piątek, 28 marca 2014

Rozdział 14

Szybko zebraliśmy koce, pozostałości po jedzeniu, piciu, obie gitary i pobiegliśmy do domu. Chłopaki pokierowani jeszcze przez głos rozsądku, zwany Liamem wrócili, żeby się upewnić, że ognisko naprawdę zgasło. Ja, Perrie i El pognałyśmy na górę, żeby natychmiast się wysuszyć.
Serio, nie miałam zamiaru się przeziębiać tylko dlatego, że najpierw przez marchewkowego pacana, a potem przez zlewę nie z tej ziemi, jestem calusieńka mokra. Popędziłam do pokoju Liama, gdzie wcześniej zostawiłam torbę i mokre ciuchy. Nie, to są jakieś jaja. Ubrania jeszcze nie wyschły. Seriously?! Wkurzona poszłam do łazienki po ręcznik, owinęłam się nim i rzuciłam się na łóżko Liama. Muszę na niego poczekać, żeby pożyczył mi jeszcze jakieś ubrania. Matko, ale ja go wykorzystuję. Na myśl o Liamie od razu przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku minut. To było... troszkę dziwne. Nie żebym się w nim zakochała, nie! Ja się tak łatwo nie zakochuję. Poza tym, gdy tylko dowiedziałam się o chorobie wręcz zabroniłam sobie zakochiwać się w kimkolwiek. Dlaczego? Powód jest prosty. Nie chcę kogoś obarczać moją chorobą, nie chcę, żeby ktoś się nade mną litował, a najważniejsze jest to, że nie chcę nikogo opuszczać, zostawiać ze złamanym sercem. Nie chcę odchodzić myśląc, że dalej muszę iść sama, a ten ktoś tu zostanie. Jasne, rozumiem, każdy kiedyś musi umrzeć i taki moment rozstania przybędzie, ale co innego umierać na starość, a co innego w wieku dwudziestu trzech lat. To dwa zupełnie różne punkty widzenia.
-O!- zdziwił się Liam wchodząc do pokoju.- A czemu zawdzięczam tę miłą niespodziankę?
-Zgadnij- mruknęłam nawet się ruszając z miejsca. Dalej gapiłam się w sufit.
-Więc zgaduję, że ciuchy ci jeszcze nie wyschły i zamierzasz zaciągnąć kolejną pożyczkę.- wymyślił Payne. Już kiedyś nazwałam go Sherlockiem Holmesem. Chyba faktycznie zasłużył sobie na to miano. Chłopak podszedł do łóżka i położył się na plecach obok mnie.
-Nie musisz moczyć łóżka, mogłeś klapnąć na ręcznik- powiedziałam do niego, ale on tylko podłożył ręce pod głowę i nie zareagował.
Leżeliśmy tak w ciszy przez kilka minut. Czułam się trochę niezręcznie, bo cały czas myślałam o tej sytuacji na ognisku. Więc to się nazywa "utonąć w czyichś oczach"... Zdecydowanie chciałabym, żeby to stało się jeszcze raz. To takie... miłe uczucie? Miłe?! Jezu, Natalia, zawsze wygadana jesteś, a teraz tylko przyszło ci do głowy "miłe"?!! Oczy Liama zasługują na o wiele lepsze określenia. Szkoda, że nie będę mogła ich więcej oglądać. Będzie mi ich cholernie brakowało. To znaczy... Nie tylko jego oczu, mam na myśli, że wszystkich, całego One Direction będzie mi brakowało, po prostu... Cholera. Po prostu się zamknij, jak nie umiesz sklecić jednego zdania.
-Płakałaś.- powiedział Liam. Zerknęłam na niego. Patrzył na mnie z niepokojem. Tak, teraz mogę mu się spokojnie wyspowiadać, że nie mogę przestać myśleć o jego spojrzeniu. O jego oczach. Szybko, potrzebuję dobrego kłamstwa.
-Wydawało ci się.- gra na zwłokę, taaa, to na pewno go uspokoi. Liam westchnął, obrócił się na bok, w moją stronę i podparł głowę ręką.
-Co się stało?- zapytał cicho. Jak zwykle, troszczy się o wszystko, martwi się innymi, próbuje pomóc. Ależ mi będzie tego brakowało. On jest po prostu idealnym materiałem na przyjaciela. Każdemu życzę, żeby znalazł kogoś takiego w swoim życiu.
-Nic się nie stało...- wyszeptałam.- Ja po prostu.... Nie chcę wyjeżdżać... Boję się, że urwie nam się kontakt, że to tylko przelotna znajomość, a... mimo że znam was tydzień, to strasznie was polubiłam... przy was czuję się jak w drugiej rodzinie. Bardziej zwariowanej rodzinie- uściśliłam ocierając łzę, która uparcie spływała mi po policzku. Liam uśmiechnął się pod nosem.
-Zwariowana to chyba mało powiedziane- mruknął rozbawiony, ale zaraz spoważniał.- Natalia.- oho, nie Nattie, tylko Natalia. Będzie coś ważnego.- Nie ważne, ile się nie będziemy widzieli, jak daleko będziemy, to i tak nasz kontakt się nie urwie. Jak powiedział Horan, ty już jesteś częścią zespołu. I nie martw się, tak łatwo nas się nie pozbędziesz- uśmiechnęłam się na jego słowa i usiadłam na łóżku. Liam też się podniósł.
-Pamiętaj- powiedział patrząc mi prosto w oczy.- Już jesteśmy przyjaciółmi, zawsze będziemy cię wspierać i zawsze, ale to zawsze będziesz mogła na nas liczyć. Jak będzie trzeba, to nawet do ciebie przyjedziemy- wyciągnął ręce i przytulił mnie mocno. Słyszałam bicie jego serca tuż koło mojego ucha i to mnie tak uspokajało. Tak, Liam ma rację. To nie jest możliwe, żebyśmy przestali się kontaktować.
-Liam...- pociągnęłam nosem.
-Hmmm?- cały czas mnie przytulał, ale przez ten uścisk byłam chyba jeszcze bardziej mokra.
-Nie powiem, że mi niewygodnie, ale... Mógłbyś mi dać w końcu te ciuchy?- taa, nie ma to jak grzecznie zapytać. Liam parsknął śmiechem i odsunął się ode mnie.
-Tak, już ci daję. Ale tym razem spodnie nie będą tak dobrze pasować, jak te.- wszedł do garderoby i za chwilę wrócił niosąc T-shirt i szare dresowe spodnie.- Trzymaj. Mają pasek, jak mocniej zwiążesz, te może z ciebie nie zlecą.
-Jeszcze by tego brakowało.- prychnęłam wchodząc do łazienki.
-No wiesz... Harry'emu by się to spodobało, gdybyś została w samym T-shircie!- krzyknął przez drzwi.
-Walę to!- odkrzyknęłam. Oczepcie się wszyscy, Styles nie jest w moim typie! Okej, może i jest przystojny, ale ja nie chcę teraz chłopaka. Zwłaszcza Harry'ego. Mogłabym ewentualnie pobić rekord najkrótszego związku ze Stylesem. Nie wytrzymałabym z nim jako chłopakiem pół dnia.
-Już, łazienka wolna- wyszłam z pomieszczenia i  zatrzymałam się raptownie. Liam właśnie się przebieral. Dobrze, że stał do mnie tyłem!- Sorry! Sorry, nic nie widziałam!- wycofałam się z powrotem do łazienki, siadłam na podłodze przy drzwiach i zaczęłam się śmiać. Na cały głos. Jakbym miała okres, przed chwilą ryczałam, teraz na masę ryję z tej całej sytuacji. Drzwi się otworzyły i Liam wetknął głowę do łazienki.
-Wiesz, mnie wcale nie przeszkadzała twoja obecność- powiedział z szelmowskim uśmiechem.
-Jasne, a zaczerwieniłeś się bo...?- prychnęłam śmiechem. Tak jak przypuszczałam, Payne się speszył i wycofał do pokoju.
-Idziemy na dół?- zapytał jak gdyby nigdy nic.
-Spoko, nie ma to jak zmiana tematu- powiedziałam pogodnie rozwieszając mokre ubrania obok tamtych wcześniejszych.
Zbiegliśmy na dół w ostatniej chwili, minutę później trafilibyśmy na trzecią wojnę światową.
-Horror!
-Komedia!
-Horror!
-Komedia!
-Hazza, do cholery, ile można horrorów!
-Po kiego grzyba oglądać komedię! Sami jesteście jak klauni!
-I to powiedział człowiek-marchewka!
-Horror!
-Ja wybieram!
-Musical!
-Mało ci śpiewania?!
-DO CHOLERY, LUDZIE!!!- wydarłam się na cały głos. Umilkli i w pełnej synchronizacji wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie.- Dziękuję- odchrząknęłam.- Chyba nadwyrężyłam struny głosowe. Ma ktoś Cholinex?- patrzyli na mnie jak na ufoludka.- Nie, to nie.
-Poszło o film?- Liam, dzięki Bogu, że ty też tu jesteś! Może pomożesz mi ogarnąć tych oszołomów.
-Tak, bo Harry...
-Znowu ja?!
-Przestańcie!
-Zayn chowasz film za siebie!
-Wcale nie!
-Oddawaj to!
-Dajcie ten horror!
-Niebiosa, dajcie mi cierpliwość.- mruknęłam pod nosem i ignorując sześć wrzeszczących małp zwróciłam się do Liama:
-Idź zrób popcorn, to może się trochę zatkają.- chłopak skinął głową i z ulgą poleciał do kuchni. Ja natomiast ominęłam bez słowo Koło Pomocy Głuchym stojące na środku salonu podeszłam do szafki z DVD. Szybko przejrzałam płyty. No no no.... Niezły zbiorek... Co my tu mamy? "Piraci z Karaibów", wszystkie części. "Gwiezdne wojny". Nie, nie lubię science-fiction. O matko, "High School Musical"?! Czyje to?! Zaraz padnę, muszę się dowiedzieć, kto to ogląda. Ale będę się nabijać. Chociaż z drugiej strony jeszcze niedawno to oglądałam. Taa, wiem, przyganiał kocioł garnkowi. Ale to przez Nikę! Ona mnie namówiła! Wielbicielka Efrona. Wolę go w "Lakierze do włosów", przynajmniej można się nieźle pośmiać, ale w HSM? Żenada. Dobra, dalej. Czy oni nigdy nie przestaną się drzeć jak stare prześcieradła?! "This Is Us". No pewnie, oni by nie mieli swojego filmu. No, tego na pewno nie wybiorę, starczą mi na żywo. O ja cię kręcę "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra"! I jeszcze "Asterix na olimpiadzie"! No, to ja już wiem, co oglądamy. Nocny maratonik z sympatycznymi Galami i seksowną Kleopatrą. Włączyłam odtwarzacz i przez kilka minut z uwagą obserwowałam pilot, żeby wyłapać, którym przyciskiem się go uruchamia. Na szczęście znalazłam go bardzo szybko. Usadowiłam się wygodnie na poduszkach na podłodze, a zaraz obok mnie usiadł Liam z gigantyczną michą popcornu. Zerknęliśmy na siebie porozumiewawczo i parsknęliśmy śmiechem. Oni jeszcze się kłócili! Świata nie widzieli poza swoją sprzeczką. Na szczęście zaczął się już film.
-Co do cholery?- zapytali zdezorientowani Zayn i Hazza jednocześnie.
-No co? Gdzie sześciu się bije, tam siódmy i ósmy korzysta.- wzruszyłam ramionami nie odrywając wzroku od ekranu. Zaraz jednak zmieniłam ton.- Pozamykać mi te jadaczki, bo inaczej każdy wyląduje z facjatą na ścianie!- wszyscy się uciszyli i naburmuszeni usiedli na kanapach. Zayn z Perrie na jednej, Lou i El na drugiej, Hazza oparty o kanapę Zayna, a Niall podszedł do nas oparł się o ścianę obok mnie tak, że siedziałam między Haranem i Payne'm, i bezwstydnie zaczął podkradać mi popcorn. Udałam, że tego nie widzę i skupiłam się na filmie.
Oficjalnie muszę stwierdzić, że Gerard Depardieu i Christian Clavier to genialny duet w roli Asterixa i Obelixa. Lepszych nie da się znaleźć. A Jamel Debbouze w roli Numernabisa i te jego teksty wymiatają! Już po dziesięciu minutach filmu atmosfera w pokoju całkiem się oczyściła i razem pokładaliśmy się ze śmiechu przy scenie: "-Ściągnij jak najwięcej robotników i zrób fundamenty, o tam. A tam zaraz za tym drzewem, będzie aleja z mnóstwem posągów, Aleja imienia Mnóstwa Posągów. A tam ogród, no wiesz, figowce, bananowce, daktylowce, wierzby płaczące, brzoza... A tam pałac! Ogromny! Taka chata i dziedziniec pełen tancerek i wszystkie będą robić tak! A tutaj:  malutkie geranium. Tak, wypas, wypas po pachy." Uwielbiam ten film, normalnie go kocham! Jednak miałam z nim dobry pomysł, wszyscy zapomnieli o tamtej kłótni i potem wspólnie się wydzieraliśmy śpiewając "So Good".
-No, to kto wybrał najlepszy film?- zapytałam z kpiącym uśmiechem, gdy film się skończył.
-Ty...- mruknęli pod nosem.
-Nie słyszę, że co?- przyłożyłam dłoń do ucha.
-Ty!- wrzasnął Louis.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się promiennie.
-To teraz dawajcie część drugą- Niall popędzał nas z ustami pełnymi popcornu, który dorobił sobie w połowie filmu.
-"Asterix na olimpiadzie"?- upewnił się Hazza zanim włożył płytę do odtwarzacza.
-No pewnie- potwierdził Liam i ułożył się wygodniej na poduszkach
I znowu się zaczęło. Ryczeliśmy ze śmiechu od samego początku, a najbardziej na bezkonkurencyjną kwestię: "Ave ja!" Cezara. Ale już w połowie filmu zaczęliśmy powoli odpadać. Pierwsza zasnęła El, zaraz po niej klapnął Zayn, po nim Pezz. potem przyszła kolej na Lou i Nialla. Tylko Harry jeszcze chichotał  pod nosem na co lepsze kwestie, ale po chwili zamiast chichotu słyszałam chrapanie.
-Liam- szepnęłam trącając sąsiada łokciem w bok.
-Hmmm?- podniósł głowę i otworzył oczy.
-Będzie ci przeszkadzało jak się o ciebie oprę?- zapytałam szeptem nie chcąc budzić Nialla, który spał po mojej drugiej stronie z brodą w misce po popcornie.
-Nie... nie... Jak chcesz to się przytulaj...- i znowu odpłynął. Ułożyłam się wygodnie z głową na brzuchu chłopaka i dalej oglądałam film. Nie jest mi tak łatwo zasnąć w czasie oglądania, dla mnie film musi się skończyć, żebym zasnęła. I faktycznie. Oczy zaczęły mi się zamykać na napisach końcowych. Wokół mnie parę osób pochrapywało i to usypiało mnie jeszcze bardziej. Potem poczułam jak Liam przez sen przytula mnie jedną ręką. I zasnęłam.

~~*~~

Obudził mnie trzask tłuczonego szkła i głośne przekleństwa. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po salonie. Wszyscy spali, brakowało tylko... zaraz, zaraz... a tak, nie ma Zayna. I Harry'ego. Odgarnęłam włosy z twarzy i znieruchomiałam. Spałam wtulona w Liama! No tak, przecież siedziałam koło niego na filmie, potem się o niego oparłam, ale nie przypominam sobie, żebym wtedy obejmowała go w pasie! Podniosłam się delikatnie, nie chcąc go budzić. Wstałam z podłogi i skrzywiłam się z bólu. Taaa, Natalio, zapamiętaj. To, że zasypiasz na poduszkach i kocu nie znaczy, że nie obudzisz się na gołej ziemi. Zerknęłam na Nialla. O proszę, więc to był powód mojego bólu. Horanek wyciągnął spode mnie koc i się nim okrył po czubek nosa. A ta broda to chyba mu się zaklinowała w tej miseczce. Będzie ciekawie, jak zacznie ją wyciągać. Poczłapałam do kuchni.
-Co tu się stało?!- zapytałam z wytrzeszczonymi oczami patrząc na bałagan. Jeden Malik, a bałagan jakby było ich tu dziesięciu.
-Shhhh- uciszył mnie Zayn z grymasem na twarzy. Na kolanach sprzątał szkło z podłogi. Na krześle przy stole siedział Harry i spał z głową na blacie.
-Coś ty zrobił?- wcale nie zniżyłam głosu. Było tyle nie pić, drogi Zaynie.
-Możesz być ciszej, kobieto? Zaraz ci coś zrobię.- ohoho, a więc tak wygląda Zayn "Bad Boy" Malik.
-To samo, co zrobiłeś tej butelce?- kucnęłam koło niego i pomogłam mu zebrać odłamki szkła. Zaraz któryś z tych nieogarów w to wejdzie i dopiero będzie zabawa.
-Gwoli ścisłości to nie butelka, a wazon.
-Jeden karabin- skomentowałam wyrzucając szkło do kosza.- Co ten wazon ci zrobił? Wydzierał się głośniej ode mnie?
-Nie...- Zayn klapnął na krzesło i złapał się za łeb- Ała...
-Kac?- zapytałam złośliwie. Malik tylko kiwnął bolącą głową.- Było tyle nie chlać.- powiedziałam bezlitośnie i żeby się nad nim trochę poznęcać pokazałam mu butelkę wody i duszkiem ją wypiłam.
-Świętoszka się odezwała- powiedział ze złością.- Nigdy się nie upiłaś?
-Nie- wywaliłam butelkę do śmieci i usiadłam na blacie.
-No co ty?!- wytrzeszczył oczy, ale zaraz znowu złapał się za włosy.- No to pasujesz do Liama...
-Nie rozumiem, dlaczego ktoś stale chce mnie z kimś sparować. Nigdy nie miałam chłopaka i nie zamierzam mieć.- chyba Zayn przeżył kolejny szok, ale szybko zmieniłam temat.- Co jemu się stało?
-Jak przyszedłem, to kończył trzecią butelkę wody.
-No jasne, kolejny alkoholik- pokiwałam głową.
-Boże, skończ. I nie tak głośno!
-O, a kto tu teraz podnosi głos? Na pewno nie ja.- powiedziałam niewinnie patrząc na Stylesa, któremu chyba właśnie było niewygodnie, bo się wiercił.
-Dlaczego właściwie nie masz chłopaka?- zainteresował się mulat.
-Mam wygórowane wymagania i zero wolnego czasu- wyszczerzyłam się do niego. W sumie prawda. Czasu wolnego nie mam w ogóle. Aż do wyzdrowienia lub... Stop, mam dawcę! Nagle walnęłam się w czoło. Chryste, moje leki!!! Wyleciałam z kuchni waląc kolanem w drzwi i wywołując kolejny grymas bólu u Zayna. popędziłam do pokoju Liama i złapałam swoją torbę. Wróciłam pędem na dół wyciągając z torby saszetkę z lekami.
-Daj wody.- powiedziałam w przestrzeń szperając w saszetce. Na szczęście Malik postanowił mnie obsłużyć. Szybko łyknęłam garść tabletek. Niedługo oszaleję z tymi pigułkami. Zauważyłam, że Zayn uważnie mi się przygląda.
-Masz odpowiedź na pytanie dotyczące upicia się. Nie dotykam alkoholu, bo biorę leki- powiedziałam chowając saszetkę do torby.- Nie pytaj o szczegóły, bo  tak ci nie powiem. Nikt nie wie, co mi jest oprócz mnie i mojego lekarza i niech tak pozostanie.
-Ale to nic groźnego?- upewnił się.
-Nie, niedługo minie.- odparłam ze sztucznym uśmiechem. Wiem, jestem oszustką i kłamczuchą, ale znacie moje powody i nie będę ich powtarzać.
-Jakby się coś działo, to...- Zayn nie dokończył, bo Harry, który od dłuższego czasu się wiercił na krześle, spadł z niego rozbijając głowę o podłogę. Od razu do niego podbiegłam.
-Hazza, żyjesz?!- krzyknęłam do chłopaka, który powoli podnosił głowę z podłogi.
-Jezu, nie wydzieraj się tak. Co się stało? Dlaczego mnie tak cholernie boli głowa?- syknął rozcierając czoło.
-Przed chwilą zleciałeś z krzesła stary.- wyjaśnił mu Zayn.
-Co się stało?!- do kuchni wpadli Liam, Pezz i Eleanor.
-Styles rozbił czerep, bo nie umie podczas snu siedzieć bez ruchu.
-Co?- dziewczyny chyba nie zrozumiały o co chodzi.
-Liam, masz apteczkę?- zapytałam chłopaka, który próbował ogarnąć sytuację. Kiepsko mu to szło, wyglądał jakby dalej drzemał.
-Co? Ta, jasne.- poszedł do łazienki i za moment wrócił z opatrunkami.
-Daj jeszcze tabletki na kaca. Mamy pijanych książąt- powiedziałam sarkastycznie patrząc na Zayna witającego się z Perrie buziakiem. El ziewając podeszła do lodówki i wyciągnęła mleko.
-Harry, wstań łaskawie i daj się opatrzyć.
-Tobie? Zawsze.- odpowiedział chłopak z powagą i stękając siadł na krześle.
-Uuuu, rozwaliłeś sobie łuk brwiowy- obserwowałam ranę na dwa centymetry, z której równomiernie ciekła krew.
-Boże, Harry, ty krwawisz- powiedziała przestraszona Pezz.
-To krew?!- EL zbladła i siadła przy stole.
-Eli, boisz się krwi?- zaniepokoił się Liam. Dziewczyna tylko pokiwała głową nie spuszczając wzroku z zalanej krwią twarzy Harry'ego. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
-Liam, zmocz ręcznik wodą i przyłóż El do czoła. Ona zaraz zemdleje. Poszukaj czegoś czekoladowego albo daj jej kawy. El, pochyl jak najniżej głowę. Harry, ty się nie ruszaj, choćby nie wiem jak bolało.- chłopak skinął głową.- Mówiłam, nie ruszaj się! Zachowuj się jakbyś był swoją figurą woskową.- zasłoniłam mu oko i polałam na brew wody utlenionej. Styles syknął głośno i zaczął się znowu wiercić.
-Człowieku, czego ty nie rozumiesz w kwestii: "Nie ruszaj się!"???- zapytałam zirytowana.- Czy ta woda utleniona ma ci przeżreć oko?- zapytałam retorycznie i zaraz się zreflektowałam.- Nie odpowiadaj.
Dalej przyciskając mu chusteczkę do twarzy wyszukałam jedną ręką odpowiedni gazik.
-Liam, rozpakuj to- poprosiłam delikatnie zmywając resztki wody utlenionej i krwi z twarzy ofiary.
-Eleanor, lepiej?- zapytałam zerkając na dziewczynę. Brunetka skinęła głową i blado się uśmiechnęła. Liam podał mi gazik, a ja szybko przyłożyłam go do rany i zabezpieczyłam plastrem.- No, gotowe.
Chciałam odejść od stołu i umyć ręce, ale Hazza złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Jesteś moją bohaterką. Uratowałaś mi życie- wyszeptał przytulając się do mojego brzucha.
-Styles, nie pozwalaj sobie- wyplątałam się z jego objęć.- Po pierwsze, nie umierałeś, a po drugie, każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.
-Nie każdy- zaprzeczył dotykając opatrunku.
-Co to, szpital?- do kuchni wkroczył Niall, a zaraz za nim Louis.- Kogo leczycie?
-Twoje marchewki. Z samotności. Uznaliśmy, że lepsze towarzystwo będę miały w naszych żołądkach- powiedziałam sarkastycznie płucząc ręce w zlewie. Mina Tomlinsona- bezcenna.
-Ja już cię kiedyś ostrzegałem przed marchwiową zemsta, co nie?
-To było przed przymusową kąpielą, a właściwie prysznicem.- odparłam słodko.
-Przyznasz, że był ci potrzebny.
-Nie tak jak tobie. Dziwne, że sobie go nie zaserwowałeś.
-Serwować to możesz śniadanie.
-Sobie zaserwowałam. Twoje marchewki.
-Zaraz jak ci zaserwuję lanie, to zobaczymy kto jest lepszy.
-Damski bokser z ciebie?
-Obrońca uciśnionych!
-A kto uciśniony? Marchewka?
-Ja!
-Czyli samoobrona. Super, ale licz się z tym, że znam judo, karate i kung fu...
-???
-I jeszcze kilka innych japońskich słów.- wszyscy wybuchnęli śmiechem na moją ripostę. Lou przez chwilę stał zdezorientowany, ale za chwilę podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Będę tęsknić za tymi kłótniami.
-To zadzwoń, pokłócimy się przez telefon i zablokujemy linię marchewkami!- parsknęłam śmiechem.
-Nie no, nie wytrzymam! Horan Hug!- wrzasnął Niall i zaraz wszyscy poddusili mnie w zbiorowym uścisku.

~~*~~

-Tato, mogę ja?- powtórzyłam już szósty raz z rzędu. Tata chyba bardzo bał się o swój samochód. Nie jestem takim złym kierowcą! Jeżdżę przepisowo i w ciągu czterech lat posiadania prawa jazdy miałam tylko jedną stłuczkę. Co z tego, że wjechałam w nieoznakowany wóz policyjny? To była ich wina! Nie włączyli kierunkowskazu! Teraz jeżdżę tak jak trzeba, autem taty z kierownicą po angielskiej stronie umiem jeździć... Ale nie! Obiecał mi, że poprowadzę w Niemczech. Od pięćdziesięciu kilometrów jesteśmy u Szwabów, ale tatuś uparcie siedzi za kółkiem. W sumie okej, bo jest noc, ale no tato! Jestem dorosła!
-Zaraz- odmruknął.
-Mówisz to po raz nie wiem który- obraziłam się i odwróciłam do okna. Przypomniało mi się pożegnanie z chłopakami. Obiecaliśmy do siebie pisać, dzwonić, wymieniliśmy się nickami na Facebooku i Skypie, nawet wymogli na mnie obietnicę, że założę Twittera. Nigdy nie odczuwałam potrzeby posiadania Twittera. Teraz chyba jednak się przekonam...
Tata nagle zjechał na stację benzynową.
-Nie wierzę, że to robię- pokręcił głową i zwrócił się do mnie.- Wsiadaj za kółko.- gwałtownie poderwałam się z fotela i walnęłam czachą w dach auta.
-Super, dzięki!- nie zwróciłam uwagi na nabitego guza i szybko okrążyłam samochód. Tata wgramolił się na tył, żeby się trochę zdrzemnąć. Bez obrazy tatku, ale ty się tam zmieścisz? Zapięłam pasy, ustawiłam lusterka i ruszyłam w drogę. Tatuś prawie od razu zaczął chrapać. Zerknęłam na niego w lusterko. Chyba się nie obudzi, jeśli włączę muzykę? Wcisnęłam przycisk odtwarzania i z głośników popłynęła muzyka. "Summer Dreams". O tak. Teraz pomknę autostradą wyobrażając sobie, że zamiast do domu jadę przez Węgry do Chorwacji, mojego holiday country. Uwielbiam Croatię i tam właśnie przeżyłam moje najwspanialsze wakacje. Warto by wyciągnąć tam w tym roku znajomych. Może chłopaki daliby się namówić? Ale by było ekstra. Nawet nie zauważyłam, że snuję plany na wakacje, a przecież do nich jeszcze siedem miesięcy! A po drodze przeszczep... Oj tam uda się, będę zdrowiuteńka jak rybka, która właśnie pływa w Adriatyku u wybrzeży mojego cudownego chorwackiego miasteczka- Primośten. Teraz skoro wiem, że przeszczep się odbędzie mogę snuć plany, co będzie dalej.
-Jak jedziesz, debilu!- wrzasnęłam na jakiegoś dupka, który bez wrzucenia kierunkowskazu władował się bezceremonialnie na mój pas.- Imbecylu, a gdybym wtedy przyspieszyła?!
W radiu popłynęło "Heart Attack" chłopaków. No, teraz to ja miałam heart attack, bez jaj. Uśmiechnęłam się mimowolnie słysząc głosy 1D. Już za nimi cholernie tęsknię.

~~*~~

Poniedziałek. Normalnie bym narzekała, ale dziś mam jeszcze wolne (nadane mi przeze mnie). Spędziłam weekend z rodzinką i wczoraj wróciłam do Krakowa, w międzyczasie gadając i smsując z chłopakami. Bredziliśmy o głupotach, wydurnialiśmy się jak totalni porąbańcy, a moja mama, która dobrze zna angielski, złapała się za głowę, gdy usłyszała naszą dyskusję nad tym, kto w zespole ma najseksowniejszy tyłek. Na serio! W końcu stanęło na tym, że wszystkie tyłki są seksowne, bo każdy z chłopaków zachwalał swój i za nic w świecie nie chciał ustąpić. Nawet Nialler, którego Zayn próbował przekupić żarciem z Nando's.
No, ale dziś jest już poniedziałek. Tak, to jest ten dzień. Wreszcie dowiem się szczegółów o przeszczepie! Po prostu wariuję z radości! Nigdy jeszcze nie doszłam aż tak daleko, z reguły były początkowe badania i potem okazywało się, że dawca się nie nadaje albo wycofuje się podając jeden z miliardów irracjonalnych, durnych powodów. Przemawia przeze mnie gorycz? Możliwe. Ale jak inaczej nazwać sytuację, kiedy ktoś wymiguje się, bo ma w tym czasie wesele koleżanki i musi tam być? Czysty surrealizm.
Dotarłam do kliniki i stanęłam przed gabinetem Gabryśki. Za chwilę wyszła z niego pacjentka z receptą w garści, a ja wparowałam gwałtownie do sali.
-Jestem! Dawaj szczegóły!- zamaszyście usiadłam na fotelu naprzeciwko Gabi.
-Widzę, że jesteś i nawet się rozgościłaś.- Gaba uśmiechnęła się niepewnie.- Zacznę od początku, okej? Ale najpierw twoje badania. Bez żadnych jęków!- już miałam protestować, ale lekarka szybko mnie uciszyła. Potulnie ruszyłam do zabiegowego, gdzie pielęgniarka, której nie cierpię, ostro wbiła się w moją żyłę aż syknęłam. Zawsze robi to tak, jakby musiała się przebijać przez kość. Pobrała mi krew i próbkę płynów ustrojowych.
-Dobra- westchnęłam przyciskając wacik w zgięciu łokcia. Ale boli ta żyła.- Możesz opowiadać.
-Tylko mi nie przerywaj, okej?- skinęłam głową potakująco.- Znaleźliśmy tę kobietę w bazie dawców już miesiąc temu. Od razu wydawało się, że będzie dla ciebie odpowiednim dawcą, ale na wszelki wypadek przeprowadziliśmy szczegółowe badania. Wyniki były wzorcowe. Kobieta zgodziła się zostać dawcą tydzień temu. Mimo to niepotrzebnie wtedy zadzwoniłam. Nie powinnam ci robić nadziei.- zawiesiła głos jakby czekając na moją reakcję.
-Co to znaczy?!- zapytałam z paniką w głosie. Boże, tylko nie to. Niech choć raz będzie wszystko w porządku!
-Ta kobieta zadzwoniła dziś rano...
-I?? I co?! No mów!- ponagliłam ją. Ledwo mogłam wysiedzieć w miejscu, wiedziałam, że zaraz powie mi coś okropnego. Wszelka nadzieja uciekła ze mnie w jednej sekundzie.
-Przepraszam. Ta kobieta zaszła w ciążę. W tym wypadku nie może być dawcą...



_________________________________
I mamy czternasty rozdział. W następnym będę trochę smęcić, nie wiem na kiedy go zapowiedzieć, ale na pewno w przeciągu tygodnia, tak jak zwykle :)

Czy wy to widzicie??????????????????? Jak tu dziś weszłam była piękna liczba: 1111 wejść!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Miśki wy moje kochane, ubóstwiam was!!! ;* ;* ;* Że tez wam się chce czytać te wypociny! :* <3 <3 <3
A poza tym...... mam jednego obserwatora! Tak, Ludmiła Pasquarelli, o tobie mówię ;) Dziękuję ci z całego serca. Banan z mojej twarzy nie schodzi od trzech godzin, czyli od chwili gdy ujrzałam, że mam obserwatorkę! =))

Za komentarze bardzo dziękuję, czytam je i bardzo mnie motywują do kontynuowania tej pisaniny =)

Roxanne xD

5 komentarzy:

  1. Oj weź teraz się zarumieniłam :3
    Super rozdział!
    Jaka bidulka...
    Najpierw myśli ,że może żyć ,a potem takie coś...
    Aha i serdecznie zapraszam cię na mojego bloga:
    this-little--girl.blogspot.com
    Od razu ostrzegam ,że główną tematyką nie jest 1D :)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zakończenie *.* Świetne już nie moge wysiedziec.. bo chce wiedzieć co teraz bedzie się działo :) Prosze dodaj w tygodniu nie każ czekać do nastepnego weekendu ! <3 Ps. fajne imie ma ta lekarka ;)
    ~ Gabi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana... Cos rzadko ty tu dodajesz te swoje boskie rozdzialiki...
    Cudo <3 czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jebie.... ;c
    Przecież to okropna wiadomość ;/
    Kurde rozdział ogólnie zarąbisty i Liam awww *.*
    Ale ostatnie to niee i jeszcze słucham nastrojowej muzyki, a ty mi takie coś piszesz? Kobieto nooo ;/
    Pozdrawiam! ; C

    OdpowiedzUsuń