poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Część II: Rozdział 4

-Nawet się nie odzywaj.- Ostrzegłam, wysiadając z samolotu.
-Obiecałaś, że będę u ciebie dwa tygodnie. I jak zwykle zapomniałaś! Znaczę coś jeszcze dla ciebie?!
-Przestań tak mówić! Jesteś moją siostrą, może nie rodzoną, ale siostrą! Ale nawet to nie jest usprawiedliwieniem dla rozbijania związku moich przyjaciół!
-Ty widziałaś, jak on na mnie patrzył? Chciał mnie, a nie tej zazdrośnicy.
-Normalnie zaraz mnie...
-Cześć, ty jesteś Nattie?- Zapomniałam na śmierć, że drzemy się na siebie w miejscu publicznym. Niech to szlag.
-Hej.- Uśmiechnęłam się blado do stojącej koło mnie dziewczyny. Na oko czternaście lat.- Co tam?
-Mogę z tobą zdjęcie, proszę?
-Jasne.- Zapozowałam szybciutko, nie spuszczając oka z Leny, która wyraźnie zirytowana czekała na mnie parę kroków dalej.- Jak masz na imię?
-Ola. A mój username na Twitterze to olkaa jeden siedem jeden siedem, bez odstępów.
-Czyli nie muszę zadawać kolejnego pytania.- Parsknęłam śmiechem.- Masz jak w banku follow od dziesięciu osób.
-O rany, dzięki!!!- Z tej radości rzuciła mi się na szyję.
-Nie ma sprawy. A teraz przepraszam, ale muszę załatwić parę spraw.
-Miło było cię poznać!- Wrzasnęła jeszcze za mną, gdy ciągnęłam Lenę do odbioru bagażu.
Nie odzywałyśmy się już do siebie, żeby nie zacząć kolejnej kłótni. W samolocie byłyśmy odwrócone do siebie plecami, założyłyśmy słuchawki i wręcz udawałyśmy, że jesteśmy sobie nieznanymi pasażerkami. Ale teraz musiałam ją zabrać do domu. Podczas czekania na nasze bagaże włączyłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
-Mamo? Halo, mamo?- Coś kiepski tutaj zasięg. A zawsze na Balicach był niezły.- Mamiś, jestem w Polsce. Musiałam odwieźć Lenę, słyszysz? Jedziemy teraz do was, do Wadowic.
-Jesteśmy w Krakowie.- Pośród szumów i trzasków usłyszałam głos mamy.- Przyjedź do szpitala.
-Co?! Jakiego szpitala?! Co się dzieje?
-Uniwersytecki, na Kopernika. Babcia miała zawał.- Prawie wypuściłam z ręki telefon. W głowie od razu pojawiły się czarne scenariusze, w ogóle nie mające pokrycia w rzeczywistości.
-Będziemy najszybciej jak się da.- Rozłączyłam się i złapałam torbę, która właśnie pojawiła się na taśmie.- Lena, zwijaj się. Babcia jest w szpitalu.
-Co?- Jasne, jeszcze teraz będę musiała ją reanimować. Lenka cała zbladła, zaczęła jej się trząść dolna warga. Nie nadaje się na lekarza.- Ale dlaczego...?
-Zawał.- Wyjaśniłam skrótowo i wzięłam też jej walizkę.- Chodź, nie ma czasu!
Pędem ruszyłyśmy do taksówki. Na szczęście nikt nie czekał do niej w kolejce. Władowałyśmy się razem z bagażami. Rzuciłam kierowcy adres i pojechaliśmy na pełnym gazie. Niecałe dwadzieścia minut później byliśmy pod szpitalem.
-Pani Alinko! Pani Alinko!- Zawołałam panią z portierni. Znałyśmy się bardzo dobrze, w końcu kiedyś się tu uczyłam.- Czy może nam pani przechować bagaże?
-Oczywiście, dziecko. A gdzie ty tak pędzisz, nie powinnaś być w Anglii?- zdziwiła się starsza pani, przejmując nasze torby.
-Powinnam, ale babcia trafiła do szpitala. Musimy już iść.
-Lećcie, lećcie. Torby u mnie bezpieczne.
Zawał. Niedotlenienie mięśnia sercowego. Albo leży na kardiologii, albo na intensywnej terapii, albo na geriatrii. Na wszelki wypadek zadzwoniłam znów do mamy.
-Gdzie leży babcia?- Rzuciłam bez przywitania.
-Sala numer 10 na kardiologii.- Odpowiedziała szybko. Odetchnęłam z ulgą. Dobrze, że nie OIOM. Przynajmniej tyle.
-Lena, idziesz na kardiologię, sala numer 10. Tam jest babcia i moja mama. Ja poszukam lekarza i się dowiem czegoś więcej.- Skinęła posłusznie głową i pobiegła we wskazanym kierunku. Jakby nie mogła tak się zachowywać w Anglii...
Odwróciłam się w drugą stronę i poleciałam do wind. Gabinety lekarzy były piętro wyżej niż kardiologia i miałam ogromną nadzieję na to, że ordynatorem oddziału w dalszym ciągu jest doktor Stęgierska, ciotka Gabrysi. Gdy tylko winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, wypadłam z niej na korytarz i w ułamku sekundy kogoś staranowałam.
-O Boże, bardzo przepraszam!- Nie wiedziałam, że mam tyle siły, by przewrócić wysokiego faceta, który właśnie odzyskiwał równowagę i podnosił się z ziemi. Ja na szczęście tylko się zachwiałam.- Naprawdę nie chciałam, przepraszam!
-Nic się nie stało...- Na dźwięk tego znanego mi głosu, aż wstrzymałam oddech.
-M-Marcin?- Wybełkotałam zdumiona. Podniósł głowę i też go wmurowało.
-Natalia?
-Co ty tu robisz?!- Spytaliśmy jednocześnie.
-Miałeś być w Warszawie!- Pisnęłam zaskoczona. Nie powiem, życie jest pełne niespodzianek. A ja miałam nadzieję, że już go nie spotkam.
-Tutaj było wolne miejsce na specjalizację na onkologii.
-Onkologii?- Powtórzyłam słabym głosem. Wybrał onkologię jako specjalizację. Aha.
-Tak, onkologii. A ty co tu robisz?- Wziął z ziemi papiery, które upuścił.
-Moja babcia miała zawał.- Wyjaśniłam skrótowo.
-Aaa... W takim razie zdrowia życzę.- Już miałam mu odpowiedzieć, gdy przed nami wyrosła niska blondynka z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Tutaj jesteś! Myślałam, że już poszedłeś do samochodu!- Osłupiałam jeszcze bardziej, gdy pocałowała go prosto w usta. Nie wiem, czy byłam bardziej zszokowana widokiem mojego byłego w Krakowie, czy faktem, że miał dziewczynę, której nie pobił.
-To ja już...- Próbowałam niezgrabnie się wycofać, ale ona popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jak ona to zrobiła, że nie pękły jej wargi?
-Hej, nie przedstawiłam się. Jestem Łucja Barczewska. Psychiatra.
-Natalia. Natalia Maj, emmm... Też lekarz.
-Wiem, kim jesteś.- Kolejny smile.
-Wiesz?- Nie, Nattie, no skąd ma wiedzieć, bo przecież nikt nie czyta prasy, nie siedzi w internecie i nie, wcale nie byłaś ostatnio w jakimś durnym rankingu 20 najbardziej rozpoznawalnych Polek świata. Co nawiasem mówiąc było sporym szokiem, gdy zobaczyłam siebie na dziesiątym miejscu u boku Izabelli Scorupco, Alicji Bachledy-Curuś, Anji Rubik i Joanny Krupy.
-Jesteś byłą dziewczyną Marcina. I wiem, co między wami zaszło.
-Aha.- Chyba już osiągnęłam poziom najwyższego zdumienia.
-Wiesz... On naprawdę tego żałuje.- Powiedziała spokojnie.
-Jasne, bo on wcale tu nie stoi i można o nim mówić w trzeciej osobie.- Wywrócił oczami Marcin, ale ja byłam skupiona tylko na tej całej Łucji.
-Co masz na myśli?
-Marcin leczył się u mnie. Psychiatrycznie.
-Aha.- To mnie jakoś nie zaskoczyło.
-I po prostu powiedział mi wszystko. On na serio nie miał nad tym kontroli, ale gdyby mógł, to chciałby wszystko naprawić.
-Aha.
-Teraz się naprawdę zmienił. Jasne, czasem czuje jeszcze pozostałości głodu narkotykowego, budzi się z koszmarami i ma chwile całkowitej depresji, ale już się podźwignął. Może trochę mu w tym pomogłam, ale nie zasłużył, żeby mu nie wybaczyć.
-Ah...- Ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć kolejnego "aha". Zmusiłam mózg do otrząśnięcia się z szoku i wzbudzenia jakiegoś myślenia.- Ja... Ja mu już wybaczyłam. Wtedy w szpitalu.
-Wiem. I dobrze zrobiłaś.- Kolejny oślepiający uśmiech. Aha.
-Cóż, w takim razie... Cieszę się, Marcin, że... że wracasz do siebie. I przepraszam, ale muszę lecieć zobaczyć się z kardiologiem mojej babci.
-Jasne. Szczęścia z Liamem!- Życzyła mi Łucja na pożegnanie.
-Dzięki.- Wymusiłam uśmiech.- Wam też życzę szczęścia.
Szybko skręciłam za róg korytarza i oparłam się o ścianę. Nienawidzę niespodzianek. Zwłaszcza takich. Serio, potrafiłaś powiedzieć tylko "aha"?!

~~*~~

-Będę musiała tu jeszcze zostać tak z parę dni. Nie wiem, trzy, może cztery.
-Może przyjadę do ciebie?
-Nie, naprawdę nie. Dam sobie radę.
-Jesteś pewna, Nattie?
-Tak. Chociaż... Nie wiem. Nie no, bez kitu, poradzę sobie.
-Kocie, co się dzieje?- Zsunęłam się po ścianie korytarza i oparłam czoło na kolanach.
-Jest źle. Boję się... Boję się, że babcia z tego nie wyjdzie. Nie mówiłam mamie, ale gadałam z ordynatorem, wiesz, stara znajoma, jeszcze ze studiów. Powiedziała, że martwica jest dość rozległa, do tego dochodzi miażdżyca. Jeżeli ją odłączą od tej aparatury, to może umrzeć...- Głos mi się załamał.
Nie wyobrażałam sobie, jak to by miało wyglądać. Świat bez babci. Wadowice bez jej śmiechu, wesołego głosu, rodzinny dom bez tej dziarskiej starszej pani, gotującej wspaniałe obiadki, grającej na pianinie, zarażającej swoją pasją, mającej same dobre rady... Łzy same napływały mi do oczu na myśl o tym.
A mama? Zostanie tam sama. Tata ciągle pracuje w Anglii, chociaż starał się o jakąś sensowną robotę w Polsce. Zastanawiał się nawet, czy nie zrobić kolejnej kategorii na prawo jazdy i nie zacząć jeździć autobusami w Krakowie. Na razie nie ma na to widoków. Wprawdzie przyjechał do Polski na krótki czas, ale potem szybko zwinął żagle i popędził do Anglii, gdzie przyjęto go z powrotem. Chore.
-Natalia, kochanie... Będzie dobrze. Naprawdę, uwierz mi.- Ciepły głos Liama trochę mnie uspokajał, ale mimo to byłam pełna złych przeczuć.
-A jeśli nie?- Chlipnęłam w słuchawkę.
-Nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma swój cel, pamiętasz?- Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Słowa babci. Pamiętasz, jak ci je mówiłam.
-Ja pamiętam wszystko, co z tobą związane i ty dobrze o tym wiesz.
-Wiem. Kocham cię.
-Kocham cię.- Odpowiedział.- Kotku, ja muszę już kończyć, zdzwonimy się później, okej?
-Jasne. Ja teraz muszę iść do babci.
-Uściskaj ją ode mnie.
-Pewnie. Zadzwonię, jakby coś się działo.
-Pa, pa.- Rozłączyliśmy się, ale ja jeszcze trzymałam słuchawkę przy uchu. Wreszcie podniosłam się z ziemi i otarłam łzy z policzków. Schowałam telefon do kieszeni bluzy i biorąc głęboki wdech, przekroczyłam próg sali.
Widok nie przeraził mnie tak bardzo, jak wczoraj, gdy po raz pierwszy zobaczyłam kochaną osobę podłączoną do kilkunastu rurek. Podeszłam bliżej. Babcia chyba spała. Po prawej stronie łóżka elektrokardiogram pokazywał pracę serca. Linia przesuwała się rytmicznie, pokazując, że serce bije prawidłowo. Na razie. Nie wiadomo, co będzie za kilka sekund, minutę, godzinę... Usiadłam na krześle przy łóżku i wzięłam babcię za pokłutą igłami rękę. Była taka lekka, wiotka. Zupełnie nie przypominała tej dłoni, która poklepywała mnie raźno po plecach, która wyciągała mnie na siłę z łóżka do szkoły, która przytrzymywała mnie na rękach jako dziecko. Nagle babcia zamrugała i otworzyła oczy. Wczoraj przez cały czas spała, nie mogła zobaczyć, że przyjechałam.
-Jesteś...- Wyszeptała. Głos jej się załamywał, wydawał się być jeszcze wyższy niż zwykle. I cichy. Ledwo można było go usłyszeć w pomieszczeniu pełnym pikających aparatur i z odgłosami dochodzącymi z korytarza.
-Usłyszałam, że coś się lenisz. Trzeba cię znowu postawić na nogi.- Uśmiechnęłam się szeroko, próbując zamaskować prawdziwe uczucia, które były wymalowane na mojej twarzy. Smutek. Rozpacz. Bezsilność.
-Nie... Nic już nie zrobicie...- Znowu ścisnęło mi serce.
-Babciu, zobaczysz. Ani się obejrzysz, a wstaniesz z tego wyrka i pojedziesz zatańczyć na moim weselu.- Babcia chyba nie miała siły się kłócić, bo tylko pokręciła głową i przymknęła oczy.- Potrzebujesz może czegoś? Wody, coś do zjedzenia?- Znów pokręciła głową.
-Zaśpiewaj mi...- Poprosiła cichutko. Westchnęłam, tłumiąc płacz.
-A co?
-Tą, którą mówiłaś... Że zatańczysz na swoim weselu...- Przygryzłam wargę. Nie płacz. Nie płacz. Nie płacz, do cholery!
-Już śpiewam.- Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam nucić "Breakaway". I juz nie powstrzymywałam łez, gdy babcia zamknęła oczy i delikatnie się uśmiechnęła.
-Grew up in a small town
And when the rain fell down
I just stared out my window
Dreamin' of what could be
And if I'll end up happy
I would pray

Trying hard to reach out
But when I tried to speak out
Felt like no one could hear me
Wanting to belong here
But something felt so wrong here
So I prayed I could break away

I'll spread my wings and I'll learn how to fly
I'll do what it takes till I touch the sky
And I'll make a wish, take a chance, make a change
And break away
Out of the darkness and into the sun
But I won't forget all the ones that I love
I'll take a risk, take a chance, make a change
And break away


(Dorastałam w małym miasteczku
A kiedy padał deszcz
Wpatrywałam się w okno
Marząc, o tym, co mogłoby się wydarzyć
I czy skończę szczęśliwa
Pomodliłabym się

Usilnie staram się wyrwać
Jednak, kiedy próbowałam mówić otwarcie
Czułam, jakby nikt nie mógł mnie usłyszeć
Pragnęłam przynależności to tego miejsca
Lecz czułam, że coś jest nie tak
Także modliłam się, by móc wyrwać się

Rozłożę skrzydła i nauczę się latać
Zrobię, co trzeba nim dotknę nieba
Wypowiem życzenie, chwycę szansę, zmienię coś
I oderwę się
Z ciemności wprost do słońca
Jednak nie zapomnę o tych, których kocham
Podejmę ryzyko, chwycę szansę, zmienię coś
I oderwę się)


~~*~~

Chodziłam po szpitalnym korytarzu tam i z powrotem, obgryzając i tak krótkie paznokcie. Znowu zżerały mnie nerwy. Czemu? Babcia poprosiła o ostatnie namaszczenie.
Wczoraj odśpiewałam jej kilkanaście piosenek, samych starych ballad i tych jej ulubionych, aż zasnęła. Zostawiłam ją tylko na noc, wróciłam z samego rana. Okazało się, że czuła się gorzej. Dużo gorzej, niż przy przyjęciu do szpitala. Siedziałam przy niej całe przedpołudnie, a jakąś godzinę temu poleciałam na poszukiwanie szpitalnego kapelana. Na szczęście był w kaplicy. I teraz... Czemu to trwa tak długo? Na dodatek Liam nie odbierał. Dzwoniłam do niego trzy razy. Nic. Zero odzewu. Przez to stresuję się jeszcze bardziej.
Nagle mój telefon zaczął wydzwaniać "Why Don't We Go There", które od ładnych paru lat miałam ustawione na dzwonek. Szybko zerknęłam na wyświetlacz i aż jęknęłam. Saikuiji? Czego on, do jasnej ciasnej, chce?!
-Halo!- Rzuciłam niezadowolona.
-Więcej entuzjazmu, Maj. Twój ukochany przyjaciel dzwoni.
-Taa, bo my się tak bardzo przyjaźnimy. Nawijaj, o co chodzi, Kasai.
-Ile razy mam ci mówić, że masz tak do mnie nie mówić?
-Nie moja wina, że twoje imię mi się kojarzy tylko z tym skoczkiem.
-Dobra, koniec tematu.- Poddał się. Chyba wyczuł mój jadowity nastrój i nie był gotowy na wielką bitwę w moim wydaniu. A szykowałby się co najmniej kolejny Grunwald lub Waterloo.- Profesor zgubił kartkę z twoim numerem telefonu. Prosił, żebym ci przekazał, że masz wracać do pracy jak najszybciej.
-Moja babcia jest w szpitalu, nie mogę jej tak zostawić.- Warknęłam. Nie wyjadę. Choćby mnie mieli wyciągać stąd siłą.
-Jak tylko będziesz mogła, to przyjedź. I skontaktuj się z profesorem.
-A tak nawiasem, czemu Andie tego nie załatwia? Przecież to ona jest wnuczką profesora.- Zainteresowałam się.
-Bo widocznie ja byłem pod ręką.- Niemal widziałam, jak wywraca oczami.- Nie wiem, nie jestem jasnowidzem. Nie uśmiecha mi się do ciebie dzwonić. Przekazałem info, na razie.- Rozłączył się. Dupek.
Drzwi sali się otworzyły i wyszedł ksiądz. Szybko go wyminęłam i wręcz wbiegłam do środka. Usiadłam na brzegu łóżka.
-Czujesz się lepiej?
-Tak.- Widziałam w jej oczach, że nie. Ukrywała to, starała się, ale ja po tylu latach studiów i praktyk w szpitalach wiedziałam, kiedy pacjent ukrywa ból. I znałam moją babcię. Taka zmarszczka na czole robiła jej się tylko wtedy, gdy kłamała.
-Może coś ci podać? Przynieść?
-Po prostu siedź...- Uścisnęła moją rękę i przymknęła oczy. Oparłam się o krzesło, obserwując ją uważnie. Chyba znowu zasnęła, bo oddychała w miarę spokojnie. Odrobinę się uspokoiłam.
Nie wiem, ile tak siedziałam. Godzinę, może dwie. Chyba nawet przysnęłam. Zwróciłam uwagę na rękę babci, która ściskała mnie z niezwykłą siłą. Zerknęłam kątem oka na zegarek. Piąta. Mama powinna niedługo być.
-Potrzebujesz czegoś, babciu?
-Muszę ci... coś powiedzieć.- W oczach babci, oprócz wcześniejszego bólu, widziałam dziwną determinację. Coś się działo. Momentalnie wyprostowałam się na krześle.
-Co takiego?- Spytałam łagodnie. Kolejny uścisk dłoni.
-Obiecaj, że będziesz się nimi opiekowała.- Nimi? Zmarszczyłam brwi. Chyba chodziło jej o chłopaków. Przesiadłam się z krzesła na brzeg łóżka i przytuliłam jej dłoń do policzka.
-Babciu, zawsze się nimi opiekuję.- Uśmiechnęłam się blado, ale ona pokręciła energicznie głową i opuściła rękę, zahaczając o zamek mojej bluzy na brzuchu.
-Nie o to...- Nagle syknęła z bólu i puściła moją dłoń. Zastygła w jakiejś dziwnej pozie. Monitor EKG pokazał charakterystyczną linię. Zerwałam się na równe nogi. O Boże. Wybiegłam na korytarz. Żadnej pielęgniarki ani lekarza na horyzoncie.
-Pomocy! Migotanie przedsionków na dziesiątce!!!- Wrzasnęłam z całej siły i wróciłam do sali.
Babcia była nieprzytomna. Monitor dalej wariował. Okej, spokój. Jesteś lekarzem. Pierwsza pomoc. Bez sprzętu za wiele to nie da, ale... Zerwałam z babci prześcieradło, wyciągnęłam poduszkę spod głowy i zaczęłam reanimować. Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Dalej nic. Niemal automatycznie wykonywałam wszystkie ruchy, aż na salę wpadło kilka osób. Zaraz odsunęli mnie od łóżka. Pokój był mikroskopijny, więc wyszłam na korytarz, żeby obserwować wszystko przez szybę. Widziałam, jak lekarz i trzy pielęgniarki próbują ją odzyskać. Jak wstrzykują jej coś do kroplówki. Lidokaina na pobudzenie serca? Nie widziałam aż tak dobrze. Przywieźli do sali defibrylator, podłączyli elektrody i po chwili ciałem babci wstrząsnął potężny impuls elektryczny. Na sekundę rytm serca powrócił, ale zaraz znów pokazała się nieregularna linia. I tak w kółko.
Nawet nie zauważyłam, kiedy koło mnie stanęła mama. Nie słyszałam, co do mnie mówiła. Widziałam tylko tę salę pełną ludzi, próbujących przywrócić życie mojej babci. I wtedy to zobaczyłam.
Płaską linię na monitorze EKG. Mimo zamkniętych drzwi słyszałam ten monotonny pisk maszyny, który oznajmiał jedno. To koniec. Serce stanęło.
Wstrzymałam oddech i za chwilę wydałam z siebie przeraźliwy krzyk. Nie, to jest niemożliwe! Nie ona!
Mama osunęła się obok na krzesło. Chyba płakała. Nie wiem, bo cały czas patrzyłam na salę. Zakryłam usta ręką, z trudem powstrzymując kolejny krzyk.
Odłączali elektrody. Wychodzili. Lekarz usiadł koło mamy i coś jej tłumaczył.
A ja, cicho szlochając, pozwalając łzom płynąć istnym strumieniem, stałam przed szybą i patrzyłam na bezwładne ciało, rozrzucone na pościeli ręce, roztrzepane siwe włosy, anielską, pooraną zmarszczkami twarz i ten nikły uśmiech, który tak kochałam, który dawał mi zawsze poczucie bezpieczeństwa.
I wtedy właśnie przypomniałam sobie tę piosenkę... Boże... "Wiem, że jesteś tam..." Ale... Dlaczego?
Wiem, że jesteś sam
Wiem, że masz na głowie tyle ważnych spraw
Nie pamiętasz już co znaczy dobry sen
Nie masz czasu na niepewność ani lęk

Wiem, że jesteś sam
Nic nie musisz mówić, wiem, że jesteś sam
Pewnie teraz nie najlepszy na to czas
Ale dzisiaj potrzebuję Twoich rad

Dzisiaj proszę Cię

Ten jeden raz zatrzymaj się
Ten jeden raz stań tuż obok mnie
Dziś czuję, że brak mi sił
Ten jeden raz bądź blisko mnie
Poczuć mi daj, że to wszystko ma sens
Dziś wiem, że brak mi sił

Wiem, że jesteś tam
Nie widuję Cię, lecz wiem, że jesteś tam
Cały dzień i noc ktoś puka do Twych drzwi
Każdy chciałby wiedzieć, jak ma dalej żyć

Wiem, że jesteś tam
Dla każdego zawsze musisz znaleźć czas
I choć nigdy o nic nie prosiłam Cię
Dzisiaj proszę, bez kolejki przyjmij mnie

Dzisiaj proszę Cię

Ten jeden raz zatrzymaj się
Ten jeden raz stań tuż obok mnie
Dziś czuję, że brak mi sił
Ten jeden raz bądź blisko mnie
Poczuć mi daj, że to wszystko ma sens
Dziś wiem, że brak mi sił






_____________________________________________
Płakałam. Płakałam, kiedy to pisałam, kiedy to poprawiałam, kiedy to sobie wyobrażałam.
Nie chcę nawet myśleć, że kiedyś będę w takiej sytuacji...
Dobra, nie dołujmy się.

Obiecuję, że odpiszę na wszystkie wasze komy, ale teraz roboty jest tyle, że nie wiem, w co ręce włożyć. Dziękuję Wam za wszyyyystko <3 <3 <3

Buziaki ;***
Roxanne xD

32 komentarze:

  1. Nawet sobie nie wyobrażasz banana na mojej twarzy kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczę ;/
    Przeczuwałam, że uśmiercisz babcię Natalii, a ja ją tak lubiłam ;/
    Nic więcej nie mogę napisać ;/
    Czekam na kolejny.
    ~Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow tyle emocji az mi sie przykro zrobilo. Ciekawe co chciala jej powiedziec. Biedna Nati. A Liam zamiast ja wspierac to nie wiem co robi... Ja natomiast mam jutro odpytke z narzadu wzroku i sluchu tak wiec trzymaj kciuki. Powodzenia w pisaniu i na studiach . Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże! Płakałam i nadal płaczę. To niemożliwe. Niby przewidziałam, że to babcia umrze, ale jak to czytałam, to tak mi się smutno zrobiło... :c I jeszcze nie zdążyła czegoś powiedzieć Nattie. Jeju, no. To jest niesprawiedliwe!
    Dobra, idę spać. Może mi przejdzie to przeżywanie. Życzę dużo weny i do następnego.
    Papatki, Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam kogoś uśmiechać, niestety :( też żałuję, że padło na babcię Natalii...
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. Wiedzialam ze to chodzilo o babcie Nattie. Tak mi przykro... Liam już zaczyna sie oddalać od Nattie? Nie fajnie. Rozdzial jest wspanialy pomimo smutku, żalu i bez 1D Team. I pomimo ze byl taki smutny poprawil mi humor po egzaminach.. Mialam dać znać. A więc pierwszy dzień uważam za zakończony i nie udany. Drugi pewnie bd jeszcze gorszy :( ok pozdrawiam , buziaki, Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tusz mi spłynął po twarzy a Moje Kochanie patrzy na mnie jak na debila... Wspaniały rozdział! Emocje które nagromadziłaś w tym rozdziale są N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-E i poprostu nie da się inaczej jak płakać jak bóbr. Dodatkowo te piosenki... Idę umyć twarz bo mam pandy pod oczami.. Przeczytałam ten rozdział już 3 razy i budzi te same emocje poprzez złość na Lenę, ciekawość, strach i niepokój, bezsilność i wzruszenie.... Boże..Czuję się jak...Twórz dalej! I jeszcze jedno: Liam zasłużył na porządnego kopa który powinien skutkować wiecznie niekończacym się okresem!
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, pomogę ci w kopnięciu Liama... Ale tylko w tym opowiadaniu. Na żywo rzuciłabym się mu na szyję xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Czytając to płakałam . Boże biedna Nati chyba domyślałam się o co chodziło babci Nati ale nie powiem , nie chcę zapeszać . A ten Liam ? Zaczyna mnie już dobrze denerwować .
    Dzisiaj pisałam testy gimnazjalne z POLSKIEGO HISTORII I WOSU . Jutro piszę z PRZYRODNICZYCH MATEMATYKI . Zamiast siedzieć po dziurki w nosie w książkach to ja czytam ten blog . Nie mogłam się powstrzymać ! Czekam z niecierpliwością na nexta !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem samotna ? Roxanne co ty z nami robisz ?? Zamiast się uczyć to my czytamy twojego bloga...

      Usuń
    2. To może ja zawieszę bloga na czas waszych egzaminów... Dobra, żartuję ;P bankowo zdałyście, trzymałam za was kciuki ;*
      Dziękuję <3

      Usuń
  8. Płaczę niczym bóbr ;( Jak mogłaś uśmiercić babcię Nattie ?! ;[
    Liam sam się prosi o skopanie tyłka, powinien wspierać swoją narzeczoną, a nie się od niej oddalać. Dobra zbierzmy się wszyscy i zróbmy mu z tyłka jesień średniowiecza.
    Wszystko wali się po całości ;/
    Czekam na następny rozdział.
    Agnieszka :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nienawidzę. Cię. Jak mogłaś mi to zrobić? Babcia Nattie BYŁA/jest jak moja babcia i przez ciebie płacze jeszcze bardziej, bo właśnie poczułam i wyobraziłam sobie, jak by to było, gdyby role się zamieniły, i gdybym to ja była na miejscu Nattie, a moja babcia na miejscu jej babci. Najgorsze uczucie. Niewyobrażalne, okropne uczucie.
    Będę za nią tak bardzo tęskniła... ale mam nadzieję, że nasz 1DTeam przyleci na pogrzeb. Z LIAM'EM i MONIKĄ i BEZ SOPHIE.
    Ale cieszę się, że Sophie będzie "tą złą", bo jej niecierpie. Naprawdę. Po prostu mam wrażenie, że jest z Li dla kasy. No bo... HALO! Nie widzieliśmy jej, kiedy był z Dan! A w końcu jest jego """PRZYJACIÓŁKĄ Z DZIECIŃSTWA"""! Żem się uniosła... xd
    Co do rozdziału... zauważyłam literówkę. Przynajmniiej tak mi się wydaje. Na początu, napisałaś "mamiś", a wydaje mi się, że powinno być "mamuś", choć zapewne to mój błąd, bo nie mówię do mamy "mamiś", więc nie wiem, czy tak się mówi ;D xd
    Oj Liam, Liam.. nie powinieneś się jej pytać, czy masz przyjechać! Po prostu miałeś to zrobić! Coś czuję, że zaczyna się czas "oddalania się od siebie"... :/ ;___;
    Co by tu jeszcze... Ahh! No tak! MARCIN!
    Jakim cudem?! Dziewczyna?! ON?! :o Zszokowałaś mnie... ale laska wydaje się spoko... ;P :D
    Chyba nie trzeba pisać, że Lena wyprowadziła mnie z równowagi. OGROMNIE.
    Wydaje mi się, że napisałam już wszystko. Czekam tylko na szybki next, bo piszesz C U D O W N I E ^u^
    Za wszelkie błędy przepraszam.


    xxxx,
    Lost in dreams

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: od POCZĄTKU czułam, że będziesz chciała uśmiercić babcię Natalii.

      Usuń
    2. Mnie się czasem zdarza, że mówię do mojej mamy "Mamiś", więc to nie literówka xD ale tylko kiedy się nie kłócimy ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  10. Bardzo smutny ten rozdział :(
    Szkoda, że jej babcia musiała umrzeć. Natalia teraz będzie potrzebowała wsparcia, a Liam ją olewa. To nie fair.
    Popłakałam się czytając to.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju. Jaki ten rozdział smutny :(((((
    Świetny rozdział, no ale :(((((((

    Życzę weny ;*

    disguise-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju. Jaki ten rozdział smutny :(((((
    Świetny rozdział, no ale :(((((((

    Życzę weny ;*

    disguise-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju. Jaki ten rozdział smutny :(((((
    Świetny rozdział, no ale :(((((((

    Życzę weny ;*

    disguise-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Płacze! Dziewczyno! Co Ty ze mną robisz!? Czekam na kolejny rodział.

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę ostatnio zaniedbałam komentowanie,ale już jestem ;D
    No więc tak, zacznę od tamtego rozdziału
    proszę tylko nie Sophia.Nie lubię jej,eh.. nie tylko w opowiadaniu,ale i też ,że tak powiem w "realu". Wydaje mi się,że o niej będzie głośno tak jak w poprzedniej części było z Dan. Eh, może jakoś to przeżyje. Idk czemu,ale jestem pewna,że może dojść do romansu pomiędzy Sophią i Liamem.Payne tylko spróbuj,a cię wykastruję moimi tępymi, plastikowymi nożyczkami ;*
    Co do Leny... eh szkoda słów,ale z drugiej strony też bym tak zrobiła hahah heloł to jest Harry Styles xd
    Co do tego rozdziału....
    ,Płakałam przez ciebie! czuj się winna,bo zużyłam moje ostatnie chusteczki i musiałam w takie zimno iść do sklepu ;c
    Liam,ty cioto nie powinien się jej pytać tylko zapieprzać na lotnisko. A może w następnym rozdziale tak zrobi? albo będzie wolał spędzać czas z Sofą -,-
    To gdy jej babcia powiedziała "opiekuj się nimi"i tą bluzę.... NATTIE JEST W CIĄŻY I MI TUTAJ NIE ZAPRZECZAJ ! hahahah xD
    i wtf, Marcin i dziewczyna ? jedno wielkie wow
    przepraszam za jakiekolwiek błędy ;c
    I'm A Warrior
    (@paynozjeb)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Whoa! Ciąża? O.o okej, tej teorii jeszcze tu nie było... A ja nie mogę spoilerować, więc nie powiem, czy jesteś blisko prawdy czy nie... Nawiasem mówiąc, brawa za zwracanie uwagi na takie drobne szczegóły ;D zobaczymy, czy masz rację xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  16. Jestem :) niestety nie udało mi się przeczytać wczoraj -.-"
    Na początku rozbawiło mine, kiedy Natalia się przedstawiła i dodała "też lekarz", a potem zrobiło się smutno... Ale rozdział mi się podobał
    pozdr. <3

    OdpowiedzUsuń