czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 20

Piąty grudnia. Juuupppiii, jutro Mikołajki!!! Wiem, jestem jak dziecko, ale uwielbiam to święto. Z Niką zawsze robimy sobie jakiś wspólny wieczór, pełen wygłupów i wariactw. W tym roku też obowiązkowo musi taki być.
-Hej. Ja leci?- na zajęciach z mikrobiologii się nie rozmyśla o niebieskich migdałach i czerwonych Mikołajach! Och, przepraszam bardzo, ale Mr. Marcin już mnie przywraca do rzeczywistości. Przysiadł się znienacka do mojego stanowiska korzystając z tego, że pani doktor wyszła z sali. Jak usłyszałam jego głos, to prawie podskoczyłam. Mało brakowało, a okular mikroskopu wbiłby mi się w oko. Zignorowałam jego powitanie i dalej obserwowałam ruchy maleńkiego świdrowca gambijskiego. Fascynujące stworzonko. Jedno ukłucie muchy tse-tse i ten oto robaczek w twojej krwi wywoła śpiączkę afrykańską. Przetestowałabym to na panu Marcinie Bielskim. Zarazić śpiączką, wywieźć za granicę, najlepiej na Hawaje albo inną daleką wyspę, a potem wrócić do kraju i dopiero przysłać dla niego lekarstwo. Natalia, ty geniuszu zła.
-Miałabyś ochotę wyskoczyć na kawę? Po zajęciach oczywiście, a nie w trakcie.- aż sapnęłam ze złości. Prawie zmiażdżyłam obiektywem preparat! Odsunęłam się od mikroskopu i ze złością zdmuchnęłam kosmyk włosów z oczu.
-Słuchaj, ja czegoś tu nie rozumiem. Znamy się dwa tygodnie, nawet niecałe. Tysiąc razy dałam ci do zrozumienia, że cię ledwo toleruję, wkurzyłeś mnie milion razy, sto razy o mało nie zarobiłeś w gębę, dostałeś dwa razy kawą. Powiedz mi, co ja robię źle? Czemu ty się nie możesz raz a dobrze odwalić?- tak, dobrze słyszeliście. Marcin dostał drugi raz kawą. Następnego dnia. Ja wiem, pamiętam, co mówił mi Louis o tym, jak ludzie ich oceniają itp. itd. ale gdy usłyszałam kolejny komentarz o moich przyjaciołach (nie przytoczę go, bo aż się gotuję w środku, jak go sobie przypominam!), nie mogłam się powstrzymać i straciłam kolejną kawkę na rzecz jego zniszczonej fryzury. Ale warto było. Wtedy udało mi się go wyprowadzić z równowagi. Tak, jestem z siebie dumna. Szkoda, że wyszło mi to tylko jeden raz.
-Wszystko robisz źle. Gdybyś była dla mnie miła czy coś... Wiesz, wtedy byłabyś pospolita, zwykła, a tak... No cóż, rzadko się zdarza, że dziewczyna wylewa na mnie kawę.
-Spadaj. Nie będę dla ciebie miła. Jedyny plus z tej całej sytuacji jest taki, że nauczyłeś się, że moich przyjaciół się nie obraża.- tak, tak, po dogłębnym zapoznaniu się z kawą przestał wypowiadać swoje opinie o chłopakach. Harry jak usłyszał, co zrobiłam, najpierw spadł z krzesła ze śmiechu, a potem stwierdził, że przyjedzie i wręczy mi medal za obronę uciśnionych.
Ogólnie przez te kilkanaście dni sporo rozmawiałam z chłopakami, mimo że byli zajęci premierą nowej płyty, nagraniami, wywiadami, mieli kilka koncertów, ale ostatnio rzadko udawało mi się namierzyć ich wszystkich razem. Najczęściej gadałam ze Stylesem i Niallem. Wiadomo, single nie mają dziewczyn, z którymi chcą się spotkać. W sumie to po Harry'm się tego nie spodziewałam, bo wiedziałam, że on dość często wychodzi do klubu i czasem przyprowadza jakieś laski. Jednak ostatnio częściej dzwonił do mnie niż wychodził się napić. Miałam tylko cichą nadzieję, że nie liczy na nic więcej, bo musiałabym go brutalnie uświadomić, że jego szanse są mniejsze od jednego procenta. Szkoda było mi mówić mu to wprost, bo zżyłam się z nimi wszystkimi i nie chciałam nikogo ranić. Harry był dla mnie całkowicie jak brat, młodszy, powalony brat. Z kolei Niall... hmmm, wzięłam sobie do serca myśl, że powinnam zostać swatką i starałam się z nim gadać, gdy Nika była na horyzoncie. Ja rozumiem, Nika jest zajęta i tak dalej, ale jakoś bardziej pasował mi do niej Nialler niż ten Kamil. Nie chodzi mi bynajmniej o wygląd, tylko o zachowanie. Horan był przejrzysty jak szkło, dało się wyczuć wszystkie jego emocje, szczery, troskliwy, chłopak złoto! A Kamil... Z tego co udało mi się zaobserwować (boże, mówię jak jakiś naukowiec!), to on z lekka przypomina Marcina. A to źle! Bardzo, bardzo, bardzo źle!!! Ale Niallowi to nie przeszkadzało, że Nika z nami gadała, wręcz przeciwnie! Ostatnio dzwoniłam do niego sama, to jego pierwsze pytanie brzmiało: "A Nicky dziś nie ma?". Tak, bycie swatką to moje powołanie.
Lou parę ostatnich dni spędzał z Eleanor i nie chciałam im przeszkadzać. Ale po naszej poważnej rozmowie, gadaliśmy codziennie przez tydzień i strasznie mnie bawiło, jak zaczynał rozmowę od pytania jak się czuję. Dopiero gdy zauważył, że zaczyna mnie to wpieniać, to zrezygnował. I już było normalnie. Z Zaynem też gadałam. Udawaliśmy DJ-ów i przesyłaliśmy sobie muzykę. Dzięki niemu moja playlista wzbogaciła się o jakieś siedemdziesiąt piosenek. I fajnie. Jedyne, co mnie dziwiło, to postawa Liama. W tym tygodniu zadzwonił tylko raz, a gdy ja się z nim połączyłam, to szybko mnie spławił. Nie chciałam się narzucać, więc potem się do niego nie odezwałam. Wymieniliśmy tylko kilka mało znaczących smsów. Bałam się, że stracimy kontakt. A to przecież on mi obiecał, że nic takiego się nie stanie, że on do tego nie dopuści! Miałam nadzieję, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, teraz stopniowo tę pieprzoną nadzieję traciłam.
Kurde, zamyśliłam się o chłopakach i nie zwróciłam uwagi na to, co do mnie gadał Marcin.
-Słuchałaś mnie w ogóle?- trącił mnie łokciem. Jaaaasne, słuchałam.
-Nie, zamyśliłam się.
-Dzięki za szczerość. To co, pójdziesz ze mną na tę kawę?- popatrzyłam na niego z irytacją. Miałam ochotę się na niego wydrzeć, ale byliśmy na sali z dwudziestoma innymi osobami i wolałam nie robić scen.
-Jeżeli pójdę, to odwalisz się ode mnie na dłuższy, podkreślam DŁUŻSZY czas?- zapytałam zrezygnowana. Miałam go już dość i chciałam, żeby jak najszybciej sobie poszedł. Do tego rozstroiły mnie myśli o Liamie.
-Postaram się.- mrugnął do mnie, a ja westchnęłam.
-O której?- Marcinowi aż zaświeciły się oczy. No tak, poskromił najbardziej niedostępną dziewczynę na uczelni, brawo. Może jeszcze mam mu dyplom wystawić?
-Może jutro, o drugiej? Koło Sukiennic?- serio, mam jechać przez pół miasta na rynek?! Widać, że przyjezdny i nie mieszka dłużej w Krakowie. Marcin, hello, nie wiem, czy wiesz, ale w Krakowie są kawiarnie także poza Starówką!
-Okej- mruknęłam znudzona. Do sali wróciła doktorka. Marcin już miał iść na swoje miejsce, ale jeszcze nachylił się do mojego ucha.
-To będzie piękny prezent mikołajkowy.- wyszeptał seksownie. Seksownie?! Kurwa, Natalia, ogarnij się!!!
Zaraz zwymiotuję.

~~*~~

Leżałam na łóżku w swoim pokoju i kiwałam nogami w rytm "Geronimo". Była dwudziesta trzecia. Nika nie wróciła do domu. Zaczynałam powoli się martwić. Idiotko, na pewno jest z Kamilem i ma się dobrze. Jeżeli robią to, o czym myślę, to Nika ma się nawet bardzo dobrze. Natalia, ty zboczuchu. Pomyśl, co cię jutro czeka. Cholera. Od paru ładnych godzin wracam myślami do tej, pożal się Boże, randki, która ma nastąpić za piętnaście godzin. Tak, odliczam czas, żeby sprawdzić, ile muszę jeszcze czekać, żeby było po wszystkim. Nie chciałam tam iść, ale jeżeli on zamierza dotrzymać obietnicy i nie zbliżać się do mnie przez dłuższy czas, to muszę pójść.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk z telefonu. Sms. Od Liama... Proszę, proszę, przypomniał sobie o przyjaciółce. Co on tam pisze...
Od: Liam xx
Żyjesz tam? Co się nie odzywasz? :)
Serio, Payne? Przecież to ty mnie spławiłeś. Dobra, nie napiszę mu tego, nie będę chamska. Może wtedy miał coś ważnego do załatwienia?
Do: Liam xx
Nic, nudzę się... Jutro mam spotkanie z wrogiem :@
Odpisz, odpisz, odpisz. Stukałam nerwowo w obudowę telefonu. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk wiadomości. Jest!
Od: Liam xx
Jeśli dobrze myślę, to chodzi do twojego kochanego kolegę Martina, mam rację? ;) Nie martw się, jutro Mikołajki =) byłaś grzeczna?
Phi, ja zawsze jestem grzeczna. Tylko czasem mi odwala, ale to stany przejściowe, niewarte uwagi...
Do: Liam xx
Rozmawiasz z najgrzeczniejszą dziewczyną pod słońcem :D a co masz kontakty u Mikołaja? Co dostanę? :P
Od: Liam xx
Tajemnica państwowa =) spodoba ci się :*
Zachichotałam. Jeśli ci wariaci mi coś przygotowali, to już się boję. W laptopie zmieniła się piosenka. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Do: Liam xx
Jak rózga, to na pewno :P słucham waszej piosenki *.*
Od: Liam xx
Może tak źle nie będzie... Mikołaj nie myślał o rózdze :)) jakiej piosenki?
Do: Liam xx
Save You Tonight <3
Od: Liam xx
I can't be no superman, but for you I'll be superhuman. I, I wanna save you, save you, save you tonight <3 Good night xxx
Dobranoc... Uśmiechnęłam szeroko. Napisał mi fragment tekstu piosenki i czułam się jakby opowiadały o mnie. Nie odpisałam mu na to. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że paroma smsami można aż tak poprawić człowiekowi humor. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie twarz Liama. Te brązowe oczy... Ten uśmiech.... Odpłynęłam.

~~*~~

Obudziłam się koło dziewiątej. Mikołajki, oh yeah! Zaraz jednak zrzedła mi mina. No tak, dziś "mikołajkowy prezent dla Marcina-kretyna". Ladies and gentleman, nadchodzi Wielki Bełt! Na serio, jak o tym myślę, to mam wrażenie, że się zhaftuję. Zwlokłam się z jękiem z łóżka i poszłam do kuchni wstawić wodę na herbatę. Jak to dobrze, że dziś piątek, nie ma zajęć. Mogę w spokoju posiedzieć w domu, poużalać się nad swoją głupotą, która kazała mi się wczoraj zgodzić i po powrocie ze "wspaniałej randki" rzucę się na łóżko i postaram się zapomnieć. Przed pójściem do łazienki zahaczyłam jeszcze o skrzynkę na listy. O, mam awizo. Jakaś paczka do odebrania na poczcie. Spoko. Wczoraj nie było mnie prawie cały dzień w domu, nic dziwnego, że listonosz aż zostawił papier. Odbiorę ją przed randką. Do Niki też jakiś list. Położę jej na biurku. Weszłam do pokoju przyjaciółki i stanęłam jak wryta na progu. O matko. Nika nie spała dziś w domu. Łózko było nietknięte, nic się nie zmieniło od wczoraj, nawet układ ciuchów rzuconych na krzesło. Kurde, nie denerwuj się! Na pewno jest z Kamilem. Rzuciłam się do swojego królestwa w poszukiwaniu telefonu. Pięknie, żadnej wiadomości. Ani połączenia. Dobra, dzwonię. Sygnał, sygnał, poczta. Okej, spokojnie, jeszcze raz. Od razu poczta. Cholera, Nika, wyłączyłaś telefon albo ci padł! Mnie nie wolno się denerwować! Poleciałam do kuchni łyknąć leki. Spokój, idiotko. Pewnie padł jej telefon, po nocy ze swoim chłopakiem poszła od razu na uczelnię... W tych samych ciuchach? Zamknij się, zdrowy rozsądku. Ale ze mnie panikara.
Kilka godzin później, cała w nerwach szłam przez miasto. Padał deszcz, było zimno, a wręcz lodowato. Czułam, że na pewno się przeziębię, a wtedy jeszcze bardziej znienawidzę kolegę Bielskiego. Wstąpiłam jeszcze na pocztę i odebrałam niewielką paczuszkę. Byłam strasznie ciekawa, co jest w środku. Nie miałam pojęcia, kto mógłby mi coś wysłać, a na paczce nie było żadnego charakteru pisma, adres wydrukowano. Co to za jakaś konspiracja? Dobra, nie miałam czasu, żeby się nad tym dłużej zastanawiać, bo inaczej spóźniłabym się na rand... spotkanie. Gdy dochodziłam do rynku, już z daleka widziałam kolegę Bielskiego i jaskrawo czerwoną różę, która bardzo, ale to bardzo nie pasowała do dzisiejszej pogody. Skąd on wiedział, że lubię róże? Podeszłam do niego.
-Witam- wyciągnął do mnie rękę. Myślałam, że chce uścisnąć moją, ale nie. On mnie pocałował w rękę! Kto go podmienił? Może ma brata bliźniaka?
-Cześć- mruknęłam. Jeszcze jestem niedostępna.
-Proszę, to dla ciebie.- szarmancko wręczył mi różę. Uśmiechnęłam się lekko i odruchowo przysunęłam ją do nosa. Poczułam delikatny zapach kwiatu. Skąd on, do cholery, ją wytrzasnął?! Przecież szklarniowe róże z kwiaciarni nie pachną! No, tym to zapunktował.
-To gdzie idziemy?- zapytałam. W odpowiedzi Marcin wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę Traktu Królewskiego. Za chwilę weszliśmy do małej restauracji. Trzeba przyznać, że było to miejsce z klimatem i nawet mi się spodobało. Usiedliśmy przy stoliku i po chwili złożyliśmy zamówienia. Jedzenie było przepyszne, a towarzystwo... Cóż, Marcin zachowywał się jak nie on. Na serio, ktoś go podmienił! Zagadał mnie na początku i po pewnym czasie (uwaga, uwaga!) razem żartowaliśmy! Zupełnie zapomniałam o roli niedostępnej, zapomniałam, jaki on był denerwujący. Co się ze mną stało?
-Zaczekaj chwilkę, zaraz wrócę- Marcin uśmiechnął się do mnie i odszedł od stolika. Upiłam łyka herbaty przeklinając w duchu swoją uległość. Co ja wyrabiam? Jeszcze gotów pomyśleć, że ma jakieś szanse. Zaczarował mnie czy jak? Wyjęłam z torebki telefon, żeby sprawdzić godzinę i mój wzrok zahaczył o paczkę, którą wcześniej odebrałam. Wyjęłam ją z torby i ostrożnie odpakowałam. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co to jest. Dopiero po chwili zobaczyłam, że to pudełko wymalowane w genialne graffiti. Widziałam nawet takie pudełka, które można własnoręcznie ozdobić w Empiku. Na wieczku jaskrawy napis "CDs", a na przedniej ściance slogan "1D Team". No jasne. Wariaci. Uśmiechnęłam się szeroko oglądając pudełeczko. Chyba już wiem, kto wykonał to graffiti. Tylko Zayn mógł się pokusić o wykonanie takiego cuda. Wiedziałam, że potrafi robić graffiti, ale takie coś... Po prostu wow. Wielkie WOW.
-Co tam masz?- zapytał Marcin wracając do stolika.
-Prezent mikołajkowy.- powiedziałam nie patrząc na chłopaka. Rysunki były genialne. Podpisał nas wszystkich na ściankach pudełka z charakterystycznym gadżetem dla każdego. Obok imienia Nialla była pizza, napis "Hazza" miał brązowe loczki, Louis był w paski, litera "i" w imieniu Liama była łyżką, a napis "DJ Malik" był przykryty czapką z daszkiem. Moje imię zajmowało całą boczną ściankę i obok niego narysowany jakby cień tancerki w otoczeniu odcisków butów. Genialne. W życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła.
-Od kogo?- dociekał Marcin.
-Od Louisa, Harry'ego, Zayna, Liama i Nialla.- odpowiedziałam otwierając pudełko. Usłyszałam prychnięcie.- O co ci chodzi?
-Mnie? O nic.- niewinna minka na twarzy. Od razu wiedziałam, że kłamie.
-Myślałam, że ten temat już przerabialiśmy.- powiedziałam ostro. Znowu będzie się ich czepiał.
-Przecież ja nic nie mówię- wzruszył ramionami. Pokręciłam głową z niesmakiem i otworzyłam pudełko. W środku było granatowo-żółte z wąskimi przegródkami na płyty. Tylko dwie były zapełnione. Wyjęłam pierwszą płytę. Tak jak myślałam: "Midnight Memories". Płyta, która wyszła raptem dwa tygodnie temu. No tak, teraz sobie przypominam! Mówiłam chłopakom, że mam "Up All Night" i "Take Me Home" i czekam z niecierpliwością na "MM". Obiecali mi ją wysłać i dotrzymali obietnicy. Na okładce były ich autografy. Nie mogłam się doczekać, aż jej przesłucham. Wprawdzie znałam już kilka piosenek, ale przecież nie mam pojęcia , jak brzmią pozostałe. A ta druga płyta? Wyciągnęłam ją z przegródki razem z jakąś kartką. Rozłożyłam ją.

Hello Nattie!!!
Mikołaj pomyślał o tobie (Mikołaje pomyśleli!) i oto prezencik. Przesłuchaj i wydaj opinię. Prooosimyyy :) To dla nas bardzo ważne! Bardziej niż myślisz!!!
A co do tej drugiej płyty... Jak przesłuchasz to się domyślisz =) Nie sądziłaś, że było włączone nagrywanie co nie? Ani że Harry ma dyktafon w telefonie? Spodoba ci się :*
Buziaczki <3
Do zobaczyska :D
Maaarcheeewkiiii :P
Vas Happenin xD
Głupek :O
Matoł ;P
I tak mnie kochasz Boo Bear :*
Akurat Curly :@
HORAN HUG <3
Co za nienormalna banda. But don't worry, Nattie. Daddy Direction czuwa! :*

1D Team rulezz yyyyeeeeaaaaahhhh!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Praktycznie każde zdanie było napisane innym charakterem pisma. O najgorsze bazgroły podejrzewałam Louisa. Ogólnie zrozumiałam z tego listu tylko to, że mam im powiedzieć, co sądzę o nowej płycie. A co z tą drugą? O jakie nagrywanie im chodziło? Chyba że... O nie. Nagrali mnie w studiu. Boże, ale się tam wygłupiłam! A dyktafon Hazzy? Przydałby się detektyw. Kiedy ja jeszcze śpiewałam z nimi? No, kiedy?... Wiem! Na ognisku! Matulu, oni to nagrali?! Strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło.
-Co się stało?- Marcin chyba się obraził, że poświęcam mu tak mało uwagi. Wziął do ręki płytę chłopaków.
-Nagrali mnie, jak śpiewałam na płytę- wyjaśniłam krótko. Marcin obracał w rękach płytę.
-Ten gość ma nawet spoko tatuaże- wskazał na rękę Zayna.- To ty śpiewasz?- podniósł na mnie wzrok.
-Tak, nawet mi proponowali kontrakt, ale odmówiłam.- kurde, mogłam się ugryźć w język. Kolega Bielski otworzył szeroko oczy.
-Odmówiłaś?!- wykrzyknął zdumiony.
-No tak. To nie dla mnie. Od zawsze chciałam być lekarzem, śpiewanie to moja pasja, nic więcej.- wyjaśniłam.
-Czyli jednak nie kumplujesz się z nimi dla sławy....- mruknął. "Jednak"? Myślałam, że się przesłyszałam. Czyli miałam rację, właśnie tak o mnie myślał! Co za świnia! To już nie można się przyjaźnić ze sławną osobą, bo inaczej będzie się posądzonym o wykorzystywanie?!
-To tak o mnie myślałeś?!- syknęłam. Już miałam kontynuować, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Nika! Nareszcie! No to ci się oberwie...
-Do cholery, Nika gdzieś ty była?!- taa, po co bawić się w powitania, co nie? Byłam znowu zdenerwowana, wiedziałam, że to się źle skończy.
-Cześć, Natalia, co u ciebie? U mnie spoko...- Nika próbowała być sarkastyczna, ale przerwałam jej.
-Dominiko Sawicka, czy ty wiesz, że doprowadziłaś mnie na skraj wytrzymałości?! Nie odzywasz się od dwudziestu czterech godzin! Zero wiadomości, zero telefonów, zero wszystkiego!
-Spokojnie, mamusiu, bo ci żyłka pęknie.- normalnie ją oskubię, oskalpuję, oczy wydrapię! Strasznie się przejmowałam, może przesadziłam, ale Nika zawsze mnie zawiadamiała, kiedy wracała późno bądź nie wracała na noc. Może jestem przewrażliwiona. Może? Na pewno jestem. Ale nie da się tego łatwo zmienić.
-Mam przynajmniej nadzieję, że spędzimy Mikołajki tak jak zwykle. Do zobaczenia w domu, paa- rozłączyła się. Nie wierzę, rozłączyła się! Jak ja jej...
-Wszystko okej?- jeszcze on! Boże, dlaczego ja mam takich ludzi koło siebie?!
-Tak, wszystko spoko. Przyjaciółka odezwała się po dobie nieodbieranego telefonu, bo spędziła upojną noc z chłopakiem, a ja siedzę tutaj z tobą i liczę minuty, żeby już stąd wyjść! Wszystko jest cudownie!- wybuchłam. Już nie mogłam się powstrzymać.
-Co, aż tak ci tu źle? Wolałabyś pewnie siedzieć z tymi angielskimi kolesiami, od których wyciągasz forsę i prezenty?- syknął. O nie, tego już za wiele.
-Sugerujesz, że jestem wyzyskiwaczką?! Czego ty się mnie czepiasz? Nie mogę mieć przyjaciół, nie mogę się z nikim spotkać, bo jaśnie panu to przeszkadza?! Nawet mnie nie znasz, nie masz pojęcia, jaka jestem, kogo lubię, z kim uwielbiam przebywać! I tak, wolałabym teraz siedzieć z Liamem, Louisem, Harrym, Niallem albo Zaynem, byle tylko nie z tobą!!! Bo oni w przeciwieństwie do ciebie mnie rozumieją, troszczą się o mnie, wysłuchają mnie, są prawdziwymi przyjaciółmi, potrafią mnie rozśmieszyć, a ty budzisz we mnie tylko irytację! Jesteś egoistycznym dupkiem, który tylko patrzy jak podejść dziewczynę, żeby ją zdobyć. Ale nie martw się, ze mną tak łatwo ci nie pójdzie.- schowałam wszystko do torebki i gwałtownie wstałam z krzesła chcąc wyjść z tej przeklętej restauracji. Mówiłam, że mi się w niej podoba? Teraz na jej widok będę miała odruch wymiotny. Niestety, zdenerwowanie nie idzie w parze z moim choróbskiem. Oględnie mówiąc, stres przed tą parodią randki, wkurzenie się na Nikę, wkurwienie na Marcina i skoki ciśnienia atmosferycznego, o których czytałam dzisiaj w wiadomościach na Onecie to mieszanka wybuchowa. A krótko mówiąc, jak tylko wstałam z krzesła, poczułam ostry ból w skroniach i potężny zawrót głowy. Musiałam oprzeć się o stół, żeby nie upaść.
-Natalia? Co się dzieje?- o proszę, pan Wielce-Delikatny-I-Wyrozumiały-Kolega-Dla-Przyjaciół-Natalii-Maj się odezwał.
-Nic- jęknęłam. Tylko jego troski mi trzeba. Usiadłam z powrotem i drżącymi rękami wyciągałam z torebki telefon, notatnik, długopisy w poszukiwaniu saszetki z lekami. Dobrze, że miałam jeszcze trochę herbaty w filiżance. Szybko połknęłam dwie tabletki. Oparłam głowę na dłoniach próbując uspokoić ten diabelski młyn wirujący w mojej czaszce.
-Ty powinnaś iść do lekarza. Chodź, zawiozę cię.- znalazł się troskliwy człowiek.
-Byłam u lekarza i wizyta w twoim towarzystwie nie poprawi mojego zdrowia.- wymamrotałam. Czułam się koszmarnie, każde słowo, które wypowiadałam przybliżało mnie do zwrócenia zjedzonego wcześniej obiadu.
-Nie traktuj mnie tak. Chcę ci pomóc.- obruszył się Marcinek.
-Jak mam cię traktować? Denerwujesz mnie, a każdy stres jest niestety niewskazany w mojej sytuacji.
-To co ty, w ciąży jesteś?- boże, przestań być taki dociekliwy!
-Jeśli już to w urojonej. Wal się.- warknęłam nawet nie podnosząc na niego wzroku. Powoli wszystko wracało do normy. Będę dziś nie do życia na mikołajkowym party Niki. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam rękę, żeby odebrać, ale ten dupek był szybszy i wziął go do ręki.
-Dzwoni Liam- oznajmił.
-Oddawaj to.- zażądałam, ale Marcin zignorował mnie. Odebrał! Co za bezczel!!! Wbijałam w niego wściekłe spojrzenie.
-Hello, tu chłopak Natalii. Natalia nie może podejść do telefonu, coś przekazać?- Po. Prostu. Nie. Wierzę. Zabiję, zamorduję!!! Od którego pieprzonego momentu on jest niby moim chłopakiem?!!! Musiałam być nieźle pijana, skoro do tego doszło. Ale chwila, moment! Ja nigdy nie jestem pijana!!!
-Jasne, przekażę. Ale dziś raczej nie licz na oddzwonienie, będziemy zajęci.- jak to dobrze, że wzięłam leki. Inaczej wylądowałabym na ostrym dyżurze. Jeszcze ten jego głos! Mówił tak jadowicie, jakby pozbywał się rywala. Cóż, w pewnym sensie tak było.
-Oddawaj mi ten telefon!- wrzasnęłam. Gówno mnie obchodzi, że byliśmy w miejscu publicznym. Ja to ja, ten typ tak ma, potrafię zrobić scenę w każdym miejscu i tym się nie przejmować. Wyrwałam telefon Marcinowi.- Liam? Cholera, rozłączył się. Co ty sobie, do jasnej cholery, wyobrażasz?! Nie jestem twoją dziewczyną i nigdy nie będę!
-Jesteś tego pewna?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem. Uch, jak mu zaraz zetrę ten uśmieszek...
-Tak! Nie wierzę, że kiedykolwiek będziemy razem. A teraz dotrzymaj łaskawie obietnicy i nigdy się do mnie nie zbliżaj.- zgarnęłam z powrotem swoje rzeczy i wypadłam z restauracji prosto na zawieję. Jasne, teraz się zebrało na śnieg z deszczem. Boże, jak zimno. Otuliłam się szczelniej płaszczem i pognałam do domu.
W życiu mnie nikt tak nie wkurwił. Na serio. Myślałam, że u niego najwyższą poprzeczką było nabijanie się z chłopaków i złośliwe komentarze na ich temat. Ale to?! Przegiął. Cholernie przegiął. Weszłam do domu cała przemarznięta.
-Hej, zaraz kolacja. Na przeprosiny.- z kuchni wychyliła się Nika, ale zaraz przystanęła w progu.- Matko boska, co ci się stało?!- wykrzyknęła na mój widok. Zerknęłam do lustra w przedpokoju. Już wiedziałam, co ją przeraziło. Włosy zlepione w strąki z grudkami lodu, siny z zimna nos, czerwone policzki i to wściekłe, wprost emanujące złem spojrzeniem.
-Randka z Marcinem się stała.- warknęłam rzucając płaszcz na podłogę i szarpiąc zamek przy butach.
-Z tym niepełnosprawnym umysłowo ślimakiem, wiecznie krytykującym One Direction i posądzającym cię o wyzyskiwactwo i tym podobne rzeczy?- upewniła się na jednym wydechu wieszając mój płaszcz na właściwym miejscu.
-Taaa...- mruknęłam w drodze do pokoju.- Sorry, ale dziś będę nie do życia, nawet już się nie gniewam i nie będę dociekać, co cię skłoniło do niedzwonienia do mnie. Proszę, zrób mi gorącej herbatki.
-Się robi. I skoro będziesz nie do życia, to może zrobimy wieczór filmowy?
-Spoko. Idę pod gorący prysznic.- podreptałam do łazienki niosąc pod pachą ciuchy na zmianę.
Gdy wróciłam do salonu, czekała na mnie Nika z herbatą, aspiryną i grubym kocem.
-Kocham cię za to- powiedziałam na ten widok.
-No wiem- zaśmiała się, ale zaraz spoważniała.- Przepraszam za wczoraj, nie wiedziałam, że tak się przejmiesz.
-Już jest okej- uspokoiłam ją owijając się kocykiem.- Zabezpieczyliście się chociaż?- Nika wypluła herbatę.
-Natalia!- powiedziała ostrzegawczo, podczas gdy ja rechotałam patrząc na jej zawstydzoną minę.
-No wiesz.. Nigdy nie sądziłam, że będziesz taka wstydliwa...- wykrztusiłam.
-Natalia!!!- powtórzyła groźnie. Uniosłam ręce w geście poddania, ale zaraz przypomniałam sobie o Liamie. Wyskoczyłam z koca jak Filip z konopii i potrąciłam rękę Niki z herbatą, przez co więcej napoju wylądowało na jej spodniach tworząc malowniczą plamę wyglądającą jak pozostałość po nieszczelnym pampersie. Nika zaklęła głośno i sypiąc wyzwiskami, które nie wymagają przytoczenia, poszła się przebrać. Ja z powrotem usiadłam na kanapie i na nowo owinęłam się kocem. Znalazłam numer Liama na liście kontaktów i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Myślałem, że jesteś zajęta i nie zadzwonisz.- głos Payne'a od razu mnie uspokoił.
-Przepraszam za tego przygłupa, nie mam pojęcia, co mu do łba strzeliło, w życiu się do niego nie odezwę, nienawidzę go, niech sobie nie myśli, że będzie moim chłopakiem...- rozpędziłam się z tłumaczeniami, ale Liam przerwał mi ze śmiechem.
-Więc to był on? Twój wróg number one? Dobrze wiedzieć. I spokojnie, nie gniewam się. Tylko dziwnie mi było słuchać, objeżdżał mnie przez telefon, jakbym się chciał z tobą umówić.- rozumiem,, że nie chcesz się ze mną umawiać, Liam. Fajnie wiedzieć. Do pokoju wróciła Nika i patrzyła na mnie z ciekawością. No tak, jeszcze nie zdałam jej relacji z randki, a teraz dzwonię do Liama. Będzie plotek a plotek. Plotka plotkę goni.
-No dobra, fajnie, że się nie gniewasz, nie obraziłeś, ani nic. Masz tam resztę 1DTeam? Bo chciałabym osobiście wszystkim podziękować prezent mikołajkowy.- uśmiechnęłam się na jego wspomnienie. Leżał w mojej torbie i tylko czekał na odpalenie laptopa albo wieży.
-Niestety, Zayn i Hazz nagrywają, a Niall i Louis polecieli na wywiad. Tylko ja mam wolne.
-Szkoda. To przekaż im buziaki za ten prezent.
-Dosłownie buziaki?- upewnił się.- Mam nadzieję, że tylko w policzek.
-Jeśli wolisz, to może być i z języczkiem- zachichotałam, a Nika spojrzała na mnie wielkimi oczami, przez co zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.
-Nie, wiesz, chyba spasuję.- odpowiedział pośpiesznie Liam.- A w ogóle, to mam dla ciebie nowinę.
-Jaką? Zerrie miało zaręczyny?- zapytałam zaciekawiona.
-Niee, Zayn chyba jeszcze się waha.
-Kretyn.- skomentowałam.
-Właściwie, to wtedy dzwoniłem, żeby ci o tym powiedzieć. Jesteś moją przyjaciółką i chcę, żebyś się dowiedziała pierwsza.- wziął głęboki oddech.- Ja i Danielle znowu jesteśmy parą.
-O- powiedziałam zaskoczona.- Moje gratulacje. Wiesz, moja kumpela by powiedziała, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale ja taka nie będę i powiem: szczęścia na nowej drodze życia!- co ja wygaduję?! Mogłam się ugryźć w język, jeszcze sobie pomyśli, że ten tekst o rzekach to jakiś złośliwy komentarz czy coś. Kurde, ogarnij się! Kibicujesz ich związkowi, będziesz wierną shipperką,... Kogo ja oszukuję? Przynajmniej jestem dobrą aktorką, umiem tak kłamać, żeby nikt się nie domyślił.
-Dzięki.- chłopak chyba rzeczywiście nie dostrzegł nic niepokojącego w mojej wypowiedzi. Pewnie myślał o swojej nowej-starej dziewczynie.
-Słuchaj, Liam, ja już muszę kończyć, Nika mnie woła, chyba coś przypala w kuchni, potrzebny ratownik!- powiedziałam radosnym głosem.- Zdzwonimy się niedługo, okej?
-Jasne, ratuj kolację, przecież żarcie to jedno z najważniejszych rzeczy na tym świecie.
-Mówisz jak Niall.- zaśmiałam się.
-Czasem nawet on ma rację. Trzymaj się, skarbie. Do usłyszenia.
-Pa.- rozłączyłam się i rzuciłam telefon na koc.
-Natalia, pali się, pomóż, ratuj kuchnię!- zawołała piskliwym głosem Nika pokładając się ze śmiechu.- Dobrze, że nie widział twojej twarzy, jak mu kłamałaś do słuchawki.
-Czemu niby?- zdziwiłam się.
-Jak kłamiesz, to nakręcasz włosy na palec. Całą lewą stronę masz w lokach.- naciągnęłam pasmo włosów przed oczy. Faktycznie.- To teraz mów, co on ci powiedział, że z własnej woli chciałaś skończyć rozmowę.
-Liam i Danielle znów są razem.- powiedziałam pozbawionym emocji głosem.
-O kurczę!- Nika przerwała włączanie filmu.- Ale przecież on ci się...
-Nika, włączaj ten film, ale już!- podniosłam głos. Dziewczyna posłusznie wcisnęła "play" i usiadła obok mnie. Co chwilę rzucała na mnie kontrolne spojrzenie, jakby bała się, że eksploduję.
A ja wbijałam wzrok w ekran i próbowałam się skupić na filmie. Ale nawet moja gigantyczna miłość do wszystkich części "Step Up", które zamierzałyśmy dziś obejrzeć, nie potrafiła zmusić mnie do skupienia. Złapałam się na tym, że zamiast słuchać pierwszej piosenki filmu, czyli "Show Me The Money", to w głowie brzęczała mi melodia Katy Perry "The One That Got Away". In another world I would be your girl. W innym świecie byłabym twoją dziewczyną.

To jest (jak na razie) oficjalnie NAJGORSZY dzień mojego życia.



_______________________________________
I co? Spodziewaliście się tego? :) przeniosłam trochę w czasie to zerwanie i ponowne zejście się Liama i Danielle, żeby wpasować to w akcję. I powiem wam szczerze, że jak to pisałam, to strasznie wczułam się w postać Natalii, teraz mam wrażenie, że to mnie właśnie spotkało coś takiego. Może dlatego, że mamy strasznie dużo wspólnego :P jak chcecie wiedzieć, co mamy wspólnego, to pytajcie. Może wam się przyznam ;)

Dzisiaj mamy dwudziesty rozdział! Kolejny mini-jubileusz! Z tej okazji proszę wszystkich, którzy czytają bloga, żeby pokusili się przynajmniej o jakąś buźkę w komentarzu. Nie musi być opinia, jeśli się wam nie chce aż tyle klikać :D przypominam też o obserwowaniu. Mam już trzech obserwatorów! Dziękuję wam z całego serca :*

W związku ze zbliżającą się maturą kolejny rozdział spróbuję dodać w weekend, ale następny dopiero w okolicach 3 maja. A kolejne? Cóż, na razie chyba pożegnamy się z ideą "Rozdział w środku tygodnia" :( ale co zrobić, siła wyższa...

MATURA TO BZDURA I WIEEELKIEEE ZŁOOO!!!! Zapamiętajcie tę złotą myśl =)
Jutro mam zakończenie szkoły. Ale mi smutno, że pożegnam moją klasę. Jeśli chcecie się wczuć w moją sytuację, to posłuchajcie tej piosenki... Wyciskacz łez, ale tak cholernie pasuje do tej sytuacji-------> <klik>

Roxanne xD

4 komentarze:

  1. Nareszcie jestem pierwsza XD
    Świetny rozdział i zaskakujące zakończenie
    Ja chcę więceeeej XD
    Czekam na następną część ;)
    ~Hope

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze nie spodziewałam się powrotu Liama i Danielle :) A rozdział jak zwykle wspaniały ! Wiem że wcześnie ale powodzenia na maturach ;)
    ~ Gabi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIe nie nie nie nieeeeeeee :c
    Cos mi sie nie widzi zeby dlugo byl z Dan..
    Przeciez bylo widac ze on cos do Nat ma :c
    Nie spodziewalam sie tego wcale :(
    A ten Marcina to chyba sama bym skopala ;d
    Czeeeeeeeeeeeekam czeeekam na nastepny
    oby jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń