-A jak się rozbijemy?- zapytała Nika powoli nakładając adidasy. Westchnęłam ciężko i podniosłam się do pionu. Przeczesałam ręką włosy i zarzuciłam torebkę na ramię.
-Nika, tysiące samolotów lata codziennie i jakoś się nie rozbijają. Za dużo się naoglądałaś Discovery i tych filmów katastroficznych.- złapałam za rączkę walizki i wzięłam dziewczynę pod ramię.- Nika, jesteś super laska, odważna, twarda, silna... Dasz radę. Patrz na mnie, leciałam do Buenos Aires nad Oceanem Atlantyckim i zobacz!- okręciłam się dookoła prezentując swoją sylwetkę jak na jakimś pokazie mody.- No, wydaje mi się, że jeszcze żyję. A ty masz lecieć tylko do Londynu! Nawet nie sama, bo ze mną i Monią.
-No wiem... Ale się cholernie boję.- wyszeptała. Widać było po niej, że jest zestresowana. Cała zbladła, zaciskała ręce w pięści, obgryzła chyba wszystkie paznokcie lewej ręki. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
-Uspokój się. Idziemy. Masz klucz?- pokiwała głową i wyciągnęła go z kieszeni kurtki. Wystawiłyśmy walizki na korytarz i dokładnie zamknęłyśmy nasze mieszkanko na cztery spusty.
-Przepraszamy, że musiał pan czekać.- wysapałam do kierowcy taksówki, gramoląc się na tylne siedzenie obok przyjaciółki.- Małe problemy techniczne.
-Nic nie szkodzi, to pani płaci.- taksówkarz zerknął na mnie we wstecznym lusterku.- Aaa, to pani! Pamięta pani, woziłem panią na lotnisko jakiś rok temu.
-Nie zapomniał pan?- zaśmiałam się. Faktycznie, ten sam kierowca przetransportował mnie na Balice w listopadzie 2013 roku. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę w drodze do celu. Od tamtej podróży wszystko się zmieniło.
-A gdzie tam. Tyle o pani było potem w wiadomościach. Jak się pani teraz czuje?
-Obecnie znakomicie. Proszę pana, najpierw na ten adres...- podałam mu karteczkę z nazwą ulicy.-... a potem, standardowo, kierunek Balice. Zgoda?
-Ja tam nie mam nic przeciwko.- światło zmieniło się na zielone i ruszyliśmy po Monikę. Za chwilę parkowaliśmy pod jej domem.
-Cześć dziewczyny!- Monia wstała z walizki, na której siedziała i pospiesznie wsadziła ją do bagażnika obok naszych toreb.- Dzień dobry panu.- wsiadła na siedzenie pasażera.- Jak tam, Nika?
-Jest okej.- uśmiechnęła się sztucznie i pokazała uniesione kciuki.
-Na którą panie mają samolot?- zapytał kierowca hamując w ostatniej chwili przed jakimś psem, który wyskoczył z chodnika na jezdnię.
-Na trzynastą trzydzieści.- odpowiedziałam wyglądając przez okno.
-No, żebyście się nie spóźniły, jest za pięć pierwsza.
-Pan na pewno tak nas pokieruje, że się nie spóźnimy.- uśmiechnęła się do niego Monika.
-Jak tak, to tak.- docisnął pedał gazu i przeskoczył przez skrzyżowanie na żółtym świetle.- Proszę bardzo.- zatrzymał się pod wejściem na lotnisko.
-Dziękujemy bardzo. Do widzenia.- wręczyłam mu pieniądze, w tym pory napiwek (zasłużył staruszek!) i złapałam za swoją walizkę.- Dziewczyny, ruchy!- pognałyśmy pędem do odprawy. Tylko Nika wlokła się parę metrów za nami.
W tempie ekspresowym oddałyśmy bagaże, przeszłyśmy kontrolę celną i poszłyśmy na halę odlotów. Przez oszkloną szybę widać było lądujące i startujące samoloty. Ten widok chyba jeszcze bardziej sparaliżował Nikę.
-Ja... ja tam nie wsiądę.- wyjąkała nie odrywając wzroku od okna. Jak na zawołanie z głośników odezwał się głos wzywający nas do wejścia na pokład samolotu.
-Nika, to nie jest takie straszne, jak ci się wydaje.- uspokajała ją Monia. Wzięłam Dominikę pod ramię i lekko pociągnęłam do wyjścia.
-Nika, chodź... Nikaaa.- pociągnęłam mocniej, bo dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Znów to samo. Spojrzałam na zegarek. Mamy dwadzieścia minut. Normalnie trasę od punktu, w którym stałyśmy, do samolotu, dało się przejść w dwie minuty i zostałoby jeszcze całe osiemnaście, no, minimum piętnaście minut do startu. Ale z Niką? Godzina to za mało.
-Hej, ty jesteś Nattie?- koło mnie wyrosła dziewczyna, na oko szesnaście lat. Uśmiechnęłam się do niej i wypuściłam Nikę z objęć.
-Tak, a co?
-Jestem Wera i... mogłabyś mi podpisać plakat? I zrobić sobie zdjęcie?
-Jasne.- wzięłam od niej długopis i machnęłam zamaszysty podpis na fotce z akcji chłopaków.
-Jak się czujesz? Ostatnio w ogóle o tobie nie pisali, zero tweetów...
-Wiesz, po przeszczepie siedziałam w domu, żeby całkiem dojść do zdrowia, ale już jest dużo lepiej.- odpowiedziałam i oddałam jej plakat z podpisem.- Lecisz do Londynu?
-Jak się czujesz? Ostatnio w ogóle o tobie nie pisali, zero tweetów...
-Wiesz, po przeszczepie siedziałam w domu, żeby całkiem dojść do zdrowia, ale już jest dużo lepiej.- odpowiedziałam i oddałam jej plakat z podpisem.- Lecisz do Londynu?
-Tak.- wyszczerzyła się.- Będę na koncercie na Wembley.
-A na którym?- ustawiłam się do wspólnego zdjęcia. Błysnął flesz.
-Na tym dzisiejszym.- Wera sprawdziła, jak wyszło zdjęcie. Kątem oka zauważyłam, jak Nika rakiem ewakuuje się z lotniska w kierunku, z którego przyszłyśmy. Co za... cwaniak.
-Monika, łap ją!!!- wrzasnęłam i na chwilę odwróciłam się do mojej zszokowanej towarzyszki.- Najmocniej przepraszam, ale koleżanka boi się latać i chce nam zwiać. Do zobaczenia!- pomachałam jej i poleciałam do moich przyjaciółek.
-Nie wyrywaj się, no!- Monia siłowała się z Niką.- Nattie, zrób coś!- stanęłam za Niką i zaczęłam ją pchać w stronę samolotu. Ja nie mogę, silna jest.
-Nika, współpracuj, kurde!- powoli, centymetr po centymetrze przesuwałyśmy się w stronę facetki, której miałyśmy pokazać bilety. Stanowiłyśmy chyba dzisiejszą atrakcję lotniska, bo wszyscy się na nas gapili. Już widzę te nagłówki: "Natalia Maj i Dominika Sawicka: walka na lotnisku!", "Dziewczyna Nialla Horana i "przyjaciółka" Liama Payne'a: o co poszło?!" i tak dalej, i tak dalej. Dlaczego "przyjaciółka"? Bo Liam nie zapytał mnie, czy chcę z nim chodzić, a przez to media nie wiedzą, na czym stoimy... Ja zresztą też nie. Powtarza mi, że mnie kocha, ale o związku nie rozmawialiśmy. Jeszcze. Mam nadzieję, że to w końcu zrobi, bo jak nie, to sama się go o to zapytam. A doskonale wiadomo, że jestem gotowa to zrobić.
-Dzień dobry, proszę o wasze bilety.- powiedziała osłupiała kobieta przy bramkach.
-Przepraszamy za zamieszanie.- wysapała Monika podając swój bilet. Sięgnęłam do kieszeni kurtki Niki i podałam zmieszanej facetce nasze karteczki.
-Nic się nie stało. Miłego lotu.- otworzyła nam przejście. Nika ciągle się wyrywała.
-Miłego lotu, miłego lotu! Ten lot to będzie horror!- krzyczała po drodze.
-Uspokój się, tu są dzieci!- syknęłam jej do ucha. Biedne maluchy, mogły się przestraszyć tego przedstawienia, które urządziła panna N.
-Mamy cię nagrać i puścić to Niallowi?- spytała złośliwie Monia.- Na pewno mu się spodoba, że dziewczyna, którą kocha nad życie, robi z siebie pośmiewisko przed trzystuosobową publicznością, bo boi się latać.
-Niall mnie kocha mimo moich odpałów.- oświadczyła dziewczyna, ale po chwili namysłu się uspokoiła. Jakimś cudem trafiłyśmy na swoje miejsca. Fajnie, że samolot oferował po trzy siedzenia w rzędzie.
-Nika, pod okno.- zakomenderowałam.- Mniejsze ryzyko, że wyskoczysz z samolotu nad Niemcami.- moja współlokatorka bez słowa wsunęła się na wskazane miejsce. Za nią usiadła Monia, a na końcu ja.
-I co teraz?- Nika zapięła pas, po czym cztery razy sprawdziła, czy wszystko z nim w porządku. Otworzyłam usta, żeby jej odpowiedzieć, ale przerwał mi głos pilota.
-Witamy na pokładzie linii British Airways. Lot z Krakowa do Londynu. Prosimy o zapięcie pasów i przygotowanie się do startu. Przewidywany czas lotu to dwie godziny. Dziękuję.
-No i już wszystko wiesz.- zatarłam ręce.
-Ale fajnie!- ekscytowała się Monika.- Pierwszy raz będę w Londynie! I do tego z One Direction!
-Co w tym fajnego? A jak się rozbijemy?- w głosie Niki brzmiało autentyczne przerażenie. Zrezygnowałam z odplątywania słuchawek i wcisnęłam je w lodowate dłonie dziewczyny.
-Włącz sobie muzykę, zamknij oczy i totalnie się odpręż. Albo spróbuj zasnąć. Nawet nie zauważysz, jak ten czas ci zleci.- bez większego przekonania Nika wzięła moje słuchawki i podłączyła do swojego telefonu. Wyciągnęłam komórkę, żeby sprawdzić, czy przestawiłam ją na "tryb samolotowy". Ustawienia były w porządku, ale przypomniałam sobie, że nie otworzyłam wiadomości, która mi przyszła tuż przed wyjściem. Zostawiłam ją nieodczytaną, odłączyłam sieć i skupiłam się na wyciąganiu Niki z domu. Teraz weszłam w odpowiedni folder.
Od: Dorotka
Cześć, Nattie! Pamiętaj, powiedz chłopakom, że mają dziś dać czadu, będę ich oglądała w internecie! Też bym chciała być z wami na Wembley, w końcu to taki mega koncert ^^ no nic, ważne, że leczenie trwa. Ci genewscy specjaliści to geniusze. Wprawdzie nie mam co liczyć na włosy, ale ta nowa radiologia sprawiła, że nowotwór ustępuje, a te implanty naczyń krwionośnych działają jak zegarki. I to szwajcarskie. W sumie jakie tu mogłyby być inne... :P Pozdrów Nikę, Monię, Gabi i 1D <3 chyba nigdy im się nie odwdzięczę za ten wyjazd! A! Rodzice też pozdrawiają i proszą, żebyś przekazała chłopakom podziękowania. Buziaki :***
-Dziewczyny, Dorota napisała.- wyciągnęłam komórkę w ich stronę. Nawet zestresowana i spięta Nika nachyliła się do ekranika, żeby przeczytać.
-Fajnie, że jej też się udało.- uśmiechnęła się Monia.- Swoją drogą, chłopaki są niesamowici, żeby bez mrugnięcia okiem ufundować jej wyjazd do Szwajcarii i pobyt w prywatnej klinice onkologicznej. A jej rodzicom pięciogwiazdkowy hotel tuż obok tego szpitala.
-Zapomniałaś o tłumaczu. Ola też niedawno pisała, że ten aparat dźwiękowy zastępujący wyciętą krtań, który kupili chłopaki jest genialny, bo może udawać, że jest robotem.- zaśmiałam się i schowałam telefon. Bez słuchawek nie mam co na nim robić. Silniki samolotu zostały odpalone. Nika mocno złapała Monię za ręce. Z westchnieniem przechyliłam się w fotelu, wsadziłam jej słuchawki w uszy i włączyłam "The A Team" Sheerana. Dziewczyna powoli się uspokajała. Wreszcie, po jakiejś minucie słuchania rozluźniła spięte ciało i opadła na oparcie fotela. Monika uwolniła swoją rękę z tych kleszczy, jakimi były ręce naszej przyjaciółki.
-Dzięki.- odetchnęła.- Myślałam, że mi krążenie odetnie.- puściłam jej oczko i sama zwinęłam się w kłębek na swoim fotelu. Monika odpłynęła w rytm muzyki ze swojego iPoda, a ja wsłuchiwałam się w szum wzbijającego się w powietrze samolotu.
Czy rok temu lecąc w tę samą stronę wiedziałam, że to się tak potoczy? Że poznam One Direction? Że zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi? Że odległość nie powstrzyma nas przed utrzymaniem kontaktu? Że cały świat w Rio de Janeiro dowie się o mojej chorobie? Że powstanie fundacja 1D Team: Fight With Leukemia? Że szpik Liama mnie uratuje? Że prawie wszystkie fanki chłopaków mnie zaczną uwielbiać? Że Liam mnie pokocha? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi: NIE.
Szpik Liama mimo niewielkich powikłań przyjął się. Mój organizm w ogóle nie miał zamiaru odrzucić przeszczepu. Po czterech miesiącach od zabiegu Gabi przestała mi podawać leki immunosupresyjne, które miały osłabiać odporność, żeby szpik nie został zniszczony przez moje komórki. Te wszystkie specyfiki nie były potrzebne. Komórki Liama stopiły się z moimi, wcieliły się w mój organizm tworząc z nim nierozłączną całość. Byłam już zupełnie zdrowa. Zero nowotworu. Zero białaczki. Zero łez, zero poszukiwań rozwiązania... Byłam zdrowa. Jedyne, czego potrzebowałam, to leki wzmacniające i przywracające normalne funkcje organizmu. Jeszcze nigdy nie byłam tak chętna, żeby łykać jakieś tabletki.
Chłopaki siedzieli przy mnie do końca czerwca. Swoim pobytem w Polsce i przesuwaniem Where We Are Tour doprowadzili management do arytmii serca, a Paula do co najmniej pięciu zawałów. Za to fanki 1D były... uszczęśliwione postępowaniem chłopaków. Dziwne, nie? Dla mnie to był totalny szok, gdy do szpitala dostarczono mi kilkaset listów, masę paczek, plakatów i zaświadczeń o zostaniu dawcą szpiku. W kilku językach. Byłam zaskoczona, gdy wyczytałam z nich, że wszyscy życzą mi powrotu do zdrowia, cieszą się, że One Direction nie zostawiło mnie w potrzebie, tylko wspierają mnie, gdy tego najbardziej potrzebuję i że założyli fundację, która ma pomagać innym chorym. One po prostu zrozumiały. I to było dla mnie największą radością. A te fanki, które twierdziły, że moja choroba to ustawka... Cóż, moje łyse zdjęcia ze szpitala były dla nich chyba wystarczającym dowodem, że nic nie zostało zaplanowane.
W lipcu trasa ruszyła ponownie. Chłopaki dokończyli koncerty w Ameryce Południowej, objechali Amerykę Północną, w tym grali na największym stadionie USA, czyli Rose Bowl w Pasadenie, gdzie byli pierwszymi artystami występującymi trzy noce pod rząd. Odwiedzili też ponownie Australię. Koncerty w Azji przełożyli na On The Road Again Tour. Fani częściowo byli zawiedzeni, ale management 1D zapowiedział, że na każdym stadionie zespół zagra minimum po dwa koncerty. I znowu wszyscy zadowoleni. Jedyne czego chłopaki żałowali, to przegapionego w czerwcu koncertu na Wembley Stadium, stadionie olimpijskim w Londynie, ale organizatorom udało się załatwić im takie same występy na zakończenie trasy, zamiast w połowie. I właśnie dziś odbędzie się pierwszy.
A co ze mną? Po wyjeździe 1D w trasę zostałam w szpitalu jeszcze półtora miesiąca. W połowie sierpnia opuściłam klinikę i pojechałam do Wadowic. W domku rodzinnym czułam się jak maskotka, stale jakieś obiadki, ciepłe herbatki, kocyk, spanie, telewizja... Zero szaleństw, wygłupów, bo muszę "się wykurować". Więc się kurowałam, odpoczywałam, pozwalałam włosom odrastać... Moje kosmyki zdecydowały się na to pod koniec mojego pobytu w szpitalu. Teraz miałam na głowie gęstą ciemną czuprynkę przypominającą fryzurę Katy Perry z teledysku "Part Of Me". Nawet mi się to podobało, ale i tak tęskniłam za moimi długimi włosami. Obiecuję, jak mi całkiem odrosną, to nigdy ich nie zetnę, tylko końcówki dla pielęgnacji, nic więcej. I złego słowa na nie nie powiem, choćby przypominały nie wiadomo jakie kołtuny! A wracając do tematu...
Babcia i mama dbały o mnie do przesady, aż mi to bokiem wychodziło. Chociaż w pewnym momencie nawet mi to pasowało. Konkretnie wtedy, gdy wywalili mnie z uczelni. Mogłam w spokoju się dołować, nikt nawet nie śmiał mi przeszkadzać. Nie chciałam znowu siedzieć na tych samych wykładach, znów biegać na te same zajęcia. Monia zaczęła już czwarty rok, a ja miałabym być z powrotem na trzecim? O nie! Zaczęłam intensywne poszukiwania informacji na temat... innego kierunku studiów. Mama była zrozpaczona, bo to ona najbardziej chciała, żebym została lekarzem. Kurde, ja też chciałam, ale szkoda mi było marnować roku! O dziwo, z pomocą przyszli jej Harry i Louis. W rozmowie na Skypie dosłownie popukali się w czoło i zaproponowali mi coś, nad czym nigdy się nie zastanawiałam. Postanowiłam z powrotem pójść na medycynę, zacząć od początku... Głupie? No, nie wiem. Bo miałam zamiar zrobić do w Londynie. Dokładnie tak. A konkretnie w Imperial College London. Przeprowadziłam rozmowy z profesorami uniwersytetu i wydziału lekarskiego, na mocy których ustaliliśmy, że ze względu na mój stan zdrowia dołączę w połowie zimowego semestru pierwszego roku. Tymczasowo uczyłam się online, a także zdałam egzamin z języka angielskiego, który uprawniał mnie do studiowania w Londynie. Mama z jednej strony była zachwycona tym, że się nie poddałam, a z drugiej załamana, że będę tak daleko od domu. Na szczęście tata jej obiecał, że będzie miał na mnie oko. Tydzień temu zawiózł do Anglii większość moich rzeczy, a teraz wzięłam ze sobą tylko resztę ciuchów, kosmetyki, laptop itp.
Ha, i teraz pytanie: gdzie będę mieszkać? Oczywiście, że w doskonale mi znanej rezydencji z ochroną, basenem, mega ogrodem, salą muzyczną i pokojem, który od dłuższego czasu był traktowany jak mój własny. A, byłabym zapomniała. Będę miała pięciu powalonych, zwariowanych, porąbanych, kochanych, wspaniałych, najlepszych współlokatorów. Przecież oni nie pozwolili mi szukać własnego mieszkania! Uparte osły. Ale w sumie jestem taka sama, może to dlatego tak dobrze się dogadujemy.
Nika rozpaczała, że zostawiam ją samą w Krakowie, ale po porozumieniu się z Monią postanowiły, że Monika zajmie mój pokój w naszym mieszkanku, razem skończą studia i przyjadą do nas. Miejsca na pewno nie zabraknie. Nika nie powinna teraz mieszkać sama, potrzebowała wsparcia, bo przeżyła ostatnio pierwszą rozmowę z fankami zespołu. Niall ujawnił ich związek parę tygodni temu i... powiedzmy, że nie wszystkim dziewczynom się to spodobało. Status "wiecznego singla" bardzo odpowiadał Directionerkom i nie omieszkały obrzucić Niki wyzwiskami. Dobrze, że z nią byłam w tym centrum handlowym, bo inaczej musiałabym wpłacać za nią kaucję na policję. Nika miała wielką ochotę przywalić tym dziewczynom i na serio by to zrobiła, gdybym jej w porę stamtąd nie zabrała. Ja byłam już uodporniona na te wszystkie komentarze na mój temat i śmiałam się z nich, ale i tak zastanawiałam się, co ci ludzie wymyślą, jak się dowiedzą, że zamieszkam z One Direction...
-Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania.- uprzejma stewardessa szła pomiędzy fotelami budząc pasażerów. Posłusznie zapięłam pasy i trąciłam Monikę, żeby zrobiła to samo. Nika przez całą podróż nie rozpięła pasów. Jeden kłopot z głowy. Muzyka leciała w jej uszach chyba na cały regulator, bo nawet nie drgnęła na głos stewardessy. To i lepiej. Nie będzie panikować, że zaraz się rozbijemy na środku jednego z pasów startowych Heathrow.
Koła samolotu uderzyły o nawierzchnię. Nie lubię tego uczucia, piekielnie nie lubię. Nika poderwała się z fotela, wyrwała słuchawki z uszu i przycisnęła nos do okna.
-To już?- zapytała zdziwiona odwracając się w naszą stronę.- Wylądowaliśmy? Żyjemy?
-Tak mi się wydaje. A przynajmniej od maja. Tak, od maja zdecydowanie żyję.- wyszczerzyłam się w jej stronę. Nika odetchnęła z ulgą.
-W sumie... to chyba nie było tak źle...- wymamrotała.
-Nie, wcale.- zironizowała Monia.- Wytnij tylko ten kawałek, kiedy panikowałaś jak dziecko i uciekałaś z hali lotniska.
-Nie panikowałam jak dziecko!- oburzyła się Nika. Wybuchnęłyśmy śmiechem na jej obrażoną minę.
-Jak ktoś to nagrał, to zobaczysz, jak się zachowywałaś.- wstałam z fotela i ruszyłam do wyjścia z samolotu.
Dość szybko złapałyśmy swoje walizki i ruszyłyśmy do poczekalni. Wielki, gigantyczny tłum kłębił się wokół nas. Dokładnie jak rok temu. Tylko teraz wypatrujemy Prestona, a nie mojego taty.
-Widzicie go gdzieś?- zapytała zniecierpliwiona Nika. Monia pokręciła głową wyciągając szyję najwyżej jak umiała. W końcu się wkurzyłam i wlazłam na jakąś ławkę obok nas. Tak, to jest o wiele lepszy punkt widokowy.
-Nattie! Natalia!- jest! Dostrzegłam Prestona przy wyjściu z lotniska. Czy to te drzwi, z którymi się tak namęczyłam podczas ostatniego pobytu w Londynie...? Mniejsza o to.
-Jest tam!- złapałam uchwyt torby i pociągnęłam za sobą dziewczyny. Przepchałyśmy się między biegającymi we wszystkie strony ludźmi i wreszcie dotarłyśmy do ochroniarza.- Cześć, Preston!- przytuliłam się do faceta. Po tych wszystkich perypetiach w Berlinie, Londynie i Buenos mogę oficjalnie oświadczyć, że to mój szósty anioł stróż.
-Hej, Nattie!- odwzajemnił uścisk. Po chwili odsunął mnie i wyciągnął rękę do dziewczyn.- Wy musicie być Monia i Nika.
-Zgadza się.- Nika uścisnęła mu rękę.- Jestem Dominika Sawicka, w skrócie Nika, a to Monia.
-Super.- przywitał się z Moniką.- Dziewczyny, jedziemy prosto na stadion. Chłopaki kończą próbę, więc myślę, że Nattie pobiegnie od razu do garderoby, a wy spotkacie się z Perrie i Eleanor, które niedługo dojadą i pójdziecie pod scenę. Może być?
-A z chłopakami kiedy się spotkamy?- spytała Monia.
-Po koncercie. Planują już after party w ich domu. Będzie się działo.- zaśmiał się i pokierował nas do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku Wembley. Oczywiście, tradycyjnie utknęliśmy w korku.
Na stadion dotarliśmy pół godziny przed koncertem. A wydawało się, że mamy tyle czasu...
-Dobra, Nattie.- weszliśmy wejściem dla pracowników i ochrony i zatrzymaliśmy się przy rozwidleniu korytarza.- Ja prowadzę dziewczyny w prawo i zostawiam je z Perrie i Eleanor pod opieką ochroniarza Little Mix, wiem, że przyjechał z Perrie. Potem zawiozę wasze bagaże do domu i tu wrócę. A ty idź korytarzem w lewo, potem skręć w prawo, przejdź przez duże dwuskrzydłowe drzwi. Garderoba chłopaków będzie po lewej. Na pewno rozpoznasz, znając życie już coś na te drzwi nakleili.- skinęłam głową z uśmiechem i poszłam we wskazanym kierunku.
W prawo, duże drzwi, garderoba po lewej... Powtarzałam sobie w głowie wskazówki i szybko trafiłam na miejsce. Faktycznie, na drzwiach była naklejka ze SpongeBobem. Plus jakaś maź... Jedli galaretkę? Otworzyłam po cichu drzwi i weszłam do środka. Stanęłam za wieszakiem z ubraniami i zaczęłam się przysłuchiwać dyskusji.
-Nie, wcale nie! Ja nic takiego nie mówiłem!
-Mówiłeś, mówiłeś! Chciałeś już lecieć i sprawdzać, czy lotu nie odwołali!
-Spokojnie, Liam, Preston je dowiezie...
-Jestem. Bardzo. Spokojny.
-Harry, na litość boską, nie ruszaj się! Chcesz, żeby te loczki sterczały ci na wszystkie strony?
-Czy to było pytanie retoryczne?
-Liam, siądź na dupie, Nattie zaraz będzie. To już Nialler jest spokojniejszy, a przecież to jego dziewczyna boi się latania. Nattie jest twarda dziewczyna, poradzi sobie w każdej sytuacji.
-Ile razy mam powtarzać, że jestem spokojny, Louis?- czyjeś kroki zbliżały się do wieszaka i sądząc po głosie, był to właśnie Liam. Zrobimy mu kawał...- Jestem bardzo spokojny, tylko mogliby się odezwać...
-BUU!!!- szybkim ruchem rozsunęłam koszule chłopaków i wystawiłam głowę między nimi. Liam odskoczył i wpadł tyłem na kanapę, która się przewróciła. Chłopak wylądował na podłodze za nią. Wszyscy zgromadzeni ryknęli śmiechem. Podeszłam do kanapy i wychyliłam się nad nią, zataczając się ze śmiechu. Liam patrzył na mnie morderczo, ale jednocześnie... jakby z ulgą, że już jestem.
-Przepraszam, Liam, ale chciałeś, żebym się odezwała...- próbowałam się uspokoić. Wyciągnęłam rękę i pomogłam mu wstać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Horan dostał swojego ataku śmiechu, Harry spadł Lou z fotela, Louis leżał na drugiej kanapie i płakał, a Zayn chichocząc szukał telefonu, który upuścił do jakiegoś pudła.- Ej no, halo! A gdzie powitanie? Gdzie fanfary, fajerwerki, orkiestra dęta?! Natalia przyjechała!- zawołałam z udawaną pretensją. Wszyscy rzucili się w moją stronę i przydusili mnie w powitalnym Horan Hugu. Jak mi tego brakowało...
-Nattie, chodź tutaj zaraz!- Lou wyciągnęła mnie z przytulającej się grupki i posadziła na fotelu.- Już tylko ciebie trzeba przygotować, wszyscy są gotowi. A w ogóle to cześć!
-Cześć.- odpowiedziałam ze śmiechem. Lou skupiła się na moich włosach, a potem makijażu, a chłopaki rozsiedli się wokół mnie i zaczęli opowiadać o ostatnich koncertach.
-...i wtedy Hazz zaliczył epicką glebę!
-A wszystko przez to, że podstawiłeś mi nogę, Malik!
-Ale jaką dziewczyny miały radochę! Zawartość walizki jednego z 1D wysypała się na podłogę na lotnisku!- wybuchnął śmiechem Louis.- Bramki wyważone w pięć sekund, my stratowani, a rzeczy Hazzy nagle w tajemniczych okolicznościach zniknęły. Idę o zakład, że twoje gacie zostały oprawione w ramki i powieszone nad łóżkiem.- z trudem powstrzymywałam śmiech. Nie mogłam się ruszać, bo Lou wsadziłaby mi szczoteczkę od tuszu do rzęs w oko.
-Albo koncert w Sydney po wydaniu "Four"...- przypomniał Nialler.- To dopiero było show!
-Ale jaką dziewczyny miały radochę! Zawartość walizki jednego z 1D wysypała się na podłogę na lotnisku!- wybuchnął śmiechem Louis.- Bramki wyważone w pięć sekund, my stratowani, a rzeczy Hazzy nagle w tajemniczych okolicznościach zniknęły. Idę o zakład, że twoje gacie zostały oprawione w ramki i powieszone nad łóżkiem.- z trudem powstrzymywałam śmiech. Nie mogłam się ruszać, bo Lou wsadziłaby mi szczoteczkę od tuszu do rzęs w oko.
-Albo koncert w Sydney po wydaniu "Four"...- przypomniał Nialler.- To dopiero było show!
-A widziałaś, jak zareagowały fanki na "Fireproof"?-Liam uśmiechnął się do mnie.- Normalnie euforia! Pierwszy raz widziałem taki szał na singiel, gdy zaśpiewaliśmy fragment na Rose Bowl.
-Ej, a Monika przyleciała?- Harry postanowił zmienić temat.
-No tak, przecież wiesz.- zerknęłam na Stylesa.- Znowu się pokłóciliście?
-Nie... Tylko nie była pewna, czy przyleci. Boi się reakcji fanek...- westchnął.
-Harry, a czy ty gadałeś z nią o tym, tak w ogóle? Zobacz, Niall i Nika są razem, ogłosili to światu i okej, fanki czasem ją hejtują, ale jakoś sobie z tym radzi. Skoro jesteście razem...
-Tylko jest taki problem... My nie jesteśmy parą... Monia nie wie, że się w niej zakochałem...- wytrzeszczyłam oczy, podobnie jak reszta.
-Ty, ciołku, jeszcze jej nie powiedziałeś?!- wrzasnął Zayn.- Ile można czekać?!
-Zaraz, to ile ty już to ukrywasz? Oni wiedzą?- wskazałam na resztę zespołu. Harry skinął głową.
-Chciałem jej powiedzieć miesiąc temu, ale stchórzyłem. Nie chcę, żeby to się skończyło tak, jak z Ashley.
-Jesteś totalnym głupkiem, Harry.- stwierdziłam dobitnie.- Ona nie ma pojęcia, na czym stoi. Marzy o tym, żebyś powiedział, że ją kochasz, a ty traktujesz ją jak przyjaciółkę.
-Myślisz, że jak pogadam z nią dziś na imprezie, w sensie, że jej to powiem... To, że ją kocham... To zgodzi się zostać moją dziewczyną?- przełknął ślinę.
-Bankowo się zgodzi. Jak ty jej dziś nie powiesz, to ja to zrobię. I przy okazji skopię ci tyłek.- obiecałam, podczas gdy Lou muskała moją twarz jakimś pędzelkiem do pudru.
-Dobra. Zrobię to.- postanowił z jakąś determinacją w głosie.
-A jak Nika?- spytał Nialler.
-Wiedziałem, że to będzie kolejne pytanie.- roześmiał się Louis.
-Panika na lotnisku, próba ucieczki z lotniska, panika w samolocie... i w sumie tyle. Potem się uspokoiła.- streściłam szybko perypetie Niki w znienawidzonym środku transportu.- Teraz jest z dziewczynami.
-Może wreszcie przezwycięży ten strach... Chciałbym ją kiedyś wziąć w trasę.- rozmarzył się Nialler. Aż upuściłam ciuchy, które podała mi Lou.
-Chcesz ganiać za nią po hali lotniska, pchać w stronę samolotu, zapinać jej pasy, dawać miażdżyć swoją rękę w jej morderczym uścisku, uspokajać i wściekać się na nią na przemian? Jesteś pewien, że jesteś na to gotowy?- chłopaki parsknęli śmiechem, słysząc czarny scenariusz podróży z Niką. Tylko Nialler pozostał poważny.
-Dla Niki jestem gotowy na wszystko.- oświadczył z delikatnym, nieśmiałym uśmiechem.
-On chyba myśli, że tu jest ukryta kamera i Nika go potem nagrodzi za dobre zachowanie.- zarechotał Styles.
-Śmiej się, śmiej.- Horan lekko go odepchnął.- Pogadamy, jak zaniemówisz na widok Moni.
-Nie zaniemówię!
-Zaniemówisz! Zawsze tak jest, upierasz się, że będziesz niewzruszony, a potem masz nogi jak z waty i cały się telepiesz.
-No i wydało się, dlaczego nosisz takie obcisłe spodnie, Hazz.- schowałam się w przymierzalni, żeby zmienić ciuchy.
-No, dlaczego?- zaciekawił się Louis.
-Bo te rurki są tak ciasne, że działają jak gips: utrzymują jego drżące kolanka w odpowiedniej pozycji!- odkrzyknęłam przez drzwi. Odpowiedział mi zbiorowy wybuch śmiechu. Harry chyba się wkurzył na swoich kumpli, bo usłyszałam odgłosy jakiegoś kotłowania.
-Chłopaki, wstawać z tej podłogi. Wszystko, cholera, wygnieciecie, znowu trzeba będzie wam układać te kudły!- Lou miała ich chyba dzisiaj dosyć.- Nattie, zrób coś!- walnęła ręką (albo głową) o drzwi mojej przymierzalni.
-One Direction baczność!- wrzasnęłam, wychodząc z pokoiku. Jednocześnie podnieśli głowy znad podłogi. Istne kłębowisko rąk i nóg.- Wstawać mi zaraz i ruchy na scenę!- posłusznie stanęli na nogi. Louise odetchnęła z ulgą i dokonała kilka koniecznych poprawek w ich ciuchach i fryzurach. Zaynowi trzeba było wymienić koszulę, bo Liam w trakcie popychania oderwał mu kieszonkę.- Nnno! Jeszcze jedna taka akcja i koniec z obiadkami domowymi.- zagroziłam. Do garderoby wpadł jeden z asystentów.
-Chłopaki, za pięć minut wchodzicie!- momentalnie spoważnieli. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem, jak z rozbrykanych pięciolatków przeistoczyli się w profesjonalnych wokalistów. Wow. To się nazywa wpływ motywacji i chęć wykonania dobrej roboty. Przejrzałam się szybko w lustrze. Granatowe rurki, sandały na koturnie, długa bokserka, koszula z krótkim rękawem wiązana nad brzuchem, włosy lekko nastroszone, co dawało bardzo fajny efekt. Szybko pobiegłam za chłopakami. Miałam dziś ekspresowe zadanie do wykonania. Króciutkie wejście na scenę, żeby podziękować Directionerkom za wsparcie i przedstawienie im skróconych wyników akcji 1D Team: Fight With Leukemia.
One Direction stanęło za kulisami. Słychać było wrzawę zgromadzonego tłumu, dźwięki instrumentów, na których już przygrywali Josh, Dan, Sandy i Jon. W tle wyświetlano filmik wprowadzający do Where We Are Tour. Obsługa wręczyła nam odsłuchy i mikrofony.
-Chodź tu, Nattie!- Louis przyciągnął mnie do nich.
-No, dawajcie łapki!- Zayn wyciągnął rękę. Kolejno położyliśmy na niej swoje dłonie i jednocześnie wrzasnęliśmy:
-1D Team, yeah!- wyrzuciliśmy ręce w górę ze śmiechem.
-No, to Nattie uważaj, twój pierwszy koncert od tej strony.- Liam objął mnie ramieniem. Wychyliliśmy się za kulisy, gdzie zaczęto standardowe odliczanie od dwudziestu.
-O rany, czujecie to?- podekscytowany Nialler właśnie łapał za gitarę.- Nareszcie gramy na Wembley!
-Ale będzie jazda!- krzyknął głośno Harry.
-Ustawiajcie się!- zawołał ktoś z ekipy. Odsunęłam się na bok, a 1D stanęło na środku podwyższenia. Centralny banner zaczął się unosić i na widowni zapanowała totalna euforia.
-Wembley, are you ready???- wrzasnął Louis wybiegając razem z chłopakami na wielką scenę.
-Straight up the plane to new hotel...- zaczął swoją zwrotkę "Midnight Memories" Hazz. Środkowy banner opadł na miejsce i tradycyjnie, jak na każdym koncercie WWA, wyświetlił plakat fundacji. Stanęłam za jednym z ekranów i z uśmiechem obserwowałam ich wariactwa.
Kto by pomyślał, że to tak się skończy... Że będę patrzyła na ich koncert z tak bliska... Że wezmę udział w maleńkim fragmencie tego największego show Wielkiej Brytanii w całym 2014 roku... Życie jest totalnie nieprzewidywalne. Nie wiadomo, kiedy los postanowi zrobić nam kawał i postawić na naszej drodze najbardziej rozpoznawalnych ludzi świata. Zaśmiałam się na wspomnienie mojego pierwszego i drugiego spotkania z Liamem. "Mam na imię Liam. Trochę robię w branży muzycznej." Dosyć spore to "trochę". Ale i tak najlepsze jest to, że pomimo niewielkich epizodów chłopaki w ogóle się nie zmieniają. Ciągle są tymi samymi zwariowanymi dzieciakami, które spełniają swoje marzenia na największych scenach świata. Dają sobie radę z tą całą nagonką, a gdy nadchodzą chwile słabości, to udaje im się je przezwyciężyć. A kiedy nie dadzą sobie rady z problemami, ja zawsze stanę po ich stronie i pomogę im się podnieść.
-Wróciliśmy do Londynu!!!- krzyknął głośno Liam. Odpowiedział mu ryk radości.- Jesteśmy tacy szczęśliwi, że możemy grać dla was na tym stadionie!
-Tymi genialnymi koncertami oficjalnie zakończymy Where We Are Tour, naszą trzecią trasę koncertową!- zawołał Zayn.- Znowu objechaliśmy kawał świata w rytmie One Direction!
-Ten rok był dla nas sporym wyzwaniem.- Niall poprawił swój odsłuch.- Nie tylko chodzi o trasę, ale też o walkę o życie naszej przyjaciółki, Nattie. Dziękujemy wam za wsparcie, jakie jej okazaliście, jesteście niesamowici!
-Wiemy, że ostatnio Nattie rzadko się udzielała, ale mam nadzieję, że niedługo wam to wyjaśni. A tymczasem mamy dla was małą niespodziankę. Gramy chłopaki!- momentalnie się wyprostowałam na te słowa Harry'ego. Sygnał "be ready". Ustawiłam się na tym samym miejscu, z którego wyszło 1D i pokazałam uniesiony kciuk jednemu z technicznych, żeby włączył mój mikrofon.
Zabrzmiały pierwsze dźwięki "C'mon C'mon". Dla fanów była to po prostu druga piosenka, ale dla mnie ten utwór, moja druga ulubiona piosenka 1D, stanowił wezwanie na scenę.
-The one that I came with... She had to go. But you look amazing standing alone.- zaśpiewał Zayn.
-So c'mon c'mon.- zanuciłam do mikrofonu. Ekran zaczął powoli się unosić, usłyszałam szmer zdezorientowanego tłumu.
-Move a little closer now.- teraz Louis. Światła zaczęły kierować się na banner i unosić razem z nim.
-C'mon c'mon.- zaśpiewałam znowu. Kurczę, ale fajne uczucie. Chciało mi się śmiać.
-Either way you're walkin' out.- głośniejsze szmery publiczności. O dziwo, dziewczyny nie piszczały.
-C'mon c'mon.- powtórzyłam trochę głośniej. Chłopaki ustawili się po obu stronach zejścia z podwyższenia, na którym stałam.
-Show me what you're all about!- wydarł się Harry. Światło reflektora opadło na mnie, widać było już całą moją postać. Szmer widowni przerodził się we wrzask, pisk, wielki śmiech... Uśmiechnęłam się szeroko. WOW... To było mega trudne do opisania. Ten cały tłum, muzyka, mikrofon pod nosem, przyjaciele na scenie i tuż pod nią... Już rozumiem, czemu chłopaki tak to uwielbiają. To zarąbiste uczucie.
Wybiegłam na scenę i zaczęłam śpiewać z zespołem refren. Szaleliśmy na scenie, tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, skakaliśmy jak to my, a tłum nam wtórował. Podczas solówki Harry'ego Lou złapał mnie za rękę i obrócił kilka razy tak, że wylądowałam obok Nialla. Przybiliśmy żółwika i nagle obok mnie pojawił się Liam. Zayn zaczął śpiewać swój krótki fragment, a Liam ściągnął swój full cap i założył go na ukos na moją głowę. Uśmiechnęliśmy się do siebie i dołączyliśmy do powtarzanego znów refrenu.
-Welcome back, Directioners!!!- krzyknęłam, gdy piosenka dobiegła końca. Śmiałam się do rozwrzeszczanego tłumu.- Udała się niespodzianka?- odpowiedział mi pisk.- No, tak ładnie prosili "c'mon, c'mon, c'mon", że nie mogłam odmówić.- roześmiałam się kiwając głową w stronę chłopaków.- Okej, posłuchajcie mnie. Wiem, że ostatnio za często się nie pokazywałam, ale to dlatego, że musiałam wrócić do zdrowia. Jak widzicie, włosy mi odrastają.- zdjęłam na chwilę czapkę, ale zaraz nałożyłam ją z powrotem.- Chciałam wam serdecznie podziękować za to, że jesteście tak wspaniałymi ludźmi, za wsparcie, jakie nam okazywaliście, za dołączenie do akcji 1D Team: Fight With Leukemia!- wskazałam ręką na plakat.- Dzięki wam, a mówię to do wszystkich, nie tylko tych zgromadzonych na Wembley... Dzięki wam fundacja się rozwija. Do tej pory szpik oddało około czternastu tysięcy osób! To ogromna liczba, dziękujemy! Oczywiście, na tym nie kończymy, jeśli ktoś chce, może zapisywać się dalej! Akcja trwa i będzie trwała! Wiecie, ile osób zyskało już życie? 78! 78 dochodzących do zdrowia ludzi na całym świecie!!! Może się wydawać, że to mało, ale naprawdę ciężko jest znaleźć odpowiedniego dawcę. Wiem to z własnego doświadczenia. Ale mam też świadomość, że dzięki fundacji kolejne osoby odszukają pasujący szpik lub otrzymają skuteczne leczenie. Białaczka jest straszną chorobą, nie dajmy się jej! Jeśli możemy kogoś ocalić od śmierci, zróbmy to!!! Jesteśmy silni i niezniszczalni!!! We're strong and fireproof!!!- uniosłam rękę, prezentując swój tatuaż "Strong". Kamery wszystkich ekranów skierowały się na mój nadgarstek. Chłopaki też podnieśli ręce, żeby pokazać tatuaże. Co więcej, zauważyłam na widowni, jak kilka osób wykonuje ten sam gest. Czyżby oni też mieli wypisane "Strong"?- A teraz specjalne podziękowanie. Dla najcudowniejszych, najlepszych przyjaciół, jakich mogłabym sobie wymarzyć.- odwróciłam się do One Direction. Przez te wszystkie emocje łzy radości napłynęły mi do oczu.- Gdyby nie wy, nie byłoby mnie tu teraz. Dziękuję wam...- głos mi się załamał. Chłopaki podeszli do mnie i zamknęli mnie w mocnym grupowym uścisku.
-Nie musisz nam dziękować.- powiedział Zayn, delikatnie klepiąc mnie po plecach.
-Zrobiliśmy to, co powinniśmy. Zawsze będziemy cię wspierać.- przytaknął mu Nialler.
-Ale i tak powiem wam "dziękuję" jeszcze z tysiąc razy.- zaśmiałam się ocierając łzy. Odsunęliśmy się od siebie.- Dobra, to teraz One Direction da czadu specjalnie dla was!- zwróciłam się znowu do tłumu.- To nie mój koncert, więc nie będę już przeszkadzać i się wcinać...- zbiorowy wybuch śmiechu.-... już schodzę ze sceny, tylko jeszcze raz powiem: BARDZO, BARDZO, BAAARDZO DZIĘKUJĘ!!!- odwróciłam się do wyjścia ze sceny, ale zatrzymał mnie Harry.
-Mamy jeszcze jedną niespodziankę... Właściwie Liam ma.- odezwał się Louis, a Styles z zadowolonym uśmiechem lekko popchnął mnie w stronę chłopaka. Zmarszczyłam brwi. O co tu chodzi?
-Natalia...- Liam wziął mnie za rękę. Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Tłum wprost oszalał.- Kochanie, rozświetlasz mój świat jak nikt inny. Masz w sobie "to coś" i swoimi akcjami przyprawiasz mnie o zawał serca.- OMG, on przytacza słowa ich piosenek! Kurde, znowu się popłaczę. Jeszcze robi to przed wszystkimi, nie boi się reakcji tłumu! Jedna łza spłynęła z mojego oka. Liam delikatnie otarł ją kciukiem.- Ukradłaś moje serce, a ja w ten czy w inny sposób zdobyłem twoje. Nic nie może stanąć pomiędzy nami i ty, kochanie, sprawiasz, że jestem silny. Czy ty, oficjalnie i przy świadkach, zgodzisz się zostać moją dziewczyną? Mimo tego, że odtąd będziesz żyła w stałym świetle reflektorów, z dodatkowymi czterema idiotami przy boku...
-Mów za siebie.- wtrącił się Louis, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-No przecież mówię.- Liam wywrócił oczami.- Wiem, Natalia, że może niekoniecznie o czymś takim marzyłaś, ale kocham cię i zrobię wszystko...- niewiele myśląc, rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.
-Kocham cię.- wyszeptałam mu do ucha, a on podniósł mnie i obrócił nas kilka razy wokół własnej osi. Tłum zaczął wiwatować, a już kompletnie oszalał, gdy Liam postawił mnie z powrotem na ziemi i złączył nasze wargi w najsłodszym pocałunku świata. Byłam w niebie i już nic się nie liczyło, tylko ten chłopak, Liam Payne, który trzymał mnie w swoich ramionach.
-No, to już wiemy, kto będzie jutro w trendach na Twitterze.- skomentował Zayn, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
-Ale to mój filmik zdobędzie najwięcej wyświetleń na YouTubie.- wyszczerzył się Harry, który razem z Niallem i Louisem nagrywali całe wydarzenie telefonami.
Spojrzeliśmy na siebie z Liamem i wybuchnęliśmy śmiechem. Oni są nienormalni. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się do dziewczyn wariujących z radości pod samą sceną.
Może i jesteśmy porąbani, ale mimo to szalenie ich wszystkich kocham. Jesteśmy jedną, wielką, directionerską rodzinką. Jak w tej piosence:
Kochani, jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się bez dłuższych przerw i bez zawieszania prowadzić tego bloga. Jest to mój debiut i cieszę się, że mogłam się nim podzielić z Wami. Pożegnania są trudne, ale cóż... Jak mówią w piosence Sarah Brightman i Andrea Bocelli w swoim cudownym, poruszającym duecie... "Time To Say Goodbye"...
Mam do Was prośbę: chciałabym, aby każdy z Was, kto przeczytał epilog, napisał coś w komentarzu. Nie tylko obserwatorzy, ale też anonimowi czytelnicy. Starczy choćby emotikon, zwykła uśmiechnięta buźka :) postaram się odpowiedzieć na każdy. Jestem po prostu ciekawa, ile osób zainteresowało się tym blogiem na tyle, żeby dobrnąć do końca :)
Na koniec mały prezent pożegnalny... Niestety, nie umiem grać na żadnym instrumencie oprócz prostego fletu, więc muszą wystarczyć Wam tylko słowa... Fragmenty publikowałam wcześniej na Twitterze. Miejscami może jest bez sensu, ale mimo to... Chciałam się tym z Wami podzielić. Prawa autorskie zastrzeżone xD
Tak wyobrażam sobie One Direction:
No matter, when we met each other
No matter, how it's really gone
It's simple, things we do together
Are better than solo ones.
And every voice has its own value
Whatever which sort it's from
And every melody is hopeful
'Cause all sounds go and go on.
So, c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
Running round the whole world
Meet this crowds, give autographs
No time for rest, just have to hold
But we don't have any doubts.
They say: "Stop it, be ordinary
Just live easier, in simple way"
But we don't give up, don't be weary
We still sing, dance and play.
So, c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
-Może wreszcie przezwycięży ten strach... Chciałbym ją kiedyś wziąć w trasę.- rozmarzył się Nialler. Aż upuściłam ciuchy, które podała mi Lou.
-Chcesz ganiać za nią po hali lotniska, pchać w stronę samolotu, zapinać jej pasy, dawać miażdżyć swoją rękę w jej morderczym uścisku, uspokajać i wściekać się na nią na przemian? Jesteś pewien, że jesteś na to gotowy?- chłopaki parsknęli śmiechem, słysząc czarny scenariusz podróży z Niką. Tylko Nialler pozostał poważny.
-Dla Niki jestem gotowy na wszystko.- oświadczył z delikatnym, nieśmiałym uśmiechem.
-On chyba myśli, że tu jest ukryta kamera i Nika go potem nagrodzi za dobre zachowanie.- zarechotał Styles.
-Śmiej się, śmiej.- Horan lekko go odepchnął.- Pogadamy, jak zaniemówisz na widok Moni.
-Nie zaniemówię!
-Zaniemówisz! Zawsze tak jest, upierasz się, że będziesz niewzruszony, a potem masz nogi jak z waty i cały się telepiesz.
-No i wydało się, dlaczego nosisz takie obcisłe spodnie, Hazz.- schowałam się w przymierzalni, żeby zmienić ciuchy.
-No, dlaczego?- zaciekawił się Louis.
-Bo te rurki są tak ciasne, że działają jak gips: utrzymują jego drżące kolanka w odpowiedniej pozycji!- odkrzyknęłam przez drzwi. Odpowiedział mi zbiorowy wybuch śmiechu. Harry chyba się wkurzył na swoich kumpli, bo usłyszałam odgłosy jakiegoś kotłowania.
-Chłopaki, wstawać z tej podłogi. Wszystko, cholera, wygnieciecie, znowu trzeba będzie wam układać te kudły!- Lou miała ich chyba dzisiaj dosyć.- Nattie, zrób coś!- walnęła ręką (albo głową) o drzwi mojej przymierzalni.
-One Direction baczność!- wrzasnęłam, wychodząc z pokoiku. Jednocześnie podnieśli głowy znad podłogi. Istne kłębowisko rąk i nóg.- Wstawać mi zaraz i ruchy na scenę!- posłusznie stanęli na nogi. Louise odetchnęła z ulgą i dokonała kilka koniecznych poprawek w ich ciuchach i fryzurach. Zaynowi trzeba było wymienić koszulę, bo Liam w trakcie popychania oderwał mu kieszonkę.- Nnno! Jeszcze jedna taka akcja i koniec z obiadkami domowymi.- zagroziłam. Do garderoby wpadł jeden z asystentów.
-Chłopaki, za pięć minut wchodzicie!- momentalnie spoważnieli. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem, jak z rozbrykanych pięciolatków przeistoczyli się w profesjonalnych wokalistów. Wow. To się nazywa wpływ motywacji i chęć wykonania dobrej roboty. Przejrzałam się szybko w lustrze. Granatowe rurki, sandały na koturnie, długa bokserka, koszula z krótkim rękawem wiązana nad brzuchem, włosy lekko nastroszone, co dawało bardzo fajny efekt. Szybko pobiegłam za chłopakami. Miałam dziś ekspresowe zadanie do wykonania. Króciutkie wejście na scenę, żeby podziękować Directionerkom za wsparcie i przedstawienie im skróconych wyników akcji 1D Team: Fight With Leukemia.
One Direction stanęło za kulisami. Słychać było wrzawę zgromadzonego tłumu, dźwięki instrumentów, na których już przygrywali Josh, Dan, Sandy i Jon. W tle wyświetlano filmik wprowadzający do Where We Are Tour. Obsługa wręczyła nam odsłuchy i mikrofony.
-Chodź tu, Nattie!- Louis przyciągnął mnie do nich.
-No, dawajcie łapki!- Zayn wyciągnął rękę. Kolejno położyliśmy na niej swoje dłonie i jednocześnie wrzasnęliśmy:
-1D Team, yeah!- wyrzuciliśmy ręce w górę ze śmiechem.
-No, to Nattie uważaj, twój pierwszy koncert od tej strony.- Liam objął mnie ramieniem. Wychyliliśmy się za kulisy, gdzie zaczęto standardowe odliczanie od dwudziestu.
-O rany, czujecie to?- podekscytowany Nialler właśnie łapał za gitarę.- Nareszcie gramy na Wembley!
-Ale będzie jazda!- krzyknął głośno Harry.
-Ustawiajcie się!- zawołał ktoś z ekipy. Odsunęłam się na bok, a 1D stanęło na środku podwyższenia. Centralny banner zaczął się unosić i na widowni zapanowała totalna euforia.
-Wembley, are you ready???- wrzasnął Louis wybiegając razem z chłopakami na wielką scenę.
-Straight up the plane to new hotel...- zaczął swoją zwrotkę "Midnight Memories" Hazz. Środkowy banner opadł na miejsce i tradycyjnie, jak na każdym koncercie WWA, wyświetlił plakat fundacji. Stanęłam za jednym z ekranów i z uśmiechem obserwowałam ich wariactwa.
Kto by pomyślał, że to tak się skończy... Że będę patrzyła na ich koncert z tak bliska... Że wezmę udział w maleńkim fragmencie tego największego show Wielkiej Brytanii w całym 2014 roku... Życie jest totalnie nieprzewidywalne. Nie wiadomo, kiedy los postanowi zrobić nam kawał i postawić na naszej drodze najbardziej rozpoznawalnych ludzi świata. Zaśmiałam się na wspomnienie mojego pierwszego i drugiego spotkania z Liamem. "Mam na imię Liam. Trochę robię w branży muzycznej." Dosyć spore to "trochę". Ale i tak najlepsze jest to, że pomimo niewielkich epizodów chłopaki w ogóle się nie zmieniają. Ciągle są tymi samymi zwariowanymi dzieciakami, które spełniają swoje marzenia na największych scenach świata. Dają sobie radę z tą całą nagonką, a gdy nadchodzą chwile słabości, to udaje im się je przezwyciężyć. A kiedy nie dadzą sobie rady z problemami, ja zawsze stanę po ich stronie i pomogę im się podnieść.
-Wróciliśmy do Londynu!!!- krzyknął głośno Liam. Odpowiedział mu ryk radości.- Jesteśmy tacy szczęśliwi, że możemy grać dla was na tym stadionie!
-Tymi genialnymi koncertami oficjalnie zakończymy Where We Are Tour, naszą trzecią trasę koncertową!- zawołał Zayn.- Znowu objechaliśmy kawał świata w rytmie One Direction!
-Ten rok był dla nas sporym wyzwaniem.- Niall poprawił swój odsłuch.- Nie tylko chodzi o trasę, ale też o walkę o życie naszej przyjaciółki, Nattie. Dziękujemy wam za wsparcie, jakie jej okazaliście, jesteście niesamowici!
-Wiemy, że ostatnio Nattie rzadko się udzielała, ale mam nadzieję, że niedługo wam to wyjaśni. A tymczasem mamy dla was małą niespodziankę. Gramy chłopaki!- momentalnie się wyprostowałam na te słowa Harry'ego. Sygnał "be ready". Ustawiłam się na tym samym miejscu, z którego wyszło 1D i pokazałam uniesiony kciuk jednemu z technicznych, żeby włączył mój mikrofon.
Zabrzmiały pierwsze dźwięki "C'mon C'mon". Dla fanów była to po prostu druga piosenka, ale dla mnie ten utwór, moja druga ulubiona piosenka 1D, stanowił wezwanie na scenę.
-The one that I came with... She had to go. But you look amazing standing alone.- zaśpiewał Zayn.
-So c'mon c'mon.- zanuciłam do mikrofonu. Ekran zaczął powoli się unosić, usłyszałam szmer zdezorientowanego tłumu.
-Move a little closer now.- teraz Louis. Światła zaczęły kierować się na banner i unosić razem z nim.
-C'mon c'mon.- zaśpiewałam znowu. Kurczę, ale fajne uczucie. Chciało mi się śmiać.
-Either way you're walkin' out.- głośniejsze szmery publiczności. O dziwo, dziewczyny nie piszczały.
-C'mon c'mon.- powtórzyłam trochę głośniej. Chłopaki ustawili się po obu stronach zejścia z podwyższenia, na którym stałam.
-Show me what you're all about!- wydarł się Harry. Światło reflektora opadło na mnie, widać było już całą moją postać. Szmer widowni przerodził się we wrzask, pisk, wielki śmiech... Uśmiechnęłam się szeroko. WOW... To było mega trudne do opisania. Ten cały tłum, muzyka, mikrofon pod nosem, przyjaciele na scenie i tuż pod nią... Już rozumiem, czemu chłopaki tak to uwielbiają. To zarąbiste uczucie.
Wybiegłam na scenę i zaczęłam śpiewać z zespołem refren. Szaleliśmy na scenie, tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, skakaliśmy jak to my, a tłum nam wtórował. Podczas solówki Harry'ego Lou złapał mnie za rękę i obrócił kilka razy tak, że wylądowałam obok Nialla. Przybiliśmy żółwika i nagle obok mnie pojawił się Liam. Zayn zaczął śpiewać swój krótki fragment, a Liam ściągnął swój full cap i założył go na ukos na moją głowę. Uśmiechnęliśmy się do siebie i dołączyliśmy do powtarzanego znów refrenu.
-Welcome back, Directioners!!!- krzyknęłam, gdy piosenka dobiegła końca. Śmiałam się do rozwrzeszczanego tłumu.- Udała się niespodzianka?- odpowiedział mi pisk.- No, tak ładnie prosili "c'mon, c'mon, c'mon", że nie mogłam odmówić.- roześmiałam się kiwając głową w stronę chłopaków.- Okej, posłuchajcie mnie. Wiem, że ostatnio za często się nie pokazywałam, ale to dlatego, że musiałam wrócić do zdrowia. Jak widzicie, włosy mi odrastają.- zdjęłam na chwilę czapkę, ale zaraz nałożyłam ją z powrotem.- Chciałam wam serdecznie podziękować za to, że jesteście tak wspaniałymi ludźmi, za wsparcie, jakie nam okazywaliście, za dołączenie do akcji 1D Team: Fight With Leukemia!- wskazałam ręką na plakat.- Dzięki wam, a mówię to do wszystkich, nie tylko tych zgromadzonych na Wembley... Dzięki wam fundacja się rozwija. Do tej pory szpik oddało około czternastu tysięcy osób! To ogromna liczba, dziękujemy! Oczywiście, na tym nie kończymy, jeśli ktoś chce, może zapisywać się dalej! Akcja trwa i będzie trwała! Wiecie, ile osób zyskało już życie? 78! 78 dochodzących do zdrowia ludzi na całym świecie!!! Może się wydawać, że to mało, ale naprawdę ciężko jest znaleźć odpowiedniego dawcę. Wiem to z własnego doświadczenia. Ale mam też świadomość, że dzięki fundacji kolejne osoby odszukają pasujący szpik lub otrzymają skuteczne leczenie. Białaczka jest straszną chorobą, nie dajmy się jej! Jeśli możemy kogoś ocalić od śmierci, zróbmy to!!! Jesteśmy silni i niezniszczalni!!! We're strong and fireproof!!!- uniosłam rękę, prezentując swój tatuaż "Strong". Kamery wszystkich ekranów skierowały się na mój nadgarstek. Chłopaki też podnieśli ręce, żeby pokazać tatuaże. Co więcej, zauważyłam na widowni, jak kilka osób wykonuje ten sam gest. Czyżby oni też mieli wypisane "Strong"?- A teraz specjalne podziękowanie. Dla najcudowniejszych, najlepszych przyjaciół, jakich mogłabym sobie wymarzyć.- odwróciłam się do One Direction. Przez te wszystkie emocje łzy radości napłynęły mi do oczu.- Gdyby nie wy, nie byłoby mnie tu teraz. Dziękuję wam...- głos mi się załamał. Chłopaki podeszli do mnie i zamknęli mnie w mocnym grupowym uścisku.
-Nie musisz nam dziękować.- powiedział Zayn, delikatnie klepiąc mnie po plecach.
-Zrobiliśmy to, co powinniśmy. Zawsze będziemy cię wspierać.- przytaknął mu Nialler.
-Ale i tak powiem wam "dziękuję" jeszcze z tysiąc razy.- zaśmiałam się ocierając łzy. Odsunęliśmy się od siebie.- Dobra, to teraz One Direction da czadu specjalnie dla was!- zwróciłam się znowu do tłumu.- To nie mój koncert, więc nie będę już przeszkadzać i się wcinać...- zbiorowy wybuch śmiechu.-... już schodzę ze sceny, tylko jeszcze raz powiem: BARDZO, BARDZO, BAAARDZO DZIĘKUJĘ!!!- odwróciłam się do wyjścia ze sceny, ale zatrzymał mnie Harry.
-Mamy jeszcze jedną niespodziankę... Właściwie Liam ma.- odezwał się Louis, a Styles z zadowolonym uśmiechem lekko popchnął mnie w stronę chłopaka. Zmarszczyłam brwi. O co tu chodzi?
-Natalia...- Liam wziął mnie za rękę. Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Tłum wprost oszalał.- Kochanie, rozświetlasz mój świat jak nikt inny. Masz w sobie "to coś" i swoimi akcjami przyprawiasz mnie o zawał serca.- OMG, on przytacza słowa ich piosenek! Kurde, znowu się popłaczę. Jeszcze robi to przed wszystkimi, nie boi się reakcji tłumu! Jedna łza spłynęła z mojego oka. Liam delikatnie otarł ją kciukiem.- Ukradłaś moje serce, a ja w ten czy w inny sposób zdobyłem twoje. Nic nie może stanąć pomiędzy nami i ty, kochanie, sprawiasz, że jestem silny. Czy ty, oficjalnie i przy świadkach, zgodzisz się zostać moją dziewczyną? Mimo tego, że odtąd będziesz żyła w stałym świetle reflektorów, z dodatkowymi czterema idiotami przy boku...
-Mów za siebie.- wtrącił się Louis, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-No przecież mówię.- Liam wywrócił oczami.- Wiem, Natalia, że może niekoniecznie o czymś takim marzyłaś, ale kocham cię i zrobię wszystko...- niewiele myśląc, rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.
-Kocham cię.- wyszeptałam mu do ucha, a on podniósł mnie i obrócił nas kilka razy wokół własnej osi. Tłum zaczął wiwatować, a już kompletnie oszalał, gdy Liam postawił mnie z powrotem na ziemi i złączył nasze wargi w najsłodszym pocałunku świata. Byłam w niebie i już nic się nie liczyło, tylko ten chłopak, Liam Payne, który trzymał mnie w swoich ramionach.
-No, to już wiemy, kto będzie jutro w trendach na Twitterze.- skomentował Zayn, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
-Ale to mój filmik zdobędzie najwięcej wyświetleń na YouTubie.- wyszczerzył się Harry, który razem z Niallem i Louisem nagrywali całe wydarzenie telefonami.
Spojrzeliśmy na siebie z Liamem i wybuchnęliśmy śmiechem. Oni są nienormalni. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się do dziewczyn wariujących z radości pod samą sceną.
Może i jesteśmy porąbani, ale mimo to szalenie ich wszystkich kocham. Jesteśmy jedną, wielką, directionerską rodzinką. Jak w tej piosence:
All my brothers, sisters
and ME.
~~THE END~~
_______________________________________________________________________________
Oficjalnie ogłaszam, że to koniec mojego pierwszego opowiadania! A oto małe podsumowanie:
"Everything's gonna be all right..."
STATYSTYKI
Blog prowadzony od dnia 18 lutego 2014 roku do dnia 18 września 2014 roku, przez 7 miesięcy (213 dni).
Łączna liczba wyświetleń: 34 367
Łączna liczba komentarzy: 1187
Liczba obserwatorów: 26
Ilość postów: 72
w tym:
prolog, 57 rozdziałów, epilog,
8 postów ogłoszeniowych,
6 postów związanych z nagrodami.
Ilość zakładek/stron na blogu: 6
Najczęściej otwierane posty:
Rozdział 57
Rozdział 56
Rozdział 6
Najczęściej otwierane strony:
Spis Treści =)
ASK
Bohaterowie ^.^
Odbiorcy:
Polska- 31 958 wyświetleń
Stany Zjednoczone- 560 wyświetleń
Holandia- 420 wyświetleń
Niemcy- 384 wyświetlenia
Francja- 348 wyświetleń
Kenia- 189 wyświetleń
Ukraina- 77 wyświetleń
Turcja- 72 wyświetleń
Chorwacja- 55 wyświetleń
Chorwacja- 55 wyświetleń
Rosja- 50 wyświetleń
a także:
Hiszpania
Belgia
Włochy
Grecja
Słowacja
Czechy
Węgry
Norwegia
Szwecja
Wielka Brytania
Irlandia
Algieria
Wenezuela
Argentyna
Liczba wstawionych linków na YouTube: 432
Ilość zaprezentowanych piosenek: 373
w tym piosenki One Direction: 65 utworów, zarówno autorskich, jak i coverów.
Najczęściej powtarzające się linki:
"What Makes You Beautiful"
"Little Things"
"Best Song Ever"
Nagrody:
5 nagród Liebster Blogger Award przyznawanych przez innych blogerów
1 nominacja w konkursie Blog Miesiąca
Blog został zaprezentowany w trzech spisach:
Spis Opowiadań o One Direction
Spis Blogów 1D
Blogobranie
Wykonanie szablonu:
Daisy Angel
Wykonanie zwiastunu:
Roxanne xD
~~*~~
Kochani, jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się bez dłuższych przerw i bez zawieszania prowadzić tego bloga. Jest to mój debiut i cieszę się, że mogłam się nim podzielić z Wami. Pożegnania są trudne, ale cóż... Jak mówią w piosence Sarah Brightman i Andrea Bocelli w swoim cudownym, poruszającym duecie... "Time To Say Goodbye"...
Mam do Was prośbę: chciałabym, aby każdy z Was, kto przeczytał epilog, napisał coś w komentarzu. Nie tylko obserwatorzy, ale też anonimowi czytelnicy. Starczy choćby emotikon, zwykła uśmiechnięta buźka :) postaram się odpowiedzieć na każdy. Jestem po prostu ciekawa, ile osób zainteresowało się tym blogiem na tyle, żeby dobrnąć do końca :)
Na koniec mały prezent pożegnalny... Niestety, nie umiem grać na żadnym instrumencie oprócz prostego fletu, więc muszą wystarczyć Wam tylko słowa... Fragmenty publikowałam wcześniej na Twitterze. Miejscami może jest bez sensu, ale mimo to... Chciałam się tym z Wami podzielić. Prawa autorskie zastrzeżone xD
Tak wyobrażam sobie One Direction:
No matter, when we met each other
No matter, how it's really gone
It's simple, things we do together
Are better than solo ones.
And every voice has its own value
Whatever which sort it's from
And every melody is hopeful
'Cause all sounds go and go on.
So, c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
Running round the whole world
Meet this crowds, give autographs
No time for rest, just have to hold
But we don't have any doubts.
They say: "Stop it, be ordinary
Just live easier, in simple way"
But we don't give up, don't be weary
We still sing, dance and play.
So, c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
It's our life, it's our dream
The biggest concert, where we can be
Our dreams come true in every way
We only please them to stay.
We've got issues, modern plans
To live crazy while we're young
And to keep midnight memories
Or take them home like little things.
We'll find this girls with this one thing
Sing what makes them amazing
Dance to best song ever chords
And don't forget where we belong.
So, c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar.
'Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it.
No judges or hating will destroy
So call everyone to join.
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction.
Musical connection goes in one direction.
(Nie ma znaczenia, kiedy się poznaliśmy,
nie ma znaczenia, jak to się naprawdę potoczyło.
To proste, rzeczy, które robimy wspólnie
są lepsze niż te samodzielne.
Każdy głos ma swoją wartość,
bez znaczenia, jakiego jest rodzaju.
I każda melodia jest pełna nadziei,
bo wszystkie dźwięki prowadzą nas naprzód.
Więc chodź, uderz w struny gitary,
zacznij piosenkę, która zmieniła nas w zespół
i zaśpiewaj ją głośniej i głośniej niż ryczy grzmot.
Bo jesteśmy połączeni przez muzykę,
nigdy nie zrobimy czegoś, by to utracić.
Żadni sędziowie lub hejterzy nas nie zniszczą,
więc zawołajmy innych, by do nas dołączyli.
Zarazimy was naszą infekcją.
Chodź z nami w jednym kierunku.
Muzyczne połączenie podąża w jednym kierunku.
Okrążamy cały świat,
spotykamy te tłumy, rozdajemy autografy.
Nie ma czasu na odpoczynek, tylko trzeba się trzymać,
ale nie mamy żadnych wątpliwości.
Oni mówią: "Skończcie to, bądźcie zwyczajni,
żyjcie łatwiej, w prosty sposób."
Ale my się nie poddajemy, nie jesteśmy zmęczeni.
Ciągle śpiewamy, tańczymy i się bawimy.
Więc chodź, uderz w struny gitary,
zacznij piosenkę, która zmieniła nas w zespół
i zaśpiewaj ją głośniej i głośniej niż ryczy grzmot.
Bo jesteśmy połączeni przez muzykę,
nigdy nie zrobimy czegoś, by to utracić.
Żadni sędziowie lub hejterzy nas nie zniszczą,
więc zawołajmy innych, by do nas dołączyli.
Zarazimy was naszą infekcją.
Chodź z nami w jednym kierunku.
Muzyczne połączenie podąża w jednym kierunku.
To nasze życie, to nasz sen,
największy koncert, na jakim moglibyśmy być.
I marzenia spełniają się na wszystkie sposoby,
chcemy tylko, by pozostały na zawsze.
Mamy cele, nowoczesne plany,
by żyć wariacko, kiedy jesteśmy młodzi
i by zatrzymywać wspomnienia nocne
lub zabierać je ze sobą do domu, jak te drobne sprawy.
Znajdziemy te dziewczyny z "tym czymś",
zaśpiewamy, co czyni je niesamowitymi.
Zatańczymy do dźwięków najlepszej piosenki świata
i nigdy nie zapomnimy, gdzie należymy.
Więc chodź, uderz w struny gitary,
zacznij piosenkę, która zmieniła nas w zespół
i zaśpiewaj ją głośniej i głośniej niż ryczy grzmot.
Bo jesteśmy połączeni przez muzykę,
nigdy nie zrobimy czegoś, by to utracić.
Żadni sędziowie lub hejterzy nas nie zniszczą,
więc zawołajmy innych, by do nas dołączyli.
Zarazimy was naszą infekcją.
Chodź z nami w jednym kierunku.
Muzyczne połączenie podąża w jednym kierunku.)
<3 <3 <3 DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO <3 <3 <3
<3 <3 <3 KOCHAM WAS <3 <3 <3
<3 <3 <3 KOCHAM WAS <3 <3 <3
Roxanne xD