czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 10

Radość. Boże, co to za boskie uczucie. Czułam się jakbym latała w powietrzu, czas się zatrzymał, a ja jestem po prostu w niebie. Cały świat, który jeszcze pięć minut temu był normalny, teraz nabrał takich kolorów, o jakich nie śnili poeci. Każdy dźwięk, nawet to irytujące brzęczenie sygnalizujące rozładowany telefon stawało się anielską melodią. Dlaczego ja wcześniej tego nie dostrzegałam? Dlaczego świat wydawał się taki ponury? No tak. Teraz wreszcie mam dawcę. Próby zrobione, wszystko do siebie pasuje. Mam dawcę!!! Będę żyć!!! Teraz wszystko będzie tak jak planowałam trzy lata temu. A... a jeśli przeszczep się nie przyjmie?... Niee, nie mogę tak o tym myśleć, trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro. O matko. Muszę zadzwonić do Niki. Ale przecież ona o niczym nie wie. Nikt nie wie. Hmmm, w sumie to i lepiej, uda mi się ukryć moją chorobę do końca.
Nagle domofon przerwał moje pląsy po pokoju. Kto o tej porze? O, już dziewiąta. No dobra. Przynajmniej nie szósta. Może to tata zapomniał kluczy. Ale nie tata chrapie w swoim pokoju, przecież go słyszę.
-Kto tam?- zapytałam do mikrofonu. Przez chwilę słychać było jakieś szmery.
-No heeej- jakiś uwodzicielski głos szepnął przez głośnik prosto do mojego ucha. Z trudem stłumiłam śmiech. Od razu poznałam Harry'ego. Udałam, że nic nie kojarzę.
-Heeej Mike. Ale skarbie, widzisz, musisz poczekać, bo mój mąż jeszcze nie poszedł do pracy, a Danny po przerwanym wieczorze do tej pory siedzi w szafie, żeby ten stary ramol go nie odkrył- wyjaśniłam zwijając się ze śmiechu. Po drugiej stronie konsternacja. Zawrzała dyskusja. Harry przyprowadził kolegów. Chyba nawet wiem, których.
-Eeee- teraz chyba Louis.- Ale naprawdę nie masz ochoty na zabawę z rana?- nie to jednak Zayn. Ale on świetnie potrafi udawać piskliwy głosik!
-Wiesz, że ja zawsze jestem chętna, ale niestety jest kolejka. Masz tak mniej więcej szóste miejsce.- zachichotałam. Kolejna osoba dorwała się do mikrofonu.
-Ale przynajmniej wpuść co?- to chyba Horanek.
-No, jak tak bardzo chcesz... Ostatnie piętro, mieszkanie po prawej- otworzyłam im drzwi i padłam na podłogę rycząc ze śmiechu. Po chwili się uspokoiłam. Już było słychać głosy chłopaków na klatce. Zastanawiałam się jakie im przedstawienie urządzić na powitanie, gdy nagle usłyszałam, że... O cholera, oni się dobijają do sąsiadów! Czy oni mają dysleksję i nie odróżniają lewej od prawej?! A może ja się pomyliłam? Nie, no powiedziałam im dobrze. Otworzyłam bezszelestnie drzwi i stanęłam w progu. Myślałam, że umrę. Louis zaczął tłumaczyć starszej pani mieszkającej na przeciwko, że odwiedza koleżankę, która jest umówiona z kolegą (wskazał na Harry'ego), a chodzi z drugim kolegą (tu pokazał Liama), a on to w ogóle chodzi z marchewką (WTF?!!), a Niall jest strasznie głodny. Myślałam, że ma poważne zaburzenia psychiczne. Starsza pani chyba potwierdzała moje zdanie, bo już chciała dzwonić na policję, ale postanowiłam jej przeszkodzić.
-Dobra, skończcie ten cyrk- Zayn aż podskoczył ze strachu, jak odezwałam się tuż za nim- Serdecznie panią przepraszam, ale to mój brat- pociągnęłam Lou za rękaw- i jak zwykle zapomniał, w którym domu mieszkam. Naprawdę przepraszam.
Zaciągnęłam ich wszystkich do mieszkania i zamknęłam drzwi. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Jesteście nienormalni- powiedziałam ocierając łzy.- Jak można nie odróżniać lewej od prawej?
-O przepraszam, powiedziałaś, że mieszkanie po lewej.- oburzył się Niall.
-Powiedziałam po prawej.- upierałam się.
-Po lewej!
-Po prawej!
-Po lewej!
-Dobra, nie kłóćcie się już, fajnie wyszło- Liam jeszcze chichotał.
-Właśnie, zaraz obudzicie mojego tatę. Śpi, wrócił nad ranem.- uciszyłam ich i pokierowałam do swojego pokoju.
-Co on tak zabalował?- zaśmiał się Malik.
-Nie zabalował. Pracuje w nocy. Jeździ na TIR-ach- wyjaśniłam. Ledwo pomieścili się w tej mojej klitce.
-Więc- zaczęłam siadając na komodzie.- Co was sprowadza do mnie tak wcześnie?- spytałam.
-Hmmm... chęć zobaczenia ciebie w słodkiej piżamce?- zaryzykował Hazza.
-Daruj sobie- miałam na sobie piżamę tzn. luźne dresowe rybaczki i szeroką koszulkę- moja piżamka jest taka słodka jak wrzód żołądka.- Harry się skrzywił. Oooj, Harruś, chyba flirt ci nie wyszedł.
-Chcieliśmy cię gdzieś zabrać- zabrał głos Louis.
-A dokąd?- zaciekawili mnie.
-To już jest niespodzianka- zaśmiał się Liam.
-Shit- zaklęłam. Zapomniałam o lekach. Szybko wyszłam z pokoju.
-Co jest?- zawołał Zayn- Nie lubisz niespodzianek?
-Natalia, coś powiedziałem nie tak?- Liam stanął za mną w kuchni. Był zaniepokojony. Nie chciałam go martwić.
-Nic, Liam, po prostu zapomniałam o lekach- sięgnęłam po kapsułki. Makabrycznie to wyglądało. Liam wytrzeszczył oczy.
-Ile ty tego łykasz?!- prawie krzyknął.- Ty się uzależniłaś?!- taa, mnie też się podoba ten widok. Jak stara ćpunka.
-Nie, ja muszę to brać. Mam ci pokazać receptę?- ironizowałam wyjmując szklankę i wlewając do pełna wodę. W ręce miałam raz, dwa, trzy, ... dziewięć tabletek. Masakra.
-Jesteś na coś chora?- podszedł bliżej. Łyknęłam pigułki i wypiłam wodę. Odetchnęłam, dobra, teraz będę się dobrze czuła przez dłuższy czas.
-Leczę infekcję, ale to już nic poważnego. Niedługo odstawię leki.- skłamałam gładko. Na szczęście, potrafię kłamać tak, że nawet mistrz się nie zorientuje, że łgam. Liam jednak jest ciężkim przeciwnikiem, ale tym razem nic nie powiedział. Poszłam do pokoju, a on ruszył za mną.
-Dobra, powiedzcie wreszcie, co jest między wami- zaatakował nas Malik. Miałam ochotę go walnąć.
-Co jest między nami?- zastanawiałam się głośno patrząc na Liama, który chyba nas nie słuchał, bo intensywnie nad czymś rozmyślał.- Więc, muszę cię rozczarować drogi Zaynie, ale między nami jest tylko przyjaźń, prawda Liam?
Nie zareagował. Szturchnęłam go mocno. Spojrzał na mnie, jakby właśnie się obudził.
-Liam?
-Co? Coś przegapiłem?- ależ skąd, tylko twoi kumple posądzają nas o romans. Nie powiedziałam tego na głos.
-Nic nie przegapiłeś. Dobra, co to za niespodzianka?- wszyscy zaczęli się głupkowato uśmiechać.
-Chcemy cię gdzieś zabrać- powiedział Nialler tajemniczo.
-A gdzie?- zawsze jestem dociekliwa, lubię stawiać na swoim. Teraz też nie chciałam odpuścić.
-Nie powiemy ci- Harry, chyba ty to wymyśliłeś. Zaraz się tobą zajmę. Podeszłam bliżej, objęłam go przyjacielsko ramieniem i uśmiechnęłam się promiennie.
-Hazza, kotku, chyba powiesz przyjaciółce, co knujecie...- wpatrzyłam się w jego oczy. Oj, Styles chyba się zaczął łamać.
-Chłopaki...pomóżcie...- jęknął. Od razu go puściłam.
-Mięczak- wróciłam na komodę.- To powiecie czy nie?
-Nie!
Kłóciliśmy się przez dłuższy czas. Nawet nie zauważyłam, jak w drzwiach stanął mój tata.
-Natalia...- mruknął niezadowolony. Wszyscy spojrzeli na niego z respektem. Tylko Liam czuł się pewnie, w końcu już go kiedyś poznał.
-Emm, Natalia...- odezwał się nieśmiało Niall- Kto to jest?- to miał być subtelny szept, ale tatuś go usłyszał. Uśmiechnął się kpiąco.
-To?- podeszłam i objęłam tatę.- To jest mój osobisty bodyguard.- cmoknęłam go w policzek wspinając się na palce.- To znaczy mój tatuś. Jak tam Edynburg?- spytałam ojca.
-To było Glasgow, córciu- no tak, słabo go słuchałam.
-Obudziliśmy cię?
-Można tak powiedzieć. Wybieracie się gdzieś?- spytał chłopaków. Liam postanowił zabrać głos.
-Mieliśmy zamiar zabrać Natalię w pewne miejsce, jeśli pan pozwoli- elegancko i szarmancko. Chyba nabił sobie punktów u taty, ale mnie to średnio pasowało.
-Liam, jestem już dorosła, jakbyś nie zauważył. Tak od jakichś trzech lat z hakiem. Więc nie musisz pytać mojego taty o zgodę.
-Ale skoro już rozmawiamy, to chyba wypada się go spytać, nie sądzisz?- no tak. Daddy Direction trzyma fason, jak zwykle.
-Natalciu, ja nie mam nic przeciwko, żeby mnie ktoś pytał o zdanie w twojej sprawie- zadrwił tata. Od dłuższego czasu nigdy nie pytałam się go o zdanie i to chyba był przytyk. Spuściłam głowę. Tata zwrócił się do Liama- Zgadzam się, jeśli odstawisz ją bezpiecznie do domu przed dziesiątą wieczorem.
Liam uśmiechnął się do mojego taty. Chyba przypadli sobie do gustu.
-Oczywiście, proszę pana. Zajmę się tym.- rzuciłam ojcu mordercze spojrzenie. Tata wystawił mi język. Uch, jak z dzieckiem. I traktuje mnie jak małolatę.
-Natalciu, ja idę się drzemnąć. Dziś jeszcze jadę w trasę, ale to już tradycyjna droga, bo w Londynie. Nie zabaluj długo.
-Pchły na noc- mruknęłam po polsku.- Liam?
-Co?- spytał z miną niewiniątka.
-Nie spiskuj z moim ojcem przeciwko mnie! Sama umiem o sobie decydować!- wkurzona siadłam na podłogę. Payne wcale się mną nie przejął, tylko trącił mnie nogą w plecy- Co?!
-Wstawaj, musisz się wyszykować.
-Dokąd?- spytałam męczeńskim tonem.
-Do niespodzianki.- Louis podniósł mnie z podłogi, ale jak dostał łokciem w bok, to się uspokoił.
-Ale teraz to już wiemy, skąd masz taką wojowniczą naturę- Zayn popatrzył na drzwi, za którymi zniknął tata.- Powiedz mu, że jak straci pracę, to chcemy go jako ochroniarza. Będzie skuteczniejszy niż naszych pięciu.- mówiłam, że ojciec dostałby pracę za wygląd? Mówiłam.
Wyciągnęłam z walizki, której w ogóle nie rozpakowałam, sukienkę i koturny. Chwyciłam kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Dobrze, że umyłam włosy wczoraj wieczorem, teraz tylko machnęłam pastą po zębach, rozczesałam włosy, założyłam ciuchy i przypudrowałam nos. Nie chciało mi się lepiej szykować. Weszłam z rozmachem do pokoju. Nawet nie ruszyli się z miejsc.
-Już jesteś gotowa?- Harry wytrzeszczył oczy. Chyba nie przyzwyczaił się do ekspresowych dziewczyn.
-No- mruknęłam na potwierdzenie. Grzebałam w torebce patrząc, czy wzięłam leki. Oczywiście, gdzieś je posiałam. Przyniosłam sobie pudełeczko z kuchni i pod badawczym okiem Liama (!) wsadziłam je do torebki.
-Dobra, możemy iść- przygładziłam sukienkę i zerknęłam kontrolnie w lustro. Było okej.
Wsiedliśmy wszyscy do busika. Usiadłam z przodu, za kierownicą Louis. Na początku udawałam, że jestem wkurzona i nie chcę niespodzianki, ale szybko mnie rozruszali. Jak? W radiu leciało "Gangnam Style". Tak zaczęli tańczyć, że pokładałam się ze śmiechu. Louis z trudem panował nad kierownicą. Wyciągnęłam z torby aparat, ustawiłam kamerę i zaczęłam nagrywać wariatów na tylnym siedzeniu. Oparłam się bokiem o fotel i kręciłam. Matko, oni są szaleni. Totalnie nierówno pod sufitem. Ale za to ich lubiłam. Potem skierowałam kamerę na kierowcę. Louis pokazał mi język.
-Oj, Lou, powiedz coś do kamery- poprosiłam przysuwając do niego obiektyw.- Tommo zerknął kontrolnie na drogę i odwrócił się w moją stronę.
-Kochana kamero, kocham cię- i szybko wpatrzył się w jezdnię.
-Tylko tyle?- byłam rozczarowana. Wyszczerzył się jeszcze i zrobił zeza do kamery. Zaśmiałam się i wyłączyłam nagrywanie. Odwróciłam się znowu na tył.
-Powie mi teraz ktoś, gdzie jedziemy?- spojrzeli po sobie i skinęli jednocześnie głowami. Pełna synchronizacja.
-Jedziemy do naszego studia nagraniowego- oznajmił Niall.
-I po to była ta niespodzianka?- zdziwiłam się- mogliście mi od razu powiedzieć. A po co tam jedziemy?
-Nagrać twoją płytę- zachichotał Louis skręcając w lewo.
-Bardzo śmieszne- pokazałam mu język, ale on tylko się zaśmiał biorąc ostry wiraż. Matko, szatan za kółkiem, ratuj się kto może!
-Kończymy dogrywanie piosenek na płytę i pomyśleliśmy, że chciałabyś zobaczyć, jak to wygląda od kuchni- wyjaśnił Zayn pisząc z kimś smsy. Nagle się ożywił- Little Mix też są w studiu!
-Twoja dziewczyna?- domyśliłam się. Fajnie będzie poznać Perrie. Muszę jeszcze namówić Lou, żeby przedstawił mi Eleanor.
-A, Natalia- Liam zwrócił na siebie moją uwagę- pod studiem może być trochę fanów i paparazzi. Czy przeszkadza ci, że będziesz sfotografowana z nami, czy wolisz się nie pokazywać?
-Jak chcą to niech mnie fotografują, a co tam- powiedziałam beztrosko. Było mi wszystko jedno. I tak będą mieli lepsze osoby do fotografowania, czytaj: One Direction.
Louis wjechał na podjazd pod budynkiem studia. Otworzyłam szeroko oczy.
-Boże...- wyjąkałam patrząc na GIGANTYCZNY tłum kłębiący się przed wejściem. W co ja się wpakowałam?



___________________________
I mamy.... uwaga, uwaga... DZIESIĄTY ROZDZIAŁ!!!! Jupi jeeeej! Można to uznać za mini jubileusz, no nie? Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że do tej pory moje blogi kończyły się po dwóch lub trzech postach ;)
A co dotyczy rozdziału to jest wg mnie taki średni. Ale nie miałam bardzo pomysłu. Następny zapowiadam na weekend... mam nadzieję :P
I wiecie co? Jesteście boscy. Mam już 268 wyświetleń! Kocham was po prostu do szaleństwa :* <333
To chyba zasługa mojego zabójczego zwiastuna :P :D

Komentujcie! :)
Roxanne xD

4 komentarze:

  1. Juuuupii doczekałam sie wreszcie kolejnego rozdziału.. jest Bosskii ale to już wiesz ? prawda?!1 O.o no w każdym razie już wiesz :P na następny nie każ długo czeeekać.. prooszee :**

    OdpowiedzUsuń
  2. to powyższe też :**
    ~ Gabi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahaha znów marchewki XD Rozdział super
    ~Hope

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde Ci to jednak nie są uważni xdd Biedna starsza pani hahahah
    Mega ^^
    Pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń