piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 3

Obudziła mnie stewardessa prośbą o zapięcie pasów. Zbliżaliśmy się do Londynu. Za chwilę koła samolotu mocno uderzyły o płyty lotniska. Okropne uczucie. Nigdy przenigdy więcej! Dość szybko zgarnęłam swoją walizkę i poszłam w kierunku gigantycznej poczekalni. W życiu nie widziałam tylu ludzi w jednym miejscu. Jak ja, do cholery, znajdę tu tatę?! Przecież to jest jakieś przegięcie. Miałam dwa wyjścia: wrzeszczeć na cały głos "Tato, tato, tu jestem!" (choć i tak wątpię, żeby mnie usłyszał w tym hałasie) lub po prostu do niego zadzwonić (o ile złapię tu jakąś sieć). Wyciągnęłam telefon, ale nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.
-Natalka, tutaj jesteś, już myślałem , że cię nie znajdę.- odwróciłam się. Tak, mój tatusiek. Jednak to nie było takie skomplikowane, jak mi się wydawało.
-Cześć tatku- przytuliłam go mocno.- Chyba znowu przytyłeś. Ile ty piwa wypijasz?- zapytałam zerkając na jego brzuch.
-A gdzie "stęskniłam się, tatusiu", "kocham cię", "dawno cię nie widziałam"?- zapytał tata z udanym wyrzutem.
-Stęskniłam się, kocham cię, dawno cię nie widziałam tatusiu.- powiedziałam posłusznie, zadzierając głowę do góry, żeby popatrzeć mu w oczy. Mój tata ma ze dwa metry wzrostu, waży około 160 kilo. Bezproblemowo dostałby pracę jako ochroniarz. Daliby mu ją za sam wygląd. Kłopot w tym, że on nie lubi się przemęczać.- To co, jedziemy do domu?
-Jasne, chodź.- wziął torbę i poprowadził mnie do samochodu. Oczywiście, w Anglii nie mogą jeździć po ludzku. Wpakowałam się za kierownicę.
-Widzę, że masz ochotę prowadzić- zaśmiał się tata.- Wysiadka.
Przeniosłam się na siedzenie obok. Mam prawko, ale wolę go nie testować na lewostronnym ruchu, zwłaszcza od razu po przyjeździe.
-Mamy mały problem z tą wycieczką.- powiedział tata, a ja ocknęłam się z zamyślenia.
-Jaki problem?
-Kolega się rozchorował i nie będę miał wolnego.
-To znaczy, że nie przyjeżdżasz do domu?- spytałam zaniepokojona. Dopiero mama miałaby stresa.
-Nie, do Polski przyjadę, ale nici ze wspólnego zwiedzania Londynu. Będę jeździł w nocy do pracy, to w dzień chcę się trochę wysypiać.
-Aaaa, to spoko, nie ma sprawy. Nie przejmuj się. Kup mi na jakiejś benzynówce plan miasta i ja już sobie poradzę.- uśmiechnęłam się do taty.
-Moja dzielna dziewczynka.- tata chyba się rozczulił, ale zaraz mu przerwałam.
-Tato! Jestem już duża od dłuższego czasu jakbyś nie zauważył. Od trzech lat mieszkam sama w sporym mieście i jakoś sobie radzę. Jakby nie było za pół roku kończę już dwadzieścia dwa lata.
-No wiem, wiem.- tata rozglądał się za miejscem parkingowym. Dojechaliśmy do bloku mieszkalnego. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż te wszystkie komunistyczne pudełka u nas.
-Tu mieszkasz? Ostatnio opowiadałeś o przyczepie kempingowej.- powiedziałam patrząc na dom.
-Bo przyczepa jest aktualna. Tutaj mieszka mój kolega. Pożyczył mi mieszkanie na tydzień. Ty w mojej przyczepie byś się już nie zmieściła.
-Dobrze wiedzieć, że jestem tak gruba, żeby się gdzieś nie zmieścić- odparłam sarkastycznie. Wcale nie jestem gruba. Ostatnio wręcz chudnę przez tę chorobę, ale na szczęście dużej różnicy jeszcze nie ma.

Mieszkanko było malutkie dwa pokoiki, łazienka niewiele większa od szafy i duża kuchnia połączona z salonem. Luksusów nie ma, ale da się mieszkać. Nawet mi się spodobało. Rozpakowałam się, a tata w międzyczasie skoczył po jakąś mapkę Londynu.
-To co teraz będziesz robić?- zapytałam ojca, gdy już skończyłam.
-Drzemnę sobie troszkę, bo za trzy godziny muszę jechać w trasę. A ty?
-Chyba się przejdę. Spokojnie, nie zgubię się.- zaśmiałam się patrząc na tatę, który chyba się zastanawiał czy na pewno może mnie puścić.
-No dobrze...- położył się na kanapie, a ja przykryłam go kocem.
-Jakbym nie wróciła przed twoim wyjściem to się nie martw. Wtedy napiszę do ciebie smsa jak wrócę, okej?
-Okej. Baw się dobrze.- prawie od razu zasnął.
Zanim wyszłam, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wygodne jeansy i trampki. Wrzuciłam do torebki parasolkę i mapkę. Po pół godzinie byłam gotowa do wyjścia. Tata chrapał aż w całym budynku było go słychać. Serio, na klatce schodowej brzmiało to jakby ktoś chował w mieszkaniu świstaka.
Wyszłam na ulicę. Jeszcze w domu obczaiłam, że raptem kilka ulic dalej jest Regent's Park. Pomyślałam, że warto pójść tam na spacerek. Po podróży miałam średnią ochotę na sklepy. Byłam trochę zmęczona i na świeżym powietrzu zdecydowanie lepiej się myślało. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mamy, że wszystko w porządku, doleciałam szczęśliwie i te sprawy. Natomiast Nika, co dziwne, nie odbierała. U niej telefon to była świętość. Zawsze odbierała połączenia, a na smsy odpisywała po kilku sekundach. No chyba że... Kamil. Pewnie jest z nim na randce. Wpadłam na pomysł, że tak dla jaj napiszę do niego smsa.
"Jak tam z Niką? Jesteście teraz razem? ;)"
Inteligentny chłopak. Odpisał od razu.
"Jest bosko. Nie mogę pisać."
Krótko, zwięźle i na temat. Aż się roześmiałam na cały głos. Całe szczęście, że byłam już w parku, nie było tyle ludzi i nikt nie podziwiał jak jakaś idiotka rży jak koń do telefonu. Chichocząc pod nosem odpisałam mu:
"Ucałuj ją ode mnie i powiedz, że doleciałam szczęśliwie, dziękuję za troskę :P"
Musiałam być złośliwa, a co tam. Ciekawe, czy faktycznie ją ucałuje. Schowałam telefon. Byłam chyba w parku całkiem sama. Cisza i spokój. Fantastyczne miejsce. Nagle zrobiło mi się gorąco. Przecież nie było słońca, raptem dwanaście stopni na plusie. Poczułam zimny pot na plecach. O nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE! Nie mogę tu zemdleć! Zaczęłam gwałtownie szukać moich pastylek. WTF?! Nie mam ich?! Niemożliwe. Kręciło mi się w głowie coraz bardziej. Nareszcie, znalazłam je. Wsadziłam od razu jedną pod język. Obok mnie była ławka. Szybko usiadłam, bo uginały się już pode mną nogi. Schyliłam głowę jak mogłam najniżej, niech ta krew dopłynie tam gdzie trzeba! Okej, po jakichś pięciu minutach zaczęło mi być lepiej.
-Wszystko w porządku?- zapytał ktoś po angielsku. Podniosłam głowę. Nade mną stał jakiś koleś w grubej bluzie, czapce na głowie i okularach przeciwsłonecznych. Zasłaniały mu prawie pół twarzy. Ciekawe, po co mu one w taki "słoneczny", listopadowy dzień.
-Tak, wszystko jest okej.- odpowiedziałam i wyprostowałam się. Odetchnęłam z ulgą. Przeszło mi. Może to przez ten lot samolotem?
-Na pewno? Może musisz iść do lekarza?- upewniał się siadając koło mnie.
-Spoko, jest okej.- powtórzyłam.- Po prostu czasem tak mi się robi, nie przejmuj się.
-Jak mam się nie przejmować, prawie zemdlałaś.- troskliwy był. Już zazdroszczę jego dziewczynie.
-Prawie robi wielką różnicę. Nie martw się, wiem jak sobie radzić w takich sytuacjach. A w ogóle to jestem Natalia.
-Liam- podał mi rękę. Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się do chłopaka.- Nie jesteś stąd, prawda?
-Skąd wiesz?- zdziwiłam się. Jasnowidz czy taki spostrzegawczy?
-Z torby wystaje ci plan miasta, a poza tym masz inny akcent.- patrzył na mnie, ale wkurzały mnie te okulary. Lubię patrzeć się ludziom prosto w oczy, a tu nie wiedziałam, gdzie dokładnie on ma te oczy.
-Bardziej podręcznikowy ten akcent, nie?- zaśmiałam się. Czyli jednak spostrzegawczy.- Jestem z Polski. Dziś przyleciałam do Londynu.
-Od razu wiedziałem- powiedział zadowolony.- Będziesz tu pracowała?
-Starczy, że tu pracuje mój tata. Przyjechałam tu do niego i za tydzień wracamy do Polski. Właśnie- pacnęłam się w głowę.- Muszę wracać do domu. Będzie się martwił, że się zgubiłam.
-Odwiozę cię- zaproponował Liam.
-Nie, dzięki. Mieszkam niedaleko.- odpowiedziałam, ale Liam nie chciał odpuścić.
-Prawie zemdlałaś w parku. Teraz cię podwiozę, bo jeszcze coś ci się stanie. Nie darowałbym sobie, gdybyś potem wylądowała w szpitalu.
-Daj spokój, aż tak źle nie będzie.- zaprotestowałam.
-Nie dam spokoju. Jak nie chcesz jechać, to możemy się przejść.- uśmiechnął się.
-Powiedz od razu, że chcesz się dowiedzieć gdzie mieszkam, a potem się wprosić.- byłam już niegrzeczna, ale nie lubię natrętów.
-Trochę jesteś niesprawiedliwa, nie uważasz?- chyba posmutniał. Zrobiło mi się go szkoda, ale jeszcze nie odpuszczałam.
-Słyszałaś o czymś takim jak ocenianie ludzi po pozorach? Jak kogoś nie znasz, to nie możesz o nim nic powiedzieć. Tak samo jak znasz kogoś na przykład z mediów. Nie oceniaj go po tym co o nim piszą, bo tak naprawdę to on może być zupełnie inny.- Cholera, miał rację. Było mi głupio. Może ja faktycznie automatycznie skreślam ludzi zanim ich dobrze poznam? W sumie tak było z Maćkiem. Nie dałam mu szansy, bo... był za niski. Wiem, jestem czasem żałosna.
-Słuchasz mnie?- głos Liama sprowadził mnie na ziemię.
-Co? Tak, tak, słucham. Po prostu zastanawiam się nad tym co mi powiedziałeś. I masz 100% racji. Jestem okropna.- zwiesiłam głowę.
-Nie jesteś okropna, tylko albo masz deprechę albo jesteś trochę zagubiona. Masz problemy, prawda?- zatkało mnie. Przecież ja to tak staram się ukrywać! Ależ on jest bystry. Rozmawia ze mną ile? Dwadzieścia minut? Przez chwilę miałam ochotę mu o wszystkim powiedzieć, ale szybko zrezygnowałam. Skoro nie mam zamiaru mówić o tym nikomu, to jemu tym bardziej.
-Nic się nie dzieje. Nie mam deprechy ani problemów. Jestem tylko zmęczona po podróży.- uśmiechnęłam się do niego.- Nadal masz ochotę mnie odprowadzić?
-No jasne!- cały się rozpromienił. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo te okulary cały czas uparcie siedziały na jego nosie.
Wstaliśmy z ławeczki i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jaka obecnie jest pogoda w Londynie, a jaka w Polsce. Jakie jest polskie jedzenie, bo on nigdy nie próbował. Ile dałoby radę zwiedzić w Londynie przez sześć dni i co ciekawego jest do zwiedzania w Polsce. Liam dowiedział się też, że studiuję medycynę i stwierdził, że jak będzie trzeba to przyleci do Polski, żeby się u mnie przebadać. Nie zdążyłam się go spytać o to, co on robi, bo stanęliśmy pod moim domem i prawie zderzyliśmy się z moim tatą.
-O hej, tato.- powiedziałam z uśmiechem.- Widzisz, zdążyłam przed twoim wyjściem.
-No, widzę, widzę. Kto to jest?- spytał patrząc się na Liama.
-To jest Liam, poznałam go w parku. Liam, poznaj mojego tatę.- powiedziałam po angielsku do chłopaka. Nie zamierzałam raczyć taty opowieścią o okolicznościach naszego spotkania. Podali sobie ręce.
-Nice to meet you, Liam.- powiedział tata i zwrócił się do mnie.- Ja już muszę jechać. W lodówce znajdziesz coś do jedzenia. Pa- buziak w czółko i już go nie było. Po chwili samochód z piskiem opon ruszył na miasto.
-Ale macie dziwny język- Liam patrzył za samochodem.- Diesel.
-Co?- nie zajarzyłam o co mu chodziło.
-Mówię, że twój tata jeździ na Dieslu.- odwrócił się do mnie. Inteligentny jest. Mimo tego, że nie widziałam jego twarzy, zaczynał mi się podobać.
-Brawo, Sherlocku. Jak ty to robisz, że od razu zgadujesz wszystko na pierwszy rzut oka?- zapytałam.
-Samo wychodzi.- uśmiechnął się jakoś tak... nieśmiało.
-Dobra, idę już. Dzięki za odprowadzenie, troskę i tak dalej.- chciałam już odejść, ale złapał mnie za rękę.
-Poczekaj. Masz może ochotę spotkać się jutro?- spytał.
-W sumie nie mam planów, więc chętnie. Gdzie i o której?
-W Starbucksie, tu niedaleko. A godzina... O której tobie pasuje?
-Trzecia?- zaproponowałam.
-Okej-uśmiechnął się.- Tylko może daj mi swój numer, na wypadek gdybyśmy się nie mogli znaleźć.
-To ty mi też daj swój.- wymieniliśmy się telefonami.
-To do jutra.- uśmiechnęłam się i pomachałam mu na pożegnanie.
Weszłam do mieszkania. Byłam okropnie zmęczona. Jakbym przebiegła co najmniej maraton. Od razu położyłam się do łóżka. Zerknęłam wcześniej na telefon. Miałam smsa od "Liam":
"Starbucks, 15:00. Dobrze zapamiętałem? ;)"
"Idealnie :) masz kłopoty z pamięcią?"
"Nie tylko patrzyłem się wtedy na ciebie i jakoś nie skojarzyłem czy myślę dobrze czy źle :)"
"Okeej, to było miłe :* ale teraz sorki, idę spać, jestem wykończona o.O"
"Domyślam się. Dobranoc :*"
Ojejejejku. Natalia, nie możesz się tak łatwo zabujać w jakimś kolesiu! Zresztą, nie wiadomo, jaki on się okaże na kolejnym spotkaniu. Marek, jak startował do Gabryśki, mojej lekarki, też był spoko, ale po jakimś czasie ją uderzył. Miała piękną śliwkę pod okiem przez dwa tygodnie. Dziękuję za coś takiego.
Włożyłam słuchawki z "Love Story" Taylor Swift i za chwilę już spałam.

1 komentarz:

  1. Takie spotkanie. Ja też chyba bym się nie kapnęła, że spotkałam Liam'a Payne, bo miał na sobie okulary i jeszcze czapkę xdd
    Super ;3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń