poniedziałek, 30 maja 2016

Część II: Rozdział 36

Rozdział z obiecaną dedykacją dla Bonnie Horan, która ostatnio leżała w szpitalu... Wiem, że już jesteś w domu, wracaj do zdrowia <3 <3 <3
______________________________________________


Przewróciłam kartkę "Pasjansa", ale nie mogłam się skupić na tekście. Książka nie była aż tak ciekawa, jak się wcześniej spodziewałam, poza tym dzień wcześniej miałam wizytę kontrolną u Sheili. Znów mogliśmy posłuchać bicia serca Izzy, zobaczyć, jak wspaniale się rozwinęła od naszej ostatniej wizyty... A na koniec dowiedzieliśmy się, że poród może nastąpić w każdej chwili i powinnam być w sekundę gotowa na wizytę w szpitalu. Dziś cały czas trzymałam rękę na brzuchu, na każde drgnienie niemal podskakiwałam i starałam się kontrolować wszystkie mięśnie, żeby wyczuć nawet najmniejszy skurcz zapowiadający poród. A teraz, po całym dniu nerwów byłam tym po prostu zmęczona.
Odłożyłam książkę i położyłam się na boku, starając się nie myśleć o tym, co może nastąpić za kilka dni. Przez całą ciążę nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu przytulę swoją córeczkę i kiedy będziemy mogli się nią zajmować i rozpieszczać, a teraz... właśnie teraz czułam strach. Paraliżujący strach, że nie nadaję się na matkę, że nie będziemy dobrymi rodzicami, że coś zrobimy nie tak.
- Nie wiesz może, gdzie jest ta moja szara koszulka do spania? - Liam wyszedł z łazienki i skierował się do garderoby.
- Druga szuflada od dołu w twojej komodzie. - Odparłam cicho. Sam ją tam wkładał trzy dni temu.
- Znalazłem, dzięki. - Wrócił do pokoju już przebrany w piżamę i usiadł na łóżku. Sięgnął po odłożoną przeze mnie książkę. - Dobra?
- Jakoś średnio mi podeszła. - Przekartkował ją szybko i położył na szafce nocnej.
- Może później poczytam. - Wsunął się pod kołdrę i spojrzał na mnie z niepokojem. - Dobrze się czujesz?
- Tak.
- Tak. Dość krótka odpowiedź jak na ciebie, gaduło. - Ułożył się w identycznej pozycji, żeby mieć oczy na wysokości moich. - Co jest?
- Boję się... - Wyszeptałam po sekundzie namysłu. Wariatko, to Liam, możesz powiedzieć mu wszystko.
- Ja też. - Odpowiedział tak prosto, że aż mnie zatkało.
- C-co? - Wyjąkałam. - Ale... Nie będziesz mi wciskał kitu, że będzie dobrze? Nie będziesz pocieszał?
- Wiesz, że będzie dobrze. - Wzruszył ramieniem. - Tylko teraz czujesz się słabo, bo wiesz, że to już niedługo. Zaraz będziemy rodzicami. Niemal za chwilę. Ja też mam wrażenie, że czasem mnie to przerasta.
- Nie widać tego.
- Bo ja umiem ukrywać emocje. Te parę lat w zespole mnie nauczyło, że czasem tak trzeba. Ludzie nie chcą wiedzieć, czym się przejmujesz, co ci leży na wątrobie. Nie, oni chcą sensacji. Nie obchodzą ich twoje myśli, tylko twoje czyny. Możesz nic nie mówić, ważne, żebyś zrobił coś skandalicznego.
- Ale przede mną nie musisz nic ukrywać. - Powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Wątpię, żeby cię ucieszyła ilość papierosów, które wypalam w ukryciu. - Walnął prosto z mostu. Parsknęłam cichym śmiechem.
- Fakt, to mnie nie cieszy.
- Ale mówię ci wprost, co czuję, prawda?
- Prawda. - Skinęłam głową. Rzeczywiście, nigdy nie ukrywał, co się działo tam, w jego głowie. Jasne, bywał milczący, ale jedno pytanie "co się dzieje?" i już miałam cały obraz sytuacji.
- No widzisz. Ty wiesz. Reszta świata nie musi. - Posłał mi uśmiech.
- Ja chyba za dużo mówię światu. - Skrzywiłam się i przesunęłam rękę w dół, bo niemal całkiem mi zdrętwiała.
- To też zależy. Nie kłamiesz. Przynajmniej przez większość czasu. - Poprawił się. Właśnie. Kłamałam kiedyś całkiem sporo. - Jeśli coś przekazujesz światu, to to jest twoja szczera do bólu opinia. Nie przejmujesz się oceną ludzi i to jest duży plus. Bo nic nie może cię zranić, tylko najbliżsi. A cały świat, ci, którzy cię nienawidzą, nie lubią, nie akceptują... Oni nie maja broni w ręku. Czego by nie powiedzieli, ty się nie przejmujesz i robisz swoje. Dlatego ich zniechęcasz. Co to za zabawa, gdy obiekt nie reaguje na zaczepki?
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś naprawdę mądry? - Zapytałam pod wrażeniem. Trafił w sedno, rozeznał się w sytuacji, zanim ja zdążyłam to zrobić. Zrobił dumną minę.
- Nie mam nic przeciwko, żebyś mówiła mi to częściej. - Wywróciłam oczami i przesunęłam rękę na jego policzek.
- Kocham cię, wiesz? - Szepnęłam, delikatnie gładząc go po szorstkim policzku.
- Wiem, bo ja kocham ciebie. - Odszepnął z uśmiechem. Złapał moją rękę i złożył delikatny pocałunek na grzbiecie dłoni. - I naszą córeczkę.
- Ale i tak się boję. - Wróciłam do poprzedniego tematu.
- Ja też. - Powtórzył. - Ale jak tylko ją zobaczysz i weźmiesz w ramiona, to zobaczysz, że wszystko będzie tak, jak chcieliśmy.

~~*~~

Olivia mnie nie akceptowała. Właściwie to Olivia mnie nie akceptował. Okazało się, że to kocur. Dodatkowo weterynarz odkrył, że kocisko było nieźle zapchlone i posiadało spory zapas świerzbowca w uszach. Brak akceptacji był obustronny. Jako kobieta w ciąży, czytaj w grupie ryzyka, nie mogłam się narażać na zarażenie toksoplazmozą czy innym świństwem, nawet jeśli to był ostatni miesiąc i dziecko było w pełni ukształtowane.
Normalnie lubiłam koty, ba, w Wadowicach dokarmiałam z babcią wszystkie okoliczne kociaki. Nie zliczę, ile dachowców przewinęło się przez nasz ogródek. W Londynie miałam mało do czynienia z kotami, do czasu aż pojawił się Shere Khan. Od razu go polubiłam i można powiedzieć, że uważał mnie za swoją panią zaraz po rodzince Styles. Ale ten... ewenement... Ech. Po pierwsze, był niezwykle oporny w przyswojeniu sobie, do czego służy kuweta. Ale okej, mogłam to zrozumieć, był jeszcze młody, spokojnie, ma czas, nauczy się. Tylko dlaczego na swój koci kibelek wybrał sobie moje kapcie? W życiu tego nie ogarnę. Mierzył mnie spojrzeniem, kiedy tylko byłam w polu widzenia, jedzenia nie wziął ode mnie ani razu i wyraźnie chciał sprowokować jakąś większą awanturę. Cóż, było parę momentów, kiedy chciałam go wyrzucić na dwór, ale niestety Diana umiała mnie idealnie rozmiękczyć. Trzeba jej to przyznać, że o kota dbała wspaniale. Myślałam, że sobie nie poradzi w tym wieku, ale udowodniła, że pięciolatka też może mieć zwierzaka. Jasne, trzeba było jej pomagać, ale mimo wszystko naprawdę się z tym kociakiem zaprzyjaźniła. Ja nie umiałam.
Na szczęście nie byłam w swojej antypatii odosobniona. Shere Khan też nie polubił nowego współlokatora i był o niego wyraźnie zazdrosny. Na początku tylko go obserwował, potem zaczął na niego prychać i warczeć, aż w końcu nie wytrzymał i rzucił się na niego, gdy młody postanowił dobrać się do jego miski z karmą. Nie było mnie wtedy w kuchni, ale otrzymałam pełną relację od Moniki, która była zmuszona rozdzielić koty, oblewając je wodą. Inny sposób nie wchodził w grę, inaczej skończyłaby na izbie przyjęć z fantastycznymi zadrapaniami. Po tamtej walce Shere Khan się obraził i przeniósł do pokoju Niki i Nialla. Znalazł tam legowisko w nogach ich łóżka, a do Stylesów wracał tylko po to, żeby załatwić się w kuwecie. Naprawdę, nie żartuję. W domu wybuchła kocia wojna.
Teraz leżałam na kanapie w salonie i oglądałam po raz sto pięćdziesiąty "Listy do M.", jeden z najlepszych filmów w historii nowego polskiego kina. Niestety, zamiast spokojnie rozklejać się nad śpiewaną przez mała blondyneczkę kolędą, mierzyłam się wzrokiem z Olivią. Albo Oliviem. Już sama zgłupiałam. Di upierała się, że to Olivia.
- Kiedyś ode mnie oberwiesz. - Ostrzegłam czarne futro ze świecącymi oczami. Siedział dokładnie na wprost mnie na fotelu. Nie wiem, czy to moje rozmiary mu nie pasowały, bo nigdy nie widział wieloryba na dwóch nogach, czy to, że wciąż lubiłam Shere Khana, czy... Nawet nie miałam pomysłu, co mogło spowodować tę niechęć do mnie. Może w którymś z wcześniejszych żyć byłam Egipcjanką i nie oddałam mu należnej czci? Przecież w starożytnym Egipcie kiedyś czciło się koty... Nieee, Natalia, głupiejesz na starość. Ogarnij się.
- Nattie... - Do salonu weszła Nika, stukając obcasami nowych kozaczków. - Jedziemy na zakupy świąteczne. W domu zostaje Zayn z Shanem, ale chwilowo musi go przewinąć i uśpić. Diana siedzi tam z nim, nie chciała jechać. Eleanor chyba drzemie w pokoju. Reszta poza domem. Jesteś pewna, że nie urodzisz? - Zrobiłam znudzoną minę.
Pytanie, czy przypadkiem nie urodzę za pięć minut, było od paru dni standardem. Nie mogłam wstać normalnie z krzesła, bo zaraz ktoś myślał, że czuję skurcze porodowe.
- Nie, Dominiko, nie urodzę. Czy mogę w spokoju mordować wzrokiem to kocisko?
- Jeśli o mnie chodzi to spoko, ale Di ci tego nie wybaczy. - Nika skorzystała z okazji i poczochrała mnie po głowie. - Aha, jak się zdecydujesz jednak urodzić dzisiaj, to wrzeszcz na cały głos, pogotowie na pewno cię usłyszy, a jak nie pogotowie, to Zayn i El. Albo ewentualnie dzwoń do nas.
- Jasne... Zrozumiałam, naprawdę. - Zapewniłam z udawaną cierpliwością. Te słowa regularnie doprowadzały mnie do szału i Nika doskonale o tym wiedziała.
- To miłego odejścia wód, tak na wszelki wypadek. - Zamachnęłam się poduszką, ale niestety małpa zdążyła uciec. Jasiek wylądował dwa metry od Olivii, ale on nawet nie drgnął. Olivia nie drgnął... Muszę go przechrzcić, przecież tak się nie da mówić.
- Jesteś przerażający jak ten kot z "Umrzeć po raz drugi". Widać, że masz kuzyna panterę, tylko czekasz, żeby się na mnie rzucić. - Oznajmiłam kotu, który wciąż wlepiał we mnie te żółte ślepia. W końcu machnęłam ręką i wróciłam wzrokiem do telewizora.
Na dworze powoli robiło się ciemno. Niebo było całe zachmurzone i nie byłabym zdziwiona, gdyby zaraz zaczął padać jakiś deszcz ze śniegiem. Londyńskie niebo uwielbiało taką breję. Ludzie już niekoniecznie. Swoją drogą, dochodziła trzecia po południu, a Zayn dopiero teraz kładł Shane'a spać... Trochę późno, jak wstanie koło piątej, to będę hasał po domu do dziesiątej. Ale to nie moje dziecko, nie ja go będę usypiała. Mnie to czeka za jakieś parę dni, tygodni... O właśnie. Iza chyba też układała się do snu, bo równa powierzchnia mojego brzucha gwałtownie zafalowała i poczułam kopnięcie. Już niedługo, mała, niedługo będziesz mogła kopać ile wlezie i żaden mój mięsień, ani narząd, ani dziwna błona nie będzie ci hamować ruchów. No, chyba że pielucha. Lub śpioszki.
Deszcz zaczął bębnić na parapecie okna. Odwróciłam głowę, żeby zerknąć kontrolnie na kupioną dziś choinkę. Na szczęście była osłonięta daszkiem i balustradą tarasu. Nie powinno jej zalać. Ale jutro trzeba będzie już ją ubrać. W końcu za pięć dni Wigilia. Z jednej strony nie mogłam się doczekać świąt, a z drugiej... Ech. Nie mogłam nic zrobić. Pomijam już fakt, że nikt mi na nic nie pozwalał. Sama nie czułam się na siłach, żeby stać dwie godziny przy kuchni i gotować barszcz lub robić pierogi. Ale wkręcę się do jakiegoś krojenia, choćby nie wiem co. Zorganizuję wygodne krzesełko i będę mogła coś pomóc... O ile mama mi pozwoli. Moja i Liama. Obie nasze rodziny mają przyjechać. Moi rodzice zapowiedzieli się na jutro, a rodzice Liama na pojutrze. Reszta, żeby nie robić zamieszania rozjedzie się na święta do domów, będą tylko w Wigilię. Pierwszy i drugi dzień świąt spędzą u siebie. Z tego co się dowiedziałam, to Stylesowie jadą do Holmes Chapel, Malikowie do Bradford, a Tomlinsonowie do Liverpoolu, do rodziców Eleanor. Nika z Niallem postanowili się podzielić i pierwszego dnia świąt będą w Irlandii, a po świętach polecą do Polski, do Olsztyna. A Sylwester to już w ogóle będzie wielka impreza. Harry i Monia zabiorą Dianę do Disneylandu w Paryżu. El i Lou wynaleźli jakiś domek w górach w Szkocji i zamierzają po prostu przesiedzieć tam w samotności jakiś tydzień bez konieczności oglądania naszej bandy. Zayn i Perrie też zdecydowali się na góry, ale Alpy. Mieli już zarezerwowane dwa tygodnie w Szwajcarii, w jakimś ośrodku, który gwarantował genialną rozrywkę dla maluchów. Nika i Niall planowali bardziej imprezowego Sylwestra. Wciąż wahali się między Los Angeles a Miami i znając życie, wylądują gdzieś pośrodku, w Chicago albo może na Times Square w Nowym Jorku. Tylko my zamierzaliśmy spędzić Sylwestra tutaj, sami, w radosnym oczekiwaniu na narodziny naszej córeczki.
W międzyczasie chcieliśmy zacząć planować urządzenie naszego nowego domu. Teoretycznie kontrakt nie był jeszcze podpisany i wszystkie umowy czekały na nasze poprawki i ustalenia, ale wstępna decyzja była podjęta. Wyprowadzamy się. Dostaliśmy zdjęcia terenu, zabudowań, katalogi materiałów, mebli, urządzeń, których potrzebowaliśmy do prac wykończeniowych i teraz mogliśmy w spokoju wybierać, co nam się podobało. Każdy sobie. Z tego, co się zorientowałam, to Harry dzwonił jeszcze do znajomego architekta krajobrazu, żeby pomógł jakoś zagospodarować ten ogromny ogród wokół budynków i wcisnąć tam basen, jakieś krzewy, altankę do grilla czy co tam sobie wymarzyli. Ja i Liam na razie wybraliśmy kolory tapet i zdecydowaliśmy, że cały parter, a przynajmniej korytarz, salon i jadalnię chcemy mieć wyłożone boazerią. Plus obowiązkowo kominek, który według planów znajdował się w kącie salonu obok wielkiego przejścia do jadalni. Pokoi w wybranym przez nas domu było cztery na górze plus duża sypialnia i dwie łazienki, a na dole oprócz salonu, jadalni i kuchni kolejna łazienka i jeden dodatkowy pokój, który mógłby być miniaturą naszego muzycznego. Zastanawialiśmy się, czy piwnice zagospodarować tak jak tutaj, ale mieliśmy jeszcze czas na podjęcie decyzji.
- Olivia! - Do salonu weszła Diana i od razu rzuciła się do swojego kota, który na jej widok jakby złagodniał i zaczął mruczeć. Lizus. - Wujek powiedział, że Shane zaraz zaśnie.
- To dobrze, powinien odpocząć w dzień. - Uśmiechnęłam się do niej. Odsunęła się od kota i zaczęła skubać końcówkę blond warkocza.
- Ale trzeba będzie być cicho... Bo może się obudzić.
- Nie chcesz się bawić? - Zapytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Podłożyłam poduszkę pod kręgosłup i spojrzałam na dziewczynkę z zaciekawieniem. Bardzo lubiłam z nią rozmawiać, mimo że jeszcze trochę czuła się niepewnie w naszym towarzystwie. Była inteligentna i umiała nieźle kombinować. Cieszyłam się, że nie przejęła żadnych dziwnych zachowań od swoich pseudorodziców. Mielibyśmy dużo cięższy orzech do zgryzienia, gdyby zaczęła nam przeklinać, histeryzować i robić jakieś awantury.
- Chcę... Ale nie chcę go obudzić, bo jak nie śpi, to zabiera mi zabawki. - Wymamrotała pod nosem. Parsknęłam mimowolnym śmiechem na widok tej tragicznej miny.
- Jest mały i jeszcze niewiele rozumie. - Wyjaśniłam jej. - Ty też w jego wieku nie rozumiałaś, że czegoś nie wolno dotykać. - Zamyśliła się na chwilę, a po chwili wstała i podeszła do mnie.
- Ciociu? A Izzy też będzie taka jak Shane? - Popatrzyłam w dół i położyłam rękę na brzuchu pieszczotliwym gestem.
- Najpierw będzie dużo mniejsza i będzie tylko spała i jadła. Potem urośnie i będzie uczyła się siadać, raczkować, mówić i chodzić. Ale najpierw możesz się zdziwić, jak nie będzie umiała nic zrobić tylko płakać. - Di zagryzła usta i ostrożnie dotknęła mojego brzucha obok mojej dłoni. Zmarszczyła brwi i zaraz się uśmiechnęła.
- Kopie! - Oznajmiła zadowolona i zabrała rękę. - Myślisz, że będzie lubiła lalki?
- Zobaczymy. Jak ją nauczysz bawić się lalkami, to na pewno to polubi.
Diana skinęła głową i podeszła w stronę regału zarzuconego książkami, w dużej mierze moimi i Eleanor. Nika z zasady nie dotykała się do książek, a Monika czasem podłapała jakąś pozycję, którą jej poleciłyśmy. Tylko Perrie trzymała swoje u siebie, my z Els rozwalałyśmy bibliotekę po całym domu.
- Co to jest? - Wskazała na białą książeczkę z narysowanym na okładce chłopcem.
- "Mały Książę". - Odpowiedziałam z uśmiechem. Moja ulubiona książka od gimnazjum, kiedy musiałam ją przeczytać jako szkolną lekturę. Nie mam pojęcia, ile razy zdążyłam ją sobie "odświeżyć".
- Fajna?
- Bardzo.
- To poczytasz mi? - Skinęłam głową i wyciągnęłam rękę po książkę. Diana wskoczyła na kanapę obok mnie i przytuliła się do dużej włochatej poduszki.
Gdy miałem sześć lat, zobaczyłem pewnego razu wspaniały obrazek w książce opisującej puszczę dziewiczą. Książka nazywała się "Historie prawdziwe". Obrazek przedstawiał węża boa, połykającego drapieżne zwierzę. Oto kopia rysunku:W książce było napisane: "Węże boa połykają w całości schwytane zwierzęta. Następnie nie mogą się ruszać i śpią przez sześć miesięcy, dopóki zdobycz nie zostanie strawiona".Po obejrzeniu obrazka wiele myślałem o życiu dżungli. Pod wpływem tych myśli udało mi się przy pomocy kredki stworzyć mój pierwszy rysunek. Rysunek numer 1. Wyglądał on tak:Pokazałem moje dzieło dorosłym i spytałem, czy ich przeraża.- Dlaczego kapelusz miałby przerażać? - odpowiedzieli dorośli.
- Ale to może być kapelusz! - Zachichotała Diana, oglądając rysunek.
- Widzisz? - Stuknęłam ją palcem w kolano. - Myślisz jak dorosła.

(...) Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.- Co ty tu robisz? - spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych.- Piję - odpowiedział ponuro Pijak.- Dlaczego pijesz? - spytał Mały Książę.- Aby zapomnieć - odpowiedział Pijak.- O czym zapomnieć? - zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.- Aby zapomnieć, że się wstydzę - stwierdził Pijak, schylając głowę.- Czego się wstydzisz? - dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.- Wstydzę się, że piję - zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu.Mały Książę zakłopotany ruszył dalej."Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni" - mówił sobie po drodze.

Podniosłam wzrok na dziewczynkę. Siedziała zamyślona i skubała róg poduszki.
- To mój tata. To znaczy tamten. Nie tata Harry. - Powiedziała cicho. Nie odezwałam się. - Ale on nie był śmieszny, on był straszny.
- Chodź tu, kochanie. - Wyciągnęłam rękę i mała wsunęła się pod moje ramię.
- Czasem mi się śni.- Wyszeptała w mój sweter. - A ja nie umiem uciec. I go widzę.
- Nie musisz mi o tym opowiadać. - Pocałowałam ją w główkę. Czułam, jak mocniej zacisnęła palce na moim swetrze.
- To bolało.
- Co?
- On.
Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, co dokładnie miała na myśli. Wolałam czytać dalej.

(...) Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu.- Proszę cię... oswój mnie - powiedział.- Bardzo chętnie - odpowiedział Mały Książę - lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy.- Poznaje się tylko to, co się oswoi - powiedział lis. - Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!- A jak się to robi? - spytał Mały Książę.- Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej...

- Przecież ludzie mają przyjaciół! - Zaprotestowała Diana.
- Ale trzeba dużo czasu, żeby zdobyć prawdziwego przyjaciela. - Odparłam i lekko odchrząknęłam. Jak będę czytała jeszcze z godzinę, to jutro się nie odezwę.
- Ale wy jesteście przyjaciółmi. - Upierała się. Usiadła na piętach obok mnie i wpatrywała się w skupieniu w moją twarz.
- Tak. - Skinęłam głową. - Ale nie zawsze było tak jak teraz. Kiedyś ci opowiem, jak się poznaliśmy i jak to się potoczyło. Na samym początku ledwo się znaliśmy, twoi rodzice nie byli razem... Gdyby nie pewna choroba, to pewnie byśmy się nie spotkali.
- Chciałabym mieć taki sklep z przyjaciółmi. - Powiedziała, zmieniając pozycję.
- A mnie się wydaje - odezwał się Zayn, który przyłączył się do nas pół godziny temu. - Że takim magazynem z przyjaciółmi jest dom dziecka. Tylko ludzie tego nie widzą. Bo zobacz, Diana... Znaleźliśmy cię tam i wzięliśmy ze sobą. Oswoiliśmy cię jak Mały Książę liska i teraz mamy nową przyjaciółkę.
- Jestem takim liskiem? - Zmarszczyła brwi. - Wolę być kotkiem. Mogę być kotkiem?
- Możesz. - Roześmiał się. - Możesz być kim chcesz, ale na pewno jesteś naszym przyjacielem.
- To fajnie. - Rozpromieniła się. Trąciła mnie delikatnie łokciem. - Czytaj dalej.
Posłałam Zaynowi porozumiewawcze spojrzenie. W życiu bym nie wpadła na takie wytłumaczenie. Skubany miał rację.

~~*~~

Piosenki w słuchawkach zlewały mi się w jeden wielki chaos. "Ain't Your Mama" Jennifer Lopez stworzyło dziwny miks z "Lucy In The Sky With Diamonds" The Beatles, które z kolei przeszło w mash up "Write On Me" i "This One's For You". Włączyłam losowe odtwarzanie i po prostu położyłam się spać, bo dzisiejszy dzień był jednym z bardziej męczących.
W domu panowało ogromne zamieszanie w związku ze świętami. Ubieranie choinki, gotowanie, pieczenie pierników i murzynka, sprzątanie... Próbowałam chociaż trochę pomóc i skończyło się na tym, że odpakowywałam pudła z bombkami i przekazywałam je reszcie do wieszania. Potem chciałam zrobić coś w kuchni i dostałam angaż przy lukrowaniu pierników. Niestety, zjedzenie kilku z nich nie było dobrym pomysłem. Przez resztę dnia było mi niedobrze. Już zaczęłam się bać, że się czymś zatrułam, nie wiem, przez przypadek zjadłam surowe jajko z Salmonellą, proszek do pieczenia był tak naprawdę arszenikiem albo czymś w ten deseń... Faktem jest, że chciałam coś robić, nosiło mnie po całym domu, a kończyło się na tym, że nie miałam siły podnieść się z krzesła. Nie wiem, czemu ta ciąża była taka męcząca. Pamiętałam doskonale, że Perrie tak źle nie znosiła tych ostatnich miesięcy, dla niej mordęgą były pierwsze. U mnie zupełnie na odwrót. El to inna historia. Ona czuła się doskonale na początku i teraz w połowie, nic ją nie bolało, niczym się nie przejmowała, była promienna jak kwiatuszek. A ja modliłam się, żeby Iza zechciała ruszyć się szybciej i wyjść ze mnie od razu po świętach.
Usłyszałam jakieś szmery w pokoju, ale nie chciało mi się otwierać oczu. Pewnie Liam chciał coś wziąć na dół, ewentualnie spałam dłużej niż mi się zdawało i kładł się już spać. Łóżko delikatnie się ugięło po mojej stronie i poczułam, jak czyjaś dłoń zaczęła głaskać mnie po głowie. Mruknęłam protestująco i uchyliłam powiekę. Zaraz jednak zerwałam się do pionu.
- Mama! - Pisnęłam jak dziecko i wtuliłam się w uśmiechniętą kobietę najmocniej jak tylko mogłam.
- Cześć, kochanie! - Mama odwzajemniła uścisk. Niemal się popłakałam. Tak bardzo za nią tęskniłam, nie mogłam się doczekać jej przyjazdu. Tata wpadał do nas co jakiś czas, a mama ciągle siedziała w Polsce. - Co, nie chciało ci się na nas czekać?
- Byłam zmęczona... Tata też przyjechał? - Odsunęłam się od niej, żeby móc jej się przyjrzeć. Wyszczuplała i wyglądała na dużo starszą odkąd ją na żywo widziałam. Ale jej spojrzenie nic się nie zmieniło, zielone oczy patrzyły na mnie z matczyną miłością, której tak mi brakowało.
- Tak, wyjmuje z Liamem nasze bagaże. Zostajemy tu na trochę, nie masz nic przeciwko?
- Żartujesz? Masz zostać, ile tylko będziesz chciała i jeszcze dłużej!
- Na pewno do porodu i trochę więcej. - Roześmiała się. - Jak się czujesz?
- Dziś trochę gorzej, ale nie jest źle. Tylko chcę już urodzić. - Spojrzała na mój brzuch i położyła na nim rękę.
- Chyba śpi. Ty uwielbiałaś się wiercić, nie miałam chwili spokoju, kiedy chciałam poleżeć... Skarbie, ty płaczesz? - Nawet nie poczułam, kiedy moje oczy napełniły się łzami.
- Oj mamo... - Wywróciłam oczami i znów się do niej przytuliłam. Nie wypuszczę jej, choćby nie wiem co. - Boję się.
- Wiem, Natalciu. - Chlipnęłam, słysząc to zdrobnienie. - Też się bałam. Ale moja mama bardzo mi pomogła i teraz ja pomogę tobie. Wszystko będzie dobrze, pamiętaj.
- Kocham cię tak bardzo...
- Ja też cię kocham, córeczko.



_________________________________________________
Wiem, wiem... Jak zwykle spóźniona :P

DO KOŃCA ZOSTAŁY DWA ROZDZIAŁY + EPILOG!!!

Dla bardziej niecierpliwych przekazuję pełen czerwcowy kalendarz, żebyście orientacyjnie wiedzieli, kiedy mnie męczyć xD nie mam nic przeciwko waszym wiadomościom, ale nie dziwcie się, jeśli nie będę odpisywała przez ileś tam dni.
01.06 ---> zaliczenie z parazytologii (nauka o robalach, niech żyją tasiemce i glisty ;/)
03.06 ---> ostatnie kolokwium z fizjologii + zaliczenie z epidemiologii
07.06 ---> ostatni kolos z patofizjo
14.06 ---> egzamin z immunów
17.06 ---> egzamin z fizjo
20.06 ---> praktyczny z anaty
22.06 ---> praktyczny z mikrobów
24.06 ---> teoria z anaty + teoria z mikrobów (zabijcie mnie -.-)
28.06 ---> egzamin z patofizjo

Rozdziału spodziewajcie się albo przed egzaminami albo po całej sesji. Trochę mam napisane, ale jeśli nic się nie pojawi do 13.06 to nie macie niestety co liczyć na rozdział przed 28.06. Takie są przykre fakty :(

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, na które oczywiście nie dałam rady odpisać (Anon, wiem, pamiętam, moja lista argumentów leży gdzieś na biurku lub w którymś brudnopisie, ale może ten rozdział ci wynagrodzi te zarzuty, które mi stawiałaś... Swoją drogą, masz talent, żeby pisać koma przed rozdziałem, w którym miałam zamiar opisać parę rzeczy... chyba się domyślasz, co mam na myśli, a jak nie, to wytłumaczę ci w komentarzu, bo teraz jakoś wyczerpałam słownik xD), za obserwacje, wyświetlenia i no... 

Pod epilogiem spodziewajcie się rekordowej notki z podziękowaniami, planami na przyszłość, podsumowaniem statystyk itp standardowo... Plus może znów jakiś film. Na dniach postaram się uzupełnić zakładkę z "Bohaterami" i dopracować pewną stronę z tekstami piosenek... Zobaczymy, jak to wyjdzie ;)

Jeszcze raz dziękuję i się żegnam, bo lecę na kolokwium z anatomii, ostatnie w tym semestrze! Trzymajcie kciuki <3
Roxanne xD

22 komentarze:

  1. Haha pierwsza ������ fajowy
    Katy

    OdpowiedzUsuń
  2. I co z tego ,że jutro na każdej lekcji coś poprawiam i powinnam się uczyć ,a zamiast tego czytam nowy rozdział .

    Ale rozdział super.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mam tak samo z pisaniem... Co z tego, że za ileś tam godzin kolos, na który nic nie umiem, rozdział muszę dokończyć xD swoją drogą, ciekawe, czy dobrze wystrzelałam te odpowiedzi... :P
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Dziękuję strasznie za dedykację ❤❤ Teraz już mogę umierać xd Rozdział boskościowy jak zwykle... Zayn tym tekstem chwycił mnie za serduszko i już nie puszcza 💓💓 Osobiście mam takie same odczucia do Olivi, czy jak mu tam, jak Natalia... Mam straszliwą nadzieję że Izzy będzie akurat prezentem urodzinowym dla Lou 😂😂 Wyobrażam to sobie xd Wszyscy siedzą przy stole, zajadają się barszczem, uszkami, pierogami i wtedy takie:
    - Bardzo dobre te uszka. Barszczyk też taki dobry...
    - Liam. RODZĘ !!
    Osobiście bym się poryczała ze śmiechu xd
    Ale mam pytanie...
    CZY TY SOBIE JAJA ZE MNIE CHOLERO ROBISZ Z TYMI ROZDZIAŁAMI ??
    JA NIE PRZEŻYJĘ BEZ NOTHING'S 😭😭
    Teraz będę tylko czekać na Dance a potem na Nialla...
    Ehh... Ciężkie życie Twojej fanki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeżyjesz... Ciekawość utrzyma cię przy życiu ;)
      Eee... co do porodu... nie będę spoilerować xD ale czytasz mi w myślach, zastanawiałam się, czy nie zrobić czegoś takiego :P
      Oprócz Dance i Nialla będziesz też mogła poczytać na Wattpadzie pewne tłumaczenie i poprawki, ale o tym później :D
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. OMG !! Ożyjesz na Wattpadzie ?? Bóg wysłuchał mych próśb <3

      Usuń
  4. Super! Jak zawsze 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Cóż... nie komentowałam Twoich rozdziałów, przyszedł ten czas, żebym w końcu przelała co czuję, co sądzę i co myślę. Nie chciałabym w żaden sposób Ciebie, jako autora urazić, to Twoja wizja, Twoje opowiadanie, a ja zawsze już pozostanę wierną fanką całego świata One Direction i tych cudownych rozdziałów.
    Ale, co do tego wątku... Nie wiem czy ujmę to dobrze w słowa, określę prawdziwie co chce powiedzieć i przekazać, byś mnie dobrze zrozumiała, ale ten rozdział wg mnie różni się bardzo od poprzednich, wręcz od wszystkich dotychczasowych. Ten rozdział po raz pierwszy pokazuje tak na prawdę co nas (czytelników) i co Twoich bohaterów czeka: dorosłość, w pełni tego słowa znaczeniu. Każdy z nich założył swoje rodziny, które się powiększają, każdy ma plany na najbliższe lata. Dotychczas wiesz co cechowało to opowiadanie i co sprawiało, że było ono najlepsze jakie może być? Atmosfera, braterska więź, przyjaźń. Owszem, ona nadal jest, ale tutaj takie miałam wrażenie ze ten rozdział jest taki... pusty. Nie ma w nich tego chaosu, sprzeczek, śmiechów. Są za to piękne aspekty rozmowy Liama i Zayna. Ale co do tej pory było niesamowie to ten luz, zwariowany świat, który (akurat w moim przypadku) dodawał sił. Wywoływał uśmiech na twarzy, aż chciało się czytać dalej. Czekałam na ten rozdział z wypiekami na twarzy, będą ciekawą co dalej. Nie powiem że się zawiodłam ani rozczarowałam. To zbyt mocne słowa. Ale troszkę inaczej sobie go wyobrażałam. Smutno mi się szczerze powiedziawszy zrobiło, gdy przeczytałam jak będą wyglądały święta i sylwester. Owszem, każdy ma swoje rodziny, życie, ale czy nie najważniejszą rodziną jest 1D? Sama to wielokrotnie powtarzałaś. I nagle każdy rozjeżdża się w swoje strony. A właśnie to przecież ostatnie święta i sylwester w tym domu. Później każdy już będzie na swoim. Wiele się działo w tych czterech ścianach. Nie jedno słyszały, nie jedno widziały i nie raz były świadkami dramatycznych wydarzeń (tak, piszę o ścianach, ja pierdziele jaka mnie wena natchnęła :D), do rzeczy (streszczam się jak Harry na weselu). Nic nie napisałaś o urodzinach Lou, a sądząc po tym jak będą przebiegać święta, spędzą je wszyscy razem dosyć krótko, bo każdy będzie gnał w swoja stronę.
    Po prostu chodzi mi o to, że brakuje mi w tym rozdziale takiej siły, energii, pozytywnych doznań, dodających nam czytelnikom uśmiechu. I nie chce byś pomyślała że Cię oskarżam o coś, czy coś! Broń Boże! Całe te opowiadanie, zaczynając od pierwszej części, dodało mi energii, kiedy mam gorszy okres, wracam do niektórych rozdziałów. Jestem od Ciebie starsza, studiuję dłużej, ale pomimo tego, te opowiadanie dodaje mi sił. Szykuję dla Ciebie niespodziankę na zakończenie tej historii, po Twoim epilogu ją otrzymasz i przeczytasz :) Z niej dowiesz się więcej i mam nadzieję, ze zaskoczę Cię kiedy zapoznasz się z nią i zobaczysz, co ono ze mną zrobiło :)
    Cholernie długi ten komentarz, mam nadzieję ze dotrwałaś do końca. Pewnie mogłam napisać to wszystko w skrócie: "rozdział spoko, ale nie tak sobie wyobrażałam, jest ok i ogólnie dużo weny", ale tak nie potrafię xD Nie byłabym sobą :D
    Życzę przy okazji pewnej osóbce, której nie poznałam i z którą nie miałam okazji rozmawiać, ale dla której dedykowany jest ten rozdział, szybkiego powrotu do zdrowia i wszystkiego dobrego! :) :* Ostatnio w szpitalu miałam okazję pracować z osobami po operacjach kręgosłupa. Więc rozumiem, przez co ona teraz przechodzi :)
    Będę nadal śledzić Twój profil na asku, wysyłać głupie komentarze, zdjęcia, filmiki lub po prostu przypominać o sobie że trzymam za Ciebie kciuki na egzaminach :)
    Buziaki :*
    FNP <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) no tak, wcześniej były tylko wiadomości na Asku, cieszę się, że zostawiłaś taki długi komentarz :)
      Przede wszystkim muszę najpierw napisać, że żadna krytyka mnie nie urazi, wręcz przeciwnie, bardzo lubię, kiedy wypowiadacie się na temat opowiadania, co wam się podoba, a ci nie... Sprawdź komentarz Anonki pod poprzednim rozdziałem, będziesz wiedziała, o co mi chodzi ;) naprawdę lubię coś takiego, bo wtedy widzę, co powinnam poprawić, widzę, że serio przeczytałyście i coś was ruszyło :D
      Wiem, że ten rozdział był inny. Stwierdziłam, że potrzebny jest rozdział poważniejszy, taki, który bardziej pokaże, co Natalia naprawdę czuje, co w ich życiu się zmieni... Jest czas na żarty i czas na bycie poważnym. Ale nie zrobiłam z tego rozdziału całkowitego smutasa, Nika jak zwykle musiała coś dodać od siebie xD
      Co do osobnego spędzania świąt... Będzie wspólna wigilia, a potem się rozjadą, a dlaczego? Cóż, chyba chcą, żeby Nattie i Liam spokojnie przygotowali się do narodzin Izzy. Gdyby zjechały się wszystkie rodzinki, to wątpię czy Nattie mogłaby w spokoju dotrwać do tego szczęśliwego dnia ;) Poza tym to taki jakby wstęp... próba przed wyprowadzką. Jasne, będą mieszkali blisko siebie, ale jednak muszą nauczyć się żyć osobno. No i myślę, że każde z nich chce też trochę prywatności, jednak 1o... pardon, 12 osób w domu plus 2 koty to sporo xD
      Urodziny Lou... ze wstydem przyznam, że o nich zapomniałam, jak pisałam ten rozdział -.- ale teraz mi przypomniałaś i wiem, ze gdzieś mam zapisane co i jak. Zawsze notuję jakieś ważniejsze sceny w zeszytach lub w notatkach na telefonie, więc luz - wszystko pod kontrolą. Urodziny Lou też ;)
      Energia... Hehehe, będą jeszcze sceny dodające energii ;) trzy ostatnie posty to będzie rewolucja xD ale o tym później, dowiecie się wszystkiego na bieżąco.
      Niespodzianka? Już się nie mogę doczekać ^^
      Tak z ciekawości, bo nie mogę sobie przypomnieć, czy to kiedyś wypłynęło w rozmowie... Na którym roku studiujesz? Wiem, że chyba fizjoterapię, tylko ciekawi mnie po prostu na którym :)
      Dziękuję Ci bardzo i nie krępuj się z krytyką :) jak ci coś jeszcze przyjdzie do głowy, to wal śmiało xD
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Hehe :) Oki, zielone światło włączone, skargi i zażalenia można pisać :D
      Na III roku, kończę właśnie pisać pracę licencjacką, później praktyki zawodowe, egzamin zawodowy i magisterka :D Tak po prawdzie kończyłam dwa kierunki na raz, jeden już mam skończony (opiekun medyczny), do tego kilka kursów :P (chwila chwały) :D
      Obecnie przemieszczam się po wszystkich szpitalach w moim mieście, prywatnych, państwowych placówkach i przychodniach i chyba natłok pacjentów, różnych przypadków a szczególnie chorych dzieci sprawił ze też napisałam o opowiadanie o One Direction :D Tak, tak, ale leży schowane w szufladzie i póki co zbiera kurz :D Zamierzam je odświeżyć, poprawić i założyć własnego bloga :)
      Tylko ja mam innego głównego bohatera :D Ogólnie tamto opowiadanie i moje pomysły, które zapisuję na kartkach stworzą telenowelę z chłopaki włącznie :D
      Do rzeczy :D Znów biorę przykład ze Stylesa :D czas się streszczać, niespodzianka (tak jak zapowiedziałam) się tworzy, mam nadzieję ze zaskoczy :)
      A swoje własne opowiadanie zacznę w wakacje, po egzaminie. Teraz mam jeszcze kilka niezamkniętych spraw, problemów w życiu prywatnym, więc póki co niektóre pomysły i Twoje opowiadanie dodają mi sił. Może to denne słowa, bo niedawno odkryłam One Direction, ale jak i ich muzyka, tak i opowiadanie czasem pomagają podnieść się z łóżka i zmierzyć się z problemami. Po części dzięki Tobie, a raczej głównej bohaterce, którą stworzyłaś :) Dziękuję <3
      Ale na takie rzeczy jeszcze przyjdzie czas! Boże, dobra, starczy, Louisa bym chyba przegadała :D
      Dziękuję za miłe słowo i że dzięki Tobie uśmiecham się :)
      Buziaczki <3 Nie dam Ci o sobie zapomnieć! :D
      FNP :*

      Usuń
  6. No to czyli już zacznę pisać moją rozprawkę, którą ci obiecałam :) Życzę powodzenia na egzaminach.
    Rozdział oczywiście MEGA :>

    OdpowiedzUsuń
  7. jeeeej w końcu rozdział jak zawsze zajebisty tylko trochę smutno że to już koniec. Powodzenia na egzaminach. tragedią jest koniec roku wszystko szybko test za testem, poprawki normalnie tragedia i do tego dowalą ci jeszcze próbne egzaminy oh szkoda gadać. Trzymam kciuki za zdanie twoich egzaminów
    pozdrawiam i całuję wierna czytelniczka <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział. Masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze świetny rozdział! Kurde myślałam, że może urodzi w tym rozdziale, ale nic, czekam dalej :) popieram pomysł porodu w święta, hahaha :D Pozdrawiam i życzę powodzenia na egzaminach ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co ja będę czytać, jak to się skończy... Co...Powiedz, że zaczniesz pisać co innego, albo kolejną część historii, bo ja nie przetrwam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogę spać więc pomyślałam że sprawdzę i udało się jest! Co tam ze jutro szkoła:D Świetny rozdział! ♥ tak mało zostało... eh będę płakać:( / Oliwia

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle super! Nie wiem co zrobię jak skończysz... Ale będę to czytać choćby milion razy i polecać. To ff poprawia mi humor. Czekam z niecierpliwością na next X

    OdpowiedzUsuń
  13. Ilość czytelniczek w szpitalu musi sie zgadzac bo teraz ja trafiłam :D Nie mogę się już doczekac świąt 1D Team! Może Olivia nie zniszczy wszystkich prezentów xD Powodzenia na wszystkich egzaminach, na pewno zdasz w pierwszym terminie! Czekam na kolejny.
    Aga
    x

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. To znów ja...
    Kiedy nowy rozdział???jest już lipiec i rozumiem że masz swoje sprawy i nauke no ale wiesz...troche sie niecierpliwie
    Katy

    OdpowiedzUsuń