wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 17

Drrrrrrrrrrr.... Wal się.
Drrrrrrrrrrr.... Spadówa.
Drrrrrrrrrrr.... Kurwa, spadaj człowieku!
Drrrrrrrrrrr.... Cholera jasna, ja chcę spać!!!
Drrrrrrrrrrr.... Zerwałam się gwałtownie z łóżka, ale byłam tak zaplątana w kołdrę, że wywaliłam się na podłogę. Pięknie, teraz będę miała siniaki. Wymacałam ręką telefon na szafce nocnej i leżąc na podłodze odebrałam.
-Człowieku bez serca, tłumacz się szybko, dlaczego mnie budzisz. Twoje dni są już policzone.- warknęłam groźnie do słuchawki.
-Moje dni są policzone odkąd z tobą mieszkam. Wiecznie coś zagraża mojemu wspaniałemu życiu.- odezwała się Nika.
-I vice versa- odpowiedziałam podnosząc się powoli z podłogi. Obejrzałam stłuczony łokieć. Bosko, już mam śliwę.
-Dzwonię, żeby cię uprzedzić, że wracam jutro po południu. Ogarnij mieszkanie, bo wnioskując po naszej ostatniej rozmowie, miałaś doła i nasza chałupka wygląda jak chlew, prawda świnko?- rozejrzałam się po pokoju. W sumie to... U mnie były tylko porozwalane ubrania, jakiś ogryzek na podłodze, kilogram wysmarkanych chusteczek plus kilka par butów i nie do końca rozpakowana walizka. Przeszłam do salonu. Yyyy.... Ojej. Zmieńmy temat, co?
-Dobra, ogarnę się.- powiedziałam wzdychając. Przez pokój przeszedł huragan, w kuchni władzę przejęło tornado, a łazienkę zalało tsunami. A miałam doła przez raptem ile? Trzy dni? Matko, Natalia, jesteś niebezpieczna. Ekolodzy powinni urządzić petycję, żeby cię wypędzić z miasta.
-No, mam nadzieję, że ogarniesz, motylku. Do zobaczenia!
-Do!- rozłączyłam się. Cały dzień mi to zajmie! Jęknęłam siadając na podłodze obok sterty papierów i chusteczek. Dobra, Nattie, weź się w garść, nie panikuj, będzie dobrze... Która w ogóle godzina? A, spoko, dziewiąta. Poczłapałam do kuchni i odsunęłam z blatu stertę opakowań po żarciu. Okej, przynajmniej jest gdzie usiąść. Bardzo lubię siadać na blacie. Nie wiem czemu. Takie przyzwyczajenie.
Zrobiłam sobie kawę, łyknęłam leki i zaczęłam w myślach rozplanowywać sobie dzień. Najpierw kuchnie, potem salon... Nie! Najpierw kuchnia, a potem łazienka, salon jest najprostszy, to na koniec. Albo nie na koniec mój pokój, a salon po łazience, a przed moim pokojem. Tak. A na sam początek telefon do Moniki. Wykręciłam numer mojej koleżanki z roku.
-Cześć wagarowiczko!- powitała mnie wesoło.
-Siemanko kujonku!- odgryzłam się jej ze śmiechem. Dziewczyna zachichotała.
-Mam dziwne przeczucie, że jesteś żądna wiedzy i notatek z tego tygodnia.
-Intuicja cię nie zawodzi.- zawsze Monika prowadzi rozmowy takim dziwnym stylem. Nie, z jej głową jest wszystko w porządku, po prostu taka już jest. I to w niej lubię.
-Okej, zaraz wszystko będziesz miała na mailu. Jutro nie będzie zajęć, więc spoko. Dzisiejsze też ci prześlę, ale jutro rano.
-Okej. A jakieś ploty masz?
-No ba, że mam! I to nie byle jakie! Słuchaj, z wymianą z Warszawy przyjechało do nas takie ciacho! Mówię ci, brałabym od razu! Nazywa się Marcin Bielski i jest w naszej grupie! Normalnie taki seksowny, ale wiesz, nie taki, że "patrzcie na mnie, jaka ze mnie boska dupa"- naśladowała męski głos, a ja parsknęłam śmiechem- tylko, wiesz, taka nonszalancja, obojętność, ale laski tak rwą się za nim, że aż mu współczuję.
-Biedak- skomentowałam dusząc się ze śmiechu.
-A co u ciebie? Grzejesz łóżko czy wybywasz na imprezy?
-Wiesz, tydzień byłam w Londynie...
-Poznałaś kogoś?- Monika, ta to zawsze, tylko na jeden temat. Trzeba ją spiknąć z Harrym. Od razu znajdą wspólny język.
-No, pięciu fajnych kolesi.
-Pięciu?!- mogłam sobie wyobrazić, jak wytrzeszcza oczy- Mam nadzieję, że ich tu przywiozłaś. Chcę ich poznać!
-Ty już ich chyba znasz....- moja kumpela to fanka, wielka, gigantyczna fanka One Direction.
-Jak to znam? Jeżeli to rodowici Brytyjczycy, to forgive me, ale nie mam tam kontaktów.
-Oj, bo nie znasz ich osobiście... Ale tak... z gazet? Internetu?- nie byłam pewna, czy mogę jej to powiedzieć, ale z drugiej strony, jak powierzy się Monice tajemnicę, to ją dotrzymuje. Na tysiąc procent.
-Ty się bujałaś z celebrytami???!!!- odsunęłam telefon od ucha. Ja to mam szczęście do zakłócających spokój ludzi. Przyciągam same wybuchowe osoby. Nika, Monika, chłopaki... Co ja, jakiś magnes, czy co?
-Kto to był? Ed Sheeran? Olly Murs? Jessie J?
-Powiedziałam, że było ich pięciu.- przypomniałam jej.
-O. Mój. Boże.
-Tylko na tyle cię stać?
-The Wanted czy One Direction?!
-To drugie.- podpowiedziałam ze śmiechem.
-Poznałaś... One... One...
-Direction- dokończyłam i zapobiegawczo odsunęłam znowu telefon od ucha. Sekundę później okazało się, że dobrze zrobiłam, bo w słuchawce rozległ się nienormalny, mający wartość biliona decybeli, ogłuszający pisk.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po minucie odważyłam się wziąć znowu komórkę i przybliżyć ją do ucha.
-Skończyłaś?- zapytałam niepewnie.
-Tak... Boże, dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Bo się nie zgadałyśmy... To był zwariowany tydzień, a potem miałam małe kłopoty, więc mogę ci to powiedzieć dopiero teraz. Tylko...
-Tylko co?
-Błagam cię, nie mów o tym nikomu. Rozpęta się burza, media się dowiedzą, to będzie jakaś katastrofa.- oczami wyobraźni widziałam siebie, uciekającą przed sforą paparazzi i ludzi błagających o autografy. Jedzie za mną policja z kogutem na dachu. Czy popełniłam przestępstwo? Chyba masowy atak na mnie to impreza publiczna, a ja nie załatwiłam sobie pozwolenia na imprezę publiczną... Przebiegam przez most na Wiśle, a tam z wody wyskakują na mnie hejterzy. Co oni, syrenki? Kurde, oni mnie zaraz pobiją! Chłopaki, ratujcie!!!
-Natalia, jesteś tam?- głos Moniki przywrócił mnie do rzeczywistości. Otrząsnęłam się z makabrycznej wizji tratującego mnie tłumu.
-Tak, tak, jestem. To co, obiecujesz?
-Obiecuję. U mnie jak w studni.
-Ufff- odetchnęłam z ulgą- Dzięki. Sorry, ale teraz muszę kończyć.
-Nooo dooobra.- zgodziła się niechętnie.- Ale jak się spotkamy to masz mi wszystko opowiedzieć. Ze szczegółami.- podkreśliła.
-Okej. Pa! Nie zapomnij o notatkach!
-Nie zapomnę. Nara.
Dobra. To teraz się ogarnę i zabieramy się za porządki. Wskoczyłam szybko pod prysznic, a potem założyłam szare dresy i niebieską bokserkę. Związałam włosy w koński ogon i włączyłam muzykę. Nie ma opcji, żebym coś sprzątała bez bitu. Zaczniemy od "Papi". Puściłam muzykę na cały regulator i popędziłam do kuchni. Śpiewając na całe gardło wyciągnęłam worek na śmieci i zaczęłam zbierać brudy. Jezu, ile tego było. Opakowania po jogurtach, pudła po pizzy, woreczki foliowe, torebki po chipsach... Jadłam chipsy? Nie przypominam sobie. No ale trudno. Otworzyłam lodówkę. Wywaliłam stare jedzenie i puste kartony po mleku i sokach. Po co ja to tu wkładałam? Nieważne. Zaczęłam sprzątać stół i blat. Zebrałam z całego mieszkania brudne naczynia i w rytm "The Time" zaczęłam je intensywnie szorować. Gdy skończyłam była już dwunasta. Rany, ale ten czas leci.
Przeszłam do łazienki, gdy włączyła się kolejna nuta. "Where Them Girls At". Podśpiewując i rapując fragment Nicky Minaj szorowałam kabinę prysznicową. Okej... Pozbierałam brudne ręczniki i wrzuciłam do kosza na brudy. Nie lubię sprzątać łazienki. Teraz salon. Uuuu, tu będzie gorzej. Sprzątnęłam wszystkie chusteczki (które znalazły się nawet pod kanapą!), papiery, brudne spodnie...??? Skąd one się tu wzięły?! Pod stolikiem w salonie?! A ja ich szukałam wczoraj! Hmmm, przynajmniej w przyrodzie nic nie ginie. Włączyło się "Payphone". Parodiując piskliwy głos wokalisty zaczęłam segregować znalezione papiery. Notatki studenckie, jakieś ulotki to do śmieci, wyniki badań... O. Wyniki badań. Przyjrzałam się im uważnie. Na ostatnim papierku nie widać, żeby działo się coś złego. Większość parametrów w normie. Nic złego się nie dzieje. A jednak to tylko pozory. Westchnęłam odkładając świstek do specjalnej teczki.
Przeszłam do swojego pokoju. O jejku, jeszcze tyle do roboty?! Jęcząc zabrałam się za segregowanie ciuchów. To do prania, to też, i to, to także... O, włączył się stary hicior "Take On Me". Bardzo go lubię, zwłaszcza w tej nowoczesnej przeróbce Pitbulla i Christiny Aguilery, ale stara wersja też jest niezła. Zupełnie inne klimaty. Zaczęłam porządkować szafki, z ciuchami już skończyłam. Dobra, chyba już wszystko... Łapmy za odkurzacz. Podgłosiłam muzykę i włączyłam urządzenie. Sąsiedzi mnie zamordują, ale to też w większości studenci. Jakoś jeszcze nigdy nie przepraszali za imprezy, kiedy muzyka dudniła tak, że aż nam zdjęcia pospadały ze ścian. Dlatego teraz też się nie przejmowałam i jeżdżąc szczotką po dywanie śpiewałam na cały głos "Call Me Maybe".
Skończyłam wszystko koło szóstej. Boshh, jestem wykończona. Ogarnęłam cały dom, jeszcze mnie naszło, żeby sprawdzić, czy u Niki w pokoju wszystko gra. Cóż... grało lepiej niż u mnie, ale i tak trochę poprawiłam. Teraz nie mam siły, żeby ruszyć palcem. Przeleżałam z pół godziny na łóżku rozkoszując się tym cudownym nic-nierobieniem, gdy zadzwonił telefon.
-Halo?- zapytałam męczeńskim tonem. No co? Ktoś zakłóca moją wspaniałą chwilkę relaksu!
-Hej, to ja... Jak się czujesz?- Gabi. Szybko ją naszło na telefon.
-Szczerze czy mam skłamać?
-No... szczerze.
-Fizycznie czuję się okej, bo wczoraj się wyżyłam na parkiecie i od razu ciało inaczej pracuje, a psychicznie... Wiesz, dziś jestem w dużo mniejszej rozsypce niż w poniedziałek.- przypomniałam sobie próbę samobójczą. Brrr, jak mogło mi coś takiego przyjść do głowy? Naprawdę, nie myślałam trzeźwo.
-Tańczyłaś wczoraj? To fajnie...- Gabryśka była jakaś nieswoja. Znowu złe wiadomości. Jestem tego pewna.- A jak było w Londynie?
-Spoko. Poznałam twoich idoli.- uśmiechnęłam się na ich wspomnienie.
-Serio? Kogo?- Gaba się trochę ożywiła.
-One Direction- wyszczerzyłam się do telefonu.
-Wkręcasz mnie.- stwierdziła Gabi, ale zaraz się zawahała.- Prawda?
-Mam ci dać do nich numer, żebyś mi uwierzyła?- zapytałam retorycznie.
-Ale super! Śpiewali dla ciebie?- Gaba nie jest wielbicielką ich urody, tylko muzyki. Kocha ich piosenki, a wygląd chłopaków nie robi na niej wrażenia. Aha. Zobaczyłaby ich w realu, to zmieniłaby zdanie.
-No, nawet parę razy.- przypomniała mi się ta świetna deszczowa dyskoteka z Liamem. Chętnie bym to powtórzyła.
-Fajnie... Też bym tak chciała...- wkurzył mnie jej cierpiętniczy głos. Niech już mówi, o co chodzi.
-Gaba, domyślam się, że dzwonisz w niemiłej sprawie, więc proszę, miejmy to już za sobą, okej?
-Dobra- westchnęła- nie jestem za dobra w maskowaniu uczuć. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że przyszły wyniki badań.
-I co?- zapytałam szeptem. Załamał mi się głos.
-Prawie wszystkie parametry się pogorszyły. Wpadnij jutro do mnie po nowe leki. Trzeba zwiększyć dawkę, jeśli...
-Jeśli co?
-Jeśli nie chcemy przyspieszyć... no wiesz...
-Aha- wiedziałam! Wiedziałam! To zaczyna się robić wkurzające, znowu mam mieć doła?! Nie, tym razem się nie załamię.- Dobra, będę przed południem.
-Okej, do zobaczenia.- rozłączyła się. Wpatrywałam się przez chwilę w telefon i zastanawiałam się, co by się stało gdybym walnęła nim o ścianę. Powstrzymałam się jednak i wzięłam laptopa. Otworzyłam Skype'a. Chłopaki, dzwońcie, błagam...
Gapiłam się w ekran, a łzy cisnęły mi się do oczu. Czy nigdy nie będzie dnia, w którym będę mogła całkowicie zapomnieć o tej przeklętej białaczce?! Opanowałam jednak na razie płacz. Zaraz chłopaki mnie rozśmieszą, będzie fajnie, zapomnę o płaczu, spojrzę jasno na przyszłość, co tam jeszcze...
-Halo, ziemia do Nattie! Houston, zgłoś się! Mamy problem!- głos Zayna wyrwał mnie z odrętwienia.
-Co się drzesz?- zapytałam skupiając głos na ekranie.
-Vas happenin?!- wrzasnął szczerząc się do ekranu.
-Wszystko gra, jest zajebiście- zapewniłam go jadowitym głosem i konsekwentnie wybuchnęłam płaczem. Kurde. A jednak.
-Nattie, co się stało?- zapytał Lou. Zdziwił mnie jego głos. Był taki troskliwy, inny niż zwykle. Chłopak jednak potrafi być opiekuńczy poza tymi ciągłymi wygłupami.
-Jesteśmy!- przed ekran wcisnęli się Niall, Harry i Liam.- Hej Nattie!- skinęłam im głową i odchrząknęłam ocierając łzy.
-Natalia, co się stało?- Liam chyba się przestraszył, gdy zobaczył mnie zapłakaną.
-Nic...- wychrypiałam.- Nie mogę powiedzieć...
-Nam możesz...- Niall był niespokojny, patrzył intensywnie w ekran.
-Nie mogę- pokręciłam głową. Nie teraz. Chcę się do tego przygotować.
-Jesteś pewna?- Liam chciał to ze mnie wydusić. Już miałam mu odpowiedzieć, gdy wtrącił się Hazza.
-Nie naciskajcie, Natalia na pewno nam powie, kiedy będzie odpowiedni moment.- Harry, dzięki ci! Z tej ulgi znowu zaczęłam łkać. Jezu, jakbym miała okres. A nie mam. Kurde, irytuję samą siebie. Jestem totalnie powalona.
-Zaraz ci poprawimy humor.- Harry zwrócił się do Nialla.- Horan, zasuwaj po gitarę.- blondyn zerwał się z miejsca i prawie w tej samej sekundzie wrócił z instrumentem. Chłopaki zaczęli szeptać między sobą i po chwili ustalili repertuar.
-Uwaga, piosenka specjalnie dla ciebie- poinformował Zayn. Gdy zaczęli grać nie wiedziałam, jak zareagować. Rozpłakać się, tym razem ze szczęścia, czy zacząć się śmiać? Kocham ich, po prostu ich kocham. Śpiewali mi "No Woman, No Cry"...
No, woman, no cry; 
No, woman, no cry. 
'Ere, little darlin', don't shed no tears: 
No, woman, no cry. 

Said - said - said: I remember when-a we used to sit 
In the government yard in Trenchtown. 
And then Georgie would make the fire lights, 
As it was logwood burnin' through the nights. 
Then we would cook cornmeal porridge, 
Of which I'll share with you; 
My feet is my only carriage, 
So I've got to push on through. 
But while I'm gone, I mean: 

Everything's gonna be all right! (x4) 
I said, everything's gonna be all right-a! 
Everything's gonna be all right! 
Everything's gonna be all right, now! 
Everything's gonna be all right! 


(Nie, kobieto, nie płacz
Nie, kobieto, nie płacz
Nie, kobieto, nie płacz
Moja ukochana, nie wylewaj żadnych łez: 
Nie, kobieto, nie płacz

Mówię: Pamiętam, kiedy siadywaliśmy
Na rządowym podwórku w Trenchtown
I wtedy Georgie zapalał latarnie, 
I płonęły ogniska przez noce
Mogliśmy wtedy ugotować kukurydzianą owsiankę
którą z Tobą dzeliłem;
Moje stopy to mój jedyny transport, 
Nimi posuwam się ciągle naprzód. 
Ale zanim pójdę, mówię:

Wszystko będzie w porządku! (x4)
Mówię, wszystko będzie w porządku!
Wszystko będzie w porządku!
Już wszystko będzie w porządku!
Wszystko będzie w porządku!)


Na słowa "Everything's gonna be all right" mimo woli się uśmiechnęłam i już ostatecznie otarłam łzy. To było świetne wykonanie piosenki i trafiało prosto do serca. Oni szczerze chcieli mnie pocieszyć i odetchnęli widząc, że się uśmiecham.
-Lepiej?- zapytał Louis.
-Trochę- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-No, jeśli trochę, to znaczy, że do "bardzo" jeszcze brakuje- zaśmiał się Liam.- Chłopaki, teraz to.- poszeptali i Nialler zagrał pierwsze akordy ich wersji "Only Girl In The World". Oj, chłopcy, wy już sprawiliście, że poczułam się jak jedyna dziewczyna na świecie...
I'm gonna make you feel, 
Like You're the only girl in the world,
Like You're the only one that I'll ever love,
Like I'm the only one who knows your heart, 
Only girl in the world. 


(Sprawię, że będziesz czuła, 
Jakbyś była jedyną dziewczyną na świecie, 
Jakbyś była jedyną, którą kiedykolwiek pokocham, 
Jakbym był jedynym, który zna Twoje serce, 
Jedyną dziewczyną na świecie. )


Przy tej piosence roześmiałam się. Już całkiem zapomniałam o łzach. Nie istniały. Byłam szczęśliwa, że mam przyjaciół, którzy tak wspaniale poprawiają mi humor.
-No, ten uśmiech to ja rozumiem!- ucieszył się Zayn. Horan poprawił gitarę.
-Dobra, teraz twoja kolej, Nattie. Ostatnia piosenka na wieczór.- Horan walnął dłonią w struny gitary.- Zapodawaj.
-Czemu ostatnia?- jęknęłam. A tak dobrze się ich słuchało.
-Dziewczyno, jesteśmy po całym dniu nagrań. Nie damy rady więcej.- wytłumaczył Liam.
-Ma być piosenka pasująca do sytuacji?- skinęli głowami. Co mogę zaśpiewać? Wiem! Zaczęłam nucić "Firework".
You just gotta:

Ignite the light,
And let it shine,
Just own the night,
Like the Fourth of July.

'Cause baby, you're a firework,
Come on show 'em what you're worth.
Make 'em go, "Aah, aah, aah",
As you shoot across the sky.
Baby, you're a firework,
Come on let your colors burst.
Make 'em go, "Aah, aah, aah",
You're gonna leave them all in awe, awe, awe.


(Musisz tylko:

Rozpalić światło
I pozwolić mu świecić
Przejąć noc
Jak Czwartego Lipca

Bo kochanie, jesteś fajerwerkiem
Dawaj, pokaż im czego jesteś wart
Spraw, żeby mówili "Aah, aah, aah"
Kiedy ty przelatujesz przez niebo
Kochanie, jesteś fajerwerkiem
Dawaj, pozwól rozbłysnąć swoim kolorom
Spraw, żeby mówili "Aah, aah, aah"
Pozostawisz ich wszystkich w zachwycie)


-Nnno! Już po samych słowach piosenki słychać, że już ci lepiej!- skomentował Niall odkładając gitarę.
-Dzięki wam. Zawsze poprawiacie mi humor.- uśmiechnęłam się do nich.
-No wiadomo. W końcu to my.- zarechotał Zayn, a Louis zaraz mu zawtórował.
-Ale mam teraz ochotę na Horan Hug.- powiedziałam. Niom, teraz potrzebuję jeszcze ich uścisku, żeby wszystko grało.
-To na co czekamy?- Liam zerwał się z miejsca.
-Co chcesz zrobić?- zdziwiłam się.
-Horan Hug.
-A..ale jak?- zapytałam zdezorientowana.
-Normalnie.- zniecierpliwił się Payne.- Przytulimy się do komputera. Ty do swojego i my do swojego.
-Jesteście pokręceni, ale okej- parsknęłam śmiechem.
-No to już. Trzy cztery.- odliczył Hazz i naraz jednocześnie przytuliliśmy się do monitorów. Nie to samo, ale zawsze coś.
-Pasuje?-zapytał Niall.
-A wiesz, że tak?- wybuchnęłam śmiechem.

~~*~~

Jest piąteczek. Cudowny dzień tygodnia, a zaraz po nim weekend. Leń istniejący gdzieś we mnie nie śpi, tylko cały czas czuwa i właśnie zmusza mnie do odrzucenia na bok wszystkich notatek wydrukowanych od Moniki. I chyba tak właśnie zrobię. Nie chce mi się teraz uczyć. Mam jeszcze czas, posiedzę nad tym jutro. Na pewno zdążę. Co to jest ogarnąć chemię organiczną, nauczyć się wzorów chemicznych alkaloidów, wryć na pamięć budowę układu hormonalnego z dokładnym rozmieszczeniem narządów, wydzielanych hormonów, ich wzorami, działaniem, skutkami niedoboru i nadmiaru? Pesteczka. Dobra, może przesadziłam. Ale na serio, mnie teraz tak się nie chce! Zwłaszcza, że dziś rano, po wizycie u Gabrysi w gabinecie, na zakupach w galerii musiałam zajrzeć do Empiku. Coś mnie po prostu podkusiło, jestem wielkim molem książkowym, mogę połykać książki w całości i w kilku kęsach, no cóż- po prostu je uwielbiam, kocham, ubóstwiam. I właśnie dziś dojrzałam na półce z książkami dla młodzieży (taa, ja i młodzież, hahaha, 23 lata prawie skończone, studentka czwartego roku medycyny i tak dalej)... A więc właśnie dojrzałam powieść Małgorzaty Musierowicz "McDusia". Ostatni tom "Jeżycjady"- cyklu powieści tej fantastycznej autorki! Muszę ją mieć!!! No więc moja wrodzona love do książek nie pozwoliła mi trzymać forsy w portfelu, więc od razu dzierżąc książeczkę pofrunęłam w kierunku kasy i minutę później zadowolona wyszłam ze sklepu z reklamówką zawierającą mój nowy nabytek. Po zrobieniu zakupów i powrocie do domu odłożyłam zakup na biurko i wzięłam się za naukę, ale po dwóch godzinach stwierdziłam, że mój mózg dzisiaj się totalnie zlasował i nie daje rady z nawet niewielką porcją informacji. Z żalem (czuć sarkazm?) odłożyłam podręczniki i zeszyty na podłogę i wyciągnęłam się na łóżku z "McDusią". Wcześniej zrobiłam jeszcze herbatę, wzięłam ciasteczka i nastawiłam sobie muzykę w telefonie. Tak zaopatrzona mogłam rozpocząć lekturę.
*dwie godziny później*
O matko, uwielbiam Małgorzatę Musierowicz! Ta książka jest genialna. Kiwałam nogami w rytm "Dragostea din tei", starego hitu, chyba jeszcze z lata 2003 i ledwo żyłam ze śmiechu. Autorka tak świetnie opisuje ludzi i ich zachowania, gra na emocjach. Raz wybuchałam śmiechem, raz miałam łzy w oczach. Jak do tej pory najbardziej ryczałam ze śmiechu czytając, jak Józef przypadkowym upiciem się wkurzył swoją matkę, Idę. Po prostu popłakałam się ze śmiechu. Teraz śledziłam przygotowania do ślubu Laury i Adama i znowu brzuch bolał mnie od śmiechu. Ale nie dziwcie mi się! Jak byście zareagowali na wieść, że suknia ślubna odjechała do Zamościa zamiast zostać w Poznaniu? A tort weselny przywieziono w dniu ślubu o ósmej rano, zamiast na wesele, które będzie za kilka dni? No po prostu genialne!
Właśnie po raz kolejny płakałam ze śmiechu, gdy do domu wpadła Nika. Dosłownie wpadła. Jak bomba z opóźnionym zapłonem.
-Natalia!- wydarła się od progu trzaskając drzwiami i wrzucając walizkę do swojego pokoju. Za chwilę rzuciła się na mnie podduszając w megasilnym uścisku.- Zostawić cię na parę dni, a ty już odwalasz takie numery?!!
-Ale o co ci chodzi?- zapytałam zdziwiona jeszcze śmiejąc się z książki i wybuchowego wejścia Niki.
-Mówiłam ci, że będę twoim rzecznikiem prasowym! Prawy profil masz lepszy!
-Chyba nie rozumiem...- powiedziałam niepewnie, całkowicie poważniejąc.
Nika nie odezwała się, tylko rzuciła mi na książkę gazetę. No co, gazeta jak gazeta. "Party!". Przyjrzałam się uważniej okładce i zamarłam. Gdyby moje oczy nie były dobrze umocowane, to wypadłyby z oczodołów i potoczyły się po gazecie. Na okładce było zdjęcie One Direction, wyglądało na zrobione podczas jakiejś sesji. Może nawet tej, o której wspominali mi parę dni temu przez telefon. A obok... WTF???!!!




__________________________________________
Chyba wszyscy się domyślają, co zobaczyła Natalia, co nie? ;))
Ale lanie wody w tym rozdziale. Mogłam was troszeczkę bardziej zaciekawić, ale proszę nie wymagajcie ode mnie zbyt wiele. Dziś cały dzień musiałam przesiedzieć w szkole w galowym stroju (czytaj: żakiet, spódnica, biała bluzka z kołnierzykiem, baleriny), bo robili nam zdjęcia na szkolne tablice absolwentów naszego wspaniałego liceum. A z racji tego, że ja nienawidzę takich ciuchów, był to dla mnie męczący i wkurzający dzień. Nie wyobrażam sobie, że będę musiała pisać maturę w czymś takim! Wolałabym po stokroć pójść w trampkach, legginsach i bluzie z kapturem. Byłoby mi wygodnie i w komfortowych warunkach mogłabym spokojnie napisać maturkę na 100%. Ale nie!

Wiecie już, skąd wzięła się nazwa bloga =) tak, tak, chodzi o słowa "Everything's gonna be all right" z piosenki Boba Marleya "No Woman, No Cry"... zinterpretujcie to sobie sami ;P

Dzięki za komentarze i życzenia! :* love ya <3
Komentujcie dalej, to na serio motywuje do pisania :D  dzisiaj to w ogóle święto, macie rozdział w środku tygodnia!!!!!!!! :P =)

Roxanne xD

6 komentarzy:

  1. Super!
    Kocham ,gdy dodajesz linki do piosenek :D
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. I oby z tymi " w środku tygodnia" tak dalej prosze :) A co do rozdziału to jest genialny Kobieto <3
    ~ Gabi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przykrością muszę zawiadomić wszystkich moich czytelników, że oczekiwanie na rozdział może się trochę przedłużyć z racji tego, że dopadło mnie jakieś wredne choróbsko i nie ma najmniejszej ochoty mnie opuścić :/ :( postaram się dodać kolejny post w tygodniu pomiędzy Niedzielą Palmową a Wielkanocą :) :D
    Buziaki :* (trochę zachrypnięte i zakatarzone :P) :* :*
    Love ya i jeszcze raz sorry <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham i czekam ;v <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahah to będzie ciekawie xdd
    Ale serio, wyniki się pogorszyły? No kurna jaki ten świat jest niesprawiedliwy ;/
    Chłopaki to umieją poprawić humor ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń