odezwać, ale nie pozwoliłam jej na to. Wściekła wstałam od stolika.
-Nie masz prawa tak mówić o mnie i o moich przyjaciołach! Z łaski swojej zachowaj resztę tej opinii dla siebie.- wysyczałam. Nikt nie będzie ich obrażał przy mnie.
-Prawda tak cię boli?- uśmiechnął się kpiąco.
-Gówno prawda pochodząca od takiego dupka jak ty? Nie, skąd.- posłałam mu fałszywy uśmieszek i zadziwiając samą siebie wylałam mu pozostałą połowę mojej kawy na głowę.- Ups. Chyba twoje opinie musiały ochłonąć.- odwróciłam się od zszokowanego chłopaka i zwróciłam się do zdumionej Moniki.- Sorry, Monia, dokończymy tę rozmowę później. Zadzwonię, pa.
Wyszłam z kawiarni i skierowałam się do domu. Boże, jakie to szczęście, że nie mieliśmy dziś innych zajęć. Szłam szybko, prawie tratowałam przechodniów, a w głowie cały czas huczał mi ten denerwujący głos Marcina. Okej, ja rozumiem, każdy ma prawo do swojego zdania, i tak dalej, ale może zachować to zdanie dla siebie. Chyba że na serio myślał, że ja lecę tylko na ich kasę i na zainteresowanie mediów, bo jeśli tak to w jego opinii mogłam się wcale nie obruszać. Ale to naprawdę moi przyjaciele! A ja jestem cholernie impulsywną osobą i często najpierw coś robię, a dopiero potem myślę. Powiedziałam często? Prawie zawsze.
Wpadłam do mieszkania jak burza. W całym domu panowała cisza.
-Nika?- zawołałam rozglądając się po pomieszczeniach, ale dziewczyny nigdzie nie było. Pewnie poleciała gdzieś z tym Kamilem. Poszłam do łazienki, żeby ochłonąć pod prysznicem, a potem przeszłam do pokoju. Odpaliłam laptopa i włączyłam muzykę. Nastawiłam ją na wysoką głośność, żeby nie zagłuszyła jej suszarka i zaczęłam suszyć włosy śpiewając "E.T.". Gdy włosy były już suche, wyłączyłam urządzenie, ale śpiewałam dalej robiąc porządki w papierach porozwalanych po całym pokoju. Właśnie kończyłam śpiewać "Candy", gdy usłyszałam, że ktoś mnie przedrzeźnia. Od razu poznałam ten irytujący głos. Znowu nie wyłączyłam automatycznego odbierania, a chyba nawet sobie gdzieś zapisałam, że mam to zrobić!
-Tomlinson! Mówiłam ci już kiedyś, że mnie irytujesz?
-Nie- wyszczerzył się do ekranu- po prostu nie mogłem ścierpieć jak kaleczysz Robbie'go Williamsa, że aż zadzwoniłem.
-A jak niby to usłyszałeś?- uniosłam brwi rozbawiona.
-Wydzierasz się tak, że chyba w Australii kangury uciekają na Antarktydę.- wybuchnęłam śmiechem.- Ej!
-No co?
-Liczyłem, że odpowiesz jakąś fajną ripostą, a nie się będziesz śmiała.- miał zawiedzioną minę.
-Chcesz się kłócić?
-Niom. Wszyscy gdzieś poleźli, a ja się nudzę.
-No właśnie. Gdzie reszta ferajny?- zapytałam siadając na łóżku na wprost laptopa.
-Harry i Niall poszli na imprezę i doigrają się za to, że mnie nie zabrali, Zayn jest z Perrie, a Liam też się gdzieś wybrał.
-Umówił się z kimś?- zaciekawiło mnie to.
-Niee, zresztą nie wiem, co ja, Duch Święty?- zapytał retorycznie.- No w każdym bądź razie ja zostałem sam, a obiecałaś mi, że jak będę się nudził to mam zadzwonić i zapchamy linię marchewkami!
-To musisz poczekać, bo ja nie mam marchewek- parsknęłam śmiechem.
-Dobra, to co się stało, że nie mogę cię wyprowadzić z równowagi?
-Po prostu dziś nie dasz rady. Ktoś zrobił to tak mocno, że ty tego nie przebijesz. Ale najpierw pójdę po marchewki. Zaczekaj.- wstałam z łóżka i chciałam zrobić krok, ale strasznie mocno zakręciło mi się w głowie, aż się zachwiałam.
-Nattie, w porządku?- Louis przybliżył się do ekranu, zmarszczył czoło.
-Tak, jest okej- wyszeptałam. Nie mogę zemdleć, nie mogę zemdleć, po cholerę ja się tak dziś zdenerwowałam na tego imbecyla?!! Sięgnęłam szybko po torebkę i wodę, która stała na biurku. Łyknęłam tabletki.
-Natalia, ty musisz z tym iść do lekarza! Powiedz, że nie zemdlejesz!- Lou gorączkował się po drugiej stronie ekranu. Boże, nigdy nie widziałam, żeby tak się czymś przejął.- Potrzebujesz pomocy! A ja ci nie udzielę pomocy przez internet! Wiem, przyjadę do ciebie! Nie, przecież jesteś paręset kilometrów stąd! Nattie, co ja mam robić?!- panikował.
-Uspokoić się!- wrzasnęłam. Było już mi lepiej. Jednak to dobrze, że Gaba każe mi łykać podwójną dawkę tego świństwa. Przynajmniej szybciej działa.- Louis, nic mi nie jest.- dodałam spokojniej.
-Jak to nic, przecież...
-Louis.- przerwałam mu.- Ja po prostu czasem tak mam, jak się zdenerwuję. Byłam u lekarza i przepisał mi leki. Jak widzisz pomagają szybko. Nie martw się, nic mi nie jest.
-N-n-na pewno?
-Na pewno.- posłałam mu szeroki uśmiech, od którego aż mnie zemdliło mocniej. Jeszcze nie wszystko się unormowało, ale nie chciałam go stresować mocniej.
-To ja ci powiem, że dzisiaj na pewno się nie będziemy kłócić. Ty się teraz połóż i najpierw opowiedz mi, co cię tak wkurzyło, a potem cię zacznę rozśmieszać.- chłopak sobie porządnie wziął do serca moje prawie-omdlenie.
-Lou, ale wiesz, że ze mną jest już w porządku?- upewniłam się kładąc się na brzuchu przed laptopem.
-Wiem, ale i tak się dzisiaj nie będziemy kłócić.- kurde, on jest uparty. Jak ja. Dwa osły.
-Dobra...- westchnęłam.- Więc wkurzył mnie taki idiota, który jak się okazuje chodzi ze mną na te same zajęcia...- gadałam chyba przez dwadzieścia minut, streszczałam Louisowi całą tę sytuację, opowiedziałam mu, co zrobiłam na koniec spotkania i co myślę o tym kretynie-Marcinie. Zastanawiałam się, dlaczego Monika powiedziała mi, że ten cały koleś wcale nie zabiega o zainteresowanie innych dziewczyn. Przecież on cały czas gadał coś takiego, żeby być w centrum uwagi. A jak już był w tym centrum uwagi, to musiał tam pozostać jak najdłużej. Co jeszcze? Był piekielnie pewny siebie i arogancki. I to mnie najbardziej w nim irytowało.
Zadziwiające było to, jak Louis umie słuchać. Nie odzywał się, tylko uważnie wpatrywał się w ekran, czasem potakując lub uśmiechając się pod nosem. Ale słuchał. Nie robił na kompie nic innego. Nie spodziewałam się tego po nim. Zawsze był taki...no... No, po prostu wszędzie go było pełno. Beztroski, pełny życia, wiecznie roześmiany, wręcz niepoważny. A tutaj pokazał swoje całkiem inne oblicze. A już myślałam, że tylko Liam tak potrafi. No, ewentualnie jeszcze Niall.
-Ekhem- uwaga, uwaga, pan Tomlinson rozpoczyna swoje przemówienie!- więc tak. Po pierwsze, strasznie chciałbym zobaczyć, jak wylewasz tę kawę na głowę tego czubka.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.- Znam cię już jakiś czas i wierzę, że to zrobiłaś i musiało to wyglądać genialnie. Po drugie, nie przejmuj się tak strasznie tym, co o nas mówią. Ludzie nas różnie oceniają, przeważnie dlatego, że w ogóle nas nie znają. Okej, to jest przykre, na przykład kiedyś Harry strasznie przeżywał to, że ludzie źle o nim mówią, mimo że nic o nim nie wiedzą. Ale nauczyliśmy się sobie z tym radzić. I jest okej. Na serio. Chociaż to było miłe, że tak bronisz przyjaciół.
-To jest niesprawiedliwe. Nie wolno kogoś oceniać, jeśli się go w ogóle nie zna!- tak, wróciło już moje dobre samopoczucie, a razem z nim moja zapalczywość i buntowniczość.
-Ale nie przemówisz do rozsądku wszystkim ludziom. Nie bierz sobie wszystkiego tak do siebie. Zawsze to powtarzam Eleanor, kiedy ona za bardzo emocjonalnie reaguje na te wszystkie hejty. Niby sytuacja się unormowała i większość fanów zaakceptowała ją jako moją dziewczynę, ale dalej jest grupa fanek, które uważają, że one obok mnie wyglądałyby dużo lepiej. Nawet jeżeli znają mnie tylko z koncertów.
-A jak wam się układa?- zapytałam z ciekawością.
-Na razie jest świetnie.
-Na razie?- uniosłam brwi. Louis westchnął.
-Wiesz, nigdy nie wiesz, co będzie za jakiś czas. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się tak, jak ja planuję.
-Matko, Tommo, ale dziś zamulasz. Zamierzasz zostać filozofem?- zakpiłam.
-Nigdy nie wiadomo, kiedy artystę najdzie wena na tworzenie złotych myśli- oznajmił z miną myśliciela, a ja zbaraniałam.- Ale faktycznie, dziś zamuliłem tak, że sam zaraz zasnę.- udał, że ziewa, a ja od razu się uspokoiłam. Wraca normalny Louis.
-To dawaj, zapodaj coś zabawnego. Masz mnie rozśmieszyć.- rzuciłam mu wyzwanie.
-Dobra. Oglądasz czasem nasze teledyski?
-Rzadko, raczej skupiam się na muzyce.
-Jak możesz?!- Tommo autentycznie się zgorszył.- No to trzeba to nadrobić. Masz.- wysłał mi linka na Youtube. Otworzyłam okno i od razu się uśmiechnęłam. "Best Song Ever". Pomniejszyłam okno z Louisem tak, żeby mieć je koło filmiku i odtworzyłam go.
-No, ten teledysk akurat kiedyś oglądałam.- oznajmiłam mu.- Wiesz, co ci powiem? Jak patrzyłam na to za pierwszym razem, zastanawiałam się, co to za aktorzy w pierwszej scenie. Potem wkroczyła sekretarka i myślę sobie: "Kurde, kogoś mi ona przypomina!". Potem widzę tego Marcela i takie zaskoczenie: "Harry ma bliźniaka?!". A jak wszedł ten choreograf Leeroy, to totalnie zgłupiałam. "Przecież to Liam!!!" Dopiero jak doszłam do napisów końcowych, to obczaiłam, że to na serio wy.- Louis zaczął się strasznie śmiać, a ja zaraz za nim.
-Rozwaliłaś mnie, wiesz? Ale powiem ci, że dużo ludzi zareagowało tak, jak ty- wykrztusił.
-Ale to nie jest śmieszne!
-A właśnie, że jest! Dobra, to potem wejdź w to.- przesłał mi z piętnaście linków.
-Co to ma być? Zapewniasz mi rozrywkę na przyszłe dziesięć lat?- skrzywiłam się patrząc na playlistę.
-Nie.- uśmiechnął się.- To tylko parę ważnych filmików nakręconych przez nas dla fanów.- otworzyłam pierwszy i od razu szeroko się uśmiechnęłam. Nagranie z X Factora. I drugie, z trasy? Chyba tak, przynajmniej tak wynikało z podpisu. Nie pytałam już Lou, skupiłam się na oglądaniu. Faktycznie, było co oglądać. Śmiałam się co pięć sekund, oczywiście tradycyjnie najbardziej z Louisa. Co mnie najbardziej rozwaliło? Kevin! I to, że Louis jest piosenką i Supermanem. "I'm a song! Guess what I am?" Zarąbiste. Dziwne, że na to wcześniej nie wpadłam. Chyba byłam ślepa. Potrzebuję okularów. Chwila, chwila, ja już mam okulary.
No cóż, przynajmniej zapomniałam o kretynie-Marcinie.... Pięknie, właśnie sobie go przypomniałam!



______________________________________
Hej! Wyrobiłam się w tym tygodniu z rozdziałem!!! Brawa dla mnie! :D wielkanocne brawa ;P

Nie wiem, co tu jeszcze napisać... Brrr, zostały dwa tygodnie do matury! Nie stresuję się, ale jednak to trochę nieprzyjemne. Rozszerzona biologia i chemia... błeee :/ :@

Komentujcie rozdziały, coś ostatnio się pogorszyło! Spadek formy czy znudzenie? :P ale co tam, wierzę w was! Dziękuję za całych trzech obserwatorów. Nie spodziewałam się nawet tylu! :)

Roxanne xD

sobota, 19 kwietnia 2014

HAPPY EASTER!!!

Hej, moje zajączki wielkanocne! ;) :))



Wesołego królika co po stole bryka, 

spokoju świętego i czasu wolnego, 
życia zabawnego w jaja bogatego 
i w ogóle wszystkiego kurcze najlepszego! 

WESOŁEGO ALLELUJA!!!







życzy świątecznie i wiosennie zakręcona
Roxanne xD
<3 <3 <3

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 18

Wpatrywałam się zszokowana w okładkę gazety. Obok zdjęcia chłopaków było moje... Zrobione na ulicy i to chyba w poniedziałek, jak szłam do Gabi! Przynajmniej o tyle dobrze, że nie strzelili mi fotki wczoraj albo jak wracałam od Gabi. Od razu snuliby domysły, który z 1D mnie rzucił...
Mało nie porwałam gazety na strzępy. Gwałtownie szukałam strony z artykułem. Wreszcie odnalazłam stronę 14. OMG. Poświęcili na mnie całe trzy strony magazynu! Oh shit! Pięknie, teraz nie będę miała świętego spokoju. Trzy czwarte ludzi na mojej uczelni czyta te szmatławce, pozostała jedna czwarta posiada znajomych, którzy są dobrymi informatorami i plotkarzami, poza tym 99,99999% studentów posiada aplikację wszem i wobec znaną jako internet i ma konta na portalach społecznościowych. No po prostu: będzie, będzie zabawa, będzie się działo... Oj, będzie się działo. Obraz atakujących mnie hejterów urósł w mojej wyobraźni do rozmiarów apokalipsy. Zaczęłam czytać na głos artykuł:
-Znany brytyjski zespół One Direction ma nową przyjaciółkę! Udało nam się poznać jej tożsamość! Zaprzyjaźniona od dłuższego czasu z chłopakami dziewczyna to Polka, Natalia Maj, lat 22, studentka medycyny w Krakowieee...- jęknęłam patrząc na Nikę bezradnie. Już zdążyli tyle wyśledzić?! To jakaś paranoja! Poza tym, jaki "dłuższy czas"? Znam chłopaków od raptem dwóch, w porywach trzech tygodni! No nic, czytamy dalej.- Przyszła pani doktor- o proszę, już jestem panią doktor. No, no, no...- spędziła z zespołem cały tydzień w Londynie, pojawiając się między innymi w studiu nagrań, przed którym zachęcała 1D do rozdawania autografów zgromadzonym fankom. To pierwsza taka historia wśród dziewczyn związanych z zespołem. Zazwyczaj były one zazdrosne o sławę i uczucie, jakie chłopcy wzbudzali w swoich fankach. Tym razem jednak mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Co na to wszystko fani One Direction? Czy wielbicielki boysbandu są zazdrosne o nowy obiekt zainteresowań chłopaków? A co na to ich dziewczyny? Czy Eleanor Calder, dziewczyna Louisa Tomlinsona, i Perrie Edwards, ukochana Zayna Malika, wiedzą o istnieniu polskiej przyjaciółki 1D? Czy może wokaliści spotykają się z nią za plecami swoich ukochanych? Czyżby panna Maj była dziewczyną któregoś z nich? A jeśli tak, to którego? Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, obstawiają Harry'ego Stylesa, który, jak przystało na łamacza kobiecych serc, zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Natalia Maj być może jest jego kolejną zdobyczą. Warto też jednak wspomnieć o Danielle Peazer, której związek z Liamem Payne'em zakończył się na kilka dni przed wkroczeniem Natalii w życie zespołu. Są pogłoski, że piękna Polka to nowa dziewczyna Liama, przez którą wokalista zerwał z Peazer. Jaka jest prawda, tego na razie nie wiemy, ale postaramy się jak najszybciej rozwikłać tę zagadkę.- przerwałam czytanie i nic nie komentując wpatrywałam się w ścianę naprzeciwko mnie. To chyba jakiś zły sen. Wszyscy teraz będą wiedzieli, kim jestem. Zaczną się mnie czepiać, posypią się złośliwe komentarze, ucieczki przed dziennikarzami... Kurwa! Zawsze muszę mieć pod górkę, co nie?! Nic mnie nie obchodzi, co ludzie o mnie pomyślą, ale nie chcę być na każdym kroku napastowana z powodu mojej znajomości z chłopakami.
Przeniosłam z powrotem wzrok na gazetę i zaczęłam uważnie studiować zdjęcia. Pierwsze zrobione parę dni temu na ulicy, identyczne z tym na okładce. Drugie spod studia nagrań, kiedy pokazuję Niallowi wyciągniętą ręką fanki po drugiej stronie ogrodzenia. Okej, da się przeżyć. Przekręciłam stronę. Tam, obok dalszego ciągu artykułu, którego już nie chciało mi się czytać były kolejne zdjęcia, tym razem z naszego pożegnania, przed moim wyjazdem z Anglii. Chłopcy swoim busikiem odwieźli mnie po nocowaniu u nich pod dom i tam się pożegnaliśmy. Po godzinie już mknęłam z tatą samochodem w kierunku portu w Dover. To tam też byli paparazzi?! Nic nie widziałam! Nie miałam pojęcia! Na jednym robimy pożegnalny Horan Hug, na drugim przytulam Harry'ego, a na kolejnym Zayna. Tak, to chyba specjalnie, żeby pokazać, jak dwulicową jestem osobą, w końcu mam do dyspozycji pięciu chłopaków, w tym trzech wolnych, a przytulam tego zajętego. Co za kretyni! Cholerne pismaki! O, jest jeszcze jedno zdjęcie! Z supermarketu... Razem z Liamem śmiejemy się wrzucając na siedzącego w wózku Horana jakieś paczki, chyba chipsy. Zdjęcie jest nieostre, mogę się założyć, że zostało zrobione telefonem. Ale ktoś musiał zgarnąć za to forsy! Nagle zauważyłam rękę Niki machającą mi przed twarzą.
-Natalia! Ja rozumiem, że mogło cię zamurować, ale... Dobra, nie ma "ale", też bym była w szoku, gdyby o mnie pisali.- Nika chyba nie była pewna, co powiedzieć.
-Ja... po prostu nie myślałam, że tak wszystko wyśledzą... Mogli te zdjęcia wstawić parę dni wcześniej, ale nie! Czekali, aż dowiedzą się o mnie więcej.- prychnęłam szarpiąc róg strony. Nagle poderwałam się na nogi, przez co zwaliłam Nikę z łóżka.
-Co ty do cholery wyrabiasz?!- zapytała wkurzona krzywiąc się i masując sobie obity tyłek.
-To jest tylko jeden artykuł. Ciekawe, ile ich będzie w internecie.- sapnęłam zgarniając na łóżko laptopa. Szybko zalogowałam się i wpisałam w Google swoje imię i nazwisko.
-Wow- szepnęłam. Internauci przeszli samych siebie. Aż tyle wyników?! No, pomijając jakieś konta na Facebook'u, Twitterze itd, ale to i tak masa wyników. Zaczęłam czytać skróty notatek z różnych stron internetowych, a Nika zaglądała mi przez ramię. Na ogół wszystko się powtarzało, studentka medycyny, bla, bla, bla, przyjaciółka One Direction, bla, bla, bla, być może dziewczyna Harry'ego, bla, bla, a może Liama, bla, bla, bla, a może jednak Louisa, bla, bla... Hahaha, to było dobre! Ja, dziewczyną Lou? Nie, no, boki zrywać, Oscara za najlepszy scenariusz komediowy otrzymuje portal Gwiazdunie! Rany, gdybym była z Tommo, to świat czekałaby zagłada, trzecia wojna światowa, wielka bitwa na marchewki! Zaczęłam się głośno śmiać, a Nika patrzyła na mnie jak na wariatkę.
-To ja może zadzwonię po psychiatrę...- powiedziała patrząc na mój atak głupawki. Nie mogłam się opanować, czego ci ludzie nie wymyślą...
-Zaraz... wra...wraaacam...- wykrztusiłam i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i siadłam na podłodze płacząc ze śmiechu. Ale jaja. Nie no, wizja mnie i Louisa w związku totalnie mnie rozwaliła... Już chyba prędzej bym uwierzyła w Hattie, czyli Harry + Nattie. Chociaż to też nierealne.
Gdy wreszcie się uspokoiłam umyłam twarz zimną wodą, bo mega atak śmiechu w połączeniu z słabo wodoodpornym tuszem to nienajlepsze rozwiązanie. Nagle usłyszałam jakieś szmery przez drzwi. Czyżby Nika na serio zadzwoniła do specjalisty od rzucających się na mózg Natalii Maj głupawek? Uchyliłam drzwi i zaczęłam podsłuchiwać. Zdziwiłam się. Pierwsze, co mnie uderzyło, to fakt, że Nika gada po angielsku. A drugie, to to, że jej wypowiedź brzmiała:
-Z tej strony osobista asystentka pani Natalii Maj, w czym mogę pomóc, panie... eeee.... Horan?- Horan?! Nika rozmawia z Niallem?- Niestety, moja szefowa jest aktualnie nieosiągalna... tak, problemy z przemianą materii, w tej chwili okupuje toaletę...- no nie. Myślałam, że zabiję na miejscu. Wpadłam jak burza do pokoju.
-Nika, ty padalcu!- wrzasnęłam okładając ją poduszką. Nagle usłyszałam wybuch śmiechu z laptopa. Ogarnęłam się w pięć sekund.
-Siema Niall!- uśmiechnęłam się promiennie, ale zaraz się skrzywiłam. Pięknie, z tego wszystkiego wypadło mi szkło kontaktowe.- Za chwilę wracam!- podeszłam do szafki i wyjęłam z futerału okulary. Zdjęłam drugie szkło i założyłam gogle. Nie przepadam za nimi, chociaż według mojej mamy wyglądam w nich "przesłodko, dorośle i mądrze". Fuj. Jak dla mnie "przesłodko" i "dorośle" się wzajemnie wykluczają, ale weź tu zrozum matki.
-Jestem!- usiadłam przed laptopem. Nika próbowała wdrapać się na łóżko, ale blokowałam ją nogą.
-O matko, Nattie, ty nosisz okulary?- Horan ze zdziwienia wytrzeszczył oczy.
-Nnno, tak. Nie wiedziałeś?- zdziwiłam się.
-Niee. Chyba mi nie mówiłaś...- Nialler zastanawiał się chwilę.
-Aaa, bo chyba tylko Liam wie. Jak gadaliśmy w parku, to mu powiedziałam.
-No, to już wszystko jasne!- Niall się zaśmiał.- Liam wie więcej o tobie niż reszta 1D razem wzięta.
-Bez przesady...- chciałam coś jeszcze dodać, ale przerwał mi Payne, który wpadł do pokoju Horana.
-Zadzwoniłeś wreszcie?!- zapytał głośno. Nialler przytaknął i zwrócił się do mnie.
-Widzisz jak się nie może doczekać, aż cię zobaczy?
-Spadaj blondi.- Liam wcisnął się na łóżko obok Horana.- O, Nattie, wreszcie mogę cię zobaczyć w okularach!
-No, i co? Wyglądam tak strasznie jak opowiadałam?- zaśmiałam się.
-Nie, ty zawsze wyglądasz ślicznie.- Liam uśmiechał się do ekranu. Oj, przestań Payne, bo się zaczerwienię. Horan zaczął rechotać na cały głos. Jaka szkoda, że spojrzenie czasem nie może... no, niekoniecznie zabić, ale tak... spowodować jakiś wstrząs, paraliż na parę minut... Tak, to by było niezłe. Chyba to opatentuję.
-A gdzie reszta?
-Siedzą tu i ówdzie.
-Ale wszyscy w domu?
-Eee, Harry i Tommo pojechali po pizzę, ale Zayn jest. A co?
-Zwołuj bandę. Chcę wam kogoś przedstawić.
-No nareszcie!- Nika westchnęła teatralnie i wzniosła oczy do nieba. Szturchnęłam ją kolanem w bok.
-I zadzwoń do chłopaków, niech się pospieszą!- wrzasnął jeszcze Niall do znikającego za drzwiami Liama.
-Co, Nialler, głodny jesteś?
-Aha- przytaknął ustawiając coś na telefonie.
-To nie można było samemu się pofatygować?- zapytałam ironicznie.
-To było niewykonalne. Musiałem najpierw ogarnąć, co jest w lodówce, a jak skończyłem, to ich już nie było.
-Natalia! Zapomniałam ci powiedzieć, że też zamówiłam pizzę jak tu jechałam. Powinna niedługo być.- odezwała się Nika z podłogi.
-Dobra, na razie cię uwolnię.- zabrałam nogę z dziewczyny, a ona zaraz poderwała się na równe nogi i poleciała do swojego pokoju. Znając życie odwiedziła lustro, bo za chwilę usłyszałam jej wrzask.
-Natalia! Małpo jedna, cała jestem potargana przez ciebie!!!
-To teraz się popraw, bo zaraz chłopaki będą na wizji!- odkrzyknęłam.
-Dalej nie mogę się przyzwyczaić do waszego języka.- stwierdził Niall.
-Nie martw się, mnie też jest dziwnie, jak muszę z wami stale rozmawiać po angielsku- pokazałam mu język. Usłyszałam dzwonek do drzwi.- Nika, pizza!
-Słyszę, idę!
Do pokoju Niallera wszedł Liam ciągnąc za sobą Malika.
-No chodź! Nic ci nie będzie jak chwilę tak posiedzisz!
-Co mu jest?- zainteresowałam się. Zayn zakrywał dłońmi twarz.- Co mu zrobiliście?
-Oszpecili mnie!- zajęczał Malik.
-Chłopaki!- powiedziałam groźnie.
-Nic takiego... Poza tym, to był pomysł Louisa i Zayna!- odparł szybko Payne.
-Zayn, co się stało?- zapytałam z troską. Chłopak odjął dłonie od twarzy.
-O- powiedziałam zaskoczona z trudem powstrzymując śmiech. Miał na twarzy narysowane okularki, fantazyjny wąsik pod nosem i hiszpańską bródkę. Wyglądał komicznie. Dobrze, że się ogolił, przynajmniej dobrze było widać markerowy zarost...- Nie wiedziałam, że też nosisz okulary.
-Nattie, to nie jest śmieszne, to się nie chce zmyć od dwóch godzin!!- wrzasnął zrozpaczony Zayn. Uuu, sprawa poważniejsza niż myślałam. Malik był taki zły, że nawet nie zauważył moich gogli.
-Nie martw się, może Perrie się to spodoba...- bąknęłam pod nosem. Nagle na łóżko wskoczyła Nika.
-Pizza jest!!!- wydarła się na cały głos podtykając mi pod brodę pudełko. Z całą moją wiedzą medyczną mogę stwierdzić, że na starość będzie miała problemy z mówieniem. Jakem przyszły lekarz. Niestety, nie zdążyłam wtrącić jakiegoś zgryźliwego komentarza, bo przerwali mi Lou i Harry. Wkroczyli do pokoju Nialla, a właściwie wtańczyli do pokoju Nialla niosąc sześć gigantycznych pudeł z pizzą i śpiewając:
-So, get out, get out, get out of that box, fallin' to my mouth oo-ooh, I don't, I don't, don't want nothing else, cause pizza has that one taste, oh, pizza has that one taste...- tak, wywrzaskiwali pieśń pochwalną na cześć pizzy na melodię swojego hitu "One Thing". Czyżby myśleli o nowym coverze pod tytułem "One Taste"?... Nika gapiła się w ekran z otwartymi ustami, a gdy już się ocknęła zwróciła się do mnie:
-Z tego, co kojarzę, to słowa były trochę inne.
-No co ty nie powiesz- prychnęłam tłumiąc śmiech. Brawo, Nika, zapamiętałaś choć jedną z piosenek, które ci codziennie śpiewałam!
Chłopaki skończyli swój występ piruetem i eleganckim złożeniem pudełek na łóżku Nialla. Potem spojrzeli na Zayna i ryknęli śmiechem.
-Jak ja wam przywalę!- Zayn zrobił się cały czerwony i rzucił się na nich, Louis wpadł pod łóżko i z mojej perspektywy widać było tylko jego tenisówki, a Hazz wypadł z pokoju z wrzaskiem. Nie miałam już siły się powstrzymywać, wybuchnęłam śmiechem. Nika spojrzała na mnie i też zaczęła rechotać. Śmiałyśmy się tak głośno, że zapomniałyśmy o chłopakach po drugiej stronie ekranu. Położyłam się na plecach i cały czas chichotałam, Najlepsze było to, że ile razy chciałyśmy się uspokoić, to Nika zaczynała atak na nowo.
-Halo! My tu jesteśmy!!!- odezwał się wrzask z komputera. Z trudem się uspokoiłam i znowu usiadłam przed laptopem. Obok mnie Nika ocierała łzy. Jak zwykle się popłakała przy dużym śmiechu.
-Chłopaki, chciałam wam przedstawić moją BFF. To jest Dominika, ale mówcie na nią Nika, a jak chcecie się przerzucić na angielski, to chyba będzie Nicky. Co nie?- szturchnęłam dziewczynę, a ta momentalnie się ogarnęła.
-Cześć, fajnie, że mogę poznać tych angielskich oszołomów, wprawdzie Natalia ma wielu ciekawych znajomych, ale wy należycie do tych najbarwniejszych... Co?!- zwróciła się do mnie. Od początku jej wypowiedzi starałam się jej przerwać.
-Mów po angielsku, idiotko. Przecież oni nie znają polskiego- syknęłam. Nika dopiero teraz się zorientowała, że chłopaki siedzą przed ekranem i próbują zrozumieć, o co jej, u diabła, chodzi.
-O! Sorry, zapomniałam, że wy... no, że nie  umiecie po... po polsku- wyjąkała po angielsku. Po raz pierwszy zapomniała języka w gębie.
-Wiesz, to dziwne, jak odebrałaś, to przecież wiedziałaś, że masz mówić po angielsku.- Niall był rozbawiony jest nieskładną wypowiedzią. Nika całkiem nie wiedziała, co powiedzieć.
-Dobra, ludzie, nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna!- postanowiłam przerwać tę niezręczną sytuację. Niezręczną dla Niki, bo chłopaki się najwyraźniej dobrze bawili. Nawet Zayn przestał ścigać Louisa i Harry'ego. Teraz wszyscy rzuciliśmy się na pizze.
-Chyba zjem ją całą i nie zostawię ci ani kawałka!- Nika tym razem mówiła po angielsku i od razu porwała cały kawałek.
-Oj, Nattie, podzielilibyśmy się, ale niestety nie da się przesyłać pizzy w mailu- zaśmiał się Liam.
-Jak to się nie da?!- Louis dorwał się do laptopa.- A to, to co niby?- za chwilę dostałam na Skypie emotikona ze zjadającą się pizzą.
-Ooo, dzięki, Tommo, tym to ja się na pewno najem.- zaśmiałam się.- Ale spoko, Nika zawsze zjada całą pizzę w tempie ekspresowym, więc ja sobie pójdę i nałożę trochę marchewek.
-Ty wiesz, wiedziałem, że o czymś zapomniałem.- Tomlinson wypadł z pokoju.
-Ile przyniesie marchewek?- zapytał Hazz.
-Obstawiam kilogram- powiedział Niall z pełnymi ustami.
-To on tak kocha marchewki?- zapytała Nika przełykając ostatni kęs swojego kawałka. Już zjadła ich dwa! Boże, co za tempo!
-On oddałby wszystko, żeby tylko mieć marchewki.- powiedział Zayn.- Żałuj, że nie widziałaś, jak gonił Nattie po tym, jak mu zeżarła cały zapas.
-Wcale nie cały!- zaprotestowałam.- Zostały cztery!
-Z trzech kilogramów.- uzupełnił Liam.
-Ale były dobre.- rozmarzyłam się. Do pokoju wrócił Louis.
-Mam!- powiedział triumfalnie i wyciągnął... miseczkę z utartą marchewką, którą posypał sobie pizzę.
-Okeej- powiedział Harry. Chyba mu średnio podpasował pomysł z tym dodatkiem. Zayn zerknął na pizzę Horana.
-Nialler, ty już zeżarłeś połowę?!- Niall pokiwal głową, kończył ostatni kawałek pierwszej połówki.
-Nika też kończy pierwszą połowę.- powiedziałam zaglądając do pudełka. Ja nie jadłam, nie miałam ochoty na pizzę.
-Wiem!- wrzasnął Lou. Matko, co on znowu wymyślił? Mam nadzieję, że nie kolejny głupi zakład, bo inaczej...- Zróbmy zawody! Które z nich pierwsze zje swoją połowę pizzy.- Wykrakałam.
-No, Niall na pewno wygra. Nie ma po co robić zawodów.- Zayn, nie podpuszczaj Niki. Nie chcę potem jej ratować ze skutków obżarstwa.
-Niall nie ma ze mną szans.- powiedziała Nika pewnie.
-Nika...- jęknęłam. Wiedziałam, jak to się skończy. Nika kiedyś miała bulimię. Udało się ją wyleczyć i teraz nic się z nią nie dzieje, ale czasem jak zje za dużo na raz i czuje się potem ciężko, to mimowolnie wymusza na sobie wymioty. A ja muszę ją pilnować, żeby tego nie robiła.
-Natalia, wiem, o co ci chodzi, ale naprawdę nic się nie wydarzy...- Nika doskonale wiedziała, o co mi chodzi.- Muszę pokazać chłopakom, że ja też mogę wygrać w takiej głupiej konkurencji. Poza tym- ściszyła głos- to też jest metoda na walkę z tym, co było wcześniej. Nie uważasz?- nic nie powiedziałam. Jakoś nie byłam przekonana do takiej metody.
-To co, zaczynamy?- Zayn miał dużo lepszy humor niż na początku rozmowy.
-Niall, gotowy?- Harry i Liam wcielali się teraz w trenerów rodem z ringu bokserskiego.- Wdech, wydech.
-Wcinaj, ile wlezie.
-Jak trzeba, to popijaj.
-Jesteśmy z tobą.
-Nie wypluwaj, dokładnie przeżuwaj.
-Nie marudź, musisz jej pokazać, kto ma najlepszy czas w jedzeniu.
-Panie i panowie, witamy na pierwszym directionerskim turnieju szybkiego jedzenia!- Tommo już był komentatorem, a jedyna cała marchewka, którą wcześniej przyniósł robiła za mikrofon.- W londyńskim narożniku genialny wokal, irlandzkie brzmienie, a komplecie też super trawienie! Oklaski dla Nialla Horana z jego trenerami Harrym Stylesem i Liamem Payne'm!!! A w polskim narożniku piękna, choć jeszcze nieznana dziewczyna, która chce udowodnić, że umie jeść szybciej niż struś pędziwiatr ucieka przed kojotem! Brawa dla trenerki Natalii Maj i jej podopiecznej Nicky!!! Ale nie Minaj, tylko jakiejś innej.- dodał cicho, a Nika zaczęła się śmiać. Szturchnęłam ją. Chciałaś wygrać, to się skup.- A za konsoletą rytmy i bity będzie puszczał nam DJ Malik. Dawaj ten rytm, dawaj ten beat, niech na talerzach nie zostanie nic!
-Kiepskie rymy Tommo.- skomentował DJ i puścił jakąś płytę z wieży Horana. Poleciało "Beauty And The Beat". I mamy już Nicky Minaj.
-Rymuj lepiej.- burknął urażony Lou. Zaraz jednak wrócił do swojej szalonej roli.- Zawodnicy macie jeszcze dwadzieścia sekund na przygotowanie.- zaczął odliczać. Nika przygotowywała się wewnętrznie, widziałam, jak ocenia, od którego kawałka ma zacząć. Po drugiej stronie Niall popijał wodę.
-...pięć, cztery, trzy, dwa, jeden! Start!!!- ryknął Louis do marchewkofonu i Niall z Niką rzucili się na jedzenie. Boże, co za idiotyczny pomysł! Absurd po prostu, ale okej, już nic nie mówiłam. To się źle skończy, na pewno. Jak nie rozstrojem żołądka, to wrzodem albo czymś gorszym. Mam nadzieję, że Niall się nie zakrztusi, bo Nice umiem pomóc, ale te imbecyle na pewno nie wiedzą, jak udzielić pierwszej pomocy. No, może Liam. Ale ja przynajmniej ukończyłam specjalny kurs, a on na pewno nie. Ogólnie rzecz ujmując, chyba tylko ja zdaję sobie sprawę....
-I koniec!!! Wbrew wszelkim schematom zwyciężyła Nika!!!- Nika padła koło mnie na łóżko. Spojrzałam do pudełka. Faktycznie, zjadła wszystko. Po drugiej stronie ekranu Niall dopiero co skończył ostatni kawałek. Tak się zamyśliłam, że przegapiłam całą tę durną konkurencję! Spoko.
-Chcesz coś może powiedzieć, Horan?- zapytała Nika ze złośliwym uśmieszkiem.
-Gratulacje- mruknął pod nosem.
-Niall, przegrałeś z dziewczyną!- śmiał się Zayn.
-A co, twierdzisz, że dziewczyny są gorsze od chłopaków?- Nika była dalej w bojowym nastroju. Miałam dość.
-Ej, stop! Tylko się nie kłóćcie! Liam, coś na uspokojenie, proszę.- powiedziałam błagalnie.- Wiesz, co mam na myśli.- Payne skinął głową i wziął gitarę Horana.
-Czym uspokajamy?- zapytał z uśmiechem.
-Bruno Mars. Nika go uwielbia.- Liam zastanowił się chwilę i zaczął grać "The Lazy Song". Za chwilę zaczęliśmy razem śpiewać, a w refrenie włączyli się już wszyscy. Nawet Nika trochę nuciła, chociaż ona nie lubi występować nawet przed znajomymi.

~~*~~

Szłam szybko między budynkami uniwersyteckimi. Tak, był już poniedziałek, a ja musiałam wreszcie pokazać się na uczelni. Jednak udało mi się nadrobić cały materiał w niedzielę. Do chłopaków nie dzwoniłam, uprzedziłam ich wcześniej, że będę zajęta, a oni też mieli jakiś koncert w Liverpool'u. Teraz miałam wykład z chemii i szukałam wcześniejszych notatek. Wiem, mogłam to zrobić w domu, ale zapomniałam. Gdy idziesz i szukasz czegoś w sporej stercie trzymanych notatników, jest naprawdę ciężko coś znaleźć. Mruczałam pod nosem słowa piosenki "Denial", której właśnie słuchałam na telefonie i wyciągałam luźną kartkę z podręcznika, kiedy nagle ktoś mnie potrącił. Notatki wypadły mi z rąk, a kilka kartek pofrunęło z wiatrem. Reszta wylądowała w kałuży.
-Jak chodzisz, pacanie jeden?!- krzyknęłam wściekła kierując wzrok na tę osobę. Już miałam wydrzeć się głośniej, gdy nagle mnie zamurowało. Potrącił mnie chłopak. Brązowe włosy, lekko postawione, brązowe oczy, skórzana kurtka... Albo to sobowtór, albo..
-Liam?!!!




________________________________
Jakoś się zastanawiam, czy nie przesadziłam. Może ten katar tak na mnie działa, że ten rozdział mi nie wyszedł? Bo mnie się on nie bardzo podoba. Następny chyba po Wielkanocy (za dużo obowiązków w domu, poza tym niedługo zakończenie roku i matura błłłeeee o.o)

Rany, ja nie mogę, dwa tysiące wyświetleń!!! AAAAAAAAAAAA!!! Pisk radości, taniec szczęścia, co by tam jeszcze... ;) :D :D :D

Obok po prawej stronie macie nowy gadżecik: dodałam obserwatorów. Jak ktoś chętny, to serdecznie zapraszam! :P

Za komy bardzo dziękuję, proszę o kolejne, jeśli wam się chce =)

Roxanne xD