wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 44

-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam...- fajnie, co nie? Mam urodziny. Prawdopodobnie ostatnie urodziny w moim porąbanym, chorym życiu. I słyszę "Sto lat". Tylko dlaczego, do cholery, muszę je sobie śpiewać sama?!!!
Rano wstałam wcześnie. Zajęcia na ósmą rano, na szczęście tylko do czternastej. Nika hałasowała już od szóstej. Okej, więc wstałam tuż po niej, w podskokach pognałam do łazienki, popędziłam do kuchni... A Nika, moja ukochana przyjaciółka, z którą się znamy jak łyse konie od początku liceum, powiedziała tylko:
-Wracając kup mleko! I proszek do prania!- i poszła na swoje zajęcia. Ja rozumiem, masa roboty, zero wolnego czasu... Ale nawet nie złożyła mi życzeń. A to ona zawsze pilnowała, żeby być pierwszą z życzeniami, w klasie maturalnej przyszła do mnie w środku nocy, żeby z wybiciem dwunastej zaśpiewać mi "Happy Birthday". A teraz zapomniała.
Mimo to, postanowiłam sobie nie zawracać głowy Niką i poszłam na uczelnię. W drodze zadzwoniła do mnie mama i babcia z ekspresowymi życzeniami (mama spieszyła się do pracy), ale przynajmniej zadzwoniły. Liczy się gest, nie? To mi poprawiło humor na tyle, żeby w rytmie "She Looks So Perfect" dojść do budynku Collegium Medicum. Dziś dzień "bezszpitalny" jak to określamy z Monią. Podążyłam w kierunku sali wykładowej, stanęłam obok Moniki, przywitałam się z grupką koleżanek... i nic. Zero, null, nada, nic! Jasne, odpowiedziały na powitanie, wymieniłyśmy poglądy na temat ubioru uniwersyteckiej zdziry, Sylwii, i to by było na tyle. Na wykładach nie uważałam totalnie, za co zostałam zjechana po całości, w górę, w dół i w poprzek przez trzech profesorów. Nawet Monika była zdumiona moją nieuwagą. A sama była między innymi powodem! Zaraz po zajęciach zmyła się do Media Markt, bo dwa tygodnie temu zepsuły jej się słuchawki do kompa i zostawiła mnie samą, rozżaloną na przystanku. No nic, widocznie nic nie obchodzisz tych ludzi; co z tego, że masz urodziny, skoro oni o nich kompletnie zapomnieli. To daje jeszcze bardziej przygnębiającą perspektywę, bo jeśli wszystko pójdzie według chorego, śmiercionośnego planu, to ludzie już totalnie o mnie zapomną po mojej śmierci. Super. Ale dziś mam ochotę, żeby się upić.
I w ten oto sposób, podśpiewując sobie samej "Sto lat" i pijąc już czwartą herbatkę (to jest sztuka, upijać się napojem bezalkoholowym!), o godzinie szesnastej siedzę sama w domu, we własne urodziny, o których pamiętała tylko moja najbliższa rodzina. Ułożyłam się wygodnie na kanapie w salonie i połączyłam się ze Skypem. Tata był dostępny.
-Wszystkiego najlepszego, córeczko! Chciałbym cię teraz przytulić i ucałować, ale musi ci niestety starczyć internet. Ale na Wielkanoc przyjadę i urządzamy rodzinne przyjęcie z tortem i dwudziestoma dwoma świeczkami, jak zwykle, co nie?- uśmiechnęłam się krzywo. Tata zauważył mój nienajlepszy humor.- Co się stało, Natalciu?
-Tylko wy pamiętaliście. Ty, mama, babcia. Wszyscy zapomnieli o moich urodzinach. Zrozumiałabym, gdyby to był 29 lutego i urodziny obchodziłabym co cztery lata, ale to jest 3 kwietnia, do cholery! Ta data powtarza się co roku!- piekliłam się przed monitorem.
-Może nie zapomnieli...
-Tato, coś ty! Nika powiedziała dziś do mnie tylko, żebym kupiła mleko i proszek do prania i od tamtej pory jej nie widziałam. Pewnie haruje na uczelni, bo ostatnio ma niezły zapierdziel, ale na przykład Monika?! Ona już totalnie zapomniała i Baśka, Kira, nawet Gabi, żadna nie zadzwoniła!
-A może to tak specjalnie? Może cię potem zaskoczą?
-Ta, na pewno.- prychnęłam.- Jedyna nadzieja, że Liam zapamiętał moją datę urodzenia i chłopaki zadzwonią.
-Zobaczysz, że nie zapomnieli. A nawet jeśli, to się poprawią.- i zaczął się śmiać.
-Co?!- warknęłam rozjuszona.
-Nawet nie spytałaś, co dostaniesz ode mnie na urodziny, a to zawsze było twoje pierwsze pytanie po życzeniach.
-No, to co dostanę?- mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przelałem ci forsę na konto. Trzy urodzinowe stówy, będziesz mogła sobie kupić ten sprzęt, o którym mówiłaś.
-Masz na myśli keyboard?- kiedyś wspomniałam tacie o keyboardzie, ale teraz jakoś niespecjalnie miałam na niego ochotę. Poza tym trzy setki to odrobinkę za mało na ten sprzęt, który widziałam w internecie.- Wiesz, chyba postawię na coś innego. Coś wymyślę.
-Byle rozsądnie.- rozdzwonił się jego telefon.- To z pracy. Muszę kończyć. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, skarbie. Kocham cię.
-Ja ciebie też, tatku, dziękuję.- przesłałam ojcu buziaka i rozłączyłam się. Zajrzałam na Facebook'a. No, przynajmniej tutaj ludzie złożyli mi życzenia. Z tym że... nikt z tych najważniejszych dla mnie osób tego nie zrobił. Fuck this shit. Sprawdziłam Twitter'a. Tak samo. Nic. N. I. C.
Weszłam w aplikację i włączyłam "Bring Me To Life". Chociaż nie wiem, co oni mogliby zrobić, żeby mnie przywrócić do życia. Dobrze, że przynajmniej się nie rozryczałam. To zrobię jutro, jeżeli Nika nie puknie się w głowę i sobie nagle nie przypomni, jaki dzisiaj jest dzień. Nagle zadzwonił mój telefon. Louis. Uśmiechnęłam się. Pamiętał!
-Cześć Lou, co tam?- zapytałam. Zaraz pewnie zacznie wykrzykiwać jakieś głupie życzenia, będzie śpiewał "Happy Birthday"...
-Hello, Nattie! Wiesz, jaki dzisiaj jest dzień?- ale podchwytliwe pytanie. Powstrzymałam śmiech.
-Nie, a ty?
-Co z ciebie za Directionerka!- powiedział oburzony. Uśmiech znikł mi z twarzy, jakby go ktoś dokładnie wytarł ściereczką.- Dziś oficjalnie zakończyliśmy nagrywanie teledysku! Hurra!!!- To. Chyba. Jakiś. Pieprzony. Żart!
-To super, Tommo.- stwierdziłam jadowicie.
-No ba, że super. A co u ciebie?- a nic, wiesz, siedzę w domu, dołuję się, bo wszyscy przyjaciele, w tym TY, zapomnieli o moich urodzinach!
-Nic ciekawego.- mruknęłam.
-O rany, Liam mnie znowu woła. Muszę lecieć. Na razie!- rozłączył się.
-Na razie, przyjacielu.- powiedziałam smętnie do wyłączonego już telefonu i padłam na poduszki. Co za beznadzieja. Telefon zadzwonił znowu. Tym razem Niall. Błagam, chociaż tym razem...
-Hej, Nattie, masz gdzieś blisko Nikę?- tak. Nie ma to jak od razu przejść do konkretów.
-Nie. Chyba jest na uczelni. Nie możesz zadzwonić do niej?
-Wiesz, twój numer był pierwszy na liście.- spoko, czyli to dlatego ludzie do mnie dzwonią? Bo mój cholerny numer jest pierwszy na liście? Nie z walonymi życzeniami?
-To radzę dzwonić do niej.- wymamrotałam.
-To dzwonię. Cześć!- okej, Niall, lubię cię, ale to było chamskie.

*dwie godziny później*
Drzwi mocno trzasnęły. To chyba ja powinnam dziś trzaskać drzwiami. Tylko że na razie mi się nie chciało. Próbowałam bezskutecznie poprawić sobie humor oglądając "Zaczarowaną" chyba setny raz, ale jakoś mi nie wychodziło. Życie to nie jest powalona bajka, Giselle! Ocknij się! Life is brutal and full of zasadzkas. Na przykład takich jak zapomniane urodziny.
-Ta baba się na mnie uwzięła!- wściekła jak osa Dominika wkroczyła do salonu, rzuciła torbę i siatki gdzie popadnie i usiadła na fotelu.- Mówię ci, babsko chyba nie ma męża ani dzieci i musi się wyżywać na studentach! Obniżyła mi ocenę na zaliczeniu, bo jej się nie podobało, że na egzamin poszłam w czarnych jeansach! Miałam żakiet i białą bluzkę z kołnierzykiem, ale nie! Czarnych portek w kancik nie było!- wstała energicznie z fotela, ale za chwilę znów usiadła.- A wiesz, co jest najlepsze? Że dziś na korytarzu Kamil obściskiwał się z jakąś blondyną. Myślałam, że się z niego wyleczyłam, ale jak to zobaczyłam... Aż mnie coś zakuło.
-A Niall?- spytałam beznamiętnie, żeby nie wyszło, że jej nie słucham. Szukałam kolejnego filmu. A może znaleźć jakiś tasiemcowy serial? Będzie dłużej.
-Wiesz, Niall jest słodki, boski i w ogóle ciacho, ale przecież związek na odległość nie wypali. Chociaż... z drugiej strony, to chciałabym, żeby to było przynajmniej na odległość.- nie odezwałam się. Bo po co? Nika milczała przez chwilę, ale długo nie wytrzymała.- Mam pomysł! Natalia, wychodzimy!
-Co?- oderwałam wzrok od ekranu.
-Muszę się napić. Idziemy do klubu.
-I co, ja mam ci służyć jako zamawiacz taksówki? A w życiu! Nie mam dziś nastroju!
-To co, sama będę piła?- jęknęła.
-I tak będziesz piła sama.- spojrzałam na nią wymownie. Wywróciła oczami.
-Oj, to nie to samo! Wiem, chodźmy do Parkowej!- Parkową nazywałyśmy przytulną, choć nie najmniejszą knajpkę w obrębie Plant, koło oczka wodnego. Ludzie rzadko tam chodzili, skupiali się raczej w okolicach Wzgórza Wawelskiego, Franciszkańskiej i ogólnie tych bardziej znanych ulic.- Zjemy coś, ja się napiję alkoholu, ty się napijesz soku i będzie git!
-Nie mam ochoty. Idź sama.- wzruszyłam ramionami powracając do wirtualnego świata. Nagle laptop znikł mi z pola widzenia i zostałam brutalnie postawiona na nogi.- Ej, co robisz?!- zaprotestowałam, gdy Nika zaczęła mnie ciągnąć do mojego pokoju.- Nigdzie nie idę, wybij to sobie z głowy!
-Idziesz. Zakładaj to, czesz się, a najlepiej rozpuść włosy i umaluj się. Ja zaraz wracam.- rzuciła we mnie moją ulubioną szafirową spódnicą przed kolano, która genialnie wirowała przy obracaniu się i jeansową koszulę bez rękawów z kołnierzykiem i wiązaniem na dole. Spoko. Nie miałam siły z nią walczyć, posłusznie ubrałam się w te ciuchy, wygrzebałam z dna szafy rude baleriny. Zdjęłam z włosów gumkę utrzymującą je w koczku i upięłam pojedyncze pasma po bokach, żeby nie wpadały mi do oczu. Lekko się przypudrowałam i do pokoju wróciła Nika. Wyglądała zajebiście. Krótka sukienka, lekko rozszerzana, biała w czarne kropeczki, luźno opadająca do kolan i czarne szpilki.
-Po jakiego grzyba tak się odstawiłaś?
-A wiadomo czy nie spotkamy jakichś przystojniaków po drodze? Po tym, co widziałam na uczelni, mam ochotę się z kimś spiknąć.- mrugnęła do mnie i zlustrowała mnie wzrokiem.- Genialnie wyglądasz. Na luzie, ale zarazem ostro. Nie zapinaj tego kołnierzyka do końca, będzie lepiej.- poprawiła ostatni guzik koszuli i cofnęła się o krok.- Tak. Perfekcyjnie. Dobra, chodź leniwcu, pando ty moja, bo taxi nam ucieknie!- pociągnęła mnie za rękę i z kurtkami w rękach wypadłyśmy z mieszkania. Nika wcisnęła mi jeszcze torebkę do reki i już po sekundzie mknęłyśmy taksówką w kierunku Starego Miasta.
-Nika, ja naprawdę nie mam ochoty na...
-Masz ochotę, masz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.- zatkała mi usta ręką i zabroniła się więcej odzywać.
Wysiadłyśmy przy głównej ulicy i przeszłyśmy parkowymi alejkami w kierunku knajpy. Już z daleka widziałam, że jakoś w ogóle nie świeciło się tam światło.
-Nika, jesteś pewna, że jest otwarte?- zapytałam podchodząc do drzwi.- Nie słychać muzyki ani nic nie widać.
-Na bank jest otwarte.- stwierdziła Dominika i weszła pierwsza do środka. Podała kurtkę gościowi w szatni i ruszyła w stronę wejścia na salę. Pospiesznie zrobiłam to samo.
-SORRY FOR PARTY ROCKING!!!- stanęłam jak wryta. Gdy tylko przekroczyłam próg, sala rozbłysła neonowymi światłami i wszyscy ryknęli słowa tej znanej klubowej piosenki. Muzyka huknęła przez wzmacniacze, genialnie miksowana przez jakiegoś dobrego DJ-a. Wokół było pełno ludzi, którzy śmiali się z mojej reakcji. Rozpoznałam kumpli z uczelni, starych znajomych z wycieczek. A na ścianie plakat: "Happy Birthday, Nattie!!!". O matko... Nie zapomnieli...
-Chwileczkę.- oparłam ręce na biodrach i wpatrywałam się w moje przyjaciółki, które szczerzyły się na wprost mnie.- Czyli przez ten cały czas, kiedy niby miałaś straaasznie dużo roboty, to organizowałaś tę imprezę?
-Tak.- potwierdziła bez mrugnięcia okiem.
-I żadnej akcji z Kamilem nie było?- prowadziłam dalej swoje przesłuchanie.
-Była.- skrzywiła się Nika.- Ale nie obeszła mnie tak, jak ci powiedziałam.
-A co z udupieniem cie przez jakąś profesorkę?
-To była prawda.- przyznała dziewczyna.- Ale dzięki temu łatwiej było mi wyprowadzić cię w pole, bo i tak byłam wściekła.
-I nie mogłaś mi nawet złożyć życzeń rano?- załamałam ręce.
-Nie.- parsknęła śmiechem.- Jak się złościsz, to ci się pięknie świecą oczy. Jakiś gwiezdny blask czy coś...
-Zamorduję cię kiedyś z zimną krwią!- krzyknęłam przytulając mocno Nikę.- Przez ciebie mało zawału nie dostałam, myślałam, że mnie olałaś. Idź na aktorstwo. Dziękuję.- szepnęłam jej do ucha.
-No, stara, dwadzieścia dwa na karku!- Monika poklepała mnie po plecach i zaraz uściskała.- Spełnienia marzeń, kochanie!
-Wszystkiego najlepszego, tancereczko!- gdzieś z tłumu wyłoniła się Kira.- Mam coś dla ciebie.- zakręciła na palcu jakimiś kluczami.
-Kupiłaś mi auto?- zaśmiałam się przytulając ją.
-Niee.- wybuchnęła śmiechem. Chyba już troszkę wypiła.- Wzrosły nam dochody, więc...- wręczyła mi klucze.- Proszę bardzo, oto twoja oficjalna sala taneczna. Możesz przychodzić, kiedy ci się żywnie podoba i nie płacisz za wynajem.- rzuciłam się jej z powrotem na szyję.
-Boże, dzięki!- oderwałam się od niej i zaraz zostałam przejęta przez Gabi.
-Ty wiesz, czego ja ci życzę, prawda?- wyszeptała tak, żeby dziewczyny tego nie usłyszały.- Szczęścia i długiego życia, kotku. I dawcy. Kilku dawców.
-Dzięki.- przytuliłam ją mocniej. Zaszkliły mi się oczy, ale nie chciałam płakać.
-Dobra, dobra, laski. To dopiero pierwsza niespodzianka.- Nika wzięła mnie pod rękę i wciągnęła w tłum.
-To ile ich jeszcze będzie?- zapytałam. Gosh, impreza naprawdę udana. Wszyscy świetnie się bawili, alkohol lał się strumieniami i pierwsze pary już się obściskiwały. Parkiet zapełniony, szpilki się nie wciśnie. Ze sto osób wirowało na środku, kręciło się pod ścianami, chichotało po kątach, stukało kieliszkami, wznosiło toasty, żartowało, pękało ze śmiechu i nawet, jak ten osobnik w ciemnym rogu przy wejściu, już wymiotowało. Czyli w telegraficznym skrócie: czadowa imprezka!
-Oj, całkiem sporo.- Kira poklepała mnie po plecach i wszystkie pociągnęły mnie w stronę stołu z przekąskami, napojami i alkoholem.
-Niespodzianka numer dwa!- zaanonsowała Monia.- Twój osobisty zapas alkoholu.- wskazała ręką na stół. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. O ja nie mogę! Około pięćdziesięciu butelek Piccolo w różnych smakach, ułożonych w wielką, gigantyczną buźkę podobną do tej maski, którą nosi ten DJ, Mike Candys, w teledyskach.
-Wow.- skomentowałam.- Mogę już sobie golnąć?- i nie czekając na pozwolenie wzięłam cytrynowe Piccolo i łyknęłam odrobinę. Mmm, schłodzony, pyyycha.
-Okej, to co dalej?- zapytałam odstawiając butelkę. Jeszcze po ciebie wrócę, mój kochany szampaniku.
-Dobra, niespodzianka numer trzy!- Gabi dała komuś znak i po chwili przez głośniki usłyszałyśmy DJ-a.
-Wszystkiego najlepszego, Natka!- nie. Tylko jedna osoba się tak do mnie zwracała. Zwróciłam się w stronę konsoli, a DJ zmienił piosenkę na "She Makes Me Wanna" i pomachał mi z szerokim uśmiechem. Rzuciłam się przez tłum w kierunku jego stanowiska.
-Fifa!- wrzasnęłam dopadając kumpla z liceum.- Człowieku, kopę lat! Kiedy my się ostatnio widzieliśmy?
-Na ognisku po maturze.- wyszczerzył się do mnie.- Wyjechałem do Wrocławia, złożyłem papiery na muzykologię, ale to rzuciłem i zacząłem pracę w klubie jako DJ. Jak David Guetta miał koncert w Gdańsku, to pojechałem i mam autograf prawdziwego DJ-a na swojej konsoli. Czaisz, sam David Guetta powiedział, że mam talent!
-Miksowałeś mu?- Fifa, czyli Filip Grom zawsze miał świra na punkcie konsoli, miksowania, DJ-owania itd. itp. Zawsze rozkręcał najlepsze imprezy w liceum. I uczył mnie obsługi sprzętu.
-No! Natka, nawet nie wiesz, jak cholernie się stresowałem! Ale w dźwięki trafiłem, basy poszły i mu się spodobało. No, ale dzisiaj, kochana, jestem cały twój.- i jakby na potwierdzenie puścił "I'm All Yours".- O, patrz, kto cię odwiedził.- mrugnął do mnie i pokazał grupkę osób. O matko, ekipa z liceum!- Niespodzianka numer cztery.- szepnął mi do ucha zanim jeszcze zbiegłam ze sceny i poleciałam w stronę koleżanek, mało nie tratując po drodze Tośki, kumpeli z roku.
-Dziewczyny!- rzuciłam się z piskiem w objęcia Wandy, Andzi, Zuzy i Sandry.- Boże, jak ja tęskniłam!
-Nata, ty tu nie kłam, brylowałaś z gwiazdami w Anglii.- zaśmiała się Sandra.
-Ale łącznie tylko przez dwa tygodnie.- broniłam się.
-No, ale teraz jest ciebie pełno na Twitterze, Facebook'u i w innych dziwnych internetach.- Andzia puściła do mnie oczko.
-Połowa tego, co ludzie piszą, to kłamstwa i nie trzeba w nie wierzyć.
-Wiemy, przecież cię znamy, Nata!- Zuza wywróciła oczami.- Statystyki podają, że ponad 50% tego, co ludzie piszą w internecie to ich wymysły i plotki.
-Ech, brakowało mi cię, Einstenie.- zaśmiałam się czochrając jej grzywkę.
-No, ale przynajmniej poznałaś gwiazdy!- Wanda i jej snobizm. Ale nawet za tym tęskniłam.- Jacy oni są?
-Są świetnymi przyjaciółmi, ale... Dzisiaj chyba o czymś zapomnieli.- dodałam z przekąsem. Dziewczyny spojrzały po sobie z dziwnymi uśmieszkami, ale nie zdążyłam zapytać, o co im chodzi, bo nagle ktoś prawie wskoczył mi na plecy.
-Nataliaaa!- złapałam równowagę i błyskawicznie się odwróciłam.
-Tomek!- pisnęłam rzucając się chłopakowi w ramiona.- Co u ciebie, stary? Przefarbowałeś się?- normalnie miał prawie czarne włosy, teraz... Matko, drugi Nialler. Mam nadzieję, że przynajmniej tyle nie je.
-No!- powiedział z dumą i okręcił się wokół własnej osi.- Zmieniłem stylówę, co myślisz?
-Jest...- zastanawiałam się, jak wybrnąć, żeby nie powiedzieć mu wprost, że wygląda jak... gej.- ...inaczej.- wymyśliłam w końcu.
-No ba, że inaczej. Kubie też się podoba.- wytrzeszczyłam oczy.
-Kubie?! Naszemu Kubie? Ale... Że wy... Że ten, no...- męczyłam się. Kuba i Tomek są... razem?!!!
-Aha, jesteśmy parą od roku.- potwierdził beztrosko.- Kuba gdzieś tu lata.- rozejrzał się po sali, ale nie mógł znaleźć chłopaka.
-Wow... W życiu bym się nie spodziewała. Gratulacje?
-Ty się tego nie spodziewałaś, a ty wiesz, jaki ja szok przeżyłam, jak zobaczyłam ich w Warszawie na Starówce trzymających się za ręce?- wtrąciła się Andzia.
-Wyobrażam sobie.- zaśmiałam się. Sandra wzięła nas obie za ręce.
-Potem pogadamy, chodźmy potańczyć!- i ruszyłyśmy na parkiet w rytmie "MMM Yeah" Austina Mahona i Pitbulla.
Szalałyśmy tam dobrą godzinę. W tle migały mi Nika, Monia i Gabi. Wyraźnie były czymś zajęte, czyżby planowały jakieś kolejne niespodzianki? Nie miałam pojęcia. Nagle DJ Fifa zapowiedział karaoke. Na kogo padał reflektor, ten wychodził na scenę i śpiewał. Ludzie byli chyba nieźle podchmieleni, bo nikt się nie bronił. Śmiałyśmy się, gdy niektórzy niemiłosiernie fałszowali, ale gdy na podium wyszła Andzia... Powiem tyle: jej wersja "Tik Tok" Ke$hy była chyba najlepszym coverem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Fifa genialnie miksował muzykę, będę jemu i wszystkim organizatorom postawić piwo za tę imprezę. O, znalazł się Kuba! Wszedł na scenę trochę niepewnie i szepnął coś do Fify. Wyglądał jakby się stresował.
-Dawaj Kuba!!!- wrzasnęła Zuza. Chłopak wziął mikrofon i... No powiedzcie, kto tu jest najlepszym DJ-em świata? Fifa tak zmiksował melodię, że Kuba śpiewał mash-up "Baby" Justina Biebera i "Don't Stop The Music" Rihanny. Razem z dziewczynami pękałyśmy ze śmiechu, bo nasz kumpel tak się wydurniał i robił takie miny, że szkoda słów. Od razu chcieliśmy, żeby bisował, ale on stwierdził, że jest za mało pijany, żeby śpiewać dalej i zszedł z podwyższenia. W pewnym momencie oślepiło mnie światło reflektora. Oho, moja kolej. Podeszłam do Fify.
-Daj Kelly Clarkson.- poprosiłam i chwyciłam za mikrofon. Usłyszałam melodię "My Life Would Suck Without You". Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę jako cover 1D w X Factorze. Od razu się w niej zakochałam, nie było innego wyjścia. I  teraz też, śpiewałam, skakałam po scenie, po prostu świetnie się bawiłam. To chyba moje najlepsze urodziny. Gdy piosenka się skończyła, skorzystałam z chwili przerwy i zaczęłam mówić do mikrofonu.
-Póki nikt się na mnie nie rzuca, żeby mi odebrać mikrofon, to chciałabym wam strasznie podziękować za te urodziny. Dzięki mojej wrednej współlokatorce i moim przyjaciółkom miałam doła jak stąd na Grenlandię, bo myślałam, że zapomniały.- posłałam Nice, która stała tuż pod sceną wymowne spojrzenie.- A jednak nie zapomniały. Zorganizowałyście wspaniałą imprezę, dziękuję wam. Kocham was!
-Natalia, nie schodź jeszcze ze sceny!- wrzasnęła Nika podchodząc bliżej. Znieruchomiałam, nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.- Stój, jak stoisz i się nie odwracaj.- i zaczęła się wycofywać w tłum.
-Nika!- krzyknęłam nie zwracając uwagi na znajomą melodię, która zaczęła lecieć z głośników. Odłożyłam mikrofon.- Nika, o co chodzi? Wracaj tu, wariatko! Nik...- urwałam, gdy usłyszałam TEN głos. I głośny, ogłuszający pisk zgromadzonych w klubie dziewczyn.
-You're insecure, don't know what for. You're turning heads when you walk through the door...- niemożliwe. Niemożliwe, żeby tu byli i że właśnie w tej chwili Liam śpiewa mi tak, jak na naszym drugim spotkaniu, kiedy dowiedziałam się, że to właśnie on. Odwróciłam się powoli i uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia, że umiem się tak szeroko uśmiechać. Chociaż patrząc na nich nie można inaczej... Przyjechali. Specjalnie dla mnie przyjechali do Polski. Szli powoli w moim kierunku śpiewając swój największy hit "What Makes You Beautiful" i śmiejąc się z mojej reakcji.
-Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!


(Kochanie, rozświetlasz mój świat jak nikt inny
Sposób w jaki poprawiasz włosy kompletnie mnie rozbraja
Ale,kiedy uśmiechasz się patrząc w ziemię, nie trudno stwierdzić
Że nie wiesz 
Nie wiesz jak piękna jesteś
Gdybyś tylko mogła zobaczyć to, co widzę ja 
Zrozumiałabyś dlaczego pragnę cię tak bardzo
Właśnie teraz, patrzę na ciebie i nie potrafię uwierzyć
Że nie wiesz, oh, oh
Nie wiesz jak piękna jesteś ! oh, oh,
To sprawia ,że jesteś piękna)


Gdy tylko skończyli śpiewać refren i Zayn zaczął drugą zwrotkę, podbiegłam do nich i przytuliłam mocno każdego po kolei. Boże, jak to cudownie, że oni tu są! Nie widzieliśmy się więcej niż miesiąc, a to według mnie zdecydowanie za dużo. Stanęliśmy w półkolu i zaczęliśmy razem śpiewać dalej refren. Przyszła kolej na solówkę Harry'ego. Wziął mnie za rękę i obrócił delikatnie kilka razy, a kiedy stanęłam z powrotem obok niego, zobaczyłam, jak Niall i Louis stawiają przede mną ogromny kosz wypełniony kwiatami. W powietrzu unosił się niesamowity, słodki zapach. Skąd oni wzięli o tej porze roku tyle złocistych, żółtych róż? I do tego jeszcze cała masa fioletowego pachnącego bzu w otoczeniu kilkudziesięciu tulipanów. Zakryłam usta dłonią, musiałam się mocno powstrzymywać, żeby się nie rozpłakać ze szczęścia.
-Wszystkiego najlepszego, Nattie.- powiedział do mikrofonu Louis, a Liam objął mnie ramieniem.
-Nie płacz. To tylko niespodzianka numer pięć.- puścił mi oczko, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. Zayn podał mi mikrofon.
-Teraz śpiewasz z nami.
-Ale co?- zapytałam biorąc od niego mikrofon. W odpowiedzi dostałam szeroki uśmiech Fify i włączenie melodii, którą od razu rozpoznałam. "Forever Young".
-Let's dance in style, let's dance for a while, 
Heaven can wait, we're only watching the skies,
Hoping for the best but expecting the worst,
Are you gonna drop the bomb or not?
 
Let us die young or let us live forever,
We don't have the power but we never say never,
Sitting in a sandpit, life is a short trip, 
The music's for the sad man.

Forever young, I wanna be forever Young
Do you really want to live forever, forever, forever young.

(Zatańczmy stylowo, zatańczmy przez chwilę
Niebiosa mogą zaczekać, my patrzymy tylko na niebo 
Mając nadzieję na najlepsze, lecz przygotowując się na najgorsze
Spuścicie tę bombę, czy nie?

Pozwól nam umrzeć młodo albo pozwól nam żyć wiecznie,
Nie mamy siły, ale nigdy nie mówmy nigdy
Siedzimy w piaskownicy, życie jest krótką wycieczką,
Muzyka dla smutnych ludzi

Wiecznie młody, chcę być wiecznie młody
Czy naprawdę chcesz żyć wiecznie, wiecznie, wiecznie młody)


Razem z chłopakami wyklaskiwałam ten rytm, śpiewałam z nimi refren i czułam się taka szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Bardzo lubię tę piosenkę i chyba im to kiedyś mówiłam... Tak strasznie chciałabym żyć... Może nie wiecznie, ale dłużej. Nie muszę dożywać setki, starczy dociągnąć do sześćdziesiątki, ale... Po prostu dłużej.
-Nattie, teraz zaśpiewasz moją solówkę.- szepnął do mnie Harry wciskając mikrofon do tylnej kieszeni. Zaraz mu wypadnie.
-Dlaczego?- zdziwiłam się. Już i tak pozmieniali kolejność śpiewania tak, żeby każdy miał swój moment. Po co ja mam śpiewać?
-Po prostu zaśpiewaj.- no dobra. Gdy nadeszła odpowiednia chwila zaczęłam.
-Forever young...- poczułam jak Harry zakrywa mi oczy szepcząc: "Śpiewaj.". Dobrze, że mi to powiedział, bo inaczej bym się całkiem zacięła. O co tu chodzi?- I wanna be forever young. Do you really wanna be forever...- włączyła się perkusja, mój ulubiony moment w tej piosence.- ...forever or never.- Harry odsłonił mi oczy. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam przed siebie. Nie, nie ma bata. Teraz już się rozpłaczę. Do kompletu zaczęłam się śmiać razem z Perrie i Eleanor, które stały przede mną na scenie. Podbiegłam do nich i razem mocno się przytuliłyśmy.
-Niespodzianka numer sześć!- zawołała El całując mnie w policzek.
-Jeszcze jedna niespodzianka i padnę na zawał.- zaśmiałam się ocierając policzki z łez. W życiu nie byłam tak szczęśliwa jak w tej chwili.
-Sto lat, kochana! Życzymy ci, żebyś zawsze była zadowolona z życia i znalazła swojego księcia z bajki!- powiedziała Perrie.
-Dziękuję wam.- przytuliłam je jeszcze raz i dołączyłyśmy do chłopaków, kończących już piosenkę.
-Grupowy Horan Hug!- zarządził Nialler na zakończenie. Wszyscy ze śmiechem rzucili się na mnie i przydusili w mocnym uścisku.
-Dooobra, dość! Bo nie przeżyję własnych urodzin.- odsunęli się ode mnie.
-Okej, chodź pod scenę.- El pociągnęła mnie za rękę.- Chłopaki przygotowali coś jeszcze.- coś jeszcze? Okej, to może być ciekawe.
-Ludzie, jak się bawicie?- DJ Fifa dorwał się do mikrofonu. Odpowiedział mu głośny wrzask. Nie sądziłam, że może być coś głośniejszego niż te wcześniejsze piski podczas występu 1D.- Oto przed wami zespół, który podbił już cały świat, a dziś chce złożyć urodzinowe życzenia swojej najlepszej przyjaciółce! One Direction, go on, guys!- ten poziom decybeli niedługo sprawi, że szyby powylatują z okien.
-Hello, Cracow!- wrzasnął Liam do mikrofonu.- Mamy jeszcze jeden numer specjalny, to nie jest nasza piosenka, ale słyszeliśmy, Nattie, że do tego szalałaś na studniówce.- powiedział po angielsku.
Jak usłyszałam muzykę, to myślałam, że padnę. Jeszcze nie słyszałam "Livin La Vida Loca" w ich wykonaniu. Mogę się założyć o milion funtów, że piosenkę wybrał Hazz. Znalazłam Nikę i Monię i razem z Perrie i Eleanor zaczęłyśmy szaleć na parkiecie. Nie tylko my. Przy tej piosence chyba nikt nie stał pod ścianą, tak jak na mojej studniówce. Chłopaki wariowali na scenie, jak zwykle doprowadzając stojące tuż przy podwyższeniu dziewczyny do zbiorowego orgazmu. Piosenka Ricky'ego Martina była obłędna w ich wykonaniu i wcale się nie dziwię, że nawet antyfanki zespołu były zachwycone.
Wreszcie 1D zeszło ze sceny, ale nie miałam szans, żeby się do nich dostać. Zostali otoczeni przez całą masę ludzi, którzy chcieli sobie zrobić z nimi zdjęcie lub dostać autograf. W sumie to nie miałam nic przeciwko, chociaż miałam zamiar przywalić Lou i Niallerowi za te telefony do mnie zanim bym o tym zapomniała, ale teraz przynajmniej połowa parkietu była tylko dla nas. Razem z dziewczynami w piątkę tańczyłyśmy do przebojów puszczanych przez Fifę. Nika i Monia musiały wcześniej poznać Pezz i El, bo co chwilę się śmiały wspominając akcje z przygotowywania tej imprezy. Dowiedziałam się, że One Direction i dziewczyny są tutaj (znaczy w Polsce) od wczoraj. Zakwaterowali się w "Wyspiańskim", co jest jeszcze śmieszniejsze, bo wczoraj wieczorem przechodziłam koło tego hotelu wracając ze szpitala i zastanawiałam się, co tam robi ta garstka dziennikarzy. Chyba jednak nie potrafili ich wyśledzić, bo w Internecie nie było ani jednego zdjęcia.
Po jakiejś godzinie poszłyśmy do stołu z przekąskami. Byłyśmy wykończone, ale aż szkoda nam było opuszczać choć jedną piosenkę, bo nasz DJ genialnie miksował ze sobą różne kawałki. Łączył ze sobą pozornie nie pasujące do siebie (przynajmniej według mnie) utwory, na przykład "Salute" Little Mix i "Light It Up" DJ Antoine'a. Pozornie niewykonalne, a w jego wykonaniu mistrzostwo. Już się nie dziwię, że David Guetta zwrócił na niego uwagę.
-No to Nattie, jak się czujesz w swoje urodzinki?- zapytała Perrie sięgając po winogrona.
-Staro.- parsknęłam śmiechem.- No co, dwadzieścia dwa to nie tak mało.
-Daj spokój, powiesz nam to jak skończysz czterdzieści dwa.- prychnęła Nika popijając jakiegoś drinka zaserwowanego przez tutejszego barmana.
-Ty lepiej powiedz, czy wreszcie jesteś dziewczyną Nialla.- szturchnęła ją Monia.
-Podoba ci się Horanek?- ucieszyła się El.
-Nooo, powiedzmy, że tak.- niechętnie przyznała Dominika.
-To genialnie! Chłopak nareszcie sobie kogoś znalazł!
-A już myślałam, że żadna mu nie będzie pasowała. Cały czas szukał tej księżniczki.- powiedziała Pezz.
-Ale my nie jesteśmy jeszcze razem!- zaprotestowała moja przyjaciółka.
-Kwestia czasu.- stwierdziłyśmy jednocześnie. Spojrzałyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A co tu tak wesoło, co?- Louis stanął między mną a Eleanor i praktycznie się na nas uwiesił.
-Oblężenie zakończone?- zapytała ze śmiechem Monia.
-Aha.- przytaknął i zaraz wrzasnął.- Ałaa! Za co to?- spojrzał na mnie urażony rozcierając sobie żebra.
-Za ten twój okropny telefon po południu. Wiesz, jak się ucieszyłam, że zadzwoniłeś? Myślałam, że mi składasz życzenia, bo moi znajomi mnie bezczelnie ignorowali cały dzień, a ty mi wyskakujesz z zakończeniem kręcenia teledysku!
-Aaa, o to ci chodzi...- załapał. Położył głowę na ramieniu swojej dziewczyny i spojrzał na mnie maślanymi oczkami.- Inni mi kazali, żeby sprawdzić, czy nic nie podejrzewasz. Wybaczysz mi?- spytał dziecinnym głosem. Próbowałam zachować powagę, ale to było niewykonalne.
-No dobra... Nie mam pojęcia, który to już raz, ale wybaczam.
-Heeej!- pojawili się koło nas Liam, Harry i Niall.
-Gdzie zgubiliście mojego faceta? Nie mówcie, że go stratowali. - Perrie rozejrzała się dookoła.
-Zamawia drinki. I będzie służył jednocześnie za kelnera.- zachichotał Harry.
-Poznaliście się już wszyscy?- zapytałam. Liam skinął głową.
-Nom, Nika odebrała nas wczoraj z lotniska i dziś razem z Moniką zabrały nas tutaj. Potem poznaliśmy DJ-a, Kirę i Gabę. I tyle w sumie.
-Przynajmniej te najważniejsze osoby...- miałam dodać coś jeszcze, ale podeszła do nas Sylwia. Nie miałam pojęcia, kto ją tu zaprosił, ale nie będę niemiła... Chociaż mam ochotę jej coś zrobić, gdy widzę, jak się wdzięczy do Harry'ego i Nialla. No tak, to są single. Nika od razu zrobiła się czujna i zmrużyła oczy taksując Sylwię wzrokiem. Jak na zdzirę przystało, ubrała się w mega obcisłą czerwoną kieckę. Gdyby się pochyliła, z łatwością można by określić rodzaj i rozmiar jej majtek.
-Heej, chłopcy.- spojrzała na nich tym swoim uwodzicielskim spojrzeniem, które chłopaków podnieca, a dziewczyny strasznie irytuje.- Tak bardzo się cieszę, że mogę was poznać...- zerknęłyśmy po sobie z dziewczynami rozbawione.
-Ekhem, Sylwia?- przeniosła swój wzrok na mnie.- Radziłabym ci mówić po angielsku, jeśli tylko potrafisz.- uśmiechnęłam się drwiąco. Dziewczyna zaczerwieniła się i natychmiast przestawiła na angielski.
Po kilku minutach rozmowy Perrie z Zaynem poszli na parkiet, a zaraz ich śladem ruszyli El i Louis. Nika była bliska eksplozji, a Monia rozpaczy. Na siłę szukała takich tematów do rozmowy, żeby Sylwia sobie poszła. Niestety, Styles był w swoim żywiole i rozmawiał z dziewczyną z wielkim ożywieniem. Właśnie tego wcielenia Hazzy nie cierpię. Biedna Monia. Chociaż może jednak nie... Zauważyłam, że podchodzi do nas Grzesiek, kolega z roku. Stanął obok Moniki, przez chwilę przysłuchiwał się irytującemu szczebiotowi Sylwii, a potem poprosił Monię do tańca. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i za chwilę razem tańczyli na środku do podrasowanego "Time Of My Life". Przygryzłam wargę obserwując z rozbawieniem, jak Harry coraz częściej ucieka wzrokiem w stronę Moniki i kompletnie nie słucha już paplaniny Sylwii. W końcu przeprosił ją i pobiegł ekspresem na parkiet. Jego słowo: "Odbijany!" słychać było chyba na całej sali. Bardzo dobrze, ktoś tu jest zazdrosny... O nie. Sylwia z braku Hazzy przeniosła swe zainteresowanie na... Liama. Tak, ktoś tu jest zazdrosny! Liam jednak nie słuchał jej gadania. Rozglądał się po sali, a potem jego wzrok spoczął na mnie. Czułam, że mnie obserwuje i zaczęłam się lekko uśmiechać. Popatrzyłam kątem oka na Nikę. Razem z Niallem stali już trochę dalej, przy stoliku ze słodyczami i głośno się z czegoś śmiali. Dobra. Czas się pozbyć panny S.
-Liam, masz ochotę się przejść?- zapytałam biorąc chłopaka pod ramię.
-W sumie to czemu nie.- uśmiechnął się do mnie.- Na razie, Sylwia.
-Ale...- dziewczyna próbowała nas zatrzymać, ale już na szczęście zdążyliśmy się wtopić w tłum. Weszliśmy do szatni po nasze kurtki i po chwili szliśmy powoli Plantami w stronę oczka wodnego znajdującego się dokładnie na wprost wejścia.
-I jak ci się podoba Polska?- zapytałam nie patrząc na Liama.
-Na razie mało widziałem, ale wygląda na piękny kraj.- odpowiedział cały czas mnie obserwując.
-Nika wam nic nie pokazała?- roześmiał się głośno.
-Taa. Pokazała nam, jak dojść do tego klubu od naszego hotelu i gdzie jest najbliższa informacja turystyczna, czyli w tym samym budynku, w którym mieszkamy.
-No to faktycznie. Trzeba was zabrać jutro na zwiedzanie.
-O ile co poniektórzy będą w stanie. Zayn już wypił z pięć drinków, a Harry znając życie też wleje w siebie więcej niż da radę wytrzymać.
-Nie wspominając o Nice, dla której trzeźwa impreza to zła impreza.- dokończyłam. Stanęliśmy na małym mostku.
-Natalia...- Liam delikatnie wziął mnie za rękę. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Spojrzałam mu prosto w oczy. Ten kolor... To cudowne spojrzenie, dzięki któremu człowiek od razu się uspokaja i czuje się bezpiecznie. Kocham cię... Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego na głos...- Mam coś dla ciebie. Tamte kwiaty i występ były od nas wszystkich, ale ja chciałbym ci dać coś jeszcze. Dla mojej najwspanialszej przyjaciółki.- Przyjaciółki. To jest ta gorzka pigułka, którą muszę przełknąć we własne urodziny. Przyjaciółka. A niech to.
Liam wyjął z kieszeni wąskie granatowe pudełeczko i podał mi je. W środku był delikatny srebrny wisiorek w kształcie klucza wiolinowego na cienkim łańcuszku. Piękny... Aż zaniemówiłam z zachwytu.
-Liam... Ja nie mogę tego przyjąć...
-Już wzięłaś. Prezentów się nie oddaje.- uśmiechnął się szelmowsko.- Odwróć go.- zrobiłam to, o co prosił i znowu straciłam mowę. Na linii klucza wygrawerowano napis: "Natalia Liam 03.04.2014" malutkimi drobnymi literkami. Wow. To arcydzieło, żeby zrobić taki mikroskopijny napis na niewielkim wisiorku.
-Dziękuję. Jest wspaniały.- spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.
-Daj, to ci go założę.- odgarnęłam włosy, a Liam wziął naszyjnik i ostrożnie go zapiął.
-Nie spodziewałam się takiego prezentu.- powiedziałam chowając pudełeczko do kieszeni.
-To jeszcze nie koniec.- uniosłam brwi zdziwiona. Kupił mi coś jeszcze?! Zwariował?- Pamiętasz pierwszą piosenkę, jaką razem śpiewaliśmy?- zastanawiałam się przez chwilę.
-To chyba było "C'mon C'mon", prawda? Tak! Najpierw ty śpiewałeś "Up All Night", a potem razem śpiewaliśmy "C'mon C'mon", na pewno!
-W takim razie...- odsunął się o krok i zanucił refren.- Yeah, I've been watching you all night, there's something in your eyes... So c'mon c'mon and dance with me, baby.- skłonił się i wyciągnął rękę w moją stronę.- Czy zgodzi się pani ze mną zatańczyć?- wybuchnęłam śmiechem.
-Tutaj?
-A czemu nie? Skoro w Londynie zrobiliśmy deszczową dyskotekę w altance, to możemy zatańczyć tutaj, na krakowskim mostku, nie?
-No jasne.- wzięłam go za rękę i podeszłam trochę bliżej.
-Czekaj chwilę...- zaczął grzebać po kieszeniach i wyciągnął telefon. Ustawił w nim coś i włączył "Dance With Me Tonight" Olly'ego Mursa.- Pasuje do sytuacji, nie sądzisz?
-I to bardzo.- zaśmiałam się.
Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą złapał moją prawą dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Bez żadnego ładu i składu, bez określonych tanecznymi normami kroków: po prostu świetnie się bawiliśmy i wygłupialiśmy. Ale jakoś koło drugiego refrenu zwolniliśmy i zaczęliśmy się kołysać w wolnym rytmie, całkiem nie pasującym do tej skocznej melodii. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Jeśli ktoś mnie kiedyś zapyta, jaka była najbardziej romantyczna chwila w twoim życiu, bez wahania opowiem mu o tych sekundach, kiedy patrzyliśmy na siebie, wolno tańcząc na mostku w krakowskich Plantach. Teraz na poważnie uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem w nim zakochana. Na serio. Tonąc w jego brązowych oczach, czując jego dotyk przez warstwy kurtek, widząc jego nieśmiały, szczęśliwy uśmiech, słysząc jego głos delikatnie nucący słowa piosenki czułam, że to jest moje miejsce. Jego ramiona. I za nic w świecie nie chciałam ich opuszczać.
Piosenka się skończyła, ale my dalej tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczającą nas ciszę. Nagle pomyślałam, że to jest moment, w którym powinnam się przyznać. Powiedzieć mu, co mi jest... Nie, to bez sensu, nie w urodziny! Nie będę psuła sobie tego wieczoru! Głupia podświadomość, dobrze, że nie piłam, bo podchmielona mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo, bez możliwości cofnięcia. Nie dziś, jeszcze nie.
-Liam...
-Hmm?
-Wiesz, że muzyka się już skończyła?- zaśmiał się cicho.
-Wiem.- pochylił się lekko nade mną.- Ale chcę przedłużyć tę chwilę tak bardzo, jak tylko jest to możliwe...- szepnął. Zbliżył się jeszcze. Już czułam jego oddech na moich ustach. Jego dłoń puściła moją i przeniosła się na mój policzek. Ostrożnie odgarnął mi pasmo włosów. Przymknęłam oczy i już mieliśmy się pocałować...
-Brawo, brawo! Urocza scenka, naprawdę.- zesztywniałam słysząc ten znienawidzony przeze mnie głos. Odwróciłam głowę w stronę klubu i zobaczyłam jego stojącego na ścieżce, którą tu przyszliśmy.- A jednak Liam. Myślałem, że stać cię na więcej, Nat.
-Zostaw mnie w spokoju!- warknęłam. Nastrój leżał i kwiczał, totalnie zniszczony przez tego dupka.- Nie chcę cię więcej oglądać.
-Nattie? To on?- poczułam, jak Liam przysuwa mnie mocniej do siebie, jakby chciał mnie schować przed Marcinem.
-Nie zostałem zaproszony na twoje urodziny. Czuję się urażony.- podszedł do nas i oparł się o barierkę mostu. To spojrzenie... Zadrżałam i odruchowo przytuliłam się do Liama. Złe wspomnienia wróciły, teraz do kolekcji przybędą kolejne.- Chciałem ci złożyć życzenia urodzinowe jako pierwszy, ale widzę, że się spóźniłem.
-Znowu ćpałeś.- powiedziałam ostro.
-Idź stąd! Nie rozumiesz, że ona nie chce cię widzieć?!- dopiero teraz się zorientowałam, że Marcin cały czas mówił po angielsku. Wiedział dokładnie, z kim tu jestem i miał ogromną ochotę zagrać Liamowi na nerwach.
-Och, rycerz się znalazł.- Liam odsunął mnie od siebie i zacisnął pięści.- Nic mi nie zrobisz, chłopczyku.- zadrwił mój były chłopak zakładając ręce na piersi.
-Uważaj, żebyś się nie zdziwił.
-Liam, proszę, nie rób awantur.- powiedziałam nerwowo.- Nie dziś, błagam.
-Słuchaj swojej księżniczki. Jesteś pantoflarzem to słuchaj... Chociaż ja bym nigdy nie pozwolił, żeby jakaś dziwka mną rządz...- urwał, bo Liam z całej siły przywalił mu pięścią w nos. Marcin zachwiał się, ale zaraz mu oddał. Miał wypracowanego cela, rozciął Liamowi wargę dokładnie w tym miejscu co mnie. Jednak narkotyki nie pomogły mu w ocenie sytuacji. Po sekundzie leżał już na ziemi i kulił się pod ciosami Liama.
-Liam, przestań już! Wystarczy! Payne, do jasnej cholery, zabijesz go!- krzyknęłam odciągając chłopaka na bok. Liam wstał ciężko dysząc.
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, to zabiję.
-Idziemy stąd.- pociągnęłam go szybko w stronę klubu. Zanim jeszcze doszliśmy, ze środka wyszli Harry, Louis, Zayn i Monia.
-Gdzie wy byliście? Zaraz będzie tort!- Monika podbiegła do nas, ale gdy tylko zobaczyła twarz Liama, aż zaniemówiła.
-Co się stało?- Louis podszedł bliżej i przyjrzał się Liamowi.- Biłeś się z kimś?
-Z Marcinem.- praktycznie wypluł z siebie jego imię. Harry aż drgnął.
-Z Marcinem? Gdzie ten skurwysyn jest, jak ja go dorwę, jak ja go przerobię, to go rodzona matka nie pozna!- wrzasnął i chciał już lecieć dobijać rannego chłopaka, ale Louis i Zayn przytomnie złapali go za ręce i odciągnęli wyrywającego się Hazzę z powrotem w stronę klubu.
-Styles, uspokój się! To już nie ma sensu. Liam i tak go nieźle załatwił.- pociągnęłam mojego obrońcę za rękę.- Chodź, trzeba ci przemyć tę wargę.
Zaprowadziłam go do łazienki i mokrą chusteczką przemyłam skaleczenie. Na szczęście nie miał siniaków na twarzy, tak jak ja po starciu z tym gnojem. Liam siedział cicho i nawet nie pisnął, gdy zbyt mocno przycisnęłam mu chusteczkę do skaleczenia.
-Jesteś na mnie zła?- zapytał szeptem, gdy już myłam ręce.
-Za co?- zdziwiłam się.- Za obronienie mnie, gdy ten skurwiel nazwał mnie dziwką?
-Nie.- dotknął ostrożnie skaleczonej wargi i skrzywił się.- Że nie umiałem się powstrzymać i tą bójką prawie zepsułem ci urodziny.- podeszłam do niego i złapałam go za brodę, żeby nakierować na siebie jego spojrzenie.
-Nie zepsułeś mi urodzin. Obroniłeś mnie. I dziękuję ci za to.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z łazienki.
-No nareszcie!- Kira i Nika czatowały na mnie pod drzwiami.- Jak tam Liam?
-W porządku. Będzie żył. Żadnych widocznych siniaków, tylko rozcięta warga.
-To dobrze.- Nika odetchnęła z ulgą.- A teraz chodź!
Na środku sali stał olbrzymi trzypiętrowy tort z dwudziestoma dwiema świeczkami. Matko, czy oni nie przesadzili z liczbą? Fifa puścił "Birthday" Katy Perry.
-No, Natalia.- Kira lekko popchnęła mnie w stronę tortu.- Pomyśl życzenie i dmuchaj.
Wpatrzyłam się w migające światło świeczek. Wszystkie reflektory były przygaszone, widać było tylko te świeczki na torcie i osoby stojące najbliżej. Rozejrzałam się dookoła. Fifa, Nika, Niall, Louis, Eleanor, Perrie, Zayn, Harry, Monika, Kira, Andzia, Zuza, Tomek, Kuba, Wanda, Sandra, Gabi... Zatrzymałam wzrok na Gabrysi. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Ona wiedziała, czego ja sobie życzę. Przeniosłam wzrok trochę dalej. Liam. Patrzył na mnie ciepło, nawet mimo rozwalonej wargi wyglądał perfekcyjnie. Wiem, czego mam sobie życzyć.
Proszę o życie...
Wzięłam głęboki oddech i jednym mocnym dmuchnięciem zgasiłam wszystkie świeczki. Burza oklasków i okrzyków zagłuszyła nawet moje myśli. Wzięłam ogromny nóż i zaczęłam kroić tort słuchając jak pozostali śpiewają mi "Sto lat" łamane przez "Happy Birthday". Z pomocą Niki rozdałam talerze i zaczęliśmy jeść śmiejąc się z ubrudzonego kremem Nialla i Eleanor, której Louis ciapnął bitą śmietaną po nosie. W końcu nasz DJ skonsumował swoją zasłużoną gigantyczna porcję i z powrotem wrócił na swoje stanowisko. Muzyka znów huknęła i ludzie ruszyli na parkiet. Więcej niż połowa już była pijana, nawet Nika, która pilnowała wszystkiego chwiała się na nogach.
Zostawiłam przyjaciół i ruszyłam do mojej niespodzianki numer dwa. Wzięłam butelkę malinowego Piccolo i oparłam się plecami o ścianę obok. Przede mną El i Louis szeptali coś do siebie podczas tańca, by po chwilę z czułością się pocałować. Obok nich w rytm "Single Ladies" szaleli Monia i Harry, który od pierwszego tańca z nią nie odstępował jej już na krok. Dalej w tłumie wypatrzyłam Tomka i Kubę jak maszerowali wesoło między ludźmi machając złączonymi rekami. Pod ścianą naprzeciwko Bartek adorował Sandrę, a obok nich... OMG! Czy ja mam zwidy? Zerknęłam kontrolnie na trzymaną butelkę. Nie, to na pewno szampan bezalkoholowy, butelka dopiero co otworzona. Centralnie na wprost mnie stali Nika i Niall. Trzymali się za ręce! I to nie wszystko. CAŁOWALI SIĘ!!! Tak! Może nie jestem specjalnie dobrym człowiekiem, ale swatką jestem genialną. Ha! Udało się! I niech Nika teraz spróbuje mi wmówić, że jeszcze nie są parą. Wyjęłam telefon z kieszonki bluzki i zrobiłam im szybko zdjęcie. Będę miała czym ich szantażować. Przez środek parkietu przebiegli Zayn i Perrie śmiejąc się na cały głos i mówiąc coś do siebie. Widać było to uczucie, które ich łączy. Dobrze, że sobie wszystko wyjaśnili.
-Solenizantka w urodziny nie może być sama...- Liam stanął koło mnie i oparł się o ścianę tak jak ja.
-Nie jestem sama. Jestem z wami.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.- Zobacz.- pokazałam mu to, co udało mi się przed chwilą udokumentować na telefonie. Liam wytrzeszczył oczy.
-To Niall?!
-I Nika. Można powiedzieć, że już są razem.- stwierdziłam zadowolona.
-Wow. Nie spodziewałem się, że to tak szybko pójdzie.- Liam patrzył na nich, a po chwili przeniósł wzrok na Hazzę i Monię.- Patrz, ten też nie próżnuje.- Styles właśnie posyłał Monice swój firmowy uśmiech i okręcił ją wokół jej osi. Dziewczyna była szczęśliwa jak nigdy. W końcu jej ukochany idol, w którym podkochiwała się już trzy lata zwrócił na nią uwagę. Liam westchnął melancholijnie.- Ech, dzieci tak szybko dorastają...
-Nie martw się, Daddy.- poklepałam go pocieszająco po ramieniu.- Zanim dorosną jeszcze trochę czasu minie. Ciągle będą potrzebowali tatuśka.
-I mamuśki. Pamiętasz, jak cię nazwaliśmy Mummy Direction?- zaśmiałam się.
-Pamiętam. Po pierwszym obiadku, jaki wam ugotowałam. Byłam zła, bo nie pomogliście mi w zmywaniu, tylko gadaliście jakieś bzdury jak popieprzeni.
-Tak, o to my. One Direction. This is us.- zacytował tytuł własnego filmu.
-Dokładnie. A wracając do dorastania, to pomyśl o Tomlinsonie. On przecież nigdy nie dorośnie.
-Co racja, to racja. Oj tam, oj tam, wszyscy jesteśmy takie duże dzieci.
Milczeliśmy przez chwilę, aż skończyła się skoczna piosenka i odezwał się zza konsoli Fifa.
-Ludzie, teraz trochę zwolnimy. Stare kawałki dla par...- włączył tę cudowną piosenkę Bryana Adamsa z filmu o Robin Hoodzie "Everything I Do". Liam odchrząknął.
-Skoro wcześniej nam przeszkodzono, to może teraz ze mną zatańczysz wolnego?
-Bardzo chętnie.- wziął mnie za rękę i poprowadził na środek parkietu.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie w pasie i zaczęliśmy się powoli poruszać w rytm melodii. Obok nas tańczyli nasi przyjaciele. Niall mocno przytulał Nikę, Monika cicho chichotała z jakiegoś dowcipu Stylesa, Louis i El patrzyli sobie głęboko w oczy, a Zayn przytulał Perrie opierając brodę o czubek jej głowy. Spojrzałam w górę na Liama i uśmiechnęliśmy się do siebie. Przytuliłam policzek do jego ramienia i przymknęłam oczy wsłuchując się w słowa piosenki.
-Look into your heart, you will find 
There's nothin' there to hide 
Take me as I am, take my life 
I would give it all, I would sacrifice 

Don't tell me it's not worth fightin' for 
I can't help it, there's nothin' I want more 
You know it's true 
Everything I do, I do it for you 

There's no love like your love 
And no other could give more love 
There's nowhere unless you're there 
All the time, all the way 

(spójrz w swoje serce a przekonasz się 
że nie ma tam niczego co należy ukrywać 
weź mnie takiego jakim jestem, weź moje życie
ja oddałbym je całe, złożyłbym w ofierze

nie mów mi że nie warto o to walczyć 
nic na to nie poradzę, że nie ma niczego innego, czego pragnąłbym bardziej
wiesz, że to prawda 
wszystko co robię, robię to dla ciebie 

Nie ma takiej miłości jak twoja miłość
i żadna inna nie mogłaby ofiarować więcej miłości 
nie ma żadnego innego miejsca, chyba że ty tam jesteś
przez cały czas, przez całe życie)



Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...




_____________________________________________________
Obiecany, długi, z ogromną porcją Liama i Natalii w duecie i całą masą hitów ze światowych list przebojów rozdział jest!
Mam dziwne przeczucie, że przesłodziłam. Powiedzcie, za słodko czy nie? :D

Stwierdziłam, że Blogger mnie jednak nie kocha, bo gdy ustawiłam czas publikacji w ostatnim rozdziale, to kochany portal nic z tym fantem nie zrobił. Dobrze, że sprawdziłam to wystarczająco wcześnie, żeby wstawić rozdział o obiecanej porze xD dlatego od tej pory mówimy NIE automatycznym publikacjom postów :P

Zaktualizowałam zdjęcia Natalii, Louisa i Zayna w zakładce "Bohaterowie"... jakoś bardziej mi pasowały te zdjęcia niż poprzednie. Przynajmniej Lou wygląda jak trzeba, bo na poprzednim zdjęciu miał totalnie inne włosy i ogólnie był młodszy w stosunku do czasu, w którym rozgrywa się akcja opowiadania ;)

W związku z wcześniejszym ogłoszeniem odnośnie przerwy, jaka miała nastąpić w dniach od 3 sierpnia do 15 sierpnia ogłaszam:   ŻADNEJ PRZERWY NIE BĘDZIE!!!   Z przyczyn zdrowotnych nie będę mogła ruszyć w pielgrzymce do Częstochowy :( zostaję więc w domu i bazgrolę dalej. Dlatego oświadczam, że epilogu opowiadania możecie się spodziewać w sierpniu lub na początku września. Tak mi się wydaje :P

Dziękuję za poprzednie komentarze pod rozdziałami, a także za czternastego obserwatora :* Zapraszam do dalszego komentowania (ten rozdział chyba wzbudzi trochę emocji ;), a także do obserwowania moich blogów i konta na Twitterze @Roxanne_Strong

To tyle na dziś. Do napisania w sobotę lub niedzielę.
Buziaki <3
Roxanne xD

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 43

Ekhem, rozdział pisało mi się fajnie, ale i tak większą przyjemność sprawi mi bazgranie kolejnego ;) nie powiem, z jakich powodów, ale mam zarąbiste pomysły na akcję w kolejnym rozdziale!

A co do tego rozdziału, to przepraszam, jeśli kogoś obrzydzą wzmianki medyczne, ale musiałam choć trochę nawiązać do studiów Natalii :) to tyle w tym temacie.

Enjoy the chapter <3
_________________________________________________________


-Nattie, halo, jesteś tam?- głos Hazzy sprowadził mnie na ziemię.
-Emm... Harry? Oddzwonię za chwilę...- powiedziałam zmienionym głosem i zwracając uwagi na protesty chłopaka, rozłączyłam się.
-Najpierw Liam, potem Zayn, a teraz Harry? Nieładnie.- Marcin pokręcił głową zbliżając się do mnie o pół kroku.
-Odwal się.- warknęłam.- To nie twoja sprawa, widocznie masz zbyt skurczony mózg, żeby zrozumieć, że dziewczyna może przyjaźnić się z facetami!- próbowałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Natychmiast mu ją wyrwałam. Boże, dlaczego moja ręka zawsze musi cierpieć???
-Natalia. Ja... Ja chciałem cię prosić o wybaczenie. Wiem, nie zasługuję na ciebie, ale kocham cię i nie mogę bez ciebie żyć...- powiedział błagalnie podchodząc jeszcze bliżej. Wsunęłam rękę do kieszeni kurtki i zacisnęłam ją na niewielkim metalowym pojemniczku. Coś mnie tknęło i wracając ze spaceru z Zaynem zaopatrzyłam się w gaz pieprzowy. Teraz byłam w pełnej gotowości, żeby go użyć.
-Wal się. Nie kocham cię, wręcz cię nienawidzę i nie mam zamiaru do ciebie wracać. Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą, narkotykami i innym gównem.
-Będziesz tego żałować.- ostrzegł mnie.
-Wiesz, czego żałuję?- tego, że spojrzenie nie może zabijać.- Żałuję, że przez cały czas nie byłam dla ciebie taka chamska jak na początku. Żałuję, że pozwoliłam ci się zaczarować, że pozwoliłam ci się zbliżyć do mnie na milimetr!- Marcin zacisnął pięści i podszedł jeszcze bliżej. Znowu złapał mnie za rękę. Znacznie mocniej, aż syknęłam z bólu.
-Oboje dobrze wiemy, że do mnie wrócisz...- próbowałam się wyrwać, ale nie mogłam. Czas użyć gazu...- Mam dość twoich fochów, nie będę tolerował takiego zach... Ałaaa!- w trakcie jego chorej przemowy błyskawicznie wyciągnęłam spray z kieszeni i psiknęłam mu gazem w twarz. Od razu puścił moją rękę i złapał się za piekące miejsce. Skorzystałam z okazji i spełniłam obietnicę daną Nice: mocno kopnęłam go tam, gdzie trzeba. Jak tak dalej pójdzie, to chyba ktoś tu będzie bezpłodny...
-Nie wrócę do ciebie.- syknęłam.- Więcej mnie nie dotykaj. Jeszcze raz się do mnie odezwiesz, to złożę do sądu wniosek o zakaz zbliżania się.
Nie zwracając uwagi na skulonego na chodniku chłopaka pognałam w kierunku szpitala. Boże, czemu Kopernika to mało ruchliwa ulica, praktycznie nikt nie zauważył tego zajścia. To przechodzi ludzkie pojęcie. Gdy człowiek potrzebuje pomocy, nigdy nie zjawi się rycerz na białym koniu, żeby uratować damę z opresji... No tak, mój rycerz był prawie dwa tysiące kilometrów stąd... Tęsknię za nimi. O! O wilku mowa. Styles nie mógł cię doczekać, kiedy oddzwonię.
-Natalia, co tam się działo?- wybuchnęłam histerycznym śmiechem, jak wyobraziłam sobie całą tę sytuację z boku. Matko, gdyby ktoś tamtędy przechodził, mógłby pomyśleć, że to scena z jakiegoś filmu.
-Marcin...- wydusiłam z siebie. Harry natychmiast się zdenerwował.
-Zrobił ci coś?
-Nieee... Ja mu zrobiłam. Dostał gazem pieprzowym prosto w twarz. Ale to musi boleć.
-Nie uderzył cię?- troskliwy ton Hazzy sprowadził mnie na ziemię. Przełożyłam telefon do drugiej ręki i obejrzałam nadgarstek. Lekko zaczerwieniony. Raczej nie będzie siniaka... Chyba.
-Nie, nic mi nie jest.- powiedziałam. Otworzyłam drzwi i weszłam do holu. Monika stała pod ścianą i lekko tupała nogą ze zniecierpliwieniem.- Jest już Monia. Kończę zaraz zaczynam zajęcia. Trzymajcie się.
-Jasne, ty też uważaj na siebie i tego gnoja.
-Spoko.
-A z tym gazem pieprzowym to niezła sprawa... Fajnie, że potrafisz przywalić kolesiowi. Tylko nie trenuj na nas!- roześmiałam się.
-Jasna sprawa.- stanęłam przed Moniką.- Monika przesyła buziaki.
-Tylko dla mnie?
-A zasłużyłeś? Chyba nie. Na razie.- rozłączyłam się.
-Nareszcie! Stoję tu już piętnaście minut. Całe szczęście, że Marcin nie przyszedł.- powiedziała Monika prowadząc nas do gabinetu opiekuna naszej grupy.
-I na razie chyba nie przyjdzie.- odparłam wsiadając do windy. Podczas kilkusekundowej przejażdżki zdążyłam opowiedzieć Monice o całym zajściu.
-Należało mu się. A teraz chodź. Fartuch, identyfikator i na lekcję. Dziś może będzie ciekawiej niż na organizacyjnym.
Weszłyśmy na salę. Pomachałyśmy do kilku koleżanek i usiadłyśmy na krzesłach w rogu pomieszczenia. Wyciągnęłam notatnik i długopis i słuchając monologu Moni na temat: "Jak bardzo Harry Edward Styles jest boskim facetem?" rozglądałam się po sali. Normalnie wtrąciłabym kilka słów i sprowadziła dziewczynę na ziemię, ale teraz za bardzo rozpraszały mnie te spojrzenia. Na pewno wszyscy oglądali wiadomości. Na pewno każdy dostał miliony tweetów, w których była wzmianka o mnie. Może nawet co poniektórzy napisali coś na mój temat pod którymś z trendów czy na jakichś forach internetowych. W końcu moja relacja z One Direction stanowiła obecnie temat numer jeden. A hating to takie fajne zajęcie. Co tam, że kogoś się wkurzy lub uprzykrzy mu się życie, ważne, żeby się dobrze bawić, co nie? Na salę wszedł mężczyzna w średnim wieku w okularach i ze sporym segregatorem pod pachą.
-Witam studentów! Nie wiem, czy doktor Formińska zapowiedziała wam, że będziecie mieć ze mną dziś zajęcia... W każdym bądź razie nazywam się Grzegorz Wojda, jestem doktorem nauk medycznych i przez najbliższe dwa tygodnie będę zastępował doktor Formińską prowadząc z wami zajęcia w prosektorium. Zostaliście już zapoznani ze struktura szpitala, działalnością poszczególnych oddziałów i od teraz zaczynacie szczegółową, można powiedzieć, analizę. Zaczynamy od rzeczy martwych, bo po pierwsze, nie denerwują się w czekaniu w kolejce na badanie, a po drugie, większej krzywdy raczej im już nie wyrządzimy.- nieśmiały śmiech na sali.- Poza tym, jako studenci trzeciego roku, nie macie uprawnień do diagnozowania chorych, przepisywania, zalecania i podawania pacjentom określonych leków. Dopiero na czwartym roku będziecie mogli więcej na nich zdziałać. Ale o tym później. Na razie zapraszam do prosektorium, zapoznacie się z wyposażeniem pomieszczeń, określonymi czynnościami opisanymi w BHP i jeśli dziś starczy czasu, może obejrzymy jedną lub dwie sekcje zwłok. Chętni mogą robić notatki. Proszę za mną.
Dzień z trupami. Bosko. Żeby tylko przez przypadek nie zamknęli mnie na noc w chłodni.

~~*~~

-Marnie wyglądasz. Jak uschnięta marchewka.
-Dzięki, Lou.- wywróciłam oczami.- Zawsze można liczyć na twoje komplementy.
-No pewnie. Coś ty robiła? Gdyby było Halloween, nie potrzebowałabyś przebrania.
-Spokojnie, wyłączę kamerę i nie będziesz mnie musiał oglądać, złośliwcu. Pasuje?- zapytałam przesłodzonym głosem. Nie zdążył odpowiedzieć, bo pokój nawiedziło czteroosobowe tornado.
-NATTIEEEE!!!- wrzask Horana słychać było chyba na całej mojej ulicy. Nika wychyliła się z pokoju i widząc swojego "chłopaka" (oficjalnie dalej nie są parą, totalnie nie wiem, czemu!) od razu dopadła mojego łóżka i wcisnęła się obok mnie.
-NICKY!!!- nie ma to jak wrzaskliwe powitanie. Zwariuję.
-Cześć chłopaki, co tam?
-Spoko, jesteśmy właśnie w Mullingar.- wyszczerzył się Niall. No tak, nie ma jak rodzinka.
-Czyli co, kończycie już objazd rodzinkowy?- upewniłam się siadając wygodniej. Łokieć Niki wbijał mi się między żebra.
-Tak jakby. Potem wracamy na kilka dni wolnego do Londynu, a później kręcimy teledysk do "You & I" i planujemy Where We Are Tour.- oznajmił Liam.- A teraz, Natalia, tłumacz się, dlaczego wyglądasz jakby ktoś cię uprał, odwirował, wyżął, wysuszył i przemaglował jednocześnie?
-Ciekawe, jak ty byś wyglądał po dwóch tygodniach siedzenia w prosektorium, obserwowania trupów, zgadywania, na co zmarli ci ludzie, a wszystko w otoczce boskiego zapachu formaliny.- powiedziałam jadowicie.- Do tego jeszcze jutro mam zaliczenie teoretyczne z anestezji.
-Z czego?- zapytali jednocześnie.
-Ze sposobów znieczulania. Tak że jeśli zdam, to będę wiedziała, czym uśpić skutecznie Louisa, żeby mu podebrać marchewki.
-Eeeej, nie wolno!- Tommo od razu się oburzył.
-Albo jak znieczulić Nialla, żeby nie wiedział, że zabieram mu żelki...- ciągnęłam obojętnie. Horan aż poderwał się z miejsca.
-Nie zrobisz mi tego, prawda? Nattie?- zapytał błagalnie.
-Jeszcze zobaczymy. Na razie, na nieszczęście mam jeszcze trzy tygodnie do spędzenia między umarlakami.- wiem, zero szacunku dla zmarłych, ale trudno okazywać szacunek rozkrajanym zwłokom, gdy musisz sprawdzić, czy mózg na pewno waży tyle, ile trzeba, a wątroba nie ma zbędnych przebarwień. Jedno wiem na pewno: nie zostanę lekarzem sądowym, inaczej patomorfologiem. Po paru latach takiej pracy jak przez te dwa tygodnie chyba bym trafiła do wariatkowa do izolatki. To nie dla mnie.
-Ohyda.- skrzywił się Harry.- Nie wiem, jak ty to wytrzymujesz.
-Muszę, jeśli chcę zostać lekarzem.
-Powiedzcie lepiej, czy Perrie się odzywała.- wtrąciła się Nika. Była całkowicie wprowadzona w sytuację.
-Nie, to znaczy tak.- westchnął Malik.- Zadzwoniła po twoim wyjeździe i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że zapytała, co ci dałem na tym zdjęciu. Powiedziałem, że nie mogę powiedzieć i już Pezz jest obrażona, bo mam z tobą jakieś tajemnice. Jest coraz bardziej skłonna uwierzyć tym plotkom. Czyli podsumowując, mamy ciche dni.
-Rany...- podrapałam się po głowie.- I co my mamy zrobić? Ja zadzwoniłam do niej w zeszłym tygodniu, odebrała i powiedziała, że nie może gadać, oddzwoni kiedy indziej. Do tej pory nie oddzwoniła.
-No, w środę kończy trasę, pojadę do niej od razu i spróbuję wyjaśnić.
-Wiem!- Niall wyglądał jakby wpadł na genialny pomysł.- Oświadcz się jej wtedy!
-Co? Nie! Ja... ja w ogóle nie jestem przygotowany...
-Nie, to głupi pomysł!- Liam pokręcił głową.- Perrie jeszcze pomyśli, że to zadośćuczynienie za romans z Nattie.
-Nie było żadnego romansu!- wściekłam się.
-My to wiemy, wy to wiecie, ale Pezz może myśleć, że to prawda.
-Liam ma rację, Natalia.- Nika spojrzała na mnie.- Na miejscu Pezz myślałabym tak samo. Musicie się pogodzić na serio, a dopiero potem myśleć o zaręczynach.
-Dobra, może, podkreślam, MOŻE macie rację. Ale w takim razie dacie mi urządzić wam te zaręczyny?- poprosiłam.- Dzięki temu będzie mogła zauważyć, że naprawdę nie miałam z tym nic wspólnego.
-Jak chcesz to zrobić, skoro jesteś w Polsce?- zdziwił się Harry.
-Jakoś to załatwię...- zapewniłam ich. Chłopaki zagadani przez Nikę zaczęli opowiadać o pobycie w Holmes Chapel, Bradford, Wolverhampton i Mullingar (zwłaszcza Mullingar), a ja podparłam brodę na pięści i zaczęłam intensywnie rozmyślać nad tymi zaręczynami. Trzeba im urządzić super imprezę, żeby Perrie się nie spodziewała... Perrie... Ona musi zrozumieć, że nic mnie z Zaynem nie łączy. Że to tylko wymysł dziennikarzy, którzy chyba nie mają nic do roboty i z nudów niszczą innym życie. Muszę do niej zadzwonić. Wiem, dzwoniłam już kilka razy i to ona obiecała, że oddzwoni, ale ja już nie zniosę tej atmosfery!
-Natalia!
-Co?- podniosłam głowę i rozejrzałam się nieprzytomnie.
-Dziewczyno, zmniejsz dawkę albo zmień dilera, bo za szybko odpływasz.- zaśmiał się Liam.- Od pięciu minut próbujemy się dowiedzieć, co z Marcinem.
-Stęskniliście się już za nim?- uniosłam brwi.- Bo ja nie bardzo. Jego widok na korytarzu wywołuje u mnie odruch wymiotny, a jak raz pracowaliśmy z Moniką przy jednym stole sekcyjnym, mało brakowało, żebym go nie wykastrowała za pomocą piły do cięcia kości.
-Uuu, brutalnie!- ten złośliwy uśmieszek Louisa. Na bank chciałby obejrzeć taką akcję.
-Ale my chcemy wiedzieć, czy już się do ciebie nie zbliża.- pokręciłam głową przecząco.
-Nie. Od kiedy dostał gazową nauczkę, omija mnie szerokim łukiem. Nie zbliża się, nie zagaduje. Ale często łapię go na tym, że się na mnie gapi. No, ale przecież nie zabronię mu widzieć. Spojrzeniem nic mi nie zrobi.
-Oby. Jakby coś się działo, dzwoń natychmiast.
-Jasne, a teraz sorry, ale muszę wykonać ważny telefon.
-Gdzie dzwonisz?- zapytał Niall.
-Do Perrie.- powiedziałam wyszukując numer w komórce.
-Ale przecież mówiła ci, że oddzwoni.
-Aha.- potwierdziłam kpiąco.- I oddzwania już tydzień. Sorry, ale wolę szybsze linie.- powiedziałam przykładając telefon do ucha.
Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... Dziesiąty... Straciłam rachubę... Nie odbiera. Próbujemy jeszcze raz. Sygnał, dwa, trzy...
-Halo?
-Perrie, nareszcie odebrałaś!- odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam, miałam telefon na drugim końcu apartamentu.- dziewczyna brzmiała strasznie oficjalnie. Jakby gadała z dyrektorem banku, a nie przyjaciółką. I niestety, ale wiedziałam, co spowodowało tę oziębłość.
-Jak tam trasa?- zaczęłam neutralnie.
-Spoko. We wtorek gramy ostatni koncert i w środę wracamy do Londynu.
-Czyli nareszcie będziesz mogła spotkać się z Zaynem.- przygryzłam wargę. Zaczynały się schody. Nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju tam i z powrotem, a sześć par oczu uważnie śledzi każdy mój krok i każde słowo.
-Nattie, posłuchaj...
-Nie, Perrie, najpierw ja. Strasznie mi przykro z powodu tej awantury, tego całego zamieszania. Nie chciałam nigdy cię skrzywdzić, uwierz mi. Bardzo cię lubię, uwielbiam cię, jesteś moją przyjaciółką i w życiu bym cię nie skrzywdziła. Zayn jest moim kumplem, ale nie podoba mi się jako materiał na chłopaka. A nawet gdyby mi się podobał, to i tak nie mogłabym mu zepsuć związku, w którym jest szczęśliwy, po prostu bym nie potrafiła. Ale nie chcę, żeby Zayn był moim chłopakiem, tak jak wymyśliły media, bo mam inne aspiracje, podoba mi się ktoś inny...- mimowolnie zerknęłam na ekran laptopa. Jego związku też nie będę na siłę rozbijać... Nawet jeśli to boli.
-Natalia, nic nie mów. Ja już sobie to wszystko przemyślałam.- oho. Lekko się zapowietrzyłam.
-To znaczy?- spytałam ostrożnie.
-Trochę pomogły mi dziewczyny... Jade, Leigh i Jesy. Zrozumiałam, że gdybyś miała coś wspólnego z tymi plotkami, to chyba nie starałabyś się tak bardzo, żeby nas pogodzić... Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, musiałam to sobie poukładać. Te zdjęcia to był cholerny szok i... wtedy, gdy je zobaczyłam, to tak jakby im uwierzyłam. Byłam zazdrosna, zraniona, myślałam, że Zayn faktycznie korzysta z okazji, że mnie nie ma... Ale potem, jak przeczytałam te wszystkie komentarze... Z jednej strony wsparcie tylu osób jest pocieszające, ale z drugiej strony wcale nie jest fajnie, gdy najeżdżają na twoją przyjaciółkę... Poza tym, Zayn nigdy mnie nie zranił. Pomijając pewien epizod ze zdradą, ale to już sobie wyjaśniliśmy, a nie lubię wracać do przeszłości. Krótko mówiąc, wierzę wam.
-Naprawdę...?- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
-Naprawdę. Wierzę wam, że nic między wami nie zaszło. Ale i tak chcę się dowiedzieć, co Zayn ci daje na jednym zdjęciu.
-Emm... To nic takiego...- zająknęłam się.
-Natalia, proszę.
-Okej.- powiedziałam niechętnie. Myśl, mózgownico, myśl!!! Co on mógł mi, cholera, dać?!!!- To był... To był... gaz pieprzowy!- walnęłam. Cisza po drugiej stronie słuchawki.
-Że co?- wszyscy gapili się na mnie z otwartymi ustami. No tak, nie słyszą tego, co mówi Perrie, a kto normalny wrzeszczy do telefonu "Gaz pieprzowy!" po minucie jąkania? Tylko i wyłącznie ja.
-Gaz pieprzowy. No wiesz, forma samoobrony... Pewnie widziałaś zdjęcia z podbitym okiem.
-No właśnie widziałam. Skąd ci się to wzięło?
-Mój chłopak mnie pobił.- Pezz wciągnęła głośno powietrze.
-Ten, o którego się pokłóciłaś z chłopakami?
-Dokładnie ten sam. Okazało się, że oszołomy czasem mogą mieć rację. Marcin się naćpał i mnie pobił, przyjechałam do Berlina na koncert jako ofiara przemocy i zabrali mnie do Anglii. Zayn stwierdził, że muszę mieć czym się bronić w razie czego i dał mi ten gaz.
-Przydał się chociaż?
-Pierwszego dnia po powrocie na studia. Od tej pory mam szacun na dzielni.- zaśmiałam się. Boże, jak to dobrze, że uwierzyła...
-No to fajnie.
-Pezz, przepraszam jeszcze raz za to całe zamieszanie...
-Hej!- przerwała mi.- Nie mów "przepraszam". Zostawmy to za sobą i już do tego nie wracajmy.
-Między nami po staremu?- upewniłam się.
-Po staremu.- pogadałyśmy jeszcze chwilkę, ale dziewczyna musiała lecieć na próbę dźwiękową, więc obiecałyśmy sobie szybko do siebie oddzwonić i rozłączyłam się. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam się wolno w stronę laptopa.
-Zayn.- powiedziałam do chłopaka.- Jakby co, na tych zdjęciach wręczasz mi butelkę gazu pieprzowego. Nie pytaj, skąd mi to przyszło do głowy, bo sama nie wiem.- spojrzeli na mnie jak na ufoludka i ryknęli śmiechem. No bardzo śmieszne, ale to nie oni musieli się tłumaczyć i wymyślać kłamstwa na poczekaniu! Popatrzyłam na swoje włosy. Jak tak dalej pójdzie, to będę miała regularne loki. Ewentualnie wyłysieję od tego szarpania swoich kudłów przy każdym kłamstwie. A robi ich się coraz więcej...

~~*~~

-Ty sobie jaja robisz?!- podniosłam nieprzytomny wzrok znad kolejnej powieści Harlana Cobena, którą udało mi się dorwać. "Na gorącym uczynku". Byłam dopiero na pięćdziesiątej stronie, chcę czytać dalej, Monia, wypad!
-Nie robię sobie jaj!- gwałtownym ruchem odebrałam głos Liamowi śpiewającemu swoja solówkę w "I Wish".- Po prostu czytam jakiś ciekawy kryminał po tym piekielnym zaliczeniu z krojenia. A na Robina Cook'a i jego powieści medyczne, gdzie główny bohater to patomorfolog, sorry, ale nie mam ochoty.- człowiek, któremu miałam zdiagnozować przyczynę zgonu na egzaminie, miał tasiemca. W jelicie. Długiego na trzy metry. I ja musiałam go wyjąć. Pozostawię bez komentarza, bo na samo wspomnienie mam ochotę znowu (podkreślam ZNOWU) przytulić kibel.
-Obiecałaś!- Monika usiadła z pretensją naprzeciwko mnie.- Obiecałaś mi pomóc przed kolokwium z angielskiego.
-Kobieto, piszesz ze Stylesem! Serio myślisz, że potrzebujesz korków z anglika?- jak na zawołanie usłyszałyśmy dźwięk przychodzącego smsa. Mońka rzuciła się na telefon jak wygłodniały tygrys, zrobiła przebiegłą minę, odpisała ekspresem i za pięć sekund dostała odpowiedź. Znowu odpisała. Pięć sekund. Znowu odpowiedź. I tak w kółko. Po czterech powtórkach z rozrywki lekko się zniecierpliwiłam. Okej, bardziej niż lekko.
-To chcesz powtarzać ten angielski na jutro?
-Tak, tak, już.- znowu odpisała i za chwilę kolejna odpowiedź. Wkurzyłam się i zabrałam Monice telefon.- Co ty robisz?
-Oddzwaniam.- nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam, aż dyżurny casanova raczy się zgłosić. Nie musiałam czekać długo. Jakby czatował nad tym telefonem.
-A jednak dzwonisz, no proszę. Wolisz o tym pogadać? Powiedz mi, jak chcesz się poczuć, a czarodziej Harry Styles zabierze cię w niezapomnianą podróż.- słysząc namiętny, seksowny głos Harry'ego po prostu zbaraniałam. Na szczęście udało mi się szybko pozbierać i nie wybuchnąć śmiechem.
-Wiesz, co w tej chwili czuję? Zaskoczenie, szok, z domieszką rozbawienia, zaprawione sporą szczyptą obrzydzenia. Masz krótka pamięć, Styles, mówiłam ci, że jesteś ode mnie młodszy.- teraz Hazza był zbity z tropu.
-Natalia?
-Nie, Angelina Jolie, głupku.
-Eeee...
-Co jest, przed chwilą byłeś taki wygadany...- powiedziałam chichocząc pod nosem. Za chwilę spoważniałam.- Mamy zamiar się teraz uczyć na egzamin, a chyba chcesz, żebyśmy kiedyś poprawnie ci zdiagnozowały hemoroidy lub niedoczynność prostaty w wieku starczym. Ciao!- rozłączyłam się pozostawiając chłopaka w stanie sporego osłupienia. Spojrzałam na czerwoną Monikę i wybuchnęłam śmiechem.
-Nie mogę!- wykrztusiłam.- Wiedziałam, że prowadzicie ze sobą zboczone rozmowy, a przynajmniej tego się spodziewałam po Hazzie... Ale mimo to, nie spodziewałam się, że to usłyszę.
-Zamknij się.- jęknęła Monika. Nie sądziłam, że można się jeszcze bardziej zaczerwienić. Wstałam, żeby otworzyć okno. Jak na 31 marca, to było nadzwyczajnie ciepło. Słońce przygrzewało, na niebie nie było ani jednej chmurki. Na uczelnię poszłam tylko w żakiecie, bo w kurtce było zdecydowanie za gorąco. Nie ma to jak pogodowe anomalie. Latem pewnie się doczekamy 50 stopni w cieniu. I to nie w Fahrenheitach.
-Zobaczmy, co wy tu jeszcze piszecie...- przyjaciółka bezskutecznie próbowała wyrwać mi telefon, ale ja stanęłam na łóżku i wyciągnęłam rękę wysoko w górę, żeby nie mogła dosięgnąć. Monia jest prawie 10 centymetrów niższa ode mnie, ma jakiś metr sześćdziesiąt trzy lub pięć. Ja przy moich 172 centymetrach wyglądam przy niej jak wielkolud. Albo jakbym stała na ukrytych szczudłach. Otworzyłam menu wiadomości i zaczęłam czytać.- Zapisałaś jego nazwę z serduszkiem?- parsknęłam śmiechem.
-No co? Od zawsze mi się podobał...- Monia założyła ręce na piersi i wpatrzyła się w dywan. Okej, mogę czytać spokojnie.
Od: Harry Styles <3
A założysz się? ;)
Do: Harry Styles <3
Przestań pieprzyć :P
Od: Harry Styles <3
Z tobą mogę zawsze :***
Do: Harry Styles <3
Pff... Zboczeniec
Od: Harry Styles <3
Ale cały twój :D
Do: Harry Styles <3
Spadaj :P
Od: Harry Styles <3
Sama się zbadaj B-)
Do: Harry Styles <3
A wiesz, że to jest wykonalne? ;)
Od: Harry Styles <3
No tak, przyszła pani doktor... Kiedy będę mógł się zgłosić na pierwszą wizytę? ^.^
Do: Harry Styles <3
Za trzy lata... Może >:-)
Od: Harry Styles <3
A po znajomości? Za tydzień?
Do: Harry Styles <3
Jeszcze się nad tym zastanowię :P
Od: Harry Styles <3
Osz ty... Mogę zadzwonić?
Do: Harry Styles <3
Nie.
Od: Harry Styles <3
Dlaczego??? ;(
Do: Harry Styles <3
Bo teraz będziemy się z Natalią uczyć.
Od: Harry Styles <3
Mogę wam pomóc. Jestem zajebistym nauczycielem ^.^ *.*
Do: Harry Styles <3
Wolę nie wiedzieć, czego uczysz :)
Od: Harry Styles <3
Mogę ci pokazać :P
-Oookeeej...- zamrugałam oczami.- Zboczenie na wysokim poziomie, ale to akurat mnie nie zaskakuje. A przynajmniej nie u Hazzy. Ciekawe, co tam było wcześniej...- przeciągnęłam listę wiadomości na samą górę.
Do: Harry Styles <3
Wiesz, teraz już rozumiem, dlaczego tak szybko się rozłączyłeś, jak wtedy cię poznałam. Wszystko ma sens :)
Od: Harry Styles <3
Po prostu byłem zszokowany tym, że zobaczyłem dziewczynę tak podobną do Ashley... Nie spodziewałem się czegoś takiego, myślałem, że ty to ona.
Do: Harry Styles <3
Nie dziwię się, że tak zareagowałeś... Ale spójrz na to z innej strony. Może teraz, dzięki poznaniu mnie, ten typ dziewczyn przestanie ci się kojarzyć z Ashley? Wiesz, złe wspomnienia zastąpisz lepszymi. I w końcu nawet widok twojej byłej nie sprawi ci bólu, po prostu o niej zapomnisz :)
Od: Harry Styles <3
Mam nadzieję.
Do: Harry Styles <3
Trzymam za ciebie kciuki <3 :D
Od: Harry Styles <3
Pomożesz mi? *.*
Do: Harry Styles <3
Ale w czym? :-|
Od: Harry Styles <3
W zapomnieniu o niej.
Do: Harry Styles <3
Spróbuję. Może się uda na odległość =)
-Powiedział ci o Ashley?!!!- byłam w ciężkim szoku. Wydusić to z niego to była istna mordęga, a gdy ja dałam mu numer Moniki, od razu opowiedział jej wszystko! Wiem, to może wyglądać na zazdrość, ale wbrew pozorom nie jestem zazdrosna. Jestem raczej zdziwiona.
-Tak. Jak wtedy zadzwonił, miał strasznie niepewny głos, jakby się czegoś bał. Spytałam, czy potrzebuje telefonu zaufania, żeby się wygadać, wiesz, tak w żartach, a on... po prostu zaczął mówić. Pobiłam wtedy rekord w długości rozmowy telefonicznej.- zaśmiała się siadając obok mnie na dywanie.
-Ile gadaliście?- zaciekawiłam się.
-Trzy i pół godziny.
-Wow. Nawet Louis by chyba nie dał rady tyle nawijać.- mój rekord to 2 godziny 43 minuty. No, ale nie liczę rozmów na Skypie, tam potrafiłam siedzieć z chłopakami po 5 godzin. Z tym że głównie śpiewaliśmy i wariowaliśmy. Na tym strasznie szybko mija czas.
-Dobra, oddawaj to.- zabrała mi swoją komórkę, nawet nie zdążyłam zareagować.- Bierzemy się za naukę.
-Okej.- westchnęłam. Ogarnęłam ten angielski już wcześniej, poza tym praktycznie codziennie "trenowałam" z 1D. Przynajmniej jeden przedmiot jest opanowany do perfekcji.
-Dooobra, to zaczniemy od czasów. Gramatyka to moja pięta achillesowa. Jakby nie można mówić tylko w trzech czasach, jak w Polsce.
-W praktyce się mówi.- wzięłam podręcznik.- Może czasem wplata się jakieś pojedyncze zdania w innych czasach, ale z reguły posługujesz się czterema. Present Simple, Continuos, Past i Future. No, plus okresy warunkowe, jakieś konstrukcje gramatyczne...
-Boże, nienawidzę tego.- Monika padła na plecy i utkwiła wzrok w suficie.
-Włączę muzykę. Może przy angielskich piosenkach będzie ci prościej.- puściłam losową tę playlistę co poprzednio i wsłuchałam się w "Another World".
-I'll lift you up, I'll never stop, you know, I'll take you to another world...- nuciła Monia pod nosem. Żeby głośniej śpiewała, trzeba było ją upić. Inaczej broniła się przed występem rękami i nogami. Trochę fałszowała.
-Okej, mam directionerskiego powera.- wstała energicznie i sięgnęła po książkę.- Doładowałam akumulatory, możemy zaczynać.
-Spoko.- przez godzinę wałkowałyśmy gramatykę. Jezu, jakie to było nudneee...
-To teraz warunkowy, tłumacz. Gdybym była w związku z Harry'm Stylesem, byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.- spojrzała na mnie urażona.
-Naśmiewasz się za mnie?
-Nie! Po prostu mamy ćwiczyć okresy warunkowe, a to jest idealny przykład dla drugiego okresu...- zerknęłam na nią i odłożyłam książkę.- Nie chciałam sprawić ci przykrości. Co się dzieje?- Monika pociągnęła nosem i wbiła wzrok w podłogę.
-Ja wiem, że jestem śmieszna... Ale po prostu... To jest nierealne, żebyśmy byli razem! Ja sobie tak ubzdurałam, bo szaleję za nim od początku istnienia 1D, a teraz jak z nim piszę, to czuję się trochę tak, jakbym była z nim razem... Tak strasznie bym chciała, żeby to była prawda, ale wiem, że to niemożliwe...- po policzkach pociekły jej łzy. Odrzuciłam książkę na bok i mocno ją przytuliłam.
-Nie płacz... Ćśśś... Wszystko jest możliwe. Harry nie jest takim bawidamkiem, na jakiego wygląda. On też ma uczucia. I wierz mi, że jeśli piszecie ze sobą tak długo i on nie rozstaje się z telefonem, bo czeka na jakikolwiek sygnał od ciebie, to znaczy, że mu na tobie zależy. Inaczej wasza znajomość skończyłaby się po kilku smsach.
-Naprawdę?- spojrzała na mnie zaszklonymi oczami sarenki.
-Tak. I ja z całej siły trzymam kciuki, żeby wam się udało. Na pewno wam się uda.- dodałam z przekonaniem.
-Dobra, nie będę się rozklejać jak stara książka.- zaśmiała się ocierając łzy.- Powiedz lepiej, co z tobą i Liamem.
-A co ma być?- westchnęłam i lekko się uśmiechnęłam słysząc jego głos w "Change My Mind".- On ma Danielle, a ja... Ja jestem z tym sama.- zakończyłam nie chcąc się popłakać. Matko, co za dzień złamanych serc. Teraz Monika mnie przytuliła.
-Kochasz go?- zapytała cicho. Wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem... Wydaje mi się, że...- wcześniej myślałam, że się zakochałam, zauroczyłam. Teraz...? Cholera, teraz byłam tego pewna.- Kocham go. Strasznie go kocham.- wyszlochałam wtulając się w przyjaciółkę.- Ale co to ma do rzeczy, skoro on woli ją?! Nie zostawi jej! A ja nie chcę mu rozbijać udanego związku... Nie chcę być taka, za jaką mnie uważają w tej sprawie z Zaynem! Ale też chcę z nim być...
-A słyszysz, co on teraz śpiewa? But baby if you say you want me to stay, I'll change my mind... Cause I don't wanna know I'm walking away if you'll be mine...- zaśpiewała razem z Liamem.- Czy to nie był pierwszy okres warunkowy?- parsknęłam śmiechem i wyprostowałam się ocierając oczy.
-Płaczące wariatki.- stwierdziłam.- Zabierajmy się do nauki.
-Jeszcze tylko powiedz, gdzie jest Nika? O tej porze zawsze była w domu.- Monia wzięła książkę, ale jeszcze patrzyła na mnie czekając na odpowiedź.
-A wiesz, że nie wiem?- zerknęłam na kalendarz, jakby miało mi to coś podpowiedzieć, ale jedyne co zauważyłam, to zbliżającą się wielkimi krokami datę moich urodzin.- Od jakiegoś tygodnia ma strasznie zawalone dnie, wychodzi wcześnie, wraca piekielnie późno, nie da się z nią pogadać, bo wiecznie czymś zajęta, jakieś telefony, spotkania, masa egzaminów... Tak że nie wiem, gdzie ona jest.- spojrzałam na Monikę, która uśmiechała się pod nosem.- Co?
-Co "co"?
-Ty coś wiesz?- patrzyłam na nią podejrzliwie. Szkoda, że to nie Niall albo Louis, oni od razu by wygadali, gdyby to był jakiś sekret.
-Wiem tylko tyle, że muszę zdać jutro angielski.- oznajmiła zagłębiając się w treść podręcznika.
Ostatecznie siedziałyśmy nad anglikiem jeszcze trzy godziny.



_____________________________________
To by było na tyle :) mam nadzieję, że Blogger mnie nie zawiedzie, bo korzystam z opcji ustawiania czasu publikacji rozdziału i jeśli Blogger mnie kocha, to ten rozdział pojawił się równo minutę po dwudziestej... I mam nadzieję, że tak było ;)

O matko, zbliżamy się do 20 tysięcy wyświetleń!!! OMG, będzie fiesta :D :D :D a jaka będzie fiesta, jeśli dociągnę do pięćdziesiątki, ohoho!!! :P

Dziękuję za komentarze, jesteście kochani, naprawdę :* cieszę się, gdy widzę jak ich przybywa <3
Jutro powinnam wstawić nowy rozdział na "Would you know my name..." :*

Pozdrawia was i całuje wielka fanka was i waszych komentarzy
Roxanne xD

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 42

Weszliśmy do domu śmiejąc się cały czas z różnych scenariuszy oświadczyn. Zayn z bukietem róż w Hyde Parku... Nie, to była jeszcze znośna opcja. Ale na przykład scenariusz przedstawiający Malika w roli Tarzana lub wykonującego moonwalk i rzucającego się rytm muzyki Jacksona na kolana przed zachwyconą Pezz... Nie, nie wyobrażam sobie Zayna w takiej roli. On totalnie nie umie tańczyć. Już się boję pierwszego walca na ich weselu.
W salonie było pusto. I cicho. Za cicho. Weszliśmy po schodach na górę. W pokoju dziewczynek słychać było wybuchy śmiechu i odgłosy świadczącego o zabawie lalkami. Zero męskich głosów. Uciekli bez nas? Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zostałam oślepiona przez gwałtowne zapalenie światła. Zmrużyłam oczy.
-Co tu się, do licha, dzieje?- zapytałam wchodząc głębiej do pomieszczenia. Zayn stanął za mną z miną wyrażającą totalna dezorientację.
-Proszę, proszę, proszę...- Louis wyraźnie dobrze się bawił. Liam siedział na oparciu fotela i z zamyśloną miną wpatrywał się w okno. Harry znowu pisał na telefonie rozwalony na moim łóżku, a Niall położył się na podłodze i pochłaniał chipsy.- Kogo my tu mamy...
-Lou, przestań się zgrywać i powiedz, o co chodzi.- powiedziałam siadając na obrotowym krześle. Malik klapnął na łóżko obok Stylesa. Louis pochodził trochę po pokoju w tę i z powrotem i nagłym susem znalazł się na wprost mnie.
-Gdzie byliście?- wycelował we mnie jakimś patyczkiem.
-W parku?- odpowiedziałam niepewnie. Co jest?
-Co tam robiliście?
-Chodziliśmy. A co można robić w parku w lutym, opalać się?!- zirytowałam się.- Co to, kurde, jakieś przesłuchanie?
-Może.- odpowiedział wymijająco opierając się o podłokietniki mojego fotela.
-Odsuń się trochę, daj oddychać.- odepchnęłam go i odjechałam fotelem na środek pokoju.- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego bawisz się w gliniarza? Po co to całe przedstawienie?
-Pokaż im artykuł, Tommo.- powiedział Liam wreszcie odwracając się w moją stronę. Był smutny? Zdziwiony? Rozczarowany? Sama nie wiem, jak odczytać wyraz jego twarzy.
-Ale już?- jęknął niechętnie Louis, ale zaraz podał mi czyjegoś laptopa. Kliknął na jakiś link i otworzyła mi się strona. Zaczęłam czytać.

"Zayn Malik i Natalia Maj! Czyżby szykował się romans?!
Dwójka przyjaciół (podobno przyjaciół!) udała się na spacer do opustoszałego parku w Doncaster, gdzie przyjechali razem z resztą zespołu One Direction. Z naszych informacji wynika, że Zayn wręczył Natalii drobny prezent, a ona wprost rzuciła mu się na szyję z radości. Czy ta dwójka coś przed nami ukrywa? Czy szykuje się love story w wykonaniu polsko-angielskim? A co na to reszta zespołu? I przede wszystkim, co na to Perrie Edwards, dziewczyna wokalisty? Widziano ją z Zaynem całkiem niedawno w Londynie, teraz dziewczyna razem ze swoim zespołem, Little Mix, przebywa we Włoszech w trasie. Zayn Malik ma wolną rękę i spokojnie może spotykać się z innymi dziewczynami. No, chyba że podczas spotkania w Londynie Zerrie oficjalnie zakończyło swój związek. Jeśli tak, cóż, panna Maj szybko wkroczyła do akcji. Poniżej zamieszczamy kilka zdjęć z Doncaster, a także fotki z wspólnego wypadu na miasto Zayna i Natalii jeszcze podczas ich pobytu w Londynie. Prawdopodobnie Zayn namówił Natalię na zrobienie sobie tatuażu na prawym nadgarstku (charakterystyczny opatrunek na ręce). Potem widziano ich jeszcze w Starbucksie. Widzicie ten nieudolny makijaż pod okiem? Czyżby Natalia była ofiarą przemocy i chroni się pod skrzydłami 1D? Może szuka pocieszenia w ramionach Zayna...
Directioners, co o tym sądzicie???"

-Zabiję.- wycedziłam przez zęby. Wstałam z fotela, o mały włos nie zrzucając na ziemię laptopa, zamknęłam szybko drzwi do pokoju.- No, po prostu, kurwa jego mać, zabiję, zastrzelę, uduszę!!!
-Nattie, spokojnie.- powiedział Horan. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
-Spokojnie? Jak ja mam, cholera jasna, być spokojna, skoro już jestem martwa?! Jeżeli nie Perrie mnie zabije, to zrobi to horda krwiożerczych Directionerek. Już jestem trupem!
-Czyli to jest nieprawda?- ja pierdolę. Zaraz do grona umarłych dołączy też Liam. Jak on może?!
-Wiesz co, Liam, po tobie się tego nie spodziewałam.- spojrzałam na niego z wyrzutem.- Uwielbiam Perrie, jest moją przyjaciółką, nigdy w życiu nikomu nie odbiłabym chłopaka! Ten post to stek kłamstw i liczyłam, że chociaż wy w to nie uwierzycie!
-Natalia, ja ci wierzę.- Harry podniósł głowę znad telefonu. Już miałam go z wdzięczności przytulić, gdy dodał- Przecież to logiczne, że z nas wszystkich wybrałabyś mnie, a nie Zayna.- jasne, nie ma to jak wsparcie! Rzuciłam w niego z całej siły wielką poduszką.
-Przymknąłbyś się lepiej.- warknęłam i opadłam z powrotem na fotel. Wyciągnęłam telefon i włączyłam piosenki Madonny. Lepiej mi się myśli z muzyką. Z głośniczka popłynęło "Hung Up". Wzięłam z powrotem laptopa na kolana.
-Hmmm, przeanalizujmy wszystko po kolei...- głos mój ociekał sarkazmem.- Podobno przyjaciół? Bzdura, jesteśmy przyjaciółmi i nikim więcej nie będziemy. Drobny prezent? Bzdura. Rzuciła się na szyję z radości... Półprawda. Polsko-angielskie love story? Pfff, dobre! Bzdura. Zayn ma wolną rękę i spokojnie może... Cholerna bzdura! Zayn nigdy nie zdradziłby Perrie! Zerrie się nie rozstało, kurwa! Panna Maj szybko wkroczyła do akcji... Zabiję tego, kto to napisał. Przecież tu jak na dłoni widać jakiś podtekst. Że co niby, czekałam aż się rozstaną? A może byłam przyczyną tego rozstania! Wspólny wypad na miasto w Londynie. Ja pierdzielę, byliśmy z Prestonem na zakupach, dzięki którym zrobiłam wam dawno obiecany polski obiad, a tatuaż wymyśliłam sobie sama! Nieudolny makijaż pod okiem... A jak ma być udolny, skoro to cholerstwo się nie chce zakryć żadnym fluidem, pudrem ani innym gównem?! O, brawo, w całym artykule jedna prawda! Tak, jestem ofiara przemocy i chronię się pod waszymi skrzydłami. W ramionach Zayna... Pozostawię to bez komentarza... Czyj to laptop?- zapytałam podnosząc oczy na resztę.
-Mój.- powiedział Liam patrząc na mnie spode łba.- Możesz nam powiedzieć, o co chodziło z tym "drobnym prezentem"?- narysował w powietrzu cudzysłów.
-Zayn chce się oświadczyć Perrie i pokazywał mi pierścionek, jaki dla niej kupił.- oświadczyłam beznamiętnie i wymieniłam laptopa na swojego. Musiałam sprawdzić Twittera, a na moim kompie byłam już zalogowana.
-Serio?! Pokaż, stary!- wszyscy skupili się dookoła Malika, który niechętnie wyciągnął pudełeczko z kieszeni i otworzył je. Louis gwizdnął.
-No, no, no, stary! Postarałeś się.
-Dzięki. Horan, zabieraj te brudne paluchy!- Niall posłał mu urażone spojrzenie.
-No wiesz co? Nie są brudne!
-Nie, tylko całe opylone resztkami Laysów.- Nialler wzruszył ramionami i oblizał każdy palec po kolei.
-Lepiej?
-Nie.- Zayn zabrał Harry'emu pierścionek z rąk i schował z powrotem do kieszeni.
-Boże...- jęknęłam na widok powiadomień na Twitterze. Nigdy nie przejmowałam się hejtami, ale teraz... Podgłosiłam odrobinę "Vogue" i skupiłam się na komentarzach. Szczerze? Jeszcze nigdy nie czułam się tak pokrzywdzona i niezrozumiana.

"Suka..."
"Szmato, odwal się od One Direction!"
"Chłopaki, ona leci tylko na waszą forsę! Nie dajcie się!"
"Owinęła go sobie wokół palca."
"Po cholerę przyleciała do Anglii?! Jeśli przez nią Zerrie się rozpadnie, to ją kurwa zabiję!"
"Nienawidzę gówniary. Wpierdziela się tam, gdzie jej nie chcą..."
"A pomyślałyście, że to może być fotomontaż?"
"To nie jest photoshop, znam się na fotografiach. Te są autentyczne. Suka"
"Oni się przyjaźnią!!! Spotkałam kiedyś Natalię, była bardzo miła, pogadałyśmy trochę... Nie niszczcie jej, nic nie zrobiła!"
"Co za dziewucha! Mam ochotę jej coś zrobić! A jeszcze jak udawała, że się przyjaźni z Perrie... Pezz, kochana, jesteśmy z tobą..."
"Nienawidzę jej"
"Co ona w sobie ma, że na nią zwrócili uwagę? Brzydka, źle się ubiera, naciąga chłopaków..."
"A pamiętacie, jak prosiła 1D, żeby dali nam autografy? Ona jest w porządku..."
"Niszczy im karierę."
"A może to ustawka? Specjalnie ją podstawiają, żeby było więcej szumu wokół zespołu."
"Zayn jest mój i tylko mój, zapamiętaj to szmato!"
"Nie cierpię jej."
"Jest sztuczna, zachowuje się jakby 1D było jej własnością..."
"Odwal się od 1D!!!"
"Suka..."

Zaraz się rozpłaczę. Chwila... Ja już płaczę. Z każdym kolejnym komentarzem z oczu spływały mi kolejne łzy. Nie słyszałam, o czym gadali chłopaki, przesuwałam ciągle listę komentarzy. Boże... Na tysiąc obelg przypada jedno pocieszenie lub jeden neutralny kom.
-O Jezu...- zakryłam twarz dłońmi. Nie mogłam już na to patrzeć. Czułam się pokrzywdzona tym, że aż tak źle o mnie myślą. Poczułam, jak ktoś zabiera mi z kolan laptopa i mocno przytula. Wtuliłam się mocno w tego kogoś. Poczułam charakterystyczny zapach perfum. Louis.
-Nie płacz, Nattie. My znamy prawdę. Nie przejmuj się tym. Przecież nigdy nie zwracałaś uwagi na hejty, co jest?- podniósł moją głowę do góry.
-Nie wiem.- chlipnęłam.- Po tej całej sytuacji z Marcinem strasznie szybko się rozklejam.- otarłam łzy i uwolniłam się objęć chłopaka.
-Musisz wyluzować. Nie można żyć w ciągłym stresie...- powiedział Niall otwierając paczkę żelek. Czarna dziura w żołądku. Podstawił mi paczuszkę pod nos.- Chcesz?- uśmiechnął się zachęcająco.
-Horan dzieli się jedzeniem, bierz, taka okazja się nie powtórzy.- Lou trącił mnie łokciem. Wzięłam kilka miśków Haribo, wpakowałam je do buzi i rzuciłam się na łóżko.
-Jestem martwa. Szykujcie trumnę na 172 centymetry wzrostu.
-Bardzo śmieszne.- Zayn pokręcił głową.- Nie przejmuj się. Ja mam gorzej.
-Ty?- podniosłam głowę i popatrzyłam na niego.- Ciebie uwielbiają nadal, a ja jestem znienawidzona przez połowę ziemskiej populacji.- przekręciłam się na plecy i zamknęłam oczy.- Chyba wyjadę do Afryki. Zaszyję się w jakimś buszu, gdzie nie ma Internetu, nie ma komputerów, gdzie nawet zasięg T-Mobile nie obowiązuje i wreszcie poczuję się wolna. Co wy na to?
-Nawet się nie waż wyjeżdżać.- Liam padł na łóżko obok mnie.- Ucieczka ci nie pomoże, od razu pomyślą, że jesteś winna.
-I tak będę musiał wrócić do Polski. Przecież studiuję. W tym tygodniu już się zaczął nowy semestr, pewnie opuściłam kilka wykładów...- otworzyłam szeroko oczy.- Boże, odkąd tu jestem nie zadzwoniłam do Moniki! Czyli naprawdę nie żyję. To ona mnie zabije.
-Ale dramatyzujesz.- Hazza wywrócił oczami.- Monika wie o wszystkim i w pełni rozumie to, że do nas przyjechałaś.
-Skąd wiesz? A w sumie, głupie pytanie. Przecież non stop ze sobą piszecie.- walnęłam się w czoło otwartą dłonią. Nagle, w melodię "4 Minutes" wdarł się dźwięk nadchodzącego połączenia.
-Natalia, ktoś dzwoni na Skypie.- Louis, który zainteresował się moim laptopem, położył mi go na kolanach. Usiadłam i spojrzałam na ekran. Tata. Pięknie.
-Cześć, tato.- powiedziałam odbierając połączenie.
-Natala, dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w Anglii? Jadę sobie w nocy w trasę, włączam radio Hot Tunes czy jakoś tak i słyszę wiadomości w świecie gwiazd. I co słyszę? Moja córka razem z One Direction przyleciała do Londynu, walnęła sobie tatuaż, ma podbite z niewiadomych przyczyn oko, a teraz wchodzę na internet, patrzę informacje i mam artykuł o tajemniczym związku Zayna Malika z One Direction z moją córką!
-Tato...- jęknęłam przerywając jego słowotok. Był zły. Był bardzo zły.- Ten wyjazd wyszedł niespodziewanie...
-Mogłaś powiedzieć. Jakoś byśmy się spotkali.- teraz zrobił się smutny. No tak, egoistka ze mnie. Tata przez większość czasu przebywa w Anglii, tęskni za rodziną, a gdy córka przypadkiem trafia do tego samego kraju i tego samego miasta, to zapomina o ojcu i zabawia się z przyjaciółmi. Mam wyrzuty sumienia.
-Przepraszam, tatku. To w ogóle wyszło jakoś dziwnie. Miałam być tylko w Berlinie, ale chłopaki mnie nie puścili do domu, tylko od razu wzięli do Londynu. Ale prawie przez cały czas siedziałam w domu, a teraz jesteśmy w Doncaster u rodziny Louisa...
-Wiem.- przerwał mi.- O co chodzi tym chłopakiem?- no tak, troskliwy tatuś, który najpierw musi sprawdzić chłopaka córki, zanim go zaakceptuje. Szkoda, że ta córka ma trochę ponad dwadzieścia lat i jest w pełni dorosła i samodzielna.
-O nic. Pytał się mnie o radę w sprawie dziewczyny. Chce się jej oświadczyć, pokazał mi pierścionek, a ja go uściskałam z tej radości, że będą małżeństwem. Tato, Perrie to moja przyjaciółka i w życiu bym nie zrobiła tego, o co mnie oskarżają.
-Wiem.- tata westchnął.- W końcu jakoś cię wychowaliśmy z mamą. I co teraz?
-Wrócę do Polski i nie będę zwracać na to wszystko uwagi.- wzruszyłam ramionami.- Nie mam innego wyjścia, muszę skończyć studia.
-A to podbite oko?- i tu był problem. Nie mogę powiedzieć tacie o Marcinie. Po pierwsze, tata nie miał pojęcia, że z kimś chodzę. Po drugie, zaraz powiedziałby mamie. Po trzecie, przyjechałby tu, zrobił awanturę i pobił Marcina, a ja nie chciałam już rozdmuchiwać tej sprawy.
-Uderzyłam się o kant szafki.- skłamałam.- Wiesz, jak ja łatwo się o wszystko obijam.
-Nom.- tata nie był chyba do końca przekonany.- Dobra, córcia, ja kończę, bo zaraz jadę dalej. Jeśli zahaczysz o Londyn w drodze powrotnej to napisz.
-Nie wiem, czy zahaczę, chyba raczej złapię samolot z Doncaster. Tato, zobaczymy się na święta wielkanocne.
-Dobra. Ale zadzwoń czasem do swojego staruszka.
-Jasna sprawa. Trzymaj się.- rozłączyłam się i wpatrywałam się pustym wzrokiem w ekran. Na Twitterze ilość powiadomień rosła. Wyzwiska. Przekleństwa. Zero tolerancji. Wiecie co? Przestałam się tym martwić. Nie, inaczej. Ciągle się martwiłam, ale już nie byłam smutna. Byłam nieziemsko wściekła. Otworzyłam okno i zaczęłam pisać nowy tweet oznaczony trendem #HateNataliaMaj.
-Nattie, co robisz?- głos Zayna przebił się przez moją podświadomość. Waliłam wkurzona w klawisze, mało nie wystukałam dziury w laptopie.
-Odpowiadam na tweety.- warknęłam.

"Drogie Directioners!
Nie wiem, kto odpowiada za te zdjęcia, ale mam ochotę coś mu bądź jej zrobić. NIE JESTEM W ZWIĄZKU Z ŻADNYM CHŁOPAKIEM Z ONE DIRECTION I NIE ZANOSI SIĘ NA TO, ŻE BĘDĘ!!! Ja, Zayn, Liam, Louis, Niall i Harry jesteśmy zwariowaną, powaloną bandą wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze mogą na siebie liczyć i się wspierają w trudnych momentach. Uszanujcie to, proszę. Nie każę wam mnie lubić, macie prawo do własnych odczuć, ale nie wymagajcie ode mnie, żebym zrezygnowała z przyjaźni. Przyjaźnię się z Perrie i nigdy nie zrobiłabym jej czegoś takiego, o co mnie oskarżacie. Nikomu bym tego nie zrobiła. Jednocześnie dziękuję tym kilku osobom, które mimo tej całej nagonki wstawiły się za mną. Dziękuję. 
PS1. Potraktujcie to jako moje oficjalne oświadczenie.
PS2. Co do mojego podbitego oka- tak, makijaż nie jest w stanie zakryć siniaka na pół twarzy. Pobił mnie mój były chłopak. Jestem wdzięczna za takich przyjaciół jak One Direction. Gdyby nie oni, nie pozbierałabym się tak szybko.
Nattie :)"

Tekst był tak długi, że nie dało się go wysłać w jednym poście, Twittter rozbił moje piękne oświadczenie na kilka wiadomości. Po sekundzie w pokoju rozbrzmiało pięć melodyjek świadczących o powiadomieniu z Internetu. Chłopaki złapali za telefony i zaczęli czytać.
-Jesteś pewna, że to było rozsądne?- Liam podniósł na mnie wzrok. Wzruszyłam ramionami.
-Nic mnie to nie obchodzi. Wiesz, że jestem w gorącej wodzie kąpana. Nie mogłam sobie darować, żeby mnie tak obsmarowywali publicznie.- chciałam dodać coś jeszcze, ale przerwał mi dzwonek telefonu. Mama. Pięknie, ktoś jeszcze chce mnie pogrążyć?!
-Natalia, czy ty właśnie jesteś w Anglii?!- a przywitać się to nie łaska?
-Tak, mamo. Tak w ogóle to dobry wieczór.
-Ty wiesz, że jesteś w wiadomościach?! Myślałam, że z fotela spadnę, jak cię zobaczyłam! Babcia zaraz tu zawału dostanie.
-Nie przesadzaj, nie przesadzaj.- babcia, moja kochana babcia dorwała się do słuchawki.- Kochanie, rób co chcesz, wiąż się z kim chcesz, ale czy jesteś pewna, że chcesz być akurat z nim? Mówiłaś wcześniej o innym.
-Babciu, my nie jesteśmy razem!- wkurzyłam się znowu.- Zrobili nam zdjęcie, jak go przytulałam, bo ucieszyłam się, że chce oświadczyć się swojej dziewczynie.
-Aaa, to w porządku. To trzymaj się, skarbie.
-Zaraz, mamo! Ja uważam, że Natalia powinna mówić nam, kiedy wyjeżdża za granicę i zamierza z kimś się wiązać!
-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale Natalka jest dorosła i może robić, co jej się żywnie podoba. I niech to robi, jest rozsądną dziewczyną i na pewno nie da sobie w kaszę dmuchać.- kocham moją babcię. Mówiłam to już kiedyś?
-Ale...
-Mamo, babcia ma rację. Jestem dorosła, pełnoletnia i odpowiedzialna. Studiuję, pilnie się uczę, nie zaszłam jeszcze w ciążę, jeśli chcesz wiedzieć, więc nie masz się co martwić.
-Poddaję się.- mama westchnęła ciężko.- Muszę połknąć leki od ciśnienia.
-To łykaj. Kocham was. Musze kończyć, paaa.- rozłączyłam się i padłam z powrotem na łóżko.
-To teraz przetłumacz, o czym gadałaś z rodzinką.- Louis domagał się wyjaśnień.
-Ta sama śpiewka. Jestem nieodpowiedzialna, pokazują mnie nawet w polskiej telewizji, jutro pewnie będę na pierwszych stronach gazet, jest bosko!
-Natalia...
-A najlepsze jest to, że dzięki źródłom informacji będę rozpoznawalna dosłownie wszędzie, na uczelni nie będzie miejsca, gdzie będę mogła się schować przed plotkami...
-Natalia!- znów nie zwróciłam uwagi na Harry'ego.
-Na ulicy znowu otoczą mnie paparazzi, znajdą moje mieszkanie, będą robić mi setki zdjęć, założą mi podsłuchy, każdy Krakowiak mnie będzie znał, znowu ktoś pomyśli, że lecę na waszą kasę, znowu ktoś się będzie do mnie przystawiał w nadziei, że zdobędzie rozgłos. Na dodatek Perrie mnie znienawidzi, no chyba że od razu odrzuci możliwość, że mogliśmy ją zdradzić. Ale jak nie ona, to cała grupa Directioners mnie zlinczuje publicznie, nabije na pal, spali na stosie...
-Natalia!
-No co?!- ryknęłam podnosząc głowę.
-Jesteś dziewicą?- padło pytanie z ust Stylesa. Zamurowało mnie. A co to ma wspólnego z moją sytuacją?!
-Co?- zapytałam wytrzeszczając oczy.
-Jesteś dziewicą?- powtórzył spokojnie pytanie. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Wydaje mi się, że już kiedyś odpowiadałam na to pytanie.... A poza tym, po co ci to, chcesz mnie rozdziewiczyć? Sorry, jesteś młodszy, a Monika urwałaby mi łeb. Chociaż w mojej sytuacji nie robi to już żadnej różnicy.
-Ale jesteś czy nie jesteś?- chyba wiem, skąd mu się wzięło to pytanie. Madonna śpiewała właśnie "Like A Virgin". Jezu, Styles, co ty masz pod tymi kudłami... Chyba dziurę ozonową, nie mózg.
-Tak. Jestem i koniec tematu.- ucięłam.
-Pytałem z ciekawości.- naburmuszył się.
-Aha, jasne.- nie miałam zamiaru kontynuować tematu. Wolałam poużalać się nad sobą. Zanim jednak zaczęłam na nowo marudzić, do pokoju wpadły Daisy i Phoebe.
-Pobawicie się z nami?
-Proooosimy!!!
-Pewnie, że tak.- uśmiechnęłam się do nich i wszyscy poszliśmy do pokoju dziewczynek. Przynajmniej jakaś zmiana tematu, poza tym uwielbiam dzieci i nie mogłabym im odmówić.
Podczas zabawy lalkami szybko mija czas. Ściślej, skończyliśmy prawie o północy. I żeby nie było: chłopaki też się bawili. Daisy i Phoebe chyba nigdy nie miały tylu Kenów dla swoich Barbie jednocześnie.

~~*~~

Coś mnie obudziło. To był okropny ucisk w żołądku i dziwny, kwaśny posmak w ustach. Cholera. Zerwałam się z łóżka i pognałam do łazienki. Kręciło mi się w głowie, prawie wybiłam dziurę w ścianie, zamiast przejść normalnie przez drzwi. W końcu trafiłam do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i odkręciłam kran, żeby nie było nic słychać. Dopadłam sedesu w ostatniej chwili. Boże, jak dawno nie wymiotowałam. Wyplułam z siebie praktycznie wszystko, co tylko zostało we mnie po wczorajszej kolacji plus zdecydowanie zbyt dużą ilość kwasów i soków żołądkowych. Gdy skończyłam, oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy. Czułam się fatalnie. Ten szwajcarski lek od Gabrysi był do niczego. Pomógł tylko na początku, po tygodniu zażywania wszystko wróciło do chorej normy, czyli jakbym w ogóle nic nie brała. Muszę pojechać do Polski. Muszę wrócić, żeby Gabi powiedziała mi, co robić. Tylko jaki wymyślić pretekst? Nie powiem, że jestem chora. Wyduszenie tego w rozmowie z Jay było mega wyczynem i powiedzenie tego drugi raz w tygodniu to ponad moje siły. Zwłaszcza wyznanie tego chłopakom.
Umyłam zęby i wzięłam szybki prysznic. Jak to dobrze, że miałam związane włosy. Jeszcze tego brakowało, żeby pływały w moich wymiocinach. Wróciłam do pokoju, żeby się ubrać, gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. W pierwszej chwili nie miałam pojęcia, że to akurat moja komórka, bo Styles przestawił mi dzwonek. Uparł się na jedną z ich piosenek. Miałam do wyboru pomiędzy "She's Not Afraid" a "Why Don't We Go There". Całe 1D jednogłośnie stwierdziło, że "She's Not Afraid" to piosenka totalnie o mnie i ja sama też strasznie ją lubię, ale mimo to wolałam "Why Don't We Go There". Głównie ze względu na zarąbistą solówkę Nialla w połowie piosenki. Niestety, gdy dzwoni telefon piosenka ledwo dobiega do końca pierwszego refrenu. Tak było i tym razem. Zlokalizowałam komórkę i odebrałam nie patrząc, kto dzwoni.
-Cześć, Natalia. Dobrze, że czasem rozmawiam z Harry'm, bo inaczej w życiu bym się nie dowiedziała, co się stało.- urażona Monika przeszła od razu do rzeczy.
-Przepraszam, Monia.- usiadłam ciężko na łóżku i przytuliłam się do poduszki. W półleżącej pozycji łatwiej było wytrzymać to upiorne kręcenie się w głowie. Muszę szybko połknąć leki.
-Okej, nie będziemy się zachowywać jak dzieci. Co on ci zrobił?
-Pobił mnie. Podbite oko pewnie widziałaś już w internecie.
-Pod trzema warstwami pudru, ale racja, widziałam. Cholerny Bielski. Wiesz, że on u mnie był?
-Co?!- podniosłam się, ale zaraz padłam z powrotem na podusię. Karuzela, karuzela...
-Przyszedł, wyglądał jak pijany albo naćpany i darł się, że mam powiedzieć, gdzie ty jesteś.
-Powiedziałaś mu?
-Powiedziałam, że jesteś w Berlinie. Rozwalił mi wazon, prawie wybił okno i został aresztowany za nielegalne posiadanie narkotyków.
-Aresztowany?!
-Wezwałam policję. Mało brakowało, żeby się na mnie nie rzucił pięściami. Udało mi się szybko zadzwonić, gdy poszedł na obchód mojego mieszkania, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ukrywasz się w szafie lub na żyrandolu.
-O Boże.- tylko na tyle było mnie stać.
-Zabrali mu dragi, trafił na izbę wytrzeźwień, bo miał prawie trzy promile, ale muszę cię zmartwić... Wyszedł wczoraj za kaucją czy coś, bo ma dzianych starych i jego wujek robi w policji. Skurwysynom zawsze się upiecze.
-Może jakoś przeżyję, jak wrócę.- westchnęłam. Moje życie to jakaś pieprzona telenowela. Rodem z Brazylii.
-Jakby co, ja zawsze ci pomogę. Możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję. I przepraszam jeszcze raz. Miałam się odezwać, ale ta afera z Marcinem, a chłopaki... Wiesz, jacy są. Nie ma przy nich chwili spokoju.
-Przynajmniej pomagają ci o nim zapomnieć. A ja wiem, jacy są. W końcu od kiedy dałaś mój numer Harry'emu, ciągle z nim piszę lub gadamy ze sobą i powiem ci, że większego wariata to w życiu nie poznałam.
-Właśnie! Jak przyjadę, to masz mi wszystko opowiedzieć ze szczegółami!
-Spoko. I jeszcze ci podziękuję za ten numer. Żebyś ty widziała moją minę, jak usłyszałam jego głos w słuchawce. Takie wielkie OMG! Harry Styles do mnie zadzwonił. Dobrze, że nie zaczęłam piszczeć, bo by ogłuchł i co by wtedy było? Fałsz na każdym koncercie. Najlepszy wokal 1D poszedłby do wymiany.- roześmiałam się słysząc radosne nadawanie Moni. Brakowało mi tego.- Tak że przez pierwsze trzy dni chodziłam wesolutka jak skowronek, cieszyłam michę na każdy sms od niego, a teraz to takie: "No tak, piszę ze Stylesem. I co w tym takiego nadzwyczajnego?"- naśladowała nonszalancki ton. Teraz już wybuchnęłam śmiechem. Ona jest genialna.
-Jak wrócę, to od razu lecę do ciebie po relację.
-A właśnie!- odgłos, jakby ktoś właśnie walnął się w głowę.- Musisz przyjechać dziś lub jutro.
-Coś się stało?- zaniepokoiłam się. Coś jeszcze Marcin odwalił?
-Chodzi o studia. Na dobrą sprawę zaczął się semestr i opuściłaś już trzy wykłady, w tym ten z interny, a wiesz, że facetka krzywo patrzy na nieobecnych i potrafi oblać na kolokwium. Poza tym od dziś zaczynają się zajęcia w szpitalu, na których obecność jest obowiązkowa. Dziś pewnie będzie spotkanie organizacyjne i wszystkie notatki czy coś ci dam, ale w poniedziałek o ósmej musisz już być w szpitalu na Kopernika, wiesz, prosto od Plant w ulicę obok PTTK, pamiętasz?
-Pamiętam, byliśmy tam kiedyś.
-No właśnie. Gorsza sprawa, że Marcin jest w naszej grupie, więc...- odchrząknęła.- Damy radę. Jakby co, masz mnie, będę twoim ochroniarzem.
-Po prostu jeśli jeszcze raz mi coś zrobi, to pójdę z tym na policję i do władz uczelni. Nie widzę innego wyjścia.- powiedziałam.- Zastanawiam się, co z tym powrotem. Może załapię się na samolot tu, w Doncaster.
-Może. Jak będziesz w domu, daj znać.
-Jasne. Dzięki za telefon i jeszcze raz przepraszam.
-Jeszcze raz to powiesz, a nie Marcina, ale mnie będziesz zgłaszać na policję. Nie przepraszaj mnie więcej.
-Okej, sorry.
-Natalia.
-W porządku.- zaśmiałam się.- To się więcej nie powtórzy.
-Nnnno! A teraz kończę, lecę na zajęcia.
-Pa, do zobaczenia.- rozłączyłam się i ignorując zawroty głowy popędziłam z tabletkami w garści do kuchni. Zastałam tylko Jay.
-Już wstałaś?- zdziwiła się.- Dopiero ósma. Zaraz dziewczynki polecą do szkoły.
-Coś mnie obudziło.- odparłam wymijająco. Pokazałam na leki.- Masz gdzieś wodę pod ręką?
-Jasne.- podała mi butelkę mineralnej. Cudownie, zaraz powinno zacząć działać.- Jak się czujesz?
-Beznadziejnie. Najgorsze jest to, że będę musiała dziś wracać do Polski.
-Już?! Myślałam, że trochę u nas posiedzisz...
-Niestety, cały czas studiuję. Podobno jakiś profesor już ma mnie na oku, bo opuściłam kilka zajęć.- skrzywiłam się. Jay uśmiechnęła się pocieszająco i postawiła przede mną talerz grzanek.
-Smacznego. Nie przejmuj się. Będzie dobrze. Cieszę się, że przynajmniej na te dwa dni przyjechałaś.
-Dzięki.- zawahałam się przez chwilę. Nie no, muszę się upewnić.- Nie powie pani nikomu?
-Miało nie być tej "pani".- zaśmiała się mama Lou.
-Okej, nie powiesz nikomu?
-Nie.- westchnęła.- Ale wiesz, że ty musisz to zrobić jak najszybciej?
-Wiem.- skrzywiłam się.- Ciągle czekam na odpowiedni moment.
-Żaden nie będzie wystarczająco odpowiedni.- stwierdziła Jay i zaczęła szykować śniadanie dla swoich córek. Głośny tupot na schodach zapowiedział ich przybycie.
-Mamo, kanapki, szybko!- Phoebe wskoczyła na krzesło i wręcz rzuciła się na kakao.
-Mamo, mamo, może być?- Fizzy okręciła się dookoła prezentując matce spódniczkę.
-Jest świetnie, kochanie, siadaj do stołu.
-Mamo, ja już lecę, Sandy przyjedzie po mnie samochodem, obiecała mi to...- Lottie weszła do kuchni i zwróciła się do mnie.- Jak wrócę, to mam nadzieję, że będziemy świętować zaliczoną chemię.- zaśmiała się.
-Wiesz, Lottie, chyba dziś będę wracać, więc...
-Wracasz dzisiaj?!- w drzwiach stał Liam i patrzył na mnie zdziwiony.
-Tak. Monika dzwoniła. Będę miała kłopoty na uczelni, jeśli nie wrócę.
-Szkoda.- klapnął na krzesło koło mnie.- Liczyliśmy, że zostaniesz na dłużej, że pojedziesz do Bradford, Holmes Chapel, Wolverhampton, Mullingar...
-Liam...- położyłam mu rękę na ramieniu.- Znasz mnie. Chciałabym pojechać, ale najzwyczajniej w świecie nie mogę.- uśmiechnęłam się do niego ze smutkiem. Liam, uśmiechnij się do mnie, proszę...
-W takim razie trzymaj się. Mam nadzieję, że jeszcze będziesz jak wrócę ze szkoły.- Lottie podeszła i mnie uściskała. Usłyszeliśmy trąbienie.- To Sandy! Lecę, pa.- wybiegła z domu, a na jej miejsce do kuchni wpadła Daisy.
-Jestem! Nie spóźniłam się!
-Brawo, córeczko. No, kończcie, zaraz trzeba jechać.- dziewczynki szybko zajęły się jedzeniem. Do kuchni wszedł Louis.
-Jak to dobrze wyspać się w domu.- oświadczył z zadowoleniem. Usiadł koło Liama.- A co ty taki zmarnowany? Usunęli ci Twittera?
-Nattie jedzie dziś do domu.- Lou podniósł na mnie wzrok.
-Jaja sobie robisz?!
-Tommo, nie mogę zostać. Inaczej mnie wywalą ze studiów.- okej, może trochę koloryzuję, ale kłopoty na pewno będą.
-Szkoda...- posmutniał i wziął jedną z bułek leżących na stole.- Czyli trzeba coś zrobić. Payne, uśpimy ją, upijemy czy ogłuszymy, żeby została?
-Może na początek sprawdźcie, czy są jakieś samoloty z Doncaster do Krakowa.- poradziłam wstając od stołu i nalewając sobie kawy. Dziewczynki skończyły śniadanie i podeszły do mnie.
-Ale przyjedziesz jeszcze kiedyś?- spytała Daisy patrząc na mnie prosząco.
-Tak, przyjedź koniecznie! Fajnie się z tobą bawiłyśmy!- dołączyła się Phoebe. Uściskałam je obie.
-Przyjadę na pewno.- obiecałam przytulając Fizzy.
-To super, już się nie możemy doczekać.- powiedziała odsuwając się ode mnie.- Mamo, ja już wychodzę!
-Weźcie śniadanie do szkoły.- Jay podała im kanapki i pocałowała każdą na pożegnanie.- Miłego dnia!
Na schodach rozległo się ciche stukanie.
-Oho!- Louis podniósł głowę nasłuchując.- Nialler kuśtyka na swój pierwszy i zdecydowanie nie ostatni dzisiaj posiłek.- faktycznie, za chwilę w drzwiach pojawiła się blond farbowana czupryna.
-Czuję śniadanie!- już po sekundzie siedział przy stole wcinając grzanki z serem, szynką i cebulką.- Mmmm, boskie.
-Zostało coś dla nas?- do kuchni weszli Harry i Zayn. Malik jak zwykle najpierw powędrował do ekspresu do kawy. Dopiero po wypiciu co najmniej kubka życiodajnego napoju był w stanie myśleć.
-Chłopaki, mamy problem.- Louis przełknął głośno zbyt duży gryz kanapki.
-Co jest?- zapytał Harry kradnąc Niallerowi sprzed nosa jedną grzankę.
-Nattie chce dziś wyjechać.- powiedział Liam. No to się zacznie.
-CO?!

~~*~~

Chyba jednak mam więcej szczęścia niż rozumu, bo o czternastej samolot z Doncaster leciał do Kijowa z przystankiem na Balicach w Krakowie. Od razu skorzystałam z okazji i mimo protestów, udawanych i prawdziwych płaczów, nalegań, gróźb i zwykłego proszenia ze strony chłopaków w piątek wieczorem znalazłam się w Polsce. Do dziś, czyli do poniedziałku zdołałam ogarnąć mieszkanie z półtora tygodniowego kurzu, zrobić pranie, doczekać się przyjazdu Niki i zdać jej hiperszczegółową relację, której obiecała nie powtórzyć Niallowi, gdyż opowiedziałam jej między innymi o podsłuchanym wyznaniu Liama. Z domu za bardzo nie wychodziłam. Wystarczyło mi kilku dziennikarzy na lotnisku, gdy przedostawałam się przez halę w poszukiwaniu taksówki. Nie miałam ochoty na starcie z dziewczynami. Na Twitterze przybywało postów, komentarzy, hejtów, a moje tłumaczenia wywołały prawdziwą burzę. Na własnej skórze przekonałam się, że czasem lepiej przemilczeć i powstrzymać wybuchowy charakter. Wszyscy jak jeden mąż uczynili zadość zasadzie "tylko winni się tłumaczą" i mój niby-romans z Zaynem stał się tematem numer jeden. Cholera, jeszcze w życiu nie miałam takiej ochoty, żeby pozabijać wszystkich naokoło.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?- Nika stała w drzwiach między kuchnią a salonem i przyglądała się, jak prasuję fartuch na zajęcia w szpitalu.
-Muszę. Inaczej mnie obleją.- Nika westchnęła.
-Cholerne studia. Powinni cię sklonować i ta nieprawdziwa ty powinna pójść na spotkanie Marcina.
-Jak go zobaczę, to kopnę go jeszcze raz w jaja, tyle że z większą siłą. Będzie ze mną Monia. Spokojnie. A jak będę potrzebowała dodatkowego wsparcia, to zadzwonię.
-No, ja mam zajęcia w Collegium Novum, będę musiała przelecieć całą Starówkę, żeby do ciebie dotrzeć. Ale jeśli ceną będzie skopanie dupy panu B., to wchodzę w to.- wyszczerzyła się.- Idę do łazienki, jak ty już nie wchodzisz.- nie, nie wchodzę. Jak tylko wyprasuję fartuch, to od razu lecę na autobus. Mam z Moniką się spotkać w holu szpitala, żebyśmy mogły pójść razem na zajęcia. Potem jeszcze wykład po południu... Trzeba będzie od razu jechać na prawie drugi koniec miasta i znowu nie będzie czasu na obiad... Witaj medycyno. Tęskniłam.
Siedziałam już w busie, gdy dostałam smsa od Harry'ego.
Od: Hazza :D
Umieramy bez ciebie... Liam chodzi jak struty, zerwaliście?
Zaraz mnie coś trafi... My nawet nie byliśmy przez sekundę razem! Inna sprawa, że... strasznie bym tego chciała. I co z tego? Liam ma Danielle, a przecież jej nie zostawi. Wyraźnie powiedział, że byłby ze mną, GDYBY NIE BYŁO DANIELLE. A ona jest. I będzie. A nikomu śmierci życzyć nie będę skoro sama i tak mam umrzeć i wiem, że to nic fajnego czekać na zgon.
Do: Hazza :D
Spadaj. Wszystkie wasze fanki w autobusie się na mnie gapią, non stop dostaję tweety z pogróżkami, a za sekundę spotkam Marcina na zajęciach. I kto tu ma prawo chodzić struty?!!!
Faktycznie, całkiem sporo ludzi mnie obserwowało. Chyba zacznę chodzić w ciemnych okularach i kapturze, jak Liam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy... No i proszę, myśli znowu uciekają w jego kierunku.
Od: Hazza :D
Masz zajęcia z Moniką? ;)
Serio, Styles? Tylko to wyłapałeś z mojej wypowiedzi???
Do: Hazza :D
Taaa... Po co ci ta informacja, i tak pewnie z nią teraz piszesz.
Od: Hazza :D
Nie, karta jej się skończyła i nie pozwala mi, żebym jej doładował.
Do: Hazza :D
I dobrze robi xD
Od: Hazza :D
Źle. Nie mam z nią kontaktu :(
Do: Hazza :D
Uzależniłeś się od niej? :P
Nie odpisał. Zadzwonił.
-Nie śmiej się ze mnie!
-Ja się nie śmieję. Zwłaszcza teraz, kiedy pół autobusu podsłuchuje moją rozmowę, Hazz.- dziewczyna siedząca przede mną odwróciła się w moją stronę na dźwięk tego imienia i aż wstrzymała oddech na mój widok.- To mówisz, że chodzą jak struci?
-No. Ale ja nie.- parsknęłam śmiechem.
-Dzięki, Styles. Mogę wiedzieć, dlaczego?
-Bo jutro jedziemy do Bradford i za kółkiem będzie siedział ktoś odpowiedzialny.
-Ja jeżdżę odpowiedzialnie!- zaperzyłam się wychodząc z autobusu i kierując się w stronę szpitala.
-Aha, a ja jestem Kleopatra Wielka.
-Wiesz, patrząc od przodu może nie, ale gdyby ubrać cię w sukienkę i wyprostować ci włosy...
-Bardzo śmieszne, Nattie. Gdzie jesteś teraz?
-Idę do szpitala.
-Do szpitala?!- przeraził się.- Co się stało?!
-Co jest?- usłyszałam głosy reszty.
-Harry, zainwestuj w nowy mózg, bo teraz w czaszce hula ci przeciąg. Zapomniałeś już, co ja studiuję? Mam zajęcia w szpitalu, ciołku.
-Aaa, no tak.- zajarzył.- Chłopaki, fałszywy alarm. A w ogóle, dać ci któregoś do telefonu?- nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś zastąpił mi drogę. Podniosłam głowę znad chodnika i stanęłam jak słup soli. Oczy zrobiły mi się wielkie jak pięciozłotówki, a serce zaczęło bić w tempie Formuły 1.
-Nareszcie cię spotkałem.




___________________________________________
Ha! Rozdział dodany o dwudziestej z minutami to zdecydowanie sukces! :D
Co sądzicie? :P

Kolejny pewnie tradycyjnie w weekend... Natalia znowu w Polsce, ale spokojnie, na One Direction w akcji nie trzeba będzie długo czekać... Ale cicho sza! Więcej nie zdradzę :-x

Komentujcie kochani! Dziękuję za poprzednie opinie i serdecznie zapraszam na "Would you know my name..." :*

Z ogłoszeń parafialnych to chyba tyle... Głowa mnie boli, zdecydowanie za dużo czasu spędzam przed kompem. Ale co zrobić, kiedy tak zarąbiście mi się pisze? ;P

Pozdrawiam i ślę buziaki <3
Roxanne xD