wtorek, 24 listopada 2015

Część II: Rozdział 25

Harry pieprzony Styles, kretyn i idiota do kwadratu, mój najlepszy przyjaciel, a jednocześnie zło konieczne, pokręcony umysł nie do ogarnięcia, ubzdurał sobie ślub w cztery godziny. Jak my mu, do cholery, zorganizujemy ślub w cztery godziny?! Samo wesele Eleanor i Louisa było organizowane dziesięć cholernych miesięcy!
-On oszalał! Jest powalony! Czy on myśli, że jak ma nogę w gipsie, to wszystko zrobimy za niego, a on sobie tylko przykuśtyka pod ołtarz, przepraszam bardzo, sosnę?! No, bo czemu nie wziąć ślubu pod domem, szkoda wielka, że nie ma w ogrodzie jeszcze pozostałości po jakimś ognisku!- Piekliłam się w garderobie. Próbowałam odkopać szary pokrowiec, w którym znajdował się biały pokrowiec z moją ślubną suknią. Kupioną w tajemnicy, o której wiedziała tylko Els, bo to ona ją wypatrzyła, ona kazała mi przymierzyć, a teraz dziwnym trafem cały dom wie o kiecce na mój przyszły ślub! Którego, do stu diabłów, nie będzie!
-Cześć, Anne, tu Liam.- Dobiegł mnie z pokoju głos rozłożonego na łóżku Liama. Przeszukiwał właśnie telefon, żeby dodzwonić się do najważniejszych osób, których obecność była niezbędna do urządzenia tego wesela.- Słuchaj, jest taka sprawa... Za trzy godziny musicie być w Londynie. Tak, ty, Robin i Gemma. Tak, za trzy. Czemu? Eee... bo za cztery Harry się żeni.
Parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie reakcję Anne. Liam plątał się w wyjaśnieniach i słychać było, że chciał jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Niestety, czekało go co najmniej siedem kolejnych. Zanurkowałam w najgłębszej szafie, do której z reguły wciskałam płaszcze i kurtki. Przesunęłam kilka wieszaków i dotarłam do tylnej ścianki szafy. Jest. Pokrowiec wisiał na gwoździu wbitym w ściankę. Wyciągnęłam go z niemałym trudem i lekko otrzepałam. Zatrzasnęłam szafę i zaczęłam ściągać szare zabezpieczenie z białego.
-Paul? Tutaj Liam. Słuchaj... Jesteś w Londynie, prawda? Aha... A dasz radę być tu za trzy godziny? W sensie w naszym domu? Weź ze sobą Clodagh... Nic się nie stało, skąd... Tylko Harry i Monika biorą ślub za cztery godziny. Yyy... Halo...? Paul?- Liam usiadł i spojrzał na mnie z paniką w oczach, kiedy wyszłam z garderoby.- Nattie? On chyba padł na zawał.
-Zadzwoń jeszcze raz.- Poradziłam, transportując suknię do pokoju Harry'ego i Moniki.
-Jaki kurwa ślub?!- Usłyszałam głos Paula z telefonu, a byłam już na korytarzu. Towarzyszący mu głośny huk mógł oznaczać tylko jedno: przerażony wrzaskiem Liam spadł z łóżka. Pokręciłam głową i udałam się do Moniki. Skołowana panna młoda siedziała wciąż na łóżku, a koło niej skakały Nika i Eleanor z welonem w garści.
-Lou będzie za chwilę, jest wściekła, bo Harry swoim durnowatym pomysłem przerwał jej sesję zdjęciową do albumu urodzinowego Lux, ale będzie tu z małą, a Tom dojedzie do nas za jakąś godzinę, góra dwie.
-No tak, Luxy będzie miała jakby drugą imprezę urodzinową. Przedwczoraj przecież skończyła siedem lat.
-A jutro będzie umierała na kaca w szkole.- Dokończyłam ironicznie, kładąc na fotelu pokrowiec.- Monika, żyjesz?
-Chyba nie bardzo.- Wybełkotała w odpowiedzi.- Wiem, że mam ten pierścionek na palcu, bo go czuję, ale czy Harry serio powiedział, że ślub jest za cztery godziny?
-Ściślej mówiąc, za trzy godziny i trzydzieści dziewięć minut.- Powiedziała Nika, patrząc na zegarek.
-Ja pierdolę!- Jęknęła dziewczyna, padając na wznak na łóżko.
-Spokojnie, nie pierdol i nie panikuj. Wesele to nic strasznego.- Uspokoiła ją Els. Monika posłała jej swoje dawne mordercze spojrzenie.
-Ja nie panikuję! Ja jestem przerażona i w tej chwili nienawidzę Stylesa!
-Od nienawiści do miłości jeden krok, a ty skaczesz z jednej strony na drugą, co pięć minut.- Zripostowała ją Nika i odebrała telefon.- Halo? No, jakie masz? Aha. Perrie mówi, że znalazła w kwiaciarni różowe róże. Jakie? Aha, bladoróżowe.
-Spytaj, czy nie mają czerwonych.- Podpowiedziała El, rozkładając welon ostrożnie na drugim fotelu.
-Nie mają czerwonych? Aha. To spróbuj w następnej. Na razie.- Rozłączyła się, ale w tej samej chwili zadzwonił mój telefon.
-Tak?- Odebrałam, nie patrząc na odbiorcę.
-Nattie, ratunku!- Głos Zayna był jeszcze bardziej spanikowany niż Moniki.- Jak ja mam wybrać obrączki, one są wszystkie takie same! Na swój ślub nie wybierałem!- Westchnęłam ciężko i usiadłam na parapecie.
-Jaki nosi rozmiar... A nie, ty nie będziesz wiedział. Dobra. Rozmiary zaraz ci prześlę, a obrączki weź z białego złota. I spytaj, jak długo trwa grawerowanie, niech przynajmniej swoje imiona na nich mają.
-Spytam. A nie lepiej z żółtego? Takie tradycyjne...?- Zawahał się.
-A czy Styles ma tradycyjny ślub?- Zapytałam retorycznie. Zayn przez chwilę się nie odzywał.
-Dobra. Kupię mu takie obrączki, jaki ma ślub. Tylko daj mi rozmiary. I szybko, bo wziąłem Shane'a, a on ostatnio nie lubi długo być na rękach, zwłaszcza przy fankach.
-Już cię otoczyły?- Nie dostałam odpowiedzi. Wyłączył się.- Okej. Monika, podaj mi rozmiar swojego pierścionka. Jakiegokolwiek. I Harry'ego też.
Monika wymamrotała pod nosem liczby, które szybko wstukałam w smsa i wysłałam Malikowi. Odłożyłam telefon na parapet obok i zaczęłam się przyglądać Monice. Leżała na plecach, gapiąc się bezmyślnie w sufit.
-Może to wesele nie będzie takie złe...- Stwierdziła cicho.- Przynajmniej się upiję.
-Bierzesz psychotropy.- Przypomniałam jej. Wywróciła oczami i już się nie odezwała.
-Dziewczyny!- Do pokoju wbiegła Lou, a za nią zdyszana Lux.- Co to ma, do cholery jasnej, być?!
-Mamo!- Lux założyła ręce na piersi.- Obiecałaś!
-Przepraszam, Luxy.- Mruknęła Louise znacznie spokojniej i wyciągnęła z kieszeni pięć funtów, które podała córce. Potoczyła po nas wzrokiem.- No co? Nie wolno mi przeklinać przy córce.
-W ogóle ci nie wolno!
-Tak, w ogóle mi nie wolno.- Wywróciła oczami i oparła ręce na biodrach w geście irytacji.- To co? Wyjaśnicie mi to?
-Harry chce się ze mną ożenić.- Powiedziała cicho Monika.
-No to świetnie, ale czemu mnie tu ściągacie i robicie z tego taką aferę?
-Ślub jest za pierdolone trzy i pół godziny!- Wrzasnęła Monia, podrywając się na równe nogi.
-Ciociu!
-Nie zapłacę ci, mała szantażystko.
-Chwila, moment.- Lou uniosła dłoń.- Muszę to sobie ułożyć. Za trzy godziny się pobieracie?
-On to wymyślił. Oświadczył się pół godziny temu, korzystając z mojego ataku paniki.
-Jakiego ataku paniki?- Zapytała zagubiona już całkiem Louise.
-Mniejsza z tym.- Machnęłam ręką.- Monika chciała wyjechać i rozstać się z Harrym, a on, moim zdaniem zupełnie słusznie, wkręcił ją w małżeństwo.
-Chciałaś wyjechać?!
-Dobra, dość tych pytań!- Nika podniosła głos.- Zacznijmy ją przygotowywać, przecież Styles nie odpuści.
-Okej, welon jest.- Eleanor wskazała na zwój białego tiulu.- Możemy go upiąć tak, żeby nie wlókł się po trawie. I przyniosłam ci też moje buty. Mamy ten sam rozmiar.
-Okej, Lou pewnie ma swój magiczny kuferek z kosmetykami, prawda, Lou?- Nika popatrzyła na blondynkę.
-Mam w samochodzie.- Zwróciła się do córki.- Lux, przyniesiesz?
-Tylko daj kluczyki.- Mała wyciągnęła rękę i po chwili już zbiegała po schodach.
-Okej, czas na suknię.- Wzięłam oddech i podniosłam pokrowiec.- Kupiłam ją za własne oszczędności tylko dlatego, bo Els mnie namówiła i w sumie... To miała być sukienka na mój ślub, ale że do niego nie doszło...
-Nattie, przecież do siebie wracacie.- Monika założyła ręce na piersi.- Nie zabiorę ci kiecki. Zresztą, zapakujcie mnie w walizkę i w ogóle stąd deportujcie, bo ja nie zamierzam wychodzić za mąż!
-Chcesz złamać Harry'emu serce?- Zapytałam retorycznie. Zacisnęła usta, a w jej oczach znów zabłysły łzy.- Nie? To przestań się mazać.- Rozsunęłam zamek pokrowca.- Ta sukienka to niemal identyczna kopia sukni ślubnej Anne Hathaway z "Pamiętnika księżniczki". Ma tylko inny pasek w talii i sięga do kostek, nie do ziemi.
Wyjęłam suknię i zaprezentowałam wszystkim dziewczynom. Była piękna. Dekolt prosty poniżej linii ramion, koronkowe rękawy do łokci, obcisły gorset, w talii koronkowy pasek i lekko rozszerzany dół, kończący się nad podłogą.
-Wooow...- Nika wydusiła z siebie tylko pełne zachwytu westchnięcie.- Laska, ile ty za nią zabuliłaś?
-Nie chcesz wiedzieć.- Odparowałam i przystawiłam sukienkę do Moniki.- Powinna pasować.
-Nie mogę jej wziąć!- Zaprotestowała gwałtownie.
-Możesz i weźmiesz.
-Nie! To za dużo!- I rozpłakała się. Odłożyłam sukienkę na łóżko i stanęłam obok niej.
-Monika...
-Dlaczego wy mnie po prostu nie wyrzucicie z domu?! Przeze mnie macie ostatnio same problemy! Nic nie robię, boję się własnego cienia, co z wami jest nie tak?!- Wybuchnęła. El podeszła do niej i przytuliła ją do siebie.
-To jest z nami nie tak, że jak już ktoś dołączy do naszej grupy, to go nie puścimy z powrotem i zostaje na zawsze.- Powiedziała serdecznie.- Chcesz czy nie chcesz, zostałaś włączona do 1D Team i tak pozostanie. A za każde "muszę odejść", dostaniesz kopniaka w tyłek.- Oznajmiła, przedrzeźniając jej głos. Monika parsknęła śmiechem przez łzy.
-Naprawdę?
-Naprawdę. I nawet jeśli twoja samoocena spadła niemal do zera, to Harry i tak uważa cię za chodzącego po ziemi anioła i bynajmniej nie jest to jakiś głupi aniołek Victoria's Secret typu Barbara Palvin, tylko najprawdziwszy blond anioł z Krakowa.
-Boże, kocham cię.- Monika oddała jej uścisk.- Wszystkie was kocham, chodźcie tu!
Podeszłyśmy do nich i objęłyśmy się wszystkie razem. Co z tego, że prawie wszystkie już ryczałyśmy, że mój brzuch odstawał i wbijał się w plecy Niki, a włosy Louise wpadły El do ust. Ważne, że byłyśmy razem, na dobre i na złe.
-Znalazłam!- Zawołała triumfalnie Perrie, wbiegając do pokoju.- O, co to? Horan Hug beze mnie?
-Chodź tu, wariatko.- Postałyśmy tak razem jeszcze minutkę i wreszcie odkleiłyśmy się od siebie.
-Co znalazłaś?- Zapytała Monika, ocierając policzki z łez.
-Kwiaty! Czerwone róże, mam ich cały bagażnik i nawet pachną!- Zawołała z podekscytowaniem. Zaraz potem rozejrzała się po pokoju.- A gdzie moje dziecko?
-Wybiera z Zaynem obrączki.- Odpowiedziałam, szukając białej bielizny w szufladzie Moniki.
-Oby tylko nigdzie go nie zgubił. Zaniosę kwiatki Louisowi, on jest w ogrodzie, tak?
-Tak.- Do pokoju weszła Lux, ciągnąc za sobą walizeczkę Lou.
-Następnym razem, mamo, zapakuj tu sztangę, to może tego nie udźwigniesz.- Sapnęła ze złością i rzuciła walizkę na podłogę.
-Dzięki, słoneczko.- Louise zabrała się za wypakowywanie wszystkich potrzebnych rzeczy. Kosmetyki do twarzy, włosów, balsamy, mleczka, tusze, cienie, błyszczyki, szminki, podkłady, wsuwki, szczotki, szczoteczki, puszki... Wszystko. A w sam środek rozłożonego na podłodze salonu piękności wlazł Liam.
-Słuchajcie...- Odskoczył, kiedy walnęłam go z pięści w łydkę. Klęcząc, próbowałam porównać cztery odcienie bazy i żadna nie pasowała mi do karnacji panny młodej.
-Uważaj, kretynie!
-Jezu, przepraszam... Obdzwoniłem wszystkich, mama Hazzy jest w ciężkim szoku, Gemma klnie na brata, ale już leci, bo była w Glasgow, na szczęście na lotnisku... Paul chyba dostał zawału, Simon też... Ale będą oni, będzie zespół, część ludzi z ekipy... Na pewno mniej niż setka.
-Dobrze, bo się nie pomieszczą.- Mruknęłam.- Pomóż mi wstać.
Wyciągnął do mnie rękę i podniósł mnie do pozycji stojącej. Niechcący stanęłam na pudełeczku z pudrem i straciłam równowagę, ale w ostatniej chwili złapał mnie przed zaliczeniem gleby wszech czasów. Co za bałagan.
-Okej, idę zobaczyć, jak idzie Sheeranowi i Niallowi, a wy tutaj... Ogarnijcie ją.- Poleciłam, pokazując na Monikę.
-Czekaj!- Nika zerwała się z krzesła i skacząc nad opakowaniami, podbiegła do drzwi.- Przecież Tommo nie zrobi ogrodu jak trzeba! Tutaj nikt oprócz mnie i może Zayna nie ma za grosz duszy artystycznej!
-W sensie dekoratorskiej? Bo jakby nie było, jesteśmy artystami.- Upewnił się Liam.
-Tak, tak...- Machnęła na niego ręką i zbiegła ze schodów.- Nie, Tomlinson! Nie ten kwiatek, ten drugi! I wyzbieraj te Malikowe pety z trawy!
-Louis nie nadaje się na pomocnika przy sprzątaniu, ktoś powinien ją wreszcie uświadomić.- Prychnęła El i zaczęła układać włosy Moniki we wstępną wersję fryzury.
Wyszłam z pokoju, a za sobą słyszałam kroki Liama. Skierowałam się do schodów i byłam już w połowie drogi na dół, kiedy usłyszałam jego słowa.
-Widziałem sukienkę.- Zatrzymałam się z głębokim westchnieniem. Jak ja uwielbiam, kiedy on porusza trudne tematy.
-Prędzej czy później i tak byś ją zobaczył.
-Nie mówię, że teraz.- Wyminął mnie i stanął stopień niżej, blokując mi przejście.- Kiedy odeszłaś.
Otworzyłam szeroko oczy i aż przysiadłam na stopniu. Chyba odpłynęła mi cała krew z twarzy.
-Uściślij.- Zażądałam, pocierając czoło dłonią. Drugą ręką automatycznie dotknęłam brzucha.
-Jeszcze tego samego dnia, kiedy się wyprowadziłaś.- Usiadł przede mną i zaczął drapać paznokciem jakąś drzazgę w schodach.- Zamknąłem się w pokoju i po prostu... zacząłem wariować. Zabrałaś wszystko, co leżało na wierzchu i mi ciebie przypominało, więc wszedłem do garderoby, żeby po prostu... nie wiem, pobyć w twoich ciuchach? Otworzyłem szafę z płaszczami i wyjąłem jeden, a wtedy zauważyłem pokrowiec. Nigdy wcześniej go nie widziałem, więc wyjąłem go i... Dawno tak nie płakałem jak wtedy. Chyba właśnie wtedy w pełni zrozumiałem, że cię straciłem.
-Mam nadzieję, że kiecki nie zaplamiłeś.- Mruknęłam, bo tylko taki komentarz przyszedł mi do głowy.
-Wydaje mi się, że nie.-Wywrócił oczami i wziął mnie za rękę.- Przepięknie byś w niej wyglądała.
-Ale nie będę. Teraz to suknia Moni i tak pozostanie.- Ucięłam i wstałam ze schodów. Wyminęłam Liama i zeszłam na dół. Czekał na mnie istny Armagedon, a ja bardzo potrzebowałam, żeby czymś się zająć.

~~*~~

Monika panikowała. Logiczne i w pełni zrozumiałe.
Eleanor rozsypała bronzer na welonie. Na szczęście suszarka wszystko zdmuchnęła.
Perrie stłukła wazon. Przynajmniej tyle dobrze, że nie lustro.
Nika klęła na czym świat stoi i gdzie, do cholery, są jej białe szarfy i wstążki. Nawet nie wiedziałam, o co jej chodziło.
Lou o mały włos nie przypaliła sukni ślubnej lokówką. W porę zatrzymała ją Lux.
Ja miałam wrażenie, że dom się zaraz rozwali. I miałam rację.
Niall wkurzał się, że nikt podczas jego pobytu w szpitalu nie nastroił ani razu jego gitar. Czy ja serio nie miałam nic lepszego do roboty, niż siedzenie ze stroikiem i dopieszczanie jego osiemnastu gitar?!
Louisowi wszystko leciało z rak. To akurat nie była nowość, zawsze do ważnej pracy miał maślane łapy.
Zayn omal nie zgubił obrączek zaraz po ich kupieniu. Nie byłoby to takie złe, bo dostał z gotowymi wygrawerowanymi imionami "Harold" i "Monique". Monia jakoś to przeżyje, a Harold go zabije, kiedy to zobaczy.
Liam poślizgnął się na świeżo wypastowanej podłodze w salonie i mało się nie zabił. A sam ją pastował.
Ed przyprawił mnie o zawał, bo z braku kateringu na ostatnią chwilę, zamówił dwadzieścia różnych pizz gigant i czterdzieści zestawów z KFC. Na szczęście, tort kupił normalny.
Harry był oazą pieprzonego spokoju.
Tak to się właśnie przedstawiało na czterdzieści minut przed planowanym ślubem.
-Czy to są jakieś żarty?!- Do domu bez pukania i dzwonienia wpadła zdenerwowana Anne, a za nią Robin.- Co ten mój szalony syn wyprawia?
-Żeni się. Wszystko w rozsypce, prawdopodobnie to będzie najgorszy ślub wszechświata.- Wyjaśniłam, polerując kieliszki do szampana. Wprawdzie połowa ekipy nie mogła pić ze względów technicznych, ale nie będziemy ograniczać reszty...
-Gdzie on jest?!- Wrzeszczała Gemma, wpadając do kuchni i mało nie tratując Lux, która wzrokiem pożerała różowy i biały lukier na torcie.- Miałam być w Mediolanie z przyjaciółmi! Gdzie ta kręcona małpa jest?!
-W pokoju gościnnym na dole. Tym za salonem.- Podpowiedziałam usłużnie i ustawiłam kieliszki na tacy.- Louis!
-Co?- Przybiegł zdyszany z ogrodu. Rodzinka Stylesów minęła go bez przywitania i pognała do Harry'ego, któremu pomagał Liam.
-Zanieś to na stół, tylko błagam, nie potłucz.- Wręczyłam mu tacę.- Kiedy będzie Philip?
-Za dziesięć minut, przed chwilą mi pisał.- Ostrożnie, krokiem ślimaka posuwał się do drzwi na taras.
Poszłam za nim, żeby skontrolować stan całości. Można było powiedzieć, że się wyrobiliśmy. Chłopaki wynieśli z domu olbrzymi stół z jadalni (prawie wybili szybę w drzwiach tarasowych jego nogą), ławę z salonu, stół z kuchni i cztery mniejsze stoliki, które były w różnych punktach domu, w tym pobazgrany markerami stoliczek z Music'a. Ustawiliśmy je na tarasie i na trawniku, stoliczek z muzycznego przed huśtawką. Krzesła i fotele, wszystkie, jakie mieliśmy, stały wokół stołów. Na trawie rozłożyliśmy koce, gdyby zabrakło komuś siedzenia... Całość wyglądała jak jakieś gigantyczne barbecue. Jedzenie ustawiliśmy na stołach, co wyglądało tragicznie, biorąc pod uwagę połączenie pudełek pizzy i toreb KFC z białymi obrusami i jakimiś dekoracjami Niki. Liam proponował, żeby rozstawić grilla, ale okazało się, że nie mamy czego na nim usmażyć, więc Zayn pojechał jeszcze po rozpałkę i tonę kiełbasek, ziemniaków i chleba do grilla. I jeszcze nie wrócił. Na szczęście wziął ze sobą Prestona do pomocy.
Po raz kolejny musiałam pogratulować Nice pomysłu na wystrój. Gdybym ja coś takiego projektowała, całość zawaliłaby się po pięciu sekundach, ale moja przyjaciółka naprawdę miała talent. Dominika wygrzebała z piwnicy stare lampiony, które kiedyś kupiliśmy do przyozdobienia ogrodu na urodziny Perrie, do tego wyszukała te swoje białe wstążki, jakieś błyszczące serpentyny, do tego światełka, które były u niej standardowym wystrojem jakiejkolwiek imprezy i całość prezentowała się naprawdę ładnie. Wszystko rozmieszczone ze smakiem, nic nigdzie nie odstawało, jedno miejsce na żywopłocie zostało przyozdobione ułożonymi z róż sercami i na tym tle miał właśnie odbyć się ślub. Ułożone na ziemi kwiaty otaczały to miejsce półkolem. Lepiej już być nie mogło.
Usłyszałam nadjeżdżający samochód, więc przeszłam między krzakami przed dom. Uśmiechnęłam się do Philipa, znajomego księdza, który udzielał też ślubu Louisowi i El oraz uczestniczył w ślubie Zayna i Perrie. Zayn jako muzułmanin nalegał na podwójną uroczystość.
-Cześć, Natalia.- Wysiadł z samochodu i kiwnął mi głową.- Gdzie Harry?
-Szykuje się.
-A Monika?
-Też.
-Super. Czyli przed ślubem nici z nauk przedmałżeńskich.- Sapnął i zamknął samochód.
-Liczyłeś, że jeszcze zdążysz z naukami?- Zakpiłam.- My ledwo się wyrobiliśmy z przygotowaniem całej tej akcji.
-Nadzieja umiera ostatnia.- Machnął ręką i skierował się do domu.
-Ale jest też matka głupich!- Odgryzłam się, ale to on musiał mieć ostatnie słowo.
-Tak i jedną z trzech cnót boskich!- Zaśmiałam się i odwróciłam do kolejnego auta, które wjechało na nasz podjazd.
-Witaj, Simon.- Przywitałam Cowella, który wysiadł z samochodu, mówiąc coś jeszcze do szofera.
-Cześć, Nattie. Harry'emu już do reszty odbiło?- Uścisnął mi rękę i rozejrzał się po ogrodzie.
-Tak, chyba osiągnął już stan krytyczny.- Pokiwałam głową z udawaną troską.
-Jezu.- Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.- Ja kiedyś z nimi zwariuję.- Spojrzał znów na mnie.- A jak ty się czujesz?
-Dobrze.- Wzruszyłam ramionami.- Mała zaczyna kopać.
-Serio?- Uśmiechnął się.- No to super, mam nadzieję, że wszystko już teraz będzie okej.
-Oby. Przepraszam cię, ale muszę lecieć się ogarnąć. Nie mogę być na ślubie w dresie.- Zmyłam się szybko, żeby nie poruszył tematu mojego pobytu w szpitalu. Mogłam się założyć, że zaraz by mi składał kondolencje, jak cała reszta, a ostatnie, czego potrzebowałam, to rozkleić się z powodu Patricka.
-Cześć, Simon!- Usłyszałam jeszcze, jak podjeżdża Josh, Sandy i Jon. Nie witałam się już z chłopakami, tylko pobiegłam na górę.
Zamknęłam się w garderobie i wyciągnęłam z szafy wszystkie sukienki, w które dałabym radę się zmieścić. Większość miałam przylegających do ciała i kompletnie na mnie nie pasowały. Nie tylko w talii, od ciąży przytyłam też w biuście i ramionach. Odrzucałam na bok po kolei ciuchy, żeby dokopać się do czegoś luźnego. Ech, czy ja zawsze musiałam być chuda jak patyk?! Czemu nie zaczęłam tyć wcześniej? W końcu wyciągnęłam jakąś starą letnią sukienkę. Była to praktycznie plażowa sukienka, ale od biedy można było ją założyć nawet na wesele... Zresztą, to wesele i tak odbiegało od standardów, więc mogłam być w plażowej kiecce.
Naciągnęłam ją na siebie i przejrzałam się w lustrze. Słoneczna żółć podkreślała opaloną skórę, a gdyby było mi zimno, mogłabym założyć ten turkusowy szal... Nawet nieźle. Sukienka była wiązana na szyi, pasek miała tuż pod biustem i spływała luźno do ziemi, odstając tylko na brzuszku. Może być, nie bądź wybredna, Nattie. Założyłam jeszcze czarne sandały, zaczesałam część włosów do góry i przypudrowałam nos. Nie miałam zamiaru bawić się w wymyślne makijaże. Psiknęłam się jeszcze jedynymi perfumami, od których mnie nie mdliło i poszłam do pokoju Moniki.
-Jak tam panna młoda?- Zapytałam, wchodząc do pokoju. Zatrzymałam się w progu i aż otworzyłam usta z podziwu.- O mój Boże...
Monika wyglądała prześlicznie. Suknia pasowała do niej idealnie. Dziewczyny postarały się, żeby makijaż był delikatny i podkreśliły tylko jej niebieskie oczy ciemnymi cieniami. Blond włosy skręcone były we francuskie loki i upięte częściowo w górze, a częściowo spływały jej na ramiona, a na nich udrapowany był welon. Chyba został złożony w kilka warstw, bo zamiast ciągnąć się po ziemi, kończył się w okolicy kolan. Buty na stosunkowo niskim obcasie i bukiecik czerwonych róż dopełniały stroju. Monika wyglądała jak księżniczka... I chyba pierwszy raz widziałam ją w takim wydaniu. Zwykle były to krótkie, obcisłe sukienki lub jeansy.
-I jak?- Zapytała nerwowo, odwracając się do mnie. Z trudem powstrzymałam się od łez. Głupie hormony.
-Wspaniale! Pięknie! Cudownie!- Zaczęłam wykrzykiwać, podchodząc bliżej.- Boże, Monia, nigdy nie wyglądałaś piękniej.
-Czyli Harry nie pożałuje tej szybkiej decyzji?- Stanęłam przed nią i delikatnie ją uściskałam.
-Na pewno nie. Pokaż mu, że dobrze wybrał.
-Aha.- Mruknęła bez przekonania.- Dużo jest tam ludzi?
-Eee...- Zająknęłam się, patrząc niepewnie na Perrie. Wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju. Dzięki, liczyłam na jakąś pomoc! Nika i El się szykowały, Lou pewnie też. Czyli jak zwykle Nattie musi ratować sytuację.
-Trochę jest...- Powiedziałam ostrożnie.
-To znaczy?- Stanęła przy oknie i wstrzymała oddech. Nie widziała stamtąd wszystkich. Może to i dobrze, jeszcze by stchórzyła.
-Ed. Zespół, chociaż nie widziałam jeszcze Dana. Paul z żoną... Simon Cowell, ochroniarze, parę osób z wytwórni, rodzice Harry'ego i Gemma. Chyba tyle. No i my.
-Okej.- Zaczęła szybciej oddychać. Złapałam ją za rękę.
-Nie panikuj. Będzie dobrze. Wiesz, że nikt z ludzi tutaj nie chce cię skrzywdzić. Wszyscy cię kochamy, tak?- Skinęła głową.- Okej. Po prostu wyjdź tam, weź Harry'ego za rękę i pobierzcie się. Jak już to wszystko ustawiliśmy, to nie chcemy, żeby się zmarnowało.
-Okej. Dam radę.- Powiedziała trochę raźniejszym głosem.
-Dobra. To ja popędzę Stylesa i po ciebie przyjdę. Tylko błagam, nie uciekaj. Nie chcemy uciekającej panny młodej.
-Jasne.
Wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. Prawie wszyscy już tam byli. Strzepnęłam w rozbiegu jakiś pyłek z Horana i zajrzałam do gościnnego. Harry był sam, poprawiając muchę.
-Gotowy?- Odwrócił się do mnie i popatrzył się dziwnie. Jezus Maria, czy on się rozmyślił?
-Jesteś pewna, czy dobrze robię, zmuszając ją do ślubu?
-Ja pierdolę, teraz ci się zebrało na refleksje?!- Wściekłam się. Nie miałam ochoty się z nim cackać.- Tak, robisz dobrze. Obojgu wam przyda się porządny kop w dupę, a teraz łap za kule i pod ołtarz. Jazda! Monia jest gotowa.
-Dobra. Kocham ją i chcę się z nią ożenić od naszej pierwszej randki. Idę.- Walnął sobie motywacyjny tekst i wziął kule. Wyszedł z pokoju, wywołując gwar w salonie.
-Okej, ludzie, zapraszam do ogrodu!- Krzyknął Liam.- Zaraz się zacznie!
Niall usiadł na krześle niedaleko księdza i zaczął próbować jakieś akordy na gitarze. Błagam, niech przynajmniej odpowiednio dobierze piosenkę. Nika na mój znak poszła po Monię. Stanęłam przy drzwiach na taras i obiegłam wzrokiem tłumek gości. Wszyscy byli zdenerwowani i wcale im się nie dziwiłam. Ani trochę. Odwróciłam się, żeby zobaczyć schodzącą Monikę. Drżały jej ręce, nawet na odległość mogłam to dostrzec. Dałam znak Niallowi, żeby zaczął grać. Od razu po pierwszych taktach rozpoznałam piosenkę. Hmm, "Crazy" Aerosmith. Nialler wyrobił się w dobieraniu piosenek.
-You're packin' up your stuff and talkin' 
like it's tough and tryin' to tell me that it's time to go
But I know you ain't wearin' nothin' underneath that overcoat
And it's all a show

That kind of lovin'
Makes me wanna pull Down the shade,
That kind of lovin'
Yeah now I'm never, never, never, never gonna be the same


I go crazy, crazy, baby, I go crazy 
You turn it on Then you're gone Yeah you drive me 
Crazy, crazy, crazy, for you baby 
What can I do, honey I feel like the color blue...

(Pakujesz wszystkie swoje rzeczy i mówisz
Jak to jest trudno i próbujesz mi powiedzieć
Że czas odejść
Ale wiem że nic nie masz pod płaszczykiem
A to wszystko to przedstawienie 

Taka miłość 
Sprawia, że chcę spaść
W dół przez cień, tak 
Taka miłość 
Tak, teraz już nigdy, nigdy, nigdy, nigdy nie będę już taki sam

Wariuję, wariuję, skarbie, wariuję 
Ty to podkręcasz, a potem znikasz 
Tak, ty mnie tak nakręcasz, że
Wariuję, wariuję, wariuję, dla ciebie skarbie 
Co mogę zrobić, kochanie 
Jest mi smutno…)



Monika stanęła na tarasie i wszyscy zwrócili się w jej stronę. Widziałam, jak bardzo była speszona i zdenerwowana, dlatego szybko złapałam jej dłoń i ścisnęłam, żeby dodać jej otuchy. Zatrzymała się na sekundę i posłała mi nikły uśmiech. Wzięła głęboki wdech i zrobiła krok w kierunku Harry'ego. Widziałam, jak rozgląda się czujnie na boki, jakby zaraz ktoś miał ją zaatakować. Wreszcie natrafiła wzrokiem na Hazzę. Czy on coś do niej mówił? Zmrużyłam oczy. Zagryzłam wargi, kiedy zrozumiałam, co szeptał. "Dasz radę...". Zaraz się rozpłaczę.
Krok. Potem kolejny. Z każdym następnym szła coraz szybciej i w końcu podbiegła, żeby przytulić się do swojego narzeczonego. Przecisnęłam się między ludźmi, żeby stanąć bliżej i wzięłam Liama pod rękę. Popatrzył na mnie z uśmiechem i pocałował w głowę. On też wiedział. Te kilka kroków samotnie, bez żadnego oparcia, między ludźmi było dla Moniki niemal nadludzkim wysiłkiem, a jednak się udało. Wszystko, żeby dojść do Harry'ego. Naprawdę nie wiem, jak ona chciałaby od niego odejść, przecież to było dla nich fizycznie niemożliwe.
-Zebraliśmy się tutaj, żeby połączyć świętym węzłem małżeńskim Monikę i Harry'ego, którzy w niecodziennych okolicznościach zdecydowali się na ślub. Pierwszy raz zadzwonił mi w konfesjonale telefon, bo ktoś zamierza się hajtnąć w cztery godziny.- Zaczął z humorem ksiądz Philip, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Atmosfera trochę zelżała.- Nie będzie to zwykłe nabożeństwo, dlatego po krótkiej modlitwie przejdziemy od razu do przysięgi.- Zayn podszedł bliżej, żeby w odpowiednim momencie podać obrączki.
-Czy ty, Moniko, bierzesz...
-Tak!- Przerwała księdzu dziewczyna, śmiejąc się do narzeczonego.
-Dobrze. Czy ty, Harry...
-Nie musisz się pytać. Pewnie, że tak.- Goście znów wybuchnęli śmiechem.
Otarłam załzawione oczy rąbkiem szala. Zauważyłam, jak Preston chodził z kamerą w tłumie i filmował wszystko, żeby nie przegapić ważnego szczegółu. Obserwowałam z uśmiechem, jak wzajemnie nakładali sobie obrączki, jak się pocałowali, jak Philip ich błogosławił... A już myślałam, że kupienie tej sukienki przyniesie pecha. Im się poszczęściło.
-Przedstawiam wam państwa Styles, Monika i Harry!- Krzyknął na cały głos Louis, bijąc mocno brawo. Zaraz do niego dołączyliśmy. Wyjęłam z kieszeni Liama telefon i zrobiłam im zdjęcie.
Wyglądali cudownie, tacy szczęśliwi, roześmiani, beztroscy... Nawet podcięta do kolan nogawka spodni od garnituru Hazzy, żeby zmieścić stabilizator na nodze, nie była zgrzytem w tym obrazku. Szybko strzeliłam kolejne zdjęcie, żeby złapać ich pocałunek. Tak. Perfekcyjnie.
-Myślisz, że możemy to wstawić na Twittera?- Zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem Liama.
-Larry shippers się całkiem załamią i wszystkie żony Harry'ego też.- Zaśmiał się Liam.
-To co?- Zastanowił się przez chwilę.
-Wstawiaj. Jestem zalogowany.
Weszłam na jego konto i dodałam nowego tweeta z fotkami: Wishing all the best for Mrs and Mr Styles on their new way in life! Nie musiałam czekać długo na odzew. Już po sekundzie telefon zawibrował tysiącem powiadomień.
-Rozpętaliśmy chyba wojnę światową.- Skomentowałam, oddając mu komórkę.
-Nie my.- Zaprzeczył.- To oni chcieli się hajtać. My taką wojnę rozpętamy trochę później.
Zostawiłam jego wypowiedź bez komentarza i odwróciłam się do państwa młodych. Może rozpętamy, a może nie. Ciągle się nie zdecydowałam, czy dać mu stuprocentową szansę. Na razie osiągnął poziom osiemdziesięciu procent. No, może osiemdziesięciu siedmiu.
-To co, nie kombinujemy, tylko robimy wesele!- Ed wziął drugą gitarę i zaczął grać jakąś melodię.- Pierwszy taniec państwa młodych, zapraszam!
-Nattie, zaśpiewaj nam!- Monika wyszła z Harrym na środek i patrzyła na mnie prosząco. Rozejrzałam się po zebranych, ale chyba nikt nie miał nic przeciwko.
-Okej...- Mruknęłam i podeszłam do naszego mini zespołu.- Co wybrałeś?- Zapytałam szeptem Nialla.
-Może najpierw Ed zapoda "Thinking Out Loud", a potem ty "Fight Song".- Zaproponował.
-Serio, "Fight Song"?- Skrzywiłam się. Od tamtego momentu w szpitalu, kiedy Lou próbował mnie zmusić do zaśpiewania tego, nie porywałam się na tę piosenkę.
-No. Pasuje.- Tu musiałam mu przyznać rację.
-Przedawkujesz niedługo tę piosenkę.
Głosy, śmiechy, wszystko ucichło. Słychać było tylko aksamitny głos Eda, pieszczącego jeden ze swoich największych hitów.
-When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love
Will your eyes still smile from your cheeks

And darling I will be loving you 'til we're 70
And baby my heart could still fall as hard at 23
And I'm thinking 'bout how
People fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand
Oh me I fall in love with you every single day
And I just wanna tell you I am

So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
And maybe we found love right where we are

(Kiedy twoje nogi nie będą już pra­co­wać tak jak kie­dyś
I nie będę mógł cię rzu­cić na kolana
Czy twoje usta wciąż będą pamię­tać smak mojej miło­ści?
Czy twoje oczy nadal będą się uśmie­chały znad Two­ich policzków?

Skar­bie, będę cię kochał aż będziemy sie­dem­dzie­sięciolatkami
Kocha­nie, moje serce mogłoby kochać 
Tak mocno, jak ­bym był 23-latkiem


Myślę o tym, jak ludzie zako­chują się w tajem­ni­czy spo­sób
Może tylko przez dotyk dłoni
A ja zako­chuję się w tobie każ­dego dnia
I chcę tobie po prostu powiedzieć, że jestem 


Więc, skar­bie, teraz
Weź mnie teraz w swoje kocha­jące ramiona
Poca­łuj mnie w świe­tle tysiąca gwiazd
Ułóż swoją głowę na moim biją­cym sercu
Myślę na głos 
Że może zna­leź­li­śmy miłość wła­śnie tu, gdzie jesteśmy)

Prawie zaczęłam się śmiać, kiedy zaczęłam analizować słowa tej piosenki. Kiedy nogi nie będą pracować jak kiedyś... W przypadku Stylesa już nie pracują. Kiedy będziemy siedemdziesięciolatkami, moje serce będzie cię kochać tak mocno, jakbym miał dwadzieścia trzy... Niewielka różnica, obecnie miał dwadzieścia cztery. Ułóż głowę na moim bijącym sercu... Właśnie to Monika robiła. Takie proste słowa, a ile w nich prawdy....
Po chwili Niall i Ed zrobili gitarowe przejście i włączyłam się ja. Z "Fight Song".
-Losing friends and I'm chasing sleep
Everybody's worried about me
In too deep
Say I'm in too deep
And it's been two years
I miss my home
But there's a fire burning in my bones
And I still believe
Yeah I still believe

And all those things I didn't say
Wrecking balls inside my brain
I will scream them loud tonight
Can you hear my voice this time

This is my fight song
Take back my life song
Prove I'm alright song
My power's turned on
Starting right now I'll be strong
I'll play my fight song
And I don't really care if nobody else believes
Cause I've still got a lot of fight left in me

(Tracę przyjaciół i staram się zasnąć
Wszyscy się o mnie martwią
Zbyt głęboko
Mówię, że jestem zbyt głęboko
I minęły już dwa lata
Tęsknię za domem
Ale w moich kościach płonie ogień
I nadal wierzę
Tak, nadal wierzę

I te wszystkie rzeczy, których nie wypowiedziałam
Niszczące kule w mojej głowie
Wykrzyczę je głośno dzisiejszej nocy
Czy tym razem słyszysz mój głos?

To moja piosenka walki
Piosenka, za pomocą której odbieram z powrotem moje życie
Piosenka udowadniająca, że wszystko jest w porządku
Uruchomiłam moją siłę
Zaczynam właśnie teraz, będę silna
Zagram moją piosenkę walki
I tak naprawdę nie obchodzi mnie, czy ktoś inny mi uwierzy
Bo nadal mam w sobie wiele siły do walki)



Jeśli Ed śpiewał w imieniu Harry'ego, to ja właśnie teraz byłam głosem Moni.
Przez cały czas śpiewając, obserwowałam Monikę i Harry'ego. Walca państwa młodych to nie przypominało, po prostu zwykły taniec-przytulaniec z bujaniem się na boki i przestępowaniem z nogi na nogę, ale jednak... Wyglądali pięknie. Harry z racji gipsu nie mógł tańczyć za mocno, bo dopiero co nauczył się kuśtykać bez kul, ale w tym garniturze, nawet z ubytkiem nogawki, prezentował się fantastycznie. A Monika, wtulona w niego, oparta policzkiem na jego piersi, wyglądała jak dawna ona. Z uśmiechem na twarzy, wreszcie na własnym miejscu.
Prawie skończyłam piosenkę, kiedy podbiegła do nas Perrie i podała Niallowi tytuł kolejnej piosenki.
-Śpiewaj ze mną.- Mrugnęła do mnie i zaczęła "Love Me Like You". Wyglądało na to, że pierwszy taniec państwa młodych miał się jeszcze nie kończyć.
-No, dobra! Proszę o uwagę!- Kiedy umilkły gitary, głos zabrał Louis.- Teoretycznie nie macie drużby ani druhny, ale walnąłeś mi taką mowę na moim ślubie, że nie mógłbym sobie odpuścić.
-Nie no, zlituj się!- Harry wybuchnął śmiechem. Els i Nika zaczęły rozdawać kieliszki. Ja, Niall, Harry, Monika i Liam (on akurat z własnej woli) dostaliśmy bezalkoholowego szampana.
-Nie ma przebacz!- Lou odchrząknął i zaczął mówić.- Od chwili, gdy cię ujrzałem w łazience studia X Factora...
-O Boże...- Jęknęłam pod nosem i odwróciłam się, żeby przypadkiem nie opluć kogoś ze śmiechu.
-... wiedziałem, że czeka nas wspólna przyszłość. Może niekoniecznie taka, jaką tworzyły dla nas fanki na blogach, ale jednak wspólna.- Ciągnął z emfazą Louis. Kątem oka zauważyłam, jak Gemma dusi się ze śmiechu.- Zaprzyjaźniliśmy się, pokochaliśmy... jak bracia, żeby nie było... Ale ciągle czegoś brakowało. Dziewczyny. Nie wspólnej, rzecz jasna. Dzięki tobie poznałem moją śliczną żonę, no i chciałem ci się jakoś odwdzięczyć. Niestety, żadna z dziewczyn, które ci przedstawiałem, ci nie pasowała. Wybredny miałeś gust, nie powiem. Aż tu nagle, po wielkim zawodzie miłosnym i setce romansów z pierwszych stron gazet, pojawiła się Monika. Uciekałeś przed nią, gdzie pieprz rośnie, bo przypominała ci tamtą, ale kiedy dałeś jej wreszcie szansę, nie mogłeś się już od niej odkleić. Kłóciliście się i godziliście jak stare, dobre małżeństwo, rozstawaliście się i wracaliście do siebie... W sumie to nigdy się nie poddaliście, gdy chodziło o wasze szczęście. No i wzięliście ślub. Nareszcie.- Westchnął teatralnie.- Życzę wam, żebyście już się więcej nie rozstawali. Harry, wiem, że pierwszy cię zdradziłem, bo się pierwszy hajtnąłem, ale tak naprawdę to nigdy nie byliśmy sobie pisani. Czas cię wreszcie w tym uświadomić.
Teraz nie tylko ja i Gemma ryczałyśmy ze śmiechu. Louis zebrał owacje na stojąco. Harry aż musiał usiąść.
-Zdrowie państwa młodych!- Zakończył Tommo i wszyscy wypiliśmy toast. I zaczęła się impreza.
Wszyscy usiedliśmy za stołami, żeby coś zjeść. Ed zabawiał się w kelnera, serwując pizze i rozlewając alkohole do kieliszków i szklanek. Gwar rozmów słychać było chyba aż na ulicy. Niall włączył muzykę z przyniesionego tutaj sprzętu i na cały ogród rozniosły się dźwięki "Lala" Oceany.
Zaczęłam pogryzać frytki z mojego zestawu i wzięłam ze stołu telefon, który wcześniej zostawiłam na stole. Byłam ciekawa reakcji internautów. Pierwsze komentarze przy hashtagu #HarryAndMonikaGetMarried przyprawiły mnie o kolejny wybuch śmiechu.
@abc1d: To niemożliwe!
@fakemystery: Wkręcają nas!!!!!
@thisismyfavhashtag: Harry jest mój!!!
@belive09: On jest za młody na ślub, no hello...
@luvmyharrrooold: Styles, cholero, ja cię kocham!
@sexonbeach3: Nienawidzę Moniki zabrała mi faceta
@jklader: Harry...????????????????? O.O O.O O.O
@qwertypop: gratulacje, tak się cieszę!!! :D
@popopsj: Liam co to znaczy?!!!!!!! Tłumacz się!!!
@ladyls: Larry umarło? ;-; 
@jolwer: chyba się zabiję.
@teldma: idę się pociąć mydłem, kto idzie ze mną? :))))
@elisasandwich: a ja się cieszę, są wspaniałą parą ^^
Zamiast tłumaczeń Liama, dodałam tweeta ze swojego konta. Z czystej przekory. #HarryAndMonikaGetMarried it's true :) 3rd 1D guy become a husband :) Monika, Harry, love you, guys, all best wishes <3 Do tego dołączyłam fotkę młodej pary siedzącej przy stole. Akurat nie patrzyli w moją stronę, więc zdjęcie wypadło bardzo naturalnie, a Harry i Monia wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Sama prawda. A to, że akurat w tym momencie podziwiali swoje obrączki, to czysty przypadek.
-Z czego tak się cieszysz?- Liam zajrzał mi przez ramię.
-A bo złośliwa bestia ze mnie.- Wyszczerzyłam się i pokazałam mu tweety. Parsknął śmiechem.
-Nie mogłaś odpuścić?
-Nope.- Pokręciłam głową.- Właśnie pogrzebałam nadzieje Directioners na ich własny ślub z idolem.
-Boję się czasem ciebie.- Udał przerażenie.
-Jak wy ładnie razem wyglądacie...- Simon obserwował nas zza drugiego końca stołu.
-Dzięki, nie wszyscy twoi pracownicy tak uważają.- Musiałam wbić tę szpilę.
-Ten gówniarz już dawno został zwolniony.- Machnął ręką.- Jedyna praca, na jaką może liczyć, to zmywak w McDonaldzie.
-Ale Simon ma rację, Nattie, ciąża wyjątkowo ci służy.- Podjęła temat Anne.- Jak się czujesz?
-Obecnie znakomicie. Zero mdłości, skurczy, tylko trochę zachcianek i cały czas zmienny nastrój.
Zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach, planach na wyprawkę dla malucha, imionach... Reszta ludzi odeszła od stołu i zaczęli tańczyć, śpiewać, po prostu dobrze spędzać czas. Pomysł z grillem był genialny, bo nie wszyscy mieli ochotę na pizzę. Dan zabawił się w szefa kuchni i zaczął serwować żarcie z rusztu. Założył do tego fartuch Niki z napisem "Jesz na własne ryzyko" i bawił się w najlepsze.
-A jak się czujesz po... wiesz czym?- Zagadnęła Clodagh, żona Paula, huśtając na kolanach Shane'a, któremu bardzo się ta zabawa podobała.
-Jakoś.- Uśmiechnęłam się blado. Wyszukałam w tłumie Liama, który właśnie produkował się w mash up'ie "Infinity" i "End Of The Day". Mrugnął w moją stronę, kiedy złapał moje spojrzenie.- Na początku płakałam przez kilka dni. Później wyżywałam się na wszystkich, w sumie za nic, bo to nie była przecież ich wina... Potem jakoś zobojętniałam. Teraz jest okej, ale ciągle czuję pustkę. Niby mała ją idealnie wypełnia, ale jednak...- Przesunęłam dłonią po brzuchu.- Zawsze będzie mi go brakowało.
-Nattie!- Liam podbiegł do mnie.- Chodź, zata... Wszystko gra?- Zmarszczył brwi, kiedy zobaczył moją niemrawą minę.
-Tak, jest świetnie. Chodźmy zatańczyć.- Wstałam i pociągnęłam go na środek trawnika.
-Coś się stało.- Upierał się, obejmując mnie ręką w talii. Pojemnik z małą tworzył między nami niezłą przerwę.
-Po prostu rozmowa zeszła na Patricka.- Westchnęłam, opierając policzek na jego ramieniu. Piosenka była do tego idealna, bo Perrie znów dorwała się do gitary i razem z Zaynem śpiewali "Secret Love Song", którą kiedyś wykonywało Little Mix z Jasonem Derulo.
-Pójdziemy do niego jutro, obiecuję.- Skinęłam głową, ale się nie odezwałam. Tak było dobrze. Tak, jak być powinno.
Przetańczyliśmy jeszcze kilka wolnych piosenek, które puszczał teraz Ed, między innymi "Irresistible" i "Living Next Door To Alice", o które poprosiła Nika. Sama też wyciągnęła Nialla na zielony parkiet i tańczyli swojego przytulańca. Nawet Monika dała się namówić Louisowi na taniec, podczas gdy Harry obserwował ją z uśmiechem z huśtawki ogrodowej. Musiał wyciągnąć nogę na stoliczku, bo mu zaczynała dokuczać.
-A co powiecie...- Zaczął głośno Josh. Wszyscy zwrócili się do niego.- Co powiecie na oczepiny?!
-O nie.- Powiedzieliśmy jednocześnie z Liamem. Niestety, nikt nie podzielał naszego zdania.
-Rzucaj, rzucaj, chcę złapać bukiet!- Krzyknął Gabe, nasz ochroniarz. Znów rozległ się śmiech.
-Dobra, ustawiać się!- Zakomenderował Harry. Stanął obok Moniki i pocałował ją w usta.
-Czy ja też muszę?!- Zapytałam, podnosząc rękę jak w szkole.
-Musisz! Ciągle jesteś panną!- El nie pozwoliła mi się wyłamać z systemu.
-Ale jestem w ciąży...- Zaczęłam marudzić. W końcu zrezygnowałam, bo mój upór niewiele by dał.
Monika odwróciła się w tył i rzuciła bukietem.
Wcale się nie pchałam. Te bukiety same włażą mi w ręce. Słowo!
-No, Nattie, teraz już się nie możesz wyłamać!- Gemma zaczęła się śmiać.- Jeszcze jak wypadnie na Liama, to już serio musicie wziąć ten ślub.
-Uważaj, bo wykraczesz!- Zawołała Perrie.
Harry zdjął muszkę i rzucił ją przez ramię w gromadę facetów.
Wykrakała.
-Nie, to są jakieś jaja!- Liam wyszedł z tłumu z muchą w garści.- Wy to ustawiacie!
-To przeznaczenie!- Wydarła się Lou.- Tańczcie, no, dalej!
-Nie wierzę...- Wybuchnęłam śmiechem.
-A może lepiej niech się wreszcie pocałują?!
-Nie, niech zaśpiewają duet!
-Zdecydujcie się!- Liam obejrzał muchę ze wszystkich stron i założył ją na szyję, ale bez zawiązywania.
-Nie, chwila!- Udało mi się przekrzyczeć rozbawioną grupę.- Ja nie mogę się wysilać, więc tańczyć już nie będę! Wolę zaśpiewać!
-Okej.- Harry postanowił podjąć decyzję za wszystkich.- Piosenka wystarczy, a ten pocałunek wysępimy od was przy najbliższej okazji. Nie chcemy przecież mamusi przemęczać...- Dodał ironicznie.
-Będziesz coś chciał.- Zagroziłam i podeszłam do sprzętu.
-O, wiem, jaką chcę piosenkę.- Liam stanął obok mnie i zaczął szukać podkładu.- Ostatnio mi się przypomniała.
Włączył muzykę. Po charakterystycznym rytmie rozpoznałam "Pretending" z "Glee". Liam zaczął śpiewać, a ja od razu do niego dołączyłam.
-Face to face, and heart to heart
We're so close, yet so far apart.
I close my eyes, I look away
That's just because I'm not okay.

But I hold on, I'll stay strong
Wondering if we still belong.

Will we ever say the words we're feeling,
Reach down underneath and tear down all the walls?
Will we ever have a happy ending
Or will we forever only be pretending?

(Twarzą w twarz i sercem w serce
Jesteśmy niby blisko, lecz tak daleko od siebie
Zamykam oczy, odwracam wzrok
To dlatego, że nie czuję się dobrze

Lecz trzymam się, pozostaję silny
Zastanawiając się czy nadal należymy do siebie

Czy kiedykolwiek powiemy to co czujemy
Sięgniemy w głąb siebie i zburzymy wszystkie ściany
Czy kiedykolwiek będziemy mieli szczęśliwe zakończenie
Czy może zawsze będziemy tylko udawać?)



-No i wszystko jasne. Oni żyć bez siebie nie mogą.- Podsumował Louis, unosząc kieliszek z szampanem.

~~*~~

Leżałam na łóżku, oglądając filmiki, które nakręciłam na telefonie podczas wesela. Tego już nie chciałam wstawiać na Twittera, zwłaszcza, że rozpętałam naprawdę niezłą burzę. Kiedy skończyliśmy imprezę, jakieś pół godziny temu, okazało się, że przed bramą stoi jakaś setka dziewczyn i śpiewa "Change My Mind". Sorry, dziewczyny, ale Harry nie zamierza brać rozwodu w takim tempie co ślubu.
-Już skończyłem.- Liam wyszedł z łazienki z mokrymi włosami i ręcznikiem przewieszonym przez ramię.- Dobranoc. Chociaż patrząc na godzinę, to mógłbym powiedzieć "dzień dobry".
-Możesz zostać.- Powiedziałam szybko, kiedy już kierował się w stronę drzwi. Spuściłam głowę i czekałam na jego decyzję. Mogłam wyczuć w powietrzu, że się uśmiechnął. Ręcznik celnym rzutem poszybował na fotel, a Liam podszedł do łóżka po swojej stronie i usiadł obok mnie.
-Na pewno tego chcesz?- Skinęłam głową.
-Chyba już nie umiem trzymać cię na dystans.
Cały się rozpromienił. Odgarnął mi kosmyk włosów z czoła i pocałował w policzek.
-Idziemy spać?- Przytaknęłam i zsunęłam się w dół poduszki, żeby się wygodnie ułożyć. Liam położył się obok mnie. Zgasiłam lampkę i odwróciłam się do niego twarzą. Niemal stykaliśmy się nosami.
-Jednak wesele się udało.- Szepnął. Uśmiechnęłam się.
-To zapowiadało się na największą katastrofę wszech czasów.- Odpowiedziałam.
-Nie jesteś zmęczona?
-Może trochę. Bolą mnie nogi i trochę głowa, ale spać mi się nie chce.
-No tak, minęła twoja trzecia nad ranem.- Pamiętał, że trzecia to była godzina mojego najmocniejszego snu. Jeśli udało mi się ja przesiedzieć, to mogłam nie spać już wcale.
-Zawsze możemy pogadać.
-All my favourite conversations always made in the a.m...- Zanucił półgłosem tekst "A.M.".
-O, w tym się zgadzamy.- Zachichotałam. Wsunął prawe ramię pod moją głowę, a lewą dłoń położył na moim brzuchu i zaczął go delikatnie głaskać.
-Myślę, że mała chce spać. Może mamusia da jej dobry przykład?
-Może tatuś ma rację.- Mruknęłam. Takie głaskanie brzucha zawsze mnie uspokajało. Oczy zaczęły mi się kleić, ale jeszcze zanim zasnęłam, usłyszałam szept Liama.
-Kocham cię, Nattie...



___________________________________________
Wiem, ze według zegarka jest już wtorek, ale według mojego czasu jest baaaardzo późny wieczór poniedziałkowy.
Za zwłokę przepraszam, ale miałam kolokwium (zaliczyłam na 4,5! Opłacało się uczyc tych antybiotyków! ;)

Kolejny rozdział pewnie za dwa tygodnie. Nie pilnujcie tak tych dat, bo jak widzicie, mam tendencję do spóźniania, ale naprawdę nie wynika ona z mojego lenistwa.
ZOSTAŁO 13 ROZDZIAŁÓW + EPILOG!!!

Dziękuję za wszystkie komentarze i obserwacje :*** możliwe, że uda się dobić do dwustu tysięcy wyświetleń przed ukończeniem bloga ^^

Wpadłam na pomysł napisania świątecznego one shota. Ponieważ rozdział ze świętami u Lattie i reszty 1D Team wypadnie później niż święta u nas, taki one shot mógłby być fajnym prezentem dla was na Gwiazdkę. Dodam go oczywiście w pakiecie z kolejnym rozdziałem, który wtedy wypadnie ;)

Pozdrawiam i lecę spać, bo jutro znów na ósmą... A może odpuszczę wykład i pójdę na dziewiątą trzydzieści...? >:-))
Roxanne xD

38 komentarzy:

  1. Ojoj, jeszcze nikogo tu nie było? Przeczytam to pierwsza? Jeeej!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie licząc mojej bff, która właśnie przed chwilą zdała mi relację smsową z czytania, to tak, twój komentarz jest pierwszy ;D

      Usuń
    2. No dobra, to było troszkę dziecinnie, ale zawsze byłam gdzieś pod koniec listy tych, którzy mieli zaszczyt przeczytać kolejny rozdział o cieszyłam się jak dziecko. Tylko się nie śmiej, ale przez ciebie (a w zasadzie przez rozdział) zostawiłam rękawiczki w autobusie, co wiąże się z tym, że już ich nie mam i marzłam, wracając chora ze szkoły do domu. Dobra, a teraz wracając do rozdziału: był super zabawny. Mam pytanie: sama wymyślałaś te tweety, czy może zaczerpnięte są z życia realnego? W ogóle był taki miły, uroczy i słodziusi. Bardzo miło się go czytało i mam wrażenie, że twój styl pisania jeszcze bardziej się poprawił (tzn. zawsze był świetny, nie żeby coś). Powtórzę się, ale kocham to opowiadanie, kocham jego bohaterów i kocham ciebie, za to, że to dla nas (mnie) piszesz.
      Pozdrawiam,
      Kinga

      Usuń
    3. Ja się nie śmieję, bo są blogi, na których też lubię szybko napisać komentarz :) każdy ma w sobie coś z dziecka.
      Ojej, rękawiczki :( to nie zazdroszczę, ostatnio cały czas jest mróz. Jak rozmawiałam z mamą wczoraj na przystanku przez telefon, to co minutę zmieniałam rękę, żeby ogrzać ją w kieszeni. Dziś już miałam słuchawki ^^
      Tweety pisałam sama, ale jest możliwe, że istnieją ludzie o takich nazwach i że piszą takie rzeczy... Raz chciałam wcielić się w taką prawdziwą Fangirl xD
      Styl na pewno mi się poprawił, bo sama to zauważyłam ;) nie wiem, czy podczas ostatnich kilku rozdziałów, ale na pewno w porównaniu z pierwszą częścią :D
      Love you too ;***
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Super. Zresztą jak zawsze :)
    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż. Nastawiałam się powoli na na prawdę wyczerpujący komentarz, ale myślę, że zostawię go na sam koniec fanfiction. Tak więc, nie będę przedłużać. Zarąbisty rozdział :)) Znowu te same emocje co zawsze :)) Czekam na następny z wielką niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, czyli na koniec mam się szykować na coś mega długiego od ciebie? Fajnie, nie mogę się doczekać ^^
      Dziękuję <3

      Usuń
  4. Wcale nie przespalam ROZDZIAŁU ;) Kobieto kiedyś przyprawisz mnie o zawal... No i Harry. .. Kurcze szaleć za czyims mężem. .. to dzwine :) ale ja dam rade

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak coś... to ten mąż to tylko w fanfiction ;)
      Dziękuje <3

      Usuń
  5. Jest!Jest! Tyle radości po powrocie z trzech godzin matematyki .Jest!!!!!!!
    To zwyzywanie na początku się Harry 'emu należało . Szantażystka Lux .No i oczywiście małe wpadki przy pracy .Chociaż na wesele gdzie będzie można zjeść coś z KFC zapisuje się pierwsza :)))
    Ślub i to ,że Monika ,trochę się przełamała było drugim najlepszym momentem tego rozdziału .Pierwszy to : oczepiny , ich wspólna piosenka i wyznanie Liama na końcu :)


    Aaaaaaaa.....i cytuję moją koleżankę ,Ja ją znajdę ,wywioze,zakopie, odkopie i jeszcze w Morzu Bałtyckim utopie , a Larry wciąż będzie istniał!!!!!!!!''
    To Larry Shippers.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że długo czekaliście, ale ja nie jestem w stanie pisać na zawołanie, a te terminy to tylko orientacyjnie... Nie zawsze się wyrabiam, bo jakby nie było, chcę też czasem spać. W łóżku, nie na wykładzie.
      Eee... Rozumiem, że twoja koleżanka też to czyta... Tak dla ścisłości, wywiezie i zakopie mnie czy Monikę? Bo to jest spora różnica xD
      Jak coś to na Larry religion mnie nie nawróci ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Jasne wszystko rozumiem :)
      A zabić chce Monike :) Ty możesz spać spokojnie :)

      Usuń
    3. Aha, to luz ;) znaczy nie luz, bo Monika... Ale ona jest stworzona tylko w wyobraźni. To luz xD

      Usuń
  6. omg!!!! nie wiem jak udało im się ogarnąć ten ślub ale się udało *-* świetnie to wymyśliłaś ;D JA CHCE POWRÓT LATTIE PPPLLLSSSS czekam na następny <3 Niech się pocałują po wizycie u Patrica albo coś ;P
    Kate Skate xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Lattie wraca, nie widać? ;D
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  7. Ach, co to był za ślub hehe. Na początku istne apogeum, ale i tak wszystko wyszło idealnie, mimo, że wszystko było robione w biegu. Spontany jednak są najlepsze i chyba teraz każdy zgodzi się z tym stwierdzeniem :)
    Lattie <3 to tylko kwestia czasu i znów będą zaręczeni. Po prostu było do przewidzenia, że Nattie złapie bukiet, a Liam muchę. Louis ma rację, oni są sobie przeznaczeni. I jeszcze ta ostatnia scena, aww. Oni się tak kochają, mimo tego wszystkiego co przeszli.
    Harry Styles oaza spokoju nawet przed własnym ślubem heh :D Ja bym chyba oszalała ze stresu, szczególnie, że to była taka spontaniczna decyzja.
    Podsumowując, jeszcze czegoś takiego nie czytałam, ale to jest tak cholernie dobrze napisanie i jeszcze ta szczypta humoru. Przynajmniej ja spotkałam się z takim czymś pierwszy raz, że w opowiadaniu jest ślub last minute heheh. Na taki pomysł mógł wpaść tylko jeden osobnik - Harry Styles, proszę państwa ^^
    Larry Shippers były, są i będą i zawsze będą doszukiwać się dowodów na istnienie Larry'ego. Teraz pewnie będzie teoria, że śluby El z Lou i Harry'ego z Monią, to tylko przykrywki.
    Ogólnie rzecz biorąc, nie mam nic do Larry Shippers, niech sobie będą, ale niektóre z nich bardzo przesadzają...
    Do następnego :D A i gratuluję zdanego kolokwium :)
    Agnieszka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że spontany najlepsze! Jak coś się długo planuje, to zawsze coś musi się schrzanić :)
      Nom, ja też nigdy nie czytałam opisu takiego ślubu, dlatego między innymi się na to zdecydowałam... Poza tym to rąk bardzo w stylu Stylesa ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
  8. Wowowow ile się tu dzieje ostania scena była dla mnie najlepsza mam nadzieję że będzie takich więcej bo po prostu to było soo cute
    ~Vika~

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział, zresztą jak zawsze ;) Mogłabym powiedzieć, że to taka sielanka, ale jednak nie sielanka, bo to co się dzieje w życiu Natalii jest niezwykłe. :)
    Już nie mogę się doczekać kolejnego, naprawdę :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział to dowód na to, że można zorganizować ślub w rekordowym czasie, tylko trzeba bardzo chcieć. Po co planować wszystko przez 10 miesięcy, skoro można to zrobić w 4 godziny. Większość gości była w szoku, ale to tylko taki malutki szczegół hehe.
    Harold i Monique hehe Jak Styles się zorientuje to Zayn zginie marnie.
    Między Liamem a Nattie jest coraz lepiej i bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że era dram już przeminęła i nie szykujesz nam jakieś niespodziewanej bomby.
    Już nie mogę się doczekać świątecznego rozdziału, bo w zeszłym roku wyszedł ci genialnie.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Gratuluję dobrze zdanego kolokwium, pani doktor :)
    ~Caroline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak się dłużej nad tym zastanawiam, to taki ślub nie byłby zły... W sensie w rzeczywistości. No bo mieć na wszystko wywalone, zero stresu związanego z długimi przygotowaniami, w organizacji pomogą przyjaciele... Fajnie ^^
      Raczej wielkiej bomby juz nie będzie, arsenał mi się wyczerpał ;) ewentualnie takie malutkie trzęsienia ziemi xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  11. No proszę, wracam po pewnej nieobecności, a tu takie dramy się dzieją :P

    Nadal masz problem z apostrofami, stawiasz je tam, gdzie nie powinno ich być, a tam, gdzie powinny, często ich brakuje ^^" no ale to częsty błąd i nie utrudnia czytania, więc wybaczam :P Tylko do jednego się przyczepię:
    bo ktoś zamierza się hajtnąć w cztery godziny
    Przeczytałam to i na chwilę się zwiesiłam, ale uznałam, że chyba jest okej, ale potem dla pewności sprawdziłam w mojej ukochanej internetowej poradni językowej :P a mówi ona tak:
    "W ogólnej polszczyźnie mówionej i dialektalnej występują podobnie brzmiące słowa:

    I hajtować || hajtać 'mitrężyć', zapożyczone z węgierskiego hajt;
    II hajtać || hajdać, o znaczeniach: 1. 'huśtać dziecko na ręku', 2. 'jeść prędko', zapożyczone z ukraińskiego hajdaty;
    III chajtać (się) || chajtnąć (się), pokrewne z ochajnąć się || ochajtnąć się, o znaczeniach: 1. 'doprowadzić (się) do ładu, ubrać się czysto', 2. 'ożenić się', zapożyczone z ukraińskiego ochàjnyj.

    A zatem etymologicznie uzasadnione jest zarówno pisownia hajtać (się), jak i chajtać (się), przy czym w znaczeniu 'ożenić się, wyjść za mąż' tylko chajtać (się). Tę pisownię zaleca też Nowy słownik ortograficzny PWN (choć nie podaje znaczenia)."

    Mały błąd, ale już wyszło całkiem inne znaczenie :P
    Co do treści standardowo się nie wypowiem, nie bardzo mam talent do zachwycania się treścią x"D ale na zachwyt zdecydowanie zasługujesz ^^
    Pozdro i piona <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anon, wróciłaś! :D
      Brakowało mi tego twojego wyszukiwania błędów i chamskiej krytyki xD
      Apostrofy... Powinnam kiedyś siąść i zbadać dokładnie, gdzie powinnam je wciskać, a skąd wykopać, ale nigdy nie mam czasu -.- Co do słówka "chajtnąć", nie miałam pojęcia, że ma takie bogate znaczenie... Cóż, wyszło na to, że albo zamierzają huśtać dziecko (pewnie Shane'a ;) lub szybko jeść przez cztery godziny... Hm. Dobra, jakoś mi te wersję nie pasują ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
  12. Cudo !!! Po prostu płakałam ze śmiechu :-) :-) :-) jesteś najlepsza :-* a ten ślub był naprawdę za*****ty !!! Kocham :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Końcówka najlepsza! ♥
    Roni :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ma to jak być mega wyluzowanym przed własnym ślubem zorganizowanym w 4 godziny :')
    Liam powiedział Nattie, że ją kocha... Awwww! Lattie wraca wielkimi krokami! :D
    Ślub z jedzeniem w postaci zestawów z KFC i grilla- marzenie XD
    życzę duużo weny i gratuluję zdanego kolokwium :)
    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym się przejmować? ;) to tylko ślub xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  15. Jak mój facet będzie tak powalony jak Hazza to możesz zacząć się szykować, że zorganizujesz drugi taki ślub :D Genialny pomysł z tym, uśmiałam się do łez xD
    A reakcja Paula, Gemmy i Anne wygrała życie xD
    w życiu nie wpadłabym na taki pomysł dlatego to wydaje mi się jeszcze bardziej szalone. Ty jesteś szalona ! :D
    A jesli chodzi o suknie Nattie, to Hazza dał popis nie ma co xD serio jak bym oglądała tą sytuacje na własne oczy to nie wiem czy mój brzuch wyszedł z tego cały, ale podobno... ŚMIECH TO ZDROWIE, więc byłabym nieśmiertelna !
    I potem ta rozmowa Nattie i Liama o sukni i zdradzie pomogła wrócić mi na Ziemie tylko po to by znowu zacząć płakać, ale ze wzruszenia <3
    I nie mogłam przestać tak mniej więcej do końca rozdziału bo był on taki genialny, uroczy i wspaniały jak z bajki <3
    oczywiście na czas przemowy Lou i dodanego zdj wraz z komentarzami znowu powrócił mi uśmiech wielkości banana :D
    Lou jest nie doogarnięcia, ale "Jego się nie ogarnia, Jego się kocha" i na tym pozostane <3
    I najlepsza akcja wieczoru z welonem i muszką... przysięgam na Boga, i nie uwierze nikomu, że oni tego nie ukartowali. TO NIE mógł byc zwykły zbieg okoliczności ! za dużo ich xD "-No i wszystko jasne. Oni żyć bez siebie nie mogą.- Podsumował Louis, unosząc kieliszek z szampanem" MÓWIŁAM !
    I lepszego końca rozdziału nie mogłaś napisać... myślałam że wykorzystałam limit łez i szczęścia i wzruszenie, dopóki nie nadszedł koniec.. i wtedy zaczęło się wszystko od nowa. Zachowuje się jak kobieta w ciąży xD Ale po prostu to " -Kocham cię, Nattie..." nie mogło zakończyć się niczym innym jak wybuchem płaczu <3 Tak bardzo ich uwielbiam <3 Dziękuje za to !
    Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi się! Bardzo chętnie zorganizuję ślub (fakt, że nie mam talentu organizatorskiego pominę milczeniem ;)
      Jestem szalona, mówię ci, zawsze nią byłam... Dobra, odbija mi po dzisiejszym kolokwium z patofizjo, poprzedniego zdania nie było! :P
      Jak ostatnio czytałam kilka wcześniejszych rozdziałów, to też stwierdziłam, że powinnam być wiecznie zdrowa... Płakałam ze śmiechu nad niektórymi scenami, dosłownie ^^
      O tak, Louisa się nie ogarnia, jego się kocha, zwłaszcza w "Everything's..." :D
      A czemu nie mógł? xD przecież to takie niemożliwe, żeby trafić w tę samą osobę bukietem... Dobra, pewnie masz rację. Oni musieli to ukartować ;P
      Thank you very, very much <3 <3 <3

      Usuń
  16. Jejku cudo
    dopiero nie dawno znalazłam Twoje ff ale od razu mi się spodobało czekam na następny rozdział buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie zdziwiłabym się jakby Nattie urodziła w święta :) Liam miałby genialny prezent..

    OdpowiedzUsuń