-TOMLINSON!!!
Wydarłam się tak głośno, jak tylko potrafiłam. Liam aż podskoczył w miejscu, a za chwilę dobiegli Horan i Styles. Niall wytrzeszczył oczy i nie wiedział, co zrobić. Natomiast Harry zdecydowanie poprawił sobie humor naszym widokiem.
-Co wam się stało?- zapytał rozbawiony patrząc na mnie i Payne'a. Tak. Cudownie jest stać i ociekać wodą, gdy ktoś się z ciebie nabija.- To chyba ja powinienem brać prysznic...
-Jeszcze jedno słowo, kominiarzu- zagroziłam. Odgarnęłam mokre kosmyki z czoła.- Kiedy ostatnio widziałeś Louisa?
-Eee...- Harry zastanowił się drapiąc się po głowie. Jakby to faktycznie przyspieszało jego spowolnione myślenie!- Jakoś tak... Będzie ze dwie godziny temu, gdy polazłem po te cholerne worki.- skrzywił się.
-Dobra, na potem śledztwo.-przerwał nam Liam. Też był cały mokry i chyba zaczął się trząść z zimna. Zwrócił się do mnie.- Idziemy się przebrać...
-Razem?- Hazza jak zwykle musiał się wtrącić. Teraz też z szelmowskim uśmiechem wpatrywał się w zakłopotanego Liama.
-Harry, sprawdź czy cię nie ma w ogrodzie- Liam spiorunował go wzrokiem.- Chodź, Natalia, nie możesz się przeziębić.- troskliwy jak zawsze. Podążyłam za nim schodami na górę. Weszliśmy do jego pokoju.
-Idź do łazienki, tam masz ręczniki, wysusz się i przebierz.- wszedł do garderoby i otworzył szufladę z zamiarem znalezienia dla siebie jakichś ciuchów. Wyciągnęłam z torby ubrania. Fuck it! Zapomniałam o piżamie i z ciuchów miałam tylko ubrania na jutro.
-Liam?- zagadnęłam chłopaka buszującego w szafie.
-Hmmm?- mruknął nawet nie odwracając się w moją stronę.
-Masz pożyczyć jakąś koszulkę?- spytałam.
-Nie wzięłaś ciuchów na zmianę?- zdziwił się wynurzając się z szafy.
-Niee- zaprzeczyłam.- To znaczy mam ciuchy na jutro, ale zapomniałam piżamy i chciałabym teraz przebrać się w coś suchego, a spać będę mogła w tych ciuchach, jak mi wyschną.- wyjaśniłam. Liam kiwnął głową i przyniósł mi z garderoby granatowy T-shirt i dresowe spodnie. Obejrzałam portki. Legginsy? Czy on nosi taki mały rozmiar???
-To twoje?- zdziwiłam się. Liam pokręcił głową i posłał mi wymuszony uśmiech.
-To Danielle. Kiedyś zostawiła u mnie przez przypadek.
-Okeej.- weszłam do łazienki i z trudem ściągnęłam z siebie mokre ciuchy. Wytarłam się szybko i ubrałam w rzeczy od Liama. Rozczesałam jeszcze szybko włosy, które od wody pozlepiały mi się w strąki i umyłam twarz. To zajęło mi więcej czasu niż myślałam, bo mój cudowny hiperwodoodporny tusz jest wodoodporny wtedy, kiedy nie powinien, czyli przy zmywaniu make-up'u. Jak oblała mnie woda za nic w świecie nie chciał udawać wodoodpornego, wolał być zwykłą mascarą. Wreszcie udało mi się ogarnąć i wyszłam z łazienki. Liam wydał westchnienie ulgi.
-No chyba pobiłaś rekord mojej siostry w siedzeniu w łazience- powiedział mijając mnie w drzwiach. Rozwiesiłam mokre ciuchy na jednym z foteli i poszłam na poszukiwanie zbrodniarza.
-Looouuuiiiisss- wołałam przymilnie kierując się w stronę jego pokoju. Nikt nie odpowiadał. Z dołu dobiegały rozmowy chłopaków w kuchni. Chyba byli tam Niall i Harry... W każdym bądź razie Tomlinsona nie słyszałam. Otworzyłam drzwi jego pokoju. Pusto. Cholera jasna, czy on nie może wziąć przykładu z Liama i chociaż raz posprzątać?! Wkurzona kopnęłam jedną z jego koszulek i potknęłam się o granatowe rurki. Albo mi się wydaje, albo on stale szykuje zamach na moje życie. Jak nie woda, to portki na podłodze, no ludzie!
-Wiem, że tu jesteś...- powiedziałam w stronę garderoby. Otworzyłam gwałtownie drzwi.
-Mam cię!- wrzasnęłam, ale w garderobie nikogo nie było. No tak, jak mogłam posądzić szanownego pana Louisa, że splagiatuje mój pomysł z kryjówką? Jak mogę nie wierzyć w jego niebanalny umysł! On mnie przecież jeszcze nie raz zaskoczy, no nie? O matko, aż kipię ironią i sarkazmem. Wróciłam do pokoju. W progu stał Liam i obserwował mnie z rozbawieniem.
-Natalia, jeszcze go dziś spotkasz, daj na razie na wstrzymanie.- uśmiechnął się do mnie.- Weź pod uwagę, że ty wczoraj dałaś mu popalić w studiu i utarłaś mu nosa. Teraz się odegrał. Jesteście kwita.- zastanowiłam się chwilę nad jego słowami.
-Wiesz co?- odparłam. Liam uniósł brwi w geście zapytania.- Masz rację. Może... MOŻE mi się należało. Ale jak wywinie coś jeszcze, to mu się odpłacę.- zagroziłam. Liam pokręcił bezradnie głową.
-Jak dzieci- mruknął zrezygnowany.- Chodź na dół. Zaraz wszyscy powinni być.
Zeszliśmy ze schodów i już kierowaliśmy się do kuchni, gdy nagle otworzyły się drzwi wejściowe i jak huragan do domu wtargnęła Perrie.
-Natalia!- pisnęła i serdecznie mnie uściskała.
-Cześć Perrie.- roześmiałam się i przytuliłam ją. Od razu polubiłam tę wariatkę. Była taka bezpośrednia i serdeczna. Czułam, że mogę ją już traktować jako najlepszą przyjaciółkę.
-Uuu, widzę, że się działo- popatrzyła na moje ciuchy i mokre włosy. No tak. Na pewno bez powodu chodzę w bluzce Liama. Chłopak zaczerwienił się i czmychnął do ogrodu. Zerknęłyśmy na siebie i parsknęłyśmy śmiechem.
-Chodź, wszystko ci wytłumaczę.- pociągnęłam dziewczynę za rękę w stronę kuchni.- Gdzie zgubiłaś Zayna?
-Poleciał pomóc Harry'emu przy ognisku. Swoją drogą, dlaczego Harry jest cały czarny? Myślałam już, że zatrudnili murzyna na ochroniarza.
-Harry przecenił możliwości worków z węglem.- wyjaśniłam oględnie. Perrie otworzyła szeroko oczy.
-Po jaką cholerę mu do ogniska węgiel?- zapytała zdziwiona.
-Po taką, że myślał, że ich grill dalej działa. Nie mógł go znaleźć, więc najpierw wziął się za noszenie worków. Jeden pękł i abrakadabra! Nie ma Hazzy, jest kominiarz.- weszłyśmy do kuchni i co za niespodzianka! Odnalazłam mój obiekt poszukiwań! Przy stole w kuchni najspokojniej w świecie siedział Louis, a obok niego jakaś ładna dziewczyna. To pewnie Eleanor.
-Proszę, proszę, proszę.... I kogo my tu mamy?- zapytałam ironicznie. Lou poderwał gwałtownie głowę, błyskawicznie obczaił, z kim ma do czynienia i... równie błyskawicznie zwiał. Nie, to mało powiedziane. Staranował Pezz i prawie wyrwał drzwi z futryny. Sądząc po trzaskających drzwiach, dotarł do ogrodu.
-El, co mu się stało?- zapytała Perrie odzyskując równowagę.- Znowu dostał carrot-power'a?
-Nie wiem, co mu się stało, ale liczę, że ty mi to wyjaśnisz.- Eleanor skinęła głową w moją stronę. Uuu, wyglądała na troszeczkę wkurzoną.
-Jasne, już wyjaśniam.- uśmiechnęłam się uspokajająco.- Najpierw może się przedstawię. Jestem Natalia Maj.- wyciągnęłam rękę w jej stronę.
-Eleanor Calder- mruknęła ściskając moją dłoń.
Za chwilę poprawiłam jej humor opowieścią o wyczynach Louisa. Śmiałyśmy się wszystkie trzy, mało nie pospadałyśmy z krzeseł, a Niall, który kursował pomiędzy kuchnią a ogrodem, jako transporter żywności na ognisko, nabijał się z naszych odwałów.
-Chłopaki, chowamy piwo!- wrzasnął za którymś razem.- Dziewczynom odwala! Jak zabierzemy im alkohol, to może nie wylądują w psychiatryku!!! Żeby nas nie posadzili na dołku za rozpijanie narodu!- na ten tekst zaczęłyśmy się śmiać jeszcze bardziej, a jak spojrzałam na rozmazane od łez makijaże dziewczyn, to już totalnie mnie poniosło. Myślałam, że miałam głupawkę w sklepie. Może i tak, ale to była dopiero rozgrzewka.
-Dooobra- wyjęczała El ocierając oczy- Muszę się ogarnąć...
-Ja też...- parsknęła śmiechem Pezz. Ja już się opanowałam. Jakoś. Z trudem.
-Okej, to idźcie się ogarniać, a ja już polecę do chłopaków do ogrodu. Muszę wywiesić białe chorągwie i pojednać się z Louisem, bo chcę ten wieczór spędzić ze WSZYSTKIMI przyjaciółmi.
Poszłyśmy na górę. Dziewczyny poleciały do łazienki, a ja złapałam za bluzę, telefon i wyszłam do ogrodu. Ognisko zostało rozpalone. Chłopaki rozłożyli koce dookoła ognia i właśnie nadziewali kiełbaski na patyki. Obok stała lodówka turystyczna, z której Zayn już wyciągał sobie piwo. No tak. Bo komu zechce się pofatygować do domu, te parę metrów to taki gigantyczny odcinek do pokonania, co nie? Obok Zayna siedział Harry, dalej Liam i Niall, którzy przytargali swoje gitary. No, no, zapowiada się fajny wieczór. Obok Nialla Louis, a dalej wolny koc. Pewnie dla nas. Podeszłam cicho do ogniska. Lou akurat siedział tyłem, więc nie usłyszał jak się do niego podkradłam. Zasłoniłam mu oczy.
-Zgadnij kto to- wyszeptałam zmieniając głos.
-El?- próbował się odwrócić, ale nie zabierałam dłoni z jego oczu.
-Nieee- zachichotałam.- Twój najgorszy koszmar...- Louis poderwał się z ziemi i mało nie wleciał w ogień.
-Stary, przyhamuj to tylko Natalia- zaśmiał się Harry.
-Właśnie Tommo, przyhamuj, już dość dziś narozrabiałeś, nie sądzisz?- uśmiechnęłam się do niego promiennie. Zaraz spoważniałam- Mogłabym ci dokopać, ale to pożegnalne ognisko, więc sobie odpuszczę. Zawieszenie broni?- wyciągnęłam do niego rękę. Zmarszczył brwi. Oj, Lou, wahasz się? A myślałby kto, że jesteś taki odważny.
-Jaki jest haczyk?- zapytał podejrzliwie. Otworzył szeroko oczy i z przerażeniem się na mnie patrzył.- Moje marchew...
-Nie ma haczyka, a twoje marchewki są tymczasowo bezpieczne.- wzruszyłam ramionami.- Powiedzmy, że Mr. Payne potrafi być bardzo przekonujący i namówił mnie, żebym dała sobie siana. Na razie- podkreśliłam ostatnie słowa. Tomlinson niepewnie uścisnął mi rękę, a potem przytulił.
-Wiedziałem, że nie będziesz się gniewać za ten prysznic. Przydał ci się- odsunęłam się od niego gwałtownie.
-Sugerujesz, że śmierdziałam?! No po prostu foch!- siadłam na kocu po turecku. Lou pokręcił głową z rozbawieniem i siadł na swoim miejscu.
-Tak nawiasem, to w jaki sposób Liam był przekonujący?- zapytał Zayn ze złośliwym uśmieszkiem.
-Oj, musiało być gorąco przy tym przebieraniu!- zawtórował mu Harry. Liam spiekł raczka, a Niall jak to zobaczył zaczął się turlać ze śmiechu po kocu. Normalnie, z nimi nie ma sekundy totalnej i całkowitej powagi.
-Jesteśmy!- zawołała Perrie. Dzięki ci dziewczyno! Przynajmniej odwróciłaś ich uwagę. Dziewczyny usiadły przy swoich chłopakach tak, że po prawej miałam Pezz, a po lewej El.
-To co, zaczynamy?- zapytał Horan. Już się uspokoił, teraz zacierał ręce i z błyskiem w oku wpatrywał się w kiełbaski.
-Dlaczego ja się zastanawiałem, kto pierwszy zada to pytanie?- Liam podał Niallerowi kij z kiełbaską. Horan od razu wsadził ją w sam środek paleniska.
Po jakiejś godzinie byliśmy już całkiem najedzeni. To znaczy mówię o dziewczynach, Harry'm, Zaynie, Liamie i Lou, bo Niall wcinał ósmą kiełbaskę.
-Jezu, Horan, jak tak dalej pociągniesz, to trzeba cię będzie na taczkach wozić- mruknęłam pod nosem. A jednak usłyszał.
-A wffale, fe nie, fo ja mam ffietną frzemianę faterii- wymamrotał z pełnymi ustami. Przypomniało mi to mowę Topika i Topci z Muminków.
-Dzięki Niall, na pewno wszyscy zrozumieli- zaśmiał się Harry.
-To co? Rozkręcamy balangę!!- wydarł się Louis.- Jazda, chłopcy, gitarka, wokal, a wujek Lou będzie się relaksował- i rozłożył się na kocu.
-A ty to nie łaska pomóc ze swoim wokalem?- zapytał ironicznie Liam.
-Wiesz, jego wokal jest taki cieniutki, że nasz Tommo boi się, że się zerwie, jak ostatnio nitka w jego gaciach.- zarechotał Zayn.
-Jaka nitka? Ja o czymś nie wiem?- Eleanor zachichotała pod nosem.
-Nic, nic skarbie. Malik, będziesz coś chciał to ja ci spruję twoje gacie.- zagroził Lou.
-Tylko nie te ode mnie!- krzyknęła Perrie.- Zayn, schowaj je gdzieś przed tym potworem.
-O matko, z jakimi ja się ludźmi zadaję- jęknęłam łapiąc się za głowę.
-Jedynymi w swoim rodzaju, Natalia, ostrzegałem cię przecież- zaśmiał się Liam.
-Natalia, nie masz nic przeciwko temu, żebym ci wymyśliła jakąś ksywkę?- zapytała Pezz.- Bo wiesz, masz długie imię i trzeba by je jakoś skrócić.
-A róbcie sobie z moim imieniem co wam się podoba. Ja i tak go nie lubię.- wzruszyłam ramionami, Na serio, nie przepadam za swoim imieniem, Jak byłam mała przez rok kazałam do siebie mówić Alicja. Teraz Alicja też mi się nie podoba. Wolałabym jakąś Julię albo Lenę albo Zuzę. Ale nie! Mojej mamie spodobała się Natalia. I muszę się z tym męczyć do końca życia.
-Co ci się w nim nie podoba?- zdziwił się Harry.
-Wszystko. Całokształt.- wyjaśniłam, ale przerwał mi Liam.
-Wiesz, mnie się twoje imię podoba.- powiedział nieśmiało, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-To chyba tobie pierwszemu, po moich rodzicach.- chłopaki zaczęli zaraz śmiać się i krzyczeć.
-Uuuu! Liam! Liam się zabujał!
-Jezu, jak dzieci! Spokój ferajna!- wrzasnęła Perrie.- Dajcie chłopakowi spokój, już się zaczerwienił.- oczywiście na te słowa Liam zaczerwienił się jeszcze bardziej, a ci durnie mieli jeszcze większą polewkę.
-Wiem!- zawołała El- Pasuje ci Nattie? Albo Talie?- w sumie niezłe zdrobnienia. Nattie... fajne. Talie... jak od angielskiej formy mojego imienia Natalie [czytaj: natali].
-Pfff, trudny wybór. Oba mi się podobają- zaśmiałam się.
-To będziesz Nattie, okej?- zapytała entuzjastycznie Perrie.
-Okej- przytuliłam do siebie obie dziewczyny i nagle zadzwonił mój telefon. Nika? No jasne.
-Siemka, co słychać?- zapytałam posyłając reszcie przepraszające spojrzenie. Wszyscy z zaciekawieniem wsłuchiwali się w mój język. No tak. Polski to chyba dla Anglików prawie jak dla mnie chiński albo koreański.
-Spoko. Dzwonię, sasanko ty moja, żeby ci oznajmić, że też zapragnęłam urlopu i wyjeżdżam na tydzień do Olsztyna do mojej rodzinki.- hmm, nazwała mnie sasanką. Ma wyjątkowo dobry humor. Z reguły jestem małpiatką albo glistą. Albo padalcem.
-Okej, czyli dziś już jedziesz? Nie będzie cię jak wrócę?- upewniłam się.
-Nie. Chatynka cała twoja.- potwierdziła moje przypuszczenia. Chatynka? Sasanka? O co tu chodzi?!
-Nika, dlaczego, z jakiej racji masz taki kwitnący humorek? Co się stało? Ukradłaś z arsenału uczelni ecstasy? Kokainę?
-Nie- parsknęła śmiechem.- Po prostu Kamil siedzi u mnie i mnie rozśmiesza.
-Jedziecie razem?- spytałam podejrzliwie. Szybko poszło. Zaraz się dowiem, że doszli do trzeciej bazy.
-No, pomyślałam, że pokażę mu miasto, zamek...- Nika pochodzi z Olsztyna pod Częstochową, gdzie są ruiny średniowiecznego zamku. Piękny, kiedyś pojechałam z nią i weszłyśmy na więżę. Widok powalający na kolana.
-A przy okazji poznam go z moją rodzinką- dokończyłam za nią.- Nie za szybko idziecie?
-Nieee, stara babciu. Ty to byś wszystkich do celibatu wysłała. Poza tym to naprawdę super koleś.
-Nie wątpię. Słuchaj, muszę kończyć, bo jestem na ognisku i wszyscy słuchają w skupieniu jak z tobą gadam.
-Z chłopakami?
-Tak i dziewczynami dwóch z nich. Perrie i Eleanor.- dziewczyny uśmiechnęły się. Z mojej szeleszczącej mowy udało im się wyłapać swoje imiona.
-Dobra to kończę. Zadzwoń jak będziesz w Polsce. Narka.
-Na razie- rozłączyłam się i popatrzyłam po ludziach.
-Potrzebuję translatora.- pokręcił głową Louis.
-Nic nie zrozumiałem- przytaknął mu Hazza.
-A ja zrozumiałam!- wykrzyknęła triumfalnie El.- Swoje imię! Mam rację?
-Tak- roześmiałam się.- Mówiłam Nice, mojej przyjaciółce, że was poznałam.
-Ciekawe, jak brzmiałaby piosenka po polsku- zastanowił się Niall.- I jak smakuje jakieś polskie danie...
-A ten znowu o jedzeniu- jęknął Liam.
-A właśnie!- Perrie zakłóciła chwilowe załamanie Liama.- Podobno genialnie śpiewasz! Zaśpiewaj nam coś po polsku.
-O nie- jęknęłam. Nie znałam polskich piosenek. To znaczy kojarzyłam kilka, ale z reguły śpiewałam i słuchałam piosenek angielskich.- Ale ja nie znam żadnych polskich DOBRYCH piosenek.
-Nie wciskaj kitu, na pewno znasz.- Zayn nie dawał się przekonać.- Dawaj.
No i co ja mam im zaśpiewać? O rany, nic mi nie przychodziło do głowy. Zaraz, zaraz... Mam! Mam idealną piosenkę na tę chwilę! Przypomniałam sobie starą harcerską piosenkę, którą śpiewaliśmy w szkole. Mówiłam, że na każdą sytuację da się znaleźć utwór? Mówiłam.
Zaczęłam powoli śpiewać:
Ogniska już dogasa blask,
braterski splećmy krąg,
w wieczornej ciszy, w świetle gwiazd
ostatni uścisk rąk.
Kto raz przyjaźni poznał moc,
nie będzie trwonić słów.
Przy innym ogniu, w inną noc
do zobaczenia znów.
-Wooow- El była zachwycona.- Świetna ta melodia. Taka... magiczna?
-Dzięki- uśmiechnęłam się pod nosem. Bardzo lubiłam tę piosenkę. A teraz pasowała jak ulał. Pożegnanie przyjaciół przy ognisku.
-A co to znaczyło?- zapytał Liam patrząc na mnie z uśmiechem.
-Już tłumaczę.- chciałam im wyrecytować ten tekst po angielsku, ale Niall mi przerwał.
-Poczekaj Nattie. Ja ci zagram.- nie zauważyłam, jak Horan próbował coś wybrzdąkać. Ciekawe, czy dobrze załapał melodię.
-No to dawaj- zachęciłam go. Zagrał pierwsze akordy, a po chwili zastanowienia zaczęłam dobierać słowa:
The firelight is getting dark,
Let's make the brothers ring.
In evening silent, by starlight
The last hug of hands.
Who once met friendship power
Will never waste his words.
By other fire, at other night
See you later again...
Skończyłam śpiewać, a wszyscy jak jeden mąż wpatrywali się w ogień.
-No- mruknął Harry- więcej już dopowiadać nie trzeba.
-Dobra, ludzie, teraz coś żywszego.- chciałam ich rozruszać po tym zasmęceniu.
-No, racja, bo zamuliłaś troszeczkę- zaśmiał się Louis.
-Tommo, pamiętaj, że ty i tak masz u mnie żółtą kartkę. Nie zmuszaj mnie do wręczenia ci czerwonej.- ostrzegłam chłopaka, ale ten tylko parsknął śmiechem i zwrócił się do reszty.
-To co chłopaki? Pokażemy dziewczynom, jak się daje czadu?
-No jasne!- Zayn i Harry z entuzjazmem podnieśli głowy, a Liam uderzył palcami o struny gitary i razem z Niallem zaczął wygrywać "Live While We're Young". Liam zaczął swoją solówkę. Siedział centralnie naprzeciwko mnie i śpiewając patrzył mi się prosto w oczy i uśmiechał się. Ojejejejku, jakie on ma fajne te oczy... Dobra, koniec tego dobrego. Refren śpiewali razem, my z dziewczynami się nie wcinałyśmy. Ja chciałam po prostu wysłuchać jednej z moich ulubionych piosenek chłopaków, a no, cóż, nieczęsto można wysłuchać ich śpiewając na żywo i to w małym gronie ludzi, co nie?
-Dobra, to teraz "Rock me"- postanowił Harry i zaczęliśmy wszyscy wybijać ten rytm. Kolejna piosenka, która im genialnie wyszła. Za to właśnie lubię ich muzykę. Świetnie się bawią przy jej tworzeniu, nie śpiewają non stop w tym samym stylu i jak występują razem... No, widać, że to kochają. I mam wrażenie, że nie zamieniliby tego na jakiekolwiek skarby świata. To jest ich bajka i nie zamierzają z niej uciec. A ja? Cóż, ja po prostu cieszyłam się, że mogę w tej bajce przebywać. Przynajmniej przez chwilę. Nie, nie łudziłam się, że cały czas będziemy do siebie pisać, dzwonić. Miałam tę świadomość, że po jakimś czasie kontakt się urwie, a zresztą nie wiadomo, co z tym moim wiece szanownym zdrowiem. Jeśli przeszczep się nie przyjmie... 11 miesięcy... Może do tego czasu jeszcze będą pamiętali, potem... Zapomną.... Matko, Natalia, ale ty musisz smęcić! Wkurzasz mnie wiesz? Fajnie, sama siebie wkurzam. Dobrze wiedzieć.
-Nattie odpłynęła- dobiegł mnie głos Louisa. Nawet nie zauważyłam, że skończyli śpiewać "Rock me". Taa, najlepsze jest to, że ja dalej automatycznie wybijałam ten rytm.
-Co?- ocknęłam się.
-Nie no, tu się gwiazdy produkują, a ona nie kontaktuje- oburzył się Louis.
-Może jest głodna?- zasugerował Nialler rozglądając się za chipsami.
-Ten znowu o jedzeniu- zarechotał Zayn odkręcając butelkę z piwem. Która to już? Chyba trzecia... Będzie kacyk....
-Sorry, zamyśliłam się.
-Skoro tak bardzo cię nudzimy, to może teraz ty się nam zaprodukujesz?- zaproponował Hazza uśmiechając się chytrze.
-Spoko- wzruszyłam ramionami.- Mogę się produkować. Ale z dziewczynami- popatrzyłam na Perrie i Eleanor z łobuzerskim uśmiechem.
-Nie, ja nie śpiewam.- zaprotestowała El. Siedziała oparta o Louisa i chyba nie chciało jej się ruszać z miejsca.- Strasznie fałszuję. Wolę słuchać jak inni śpiewają.
-Ale ja bardzo chętnie.- uśmiechnęła się szeroko Perrie.- Ale tylko jedną, bo jutro od samego rana mam nagrania i nie mogę chrypieć.
-Kotku, ty nigdy nie masz chrypki. Co innego ja.- Zayn pocałował ją w policzek. Oooo, tak słodko razem wyglądają...
-Dobra, to zapraszamy dziewczyny.- zachęcił nas Niall. No tak, my odwrócimy uwagę, a on wciśnie w siebie batona i żelki. Matko, ten człowiek to żołądek bez dna.
-To co śpiewamy?- odciągnęłam Perrie na stronę, żeby się z nią "naradzić".
-Wiem!- pisnęła Pezz.- Zaśpiewajmy "Timber".
-Pitbull i Ke$ha?- upewniłam się.
-No! To będzie świetne!- byłam zadowolona. Lubię tę piosenkę i dobrze znam słowa. Szybko podzieliłyśmy się tekstem i wróciłyśmy do ogniska.
-No, są nasze gwiazdy!- powitał nas Liam. Ukłoniłyśmy się teatralnie i zaczęłyśmy śpiewać razem refren.
It’s going down, I’m yellin timber
You better move, you better dance
Let’s make a night, you won’t remember
I’ll be the one, you won’t forget
(Dziś się dzieje, więc wołam melanż!
Lepiej się rusz, i lepiej zatańcz...
Zróbmy tę noc taką , że jej nie zapamiętasz
Lecz ja będę tą, której nie zapomnisz)
Perrie rapowała genialnie! Z trudem mogłam jej w tym dorównać w swoich partiach piosenki, ale w refrenie dałam z siebie wszystko. Gdy skończyłyśmy cała grupa biła nam brawo.
-No! To ja rozumiem!- wrzeszczał Tommo.- Zero przysypiania i fajne, zgrabne dziewczyny!- dostał z łokcia od El, to się uspokoił. Miał szczęście, bo już się szykowałam, żeby mu dowalić czymś ciężkim.
-To skoro Pezz nie chce już śpiewać, to Nattie musisz sama.- Liam patrzył na mnie z zawadiackim uśmiechem.
-Dobra- zgodziłam się i przeszłam dookoła ogniska, żeby wcisnąć się między naszych dzisiejszych gitarzystów.
-Chłopaki, znacie "Slow It Down" Amy Macdonald?- wyszeptałam do nich. Zerknęli na siebie porozumiewawczo i najpierw zaczął grać Niall, a potem dołączył do niego Liam. Za chwilę ja zaczęłam piosenkę.
I guess I've been running 'round town
And leaving my tracks
Burning out rubber
Driving too fast
But I've gotta slow right down
Back to the moment the very start
From the very first day you had my heart
But I got to slow right down
Slow it down
(Wydaje mi się, że biegałam wokół miasta
I porzuciłam moje ścieżki
Paliłam gumy
Jadąc zbyt szybko
Ale muszę odpowiednio zwolnić
Z powrotem do chwili samego początku
Od pierwszego dnia, w którym zdobyłeś moje serce
Ale muszę odpowiednio zwolnić
Spowolnić to)
-A teraz coś innego- powiedział Liam jak skończyliśmy. Popatrzył na mnie.
-Znasz "Summer Paradise"?- zapytał po cichu. Kiwnęłam głową potakująco.- To rapuj fragmenty Sean'a Paula.- spojrzałam na niego jak na wariata, ale on już zaczął grać. Nie miałam wyjścia. Kolejna piosenka, którą lubię. Niall za chwilę włączył się ze swoją gitarą. Refren śpiewali razem. Wyszło bosko.
-Chłopaki, my chyba założymy własny zespół- zaśmiałam się, gdy skończyliśmy.
-Ej, a co będzie z nami?- zasmucił się Harry. Był już trochę podchmielony, podobnie jak Zayn. Nie przeszkadzało mu to jednak sięgnąć po kolejną butelkę piwa.
-Nie martw się Hazza, nie zostawimy cię na lodzie- mrugnął do niego Liam. Wróciłam na swoje miejsce, a Payne zawołał:
-To teraz dla naszych dziewczyn!
Zaczęli śpiewać "Little Things". Zaczął jak zwykle Zayn. Patrzcie, był nawalony, a śpiewał jakby nic nie wypił. Wziął Perrie za rękę i śpiewał patrząc jej w oczy i lekko się uśmiechając. Wyglądali tak słodko razem. Po prostu para idealna. W drugiej zwrotce podobnie zrobił Louis. Śpiewał z uczuciem patrząc na swoją dziewczynę, jakby była ósmym cudem świata. I wiecie co? Wtedy mnie coś zakuło w sercu. Uświadomiłam sobie właśnie, jak bardzo bym chciała, żeby jakiś chłopak zaśpiewał tak dla mnie. Z takim uczuciem. Z taką miłością. Czułam się tak, jakby nigdy nie miało się coś takiego zdarzyć. Zachciało mi się płakać, ale opanowałam jakoś łzy. Było mi tak źle, czułam się samotna. Niby byli tu jeszcze Harry, Niall i Liam, ale mnie cały czas wchodziły przed oczy te dwie zakochane pary. Boże, dlaczego ja byłam taka oschła dla innych i ich odrzucałam? Teraz może miałabym chłopaka, o którym mogłabym pomyśleć słuchając tej piosenki.
"Little Things" się skończyło, a Niall zaczął bez słowa grać od razu "Moments". Nie no, to chyba żarty! Przecież przy tej piosence ja się od razu rozkleję! Już sama melodia mnie rozstroiła. Liam zaczął swoją partię, a ja mimo woli zerknęłam na niego i nasze spojrzenia się spotkały. Liam nie odrywał ode mnie wzroku, ogień rzucał tajemnicze cienie na jego twarz. Utonęłam w jego oczach. Jakby... świat przestał istnieć? Byliśmy tylko my. I muzyka. Tak, teraz czułam, że ktoś śpiewa z myślą o mnie. Nie wiem czemu łzy jednak zaczęły mi płynąć po policzkach. Liam chyba to zauważył, bo zmarszczył brwi i jeszcze intensywniej się we mnie wpatrywał. Spuściłam głowę kończąc tę magiczną chwilę. Zabrzmiały ostatnie dźwięki gitary i zapanowała cisza. Nagle przerwał ją głos Harry'ego.
-Co jest, kurwa? Deszcz?!- podnieśliśmy głowy do góry, a za chwilę kilka kropelek zmieniło się w rzęsistą ulewę, która od razu zgasiła ognisko. To chyba jakieś jaja! Mam moknąć drugi raz tego samego dnia?! Chociaż z drugiej strony... Nikt nie zobaczy moich łez, bo już spłynęły razem z kroplami deszczu .
____________________________________
Ladies and gentleman!!! Here it is! The 13th chapter!
OMG, ludzie myślałam, że mam zwidy jak dziś wlazłam na statystyki.
Wczoraj mój blog miał równiutko 100 wejść!!! Kocham was ludzie, nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy i jak się ucieszyłam! Love ya <3 <3 <3
Za komentarze bardzo dziękuję i zachęcam: dalej, dalej, dalej czytelnicy! Opinii nigdy za wiele ;) =)
Roxanne xD
Oooo Moments i Little things *.* <3333 Rozdział niesamowity :P I taki DŁUGI :) Ahh.. marzenie ^^ Czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńhttp://little-things-one-direction-love.blogspot.com/
Ja już sama nie wiem jak mam Ci pisać, że jesteś ŚWIETNA i ten rozdział TEŻ. a tak nawiasem mówiąc to czekam z WIELKĄ , przeogromną niecierpliwością na next. prosze dodaj w tym tyg. nie każ na niego długo czekać :)
OdpowiedzUsuń~ Gabi :)
Wspaniały! Z niecierpliwością czekam na następny! Dużo weny życzę!!!
OdpowiedzUsuńChciałabym zwrócić uwagę na fakt, iż dzisiaj blog przekroczył 1000 wyświetleń
OdpowiedzUsuń~Hope
Oooooooo
OdpowiedzUsuńLiam jednak się stara jakoś i śpiewał dla niej Boziu jak ja bym chciała też mieć taką osobę, która dla mnie zaśpiewa i zagra ;c
Cudowny!
Pozdrawiam! ;3