poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 6

Czy nikt nie może wyłączyć tego cholernego brzęczenia?! Bez kitu, kto normalny o tej porze dzwoni? Wymacałam telefon na półeczce i odebrałam.
-Natalia, ty żmijo jedna, paszczurze jeden, małpiatko, ropucho, jak mogłaś nie zadzwonić?!- ryknęła mi do ucha... no sami zgadnijcie, kto- Czekałam na telefon do drugiej w nocy!
-Nika?- wymamrotałam nieprzytomnie.
-Nie, księżna Kate z Wiliamem Windsorem.
-Fajnie was poznać.
-Dobra, kończ ten cyrk. Czemu nie zadzwoniłaś?- Nika była bardzo zasadnicza.
-Bo wróciłam do domu koło jedenastej i byłam wykończona.- odpowiedziałam ze złością. Niech ona mi da spać.
-Oooo- Nice chyba odebrało mowę. Nareszcie.- To wy... ten teges... no...- męczyła się.
-Nie, my nie ten teges, nie no i w ogóle nic. Dopiero go poznałam, a wróciłam tak późno, bo byliśmy w parku i zaczęło padać i siedzieliśmy w takiej altance i zaczęliśmy się wydurniać przy muzyce. Przestało padać koło dziewiątej, więc wyszliśmy z altanki i zaczęliśmy skakać między kałużami. A potem..- parsknęłam śmiechem na samo wspomnienie- Liam poślizgnął się i wleciał w kałużę... I się wkurzył, bo ja się śmiałam i zaciągnął mnie pod drzewo i zaczął trząść gałęziami tak że też byłam mokra. No a potem mnie odprowadził do domu i umówiliśmy się, że dzisiaj będziemy zwiedzać Londyn.
-Chwila, to on ma na imię Liam?- zainteresowała się dziewczyna.- Tak jak ten koleś z tego One coś tam. Ale zbieg okoliczności, co nie?
Myślałam, że padnę. Ta to ma mózg. Od razu skojarzyła.
-Po pierwsze, nie One coś tam, tylko One Direction...
-Wszystko jedno.
-A po drugie, to gratuluję IQ, bo... to on.
-...
-Halo?- myślałam, że przerwało połączenie.
-....
-Nika! Jesteś tam?
-Niech cię szlag! To ty ot tak sobie wylatujesz i tego samego dnia spotykasz księcia z bajki i to do tego gwiazdę muzyki!
-Nika, to nie jest mój książę z bajki, on dopiero co rozstał się z Danielle, a poza tym jesteśmy przyjaciółmi i tak pozostanie.
-Weź mi nie ściemniaj, że nic nie zaiskrzyło.
-Nie zaiskrzyło. To tylko kumpel. Ale muszę przyznać, że genialnie się czuję w jego towarzystwie.
-No a reszta? Weź tam wyłap jakiegoś dla mnie...- zajęczała Nika.
-Z tego co wiem, to dwaj są zajęci.
-No to zostało ci jeszcze trzech. A teraz poproszę zestaw ze szczegółami.- chcąc niechcąc opowiedziałam jej o wszystkim, pomijając okoliczności naszego pierwszego spotkania. Skupiłam się na wczorajszym spacerze. Nice to na szczęście wystarczyło.
-Szczęściara- westchnęła, gdy skończyłam.
-Lepiej powiedz szczęściarze, która jest godzina.
-Ósma rano...
-CO?!- na ósmą rano umówiłam się z Liamem. Chcieliśmy dziś zobaczyć jak najwięcej, a że w Londynie jest naprawdę sporo zabytków, więc postanowiliśmy się spotkać jak najwcześniej.
-Kobieto niezorientowana w sytuacji, u ciebie jest inna strefa czasowa. Godzina w tył.
-Ufff, faktycznie. Ale i tak muszę już się szykować.- rozłączyłam się i poleciałam do łazienki. Szybki prysznic, wybór ciuchów. Dziś było pochmurno i chyba trochę chłodniej. Wzięłam granatowe rurki, trampki i kolorowy T-shirt, a na to narzucę płaszcz. Będzie ciepło, sportowo i praktycznie. Weszłam do kuchni na śniadanko i zderzyłam się z tatą.
-Cześć, kotku. Jak się spało?- zapytał całując mnie w czoło.
-Dobrze. Tato, ja zaraz wychodzę...
-Znowu z tym Liamem?
-Tak, a co? Nie pasuje ci on?- uniosłam brwi. Tata z reguły nie komentował moich randek z chłopakami. STOP, to nie randka, to tylko zwiedzanie Londynu z przyjacielem.
-Nie, wydaje się w porządku- uśmiechnął się uspokajająco.- Wiesz, że to jeden z tego zespołu?-mało się nie zakrztusiłam kawą. Matko, mój tata zna się na zespołach muzycznych?! Świat się kończy.
-Skąd to wiesz?!
-Dziewczyno, przecież billboardy z nimi wiszą po całym mieście. Ten zespół to dobro narodowe Anglii. Ty lepiej uważaj, bo cię paparazzi złapią.
-Oj, ty już nie bądź złośliwy- chciałam już wyjść, ale tata mnie zatrzymał.
-Słuchaj, jeszcze jedna sprawa. Dziś w nocy mam trasę do Glasgow. Będę musiał się tam zatrzymać i wrócę dopiero następnej nocy, bo to zbyt długa trasa.
-To gdzie przenocujesz?
-W samochodzie.- zaśmiał się.
-Wykończysz się niedługo- stwierdziłam łapiąc dwa jabłka, dla siebie i dla Liama.
-W każdym razie będziesz sama przez praktycznie dwie doby. Poradzisz sobie?
-Jasne. Nie martw się o mnie- posłałam mu buziaka w powietrzu i poleciałam do mojego pokoiczku. Chwyciłam torbę, aparat fotograficzny i płaszcz. Zakładałam buty w przedpokoju, gdy dostałam smsa od Liama:
"Już jestem pod twoim domem ;)"
"Daj mi 5 minut :) już wychodzę :D"- ubrałam się, krzyknęłam "Paa, tato! Jakby co to dzwoń!" i wyleciałam z mieszkania.
-No, masz jeszcze trzy minuty, nie pędź tak, bo złamiesz nogę.- zaśmiał się Liam. Zatrzymałam się przy nim zdyszana.
-To co? Gdzie idziemy?
-Przede wszystkim na przystanek. Założę się, że nigdy nie jechałaś czerwonym londyńskim busem.
-Jasnowidz- roześmiałam się. Pomaszerowaliśmy przez miasto chrupiąc moje jabłka. Liam dziś znowu był w okularach i czapce, ale już mi to nie przeszkadzało. Rozumiałam, że tak będzie lepiej, jeśli nie chcę stać pokarmem krwiożerczych fanek 1D.
Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy w kierunku centrum. Zatrzymaliśmy się obok Tower. Zaciągnęłam go od razu na zwiedzanie. Uwielbiam stare zamczyska.
-Ale wiesz, że ja tu już byłem kilka razy?- spytał Liam kiedy staliśmy w kolejce do kasy.
-Teraz już wiem. I co w związku z tym?- zdziwiłam się.
-To, że po cholerę ci bilet z przewodnikiem?!
-No wiesz, w sumie racja.- zaśmiałam się. No i poszliśmy bez przewodnika. Liam genialnie opowiadał. Znał praktycznie całą historię. Oglądaliśmy klejnoty koronne, a potem zaciągnęłam go na wystawę narzędzi tortur Henryka VIII.
-Matko, ale z ciebie ostra dziewczyna. Żeby tak się ekscytować tym czymś.
-Wiesz, dla mnie widok krwi to nic nadzwyczajnego. W końcu studiuję medycynę. A poza tym chcę się zorientować czy te narzędzia są podobne do tych z "Dynastii Tudorów".
-Oglądałaś "Tudorów"- zaciekawił się chłopak.
-Tak, a moja mama uwielbia książki Philippy Gregory o tej dynastii.- wyjaśniłam.
-To stąd takie zainteresowanie historią. Masz to po prostu w genach.- wywnioskował Liam.
W południe polecieliśmy pod Buckingham Palace obejrzeć zmianę warty, a później pod jeden z symboli Londynu- Big Ben. Zrobiliśmy sobie chyba z tysiąc zdjęć. Nawet udało mi się zmusić Liama do zdjęcia okularów i czapki. Wprawdzie zrobił to tylko do pięciu zdjęć na około dwieście, ale zawsze to coś. W końcu stwierdziłam, że mam dość biegania po mieście i Liam zaproponował London Eye. To był świetny pomysł, bo w środku zdjął czapkę i mogliśmy zrobić jakieś normalne zdjęcia. Panorama Londynu z London Eye... Można powiedzieć tylko jedno: BOSKA. Zero słów więcej. Nawet mimo beznadziejnej pogody. Zaszliśmy jeszcze do małej knajpki, bo koło trzeciej nasze głodne brzuchy zaczęły gwałtownie dawać o sobie znać. Wtedy rozdzwonił się telefon Liama.
-To Niall.- odebrał- Co tam Nialler? No, w Londynie. Koło London Eye. Nie, nie, z Natalią. Tak, z tą Natalią.- zerknął na mnie niepewnie.- Nie wiem... Dobra, zapytam. Eee, Natalia- zwrócił się do mnie- Chłopaki pytają czy masz jakieś plany na dzisiaj?- chłopak chyba się zestresował.
-Nie, a co?- uśmiechnęłam się.
-Bo oni chcą cię poznać.... Bo podobno od dwóch dni gadam tylko o tobie...- zaczerwienił się.- No i planują taki wieczór filmowy. Potem byś u nas przenocowała...- odchrząknął speszony.
-Spoko, przekaż kolegom, że się zgadzam.- przynajmniej wreszcie ich poznam.
-Niall... Tak, zgodziła się... Ała, weź ucisz Louisa... A, to Harry... A coście mu zrobili, że piszczy jak dziewczyna? Aha... dobra. To na razie. Będziemy za jakieś trzy godziny.- rozłączył się.
-Co się stało Stylesowi?- spytałam zaciekawiona.
-A nic...- Liam nie chciał się podzielić szczegółami.
-No powiedz...- nudziłam.
-No dobra... Wcisnęli mu lodowatą galaretkę w spodnie- powiedział niechętnie. Wybuchnęłam śmiechem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Rozśmieszyło cię to?
-A ciebie nie?- nie mogłam się uspokoić.
-Wiesz, myślałem, że ciebie to raczej zniesmaczy i bałem się o twoją reakcję- wyznał zakłopotany.
-Mnie? Dziewczynę, która z większym zainteresowaniem ogląda noże i szczypce do wyrywania paznokci niż korony księżniczek? Proszę cię- Liam zaczął się śmiać.
-Jesteś zupełnie inna iż Danielle. Ona kiedyś na mnie nawrzeszczała, że opowiadam jej o kawałach, jakie sobie robimy. Nie spodobało jej się to.- zmarszczył brwi.
-Wiesz, mnie jest ciężko czymś zaskoczyć czy zniesmaczyć, tak że spokojnie. A jakie to były kawały?- spytałam.
-Na przykład raz z Louisem wyprostowaliśmy Hazzie włosy jak spał. Ale to średnio wypaliło, bo jak się obudził to się rozpłakał.
-Biedny Harry. Ale ciekawe, jak wyglądał z tymi włosami- zachichotałam.
-Zapewniam cię, że genialnie. Ale nie rób tego, bo cię znienawidzi.- ostrzegł mnie Liam.
-No, dobra. Przyrzekam- obiecałam, choć w gruncie rzeczy miałam ochotę zrobić coś takiego. Zapłaciliśmy za hamburgery i podjechaliśmy do mojego domu. Liam stwierdził, że będzie lepiej jak zaopatrzę się w piżamę czy coś w tym rodzaju jeśli zostanę u nich na noc. To był bardzo dobry pomysł, bo przy okazji zapakowałam moje leki i trochę kosmetyków. Mój tata jeszcze nie wyjechał, ale już był gotowy do wyjazdu.
-Tato, nie patrz tak na mnie. Nic mi się nie stanie.
-Ja się nie martwię- mruknął pod nosem.
-Aha, ja już wiem, co ci w głowie siedzi- pokiwałam głową.- Spokojna głowa, jakby co to sobie poradzę.
-Ale pięciu chłopaków...
-Tato, ty imprezy u Niki nie widziałeś. Siedziałam na kolanach u jednego, tańczyłam z drugim, piłam na koszt trzegiego, całowałam się z czwartym, piąty odwiózł mnie do domu, a szósty zadzwonił, że zostawiłam u niego majtki- dobiłam tatusia. Jaka dobra ze mnie córeczka...- Żartuję, żartuję- podniosłam ręce w geście poddania, bo tata już uraczył mnie spojrzeniem z serii "gdyby wzrok mógł zabijać"- Jakby co to dzwoń.
Liam zamówił taksówkę. Zdziwiło mnie, że prawie w ogóle się nie odzywał.
-Nie gadaj, że się denerwujesz- trąciłam go łokciem w bok.
-Boję się, że chłopaki coś odwalą...- wymamrotał.
-To się nie bój i odstresuj. Gdzie ten wariat, z którym wczoraj robiłam deszczową dyskotekę???- uśmiechnęłam się zawadiacko, a za chwilę zaczęłam śpiewać piosenkę, która leciała w radiu: "Last Friday Night" Katy Perry.
Chłopak od razu się rozruszał. Taksówkarz chyba się ucieszył, że wreszcie wysiedliśmy, bo wariowaliśmy jak małpy w zoo. Na pocieszenie dostał od Liama duży napiwek.
Dom One Direction. Jedno wielkie WOW. Spora, co ja gadam gigantyczna posesja z basenem i ogrodem. Jeszcze raz WOW. Liam pomachał ochroniarzowi.
-To się zwiedza, czy tu się mieszka?- zapytałam zafascynowana ogromem posesji.
-Mieszka się, ale jak chcesz pozwiedzać, to ja się piszę na przewodnika- zaśmiał się.
-To ja cię chyba zatrudnię jako przewodnika na pełny etat.
-Proszę bardzo.- uśmiechnął się lekko i spytał- Gotowa na wszystko?
-No ba, że tak.
Spodziewałam się wszystkiego, ale byłam w błędzie. W życiu bym nie pomyślała, że zobaczę to, co zobaczyłam...


_________________________________
Sieeema... Tak oto rozdział 6. Wow, nie myślałam, że wytrzymam tak długo... I będę pisać jeszcze dłużej, zobaczycie!!!
A tak na serio: komentujcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Roxanne xD

1 komentarz:

  1. Na takim momencie? Jestem ciekawa co zobaczyła xdd
    Co Ci idioci wymyślili xdd
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń