Nie wiem, czy dobrze wszystko opisałam, praktyki w szpitalu będę miała w sierpniu, do tego na chirurgii z zakresu pielęgniarstwa i opieki nad chorym, więc powiedzmy, że w dziedzinie ratownictwa medycznego jeszcze jestem laikiem ;)
Enjoy the chapter ;***
PS: DOSYĆ WAŻNE OGŁOSZENIE POD ROZDZIAŁEM <3
__________________________________________________________________
-Oddaję klucze.- Rzuciłam z hukiem pęk domowych zabezpieczeń na stolik.- Mam nadzieję, że szybko się ogarniesz, bo nie chcę teraz tracić przyjaciółki, a zwłaszcza w taki sposób.
-Idź już.- Wyszeptała, stojąc przodem do okna. Nawet się nie odwróciła. Płakała?
-Idę.- Prawie bolało mnie to ledwie posklejane po Liamie serce, kiedy podnosiłam torby i odwracałam się do drzwi. Nie potrafiłam się z nią pożegnać. Przecież... Właśnie rozsypywała się nasza przyjaźń i nie rozwaliły jej głupie hejterki, paparazzi, pomówienia, zdrada, tylko zwykła, nowa znajomość. Może nie taka zwykła, bardziej toksyczna. Ale jak bardzo ślepym trzeba być, żeby tego nie widzieć?! A przecież to ja mam wadę wzroku!
Liczyłam, że odwróci się i podejdzie, żeby przynajmniej mnie przeprosić czy coś, ale stała tyłem do mnie, wpatrując się uporczywie w okno. Nie to nie. Wyszłam z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie mogłam się powstrzymać. Zeszłam po schodach do wyjścia i władowałam do stojącego przed budynkiem auta cały mój dobytek. Teraz bardzo potrzebowałam się do kogoś przytulić. Bardzo, bardzo. Aż chciałam wrócić do naszego wspólnego domu, gdzie zawsze był ktoś, na kogo można było liczyć, ktoś, kto pocieszyłby mnie, zagrał ze mną w durny Monopol na poprawę humoru, pośpiewał ze mną lub po prostu urządził wojnę na poduszki, żebym nie była smutna... lub nawet ktoś, kto miałby większy problem od mojego i odwróciłby moją uwagę, bo chciałabym mu pomóc... Wiem, bez sensu, ale teraz, właśnie w tej chwili, kiedy wsiadałam do Mazdy i odjeżdżałam spod mojego tymczasowego domu, czułam się naprawdę samotna. Jak jeszcze nigdy w życiu.
Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, gdzie teraz powinnam pojechać. W domu naszej grupy był Liam. Nie ma opcji, żebym z nim mieszkała, mijała go na korytarzu, nawet jeśli przeniosłabym rzeczy na siłownię, czyli dwa piętra niżej. Monia mnie wyrzuciła. Jacyś znajomi... Nie może to być nikt sławny, czyli Meghan, Ellie i Ed odpadają. Zresztą, Ellie mieszka z Robem, a Sheeran siedzi w USA. Kto dalej... Ashton, Luke, Michael i Calum przyjadą dopiero na ślub do swojej londyńskiej hacjendy. Znajomi z uczelni... Andie jest mężatką i mieszkają z Jakiem w maleńkiej kliteczce, która była chyba mniejsza od mojego i Liama pokoju. Nie będę im zakłócała spokoju... A, jest jeszcze Danielle. Tylko że... Nie znam jej na tyle, by jej w pełni ufać. Jasne, pomaga mi i w ogóle, ale nie jestem pewna, czy wpraszanie się do niej byłoby dobrym pomysłem na tym etapie naszej znajomości, bo do przyjaźni jeszcze chyba nie doczłapałyśmy. Nie wcisnę się też na waleta do czyjegoś akademika, nie ma takiej opcji. Kto z moich znajomych ma swoje własne mieszkanie?
Noriaki. Nie, nie, nie, never mind! Nie ma takiej pieprzonej opcji! Zaparkowałam na pierwszym lepszym wolnym miejscu i zaczęłam się intensywnie zastanawiać. Masz gdzie spać? Nie. Pójdziesz do hotelu? Nie, przecież dziennikarze zaraz to wywęszą. Znasz kogoś innego, kto ci udzieli gościny? Nie wiadomo, czy Kasai będzie taki chętny do przenocowania mnie. Zwłaszcza, że najwyraźniej jestem wariatką, która prowadzi wewnętrzne dialogi, sama ze sobą. Zamknęłam oczy i wtedy zadzwonił telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Mama.
-Halo?- Uciszyłam radiowego Pitbulla i jego "Give Me Everything".
-Hej, kochanie. Jak się trzymasz?- Aż się uśmiechnęłam, słysząc ten kochany głos. Od razu poczułam się lepiej.
-Tak sobie. Aktualnie szukam mieszkania.
-Coś się stało?- Spytała zaniepokojona. Już widzę, jak prostuje się na krześle i marszczy czoło.
-Nie, tylko... Jakby to ująć... Monika nie życzy sobie, żebym dłużej z nią mieszkała.
-To znaczy? Podpadłaś jej jakoś?
-Można tak powiedzieć.- Przyznałam.- Ale wolę się nie wdawać w szczegóły. Możesz mi coś poradzić?
-Żebym ci coś poradziła, muszę chyba znać dokładniej sytuację, córeczko.
-Powiedzmy... Powiedzmy, że mam dwie opcje. Albo pójść do hotelu, albo spytać średnio lubianego kolesia, czy mnie przygarnie. Co mam wybrać?
-Trzecią opcję, która mówi, żebyś wróciła do domu chłopaków.- Wywróciłam oczami i oparłam głowę bokiem o szybę.
-Ta opcja jest niedostępna i dobrze wiesz, dlaczego.
-Może najwyższa pora, żebyście się pogodzili?- Zasugerowała nieśmiało mama. Oho, zaczyna się.
-Nie i wiesz dobrze, że mam rację. Jeżeli on serio chce mnie odzyskać, to niech się postara. Nie wrócę do niego, żeby wyżebrać od niego materac i miejsce do spania! Nigdy nie zależało mi na jego pomocy czy forsie, zależy mi na nim, jako osobie, którą kocham i która kocha mnie!
-Wiesz, że powiedziałaś to w czasie teraźniejszym?- Zaśmiała się.
-Wiem, mamo. Nie da się przestać kochać ot tak. Jeśli kochasz, to na zawsze. A jeśli on zwrócił uwagę na inną w chwili, kiedy był zakochany we mnie, to znaczy, że nigdy tak naprawdę mnie nie kochał.
-Boże, czemu odziedziczyłaś po którymś z nas ten upór...- Westchnęła mama.- Teraz powinna wkroczyć babcia i zjechać cię w przód, w tył i z powrotem.
-Zabrałaby ci telefon i zaczęła gadać jak katarynka.- Uśmiechnęłam się przez łzy.- Brakuje mi jej.
-Mnie też, kochanie. Mnie też.- Przez chwilę nic nie mówiła.- No, ale wracając do tematu mieszkania... Chyba mimo wszystko lepszy będzie ten kolega niż hotel, prawda?
-Prawda.- Mruknęłam pod nosem.
-Czy słusznie wnioskuję, że jest to ten Japończyk?
-Bingo, mamuś. Właśnie on.
-Mniejsze zło.- Parsknęłam śmiechem.- Muszę kończyć, zaraz zacznie się "Pierwsza miłość".
-No, bez kitu, serial ważniejszy od córki?!- Udałam oburzenie.
-Córko, kocham cię, ale muszę się dowiedzieć, co znowu wymyślili w scenariuszu.- Cmoknęła słuchawkę.- Trzymaj się, do jutra.
-Do jutra.- Stuknęłam palcem w czerwony napis "Zakończ rozmowę". Położyłam telefon w otwartej torebce i spojrzałam na kierownicę. Jechać czy nie jechać?
Pół godziny później stałam pod drzwiami Saikuijiego. Zadzwoniłam mocno dzwonkiem. Po chwili w drzwiach pojawił się Noriaki w szarym podkoszulku, dresach i z piwem w ręku. Przedstawienie czas zacząć. Rozegraj to dobrze, Maj.
-Cześć, słyszałam, że wynajmujesz mi mieszkanie.- Zaszczebiotałam i władowałam mu się z wszystkimi tobołami do środka. Przez chwilę stał w miejscu, gapiąc się na korytarz, na którym przed chwilą mnie widział, dopiero po chwili odwrócił się w moją stronę i zamknął drzwi.
-Możesz chwilowo przestawić się na angielski, bo chyba przed chwilą szeleściłaś coś po polsku.- Odstawił butelkę z piwem na stolik przed sofą i założył ręce na piersi.
-Pokłóciłam się z Moniką, wyrzuciła mnie z mieszkania, nie mam dokąd pójść, jesteś moją jedyną nadzieją, pomóż!- Wyrzuciłam z siebie, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
-Chwila, moment!- Uniósł ręce i chyba próbował z całych sił nie okazywać szoku.- Wprowadzasz się do mnie?!
-Tak.- Wyszczerzyłam się.
-Chyba cię pogrzało! Nie!
-Prooooszę!- Zaczęłam przymierzać się do minki Kota ze Shreka. Kasai, błagam, bądź człowiekiem, nie japońską machiną.- Nie stać mnie na hotel, a przecież nie wrócę do mieszkania z Liamem, ja go tam ukatrupię!
-Dobrze. Jednego debila mniej na świecie.
-Sam jesteś debilem.- Odgryzłam się, jak zwykle.
-Dziwne, najpierw chcesz u mnie zamieszkać, a potem mnie wyzywasz.- Prychnął pod nosem i usiadł na kanapie. Położył nogi na stoliku i założył ręce za głowę.- Wiesz, gdzie są drzwi.- Westchnęłam ciężko i stanęłam przed telewizorem, zasłaniając mu ekran.
-No, kobieto! Czego ty jeszcze chcesz?!- Wkurzył się. Aż mu ręce opadły.
-Kawałeczka podłogi, ewentualnie materaca. Może być zepsuta, składająca się podczas spania kanapa, zapchlony koc i karaluchy pod wyrkiem, ale proszę! Błagam cię, pomóż mi!
-Natalia...
-Będę ci gotować i sprzątać!- Wytoczyłam błyskawicznie najcięższe działo. Uniósł brwi i rozejrzał się po pokoju. Aha... Kasai, mam na ciebie haka...
-Codziennie?- Spytał, wyraźnie zainteresowany moją ofertą.
-Ze sprzątaniem nie przesadzajmy, co drugi dzień starczy, ale gotować mogę codziennie.- Skinęłam głową. Zgódź się, zgódź się, zgódź się...
-Okej, parę zasad.- Łaskawie przesunął się na kanapie.
-Dziękuję!- Pisnęłam, siadając obok niego.
-Chwila, jeszcze się nie zgodziłem. Pójdziesz na moje warunki albo spadasz, jasne?- Pokiwałam gorliwie głową.
-Po pierwsze, codziennie chcę mieć obiadek. Mam dość zupek z puszki i dań z torebki...
-A nie odwrotnie? Zupek z toreb...
-Będziesz mi przerywać, to wylecisz stąd w dwie setne sekundy.- Zirytował się. Już, spokojnie, furiacie.- Po drugie, mieszkanie ma lśnić. Po trzecie, nie komentujesz moich znajomych, nie robisz imprez, nie organizujesz tu zjazdu Directionerek. Zrozumiano?
-Tak jest!
-Po czwarte, śpisz tutaj. Mam tylko jeden pokój plus ten salon, do którego wchodzi się wprost z korytarza i jakoś nie mam ochoty odstępować ci swojego łóżka. Jasne?
-Oczywiście, na nic innego nie liczyłam.- Uśmiechnęłam się promiennie.
-Po piąte, nie włazisz do mojego pokoju, nic tam nie ruszasz, jest to miejsce dla ciebie zakazane. Comprende?
-Si!
-Po szóste, nie licz na własną półkę w łazience, możesz trzymać te swoje mazidła w kosmetyczce czy innej siatce. Po siódme, mogę ci odstąpić jedynie tamtą szafkę na twoje rzeczy. Biurka nawet sam nie mam, tylko duży parapet, a jak widzisz, nic tu się nie zmieści.
-Spoko. Zmieszczę się nawet w zmywarce.
-Nie licz na zmywarkę.- Oznajmił kwaśno.- Jedyny sprzęt jaki tutaj działa to pralka i kuchenka. Z lodówką mogą być czasem problemy.
-Czyli ogólnie, życie na mocno ekstremalnej stopie. Pasuje mi.- Chryste, będzie mi pasowało każde życie, byle pod jakimś dachem! Nie dziurawym.
-Czynszu nie płacę, bo to moje mieszkanie. Tylko rachunki. Wychodzi jakieś dwieście funtów miesięcznie. Składamy się po połowie. Aha, i nawet nie licz na pożyczkę, każdy zarobiony pens jest odkładany na remont tej nory.
-Okej. Wszystko na tak, gdzie podpisać?- Zażartowałam, a Noriaki wywrócił oczami.
-To będzie ciężki okres.- Z westchnieniem przełączył kanał i poprawił się na kanapie.- Droga współlokatorko, czy będzie ci przeszkadzało, jak zajmę twoje tymczasowe łóżko, żeby obejrzeć mecz?
-Ależ skąd, współlokatorze. Idę się rozejrzeć po kuchni. A, jeszcze jedno...- Popatrzył na mnie znudzonym wzrokiem.- Dzięki ci, Kasai!- Pisnęłam, rzucając się mu na szyję i mocno go przytulając.
-Ej, bez takich!- Zrzucił mnie z siebie w dwie sekundy.- Nie nazywaj mnie Kasai, bo wywalę ciebie i twój majdan przez okno!
-Spoko, znikam w kuchni.- Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie z westchnieniem ulgi. Dobra, stancja załatwiona, można przestać udawać przesadny entuzjazm.
Przynajmniej mam gdzie spać. Mieszkanie to istna nora, ale jeżeli mam tylko gotować i sprzątać, plus te sto funtów co miesiąc, to jestem gotowa całować Japońca po stopach. Rozejrzałam się po kuchni. Matko i córko, czy on kiedyś tu sprzątał?! O nie. Włączyłam "Got 2 Luv U" Seana Paula i wzięłam się do roboty. Złapałam za gąbkę, płyn do mycia naczyń i zabrałam się za szorowanie sterty garów w zlewie. Skrzywiłam się na widok pleśni na jednym z talerzy. W życiu bym nie pomyślała, że ten pedantyczny student jest taką fleją w życiu prywatnym. Wywaliłam do kosza połowę zawartości zlewu, a na resztę wylałam pół butelki detergentu, żeby pozbyć się resztek żarcia. Zostawiłam to na chwilę do odmoczenia i podeszłam do lodówki. Aha. Światło i dwa jogurty. Nic dziwnego, że zainteresowała go propozycja obiadków. Sprawdziłam jeszcze szafki. Chyba przy najbliższej okazji ruszę na podbój sklepów AGD. Ten przypalony garnek nie ugotuje już nic, a na pewno nie podczas mojej obecności. Do zapamiętania: zaopatrzyć Kasaiego w jakieś szklanki, bo na tym wyszczerbionym czymś można tylko poharatać sobie usta. Sztućce w miarę okej... Ale niedomyte. Normalnie zaraz przeniosą mnie do bajki o Królewnie Śnieżce, krasnoludki też miały taki chlew w swojej chatce. Za koszem na śmieci znalazłam jakiś płyn do czyszczenia szafek i emulsję do podłóg. Brawo, brawo, przynajmniej o tym pomyślał. Błagam, niech uda mi się znaleźć tu odkurzacz.
Dwie godziny później zakończyłam rajd ścierką po podłodze i z dumą wpatrywałam się w lśniącą czystością kuchnię. Kolejna rzecz na liście zakupów: płyn do mycia szyb. Jak to załatwię, to ta kuchnia wreszcie będzie przypominać miejsce do gotowania, a nie składowania odpadów.
-Jak coś, to możesz się wprowadzać na kana... Coś ty zrobiła z moją kuchnią?!- Odwróciłam się do Noriakiego, który z wytrzeszczonymi oczami gapił się na kuchenkę, która wreszcie odzyskała pierwotny biały kolor.
-Posprzątałam. I co, nadaję się na współlokatora?- Zapytałam, zakładając ręce na piersi. Podszedł bliżej i zerknął do zlewu. Czyste naczynia, których liczba zmniejszyła się o połowę, schły na suszarce.
-A gdzie mój talerz w czerwone kropki?- Zapytał takim tonem, jakbym ukradła mu najcenniejszy skarb.
-W koszu. Ale mogę go wyjąć, jeżeli masz ochotę na obiad przyprawiony pleśnią.- Odparłam, wyrzucając do kubła zużytą ścierkę. Przez chwilę się nie odzywał.
-Może jednak przygarnięcie ciebie to nie był najgłupszy z moich pomysłów.- Mruknął pod nosem i wyszedł z kuchni. Okej, chyba muszę się zadowolić taką pochwałą. Podreptałam za nim i usiadłam na kanapie, którą wcześniej zajmował. Stanął obok telewizora.
-Te drzwi są do mojego pokoju, a tamte do łazienki. Do mojego pokoju nie wchodzisz pod żadnym pozorem. Zaraz ci dam jakieś koce.- Skinęłam głową i poszłam do łazienki, podczas gdy on zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Hmm... Rozumiem, że łazienka to powtórka z rozrywki... Dzisiaj raczej daruję sobie prysznic, ta kabina też potrzebuje gruntownego czyszczenia. Nie doniosę jutro wszystkich zakupów, to jest po prostu nierealne. Jak on mógł funkcjonować w czymś takim?! Argos* nieźle na mnie zarobi.
-Tu masz trzy koce. Żadną kołdrą nie dysponuję. Dobranoc.- Uniosłam brwi, odbierając od niego koce.
-Dzięki.- Wymamrotałam. Spoko. Niedługo poczuję się tu jak śmieć. Dobrze, że przynajmniej będzie się z kim kłócić.
Rozłożyłam jeden koc jako prześcieradło, ułożyłam wygodnie dwie poduszki plus zagłówek, które wcześniej leżały na sofie, a pozostałe dwa koce przeznaczyłam na kołdrę. Szybko przebrałam się w łazience w piżamę, przezornie sprawdziłam, czy drzwi wejściowe są zamknięte i wskoczyłam pod koce. Wzięłam laptopa i od razu włączyłam Skype'a. Musiałam pogadać ze Stylesem na temat Moniki i to poważnie. Harry Styles dostępny... Dlaczego w takim razie głąb jeden nie odbiera?! Zrezygnowałam z kolejnego połączenia i odszukałam w kontaktach Nialla. Jak dobrze pójdzie, to z niego wyciągnę, gdzie się podziewa Hazz.
-Cześć, Horan.- Uśmiechnęłam się do ekranu. Nialler kiwnął mi głową, kończąc przeżuwanie kanapki.
-Siemanko, Nattie. Co słychać?
-Monia wywaliła mnie z mieszkania i teraz siedzę u Noriakiego.- Odpowiedziałam bez owijania w bawełnę.
-Co?- O mało się nie zakrztusił.- Jak to? Monia?!
-Powiedzmy, że nowy przyjaciel, Flash, ma dość niezłą zdolność manipulacji.- Oznajmiłam z przekąsem. Koło Nialla pojawiła się Nika.
-Zaraz, zaraz, chyba się przesłyszałam! Monika Pater, nasza przyjaciółka, powiedziała ci "sayonara" i wykopała z mieszkania?!- Tak, brakowało mi krzyków Niki... Zerknęłam na drzwi zakazanego pokoju i ściszyłam głośność.
-Powiedzmy... Słuchajcie, dacie mi namiary na Harry'ego? Może on jakoś da radę z nią pogadać. Już nawet nie chodzi o mieszkanie, bo z tym nie ma problemu, ale ogólnie... Martwię się o nią. Ten dziwak nią kieruje i boję się, że może nastawić ją przeciwko nam. Właściwie już to robi.
-Harry chyba jest w siłowni, co nie?- Powiedziała Nika, patrząc na swojego chłopaka.
-Nom, siedzi tam jakieś dwie godziny. Jak chcesz, to zaniosę mu laptop.
-Byłoby super. Powiem mu, co się dzieje i niech on pierwszy z nią porozmawia.- Ekran się zamazał i przez dłuższą chwilę widziałam tylko trzęsącą się bluzę Niallera, kiedy zbiegał po schodach. Gdzieś w oddali słychać było płacz Shane'a.
-... chyba oszalał! To jakaś paranoja, dlaczego on stawia mnie w takiej sytuacji?!
-Nie pamiętasz, jak wcześniej nami kierowali?
-Wcześniej, to było wcześniej! A teraz? Kurwa, ja wiem, co powinienem zrobić, a oni nie dają mi wyboru!
-Emmm, Nattie?- Niall na chwilę pojawił się w kamerce z dość nietęgą miną.- Liam jest z Harrym...
Jasna cholera. Dobra. Spokój. Dzwonię w sprawie wyższej wagi, jeżeli Liam się do mnie odezwie, wtedy powiem Stylesowi, że oddzwonię na jego telefon i się rozłączę. Plan idealny.
-Po prostu powiedz Hazzie, że chodzi o Monię.- Mruknęłam i zamknęłam oczy. Nie będę patrzyła na Liama. I po kłopocie.
-Hazza? Nattie dzwoni, coś się dzieje z Moniką.- Horan, ty debilu, musiałeś mówić, że to ja dzwonię?! Jezu, on jest upośledzony, nigdy więcej nic mu już nie powiem, nie ugotuję i w ogóle nic!!! Rozmowy nagle ucichły. Uchyliłam lewą powiekę i patrzyłam, jak Niall podaje laptopa Harry'emu. Liama nie było widać.
-Nattie? Co się dzieje?- Zapytał zaniepokojony Styles.- Dzwoniłem dziś rano do Moniki i wydawało i się, że jest wszystko w porządku...
-To było zanim spotkała się znowu z Flashem, odbyła uzdrawiającą sesję, otrzymała wspólnotowe imię Mona i wykopała mnie z mieszkania.- Prychnęłam pod nosem.
-Co? Możesz powoli, wyraźnie i drukowanymi literami?- Postawił laptopa na podłodze i usiadł na wprost po turecku. Pot lał mu się z czoła, najwyraźniej przed chwilą odbył intensywny trening.
-Musisz porozmawiać z Moniką.- Powiedziałam głośno i wyraźnie.- Boję się, że ten cały Flash namieszał jej w głowie i nie jest sobą. Musimy coś zrobić, zanim wpadnie w sektę i stanie się dla nas całkiem obca. Wiesz, jak ciężko jest pomóc komuś, kto zetknął się z satanizmem czy innym diabłem?
-Co dokładnie się dziś stało?- Zmarszczył brwi. Streściłam mu szybko przebieg całej tej akcji.
-Widzisz? Monika normalnie by się tak nie zachowała. Daj spokój, prawie zwyzywała swoją najlepszą przyjaciółkę, bo oskarżyłam o kradzież jej nowego znajomego? Chyba wiadomo, komu powinna ufać bardziej.
-O rany.- Przetarł twarz dłońmi. Sięgnął do kieszeni po telefon, ale wyciągnął tylko jakąś zużytą chusteczkę.- Ej, daj mi ktoś mój telefon.- Za chwilę złapał rzuconego mu iPhone'a i wykręcił numer swojej dziewczyny.- Nie odbiera.- Spróbował jeszcze raz.- Ona chyba odrzuciła moje połączenie.- Zerknął zdumiony na ekran i zadzwonił znowu.- Bankowo odrzuciła.
-Może do niej pojedź.- Zasugerował Niall. Liam chyba wyszedł, bo w ogóle nie było go słychać. I bardzo dobrze.
-Jest prawie jedenasta. Nie dobijaj się do niej w środku nocy, tylko pojedź z samego rana.- Podpowiedziałam.
-Albo podjadę po nią do pracy. Wtedy będzie dużo czasu na obgadanie całej tej sprawy.
-Okej. Dobra, idę spać. Jutro czeka mnie masa roboty, a jeszcze mam na siódmą do pracy.- Z trudem powstrzymałam ziewanie.
-A gdzie tak właściwie teraz jesteś?- Zainteresował się Harry.
-U Kasaiego. Zgodził się, żebym wynajęła u niego pokój w zamian za obiadki i dopłatę do czynszu.
-Ty coś z nim ten teges?- Uniósł brwi i popatrzył gdzieś nad ekran. Spoko, mogę się założyć, że właśnie tam stał Payne.
-Nie. Ja nic z nim ten teges.- Burknęłam. Musiała się ta zdradliwa świnia tu napatoczyć.- Po prostu miałam ochotę go powkurzać.
-Jak cię wykopie, to tutaj wracasz, bez dyskusji.- Styles pogroził mi palcem.
-Aha, uważaj, bo tak zrobię.- Parsknęłam szyderczym śmiechem.- Trzymajcie się, chłopaki. Do następnego Skype'a, telefonu lub przedślubnego spotkania.
-Na razie, dobranoc.- No, dałabym głowę, że Liam też mi odpowiedział.
~~*~~
-Bierzcie go na salę, doktor Owens już zawiadomiony!- Rzuciłam do pielęgniarek, zabierających łóżko z pacjentem. Gość z przestrzelonym brzuchem, zachciało mu się czyścić broń lufą w swoją stronę. Co za jatka. Dzięki ci, Panie, że schowałam w szafie zapasowy fartuch, wyglądałam jak rzeźnik.
-Pani doktor!- Do gabinetu wbiegła siostra Helen.- Wiozą pacjenta, utrata przytomności w pracy, mężczyzna, pięćdziesiąt jeden lat.
-Okej, przygotujcie salę.- Nałożyłam fartuch i pobiegłam za pielęgniarką. Ech, Nattie, narzekałaś, że nie masz wolnej ręki, to proszę. Bez tego mądralińskiego lekarza możesz się wreszcie wykazać... w rekordzie nie korzystania z toalety i nie jedzenia.
-Pacjent nieprzytomny, samodzielnie oddycha!- Na salę wwieziono potężnego mężczyznę. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła, jakby pobierał tlen z powietrza na czas.
-Zdejmijcie mu na chwilę maskę i podłączcie do EKG.- Włączyłam latarkę i podniosłam mu powieki. Źrenice prawidłowo reagowały na światło, oczy nie uciekały wgłąb czaszki... Przeniosłam wzrok na twarz faceta. Mocno zaczerwienione policzki, siniak na czole... Chyba uderzył się, kiedy upadł. Nagle wyczułam coś dziwnego. Nachyliłam się niżej i ostrożnie uchyliłam mu usta. Pociągnęłam nosem i od razu rozpoznałam ten zapach. Aceton*. Prawie jak zmywacz do paznokci.
-Pobierzcie mu krew!- Krzyknęłam do pielęgniarek.- Czuć z ust aceton, pacjent ma kwasicę ketonową*. Chyba nie spodziewał się, że może mieć cukrzycę.
Doskonale pamiętałam zajęcia z biochemii poświęcone tłuszczom i cukrom. Nieleczona cukrzyca może doprowadzić do nadmiaru ciał ketonowych we krwi, które organizm próbuje wydalić z wydychanym powietrzem. Stąd ten zapach.
-Siostro, proszę zadzwonić na endokrynologię* i powiedzieć, że za jakiś czas przewieziemy do nich pacjenta z podejrzeniem cukrzycy. Wyniki badań krwi niech przejdą prosto do nich. A dopóki nie odzyska przytomności dajcie go na dwójkę. I dawkę insuliny dożylnie.
-Dobrze, pani doktor.- Skorzystałam z okazji, kiedy sanitariusze rozbierali gościa i nakrywali go prześcieradłem i obejrzałam dokładnie jego nogi i ręce. Chyba intensywnie się drapał... Skórę miał suchą, naznaczoną drobnymi rankami, jak od paznokci, a niektóre z nich były rozlane na sporą powierzchnię przedramion. Kolejne potwierdzenie mojej diagnozy. Przy cukrzycy skóra swędzi, a rany bardzo opornie się goją.
-Macie wywiad?- Zapytałam, sięgając po nową kartę do uzupełnienia. Sanitariusze wywieźli nowego do odpowiedniej sali.
-Henry Gibbons, lat pięćdziesiąt jeden, informatyk. W trakcie przerwy na lunch nagle zasłabł. Stracił przytomność, od razu wezwano do niego karetkę. Zawiadomiono już jego żonę, powinna być za kilka minut.
-Czyli od niej dowiemy się więcej.- Mruknęłam, zapisując skrótowo wstępną hipotezę i obserwacje po przyjęciu na SOR.- Miał jakieś dokumenty świadczące o chorobie? Opaskę na ręce? Zaświadczenia?
-Nic nie znaleziono.
-Kolejny nieświadomy i super zdrowy.- Wzięłam teczkę pod pachę i wyszłam na korytarz. Prawie zderzyłam się z wbiegającą do środka kobietą.
-Pani doktor? Co z moim mężem?- Wysapała, łapiąc mnie za rękę.
-Pani Gibbons?- Upewniłam się, podtrzymując kobietę. Zaraz mi tu padnie na zawał. Już miałam dziś jeden atak serca, limit dzienny wyczerpany, naprawdę.
-Tak. Co z nim?
-Stracił przytomność. Podejrzewamy u niego cukrzycę. Mogę zadać pani kilka pytań?
-Cukrzycę? Ale on nie chorował. Był zdrowy jak ryba, tylko ta nadwaga...
-A czy w jego rodzinie ktoś chorował?- Nie trać cierpliwości, Nat, jeszcze dwadzieścia minut i przyłazi Andie.
-Chyba jego matka... Ale nie mam pewności.
-Jakieś inne wrodzone choroby? Jakiś przypadek miażdżycy, zatoru, problemy z otyłością?
-Jego ojciec zmarł na zawał. Podobno miał zaawansowaną miażdżycę, ale nie wiem nic dokładnie, nie utrzymywaliśmy z nimi większego kontaktu.- Jak ja kocham skomplikowane sytuacje rodzinne. Nic tak nie utrudnia wywiadu lekarskiego jak "nie utrzymywanie większego kontaktu".
-No dobrze. Kiedy tylko pani mąż odzyska przytomność, dowiemy się więcej.- Powiedziałam, zapisując notatkę o konieczności przeprowadzenia dokładnego wywiadu z pacjentem.
-Gdzie on teraz jest?
-Diagnoza była dość oczywista, więc niedługo zostanie przewieziony go na endokrynologię. Tymczasowo leży na sali numer dwa, korytarzem i po prawej.
-Dziękuję.- Żona potruchtała do męża, a ja poszłam do dyżurki. Andie, gdzie jesteś? Złapałam za słuchawkę telefonu i połączyłam się z endokrynologią.
-Dzień dobry, z tej strony Natalia Maj z ratunkowego. Doszła informacja o nowym pacjencie?
-Tak, podobno ma do nas trafić, jak tylko odzyska przytomność.
-Dokładnie, zaraz przekażę wam kartę z wstępnymi informacjami. Podajemy mu insulinę, ma na pewno hiperglikemię, trzeba mu obniżyć poziom glukozy, a jak się obudzi, trzeba będzie go dokładnie przepytać z historii choroby w rodzinie, jego żona nic nie wie. Aha, i jakbyście mieli wyniki badań, to podeślijcie mi kopię, okej? Musze to wrzucić do jego teczki.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Dobra, karta zaraz będzie u was, dzięki.- Rozłączyłam się, szybko machnęłam podpis pod właściwą rubryczką, walnęłam pieczątkę i pobiegłam z kartą do dyżurki pielęgniarek.
-Czy któraś z was mogłaby przekazać jak najszybciej tę kartę? Byłabym wdzięczna.- Siostra Isis wzięła ode mnie kartę.
-Dokąd?
-Endokrynologia.- Już jej nie było.- Dziękuję!- Krzyknęłam jeszcze za nią i wróciłam do gabinetu. Przynajmniej mam dobry kontakt z pielęgniarkami, to dużo pomaga w takich akcjach jak ta. I nie tylko.
-Cześć, już jestem!- Andie wpadła do pokoju i zaczęła jednocześnie nakładać fartuch i zmieniać buty.
-Dłużej się nie dało?- Spytałam, uzupełniając grafik na przyszły tydzień. Będę miała na popołudnie, do siódmej wieczorem. Super. A później... Później trzy dni pracy na rano i pięć dni spokoju. Względnego spokoju, bo zamieszanie przedślubne to nie jest spokój. Ale nie będę musiała chodzić na nocki, to będzie mój dyżur już po weselu.
-Wiesz, jakie korki są? Godzina szczytu, jakbyś nie wiedziała.- Odparowała, rzucając sandały na dno szafy. Wstałam z fotela obrotowego i zdjęłam fartuch.
-Wyobraź sobie, że wiem. Zaraz przyjedzie po mnie Eleanor i jedziemy po jej przyjaciela na lotnisko.
-A skąd on przybywa? Kolejny pedałek?- Prychnęła, zerkając w dzisiejszą kartotekę.
-Z Los Angeles i tak, on jest gejem. Ale nie kolejnym.
-Powiedz od razu, że wreszcie trafił swój na swego.- Wzięła teczkę jednego z pacjentów.- Byłaś dziś sama?
-Na dwie godziny wpadł twój dziadek.- Poinformowałam ją, zarzucając na ramię torebkę.
-Ach, wielki pan profesor. I co mówił?- Chyba jednak ją to mało zainteresowało, bo cały czas wertowała kartę pani Trachs.
-Że jeszcze dwa tygodnie i zabiera mnie na chirurgię.
-Jak to dobrze, że nie chciałam go jako opiekuna. Wystarczy mi tej jego musztry w domu.- Mruknęła.- Nie obudziła się?
-Pani Trachs? Nie. Powtarzam, że powinniśmy ją skonsultować z doktor Stark. Ona kiedyś miała podobne przypadki.
-Chyba tak zrobię.- Usiadła za biurkiem i zaczęła szukać numeru naszej wykładowczyni.- Dobra, leć. Poradzę sobie.
-Jak coś, to twój dziadek wciąż tu jest. Znaczy w szpitalu.- Powiedziałam, wychodząc.
-Wiem, przecież on tu praktycznie mieszka.- Zaśmiała się kpiąco.- Dzień dobry, pani doktor, z tej strony Amanda Hollister...
Nie chciałam jej przeszkadzać, więc wycofałam się z gabinetu i wyszłam ze szpitala. Od razu owionęło mnie gorące powietrze, które według synoptyków przybyło znad równika i nie miało wcale ochoty ulotnić się nad ocean. Szykuje się chyba najgorętsze lato na Wyspach. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i zaczęłam wypatrywać samochodu Els. Błagam, niech szybko przyjedzie, potrzebuję klimatyzacji, bo inaczej moje ciuchy będą przypominały wielką, mokrą plamę nie tylko pod pachami. Stresująca praca i trzydzieści stopni w cieniu naprawdę nie sprzyjają antyperspirantom.
-Nattie, tutaj!- Obejrzałam się za siebie. Jak ja mogłam jej nie zauważyć?
-Cześć.- Wsunęłam się do chłodnego samochodu.- Było trąbić, nie zauważyłam cię.
-Wierz mi, to miał być mój kolejny krok.- Wycofała auto z miejsca parkingowego i wyjechała na ulicę.- Jedziemy najpierw na Heathrow, a potem na ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Obiecałam Maxowi, że ją jeszcze dziś zobaczy.
-Spoko. A masz coś do picia?- Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Wskazała na podajnik, w którym tkwił kubek.
-A myślisz, że dla kogo ta kawa? Nie chcę, żebyś mi tu padła. Spokojnie, mrożona.- Dodała, widząc moje niepewne spojrzenie. Dzięki. W taki upał nie chciałabym jeszcze parzyć sobie języka.
-Uwielbiam cię.- Dorwałam się do kubka i upiłam łyk. Lodowaty, aromatyczny napój od razu mnie orzeźwił. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko muzyki, więc podkręciłam głośność radia i z zamkniętymi oczami wsłuchałam się w "Toca Toca".
Do Heathrow, o dziwo, dojechałyśmy nawet szybko... albo to ja przysnęłam. Cholerne zmęczenie.
-Dobra, idziemy. Samolot powinien wylądować za dziesięć minut.
Stanęłyśmy w hali i zaczęłyśmy wypatrywać wysokiego chłopaka z ciemnymi, potarganymi włosami.
-Dziewczyny? To wy? O mój Boże, to naprawdę wy!- To już kwestia przyzwyczajenia, żeby nie podskakiwać z przerażenia, słysząc podekscytowane i niekontrolowane piski wokół siebie. Ale nie wtedy, kiedy jesteś osobą półprzytomną, błagającą o więcej życiodajnej kofeiny. Wówczas, pod wpływem takiego niekontrolowanego pisku, życiodajna kofeina ląduje na twojej bluzce i zaczyna cię trafiać jasny szlag.
-Tak to my.- Uśmiechnęłam się sztucznie. Calder, widząc to, zaczęła ratować sytuację.
-Hej, dziewczyny, co słychać?
-O matko! O Boże! Tak się cieszę, że was spotkałam!
-Po prostu coś niesamowitego!
-Możemy prosić o zdjęcie?
-I autograf!
-Tak się cieszę, że bierzesz ślub z Louisem!
-Nattie, co się stało z Liamem i tobą?!
-Byliście taką wspaniałą parą!
-Co tu robicie?
-To możemy to zdjęcie?!
-Jasne.- El uśmiechnęła się do nich i przyciągnęła je do grupowego uścisku. Zaprzestałam ratowania mojej bluzki i też zapozowałam do grupowego selfie. I drugiego. I trzeciego do kompletu, tym razem z dzióbkami.
-Dzięki, dzięki! Normalnie nam nie uwierzą!- Zaśmiałam się, widząc ich podekscytowanie. Jakoś minęła mi wcześniejsza złość na widok tych mega szczęśliwych uśmiechów. Nagle poczułam, jak coś ciągnie mnie za rękaw. Spojrzałam w dół i zobaczyłam małą, najwyżej siedmioletnią dziewczynkę.
-Cześć... Ty jesteś Nattie?- Zapytała cichutko. Kucnęłam, żeby być bardziej na wysokości jej oczu.
-Tak.- Uśmiechnęłam się.- A ty?
-Kasia. I jestem z Polski.- Dodała już w naszym ojczystym języku, pokazując w uśmiechu szczerbatą buzię.- Tam jest moja mama.- Wskazała na kobietę, która uważnie nas obserwowała, rozmawiając w pewnej odległości przez telefon.
-Mieszkacie w Anglii?
-Nie, przyjechałyśmy do tatusia. On tu pracuje.- Wyjaśniła mi.- Mogę mieć z tobą zdjęcie i podpisany plakat?- Z małego plecaczka wyjęła złożone w kostkę zdjęcie. Rozprostowałam je. Stara fotka z jedynego koncertu, na którym wystąpiłam z chłopakami. Świeżo po tym, jak przyjechałam na stałe do Londynu, wreszcie zdrowa, z krótkimi włosami, chuda, ale bardzo szczęśliwa. I to na tym koncercie oficjalnie staliśmy się z Liamem parą.
-A masz jakiś marker?- Pokiwała energicznie głową i podała mi czarny pisak. Szybko machnęłam swoje imię i dopisałam z tyłu małą dedykację. Kątem oka dostrzegłam błysk flesza. Już nas wywęszyli. Ja nie mogę...
-Proszę bardzo.- Oddałam jej plakat i mazak, a mała z wdzięczności rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że aż usiadłam na podłodze. Przytuliłam ją mocno ze śmiechem. Uwielbiałam takie momenty.
-Poproszę mamę, żeby nam zrobiła zdjęcie, dobrze?- Skinęłam głową i wstałam z podłogi, kiedy ona podbiegła do matki i pociągnęła ją za rękę w moją stronę.
-Dzień dobry.- Przywitałam się, ale ku mojemu zdumieniu kobieta przyciągnęła mnie do uścisku, jak jej córka.
-Dziękuję.- Zaniemówiłam na chwilę.
-A... Ale za co?- Odsunęłam ją delikatnie od siebie.
-Rok temu twoja fundacja uratowała mi życie. Gdyby nie ty i twoi przyjaciele nie znalazłabym dawcy szpiku tak szybko.- O Boże. Teraz ja wykonałam pierwszy krok do przytulenia.- Dzięki wam zyskałam nowe życie.- Poczułam jej łzy na szyi. Rany, zaraz ja też się rozpłaczę...
-Cieszę się. Tak bardzo się cieszę.- Uśmiechnęłam się do niej i zawołałam Eleanor.- El, możesz nam zrobić zdjęcie?
-Jasne.- Wzięła od kobiety telefon i szybko strzeliła kilka fotek.
-I jeszcze moim, jeśli nie macie nic przeciwko.
-Dziękuję.- Mała Kasia jeszcze raz mnie objęła i przytuliła.
-Nie ma za co, skarbie.
-Przepraszam, ale musimy już iść. Wywołali lot Maxa, zaraz tu będzie.- El położyła rękę na moim ramieniu.
-My też już powinnyśmy iść... Do widzenia i dziękuję.- Pożegnała się z nami kobieta i zabrała ze sobą Kasię, która zdążyła jeszcze nam pomachać, zanim zniknęła w tłumie.
-Kim one były? Z Polski?- Dopytywała się zaciekawiona Eleanor.
-Tak.- Uśmiechnęłam się.- Nasza fundacja uratowała tej kobiecie życie.
-O mój Boże, to fantastycznie! Widzisz, właśnie to jest w tym najcudowniejsze, dzięki tej fundacji dalej może być ze swoją córką... Niesamowite są te efekty. Wiesz, na samym początku myślałam, że może się nie udać, że nie zgłosi się tyle ludzi...
-Ja bałam się, że będą chcieli się zgłaszać ludzie niewłaściwi. Wiesz, nastolatki, dzieci, ci, którzy tego szpiku oddać nie mogą. Na szczęście odzew był dużo, dużo większy.
-Dużo?- Parsknęła śmiechem El.- Odzew był gigantyczny, mamy zarejestrowanych cztery miliony siedemset tysięcy dawców, a wyleczonych osób kilka tysięcy!
-Okej, źle się wyraziłam.- Pokręciłam głową z uśmiechem.
Niesamowite było, że ludzie dalej się rejestrowali. Że ten wspomniany odzew trwał już prawie pięć lat. I że też dzięki temu, oprócz uratowanych ludzi, inni zaczęli postrzegać One Direction nie w kryteriach zaćpanego, pijanego boysbandu dla piszczących i sikających na ich widok nastolatek, ale też w perspektywie ludzi dorosłych, poważnych, którzy umieją odpowiedzialnie wydawać zarobione miliardy. Bo nie ukrywajmy, ale taka była o nich opinia ludzi, a tylko wierni fani zespołu wiedzieli, jak było naprawdę.
-Niedawno też spotkałam taką dziewczynę... Była chyba świeżo po chemioterapii, trochę z nią rozmawiałam i mówiła, że przygotowuje się do przeszczepu, dzięki fun... MAX!!!- Eleanor przerwała swoją wypowiedź, by rzucić się w ramiona przyjaciela.
Wybuchnęłam śmiechem na widok tej dwójki, która widziała się ostatnio dwa miesiące temu, a witała się, jakby ostatnie ich spotkanie miało miejsce dziesięć lat wcześniej.
-Natalia!- Max zauważył mnie za plecami Eleanor i złapał mnie za rękę. Zaraz zostałam wciągnięta do tego zbiorowego przytulasa.
-No, nareszcie jesteś! Chodź, Max, obiecałam, że zobaczysz moją suknię ślubną!- Els z podekscytowaniem wzięła go pod rękę i zaczęła ciągnąć na parking. Podążyłam za nimi, bo Els z tego całego zaaferowania była gotowa o mnie zapomnieć i zostawić mnie na lotnisku.- Musisz jeszcze przymierzyć garnitur, bo w końcu jako mój drużba musisz się prezentować perfekcyjnie! A, i mam nadzieję, że przywiozłeś ten zabójczy krawat, co? Nie chcę żadnych much, muszą być krawaty.
-Jasne, krawatem łatwo kogoś związać lub zakneblować.- Puścił do mnie oczko Max, wsiadając do samochodu. Wgramoliłam się na tylne siedzenie i niemal w tej samej sekundzie zadzwonił mój telefon. Harry.
-Hazz? Co jest?- Odebrałam komórkę i ruchem reki pokazałam El, żeby przyciszyła radio.
-Nie było jej w pracy.- Powiedział zdenerwowany.- Pytałem recepcjonistki, podobno złożyła wymówienie dzisiaj rano! Wiesz coś o tym?
-Monika? Wymówienie?- Powtórzyłam osłupiała. Przecież ona uwielbiała tę pracę!- Ona... Nic mi nie mówiła. Ostatnio w ogóle częściej się kłóciłyśmy niż normalnie rozmawiałyśmy...- Przyznałam ze wstydem.
-Dobra, bez paniki. Jadę do jej mieszkania. Telefon oczywiście wyłączyła.
-Jak coś będę wiedziała, to od razu ci powiem, ale wątpię, żeby do mnie zadzwoniła...- Monia, co ty najlepszego wyrabiasz?!
-Spoko. Oddzwonię, jak tylko ją złapię.
-Dzięki.- Rozłączył się.
-Co jest?- Zapytała El, zjeżdżając z autostrady na normalną dwupasmówkę. Popatrzyła na mnie w lusterku wstecznym.
-Harry nie może złapać Moniki. Zwolniła się z pracy.
-Co?! Ale ona uwielbiała pracę w tej przychodni.- Czytasz mi w myślach, Eleanor.
-Pokłóciłyście się?- Zapytał Max. Chyba czuł się z deka niezorientowany w sytuacji.
-Tak jakby.- Westchnęłam.- Poznała jakiegoś kolesia, który robi jej pranie mózgu i ostatecznie doszło do tego, że wyrzuciła mnie z mieszkania.
-A mieszkałaś u niej, bo...
-Gazet nie czytasz? Przecież moje rozstanie z Liamem to od paru tygodni temat tylko na pierwszą stronę.- Prychnęłam.
-A, faktycznie. Sorry, mój błąd.- Nie odpowiedziałam.
Zamyśliłam się, bezgłośnie powtarzając za Shakirą słowa "Gypsy". Co ta Monika kombinuje? Jeżeli teraz zwolniła się z pracy, to by znaczyło, że albo znalazła lepszą ofertę, albo... Wyjeżdża? Nie, powiedziałaby nam o tym. Prawda?
Szybko podjechaliśmy pod pracownię sukien ślubnych Madame La Clinquant czy jakoś tak. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do salonu.
-Bonsoir, moi drodzy! Witam moją najcudowniejszą klientkę!- Właścicielka salonu, gadatliwa Francuzka, zaraz się nami zajęła.- Mariette, przynieś mi proszę suknię panny Calder!- Poleciła swojej pracownicy.- Siadajcie, s'il vous plaît! Chcecie się czegoś napić?
-Ja dziękuję.- Odmówiłam, podobnie jak El i Max.
-Z suknią wszystko w porządku?- Zapytała nerwowo Eleanor.
-Amourex*, suknia jest prześliczna! Ale nie chudnij mi już, złociutka, bo nie będę znowu zwężać.- Pogroziła jej żartobliwie palcem.
-To wszystko ze stresu.- Mruknęła El.
-Calder, ty i stres? Niemożliwe!- Max parsknął śmiechem. W drzwiach pracowni pojawiła się Mariette z białym pokrowcem.
-Suknia Eleanor Calder, madame.- Podała ją szefowej i zniknęła z powrotem na zapleczu.
-Zapraszam, belle, do przymierzalni. Czas na pokazanie tego arcydzieła światu.- Eleanor poszła za kobietą w stronę przymierzalni.
-Widziałaś ją wcześniej?- Zapytał Max, rozsiadając się wygodniej na sofie.
-Nie, nie byłam na ostatniej przymiarce. W ogóle ostatnio zaniedbałam to organizowanie ślubu.- Przyznałam.
-Sprawy osobiste?
-Taa... Ale mów lepiej, co u ciebie? Jak twoja firma?
-Wszystko idzie świetnie. Wiesz, billboardy i te bannery to dobra inwestycja. Masz pojęcie, ile firm chce się teraz reklamować? To aż niepojęte. A co najlepsze, nasz największy konkurent splajtował i przejęliśmy jego klientów.
-Jak mógł splajtować przy takim biznesie?- Zaśmiałam się z niedowierzaniem.
-Gość przegrał masę kasy w Las Vegas. Nie pociągnął z długami i zaczęli go ścigać...- Miał mówić dalej, ale przerwało nam wejście Eleanor.
Normalnie aż zaparło mi dech w piersiach. El wyglądała olśniewająco. Jak baśniowa księżniczka. Góra bez ramiączek, drapowany gorset z delikatnym wzorem wyszywanym chyba kryształkami Swarovskiego, w talii przechodziła w szeroki, zwiewny dół, wspaniale układający się na jej sylwetce. Z tyłu od pasa odchodził tren, haftowany w kwiatowy wzór, podobny do tego na gorsecie.
-Wyglądasz... WOW...- Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić.
-Gdyby nie to, że wolę chłopaków, to chyba bym cię teraz porwał.- Max pokręcił głową.- Louis wie, że ma taki skarb w rękach.
-Wie o tym dobrze, już się nie martw. Inaczej by się ze mną nie żenił.- Odparła El, przeglądając się w lustrze.
-Niech żyje skromność!- Zachichotałam.- El, wyglądasz niesamowicie. Tommo padnie przy ołtarzu, gdy cię zobaczy.
-Nie zapominaj, że ołtarz będzie trochę prowizoryczny...
-Nie chcieliście ślubu w katedrze, to wasz interes.- Machnęłam ręką.- Ksiądz będzie? Będzie. Udzieli wam sakramentu ślubu? Udzieli. Więc Louis padnie przed ołtarzem.
-Żeby tylko pogoda się nie popsuła.- Zakpił Max.- Wtedy Louis padnie pod ciężarem parasola.
-Jesteście okropni.- Wkurzyła się El.- Zapowiadają super pogodę, poza tym i tak stawiamy namioty.
-Zarządca parku musi mieć do was anielską cierpliwość.
-I jak, podoba się? Kwiatuszku, wyglądasz parfaitement*!- Madame w białych rękawiczkach drapowała tren na talii osy mojej przyjaciółki.- Tu tylko podepnę, bo brzydko się marszczy... Aha, mam nadzieję, że wzięłaś welon? Trzeba sprawdzić, czy razem będzie to wyglądało jak trzeba.
-Zapomniałam wyjąć z auta. Max, skoczysz po niego? Jest w bagażniku, w białym pudle.
-Jasne.- Max złapał kluczyki i wyszedł z salonu.
-Tren jest odpinany, więc na przyjęciu będziesz mogła go zdjąć, a w razie chłodu potraktować jako pelerynę. Tak jak prosiłaś, dół jest lekki, utrzymuje się na warstwie tiulu, nie na żadnych plastikowych obręczach czy stelażach, których en effet* nie uznaję. Tutaj, tak jak prosiłaś, wyszywanie według przesłanego wzoru. Stań jeszcze tu, skarbie...- Pokierowała dziewczynę na niewielkie podwyższenie.- Wiem, że masz buty na obcasach i sprzątamy tu niemal co godzinę, ale nie wolno tego nawet odrobinkę ubrudzić...
-Jest dokładnie tak jak chciałam.- Eleanor z wielkim uśmiechem na twarzy wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze.- Jeszcze tylko welon i będę mogła ocenić całokształt, ale na razie mi się bardzo podoba.
Nagle zadźwięczał mój telefon. I w tej samej chwili zawibrowała komórka Eleanor.
-Podasz mi telefon? Może to Louis. Pewnie pyta, jak przymiarka i kiedy będzie mógł zobaczyć.- Wywróciła oczami. Dałam jej komórkę i odblokowałam ekran. Co do cholery...
Od: Monia :))
Wyjeżdżam. Przepraszam, że nie pojawię się na ślubie. Nie szukajcie mnie, bo to nie ma sensu. Najlepiej będzie, jak o mnie zapomnicie. Żegnajcie, Monika.
______________________________________________________________
Dla pewności, żeby wszystko było zrozumiałe... Starałam się niektóre rzeczy wyjaśnić jak najprościej :)
*Argos- brytyjska sieć sklepów, zajmująca się sprzedażą sprzętu gospodarstwa domowego, elektroniki, wyposażenia mieszkań. Trochę w stylu naszego Media Markt. Ale nie wiem, czy dla idiotów :P
*aceton- nie będę się zagłębiać w chemiczną budowę związku, powiem tylko, że jest składnikiem zmywaczy do paznokci i jak tutaj pokazałam, zapach acetonu z ust (ewentualnie zgniłych jabłek, ale wychodzi na prawie to samo) jest objawem nieleczonej cukrzycy
*kwasica ketonowa- pojawia się przy nieleczonej cukrzycy. Chory nie ma insuliny, która powoduje przechodzenie cukrów (glukozy) do wątroby i innych tkanek, dlatego zamieniają się one w tzw. ciała ketonowe. Ich nadmiar w organizmie powoduje kwasicę, która objawia się wspomnianym wcześniej zapachem- organizm próbuje wydalić ciała ketonowe wraz z wydychanym powietrzem
*endokrynologia- gałąź medycyny zajmująca się chorobami hormonalnymi, np. choroby tarczycy, cukrzyca...
*Amourex- z francuskiego "kochanie", "skarbie"
*parfaitement- z francuskiego "perfekcyjnie", "idealnie"
*en effet- z francuskiego "w rzeczy samej"
________________________________________________________________
Drama, drama, drama everywhere ^^ a Roxanne w swoim żywiole >:D
Rozdział, o dziwo, wyszedł długi. Mam nadzieję, że błędów nie ma.
WAŻNE INFO ODNOŚNIE NASTĘPNEGO: Kolejny rozdział pojawi się za półtora tygodnia lub za dwa tygodnie, ponieważ:
Wtorek---> egzamin praktyczny z histologii
Czwartek---> egzamin teoretyczny z histologii
Piątek---> egzamin praktyczny z anatomii
W tym tygodniu odłączam internet i siedzę w książkach. Na szczęście egzamin teoretyczny z anaty jest dopiero dwudziestego trzeciego... Ale z kolei jeżeli nie zaliczę praktycznego, to nie dopuszczą mnie do teorii. Z histo tak samo O.o
Dziękuję wam za komentarze, wszystkie miłe słowa, głosy na Blog Miesiąca... Przypominam, sonda jest po prawej stronie pod zakładkami, kto nie oddał głosu, może to jeszcze zrobić :P witam też nowych obserwatorów! ;***
Trzymajcie za mnie kciuki w tym tygodniu. Naprawdę chcę to wszystko zaliczyć... Już teorię z anatomii mogę poprawiać we wrześniu, ale to...
Na serio, trzymajcie kciuki, pomódlcie się za mnie i ogólnie bądźcie wsparciem, będę wam bardzo wdzięczna <3
Roxanne xD
Ja już chcę kolejny rozdział! Musiałaś skończyć tak dramatycznym SMS'em od Moniki? Jeszcze ta rozmowa Liama i Harry'ego. Tyyyle tajemnic...
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuużo weny i powodzenia w zaliczaniu egzaminów. :)
Pozdrawiam, Weronika :*
Nom... Musiałam xD ten typ tak ma ^^
UsuńDziękuję <3
SUPER ROZDZIAL I JESZCZE TEN SMS! MAM NADZIEJE ZE NATTIE I LIAM POGODZĄ SIE NP NA ŚLUBIE A CO DO ŚLUBU NAPISZ O NIM JAL NAJSZYBCIEJ ;3 MAM NADZIEJE ZE WSZYSTKO ZDAŁAŚ ;D WGL RAZEM Z KOLEŻANKĄ ZAJĘŁYŚMY 2 MIEJSCE NA OLIMPIADZIE DZIEKI ZA WSPARCIE I CZEKAM NA NASTEPNY <3
OdpowiedzUsuńKate Skate xD
Ślub w swoim czasie... Dopiero za jakieś cztery rozdziały, jeśli dobrze policzyłam ;)
UsuńGratulacje! ;D to pewnie zasługa mojego trzymania kciuków xD
Dziękuję <3
DZIĘKI ;3
UsuńKate Skate xD
;***
UsuńCudeńko. Moniki nie ogarniam, ciekawe co sie stało. Bardzo chciałabym wiedzieć co dalej ale jestem cierpliwa. Życze powodzenia na egzaminach, napisz je najlepiej jak potrafisz :) miłej nauki
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*** <3
UsuńA ja obstawiałam, że uda się do Danielle, ale niezła z niej Śnieżka, posprzątać całą kuchnię.... WOW
OdpowiedzUsuńBoję się o Monię, nie możesz się jej "pozbyć"...
Nie mogę się doczekać ślubu, pewnie będzie niesamowicie.
Ucz się pilnie na te egzaminy, jak zdasz to teraz to potem będzie lepiej. Dasz radę, nie poddawaj się!
Ps. Trzymam kciuki i wierzę w Ciebie mocno. :*
@Tyska1993
Oj, Monia jest zbyt ważną postacią, żeby się jej tak na maksa pozbyć... Po prostu... Na trochę zniknie i namiesza ;)
UsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuńPoszła do japończyka o jasny gwint, kocham ich gadanine Kasai kontra Natti mistrzostwo. Monia boże coś ty znowu wymyśliła z nią . Liam on się stara czy siedzi na zadzie tylko bo mam wrażenie że to drugie ani jednej spólnej chwili nie spędził z bohaterką a przed kamerą gadał że walczyć będzie,tak to ją odzyska na pewno .Zycze zdania tych egzaminów i mogę jedynie trzymać kciuki a na rozdział zaczeka sie. Pozdrawiam:D
Liam może cały czas szuka dobrego pomysłu, a coś lub ktoś mu ciągle to utrudnia... :P
UsuńDziękuję <3
Rozdział super ! Myślałam , że będzie mieszkać u Danielle a nie u tego chińczyka ale tak jest zabawniej :) . A co do Moniki to nie mam do niej siły . Rozumie dlaczego się tak zachowuję ale się do niej mówi , że powinna się uspokoić to powinna to zrobić . Dobra koniec . Trzymam kciuki za zdanie egzaminów . Mam nadzieję , że zdasz najlepiej na roku :) POWODZENIA :)
OdpowiedzUsuńZabawniej jest :D zwłaszcza, gdy próbuję wymyślać dialogi xD
UsuńNajlepiej na roku nie zdam i chyba nawet nie jestem aż tak ambitna... Z anatomii w zupełności mi wystarczy trója z dwoma, byle tylko nie poprawiać ;)
Dziękuję <3
O kurde! Brałam pod uwagę, że pójdzie do japońca, ale myślałam, że on ją od razu wywali na zbity pysk. A tu proszę taka niespodzianka. Kasai jednak ma serce. Czyli mam rozumieć, że Nattie teraz będzie jego gosposią i współlokatorką w jednym hehe. Podejrzewam, że będą niezłe akcje, bo Kasai i panna Maj w jednym mieszkaniu to istna mieszanka wybuchowa.
OdpowiedzUsuńTa rozmowa Harry'ego i Liama, a raczej jej urywek jest strasznie podejrzany. Jestem ciekawa o co dokładnie chodziło.
Czyżby nasz Liaś gotował się z zazdrości, że jego była narzeczona mieszka u Noriakiego hę? On bankowo słuchał rozmowy Natalii i Harry'ego.
Końcówką to już mnie kompletnie rozwaliłaś kobieto. Monika zniknęła. Boję się o nią, w końcu pewnie szwenda się gdzieś z tymi ludźmi z sekty, a oni mogą być niebezpieczni. Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie, ale sama by była sobie winna.
A Liam to kompletnie nic nie robi żeby odzyskać Nattie. Chyba dostanie ode mnie porządnego kopa w dupę. Payne, weź się kurwa w garść chłopie i działaj, bo jeszcze Kasai się zakocha w Natalii po tych całych obiadkach (przez żołądek do serca xd) i sprzątnie Ci ją sprzed nosa (hahhaha marny żarcik, no nie? Ale suchar dajcie wody). Kiedy oni się ponownie spotkają? Ja chcę Lattie z powrotem, ale wiem, że będziesz nas jeszcze długo, długo męczyć zanim się zejdą.
Czekam na kolejny rozdział i powodzenia na egzaminach. Będę trzymać kciuki pani doktor :)
~Caroline.
Hehe, Kasai plus Nattie równa się dynamit xD
UsuńPrawdopodobnie masz rację. Flash tak ja omówił, że poleciała za nim... I co teraz zrobi 1DTeam? ;)
A spotkanie Nat i Liama może być szybciej niż myślisz... ^^
Dziękuję <3
Hej! Właśnie dobrnęłam do tego rozdziału. Może nie uwierzysz, ale zupełnie przypadkowo znalazłam to opowiadanie i zarywając dwie noce i trzy popołudnia przeczytałam wszystko od początku do tego rozdziału. To było fantastyczne. Wiadomo, miało trochę niedociągnięć, ale wszystko przyćmiło twoje poczucie humoru i świetne pomysły. Niestety, nie myśl sobie, że będę cię tylko chwalić. Po pierwsze, przez Twoje opowiadanie od dwóch dni nie kontaktuje ze światem, a po drugie zawalę jutrzejszy wos, bo zamiast się uczyć, to ja sobie siedzę, czytam i rżę do telefonu. A teraz jeszcze pisze ten dziwny komentarz od rzeczy. I zapamiętaj, jak mnie kiedyś zamkną w psychiatryku, to będziesz miała mnie na sumieniu. ;) Więc tak, czekam na następny i już się ode mnie nie uwolnić :)
OdpowiedzUsuńDo następnego,
Kinga :D
Hej! Witamy wśród czytelników! ;D
UsuńCieszę się, że ci się podobało ^^ wiem, że były niedociągnięcia, zwłaszcza w pierwszych rozdziałach. Czasem, jak do nich wracam, to mam ochotę połowę wykreślić i napisać od nowa, ale z drugiej strony... To pierwsze moje opowiadanie, a debiut idealny być nie musi :)
Bardzo dobrze, że nie będziesz tylko chwalić! Jeszcze bym popadła w samozachwyt i co wtedy?! XD a tak na poważnie, to porcja krytyki nikomu nie zaszkodziła i mogą się w niej znaleźć dobre rady, więc cieszę się, że szczerze wyrażasz swoją opinię ;)
A co do psychiatryka... Mnie i moją przyjaciółkę zamkną tam jako pierwsze. Mamy to jak w banku, po tym co my tu odpalamy...
Dziękuję ;*** <3
Mam nadzieję, że zamkną nas na jednej sali, to chociaż będzie zabawnie. A tak w ogóle to zapomniałam życzyć ci powodzenia na egzaminach. Pamiętaj, grunt to dobre nastawienie - mówi ci to ta, która codziennie sobie powtarza, że jest najlepsza. xd Tak więc będę trzymać kciuki :)
UsuńPS mistrz zmyślania na wosie to ja! ;D
PPS nie dziękuj, bo zapeszysz i moje życzenia szlak trafi ;)
Kinga :)
Jedna sala? Ok, jakoś się to załatwi ;)
UsuńNie dziękuję :P
Boooże... Mam tyle myśli i nie moge tego ogarnąć! Jest cudowny ! Co kolejny to "lepsiejsza" drama. Duma Nattie mnie przeraża, ale chyba na jej miejscu postąpiłabym tak samo ( chodzi o to zamieszkanir u Noriakiego ). Na temat Moniki mam duzo to przekazania ale obawiam sie że takich słów nie moge w tym miejscu ujawniać -.-' ale za to jak Liam jej odpowiedział tam przez tego skajpaja to zrobiłam jedno wielkie "Awww" a że to czytałam na lekcji to zaistniała śmieszna sytuacja xD Hazz i Li jacy tajemniczy. Ciekawe o co im chodziło... O jakąś akcje z Nattie? Wiem że nie odpowiesz ale przynajmniej kiwnij głową xD
OdpowiedzUsuńMyślałam że to ja mam syf w pokoju, ale wyobraziłam sobie nore Noriakiego i od razu zmieniłam nastawienie :)
Weselny klimat, tak sie zaczyna, jest biały welon a w nim dziewczyna.... XD taak mi też sie udzielił czytając wątek z Els ;) tyle że końcówka... Ykhymm bym Ci zasadziła teraz mocnego kopniaka za to ! Dlaczego?! :'(
Tak, ja zawsze Cie dopinguje i trzymam za Ciebie kciuki. Tym razem również ;) powodzenia kochana, Gaba :*
Tak mi się wydawało, że na temat Moniki wszyscy będą chcieli się wyrazić w masie niecenzuralnych słów ;P
UsuńMoże kiwnęłam głową, a może nie... xD
Odnośnie syfu w pokoju... Nie widziałaś mojego biurka u fotela, który robi za szafę :) jestem pełna podziwu, że udaje mi się jeszcze coś tam znaleźć xD
Dziękuję <3
Ha! Czyli jednak Kasai się zlitował i przygarnął Natalię. Stawiałam bardziej na to, że właśnie z nim będzie mieszkać, bo z Danielle byłoby nudnawo(?) Z wrednym japońcem chociaż będą dobre akcje. No w końcu Nattie i on w jednym domu to istny obłęd i urwanie głowy. Już sobie wyobrażam ten syf, który musi sprzątać Natalia jeśli chce mieć dach nad głową. O bleeee. Mam nadzieję, że nie podpadnie Noriakiemu, bo to by oznaczało, że musiałaby wrócić do domu chłopaków, gdyby ją wywalił.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Monikę, to mi ręce opadają. Z pewnością zniknęła z tą bandą nieudaczników z sekty. 1D Team muszą coś wymyślić aby ją znaleźć i porządnie ją zjechać za takie nieodpowiedzialne zachowanie. Jak można tak znikać z dnia na dzień!
O czym gadali Liam i Harry? Coś czuję, że to chyba ma związek z Modestem i Sophią. W każdym bądź razie coś tu nie gra.
Nie mogę się doczekać ślubu El i Lou, bo na pewno będzie się działo. Chcąc nie chcąc Nattie spotka tam Liama ^^ A właśnie, Payne niech lepiej błaga Natalię na kolanach o wybaczenie i żeby do niego wróciła, ale wiem, że ona pokieruje się dumą i pewnie pośle go do diabła. Niech się ten wstrętny obibok weźmie do roboty i wymyśli coś, bo straci ją na zawsze.
Czekam na następny.
Życzę Ci powodzenia i obyś zdała wszystkie egzaminy jak najlepiej :)
Agnieszka :D
Nom, z Danielle nie wymyśliłabym takich ciekawych słownych potyczek, jakie zamierzam przygotować dla Nattie i Noriakiego :D
UsuńZnikać z dnia na dzień i to na tak długo! Możecie być pewni, że po pierwsze, Monia szybko nie wróci, a po drugie... na pewno się nie domyślicie, jak wróci ^^ nic więcej nie powiem! xD
Oj, będzie się działo... Będzie, będzie zabawa ;D przy pisaniu i czytaniu :P
Dziękuję (a za życzenia powodzenia NIE dziękuję ;) <3
Noriaki? :o Nawet nie przyszedł mi do głowy O.o rędzej już Danielle, choć to byłoby za proste. Cóż....teraz nie pozostaje tylko czekać na sceny wspólne tej dwójki xD
OdpowiedzUsuńMonia? Spodziewałam się że tak zrobi w trakcie czytania, ale bardziej mnie ciekawi co ze ślubem. Tyyle gości, wszystko zamówione, ale to jej przyjaciółka...szczerze mówiąc nie wiem co wybierze. :o Na serio jestem ciekawa, bo nie sądzę, żeby Monia tak po prostu przyszła na ślub El. Za bardzo jest już wciągnięta w tą grupę i jest pewnie gdzieś niezbyt blisko. Pewnie następną sceną będą jej poszukiwania, zbieranie chłopaków i rozmowy, ale...sama nie wiem czy ją znajdą. No.. niby po czym.Nic nie wiedzą o tej sekcie (?) chyba że ten chłopak zostawił coś u Nattie, chociaż wątpię.
Do do Liama- i dobrze, niech się nie odzywa. MAm go gdzieś, niezależnie jak bardzo by udawał, że się stara. Zrobił coś, co tylko potwierdziło jego 'miłość' do Nattie i pokazał jaki ma stusunek. Już by mogła powiedzieć Harry'emu (RFJORIJHRHIGHHRII ROZMAWIAŁA Z HAZZĄ) że może coś tam ten z Kasaim...Payne by sobie trochę pocierpiał i się poczuł w jej sytuacji wtedy. A skoro już o nim mowa... jak była ta scena ze szpitalem, to myślałam, że za chwilę przywiozą któregoś z chłopaków (najpewniej Liama) któremu coś się stało...znaczy z jego winy (np. zemdlał z przejedzenia, był tak upity, że się przewalił i rąbnął głową w ścianę itp.) I znając NAttie pewnie by jej serce zabiło dwa razy szybciej itp....No i czekałam ale się nie doczekałam xD
Ale teraz najważniejsza część rozdziału (czyli część, której poświęcę na każdy rozdział najwięcej uwagi :D ) ta dam.... HATTIEEEEEE <3
Oni na serio....jak ich sobie wyobrażam to eojifjruihvgrhg....jeszcze tak w towarzystwie Liama...OMG...wtedy zobaczyłby co stracił, i dobrze zresztą. Hazz zobaczyłby co zyskał i by eijfirjfeojrojrjopr omg na serio nie mogę przestać o nich myśleć...Dowód? Nigdy w życiu nie śnił mi się żaden ff. Nawet mój własny, rozumiesz?! xD Chociaż częśto rozmyślam nad nowymi wątkami nigdy nie miałam snu z Asią i...nie zdradzę kim :D Ale powracając do tematu....uwaga....w ostatnią środę (?) ...UWAGA...
Sniło mi isę HAttie!
Czy ty to rozumiesz?! Czy ty to rozumiesz, że mam tyle rzeczy w głowie, a akurat HATTIE!? *___________*
we śnie dodałaś rozdział...no i tam poszłam czytać, ale to nie ważne. No i pod koniec, w ostatnich zdaniach HArry gdzieś tam poszedł, w sumie nawet nie wiem po co, ani dlaczego. Może coś musiał zrobić, albo był smutny. Parę chwil później Nattie powiedziała, że pojdzie za nim/ do niego, żeby zobaczyć czy wszystko ok itp. No i końcówka brzmiała jakoś tak Coś w stylu "Poszłam zobaczyć co się z nim stało, a on odwrócił się i powiedział dwa słowa" KONIEC ROZDZIAŁU.
I...wiesz...co...ja...po...tym....przeżywałam!? Na serio...we śnie przeczytałam to kilka razy, wmówiłam sobie, że to jakiś żart, że Natalia na serio zrobiła taki wątek. Podświadomie już byliśmy na 10000000000% pewni, że no wiesz...te dwa słowa to kocham Cię. Idk dlaczego, po prostu...no wiesz jak to we śnie xD po prostu wiedzieliśmy, że to o to chodzi. I ten sen był taki...ujvhiurhuiht..nigdy w życiu nie byłam tak zaskoczona...omg jak to piszę to brzmi idiotycznie, ale on był taki realistyczny, że mówię Ci!#@%$#^&&&$^$^ ♥♥♥
Hej 😃 sorki za opóźnienie, kucie i stres egzaminacyjny robią swoje, Bloger biedny i zakurzony czekał aż go odblokuję...
UsuńSceny wspólne Noriakiego i Nattie? Hmm, będzie ciekawie xD juz się nie mogę doczekać ich walk słownych ^^
Następne sceny to poszukiwania Moniki. Tu poniekąd masz rację, ale więcej nie powiem, przekonasz się niedługo ;)
Myślisz, że Liam nie cierpi? Mnie się wydaje, że doskonale rozumie swój błąd, tylko za późno zdał sobie tego sprawę...
O rany, twoje Hattie feelings jedzie po bandzie, ale chyba będziesz zadowolona w kolejnych rozdziałach... Zresztą, cicho sza, buzia na kłódkę, nic nie powiem XD
Ech, już myślałam, że się wyglądasz, z kim snilaby ci się Asia... Dlaczego?! Foch.
A co do twojego snu... Eeee, szczerze, to mnie się moje fanfiction tez nigdy nie śniło... Znaczy kiedyś miałam parę snów z One Direction w roli głównej, najlepszy był po przeczytaniu jakiegoś ff z Harrym... Ale nie powiem, co się tam działo ^^ moja słodka tajemnica xD
Eeemmm, powiem tak. Rozmowy ze Stylesem będą na pewno, jakie, tego się dowiecie, ale nie wykluczam, że kiedyś zakończę taką rozmowę w kulminacyjnym momencie ;D po prostu... O rany, ale spoiler robię, po prostu wszystkiego się dowiecie, cierpliwości :)
Na koniec dodam, że rozdział zaczęłam bazgrolić, mam prawie połowę i jeśli wyrobie się przed weekendem to będę w siódmym niebie. O ile wcześniej nie dopadnie mnie depresja związana z niezdanymi egzaminami... Których chyba nie zaliczyłam, więc no... Deprecha Będzie jak nic.
Dziękuję <3
SUUUUUUUUUUUUUUUPER fajny rozdział, czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńKiedy dodasz nowy???
OdpowiedzUsuńP.S. Trzymam kciuki na pewno zdałaś
Mam już prawie połowę napisaną, więc być może w weekend się wyrobię ;) praaawdopodobnieee wstawię nową piosenkę xD w sensie moją ^^
UsuńDzięki, kochana, za wsparcie :*** dwa egzaminy na cztery zaliczone (jeden praktyczny, jedna teoria, w tym pochwalę się, że praktyczny na maksa punktów :P), czekam teraz na wyniki praktycznego z anatomii, bo jeśli go zaliczę, to będę mogła pisać teorię, a jeśli oblałam, to mnie do teorii nie dopuszczą i całość we wrześniu... Zobaczymy :)
Love ya <3
GRATUULUJEE!!!!! Napewno cie przepuszczą czekam na piosenke patrząc na poprzednią to napewno ta bd rownie świetna Lofffki;3 See ya <3
OdpowiedzUsuńKate Skate xD
P.S. To wyzej to tez ja ;P
No, zobaczymy, czy będzie dobra... Mi się jak na razie podoba xD
UsuńDziękuję ;***
Czytam i patrze piosenka. ZAstanawiam się gdzie jest link a tu się dowiaduje ze jest twoja, Jest piękna, narnujesz się na tej medycynie :D uwielbiam twoje opowiadanie i kolejny raz mówie ze cie podziwiam, Mam nadzieje ze wszytsko pięknie zaliczyłaś. Przedemną matura po wakacjach i mam nadzieje ze skończę tak jak ty na medycynie lub stomatologii, ewentualnie weterynarii. Będę brała z cb przykład ze pogodziłas pasje do muzyki z nauką i nie przeszkodziło ci to z dostaniem się na tak trudne studia. Dodajesz mi zapału do nauki. Trzymam kciuki za cb!
OdpowiedzUsuńPS Rozkminiałam ostatnio i stwierdziłam ze do uczuc i sytuacji miłosnej Natalii prawie doskonale pasuje piosenka Demi Lovato ,,Really dont care" . Wsłuchując się w tekst wyobrażam sb jak Natt śpiewa to Liamowi xD Wrzucam link może cie zainspiruje :P https://www.youtube.com/watch?v=w7LbW9sXQ5s
Jeszcze nie wszystko zaliczone, został mi ostatni egzamin, ale reszta, nie chwaląc się, zdana :D
UsuńWidzę, że też masz biologiczne zacięcie ;) będę trzymała kciuki, może i jest cholernie dużo roboty na tych studiach, ale warto, dla samej satysfakcji ^^
A pogodzić to wszystko jest... mega ciężko. Zwłaszcza, gdy próbuje się pisać rozdział, gdzieś wyjść, a tu trzeba brać się do nauki. Dziś trochę zmarnowałam dzień, ale następne trzy będę zakuwała tak ostro, jak tylko będę umiała :P dodaję zapału? Wow... Mnie ostatnio go trochę brakuje. A, to już wiem, gdzie on się podział xD
A co do "Really don't care", to ona się pojawi :) mam dla niej specjalne miejsce w opowiadaniu, gdzieś za dwa rozdziały ;D
Dziękuję <3
Czekam bardzo na nexta hdhdbehdiduxjn uwielbiam to
OdpowiedzUsuńNext jutro wieczorem, bo dziś nie wyrobię :)
UsuńDziękuję <3