Rano wstałam wcześnie. Zajęcia na ósmą rano, na szczęście tylko do czternastej. Nika hałasowała już od szóstej. Okej, więc wstałam tuż po niej, w podskokach pognałam do łazienki, popędziłam do kuchni... A Nika, moja ukochana przyjaciółka, z którą się znamy jak łyse konie od początku liceum, powiedziała tylko:
-Wracając kup mleko! I proszek do prania!- i poszła na swoje zajęcia. Ja rozumiem, masa roboty, zero wolnego czasu... Ale nawet nie złożyła mi życzeń. A to ona zawsze pilnowała, żeby być pierwszą z życzeniami, w klasie maturalnej przyszła do mnie w środku nocy, żeby z wybiciem dwunastej zaśpiewać mi "Happy Birthday". A teraz zapomniała.
Mimo to, postanowiłam sobie nie zawracać głowy Niką i poszłam na uczelnię. W drodze zadzwoniła do mnie mama i babcia z ekspresowymi życzeniami (mama spieszyła się do pracy), ale przynajmniej zadzwoniły. Liczy się gest, nie? To mi poprawiło humor na tyle, żeby w rytmie "She Looks So Perfect" dojść do budynku Collegium Medicum. Dziś dzień "bezszpitalny" jak to określamy z Monią. Podążyłam w kierunku sali wykładowej, stanęłam obok Moniki, przywitałam się z grupką koleżanek... i nic. Zero, null, nada, nic! Jasne, odpowiedziały na powitanie, wymieniłyśmy poglądy na temat ubioru uniwersyteckiej zdziry, Sylwii, i to by było na tyle. Na wykładach nie uważałam totalnie, za co zostałam zjechana po całości, w górę, w dół i w poprzek przez trzech profesorów. Nawet Monika była zdumiona moją nieuwagą. A sama była między innymi powodem! Zaraz po zajęciach zmyła się do Media Markt, bo dwa tygodnie temu zepsuły jej się słuchawki do kompa i zostawiła mnie samą, rozżaloną na przystanku. No nic, widocznie nic nie obchodzisz tych ludzi; co z tego, że masz urodziny, skoro oni o nich kompletnie zapomnieli. To daje jeszcze bardziej przygnębiającą perspektywę, bo jeśli wszystko pójdzie według chorego, śmiercionośnego planu, to ludzie już totalnie o mnie zapomną po mojej śmierci. Super. Ale dziś mam ochotę, żeby się upić.
I w ten oto sposób, podśpiewując sobie samej "Sto lat" i pijąc już czwartą herbatkę (to jest sztuka, upijać się napojem bezalkoholowym!), o godzinie szesnastej siedzę sama w domu, we własne urodziny, o których pamiętała tylko moja najbliższa rodzina. Ułożyłam się wygodnie na kanapie w salonie i połączyłam się ze Skypem. Tata był dostępny.
-Wszystkiego najlepszego, córeczko! Chciałbym cię teraz przytulić i ucałować, ale musi ci niestety starczyć internet. Ale na Wielkanoc przyjadę i urządzamy rodzinne przyjęcie z tortem i dwudziestoma dwoma świeczkami, jak zwykle, co nie?- uśmiechnęłam się krzywo. Tata zauważył mój nienajlepszy humor.- Co się stało, Natalciu?
-Tylko wy pamiętaliście. Ty, mama, babcia. Wszyscy zapomnieli o moich urodzinach. Zrozumiałabym, gdyby to był 29 lutego i urodziny obchodziłabym co cztery lata, ale to jest 3 kwietnia, do cholery! Ta data powtarza się co roku!- piekliłam się przed monitorem.
-Może nie zapomnieli...
-Tato, coś ty! Nika powiedziała dziś do mnie tylko, żebym kupiła mleko i proszek do prania i od tamtej pory jej nie widziałam. Pewnie haruje na uczelni, bo ostatnio ma niezły zapierdziel, ale na przykład Monika?! Ona już totalnie zapomniała i Baśka, Kira, nawet Gabi, żadna nie zadzwoniła!
-A może to tak specjalnie? Może cię potem zaskoczą?
-Ta, na pewno.- prychnęłam.- Jedyna nadzieja, że Liam zapamiętał moją datę urodzenia i chłopaki zadzwonią.
-Zobaczysz, że nie zapomnieli. A nawet jeśli, to się poprawią.- i zaczął się śmiać.
-Co?!- warknęłam rozjuszona.
-Nawet nie spytałaś, co dostaniesz ode mnie na urodziny, a to zawsze było twoje pierwsze pytanie po życzeniach.
-No, to co dostanę?- mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przelałem ci forsę na konto. Trzy urodzinowe stówy, będziesz mogła sobie kupić ten sprzęt, o którym mówiłaś.
-Masz na myśli keyboard?- kiedyś wspomniałam tacie o keyboardzie, ale teraz jakoś niespecjalnie miałam na niego ochotę. Poza tym trzy setki to odrobinkę za mało na ten sprzęt, który widziałam w internecie.- Wiesz, chyba postawię na coś innego. Coś wymyślę.
-Byle rozsądnie.- rozdzwonił się jego telefon.- To z pracy. Muszę kończyć. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, skarbie. Kocham cię.
-Ja ciebie też, tatku, dziękuję.- przesłałam ojcu buziaka i rozłączyłam się. Zajrzałam na Facebook'a. No, przynajmniej tutaj ludzie złożyli mi życzenia. Z tym że... nikt z tych najważniejszych dla mnie osób tego nie zrobił. Fuck this shit. Sprawdziłam Twitter'a. Tak samo. Nic. N. I. C.
Weszłam w aplikację i włączyłam "Bring Me To Life". Chociaż nie wiem, co oni mogliby zrobić, żeby mnie przywrócić do życia. Dobrze, że przynajmniej się nie rozryczałam. To zrobię jutro, jeżeli Nika nie puknie się w głowę i sobie nagle nie przypomni, jaki dzisiaj jest dzień. Nagle zadzwonił mój telefon. Louis. Uśmiechnęłam się. Pamiętał!
-Cześć Lou, co tam?- zapytałam. Zaraz pewnie zacznie wykrzykiwać jakieś głupie życzenia, będzie śpiewał "Happy Birthday"...
-Hello, Nattie! Wiesz, jaki dzisiaj jest dzień?- ale podchwytliwe pytanie. Powstrzymałam śmiech.
-Nie, a ty?
-Co z ciebie za Directionerka!- powiedział oburzony. Uśmiech znikł mi z twarzy, jakby go ktoś dokładnie wytarł ściereczką.- Dziś oficjalnie zakończyliśmy nagrywanie teledysku! Hurra!!!- To. Chyba. Jakiś. Pieprzony. Żart!
-To super, Tommo.- stwierdziłam jadowicie.
-No ba, że super. A co u ciebie?- a nic, wiesz, siedzę w domu, dołuję się, bo wszyscy przyjaciele, w tym TY, zapomnieli o moich urodzinach!
-Nic ciekawego.- mruknęłam.
-O rany, Liam mnie znowu woła. Muszę lecieć. Na razie!- rozłączył się.
-Na razie, przyjacielu.- powiedziałam smętnie do wyłączonego już telefonu i padłam na poduszki. Co za beznadzieja. Telefon zadzwonił znowu. Tym razem Niall. Błagam, chociaż tym razem...
-Hej, Nattie, masz gdzieś blisko Nikę?- tak. Nie ma to jak od razu przejść do konkretów.
-Nie. Chyba jest na uczelni. Nie możesz zadzwonić do niej?
-Wiesz, twój numer był pierwszy na liście.- spoko, czyli to dlatego ludzie do mnie dzwonią? Bo mój cholerny numer jest pierwszy na liście? Nie z walonymi życzeniami?
-To radzę dzwonić do niej.- wymamrotałam.
-To dzwonię. Cześć!- okej, Niall, lubię cię, ale to było chamskie.
*dwie godziny później*
Drzwi mocno trzasnęły. To chyba ja powinnam dziś trzaskać drzwiami. Tylko że na razie mi się nie chciało. Próbowałam bezskutecznie poprawić sobie humor oglądając "Zaczarowaną" chyba setny raz, ale jakoś mi nie wychodziło. Życie to nie jest powalona bajka, Giselle! Ocknij się! Life is brutal and full of zasadzkas. Na przykład takich jak zapomniane urodziny.
-Ta baba się na mnie uwzięła!- wściekła jak osa Dominika wkroczyła do salonu, rzuciła torbę i siatki gdzie popadnie i usiadła na fotelu.- Mówię ci, babsko chyba nie ma męża ani dzieci i musi się wyżywać na studentach! Obniżyła mi ocenę na zaliczeniu, bo jej się nie podobało, że na egzamin poszłam w czarnych jeansach! Miałam żakiet i białą bluzkę z kołnierzykiem, ale nie! Czarnych portek w kancik nie było!- wstała energicznie z fotela, ale za chwilę znów usiadła.- A wiesz, co jest najlepsze? Że dziś na korytarzu Kamil obściskiwał się z jakąś blondyną. Myślałam, że się z niego wyleczyłam, ale jak to zobaczyłam... Aż mnie coś zakuło.
-A Niall?- spytałam beznamiętnie, żeby nie wyszło, że jej nie słucham. Szukałam kolejnego filmu. A może znaleźć jakiś tasiemcowy serial? Będzie dłużej.
-Wiesz, Niall jest słodki, boski i w ogóle ciacho, ale przecież związek na odległość nie wypali. Chociaż... z drugiej strony, to chciałabym, żeby to było przynajmniej na odległość.- nie odezwałam się. Bo po co? Nika milczała przez chwilę, ale długo nie wytrzymała.- Mam pomysł! Natalia, wychodzimy!
-Co?- oderwałam wzrok od ekranu.
-Muszę się napić. Idziemy do klubu.
-I co, ja mam ci służyć jako zamawiacz taksówki? A w życiu! Nie mam dziś nastroju!
-To co, sama będę piła?- jęknęła.
-I tak będziesz piła sama.- spojrzałam na nią wymownie. Wywróciła oczami.
-Oj, to nie to samo! Wiem, chodźmy do Parkowej!- Parkową nazywałyśmy przytulną, choć nie najmniejszą knajpkę w obrębie Plant, koło oczka wodnego. Ludzie rzadko tam chodzili, skupiali się raczej w okolicach Wzgórza Wawelskiego, Franciszkańskiej i ogólnie tych bardziej znanych ulic.- Zjemy coś, ja się napiję alkoholu, ty się napijesz soku i będzie git!
-Nie mam ochoty. Idź sama.- wzruszyłam ramionami powracając do wirtualnego świata. Nagle laptop znikł mi z pola widzenia i zostałam brutalnie postawiona na nogi.- Ej, co robisz?!- zaprotestowałam, gdy Nika zaczęła mnie ciągnąć do mojego pokoju.- Nigdzie nie idę, wybij to sobie z głowy!
-Idziesz. Zakładaj to, czesz się, a najlepiej rozpuść włosy i umaluj się. Ja zaraz wracam.- rzuciła we mnie moją ulubioną szafirową spódnicą przed kolano, która genialnie wirowała przy obracaniu się i jeansową koszulę bez rękawów z kołnierzykiem i wiązaniem na dole. Spoko. Nie miałam siły z nią walczyć, posłusznie ubrałam się w te ciuchy, wygrzebałam z dna szafy rude baleriny. Zdjęłam z włosów gumkę utrzymującą je w koczku i upięłam pojedyncze pasma po bokach, żeby nie wpadały mi do oczu. Lekko się przypudrowałam i do pokoju wróciła Nika. Wyglądała zajebiście. Krótka sukienka, lekko rozszerzana, biała w czarne kropeczki, luźno opadająca do kolan i czarne szpilki.
-Po jakiego grzyba tak się odstawiłaś?
-A wiadomo czy nie spotkamy jakichś przystojniaków po drodze? Po tym, co widziałam na uczelni, mam ochotę się z kimś spiknąć.- mrugnęła do mnie i zlustrowała mnie wzrokiem.- Genialnie wyglądasz. Na luzie, ale zarazem ostro. Nie zapinaj tego kołnierzyka do końca, będzie lepiej.- poprawiła ostatni guzik koszuli i cofnęła się o krok.- Tak. Perfekcyjnie. Dobra, chodź leniwcu, pando ty moja, bo taxi nam ucieknie!- pociągnęła mnie za rękę i z kurtkami w rękach wypadłyśmy z mieszkania. Nika wcisnęła mi jeszcze torebkę do reki i już po sekundzie mknęłyśmy taksówką w kierunku Starego Miasta.
-Nika, ja naprawdę nie mam ochoty na...
-Masz ochotę, masz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.- zatkała mi usta ręką i zabroniła się więcej odzywać.
Wysiadłyśmy przy głównej ulicy i przeszłyśmy parkowymi alejkami w kierunku knajpy. Już z daleka widziałam, że jakoś w ogóle nie świeciło się tam światło.
-Nika, jesteś pewna, że jest otwarte?- zapytałam podchodząc do drzwi.- Nie słychać muzyki ani nic nie widać.
-Na bank jest otwarte.- stwierdziła Dominika i weszła pierwsza do środka. Podała kurtkę gościowi w szatni i ruszyła w stronę wejścia na salę. Pospiesznie zrobiłam to samo.
-SORRY FOR PARTY ROCKING!!!- stanęłam jak wryta. Gdy tylko przekroczyłam próg, sala rozbłysła neonowymi światłami i wszyscy ryknęli słowa tej znanej klubowej piosenki. Muzyka huknęła przez wzmacniacze, genialnie miksowana przez jakiegoś dobrego DJ-a. Wokół było pełno ludzi, którzy śmiali się z mojej reakcji. Rozpoznałam kumpli z uczelni, starych znajomych z wycieczek. A na ścianie plakat: "Happy Birthday, Nattie!!!". O matko... Nie zapomnieli...
-Chwileczkę.- oparłam ręce na biodrach i wpatrywałam się w moje przyjaciółki, które szczerzyły się na wprost mnie.- Czyli przez ten cały czas, kiedy niby miałaś straaasznie dużo roboty, to organizowałaś tę imprezę?
-Tak.- potwierdziła bez mrugnięcia okiem.
-I żadnej akcji z Kamilem nie było?- prowadziłam dalej swoje przesłuchanie.
-Była.- skrzywiła się Nika.- Ale nie obeszła mnie tak, jak ci powiedziałam.
-A co z udupieniem cie przez jakąś profesorkę?
-To była prawda.- przyznała dziewczyna.- Ale dzięki temu łatwiej było mi wyprowadzić cię w pole, bo i tak byłam wściekła.
-I nie mogłaś mi nawet złożyć życzeń rano?- załamałam ręce.
-Nie.- parsknęła śmiechem.- Jak się złościsz, to ci się pięknie świecą oczy. Jakiś gwiezdny blask czy coś...
-Zamorduję cię kiedyś z zimną krwią!- krzyknęłam przytulając mocno Nikę.- Przez ciebie mało zawału nie dostałam, myślałam, że mnie olałaś. Idź na aktorstwo. Dziękuję.- szepnęłam jej do ucha.
-No, stara, dwadzieścia dwa na karku!- Monika poklepała mnie po plecach i zaraz uściskała.- Spełnienia marzeń, kochanie!
-Wszystkiego najlepszego, tancereczko!- gdzieś z tłumu wyłoniła się Kira.- Mam coś dla ciebie.- zakręciła na palcu jakimiś kluczami.
-Kupiłaś mi auto?- zaśmiałam się przytulając ją.
-Niee.- wybuchnęła śmiechem. Chyba już troszkę wypiła.- Wzrosły nam dochody, więc...- wręczyła mi klucze.- Proszę bardzo, oto twoja oficjalna sala taneczna. Możesz przychodzić, kiedy ci się żywnie podoba i nie płacisz za wynajem.- rzuciłam się jej z powrotem na szyję.
-Boże, dzięki!- oderwałam się od niej i zaraz zostałam przejęta przez Gabi.
-Ty wiesz, czego ja ci życzę, prawda?- wyszeptała tak, żeby dziewczyny tego nie usłyszały.- Szczęścia i długiego życia, kotku. I dawcy. Kilku dawców.
-Dzięki.- przytuliłam ją mocniej. Zaszkliły mi się oczy, ale nie chciałam płakać.
-Dobra, dobra, laski. To dopiero pierwsza niespodzianka.- Nika wzięła mnie pod rękę i wciągnęła w tłum.
-To ile ich jeszcze będzie?- zapytałam. Gosh, impreza naprawdę udana. Wszyscy świetnie się bawili, alkohol lał się strumieniami i pierwsze pary już się obściskiwały. Parkiet zapełniony, szpilki się nie wciśnie. Ze sto osób wirowało na środku, kręciło się pod ścianami, chichotało po kątach, stukało kieliszkami, wznosiło toasty, żartowało, pękało ze śmiechu i nawet, jak ten osobnik w ciemnym rogu przy wejściu, już wymiotowało. Czyli w telegraficznym skrócie: czadowa imprezka!
-Oj, całkiem sporo.- Kira poklepała mnie po plecach i wszystkie pociągnęły mnie w stronę stołu z przekąskami, napojami i alkoholem.
-Niespodzianka numer dwa!- zaanonsowała Monia.- Twój osobisty zapas alkoholu.- wskazała ręką na stół. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. O ja nie mogę! Około pięćdziesięciu butelek Piccolo w różnych smakach, ułożonych w wielką, gigantyczną buźkę podobną do tej maski, którą nosi ten DJ, Mike Candys, w teledyskach.
-Wow.- skomentowałam.- Mogę już sobie golnąć?- i nie czekając na pozwolenie wzięłam cytrynowe Piccolo i łyknęłam odrobinę. Mmm, schłodzony, pyyycha.
-Okej, to co dalej?- zapytałam odstawiając butelkę. Jeszcze po ciebie wrócę, mój kochany szampaniku.
-Dobra, niespodzianka numer trzy!- Gabi dała komuś znak i po chwili przez głośniki usłyszałyśmy DJ-a.
-Wszystkiego najlepszego, Natka!- nie. Tylko jedna osoba się tak do mnie zwracała. Zwróciłam się w stronę konsoli, a DJ zmienił piosenkę na "She Makes Me Wanna" i pomachał mi z szerokim uśmiechem. Rzuciłam się przez tłum w kierunku jego stanowiska.
-Fifa!- wrzasnęłam dopadając kumpla z liceum.- Człowieku, kopę lat! Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?
-Na ognisku po maturze.- wyszczerzył się do mnie.- Wyjechałem do Wrocławia, złożyłem papiery na muzykologię, ale to rzuciłem i zacząłem pracę w klubie jako DJ. Jak David Guetta miał koncert w Gdańsku, to pojechałem i mam autograf prawdziwego DJ-a na swojej konsoli. Czaisz, sam David Guetta powiedział, że mam talent!
-Miksowałeś mu?- Fifa, czyli Filip Grom zawsze miał świra na punkcie konsoli, miksowania, DJ-owania itd. itp. Zawsze rozkręcał najlepsze imprezy w liceum. I uczył mnie obsługi sprzętu.
-No! Natka, nawet nie wiesz, jak cholernie się stresowałem! Ale w dźwięki trafiłem, basy poszły i mu się spodobało. No, ale dzisiaj, kochana, jestem cały twój.- i jakby na potwierdzenie puścił "I'm All Yours".- O, patrz, kto cię odwiedził.- mrugnął do mnie i pokazał grupkę osób. O matko, ekipa z liceum!- Niespodzianka numer cztery.- szepnął mi do ucha zanim jeszcze zbiegłam ze sceny i poleciałam w stronę koleżanek, mało nie tratując po drodze Tośki, kumpeli z roku.
-Dziewczyny!- rzuciłam się z piskiem w objęcia Wandy, Andzi, Zuzy i Sandry.- Boże, jak ja tęskniłam!
-Nata, ty tu nie kłam, brylowałaś z gwiazdami w Anglii.- zaśmiała się Sandra.
-Ale łącznie tylko przez dwa tygodnie.- broniłam się.
-No, ale teraz jest ciebie pełno na Twitterze, Facebook'u i w innych dziwnych internetach.- Andzia puściła do mnie oczko.
-Połowa tego, co ludzie piszą, to kłamstwa i nie trzeba w nie wierzyć.
-Wiemy, przecież cię znamy, Nata!- Zuza wywróciła oczami.- Statystyki podają, że ponad 50% tego, co ludzie piszą w internecie to ich wymysły i plotki.
-Ech, brakowało mi cię, Einstenie.- zaśmiałam się czochrając jej grzywkę.
-No, ale przynajmniej poznałaś gwiazdy!- Wanda i jej snobizm. Ale nawet za tym tęskniłam.- Jacy oni są?
-Są świetnymi przyjaciółmi, ale... Dzisiaj chyba o czymś zapomnieli.- dodałam z przekąsem. Dziewczyny spojrzały po sobie z dziwnymi uśmieszkami, ale nie zdążyłam zapytać, o co im chodzi, bo nagle ktoś prawie wskoczył mi na plecy.
-Nataliaaa!- złapałam równowagę i błyskawicznie się odwróciłam.
-Tomek!- pisnęłam rzucając się chłopakowi w ramiona.- Co u ciebie, stary? Przefarbowałeś się?- normalnie miał prawie czarne włosy, teraz... Matko, drugi Nialler. Mam nadzieję, że przynajmniej tyle nie je.
-No!- powiedział z dumą i okręcił się wokół własnej osi.- Zmieniłem stylówę, co myślisz?
-Jest...- zastanawiałam się, jak wybrnąć, żeby nie powiedzieć mu wprost, że wygląda jak... gej.- ...inaczej.- wymyśliłam w końcu.
-No ba, że inaczej. Kubie też się podoba.- wytrzeszczyłam oczy.
-Kubie?! Naszemu Kubie? Ale... Że wy... Że ten, no...- męczyłam się. Kuba i Tomek są... razem?!!!
-Aha, jesteśmy parą od roku.- potwierdził beztrosko.- Kuba gdzieś tu lata.- rozejrzał się po sali, ale nie mógł znaleźć chłopaka.
-Wow... W życiu bym się nie spodziewała. Gratulacje?
-Ty się tego nie spodziewałaś, a ty wiesz, jaki ja szok przeżyłam, jak zobaczyłam ich w Warszawie na Starówce trzymających się za ręce?- wtrąciła się Andzia.
-Wyobrażam sobie.- zaśmiałam się. Sandra wzięła nas obie za ręce.
-Potem pogadamy, chodźmy potańczyć!- i ruszyłyśmy na parkiet w rytmie "MMM Yeah" Austina Mahona i Pitbulla.
Szalałyśmy tam dobrą godzinę. W tle migały mi Nika, Monia i Gabi. Wyraźnie były czymś zajęte, czyżby planowały jakieś kolejne niespodzianki? Nie miałam pojęcia. Nagle DJ Fifa zapowiedział karaoke. Na kogo padał reflektor, ten wychodził na scenę i śpiewał. Ludzie byli chyba nieźle podchmieleni, bo nikt się nie bronił. Śmiałyśmy się, gdy niektórzy niemiłosiernie fałszowali, ale gdy na podium wyszła Andzia... Powiem tyle: jej wersja "Tik Tok" Ke$hy była chyba najlepszym coverem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Fifa genialnie miksował muzykę, będę jemu i wszystkim organizatorom postawić piwo za tę imprezę. O, znalazł się Kuba! Wszedł na scenę trochę niepewnie i szepnął coś do Fify. Wyglądał jakby się stresował.
-Dawaj Kuba!!!- wrzasnęła Zuza. Chłopak wziął mikrofon i... No powiedzcie, kto tu jest najlepszym DJ-em świata? Fifa tak zmiksował melodię, że Kuba śpiewał mash-up "Baby" Justina Biebera i "Don't Stop The Music" Rihanny. Razem z dziewczynami pękałyśmy ze śmiechu, bo nasz kumpel tak się wydurniał i robił takie miny, że szkoda słów. Od razu chcieliśmy, żeby bisował, ale on stwierdził, że jest za mało pijany, żeby śpiewać dalej i zszedł z podwyższenia. W pewnym momencie oślepiło mnie światło reflektora. Oho, moja kolej. Podeszłam do Fify.
-Daj Kelly Clarkson.- poprosiłam i chwyciłam za mikrofon. Usłyszałam melodię "My Life Would Suck Without You". Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę jako cover 1D w X Factorze. Od razu się w niej zakochałam, nie było innego wyjścia. I teraz też, śpiewałam, skakałam po scenie, po prostu świetnie się bawiłam. To chyba moje najlepsze urodziny. Gdy piosenka się skończyła, skorzystałam z chwili przerwy i zaczęłam mówić do mikrofonu.
-Póki nikt się na mnie nie rzuca, żeby mi odebrać mikrofon, to chciałabym wam strasznie podziękować za te urodziny. Dzięki mojej wrednej współlokatorce i moim przyjaciółkom miałam doła jak stąd na Grenlandię, bo myślałam, że zapomniały.- posłałam Nice, która stała tuż pod sceną wymowne spojrzenie.- A jednak nie zapomniały. Zorganizowałyście wspaniałą imprezę, dziękuję wam. Kocham was!
-Natalia, nie schodź jeszcze ze sceny!- wrzasnęła Nika podchodząc bliżej. Znieruchomiałam, nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.- Stój, jak stoisz i się nie odwracaj.- i zaczęła się wycofywać w tłum.
-Nika!- krzyknęłam nie zwracając uwagi na znajomą melodię, która zaczęła lecieć z głośników. Odłożyłam mikrofon.- Nika, o co chodzi? Wracaj tu, wariatko! Nik...- urwałam, gdy usłyszałam TEN głos. I głośny, ogłuszający pisk zgromadzonych w klubie dziewczyn.
-You're insecure, don't know what for. You're turning heads when you walk through the door...- niemożliwe. Niemożliwe, żeby tu byli i że właśnie w tej chwili Liam śpiewa mi tak, jak na naszym drugim spotkaniu, kiedy dowiedziałam się, że to właśnie on. Odwróciłam się powoli i uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia, że umiem się tak szeroko uśmiechać. Chociaż patrząc na nich nie można inaczej... Przyjechali. Specjalnie dla mnie przyjechali do Polski. Szli powoli w moim kierunku śpiewając swój największy hit "What Makes You Beautiful" i śmiejąc się z mojej reakcji.
-Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
(Kochanie, rozświetlasz mój świat jak nikt inny
Sposób w jaki poprawiasz włosy kompletnie mnie rozbraja
Ale,kiedy uśmiechasz się patrząc w ziemię, nie trudno stwierdzić
Że nie wiesz
Nie wiesz jak piękna jesteś
Gdybyś tylko mogła zobaczyć to, co widzę ja
Zrozumiałabyś dlaczego pragnę cię tak bardzo
Właśnie teraz, patrzę na ciebie i nie potrafię uwierzyć
Że nie wiesz, oh, oh
Nie wiesz jak piękna jesteś ! oh, oh,
To sprawia ,że jesteś piękna)
Gdy tylko skończyli śpiewać refren i Zayn zaczął drugą zwrotkę, podbiegłam do nich i przytuliłam mocno każdego po kolei. Boże, jak to cudownie, że oni tu są! Nie widzieliśmy się więcej niż miesiąc, a to według mnie zdecydowanie za dużo. Stanęliśmy w półkolu i zaczęliśmy razem śpiewać dalej refren. Przyszła kolej na solówkę Harry'ego. Wziął mnie za rękę i obrócił delikatnie kilka razy, a kiedy stanęłam z powrotem obok niego, zobaczyłam, jak Niall i Louis stawiają przede mną ogromny kosz wypełniony kwiatami. W powietrzu unosił się niesamowity, słodki zapach. Skąd oni wzięli o tej porze roku tyle złocistych, żółtych róż? I do tego jeszcze cała masa fioletowego pachnącego bzu w otoczeniu kilkudziesięciu tulipanów. Zakryłam usta dłonią, musiałam się mocno powstrzymywać, żeby się nie rozpłakać ze szczęścia.
-Wszystkiego najlepszego, Nattie.- powiedział do mikrofonu Louis, a Liam objął mnie ramieniem.
-Nie płacz. To tylko niespodzianka numer pięć.- puścił mi oczko, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. Zayn podał mi mikrofon.
-Teraz śpiewasz z nami.
-Ale co?- zapytałam biorąc od niego mikrofon. W odpowiedzi dostałam szeroki uśmiech Fify i włączenie melodii, którą od razu rozpoznałam. "Forever Young".
-Let's dance in style, let's dance for a while,
Heaven can wait, we're only watching the skies,
Hoping for the best but expecting the worst,
Are you gonna drop the bomb or not?
Let us die young or let us live forever,
We don't have the power but we never say never,
Sitting in a sandpit, life is a short trip,
The music's for the sad man.
Forever young, I wanna be forever Young
Do you really want to live forever, forever, forever young.
Sposób w jaki poprawiasz włosy kompletnie mnie rozbraja
Ale,kiedy uśmiechasz się patrząc w ziemię, nie trudno stwierdzić
Że nie wiesz
Nie wiesz jak piękna jesteś
Gdybyś tylko mogła zobaczyć to, co widzę ja
Zrozumiałabyś dlaczego pragnę cię tak bardzo
Właśnie teraz, patrzę na ciebie i nie potrafię uwierzyć
Że nie wiesz, oh, oh
Nie wiesz jak piękna jesteś ! oh, oh,
To sprawia ,że jesteś piękna)
Gdy tylko skończyli śpiewać refren i Zayn zaczął drugą zwrotkę, podbiegłam do nich i przytuliłam mocno każdego po kolei. Boże, jak to cudownie, że oni tu są! Nie widzieliśmy się więcej niż miesiąc, a to według mnie zdecydowanie za dużo. Stanęliśmy w półkolu i zaczęliśmy razem śpiewać dalej refren. Przyszła kolej na solówkę Harry'ego. Wziął mnie za rękę i obrócił delikatnie kilka razy, a kiedy stanęłam z powrotem obok niego, zobaczyłam, jak Niall i Louis stawiają przede mną ogromny kosz wypełniony kwiatami. W powietrzu unosił się niesamowity, słodki zapach. Skąd oni wzięli o tej porze roku tyle złocistych, żółtych róż? I do tego jeszcze cała masa fioletowego pachnącego bzu w otoczeniu kilkudziesięciu tulipanów. Zakryłam usta dłonią, musiałam się mocno powstrzymywać, żeby się nie rozpłakać ze szczęścia.
-Wszystkiego najlepszego, Nattie.- powiedział do mikrofonu Louis, a Liam objął mnie ramieniem.
-Nie płacz. To tylko niespodzianka numer pięć.- puścił mi oczko, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. Zayn podał mi mikrofon.
-Teraz śpiewasz z nami.
-Ale co?- zapytałam biorąc od niego mikrofon. W odpowiedzi dostałam szeroki uśmiech Fify i włączenie melodii, którą od razu rozpoznałam. "Forever Young".
-Let's dance in style, let's dance for a while,
Heaven can wait, we're only watching the skies,
Hoping for the best but expecting the worst,
Are you gonna drop the bomb or not?
Let us die young or let us live forever,
We don't have the power but we never say never,
Sitting in a sandpit, life is a short trip,
The music's for the sad man.
Forever young, I wanna be forever Young
Do you really want to live forever, forever, forever young.
(Zatańczmy stylowo, zatańczmy przez chwilę
Niebiosa mogą zaczekać, my patrzymy tylko na niebo
Mając nadzieję na najlepsze, lecz przygotowując się na najgorsze
Spuścicie tę bombę, czy nie?
Pozwól nam umrzeć młodo albo pozwól nam żyć wiecznie,
Nie mamy siły, ale nigdy nie mówmy nigdy
Siedzimy w piaskownicy, życie jest krótką wycieczką,
Muzyka dla smutnych ludzi
Wiecznie młody, chcę być wiecznie młody
Czy naprawdę chcesz żyć wiecznie, wiecznie, wiecznie młody)
Razem z chłopakami wyklaskiwałam ten rytm, śpiewałam z nimi refren i czułam się taka szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Bardzo lubię tę piosenkę i chyba im to kiedyś mówiłam... Tak strasznie chciałabym żyć... Może nie wiecznie, ale dłużej. Nie muszę dożywać setki, starczy dociągnąć do sześćdziesiątki, ale... Po prostu dłużej.
-Nattie, teraz zaśpiewasz moją solówkę.- szepnął do mnie Harry wciskając mikrofon do tylnej kieszeni. Zaraz mu wypadnie.
-Dlaczego?- zdziwiłam się. Już i tak pozmieniali kolejność śpiewania tak, żeby każdy miał swój moment. Po co ja mam śpiewać?
-Po prostu zaśpiewaj.- no dobra. Gdy nadeszła odpowiednia chwila zaczęłam.
-Forever young...- poczułam jak Harry zakrywa mi oczy szepcząc: "Śpiewaj.". Dobrze, że mi to powiedział, bo inaczej bym się całkiem zacięła. O co tu chodzi?- I wanna be forever young. Do you really wanna be forever...- włączyła się perkusja, mój ulubiony moment w tej piosence.- ...forever or never.- Harry odsłonił mi oczy. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam przed siebie. Nie, nie ma bata. Teraz już się rozpłaczę. Do kompletu zaczęłam się śmiać razem z Perrie i Eleanor, które stały przede mną na scenie. Podbiegłam do nich i razem mocno się przytuliłyśmy.
-Niespodzianka numer sześć!- zawołała El całując mnie w policzek.
-Jeszcze jedna niespodzianka i padnę na zawał.- zaśmiałam się ocierając policzki z łez. W życiu nie byłam tak szczęśliwa jak w tej chwili.
-Sto lat, kochana! Życzymy ci, żebyś zawsze była zadowolona z życia i znalazła swojego księcia z bajki!- powiedziała Perrie.
-Dziękuję wam.- przytuliłam je jeszcze raz i dołączyłyśmy do chłopaków, kończących już piosenkę.
-Grupowy Horan Hug!- zarządził Nialler na zakończenie. Wszyscy ze śmiechem rzucili się na mnie i przydusili w mocnym uścisku.
-Dooobra, dość! Bo nie przeżyję własnych urodzin.- odsunęli się ode mnie.
-Okej, chodź pod scenę.- El pociągnęła mnie za rękę.- Chłopaki przygotowali coś jeszcze.- coś jeszcze? Okej, to może być ciekawe.
-Ludzie, jak się bawicie?- DJ Fifa dorwał się do mikrofonu. Odpowiedział mu głośny wrzask. Nie sądziłam, że może być coś głośniejszego niż te wcześniejsze piski podczas występu 1D.- Oto przed wami zespół, który podbił już cały świat, a dziś chce złożyć urodzinowe życzenia swojej najlepszej przyjaciółce! One Direction, go on, guys!- ten poziom decybeli niedługo sprawi, że szyby powylatują z okien.
-Hello, Cracow!- wrzasnął Liam do mikrofonu.- Mamy jeszcze jeden numer specjalny, to nie jest nasza piosenka, ale słyszeliśmy, Nattie, że do tego szalałaś na studniówce.- powiedział po angielsku.
Jak usłyszałam muzykę, to myślałam, że padnę. Jeszcze nie słyszałam "Livin La Vida Loca" w ich wykonaniu. Mogę się założyć o milion funtów, że piosenkę wybrał Hazz. Znalazłam Nikę i Monię i razem z Perrie i Eleanor zaczęłyśmy szaleć na parkiecie. Nie tylko my. Przy tej piosence chyba nikt nie stał pod ścianą, tak jak na mojej studniówce. Chłopaki wariowali na scenie, jak zwykle doprowadzając stojące tuż przy podwyższeniu dziewczyny do zbiorowego orgazmu. Piosenka Ricky'ego Martina była obłędna w ich wykonaniu i wcale się nie dziwię, że nawet antyfanki zespołu były zachwycone.
Wreszcie 1D zeszło ze sceny, ale nie miałam szans, żeby się do nich dostać. Zostali otoczeni przez całą masę ludzi, którzy chcieli sobie zrobić z nimi zdjęcie lub dostać autograf. W sumie to nie miałam nic przeciwko, chociaż miałam zamiar przywalić Lou i Niallerowi za te telefony do mnie zanim bym o tym zapomniała, ale teraz przynajmniej połowa parkietu była tylko dla nas. Razem z dziewczynami w piątkę tańczyłyśmy do przebojów puszczanych przez Fifę. Nika i Monia musiały wcześniej poznać Pezz i El, bo co chwilę się śmiały wspominając akcje z przygotowywania tej imprezy. Dowiedziałam się, że One Direction i dziewczyny są tutaj (znaczy w Polsce) od wczoraj. Zakwaterowali się w "Wyspiańskim", co jest jeszcze śmieszniejsze, bo wczoraj wieczorem przechodziłam koło tego hotelu wracając ze szpitala i zastanawiałam się, co tam robi ta garstka dziennikarzy. Chyba jednak nie potrafili ich wyśledzić, bo w Internecie nie było ani jednego zdjęcia.
Po jakiejś godzinie poszłyśmy do stołu z przekąskami. Byłyśmy wykończone, ale aż szkoda nam było opuszczać choć jedną piosenkę, bo nasz DJ genialnie miksował ze sobą różne kawałki. Łączył ze sobą pozornie nie pasujące do siebie (przynajmniej według mnie) utwory, na przykład "Salute" Little Mix i "Light It Up" DJ Antoine'a. Pozornie niewykonalne, a w jego wykonaniu mistrzostwo. Już się nie dziwię, że David Guetta zwrócił na niego uwagę.
-No to Nattie, jak się czujesz w swoje urodzinki?- zapytała Perrie sięgając po winogrona.
-Staro.- parsknęłam śmiechem.- No co, dwadzieścia dwa to nie tak mało.
-Daj spokój, powiesz nam to jak skończysz czterdzieści dwa.- prychnęła Nika popijając jakiegoś drinka zaserwowanego przez tutejszego barmana.
-Ty lepiej powiedz, czy wreszcie jesteś dziewczyną Nialla.- szturchnęła ją Monia.
-Podoba ci się Horanek?- ucieszyła się El.
-Nooo, powiedzmy, że tak.- niechętnie przyznała Dominika.
-To genialnie! Chłopak nareszcie sobie kogoś znalazł!
-A już myślałam, że żadna mu nie będzie pasowała. Cały czas szukał tej księżniczki.- powiedziała Pezz.
-Ale my nie jesteśmy jeszcze razem!- zaprotestowała moja przyjaciółka.
-Kwestia czasu.- stwierdziłyśmy jednocześnie. Spojrzałyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A co tu tak wesoło, co?- Louis stanął między mną a Eleanor i praktycznie się na nas uwiesił.
-Oblężenie zakończone?- zapytała ze śmiechem Monia.
-Aha.- przytaknął i zaraz wrzasnął.- Ałaa! Za co to?- spojrzał na mnie urażony rozcierając sobie żebra.
-Za ten twój okropny telefon po południu. Wiesz, jak się ucieszyłam, że zadzwoniłeś? Myślałam, że mi składasz życzenia, bo moi znajomi mnie bezczelnie ignorowali cały dzień, a ty mi wyskakujesz z zakończeniem kręcenia teledysku!
-Aaa, o to ci chodzi...- załapał. Położył głowę na ramieniu swojej dziewczyny i spojrzał na mnie maślanymi oczkami.- Inni mi kazali, żeby sprawdzić, czy nic nie podejrzewasz. Wybaczysz mi?- spytał dziecinnym głosem. Próbowałam zachować powagę, ale to było niewykonalne.
-No dobra... Nie mam pojęcia, który to już raz, ale wybaczam.
-Heeej!- pojawili się koło nas Liam, Harry i Niall.
-Gdzie zgubiliście mojego faceta? Nie mówcie, że go stratowali. - Perrie rozejrzała się dookoła.
-Zamawia drinki. I będzie służył jednocześnie za kelnera.- zachichotał Harry.
-Poznaliście się już wszyscy?- zapytałam. Liam skinął głową.
-Nom, Nika odebrała nas wczoraj z lotniska i dziś razem z Moniką zabrały nas tutaj. Potem poznaliśmy DJ-a, Kirę i Gabę. I tyle w sumie.
-Przynajmniej te najważniejsze osoby...- miałam dodać coś jeszcze, ale podeszła do nas Sylwia. Nie miałam pojęcia, kto ją tu zaprosił, ale nie będę niemiła... Chociaż mam ochotę jej coś zrobić, gdy widzę, jak się wdzięczy do Harry'ego i Nialla. No tak, to są single. Nika od razu zrobiła się czujna i zmrużyła oczy taksując Sylwię wzrokiem. Jak na zdzirę przystało, ubrała się w mega obcisłą czerwoną kieckę. Gdyby się pochyliła, z łatwością można by określić rodzaj i rozmiar jej majtek.
-Heej, chłopcy.- spojrzała na nich tym swoim uwodzicielskim spojrzeniem, które chłopaków podnieca, a dziewczyny strasznie irytuje.- Tak bardzo się cieszę, że mogę was poznać...- zerknęłyśmy po sobie z dziewczynami rozbawione.
-Ekhem, Sylwia?- przeniosła swój wzrok na mnie.- Radziłabym ci mówić po angielsku, jeśli tylko potrafisz.- uśmiechnęłam się drwiąco. Dziewczyna zaczerwieniła się i natychmiast przestawiła na angielski.
Po kilku minutach rozmowy Perrie z Zaynem poszli na parkiet, a zaraz ich śladem ruszyli El i Louis. Nika była bliska eksplozji, a Monia rozpaczy. Na siłę szukała takich tematów do rozmowy, żeby Sylwia sobie poszła. Niestety, Styles był w swoim żywiole i rozmawiał z dziewczyną z wielkim ożywieniem. Właśnie tego wcielenia Hazzy nie cierpię. Biedna Monia. Chociaż może jednak nie... Zauważyłam, że podchodzi do nas Grzesiek, kolega z roku. Stanął obok Moniki, przez chwilę przysłuchiwał się irytującemu szczebiotowi Sylwii, a potem poprosił Monię do tańca. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i za chwilę razem tańczyli na środku do podrasowanego "Time Of My Life". Przygryzłam wargę obserwując z rozbawieniem, jak Harry coraz częściej ucieka wzrokiem w stronę Moniki i kompletnie nie słucha już paplaniny Sylwii. W końcu przeprosił ją i pobiegł ekspresem na parkiet. Jego słowo: "Odbijany!" słychać było chyba na całej sali. Bardzo dobrze, ktoś tu jest zazdrosny... O nie. Sylwia z braku Hazzy przeniosła swe zainteresowanie na... Liama. Tak, ktoś tu jest zazdrosny! Liam jednak nie słuchał jej gadania. Rozglądał się po sali, a potem jego wzrok spoczął na mnie. Czułam, że mnie obserwuje i zaczęłam się lekko uśmiechać. Popatrzyłam kątem oka na Nikę. Razem z Niallem stali już trochę dalej, przy stoliku ze słodyczami i głośno się z czegoś śmiali. Dobra. Czas się pozbyć panny S.
-Liam, masz ochotę się przejść?- zapytałam biorąc chłopaka pod ramię.
-W sumie to czemu nie.- uśmiechnął się do mnie.- Na razie, Sylwia.
-Ale...- dziewczyna próbowała nas zatrzymać, ale już na szczęście zdążyliśmy się wtopić w tłum. Weszliśmy do szatni po nasze kurtki i po chwili szliśmy powoli Plantami w stronę oczka wodnego znajdującego się dokładnie na wprost wejścia.
-I jak ci się podoba Polska?- zapytałam nie patrząc na Liama.
-Na razie mało widziałem, ale wygląda na piękny kraj.- odpowiedział cały czas mnie obserwując.
-Nika wam nic nie pokazała?- roześmiał się głośno.
-Taa. Pokazała nam, jak dojść do tego klubu od naszego hotelu i gdzie jest najbliższa informacja turystyczna, czyli w tym samym budynku, w którym mieszkamy.
-No to faktycznie. Trzeba was zabrać jutro na zwiedzanie.
-O ile co poniektórzy będą w stanie. Zayn już wypił z pięć drinków, a Harry znając życie też wleje w siebie więcej niż da radę wytrzymać.
-Nie wspominając o Nice, dla której trzeźwa impreza to zła impreza.- dokończyłam. Stanęliśmy na małym mostku.
-Natalia...- Liam delikatnie wziął mnie za rękę. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Spojrzałam mu prosto w oczy. Ten kolor... To cudowne spojrzenie, dzięki któremu człowiek od razu się uspokaja i czuje się bezpiecznie. Kocham cię... Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego na głos...- Mam coś dla ciebie. Tamte kwiaty i występ były od nas wszystkich, ale ja chciałbym ci dać coś jeszcze. Dla mojej najwspanialszej przyjaciółki.- Przyjaciółki. To jest ta gorzka pigułka, którą muszę przełknąć we własne urodziny. Przyjaciółka. A niech to.
Liam wyjął z kieszeni wąskie granatowe pudełeczko i podał mi je. W środku był delikatny srebrny wisiorek w kształcie klucza wiolinowego na cienkim łańcuszku. Piękny... Aż zaniemówiłam z zachwytu.
-Liam... Ja nie mogę tego przyjąć...
-Już wzięłaś. Prezentów się nie oddaje.- uśmiechnął się szelmowsko.- Odwróć go.- zrobiłam to, o co prosił i znowu straciłam mowę. Na linii klucza wygrawerowano napis: "Natalia Liam 03.04.2014" malutkimi drobnymi literkami. Wow. To arcydzieło, żeby zrobić taki mikroskopijny napis na niewielkim wisiorku.
-Dziękuję. Jest wspaniały.- spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.
-Daj, to ci go założę.- odgarnęłam włosy, a Liam wziął naszyjnik i ostrożnie go zapiął.
-Nie spodziewałam się takiego prezentu.- powiedziałam chowając pudełeczko do kieszeni.
-To jeszcze nie koniec.- uniosłam brwi zdziwiona. Kupił mi coś jeszcze?! Zwariował?- Pamiętasz pierwszą piosenkę, jaką razem śpiewaliśmy?- zastanawiałam się przez chwilę.
-To chyba było "C'mon C'mon", prawda? Tak! Najpierw ty śpiewałeś "Up All Night", a potem razem śpiewaliśmy "C'mon C'mon", na pewno!
-W takim razie...- odsunął się o krok i zanucił refren.- Yeah, I've been watching you all night, there's something in your eyes... So c'mon c'mon and dance with me, baby.- skłonił się i wyciągnął rękę w moją stronę.- Czy zgodzi się pani ze mną zatańczyć?- wybuchnęłam śmiechem.
-Tutaj?
-A czemu nie? Skoro w Londynie zrobiliśmy deszczową dyskotekę w altance, to możemy zatańczyć tutaj, na krakowskim mostku, nie?
-No jasne.- wzięłam go za rękę i podeszłam trochę bliżej.
-Czekaj chwilę...- zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął telefon. Ustawił w nim coś i włączył "Dance With Me Tonight" Olly'ego Mursa.- Pasuje do sytuacji, nie sądzisz?
-I to bardzo.- zaśmiałam się.
Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą złapał moją prawą dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Bez żadnego ładu i składu, bez określonych tanecznymi normami kroków: po prostu świetnie się bawiliśmy i wygłupialiśmy. Ale jakoś koło drugiego refrenu zwolniliśmy i zaczęliśmy się kołysać w wolnym rytmie, całkiem nie pasującym do tej skocznej melodii. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Jeśli ktoś mnie kiedyś zapyta, jaka była najbardziej romantyczna chwila w twoim życiu, bez wahania opowiem mu o tych sekundach, kiedy patrzyliśmy na siebie, wolno tańcząc na mostku w krakowskich Plantach. Teraz na poważnie uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem w nim zakochana. Na serio. Tonąc w jego brązowych oczach, czując jego dotyk przez warstwy kurtek, widząc jego nieśmiały, szczęśliwy uśmiech, słysząc jego głos delikatnie nucący słowa piosenki czułam, że to jest moje miejsce. Jego ramiona. I za nic w świecie nie chciałam ich opuszczać.
Piosenka się skończyła, ale my dalej tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczającą nas ciszę. Nagle pomyślałam, że to jest moment, w którym powinnam się przyznać. Powiedzieć mu, co mi jest... Nie, to bez sensu, nie w urodziny! Nie będę psuła sobie tego wieczoru! Głupia podświadomość, dobrze, że nie piłam, bo podchmielona mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo, bez możliwości cofnięcia. Nie dziś, jeszcze nie.
-Liam...
-Hmm?
-Wiesz, że muzyka się już skończyła?- zaśmiał się cicho.
-Wiem.- pochylił się lekko nade mną.- Ale chcę przedłużyć tę chwilę tak bardzo, jak tylko jest to możliwe...- szepnął. Zbliżył się jeszcze. Już czułam jego oddech na moich ustach. Jego dłoń puściła moją i przeniosła się na mój policzek. Ostrożnie odgarnął mi pasmo włosów. Przymknęłam oczy i już mieliśmy się pocałować...
-Brawo, brawo! Urocza scenka, naprawdę.- zesztywniałam słysząc ten znienawidzony przeze mnie głos. Odwróciłam głowę w stronę klubu i zobaczyłam jego stojącego na ścieżce, którą tu przyszliśmy.- A jednak Liam. Myślałem, że stać cię na więcej, Nat.
-Zostaw mnie w spokoju!- warknęłam. Nastrój leżał i kwiczał, totalnie zniszczony przez tego dupka.- Nie chcę cię więcej oglądać.
-Nattie? To on?- poczułam, jak Liam przysuwa mnie mocniej do siebie, jakby chciał mnie schować przed Marcinem.
-Nie zostałem zaproszony na twoje urodziny. Czuję się urażony.- podszedł do nas i oparł się o barierkę mostu. To spojrzenie... Zadrżałam i odruchowo przytuliłam się do Liama. Złe wspomnienia wróciły, teraz do kolekcji przybędą kolejne.- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe jako pierwszy, ale widzę, że się spóźniłem.
-Znowu ćpałeś.- powiedziałam ostro.
-Idź stąd! Nie rozumiesz, że ona nie chce cię widzieć?!- dopiero teraz się zorientowałam, że Marcin cały czas mówił po angielsku. Wiedział dokładnie, z kim tu jestem i miał ogromną ochotę zagrać Liamowi na nerwach.
-Och, rycerz się znalazł.- Liam odsunął mnie od siebie i zacisnął pięści.- Nic mi nie zrobisz, chłopczyku.- zadrwił mój były chłopak zakładając ręce na piersi.
-Uważaj, żebyś się nie zdziwił.
-Liam, proszę, nie rób awantur.- powiedziałam nerwowo.- Nie dziś, błagam.
-Słuchaj swojej księżniczki. Jesteś pantoflarzem to słuchaj... Chociaż ja bym nigdy nie pozwolił, żeby jakaś dziwka mną rządz...- urwał, bo Liam z całej siły przywalił mu pięścią w nos. Marcin zachwiał się, ale zaraz mu oddał. Miał wypracowanego cela, rozciął Liamowi wargę dokładnie w tym miejscu co mnie. Jednak narkotyki nie pomogły mu w ocenie sytuacji. Po sekundzie leżał już na ziemi i kulił się pod ciosami Liama.
-Liam, przestań już! Wystarczy! Payne, do jasnej cholery, zabijesz go!- krzyknęłam odciągając chłopaka na bok. Liam wstał ciężko dysząc.
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, to zabiję.
-Idziemy stąd.- pociągnęłam go szybko w stronę klubu. Zanim jeszcze doszliśmy, ze środka wyszli Harry, Louis, Zayn i Monia.
-Gdzie wy byliście? Zaraz będzie tort!- Monika podbiegła do nas, ale gdy tylko zobaczyła twarz Liama, aż zaniemówiła.
-Co się stało?- Louis podszedł bliżej i przyjrzał się Liamowi.- Biłeś się z kimś?
-Z Marcinem.- praktycznie wypluł z siebie jego imię. Harry aż drgnął.
-Z Marcinem? Gdzie ten skurwysyn jest, jak ja go dorwę, jak ja go przerobię, to go rodzona matka nie pozna!- wrzasnął i chciał już lecieć dobijać rannego chłopaka, ale Louis i Zayn przytomnie złapali go za ręce i odciągnęli wyrywającego się Hazzę z powrotem w stronę klubu.
-Styles, uspokój się! To już nie ma sensu. Liam i tak go nieźle załatwił.- pociągnęłam mojego obrońcę za rękę.- Chodź, trzeba ci przemyć tę wargę.
Zaprowadziłam go do łazienki i mokrą chusteczką przemyłam skaleczenie. Na szczęście nie miał siniaków na twarzy, tak jak ja po starciu z tym gnojem. Liam siedział cicho i nawet nie pisnął, gdy zbyt mocno przycisnęłam mu chusteczkę do skaleczenia.
-Jesteś na mnie zła?- zapytał szeptem, gdy już myłam ręce.
-Za co?- zdziwiłam się.- Za obronienie mnie, gdy ten skurwiel nazwał mnie dziwką?
-Nie.- dotknął ostrożnie skaleczonej wargi i skrzywił się.- Że nie umiałem się powstrzymać i tą bójką prawie zepsułem ci urodziny.- podeszłam do niego i złapałam go za brodę, żeby nakierować na siebie jego spojrzenie.
-Nie zepsułeś mi urodzin. Obroniłeś mnie. I dziękuję ci za to.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z łazienki.
-No nareszcie!- Kira i Nika czatowały na mnie pod drzwiami.- Jak tam Liam?
-W porządku. Będzie żył. Żadnych widocznych siniaków, tylko rozcięta warga.
-To dobrze.- Nika odetchnęła z ulgą.- A teraz chodź!
Na środku sali stał olbrzymi trzypiętrowy tort z dwudziestoma dwiema świeczkami. Matko, czy oni nie przesadzili z liczbą? Fifa puścił "Birthday" Katy Perry.
-No, Natalia.- Kira lekko popchnęła mnie w stronę tortu.- Pomyśl życzenie i dmuchaj.
Wpatrzyłam się w migające światło świeczek. Wszystkie reflektory były przygaszone, widać było tylko te świeczki na torcie i osoby stojące najbliżej. Rozejrzałam się dookoła. Fifa, Nika, Niall, Louis, Eleanor, Perrie, Zayn, Harry, Monika, Kira, Andzia, Zuza, Tomek, Kuba, Wanda, Sandra, Gabi... Zatrzymałam wzrok na Gabrysi. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Ona wiedziała, czego ja sobie życzę. Przeniosłam wzrok trochę dalej. Liam. Patrzył na mnie ciepło, nawet mimo rozwalonej wargi wyglądał perfekcyjnie. Wiem, czego mam sobie życzyć.
Proszę o życie...
Wzięłam głęboki oddech i jednym mocnym dmuchnięciem zgasiłam wszystkie świeczki. Burza oklasków i okrzyków zagłuszyła nawet moje myśli. Wzięłam ogromny nóż i zaczęłam kroić tort słuchając jak pozostali śpiewają mi "Sto lat" łamane przez "Happy Birthday". Z pomocą Niki rozdałam talerze i zaczęliśmy jeść śmiejąc się z ubrudzonego kremem Nialla i Eleanor, której Louis ciapnął bitą śmietaną po nosie. W końcu nasz DJ skonsumował swoją zasłużoną gigantyczna porcję i z powrotem wrócił na swoje stanowisko. Muzyka znów huknęła i ludzie ruszyli na parkiet. Więcej niż połowa już była pijana, nawet Nika, która pilnowała wszystkiego chwiała się na nogach.
Zostawiłam przyjaciół i ruszyłam do mojej niespodzianki numer dwa. Wzięłam butelkę malinowego Piccolo i oparłam się plecami o ścianę obok. Przede mną El i Louis szeptali coś do siebie podczas tańca, by po chwilę z czułością się pocałować. Obok nich w rytm "Single Ladies" szaleli Monia i Harry, który od pierwszego tańca z nią nie odstępował jej już na krok. Dalej w tłumie wypatrzyłam Tomka i Kubę jak maszerowali wesoło między ludźmi machając złączonymi rekami. Pod ścianą naprzeciwko Bartek adorował Sandrę, a obok nich... OMG! Czy ja mam zwidy? Zerknęłam kontrolnie na trzymaną butelkę. Nie, to na pewno szampan bezalkoholowy, butelka dopiero co otworzona. Centralnie na wprost mnie stali Nika i Niall. Trzymali się za ręce! I to nie wszystko. CAŁOWALI SIĘ!!! Tak! Może nie jestem specjalnie dobrym człowiekiem, ale swatką jestem genialną. Ha! Udało się! I niech Nika teraz spróbuje mi wmówić, że jeszcze nie są parą. Wyjęłam telefon z kieszonki bluzki i zrobiłam im szybko zdjęcie. Będę miała czym ich szantażować. Przez środek parkietu przebiegli Zayn i Perrie śmiejąc się na cały głos i mówiąc coś do siebie. Widać było to uczucie, które ich łączy. Dobrze, że sobie wszystko wyjaśnili.
-Solenizantka w urodziny nie może być sama...- Liam stanął koło mnie i oparł się o ścianę tak jak ja.
-Nie jestem sama. Jestem z wami.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.- Zobacz.- pokazałam mu to, co udało mi się przed chwilą udokumentować na telefonie. Liam wytrzeszczył oczy.
-To Niall?!
-I Nika. Można powiedzieć, że już są razem.- stwierdziłam zadowolona.
-Wow. Nie spodziewałem się, że to tak szybko pójdzie.- Liam patrzył na nich, a po chwili przeniósł wzrok na Hazzę i Monię.- Patrz, ten też nie próżnuje.- Styles właśnie posyłał Monice swój firmowy uśmiech i okręcił ją wokół jej osi. Dziewczyna była szczęśliwa jak nigdy. W końcu jej ukochany idol, w którym podkochiwała się już trzy lata zwrócił na nią uwagę. Liam westchnął melancholijnie.- Ech, dzieci tak szybko dorastają...
-Nie martw się, Daddy.- poklepałam go pocieszająco po ramieniu.- Zanim dorosną jeszcze trochę czasu minie. Ciągle będą potrzebowali tatuśka.
-I mamuśki. Pamiętasz, jak cię nazwaliśmy Mummy Direction?- zaśmiałam się.
-Pamiętam. Po pierwszym obiadku, jaki wam ugotowałam. Byłam zła, bo nie pomogliście mi w zmywaniu, tylko gadaliście jakieś bzdury jak popieprzeni.
-Tak, o to my. One Direction. This is us.- zacytował tytuł własnego filmu.
-Dokładnie. A wracając do dorastania, to pomyśl o Tomlinsonie. On przecież nigdy nie dorośnie.
-Co racja, to racja. Oj tam, oj tam, wszyscy jesteśmy takie duże dzieci.
Milczeliśmy przez chwilę, aż skończyła się skoczna piosenka i odezwał się zza konsoli Fifa.
-Ludzie, teraz trochę zwolnimy. Stare kawałki dla par...- włączył tę cudowną piosenkę Bryana Adamsa z filmu o Robin Hoodzie "Everything I Do". Liam odchrząknął.
-Skoro wcześniej nam przeszkodzono, to może teraz ze mną zatańczysz wolnego?
-Bardzo chętnie.- wziął mnie za rękę i poprowadził na środek parkietu.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie w pasie i zaczęliśmy się powoli poruszać w rytm melodii. Obok nas tańczyli nasi przyjaciele. Niall mocno przytulał Nikę, Monika cicho chichotała z jakiegoś dowcipu Stylesa, Louis i El patrzyli sobie głęboko w oczy, a Zayn przytulał Perrie opierając brodę o czubek jej głowy. Spojrzałam w górę na Liama i uśmiechnęliśmy się do siebie. Przytuliłam policzek do jego ramienia i przymknęłam oczy wsłuchując się w słowa piosenki.
-Look into your heart, you will find
There's nothin' there to hide
Take me as I am, take my life
I would give it all, I would sacrifice
Don't tell me it's not worth fightin' for
I can't help it, there's nothin' I want more
You know it's true
Everything I do, I do it for you
There's no love like your love
And no other could give more love
There's nowhere unless you're there
All the time, all the way
Niebiosa mogą zaczekać, my patrzymy tylko na niebo
Mając nadzieję na najlepsze, lecz przygotowując się na najgorsze
Spuścicie tę bombę, czy nie?
Pozwól nam umrzeć młodo albo pozwól nam żyć wiecznie,
Nie mamy siły, ale nigdy nie mówmy nigdy
Siedzimy w piaskownicy, życie jest krótką wycieczką,
Muzyka dla smutnych ludzi
Wiecznie młody, chcę być wiecznie młody
Czy naprawdę chcesz żyć wiecznie, wiecznie, wiecznie młody)
Razem z chłopakami wyklaskiwałam ten rytm, śpiewałam z nimi refren i czułam się taka szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Bardzo lubię tę piosenkę i chyba im to kiedyś mówiłam... Tak strasznie chciałabym żyć... Może nie wiecznie, ale dłużej. Nie muszę dożywać setki, starczy dociągnąć do sześćdziesiątki, ale... Po prostu dłużej.
-Nattie, teraz zaśpiewasz moją solówkę.- szepnął do mnie Harry wciskając mikrofon do tylnej kieszeni. Zaraz mu wypadnie.
-Dlaczego?- zdziwiłam się. Już i tak pozmieniali kolejność śpiewania tak, żeby każdy miał swój moment. Po co ja mam śpiewać?
-Po prostu zaśpiewaj.- no dobra. Gdy nadeszła odpowiednia chwila zaczęłam.
-Forever young...- poczułam jak Harry zakrywa mi oczy szepcząc: "Śpiewaj.". Dobrze, że mi to powiedział, bo inaczej bym się całkiem zacięła. O co tu chodzi?- I wanna be forever young. Do you really wanna be forever...- włączyła się perkusja, mój ulubiony moment w tej piosence.- ...forever or never.- Harry odsłonił mi oczy. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam przed siebie. Nie, nie ma bata. Teraz już się rozpłaczę. Do kompletu zaczęłam się śmiać razem z Perrie i Eleanor, które stały przede mną na scenie. Podbiegłam do nich i razem mocno się przytuliłyśmy.
-Niespodzianka numer sześć!- zawołała El całując mnie w policzek.
-Jeszcze jedna niespodzianka i padnę na zawał.- zaśmiałam się ocierając policzki z łez. W życiu nie byłam tak szczęśliwa jak w tej chwili.
-Sto lat, kochana! Życzymy ci, żebyś zawsze była zadowolona z życia i znalazła swojego księcia z bajki!- powiedziała Perrie.
-Dziękuję wam.- przytuliłam je jeszcze raz i dołączyłyśmy do chłopaków, kończących już piosenkę.
-Grupowy Horan Hug!- zarządził Nialler na zakończenie. Wszyscy ze śmiechem rzucili się na mnie i przydusili w mocnym uścisku.
-Dooobra, dość! Bo nie przeżyję własnych urodzin.- odsunęli się ode mnie.
-Okej, chodź pod scenę.- El pociągnęła mnie za rękę.- Chłopaki przygotowali coś jeszcze.- coś jeszcze? Okej, to może być ciekawe.
-Ludzie, jak się bawicie?- DJ Fifa dorwał się do mikrofonu. Odpowiedział mu głośny wrzask. Nie sądziłam, że może być coś głośniejszego niż te wcześniejsze piski podczas występu 1D.- Oto przed wami zespół, który podbił już cały świat, a dziś chce złożyć urodzinowe życzenia swojej najlepszej przyjaciółce! One Direction, go on, guys!- ten poziom decybeli niedługo sprawi, że szyby powylatują z okien.
-Hello, Cracow!- wrzasnął Liam do mikrofonu.- Mamy jeszcze jeden numer specjalny, to nie jest nasza piosenka, ale słyszeliśmy, Nattie, że do tego szalałaś na studniówce.- powiedział po angielsku.
Jak usłyszałam muzykę, to myślałam, że padnę. Jeszcze nie słyszałam "Livin La Vida Loca" w ich wykonaniu. Mogę się założyć o milion funtów, że piosenkę wybrał Hazz. Znalazłam Nikę i Monię i razem z Perrie i Eleanor zaczęłyśmy szaleć na parkiecie. Nie tylko my. Przy tej piosence chyba nikt nie stał pod ścianą, tak jak na mojej studniówce. Chłopaki wariowali na scenie, jak zwykle doprowadzając stojące tuż przy podwyższeniu dziewczyny do zbiorowego orgazmu. Piosenka Ricky'ego Martina była obłędna w ich wykonaniu i wcale się nie dziwię, że nawet antyfanki zespołu były zachwycone.
Wreszcie 1D zeszło ze sceny, ale nie miałam szans, żeby się do nich dostać. Zostali otoczeni przez całą masę ludzi, którzy chcieli sobie zrobić z nimi zdjęcie lub dostać autograf. W sumie to nie miałam nic przeciwko, chociaż miałam zamiar przywalić Lou i Niallerowi za te telefony do mnie zanim bym o tym zapomniała, ale teraz przynajmniej połowa parkietu była tylko dla nas. Razem z dziewczynami w piątkę tańczyłyśmy do przebojów puszczanych przez Fifę. Nika i Monia musiały wcześniej poznać Pezz i El, bo co chwilę się śmiały wspominając akcje z przygotowywania tej imprezy. Dowiedziałam się, że One Direction i dziewczyny są tutaj (znaczy w Polsce) od wczoraj. Zakwaterowali się w "Wyspiańskim", co jest jeszcze śmieszniejsze, bo wczoraj wieczorem przechodziłam koło tego hotelu wracając ze szpitala i zastanawiałam się, co tam robi ta garstka dziennikarzy. Chyba jednak nie potrafili ich wyśledzić, bo w Internecie nie było ani jednego zdjęcia.
Po jakiejś godzinie poszłyśmy do stołu z przekąskami. Byłyśmy wykończone, ale aż szkoda nam było opuszczać choć jedną piosenkę, bo nasz DJ genialnie miksował ze sobą różne kawałki. Łączył ze sobą pozornie nie pasujące do siebie (przynajmniej według mnie) utwory, na przykład "Salute" Little Mix i "Light It Up" DJ Antoine'a. Pozornie niewykonalne, a w jego wykonaniu mistrzostwo. Już się nie dziwię, że David Guetta zwrócił na niego uwagę.
-No to Nattie, jak się czujesz w swoje urodzinki?- zapytała Perrie sięgając po winogrona.
-Staro.- parsknęłam śmiechem.- No co, dwadzieścia dwa to nie tak mało.
-Daj spokój, powiesz nam to jak skończysz czterdzieści dwa.- prychnęła Nika popijając jakiegoś drinka zaserwowanego przez tutejszego barmana.
-Ty lepiej powiedz, czy wreszcie jesteś dziewczyną Nialla.- szturchnęła ją Monia.
-Podoba ci się Horanek?- ucieszyła się El.
-Nooo, powiedzmy, że tak.- niechętnie przyznała Dominika.
-To genialnie! Chłopak nareszcie sobie kogoś znalazł!
-A już myślałam, że żadna mu nie będzie pasowała. Cały czas szukał tej księżniczki.- powiedziała Pezz.
-Ale my nie jesteśmy jeszcze razem!- zaprotestowała moja przyjaciółka.
-Kwestia czasu.- stwierdziłyśmy jednocześnie. Spojrzałyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A co tu tak wesoło, co?- Louis stanął między mną a Eleanor i praktycznie się na nas uwiesił.
-Oblężenie zakończone?- zapytała ze śmiechem Monia.
-Aha.- przytaknął i zaraz wrzasnął.- Ałaa! Za co to?- spojrzał na mnie urażony rozcierając sobie żebra.
-Za ten twój okropny telefon po południu. Wiesz, jak się ucieszyłam, że zadzwoniłeś? Myślałam, że mi składasz życzenia, bo moi znajomi mnie bezczelnie ignorowali cały dzień, a ty mi wyskakujesz z zakończeniem kręcenia teledysku!
-Aaa, o to ci chodzi...- załapał. Położył głowę na ramieniu swojej dziewczyny i spojrzał na mnie maślanymi oczkami.- Inni mi kazali, żeby sprawdzić, czy nic nie podejrzewasz. Wybaczysz mi?- spytał dziecinnym głosem. Próbowałam zachować powagę, ale to było niewykonalne.
-No dobra... Nie mam pojęcia, który to już raz, ale wybaczam.
-Heeej!- pojawili się koło nas Liam, Harry i Niall.
-Gdzie zgubiliście mojego faceta? Nie mówcie, że go stratowali. - Perrie rozejrzała się dookoła.
-Zamawia drinki. I będzie służył jednocześnie za kelnera.- zachichotał Harry.
-Poznaliście się już wszyscy?- zapytałam. Liam skinął głową.
-Nom, Nika odebrała nas wczoraj z lotniska i dziś razem z Moniką zabrały nas tutaj. Potem poznaliśmy DJ-a, Kirę i Gabę. I tyle w sumie.
-Przynajmniej te najważniejsze osoby...- miałam dodać coś jeszcze, ale podeszła do nas Sylwia. Nie miałam pojęcia, kto ją tu zaprosił, ale nie będę niemiła... Chociaż mam ochotę jej coś zrobić, gdy widzę, jak się wdzięczy do Harry'ego i Nialla. No tak, to są single. Nika od razu zrobiła się czujna i zmrużyła oczy taksując Sylwię wzrokiem. Jak na zdzirę przystało, ubrała się w mega obcisłą czerwoną kieckę. Gdyby się pochyliła, z łatwością można by określić rodzaj i rozmiar jej majtek.
-Heej, chłopcy.- spojrzała na nich tym swoim uwodzicielskim spojrzeniem, które chłopaków podnieca, a dziewczyny strasznie irytuje.- Tak bardzo się cieszę, że mogę was poznać...- zerknęłyśmy po sobie z dziewczynami rozbawione.
-Ekhem, Sylwia?- przeniosła swój wzrok na mnie.- Radziłabym ci mówić po angielsku, jeśli tylko potrafisz.- uśmiechnęłam się drwiąco. Dziewczyna zaczerwieniła się i natychmiast przestawiła na angielski.
Po kilku minutach rozmowy Perrie z Zaynem poszli na parkiet, a zaraz ich śladem ruszyli El i Louis. Nika była bliska eksplozji, a Monia rozpaczy. Na siłę szukała takich tematów do rozmowy, żeby Sylwia sobie poszła. Niestety, Styles był w swoim żywiole i rozmawiał z dziewczyną z wielkim ożywieniem. Właśnie tego wcielenia Hazzy nie cierpię. Biedna Monia. Chociaż może jednak nie... Zauważyłam, że podchodzi do nas Grzesiek, kolega z roku. Stanął obok Moniki, przez chwilę przysłuchiwał się irytującemu szczebiotowi Sylwii, a potem poprosił Monię do tańca. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i za chwilę razem tańczyli na środku do podrasowanego "Time Of My Life". Przygryzłam wargę obserwując z rozbawieniem, jak Harry coraz częściej ucieka wzrokiem w stronę Moniki i kompletnie nie słucha już paplaniny Sylwii. W końcu przeprosił ją i pobiegł ekspresem na parkiet. Jego słowo: "Odbijany!" słychać było chyba na całej sali. Bardzo dobrze, ktoś tu jest zazdrosny... O nie. Sylwia z braku Hazzy przeniosła swe zainteresowanie na... Liama. Tak, ktoś tu jest zazdrosny! Liam jednak nie słuchał jej gadania. Rozglądał się po sali, a potem jego wzrok spoczął na mnie. Czułam, że mnie obserwuje i zaczęłam się lekko uśmiechać. Popatrzyłam kątem oka na Nikę. Razem z Niallem stali już trochę dalej, przy stoliku ze słodyczami i głośno się z czegoś śmiali. Dobra. Czas się pozbyć panny S.
-Liam, masz ochotę się przejść?- zapytałam biorąc chłopaka pod ramię.
-W sumie to czemu nie.- uśmiechnął się do mnie.- Na razie, Sylwia.
-Ale...- dziewczyna próbowała nas zatrzymać, ale już na szczęście zdążyliśmy się wtopić w tłum. Weszliśmy do szatni po nasze kurtki i po chwili szliśmy powoli Plantami w stronę oczka wodnego znajdującego się dokładnie na wprost wejścia.
-I jak ci się podoba Polska?- zapytałam nie patrząc na Liama.
-Na razie mało widziałem, ale wygląda na piękny kraj.- odpowiedział cały czas mnie obserwując.
-Nika wam nic nie pokazała?- roześmiał się głośno.
-Taa. Pokazała nam, jak dojść do tego klubu od naszego hotelu i gdzie jest najbliższa informacja turystyczna, czyli w tym samym budynku, w którym mieszkamy.
-No to faktycznie. Trzeba was zabrać jutro na zwiedzanie.
-O ile co poniektórzy będą w stanie. Zayn już wypił z pięć drinków, a Harry znając życie też wleje w siebie więcej niż da radę wytrzymać.
-Nie wspominając o Nice, dla której trzeźwa impreza to zła impreza.- dokończyłam. Stanęliśmy na małym mostku.
-Natalia...- Liam delikatnie wziął mnie za rękę. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Spojrzałam mu prosto w oczy. Ten kolor... To cudowne spojrzenie, dzięki któremu człowiek od razu się uspokaja i czuje się bezpiecznie. Kocham cię... Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego na głos...- Mam coś dla ciebie. Tamte kwiaty i występ były od nas wszystkich, ale ja chciałbym ci dać coś jeszcze. Dla mojej najwspanialszej przyjaciółki.- Przyjaciółki. To jest ta gorzka pigułka, którą muszę przełknąć we własne urodziny. Przyjaciółka. A niech to.
Liam wyjął z kieszeni wąskie granatowe pudełeczko i podał mi je. W środku był delikatny srebrny wisiorek w kształcie klucza wiolinowego na cienkim łańcuszku. Piękny... Aż zaniemówiłam z zachwytu.
-Liam... Ja nie mogę tego przyjąć...
-Już wzięłaś. Prezentów się nie oddaje.- uśmiechnął się szelmowsko.- Odwróć go.- zrobiłam to, o co prosił i znowu straciłam mowę. Na linii klucza wygrawerowano napis: "Natalia Liam 03.04.2014" malutkimi drobnymi literkami. Wow. To arcydzieło, żeby zrobić taki mikroskopijny napis na niewielkim wisiorku.
-Dziękuję. Jest wspaniały.- spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.
-Daj, to ci go założę.- odgarnęłam włosy, a Liam wziął naszyjnik i ostrożnie go zapiął.
-Nie spodziewałam się takiego prezentu.- powiedziałam chowając pudełeczko do kieszeni.
-To jeszcze nie koniec.- uniosłam brwi zdziwiona. Kupił mi coś jeszcze?! Zwariował?- Pamiętasz pierwszą piosenkę, jaką razem śpiewaliśmy?- zastanawiałam się przez chwilę.
-To chyba było "C'mon C'mon", prawda? Tak! Najpierw ty śpiewałeś "Up All Night", a potem razem śpiewaliśmy "C'mon C'mon", na pewno!
-W takim razie...- odsunął się o krok i zanucił refren.- Yeah, I've been watching you all night, there's something in your eyes... So c'mon c'mon and dance with me, baby.- skłonił się i wyciągnął rękę w moją stronę.- Czy zgodzi się pani ze mną zatańczyć?- wybuchnęłam śmiechem.
-Tutaj?
-A czemu nie? Skoro w Londynie zrobiliśmy deszczową dyskotekę w altance, to możemy zatańczyć tutaj, na krakowskim mostku, nie?
-No jasne.- wzięłam go za rękę i podeszłam trochę bliżej.
-Czekaj chwilę...- zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął telefon. Ustawił w nim coś i włączył "Dance With Me Tonight" Olly'ego Mursa.- Pasuje do sytuacji, nie sądzisz?
-I to bardzo.- zaśmiałam się.
Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą złapał moją prawą dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Bez żadnego ładu i składu, bez określonych tanecznymi normami kroków: po prostu świetnie się bawiliśmy i wygłupialiśmy. Ale jakoś koło drugiego refrenu zwolniliśmy i zaczęliśmy się kołysać w wolnym rytmie, całkiem nie pasującym do tej skocznej melodii. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Jeśli ktoś mnie kiedyś zapyta, jaka była najbardziej romantyczna chwila w twoim życiu, bez wahania opowiem mu o tych sekundach, kiedy patrzyliśmy na siebie, wolno tańcząc na mostku w krakowskich Plantach. Teraz na poważnie uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem w nim zakochana. Na serio. Tonąc w jego brązowych oczach, czując jego dotyk przez warstwy kurtek, widząc jego nieśmiały, szczęśliwy uśmiech, słysząc jego głos delikatnie nucący słowa piosenki czułam, że to jest moje miejsce. Jego ramiona. I za nic w świecie nie chciałam ich opuszczać.
Piosenka się skończyła, ale my dalej tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczającą nas ciszę. Nagle pomyślałam, że to jest moment, w którym powinnam się przyznać. Powiedzieć mu, co mi jest... Nie, to bez sensu, nie w urodziny! Nie będę psuła sobie tego wieczoru! Głupia podświadomość, dobrze, że nie piłam, bo podchmielona mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo, bez możliwości cofnięcia. Nie dziś, jeszcze nie.
-Liam...
-Hmm?
-Wiesz, że muzyka się już skończyła?- zaśmiał się cicho.
-Wiem.- pochylił się lekko nade mną.- Ale chcę przedłużyć tę chwilę tak bardzo, jak tylko jest to możliwe...- szepnął. Zbliżył się jeszcze. Już czułam jego oddech na moich ustach. Jego dłoń puściła moją i przeniosła się na mój policzek. Ostrożnie odgarnął mi pasmo włosów. Przymknęłam oczy i już mieliśmy się pocałować...
-Brawo, brawo! Urocza scenka, naprawdę.- zesztywniałam słysząc ten znienawidzony przeze mnie głos. Odwróciłam głowę w stronę klubu i zobaczyłam jego stojącego na ścieżce, którą tu przyszliśmy.- A jednak Liam. Myślałem, że stać cię na więcej, Nat.
-Zostaw mnie w spokoju!- warknęłam. Nastrój leżał i kwiczał, totalnie zniszczony przez tego dupka.- Nie chcę cię więcej oglądać.
-Nattie? To on?- poczułam, jak Liam przysuwa mnie mocniej do siebie, jakby chciał mnie schować przed Marcinem.
-Nie zostałem zaproszony na twoje urodziny. Czuję się urażony.- podszedł do nas i oparł się o barierkę mostu. To spojrzenie... Zadrżałam i odruchowo przytuliłam się do Liama. Złe wspomnienia wróciły, teraz do kolekcji przybędą kolejne.- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe jako pierwszy, ale widzę, że się spóźniłem.
-Znowu ćpałeś.- powiedziałam ostro.
-Idź stąd! Nie rozumiesz, że ona nie chce cię widzieć?!- dopiero teraz się zorientowałam, że Marcin cały czas mówił po angielsku. Wiedział dokładnie, z kim tu jestem i miał ogromną ochotę zagrać Liamowi na nerwach.
-Och, rycerz się znalazł.- Liam odsunął mnie od siebie i zacisnął pięści.- Nic mi nie zrobisz, chłopczyku.- zadrwił mój były chłopak zakładając ręce na piersi.
-Uważaj, żebyś się nie zdziwił.
-Liam, proszę, nie rób awantur.- powiedziałam nerwowo.- Nie dziś, błagam.
-Słuchaj swojej księżniczki. Jesteś pantoflarzem to słuchaj... Chociaż ja bym nigdy nie pozwolił, żeby jakaś dziwka mną rządz...- urwał, bo Liam z całej siły przywalił mu pięścią w nos. Marcin zachwiał się, ale zaraz mu oddał. Miał wypracowanego cela, rozciął Liamowi wargę dokładnie w tym miejscu co mnie. Jednak narkotyki nie pomogły mu w ocenie sytuacji. Po sekundzie leżał już na ziemi i kulił się pod ciosami Liama.
-Liam, przestań już! Wystarczy! Payne, do jasnej cholery, zabijesz go!- krzyknęłam odciągając chłopaka na bok. Liam wstał ciężko dysząc.
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, to zabiję.
-Idziemy stąd.- pociągnęłam go szybko w stronę klubu. Zanim jeszcze doszliśmy, ze środka wyszli Harry, Louis, Zayn i Monia.
-Gdzie wy byliście? Zaraz będzie tort!- Monika podbiegła do nas, ale gdy tylko zobaczyła twarz Liama, aż zaniemówiła.
-Co się stało?- Louis podszedł bliżej i przyjrzał się Liamowi.- Biłeś się z kimś?
-Z Marcinem.- praktycznie wypluł z siebie jego imię. Harry aż drgnął.
-Z Marcinem? Gdzie ten skurwysyn jest, jak ja go dorwę, jak ja go przerobię, to go rodzona matka nie pozna!- wrzasnął i chciał już lecieć dobijać rannego chłopaka, ale Louis i Zayn przytomnie złapali go za ręce i odciągnęli wyrywającego się Hazzę z powrotem w stronę klubu.
-Styles, uspokój się! To już nie ma sensu. Liam i tak go nieźle załatwił.- pociągnęłam mojego obrońcę za rękę.- Chodź, trzeba ci przemyć tę wargę.
Zaprowadziłam go do łazienki i mokrą chusteczką przemyłam skaleczenie. Na szczęście nie miał siniaków na twarzy, tak jak ja po starciu z tym gnojem. Liam siedział cicho i nawet nie pisnął, gdy zbyt mocno przycisnęłam mu chusteczkę do skaleczenia.
-Jesteś na mnie zła?- zapytał szeptem, gdy już myłam ręce.
-Za co?- zdziwiłam się.- Za obronienie mnie, gdy ten skurwiel nazwał mnie dziwką?
-Nie.- dotknął ostrożnie skaleczonej wargi i skrzywił się.- Że nie umiałem się powstrzymać i tą bójką prawie zepsułem ci urodziny.- podeszłam do niego i złapałam go za brodę, żeby nakierować na siebie jego spojrzenie.
-Nie zepsułeś mi urodzin. Obroniłeś mnie. I dziękuję ci za to.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z łazienki.
-No nareszcie!- Kira i Nika czatowały na mnie pod drzwiami.- Jak tam Liam?
-W porządku. Będzie żył. Żadnych widocznych siniaków, tylko rozcięta warga.
-To dobrze.- Nika odetchnęła z ulgą.- A teraz chodź!
Na środku sali stał olbrzymi trzypiętrowy tort z dwudziestoma dwiema świeczkami. Matko, czy oni nie przesadzili z liczbą? Fifa puścił "Birthday" Katy Perry.
-No, Natalia.- Kira lekko popchnęła mnie w stronę tortu.- Pomyśl życzenie i dmuchaj.
Wpatrzyłam się w migające światło świeczek. Wszystkie reflektory były przygaszone, widać było tylko te świeczki na torcie i osoby stojące najbliżej. Rozejrzałam się dookoła. Fifa, Nika, Niall, Louis, Eleanor, Perrie, Zayn, Harry, Monika, Kira, Andzia, Zuza, Tomek, Kuba, Wanda, Sandra, Gabi... Zatrzymałam wzrok na Gabrysi. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Ona wiedziała, czego ja sobie życzę. Przeniosłam wzrok trochę dalej. Liam. Patrzył na mnie ciepło, nawet mimo rozwalonej wargi wyglądał perfekcyjnie. Wiem, czego mam sobie życzyć.
Proszę o życie...
Wzięłam głęboki oddech i jednym mocnym dmuchnięciem zgasiłam wszystkie świeczki. Burza oklasków i okrzyków zagłuszyła nawet moje myśli. Wzięłam ogromny nóż i zaczęłam kroić tort słuchając jak pozostali śpiewają mi "Sto lat" łamane przez "Happy Birthday". Z pomocą Niki rozdałam talerze i zaczęliśmy jeść śmiejąc się z ubrudzonego kremem Nialla i Eleanor, której Louis ciapnął bitą śmietaną po nosie. W końcu nasz DJ skonsumował swoją zasłużoną gigantyczna porcję i z powrotem wrócił na swoje stanowisko. Muzyka znów huknęła i ludzie ruszyli na parkiet. Więcej niż połowa już była pijana, nawet Nika, która pilnowała wszystkiego chwiała się na nogach.
Zostawiłam przyjaciół i ruszyłam do mojej niespodzianki numer dwa. Wzięłam butelkę malinowego Piccolo i oparłam się plecami o ścianę obok. Przede mną El i Louis szeptali coś do siebie podczas tańca, by po chwilę z czułością się pocałować. Obok nich w rytm "Single Ladies" szaleli Monia i Harry, który od pierwszego tańca z nią nie odstępował jej już na krok. Dalej w tłumie wypatrzyłam Tomka i Kubę jak maszerowali wesoło między ludźmi machając złączonymi rekami. Pod ścianą naprzeciwko Bartek adorował Sandrę, a obok nich... OMG! Czy ja mam zwidy? Zerknęłam kontrolnie na trzymaną butelkę. Nie, to na pewno szampan bezalkoholowy, butelka dopiero co otworzona. Centralnie na wprost mnie stali Nika i Niall. Trzymali się za ręce! I to nie wszystko. CAŁOWALI SIĘ!!! Tak! Może nie jestem specjalnie dobrym człowiekiem, ale swatką jestem genialną. Ha! Udało się! I niech Nika teraz spróbuje mi wmówić, że jeszcze nie są parą. Wyjęłam telefon z kieszonki bluzki i zrobiłam im szybko zdjęcie. Będę miała czym ich szantażować. Przez środek parkietu przebiegli Zayn i Perrie śmiejąc się na cały głos i mówiąc coś do siebie. Widać było to uczucie, które ich łączy. Dobrze, że sobie wszystko wyjaśnili.
-Solenizantka w urodziny nie może być sama...- Liam stanął koło mnie i oparł się o ścianę tak jak ja.
-Nie jestem sama. Jestem z wami.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.- Zobacz.- pokazałam mu to, co udało mi się przed chwilą udokumentować na telefonie. Liam wytrzeszczył oczy.
-To Niall?!
-I Nika. Można powiedzieć, że już są razem.- stwierdziłam zadowolona.
-Wow. Nie spodziewałem się, że to tak szybko pójdzie.- Liam patrzył na nich, a po chwili przeniósł wzrok na Hazzę i Monię.- Patrz, ten też nie próżnuje.- Styles właśnie posyłał Monice swój firmowy uśmiech i okręcił ją wokół jej osi. Dziewczyna była szczęśliwa jak nigdy. W końcu jej ukochany idol, w którym podkochiwała się już trzy lata zwrócił na nią uwagę. Liam westchnął melancholijnie.- Ech, dzieci tak szybko dorastają...
-Nie martw się, Daddy.- poklepałam go pocieszająco po ramieniu.- Zanim dorosną jeszcze trochę czasu minie. Ciągle będą potrzebowali tatuśka.
-I mamuśki. Pamiętasz, jak cię nazwaliśmy Mummy Direction?- zaśmiałam się.
-Pamiętam. Po pierwszym obiadku, jaki wam ugotowałam. Byłam zła, bo nie pomogliście mi w zmywaniu, tylko gadaliście jakieś bzdury jak popieprzeni.
-Tak, o to my. One Direction. This is us.- zacytował tytuł własnego filmu.
-Dokładnie. A wracając do dorastania, to pomyśl o Tomlinsonie. On przecież nigdy nie dorośnie.
-Co racja, to racja. Oj tam, oj tam, wszyscy jesteśmy takie duże dzieci.
Milczeliśmy przez chwilę, aż skończyła się skoczna piosenka i odezwał się zza konsoli Fifa.
-Ludzie, teraz trochę zwolnimy. Stare kawałki dla par...- włączył tę cudowną piosenkę Bryana Adamsa z filmu o Robin Hoodzie "Everything I Do". Liam odchrząknął.
-Skoro wcześniej nam przeszkodzono, to może teraz ze mną zatańczysz wolnego?
-Bardzo chętnie.- wziął mnie za rękę i poprowadził na środek parkietu.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie w pasie i zaczęliśmy się powoli poruszać w rytm melodii. Obok nas tańczyli nasi przyjaciele. Niall mocno przytulał Nikę, Monika cicho chichotała z jakiegoś dowcipu Stylesa, Louis i El patrzyli sobie głęboko w oczy, a Zayn przytulał Perrie opierając brodę o czubek jej głowy. Spojrzałam w górę na Liama i uśmiechnęliśmy się do siebie. Przytuliłam policzek do jego ramienia i przymknęłam oczy wsłuchując się w słowa piosenki.
-Look into your heart, you will find
There's nothin' there to hide
Take me as I am, take my life
I would give it all, I would sacrifice
Don't tell me it's not worth fightin' for
I can't help it, there's nothin' I want more
You know it's true
Everything I do, I do it for you
There's no love like your love
And no other could give more love
There's nowhere unless you're there
All the time, all the way
(spójrz w swoje serce a przekonasz się
że nie ma tam niczego co należy ukrywać
weź mnie takiego jakim jestem, weź moje życie
ja oddałbym je całe, złożyłbym w ofierze
nie mów mi że nie warto o to walczyć
nic na to nie poradzę, że nie ma niczego innego, czego pragnąłbym bardziej
wiesz, że to prawda
wszystko co robię, robię to dla ciebie
Nie ma takiej miłości jak twoja miłość
i żadna inna nie mogłaby ofiarować więcej miłości
nie ma żadnego innego miejsca, chyba że ty tam jesteś
przez cały czas, przez całe życie)
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...
_____________________________________________________
Obiecany, długi, z ogromną porcją Liama i Natalii w duecie i całą masą hitów ze światowych list przebojów rozdział jest!
Mam dziwne przeczucie, że przesłodziłam. Powiedzcie, za słodko czy nie? :D
Stwierdziłam, że Blogger mnie jednak nie kocha, bo gdy ustawiłam czas publikacji w ostatnim rozdziale, to kochany portal nic z tym fantem nie zrobił. Dobrze, że sprawdziłam to wystarczająco wcześnie, żeby wstawić rozdział o obiecanej porze xD dlatego od tej pory mówimy NIE automatycznym publikacjom postów :P
Zaktualizowałam zdjęcia Natalii, Louisa i Zayna w zakładce "Bohaterowie"... jakoś bardziej mi pasowały te zdjęcia niż poprzednie. Przynajmniej Lou wygląda jak trzeba, bo na poprzednim zdjęciu miał totalnie inne włosy i ogólnie był młodszy w stosunku do czasu, w którym rozgrywa się akcja opowiadania ;)
W związku z wcześniejszym ogłoszeniem odnośnie przerwy, jaka miała nastąpić w dniach od 3 sierpnia do 15 sierpnia ogłaszam: ŻADNEJ PRZERWY NIE BĘDZIE!!! Z przyczyn zdrowotnych nie będę mogła ruszyć w pielgrzymce do Częstochowy :( zostaję więc w domu i bazgrolę dalej. Dlatego oświadczam, że epilogu opowiadania możecie się spodziewać w sierpniu lub na początku września. Tak mi się wydaje :P
Dziękuję za poprzednie komentarze pod rozdziałami, a także za czternastego obserwatora :* Zapraszam do dalszego komentowania (ten rozdział chyba wzbudzi trochę emocji ;), a także do obserwowania moich blogów i konta na Twitterze @Roxanne_Strong
To tyle na dziś. Do napisania w sobotę lub niedzielę.
Buziaki <3
Roxanne xD
że nie ma tam niczego co należy ukrywać
weź mnie takiego jakim jestem, weź moje życie
ja oddałbym je całe, złożyłbym w ofierze
nie mów mi że nie warto o to walczyć
nic na to nie poradzę, że nie ma niczego innego, czego pragnąłbym bardziej
wiesz, że to prawda
wszystko co robię, robię to dla ciebie
Nie ma takiej miłości jak twoja miłość
i żadna inna nie mogłaby ofiarować więcej miłości
nie ma żadnego innego miejsca, chyba że ty tam jesteś
przez cały czas, przez całe życie)
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...
_____________________________________________________
Obiecany, długi, z ogromną porcją Liama i Natalii w duecie i całą masą hitów ze światowych list przebojów rozdział jest!
Mam dziwne przeczucie, że przesłodziłam. Powiedzcie, za słodko czy nie? :D
Stwierdziłam, że Blogger mnie jednak nie kocha, bo gdy ustawiłam czas publikacji w ostatnim rozdziale, to kochany portal nic z tym fantem nie zrobił. Dobrze, że sprawdziłam to wystarczająco wcześnie, żeby wstawić rozdział o obiecanej porze xD dlatego od tej pory mówimy NIE automatycznym publikacjom postów :P
Zaktualizowałam zdjęcia Natalii, Louisa i Zayna w zakładce "Bohaterowie"... jakoś bardziej mi pasowały te zdjęcia niż poprzednie. Przynajmniej Lou wygląda jak trzeba, bo na poprzednim zdjęciu miał totalnie inne włosy i ogólnie był młodszy w stosunku do czasu, w którym rozgrywa się akcja opowiadania ;)
W związku z wcześniejszym ogłoszeniem odnośnie przerwy, jaka miała nastąpić w dniach od 3 sierpnia do 15 sierpnia ogłaszam: ŻADNEJ PRZERWY NIE BĘDZIE!!! Z przyczyn zdrowotnych nie będę mogła ruszyć w pielgrzymce do Częstochowy :( zostaję więc w domu i bazgrolę dalej. Dlatego oświadczam, że epilogu opowiadania możecie się spodziewać w sierpniu lub na początku września. Tak mi się wydaje :P
Dziękuję za poprzednie komentarze pod rozdziałami, a także za czternastego obserwatora :* Zapraszam do dalszego komentowania (ten rozdział chyba wzbudzi trochę emocji ;), a także do obserwowania moich blogów i konta na Twitterze @Roxanne_Strong
To tyle na dziś. Do napisania w sobotę lub niedzielę.
Buziaki <3
Roxanne xD