niedziela, 3 kwietnia 2016

Część II: Rozdział 34

Absurdy absurd poganiają xD
Sorry za te przydługie rozmowy, chciałam lepiej, wyszło jak zwykle. 
Pewien wątek, dość dramatyczny, dodałam spontanicznie pod wpływem ostatnich wydarzeń.

Zapraszam do czytania :*
_________________________________________________


- Shere Khan, złaź z tego krzesła! - Monika rzuciła do miseczki skrawek polędwicy, żeby zwabić kota na podłogę. Niestety, zwierzak zlekceważył przysmak, rzucił jej tylko spojrzenie, jakby chciał powiedzieć "Serio myślisz, że jestem taki głupi?" i wrócił do wylizywania futerka. Monia westchnęła ciężko i usiadła na blacie obok czajnika.
- Wytresował nas sobie. A potem ja będę czyściła siedzenie z sierści.
- Harry zrobi to za ciebie. - Uśmiechnęła się złośliwie Perrie, nie przerywając wyskrobywania resztek jogurtu z opakowania. - Mrugnij tylko, a on już będzie u twoich stóp.
- Po ostatnich artykułach to na pewno.
- Ciągle się tym przejmujesz? Daj spokój, ci ludzie nie mają własnego życia, skoro wypisują takie bzdury. - Machnęłam ręką. Byłam w o wiele lepszej kondycji psychicznej, kiedy plotki nie dotyczyły mnie. - Adopcja to wspaniała rzecz, ofiarowaliście Dianie dom, którego nigdy nie miała. Zrobiliście o wiele lepiej, niż gdybyście mieli wykupić surogatkę lub in vitro. - Nie jestem przeciwniczką obu tych procedur, ale też nie popieram ich w stu procentach. A jeśli na prawdziwy dom czekają setki czy tysiące sierot, to o wiele lepiej jest je adoptować, nawet jeśli nie są w pełni "ich".
- Nie chcę się przejmować, ale kiedy widzę, że dwunastolatka pisze do Harry'ego, że powinien związać się z nią, bo ona urodzi mu jego własne dzieci, to chce mi się rzygać. - Wykrzywiła się.
- Jak teraz to powiedziałaś, to żałuję, że zjadłam podwójny jogurt. - Pezz odstawiła kubeczek z wyraźnym obrzydzeniem.
- Na te dzieciaki powinna być jakaś granica wiekowa. Nie wiem, PESEL czy inna blokada rodzicielska. Przecież to głupota. - Stwierdziłam z niesmakiem.
- PESEL też da się sfałszować. Trudno, muszę po prostu o tym przestać myśleć. I nie wywlekać tego tematu w kółko i w kółko, bo Harry ma już poczucie winy, choć tak naprawdę nic nie zrobił.
- To czemu teraz to wywlekasz? - Parsknęłam śmiechem. Niech żyje bycie konsekwentnym.
- Oj, przy was mogę. - Machnęła ręką. - Zmiana tematu. Jak Shane'owi spodobały się zabawki?
- A nie słyszysz? - Perrie kiwnęła głową w stronę sufitu, znad którego dochodziły piskliwe dźwięki dziecinnego keyboardu. - Rośnie nam kolejny wirtuoz. Zayn jest po prostu święty, że to znosi. A jeszcze on nie da sobie pokazać, że w klawisze nie trzeba walić z siłą ciężarówki. Wszystko po swojemu. Znaczy Shane, nie Zayn.
Dziś były Mikołajki. W Anglii bywa różnie, ale kiedy wprowadziłam się do Londynu, zapoczątkowałam zwyczaj podkładania prezentów od Mikołaja koło łóżka, jak w Polsce. Przez pierwsze lata robiliśmy to sobie nawzajem, ale teraz, kiedy w domu pojawiły się dzieci, stwierdziliśmy, że wystarczy, jak walniemy sobie furę prezentów pod choinkę. Niech się maluchy cieszą, że są wyjątkowe.
Z okazji tego dnia Liam postanowił po raz pierwszy od tamtej afery pojechać na cmentarz. Wziął z sobą Chada i Andy'ego. Nie zadzwonił od dwóch godzin, więc podejrzewałam, że wszystko poszło zgodnie z planem.
- Czekaj, ale to chyba nie Shane... - Monika zmarszczyła brwi i spojrzała w sufit. - Chyba nie jest aż tak zdolny, żeby zagrać... Co to jest? Skądś to znam.
- Szczerze wątpię, żeby Shane próbował zagrać na zabawce "Something Going On". - Wybuchnęłam śmiechem. - To Zayn się wygłupia.
- Albo Louis. - Domyśliła się Perrie i podwinęła nogi pod tyłek.
- O, to nawet bardziej prawdopodobne... - Monika urwała, bo Shere Khan zdecydował się przenieść z krzesła na jej kolana. - I co, kocie? Teraz moje spodnie mają być w futrze, tak? Co ty, teren znaczysz?
- Wiesz, Monia, koty mają zwyczaj znaczyć teren moczem... - Poruszyłam zabawnie brwiami. - Więc no...
- Nie kracz, bo jak mnie obsika, to ty będziesz prała moje spodnie. - Zagroziła dziewczyna i zeskoczyła z blatu. Wzięła kocura na ręce i przytuliła. - On jest grzeczny i nigdy by czegoś takiego mi nie zrobił, prawda? - Cmoknęła go w łebek. Za chwilę jednak syknęła i odstawiła kota na podłogę. W ramach wielkiej kociej miłości zyskała kolejne zadrapanie na ręce.
- On jest taki grzeczny... - Udała zachwyt Perrie i stłumiła chichot.
- Ty już lepiej nic nie mów. - Wkurzyła się Monia i zaczęła trzaskać drzwiczkami szafek w poszukiwaniu wody utlenionej. - Złośliwe kocisko.
- Przecież ty go tak kochasz... - Drażniłam się z nią. Miałam dodać jeszcze jakiś komentarz, ale przerwał mi wbiegający do kuchni Louis.
- Słyszałyście? - Wrzasnął. - Shane umie grać!
- Gratuluję ci talentu, Louis. - Wyszczerzyłam się. Zaczął kręcić głową.
- Ale to nie ja, słowo! To Shane! Shane, prawda, że to ty? - Wydarł się. Za chwilę z góry odezwał się zmienionym głosem Zayn.
- Tak, kochany wujku, umiem grać! - Zapiszczał jak dziecko.
- Widzicie? - Wszystkie trzy niemal jednocześnie wybuchnęłyśmy śmiechem. Louis się obraził.
- Nie lubię was. - Oznajmił naburmuszony jak dziecko i wyciągnął swoją szufladę z lodówki. - Kto mi znowu podebrał obieraczkę do marchewek?!
- Eee... - Perrie zrobiła niewinną minkę i zastawiła nogą szafkę z koszem na śmieci. - Nie mam zielonego...
- Perrie Louise Edwards-Malik! Gdzie ją posiałaś?! - Wkurzył się. To nie była pierwsza awantura o obieraczkę. To ostrze było genialne do marchwi, selera, ziemniaków, generalnie do wszystkiego, a Louis zabraniał go używać, bo stępiliśmy mu cztery inne. Cóż, wychodzi na to, że miał rację.
- Oj, to tylko obieraczka, Lou, użyj noża jak normalny...
- Nie jestem normalny, powinnaś to zauważyć jakieś osiem lat temu. - Stwierdził jeszcze bardziej obrażony. - Gdzie?
- Złamała się na wyjątkowo twardym ziemniaku. - Wypaliłam odważnie. Tommo wytrzeszczył oczy i przez chwilę nie mógł ogarnąć sytuacji.
- Co ty gadasz? - Wykrztusił. - Jak można było to złamać, stępić rozumiem, ale złamać?! Metalowy skrobak z plastikową wzmacnianą obudową?!
- Cóż, ziemniak stawiał opór...
- A chcieliście smażone ziemniaki na obiad...
- I nożem się nie dało...
- Tak, więc twoim nożykiem, znaczy obieraczką, bo zawsze była dobra...
- I tak jakoś Perrie walnęła...
- Walnęła. - Powtórzył osłupiały.
- Tak jakoś wyszło. - Wyjaśniłyśmy wszystkie razem, a Perrie dodała:
- Ale jutro ci ją odkupię.
- Walnęłaś. Żeby tak walnąć, to trzeba było chyba młota pneumatycznego! Jak... Nie, dobra, nie pokazuj, jak to zrobiłaś. - Louis machnął ręką i wziął nóż, żeby oskrobać marchewki.
- Czujecie to? - Monika zmarszczyła brwi i wyjrzała przez okno. Coś było nie tak. Usłyszeliśmy coś jakby grzmot, a potem drżenie ziemi.
- Burza? - Wstałam z krzesła i powoli podeszłam do okna. Na niebie nie było ani jednej chmurki.
- Może to ten młot pneumatyczny, o którym gadał Louis. - Stwierdziła Perrie. Do kuchni wszedł Harry.
- Burza jest? - Rzucił w przestrzeń i zajrzał do lodówki. - Czyje to mleko? - Wyjął karton mleka czekoladowego. Nikt się zgłosił, więc wzruszył ramionami i nalał sobie pełną szklankę.
- Co robi Diana? - Spytała Monia, przytulając się do jego ramienia.
- Zasnęła przy oglądaniu "Kopciuszka". Zawsze uważałem, że to najnudniejsza bajka świata.
- Bo ty nigdy nie potrzebowałeś księcia. - Wywróciłam oczami i wróciłam na swoje krzesło. Nogi wyciągnęłam na drugim.
- Nie, po prostu nie ogarniałem bezdennej głupoty tej bajki. Kopciuszek gubi buta, a książę po tym bucie chce ją znaleźć. I teraz pomyślcie. Jeśli dziewczyna miała numer trzydzieści osiem, to przecież połowa kobiet na świecie mogła być niby narzeczoną księcia.
- Na szczęście większość dziewczynek wierzy w magię i to, że pantofelek dopasował się tylko do stopy Kopciuszka. - Pokręciła głową Perrie. - Ja to uwielbiałam. A już w ogóle najlepszą bohaterką była dla mnie Alicja w Krainie Czarów. Coś genialnego!
- Nieee, najlepsza jest Śpiąca Królewna. - Zaprotestowała Monika. - Oczywiście w wersji Disneya. Zawsze wyobrażałam sobie, że nią jestem i namawiałam mamę, żeby mi tak pokręciła włosy, kiedy się w to bawiłam.
- Wiecie co, czuję się przy was mało... kobieco. - Parsknęłam śmiechem. - Jasne, lubiłam księżniczki i te ich sukienki, ale wolałam dziewczyny z charakterem. Pocahontas, Mulan, Tiana... Te, które coś robiły, a nie leżały, za przeproszeniem, plackiem i czekały na ratunek. O, a już najlepsza była Esmeralda z "Dzwonnika z Notre Dame"! Mistrzostwo w wykonaniu Disneya!
- Nie mówię, że chciałabym leżeć plackiem i czekać na księcia, ale to przecież była romantyczna historia... I "Śpiąca Królewna" i "Kopciuszek" to wspaniałe historie o miłości, a twoje ulubione bajki to takie bardziej dla...
- Wpienionych, samotnych bab? - Zasugerował Louis.
- Feministek? - Dopowiedział Harry.
- Jesteście beznadziejni. - Wkurzyłam się. - Może i jestem feministką, ale nie wpienioną, samotną babą!
Trzasnęły drzwi. Do kuchni zajrzał Liam.
- Kto jest jaką babą? - Oczywiście, że musiał usłyszeć końcówkę. Udajmy, że przestałam istnieć.
- Uruchom teraz swoją obiektywną stronę, o ile ją masz w towarzystwie swojej narzeczonej, aby odpowiedzieć na jedno proste pytanie. - Zaczął Lou z diabelskim uśmiechem. Czemu nie mogę się ruszać, żeby pójść i mu przypi... ekhem, przyłożyć?
- Jakie pytanie? - Zdjął buty i włączył wodę w czajniku.
- Czy przed waszym związkiem Natalia była samotną, wpienioną babą? - Liam obrócił się w stronę Lou z miną pełną zdumienia.
- O czym wy gadaliście przed moim przyjściem?
- O bajkach Disneya. - Uświadomiła go Perrie.
- Okeeej... - Dalej nie wiedział, o co chodzi. - I jaki to ma związek z Nattie?
- Nattie stwierdziła, że najlepsze księżniczki to te, które walczyły z facetami, przebierały się za facetów i próbowały na siłę coś udowodnić...
- Przekręcasz moje słowa, Tomlinson!
- Drzecie się tak, że spać nie można. - Ziewnęła w progu Eleanor. - Zróbcie mi herbaty, proszę. O czym mowa?
Wszyscy przekrzykując się nawzajem, zaczęli ją uświadamiać w temacie rozmowy. Oczywiście kłótnia musiała sprowadzić do kuchni także Zayna i Shane'a, który domagał się głośno podwieczorku. Zrobiło się trochę tłoczno, ale zaraz każdy znalazł dla siebie wygodne miejsce. Wyłączyłam się na moment z dyskusji, bo przyszło mi coś do głowy. Mieszkaliśmy ze sobą już ładnych parę lat. Z dziesięciorga zrobiło się już prawie czternaścioro, bo Shane, Diana, Izzy i Abbie... A jak na razie wcale nam nie przeszkadzało, że jest nas coraz więcej. Nie kłóciliśmy się o mieszkanie, nie było sporów o to, kto zajmuje tu więcej miejsca, kto kogoś wkurza, kto powinien się wyprowadzić, nie. Potrzebowaliśmy się nawzajem. I zawsze kiedy byliśmy wszyscy w domu, to musieliśmy się zejść do jednego pomieszczenia, kuchni albo salonu, żeby po prostu razem posiedzieć i pogadać na takie durne tematy jak te kreskówki Disneya.
Jak w takim razie powiedzieć reszcie, że powinniśmy... poszukać czegoś większego, jeśli chcemy dalej mieszkać całą gromadą?
- Może utnę tę idiotyczną dyskusję tym, że lubiłam i te bardziej odważne, i te bardziej... leżące księżniczki, okej? - Els musiała zabrać głos. - Dla mnie najlepsza była Arielka, ale to chyba dlatego, że kocham pływać. A w ogóle wolałam filmy z Barbie niż Disneya.
- O, pogadajmy o tym, jak filmy Barbie są idiotyczne! - Krzyknął znowu Harry. - Na przykład Barbie z tymi kilkunastoma siostrami. Przecież ta blondyna była tak idealna, że aż zęby bolały! Albo jak była tą aktorką czy jak jej tam...
- Harry, krytykujesz te wszystkie bajki, że są dla naiwnych dzieci, dla małych dziewczynek, ale weź mi wytłumacz, skąd w takim razie tak dobrze je znasz? - Zapytał niewinnie Zayn. Styles nabrał powietrza i nagle poczerwieniał.
- Ooo, ale ci pocisnął! - Zawołałam ze śmiechem.
- To co, Hazzuś, wydało się? Zamiast pornosów wieczorem oglądasz bajeczki? Wyszło szydło z worka! - Zachichotał Liam.
- Gemma mnie zmuszała! - Próbował się usprawiedliwić, ale nie bardzo mu wychodziło.
- Kochanie, sorry, ale teraz cię pogrążę. - Odezwała się Monika, walcząc z wybuchem śmiechu. - Te filmy, kiedy Barbie była tą aktorką wyszły już za czasów One Direction. Przyznaję, sama je oglądałam, bo też szalałam za Barbie jako dziewczynka. Piona, El!
- Boże, przecież jakby ktoś was usłyszał, to by w życiu nie uwierzył! - Wykrzyknęłam, dusząc się ze śmiechu. - Dorośli faceci i kobiety, konkretnie boysband, podkreślam, światowej sławy boysband, z damską obstawą dyskutuje o wyższości Disneya nad Barbie! Może jeszcze włączymy Krecika i zorganizujemy konferencję prasową dla upublicznienia waszych wniosków. Fanki będą zachwycone!
Głośny ryk śmiechu zagłuszył wejście Nialla i Niki, ale kiedy stanęli w progu kuchni wszyscy ucichli. Wyglądali strasznie, jakby przed chwilą zobaczyli ducha albo wyszli żywcem z horroru. Nika autentycznie się trzęsła i była bliska płaczu.
- Boże, co się stało?! - Przeraziła się Perrie i szybko posadziła Nikę na krześle. Niall po prostu usiadł na podłodze przy drzwiach i schował twarz w dłoniach.
- Mówcie, nie mogę się tak denerwować! - Popędziłam ich, bo dosłownie czułam, jak moje serce galopuje ze strachu. Nika, szczękając zębami, zaczęła opowiadać.
- Poszliśmy do Harrodsa... I tam... spotkaliśmy trzy fanki. Były z zagranicy i chciały jechać do London Eye i Tower... żeby zwiedzić. Poradziliśmy im metro... Bo straszne korki... O Boże! - Nie mogła z siebie wydusić więcej. Zaniosła się strasznym płaczem. Monika i Perrie na próżno próbowały ją uspokoić.
- Niall, ty mów! - Nerwowo rozkazał Liam. Horan odchylił głowę do tyłu i spojrzał na nas załzawionymi oczami.
- Przed chwilą powiedzieli w radio, że pół godziny temu terroryści podłożyli bombę w metrze na stacji Southwark.

~~*~~

Mistreated, misplaced, misunderstood
Miss 'No way, it's all good', it didn't slow me down
Mistaken, always second guessing, underestimated
Look, I'm still around

Pretty, pretty please, don't you ever, ever feel
Like you're less than fuckin' perfect
Pretty, pretty please, if you ever, ever feel like you're nothing
You're fuckin' perfect to me

(Poniżana, zagubiona, niezrozumiana

Pani: "Nic się nie stało, wszystko jest w porządku", to mnie nie złamało
Zawsze w błędzie, zawsze z drugim podejściem, lekceważona
Spójrz, wciąż tutaj jestem

Pięknie, pięknie proszę, nigdy, ale to nigdy nie czuj się
Jakbyś był mniej niż zajebiście idealny
Pięknie, pięknie proszę, jeśli kiedykolwiek czujesz się jakbyś był niczym
Dla mnie jesteś zajebiście idealny)

Śpiewałam cicho "Fuckin' Perfect" P!nk, głaszcząc Nikę po włosach. Położyła głowę na moich kolanach, policzkiem oparła się o ciążowy brzuszek i wcale jej nie przeszkadzało, kiedy raz została szturchnięta przez Izzy. Od dwóch dni była wytrącona z równowagi przez ten zamach. Wciąż obwiniała się za śmierć tych dziewczyn, a tak naprawdę nie wiedziała, czy na pewno były wśród tych dwustu szesnastu zabitych osób. W końcu wpadłam na pomysł, żeby znowu zaangażować Jake'a, męża Andie, żeby dowiedział się czegoś więcej o ofiarach zamachu od piętnastego do dwudziestego  roku życia, ewentualnie żeby sprawdził nagrania kamer metra na trasie Harrods-Tower. Właśnie czekałyśmy na jakąś wiadomość od niego. W międzyczasie na wizytę zapowiedział się Paul. Trochę ostatnio nabroiliśmy i trzeba to było odkręcić. Przerwa przerwą, ale wizerunek One Direction został niedawno podklejony nowymi plotkami. Coś trzeba było z tym zrobić.
- Jeszcze. - Mruknęła, kiedy skończyłam śpiewać. Westchnęłam i wystartowałam z "Long Way Down". A potem ze "Strong" z "Kopciuszka", nad którym tak się pastwiliśmy w naszej dyskusji przed dwoma dniami.
- Dzwonił?
Niall usiadł na fotelu i popatrzył zmartwiony na Nikę. Pokręciłam głową, nie przerywając śpiewania. On też miał wyrzuty sumienia. Moim zdaniem niepotrzebnie, bo skąd miał wiedzieć, że jakiś pierdolony Arab, znając życie uchodźca, zorganizuje sobie i paru innym osobom bombową śmierć. Jezu, i tyle przyszło z przyjmowania tych Syryjczyków. Chociaż i tak najgorzej było dwa lata temu w 2016 roku. Paryż, Bruksela... Potem zagrożenie na Światowych Dniach Młodzieży, na które i tak pojechałam... Potem chwila przerwy i teraz znowu. Co my im zawiniliśmy? Nie mogą żyć obok nas spokojnie, ignorować naszą wiarę, a my będziemy ignorować islam?
- Masz, a następnym razem sam sobie to mieszaj. - Zayn wcisnął się na fotel obok Nialla i wręczył mu miskę kisielu.
- Kocham cię, bracie, wiesz o tym, prawda?
- Nie słodź tak, bo następny kisiel zjesz z kuwety Shere Khana.
Diana, która bawiła się w rozstawionym pod ścianą domku, zerknęła na nas już któryś raz. Wreszcie wstała z dywanika, który robił za ogródek, wzięła lalkę i podeszła do chłopaków.
- Wujku, zrobisz jej warkocz? - Zapytała cichutko Zayna.
- Pewnie, mała. - Wziął od niej lalkę i gumkę do włosów i zaczął zręcznie pleść włosy Barbie. Miał wprawę po dwóch młodszych siostrach. Tymczasem Di odwróciła się do mnie i Niki.
- Czemu ciocia jest smutna? - Wyszeptała do mnie. Przerwałam śpiewanie "Mandy" i zastanowiłam się chwilkę. Jak mam wytłumaczyć  to dziecku, żeby go nie przestraszyć?
- Ciocia Nika myśli, że zrobiła coś złego. Czekamy, aż zadzwoni taki jeden wujek i powie jej, że wszystko już w porządku. - Chyba jakoś wybrnęłam.
Diana skinęła głową, przygryzając wargę. Stanęła koło nas i delikatnie pogłaskała Nikę po głowie tak jak ja. A potem szybciutko zabrała uczesaną lalkę i czmychnęła na dywanik przed domkiem. Nika odwróciła głowę w jej stronę i słabo się uśmiechnęła.
- Dzięki, Di. - W tej samej chwili zadzwonił jej telefon. Z przejęcia aż upuściła go na podłogę.
- To on? - Niall rzucił się na dywan, żeby wyciągnąć komórkę spod kanapy. - Cholerna drzazga! - Zaczął ssać skaleczony palec.
- Dawaj ten telefon! - Nika wyrwała mu komórkę i stanęła niemal na baczność. - Jake?
- Daj głośnomówiący! - Ponagliłam ją. Nika pacnęła się ręką w czoło i włączyła głośnik.
- ... przyjedziemy. Jeszcze tylko Andie zgarnie Noriakiego, bo podobno musi pogadać z Natalią czy coś.
- Kij mnie obchodzi Noriaki! - Krzyknęła histerycznie Dominika. - Dowiedziałeś się, co z tymi dziewczynkami?
- Zaraz się wszystkiego dowiesz. Będziemy za pół godziny. - I sygnał.
- Rozłączył się. - Popatrzyła ze zdumieniem na iPhone'a. - Tak po prostu się kretyn rozłączył.
- Jeżeli był taki spokojny, to na pewno ma dobre wieści. - Pocieszyłam ją. - Za te godziny zdzierania gardła na śpiewaniu zrobisz mi herbatki rumiankowej?
- Jasne... - Mruknęła i poczłapała w stronę kuchni. Humor jej się nieznacznie poprawił.
Przyjazd Jake'a, Andie i Noriakiego zbiegł się w czasie z przybyciem Paula. Ona samochody stanęły na naszym podjeździe niemal jednocześnie. Wszyscy stawiliśmy się w salonie, żeby dokładnie omówić wszystkie sprawy. Nika, cała w nerwach, siedziała na kolanach Nialla i wyłamywała sobie palce. Jej miejsce obok mnie zajął Liam, a obok niego Perrie. Shane został puszczony wolno na dywan i od razu poraczkował do domku dla lalek. Zayn specjalnie usiadł na podłodze przed domkiem, bo doskonale wiedział, jaki "porządek" zaprowadziłby maluch w zabawkach Diany. Kiedyś kupiliśmy mu kolorową pozytywkę w kształcie pajączka. Po godzinie pajączek był inwalidą na wszystkie nogi. Bardzo się wtedy zawiedliśmy na firmie Haba.
Diana natomiast na widok nieznanych osób szybko czmychnęła w objęcia Moniki i ze swojego bezpiecznego ukrycia czujnie obserwowała wszystko, co się wokół niej działo. Nam ufała. Andie, Jake, Noriaki i Paul wciąż byli na jej czarnej liście.
Co niepokojące, Noriaki był wciąż w złym humorze. Nie odezwał się ani słowem, kiwnął tylko głową na przywitanie i usiadł w fotelu. Znalazł jakiś punkt na dywanie i się w niego wgapiał. Zachowywał się, jakby musiał przebywać tu za karę.
- Ale macie miny! - Parsknął śmiechem Paul, wchodząc do pokoju. - Jakbyście czekali na kata!
- Bardzo śmieszne. - Wywrócił oczami Harry i zaraz zaczął przedrzeźniać managera. - Cześć, Paul, jak leci? U nas zajebiście, cieszę się, że pytasz. Zrobić ci może herbatki?
- Boki zrywać, Harry. Ale kawy możesz mi zrobić. - Popędził go do kuchni. Hazz ciężko wzdychając, poszedł do kuchni.
- Ale mówcie głośno! - Wydarł się jeszcze zza drzwi.
- Dobra, Jake, gadaj. - Nie wytrzymała Nika. - Co się dowiedziałeś? - Jake odchrząknął i wyjął jakąś kartkę.
- Po pierwsze, dziewczyny to dwie Włoszki i Greczynka. Ciara Fontane, Rosalia Pissaequino, Demetria Seragidis. Przyjechały tu na wymianę studencką, ale wyjątkowo źle zorganizowaną pod względem opiekunów. Mniejsza. Faktycznie, wsiadły do metra na stacji Knightsbridge. Kamery uchwyciły je, kiedy wysiadały z metra na stacji Waterloo dokładnie cztery minuty przed katastrofą. Widocznie chciały dotrzeć do London Eye przed Tower. Gdyby pojechały do Tower, byłyby na Southwark w momencie katastrofy. Pociąg, który wtedy starował z Southwark został całkowicie zniszczony i z pasażerów przeżyło tylko sześcioro.
- Dzięki Bogu. - Nika odetchnęła z ulgą i przytuliła się do Nialla. - Jezu, co za ulga.
- Jeszcze a propos zamachu... - Wtrącił się Paul. - Jestem pełen podziwu na waszą postawę i jednocześnie jestem zły, że nie skonsultowaliście tego pomysłu ze mną.
- Serio? - Uniósł brwi Louis. - Mamy konsultować z tobą każdy wydawany grosz? Może ci zrobię rachunek z ostatniego miesiąca... jeśli masz pendrive'a o pojemności terabajta.
- Nie mówię, że z każdego, ale jeśli przekazujecie na konto pomocy ofiarom i ich rodzinom pięćdziesiąt tysięcy funtów, to chyba mam prawo o tym wiedzieć jako wasz manager. - Zirytował się facet.
- Okej, powinniśmy ci powiedzieć. - Wzruszył ramionami Liam. - Ale nie mieliśmy dużo czasu na decyzję, a Niall oczywiście musiał wszystko napisać w sieci.
- Czemu "oczywiście"? Przecież ja wcale nie informuję ludzi o wszystkim, co robię, a o tym mieli prawo wiedzieć! - Zbuntował się Horan.
- Człowieku, piszesz nawet o tym, kiedy masz kaca i kiedy pierdzisz! To było do przewidzenia, że o darowiźnie też napiszesz! - Zadrwił Zayn, wyciągając z rączki Shane'a jakiś paproch, który maluch podniósł z dywanu.
- Ja wcale... - Nialler chciał się bronić, ale nie bardzo wiedział jak. Malik miał rację,
- Dobra, dokończycie tę dyskusję beze mnie, muszę jechać. - Jake schował kartkę i uścisnął rękę Paula. - Trzymajcie się, a jak będziecie musieli znów kogoś znaleźć, to dajcie znać. - Wyszedł do przedpokoju. Andie miała pójść za nim, ale na chwilkę podeszła do mnie.
- Wpadnę do ciebie niedługo na jakąś kawę albo herbatę, to pogadamy dłużej, bo teraz mam dyżur. - Nachyliła się, żeby pocałować mnie w policzek i szepnęła do ucha - Zrób coś z Kasaim, bo niedługo pacjenci zaczną się skarżyć, że taki ponurak pośle ich tylko do grobu.
- Poradzę sobie. - Odparłam, kiwając jej głową na pożegnanie. Zerknęłam kątem oka na Noriakiego, który od momentu zapadnięcia się w fotel, nie ruszył się nawet o milimetr. Oj, pogadamy sobie, jak Paul pójdzie, oj, pogadamy...
- Dobra. - Hollisterowie wyszli, a Paul postanowił przejść do rzeczy. - O darowiźnie już wam powiedziałem, co myślę. Teraz pogadamy o czymś innym. Z dobrego serca pozwolę wam wybrać, za co najpierw mam was objechać.
Popatrzyliśmy po sobie.
- Powiedz, czy przymknęli Sophię, tak na dobry początek. - Odezwał się Liam.
- Cóż, Sophia Smith obecnie szuka adwokata. Zostały jej postawione zarzuty szantażu i zniesławienia. Grozi jej wysoka grzywna lub więzienie do trzech lat, zależy, jak dobrego będzie miała obrońcę. Szykujcie się na proces. Wydaje mi się, że wstępnie będzie w lutym, ewentualnie w marcu. Management pracuje nad jak największym utajeniem tej sprawy.
- A zastanawiałeś się nad zmianą... - Zaczął Harry, stawiając przed Paulem dużą kawę.
- Zastanawiałem. - Przerwał mu manager i od razu siorbnął łyka. - Dobra. Przynajmniej kawa ci wychodzi.
- I co wymyśliłeś? - Niecierpliwiła się Monika.
- Powiem tak. - Odstawił kubek i potoczył po nas wzrokiem. - Też nie przepadam za Modestem, a po ostatnich wydarzeniach mam ochotę rzucić to w cholerę. Ale nie mogę tak po prostu odejść, wziąć was pod pachę i zabrać do innej agencji.
- Powiedz, czy przynajmniej to rozważasz? - Spytała Eleanor. Paul skinął głową.
- Tak. Ale dopóki nie zamkniemy wszystkich zaczętych spraw, nie ma mowy o rozwiązaniu umowy. Czy to jasne?
- Mówiąc o zaczętych sprawach, masz na myśli proces i ostatnią akcję z Patrickiem? - Domyśliłam się.
- Nie tylko. - Zaprzeczył. - Chodzi też o ogólne zobowiązania zespołu. Zaczęliście pracę nad płytą. Gdy ją skończycie, wydacie, wypromujecie, wtedy będzie można pomyśleć o porzuceniu Modestu. Nie wcześniej. - Wyjaśnił i wyciągnął z teczki jakieś papiery. - To prowadzi do kolejnej sprawy. Potrzebujemy czegoś na oczyszczenie atmosfery.
- Kadzidełka? - Zażartował Lou, ale zaraz został uciszony przez El.
- Haha, bardzo śmieszne, Tomlinson. - Zaśmiał się ironicznie Paul. - Nie. Musimy uciszyć plotki czymś nowym. Najlepiej tym, co robicie perfekcyjnie.
- Sprawianiem kłopotów?
- Tworzeniem nowych dram?
- Doprowadzaniem cię do nerwicy? - Zaczęliśmy się z nim droczyć. Czarne poczucie humoru aż kwitło.
- Jezu, jesteście kabaretem czy zespołem muzycznym? - Wkurzył się manager. - Musicie wypuścić nowy kawałek. I musi być dziełem was wszystkich.
Zapadła cisza. Ostatnio średnio nam szło tworzenie hitów. Jakoś chłopaki mało myśleli o nowej płycie. Za dużo mieliśmy na głowie, a jeśli już któryś siadał do pisania, to wychodził albo gniot, albo coś tak osobistego, że nadawało się tylko do szuflady. Nic dla zespołu.
- Co z wami? - Paul popatrzył na nas zdziwiony. - Chyba macie coś na płytę, nie?
- Noo... - Odezwał się Liam niechętnie. - Mamy kilka piosenek na płytę, ale to nic nowego. Wypuściliśmy "Addicted", potem "Natalię", w sumie mamy jeszcze jakieś sześć, może siedem utworów, które dopracowujemy. I tyle.
- Jaja sobie robicie? - Odpowiedź? Cisza. - Słuchajcie, ja wiem, że przerwa to fajna rzecz, ale obiecaliście fanom, że krążek wyjdzie w styczniu, najpóźniej w lutym. Mamy grudzień, jakbyście nie wiedzieli.
- Mam dwie piosenki, ale trzeba je jeszcze doszlifować. - Odezwał się Zayn. - Trochę w innym stylu, ale ustaliliśmy, że mogę napisać coś po swojemu...
- Dawaj.
- Co? Ale że teraz? - Zapytał zdezorientowany Zayn na polecenie managera.
- Przynajmniej fragment do odsłuchania. - Ponaglił do facet. Zayn ociągając się, wyjął z kieszeni telefon.
- Ale nie wiem, czy przejdą. - Ostrzegł. - To jest "Pillow Talk".
Włączył kawałek. Zamknęłam oczy, żeby mi się lepiej słuchało. Niezła. Całkiem fajny beat. I słowa bez cenzury, co może albo zapunktować, albo wywołać falę oburzenia. Ale jest ryzyko, jest zabawa, tak?
- Ostra. - Skomentował Harry. - Może się spodobać, to byłoby coś zupełnie innego.
- Jakby na płycie zmieszać różne style... - Zamyślił się Niall. - Tutaj pasowałby też rap, coś w stylu Nicky Minaj lub może Flo Ridy.
- Myślicie, że zgodziliby się wystąpić w jednej piosence? - Spojrzałam na Liama.
- Warto zaryzykować. - Zgodził się. - A druga?
- Druga to "Like I Would". - Włączył kolejny utwór. Zaczynała się łagodniej, ale rytm bardzo przypadł mi do gustu.
- Ta musi być na płycie! - Odezwałam się w trakcie piosenki. - Nie ma bata, jest zarąbista.
- Jestem za. - Louis uniósł rękę.
- Dobra, jest ktoś przeciw? - Paul znów przejął pałeczkę. - Nie? To razem z tymi dwiema mamy już... ile?
- Dziesięć piosenek. - Podpowiedział mu Harry.
- Za mało, nawet gdybyśmy nie wydawali Deluxe Edition. - Higgins spojrzał na mnie. - A ty, Nattie?
- Jaaa... ostatnio nic nie napisałam. - Zająknęłam się. Jedyna piosenka, nad którą pracowałam, to to cholerne "Gravity", którego nie mogłam skończyć od miesięcy.
- To nad czym w takim razie siedziałaś ostatnio? - Zainteresowała się Monia. Przeklęłam w myślach, a na głos powiedziałam:
- Nad piosenką, której nie umiem dokończyć, i która nie nadaje się na waszą płytę.
- Czyżby kolejny łzawy dramat o Liamie? - Zapytała niewinnie Nika. Po usłyszeniu dobrej wiadomości o tych dziewczynach dziwnie szybko wróciła do siebie.
- Dokładnie tak. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - I nie jestem dobra. Nie tak jak "Lullaby To Stars".
- Jak, jak? - Zainteresował się Paul. - "Lullaby To Stars"?
- Tak, ale nie zgadzam się na umieszczenie jej na płycie. Jest zbyt osobista i napisałam ją z myślą o Patricku. - Oznajmiłam stanowczo. Manager westchnął i złożył papiery z powrotem do teczki.
- Dobra, robimy tak. Macie tydzień na napisanie i nagranie czegoś wspólnie, żeby dało się to puścić w mediach i zagłuszyć te wszystkie przeklęte plotki, okej? - Potoczył po nas wzrokiem.
- Okej. - Potwierdził Zayn, zadowolony, że jego utwory przeszły naszą ocenę. W nagrodę otrzymał serię niedowierzających spojrzeń. - No co tak patrzycie? W tydzień damy radę, rodzinko!
Rodzinko? Rodzinko... To jest to! To jest najgenialniejszy punkt zaczepienia do nowego tekstu! Jesteśmy rodziną, a jednocześnie przyjaciółmi. Piosenka ma wyciszyć plotki, więc najprościej, żeby celowała prosto w nas. Jacy jesteśmy, jak postrzegamy siebie nawzajem, jak widza nas inni... Jacy jesteśmy? Najlepsi. Jak postrzegamy siebie nawzajem? Jako rodzinę. Jak nas widzą inni? Jako celebrytów, jako ludzi, którzy potrzebują światła jupiterów i chcą się dobrze bawić.
"Best Family Party". Mam tytuł nowej piosenki.
- Nattie, czy tobie odeszły wody, masz pierwsze skurcze czy po prostu owsiki w tyłku? - Louis nie omieszkał skomentować mojego podekscytowanego wiercenia się.
- Ani jedno, ani drugie, Lou. - Wyszczerzyłam się pełna entuzjazmu.
- Czyli jednak owsiki? - Parsknęła śmiechem Perrie, ale nie zwróciłam na to uwagi.
- Paul, będziesz miał piosenkę za tydzień. Mam pomysł, potrzebuję tylko waszych pomysłów co do muzyki i tekstu. - Higgins miał minę, jakby chciał mnie uściskać.
- Dziewczyno, jesteś genialna. - Stwierdził uszczęśliwiony. - Zacznijcie pisać jak tylko skończymy tę naradę, dobra?
- Spokojnie, poradzimy sobie. - Uspokoiłam go. Nareszcie wszystko zaczyna się układać. - A co jeszcze mamy do obgadania?
- Właściwie tylko jedną sprawę. - Oznajmił i wyciągnął z teczki czerwoną plastykową koszulkę. - Liam ostatnio wpadł na pomysł, że powinniście się przeprowadzić. Nie wiem, czy...
- CO?! - Monika aż podskoczyła w miejscu, a Diana, zaniepokojona zachowaniem matki, zmieniła obrońcę na Harry'ego. - Dlaczego my nic na ten temat nie wiemy?! Wyprowadzacie się?!
- Nie! - Liam zdążył zaprotestować zanim zakrzyczeli go inni. - Myślałem, że warto pomyśleć nad wyprowadzką, bo niedługo może być tu dla nas za ciasno!
- Chwila, czyli zamierzasz zabrać Nattie, Izzy i wynieść się stąd na drugi koniec miasta?! - Zdenerwował się Niall. - Podobno jesteśmy rodziną, tak?
- Jesteśmy. - Odparłam stanowczo. - Nie chodzi tylko o nas. Ciężko mi o tym myśleć, ale chyba warto zastanowić się nad nowym domem dla nas wszystkich. - Zrobiłam gest obejmujący całą naszą grupkę. - Urodzi się dwoje dzieci, potem przybędą kolejne. Każdy w końcu chce mieć kąt dla siebie, chwilę spokoju, miejsce, gdzie odpocznie. A tu jest taka akustyka, że jak jedno dziecko zacznie płakać, to zaraz obudzi się drugie. A Shane tylko im zawtóruje. Potrzebujemy czegoś większego. Tak, żebyśmy mogli się trochę od siebie odizolować, a jednocześnie być obok.
Znów zapadła cisza. Nie wszyscy byli przekonani do moich argumentów. Najbardziej oponowali Nika i Niall, co było zrozumiałe. W końcu nie mieli jeszcze dzieci, nie zamierzali zakładać rodziny. Ale Malikowie wiedzieli doskonale, jak wygląda opieka nad dzieckiem i uciszanie wszystkich wokół, żeby maluch mógł pospać te dwadzieścia minut dłużej i dać rodzicom odetchnąć. Rozmawiałam z Liamem kilka razy na ten temat i na początku byłam tak samo sceptycznie nastawiona jak reszta. Z czasem jednak dostrzegłam, że miał rację. Trzeba było tylko przekonać do tego innych.
- To co w takim razie proponujesz? - Spytała cicho El.
- Ja mam propozycję. - Wtrącił się Paul. Przesunął folder w naszą stronę. - Niedawno w okolicy Heathrow, a konkretnie w Hayes, stworzono coś w rodzaju strzeżonego osiedla domów jednorodzinnych. Wszystko jest w stanie surowym i wymaga dostosowania do potrzeb mieszkańców, ale z dobrą ekipą da się to załatwić w trzy miesiące. Gdybyście chcieli się tym zająć, moglibyście zrobić tam coś w tym stylu, jak macie teraz, ale w pięciu domach, nie pokojach. Każdy byłby na swoim, a jednocześnie musielibyście tylko przejść parę metrów, żeby się ze sobą spotkać. Cały teren obejmuje fragment starego ogrodu, gdzie można zrobić altankę, grilla czy ognisko, olbrzymi trawnik, gdzie jest miejsce i na basen, i na jakiś plac zabaw dla dzieci, i nawet na miniaturowe pole golfowe, gdyby Niall się uparł. Domy nie są identyczne, każdy jest zbudowany na innym planie... Zresztą, wszytko macie tu opisane. Trochę daleko od centrum, ale dla was będzie to nawet lepiej, bo dzięki temu macie mniej fanów i dziennikarzy pod bramą. Kupno całości jest drogie jak cholera, ale macie kasy jak lodu, starczyłoby wam na dziesięć takich kompleksów. Zastanówcie się nad tym poważnie.
Zostawił folder na stole, zebrał rzeczy i opuścił nas, myślących intensywnie nad jego propozycją. I Noriakiego, który przez cały ten czas się nie poruszył i nie odezwał się nawet słowem.







_________________________________________________________
Happy birthday to me! :D

Dzisiaj, trzeciego kwietnia, skończyłam dwadzieścia lat. Coś niesamowitego. Teraz to już naprawdę jestem dorosła, to całe "naście" na końcu mojego wieku znikło bezpowrotnie. Jestem stara :P
Tort miałam w Wielkanoc, prezenty w zasadzie też już dostałam, jedne lepsze od drugich (moja przyjaciółka z chłopakiem wywołali kilkadziesiąt naszych wspólnych zdjęć, część wsadzili w antyramę, część do pudełka i dali mi to w piątek, a ja, kiedy to zobaczyłam, mało się nie poryczałam na środku galerii ze śmiechu i ze wzruszenia. Kochani, jeszcze raz DZIĘKUJĘ <3 <3 <3)

Czego można sobie życzyć w dwudzieste urodziny? Spełnienia marzeń... Żeby ta dorosłość nie była taka straszna, żeby studia kiedyś w końcu zakończyły się uzyskaniem dyplomu, żeby moi pacjenci byli zadowoleni z mojego leczenia, żebym zawsze miała tak fantastyczną rodzinę jak teraz, żeby kiedyś móc porozmawiać z tą zwariowaną piątką, o której wypisuję tutaj bzdury... 
Żeby być szczęśliwą i móc zawsze cieszyć się życiem.

Hah, teraz ogarnęłam, że mija rok od opublikowania pierwszego rozdziału drugiej części "Nothing's..." :P Ależ to się ciągnie. Jak lazania. Ale i na to przyjdzie czas. ZOSTAŁY CZTERY ROZDZIAŁY I EPILOG DO KOŃCA!!! I to końca ostatecznego. Po epilogu historia Natalii i 1D Team zostanie zamknięta. Bez trzeciej części, bez następnym postów. Resztę dopowiecie sobie sami. Ale wydaje mi się, że epilog powinien was usatysfakcjonować ;)

W następnym rozdziale pojawią się dwie nowe piosenki. "Gravity" naprawdę jest nieskończona, a to wszystko przez moja głupotę, bo nie wiem, gdzie posiałam kartki z tekstem. Tyle mi przyszło z pisania między notatkami z anatomii. Zostało mi tylko kilka zapamiętanych słów pierwszej zwrotki i refren. I tyle będzie. Natomiast "Best Family Party" jest skończona, tylko trzeba popracować nad melodią :P
Kiedy dostaniecie następny rozdział? Tego nie wiem. Na razie zarządzam dwa tygodnie przerwy, a potem dowiecie się więcej. Prawdopodobnie będziecie musieli dłużej poczekać, bo cóż... ferie się skończyły, a wykładowcy niestety wrócili z nadmiarem energii, którą rozładowują na nas :)))

Dziękuję wam za wszystko. To już trzecie urodziny, które obchodzę na tym blogu. Wow. Coś niesamowitego, czas płynie zdecydowanie za szybko...

Kocham Was baaaaaaaaaaardzooooo <3
Roxanne xD

32 komentarze:

  1. Na początku oczywiście Wszystkiego Najlepszego <3 Rozdział genialny, od samego początku do samego końca. Załamałam się w chwili, gdy przeczytałam "Zostały cztery rozdziały i epilog do końca" Co ja będę czytać jak to ff się skończy ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdą się kolejne fanfiki, a ja wcale nie zniknę z Blogera ;)
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
    2. Ale żadne nie będzie tak dobre jak to :)

      Usuń
  2. Wszystkiego najlepszego ! Zdrowia , szczęście , wszystkiego najlepszego na studiach , aby ci sprawiało radość to co robisz i oczywiście fajnego faceto :) <3 ! Wszystkiego naj naj naj ! <3 a co do bloga to rozdziaŁ ŚWIETNY ! Tak jak zwykle z resztą ;) . O boże tylko 5 postów z ich historią i koniec :( ale przyjamniej będę już szczęsliwi , i nic ani nikt im tego nie zburzy :) powodzenia w pisaniu :) i na studiach też :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd ty taka pewna, że będą już szczęśliwi? :P
      Dobra, żartuję, będą. Już żadnej dramy nie mam w zanadrzu. Możecie odetchnąć... albo nie xD
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  3. Może zacznę od życzeń,które też złożyłam na twitterze.
    Stara lasko,skończyłaś już 20 wiosen(czytam Romeo i Julię)
    No to za niedługo mąż i dzieci.Ale przedtem jeszcze oczywiście zostanie lekarzem i farmaceutą XD
    MIŁOŚCI,SZCZĘŚCIA,PIENIĘDZY I WENY.Na rozdziały jak i na teksty.Zasługujesz na wszystko<3
    A co do rozdziału to myślałam,że oszaleje.Jak Paul mówił o tym osiedlu to wyobrażałam sobie dosłownie to samo,no może różnica była w tym,że u mnie wszystkie domy były takie same.
    No oczywiście w każdym rozdziale było coś co mnie musiało MOCNO rozśmieszyć.To jak Zayn udawał Shana.No po prostu nie wytrzymałam.
    Co do zamachu,to rozmawiałam o tym dziś z moją babcią przez telefon.Namawiała mnie na Kraków w maju a teraz się cieszy,że nie jadę.Ach kobieta zmienną jest.
    Piszę już w notatniku komentarz do epilogi będzie długiiii uwierz.
    No to widzimy się za 2,3 tygodnie.
    Bay laska<3333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłyby być takie same domy, bo cóż... każde z nich jest inne ;) już myślę, jak mogliby je urządzić i co innego widzę w domu Liama i Nattie, a co innego u Moni i Harry'ego ;)
      Też miałam jechać do Krakowa, ale po tym wszystkim wątpię, czy zostawią ŚDM w spokoju. Dla islamistów to ogromna okazja, miliony ludzi z całego świata i to jeszcze katolików... Z jednej strony się nie boję, ale z drugiej nie czuję się gotowa, żeby umierać, a nawet gdyby nic mi się nie stało, to wolę nie wiedzieć, co przeżywałaby moja rodzina. Pewnie wyląduję w Lublinie w katedrze i tam będę się modliła z innymi :)
      Długości epilogu nie pobijesz xD mam w nim sześć czy siedem bardzo ważnych punktów do rozwinięcia, a jeszcze jak się rozpiszę w podsumowaniu i w podziękowaniach...
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, powodzenia na studiach, szczęścia w miłości oraz dalszego rozwoju twojego pisarstwa. W końcu czekamy na twoje opowiadania i książki w przyszłości.
    Rozdział sympatyczny. Coś tam gdzieś mi dziwnie wyglądało, ale to wydaje mi się efekt zamierzony pracy, więc nie ma czego się czepiać.
    Dziękuję
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wyszło dziwnie, bo zawsze tak jest, gdy w ostatniej chwili wymyśla się jakieś zdarzenia (zamach) i próbuje się dopasować resztę :P
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  5. Sto lat Sto lat A kto się w kwietniu urodził powstań powstań powstań kieliszek swój do ręki weź i wypij aż do dna(a dalej nie pamiętam) zdrowia szczęścia pomyślności (kurna o przecinkach zapomniałam ale weź sobie tak w myślach je wyobraź jak będziesz czytała)
    całuski pozdrowionka i zajebisty rozdział tak swoją drogą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, znam to skądś... Chyba na studniówce też to śpiewaliśmy, a ja się wyłamałam jak ostatni lamus i nic nie piłam :P ale z drugiej strony, czy picie alkoholu na imprezach rzeczywiście jest konieczne? Dla mnie nie, chociaż gdyby dawali jakieś dobre wino, to nie pogardziłabym kieliszkiem... lub trzema xD
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  6. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek i rozdział był wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm a więc (nie zaczyna się od a więc ale trudno :D) na początku chciałabym Ci życzyć tego co zapragniesz, jak najwięcej weny^^ i sto lat sto lat! Czytam twoje opowiadanie od początku... ale jakoś nigdy nie miałam odwagi, chyba dobre określenie żeby napisać komentarz. Podczas czytania niejednokrotnie się śmiałam do łez, płakałam, skakalam ze szczęścia. Dziewczyno jesteś cudowna! Było dużo opowiadań, które zaczynałam czytać ale już nie kończyła a TWOJE TO MISTRZOSTWO ja nie wiem co będę czytać jak skończyć się 1 team i Nati. Wszystkie wątki i dramy są boskie. Nie wiem co więcej mogę napisać :D jeszcze raz życzę Ci spełnienia marzeń i gratuluję tak wspaniałych pomysłów. JESTEŚ WIELKA! :D /Oliwia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju literówki xd klawiatura szwankuje. Jeszcze raz sto lat sto lat niech żyje życie nam! A kto Roksana! ♥♥♥

      Usuń
    2. Cieszę się, że wreszcie się odważyłaś i napisałaś koma ;) I oczywiście bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję <3 <3 <3

      Usuń
  8. Pszepraszam że spóźnione ale Wszystkiego Najlepszego !!! ��
    Taak... nie ma to jak przeczytać 1 część opowiadania a o 2 dowiedzieć sie od przyjaciółki kilka dni temu... Ale spokojnie nadrobiłam już ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D spoko, ja mam tak samo z tymi częściami... Nie pamiętam, jakie to było opowiadanie, ale wpisałam w Google, żeby je znaleźć i tak patrzę: "Wow, kolejne rozdziały? Ale już był epilog..." Okazało się, że to druga część sooo :P
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
    2. Ha ha czekam cierpliwie (niecierpliwie) na następny

      Katy

      Usuń
  9. Spóźnione wszystkiego najlepszego!!! Życzę ci żebyś skończyła studia z najlepszymi wynikami ��, spełnienia marzeń i czego tam są jeszcze zamawiasz!! Rozdział świetny jak zwykle szkoda że tak mało rozdziałów do końca :( trudno czekam na następny ;3
    Kate State xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z tego, że spóźnione, ważne, że jest!
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  10. Cześć i czołem ^^ komentuję dopiero teraz, bo czasu nie było, ale życzenia złożone na czas i przeczytane w terminie ^^"
    Jejku, uwielbiam filmy z Barbie <3 ta piosenka z "Księżniczki Wyspy", gdy szykowała się na bal i była tam śpiewająca małpa, miałam ją kiedyś ustawioną jako budzik i włączyła się na lekcji historii :") mina historyka bezcenna xD
    Co do rozdziału, widać, że ta scena z zamachem wciśnięta bez planu ^^" chyba trochę za szybko rozwiązana, ale baaardzo mocno mnie gryzie co innego:

    Od dwóch dni była wytrącona z równowagi przez ten zamach. Wciąż obwiniała się za śmierć tych dziewczyn, a tak naprawdę nie wiedziała, czy na pewno były wśród tych dwustu szesnastu zabitych osób.
    No właśnie, obwiniała się o ich śmierć, a nie wiedziała nawet, czy umarły, dobra, jestem w stanie to zrozumieć, bo to prawdopodobne. Ale potem:
    - Czyżby kolejny łzawy dramat o Liamie? - Zapytała niewinnie Nika. Po usłyszeniu dobrej wiadomości o tych dziewczynach dziwnie szybko wróciła do siebie.
    Uh oh. Mam rozumieć, że Nika przez całe dwa dni płakała, a gdy dowiedziała się, że jednak żyją, to z powrotem była happy i szczęśliwa i miała w nosie te martwe DWIEŚCIE SZESNAŚCIE osób? Rozumiem, że poczuła ogromną ulgę, ale... Rany Boskie, co za egoistyczna postawa :v I jeszcze raz podkreślam liczbę: DWIEŚCIE SZESNAŚCIE. Właśnie sprawdziłam: w zamachu na Charlie Hebdo zostało zabite 12 osób. W ataku czeczeńskich bojowników na teatr w Moskwie, nomen omen jeden z największych zamachów XXI wieku - 173, w Madrycie w 2004 roku, gdzie wybuchło 10 bomb w 4 pociągach - 191 ofiar. Jak jedna bomba na jednej stacji była w stanie zabić tyle osób? Co oni tam zrobili, wypierdolili atomówkę? XD Z ciekawości sprawdziłam - w 2005 roku w Londynie był zamach w metrze, ale tam były cztery wybuchy - zginęły 52 osoby. Ale okej, załóżmy, że użyli czegoś silnego i że to "podłożyli bombę" naprawdę oznaczało kilka bomb... Nie wiem, mało to prawdopodobne, ale powiedzmy. "Pociąg został całkowicie zniszczony i przeżyło tylko 6 osób" - odwołuję do zamachu z Madrytu. No i... nadal mi śmierdzi ta postawa Niki. To był jeden z najbardziej brzemiennych w ofiary zamachów XXI wieku... a ona tak wraca do siebie? Nie, nie podoba mi się to, wybacz :c zbyt egoistyczne, nawet bardziej niż stosunek Nattie do Liama :v
    A tak swoją drogą - czy w opowiadaniu pojawi się jeszcze Lena? Brakuje mi jej :3
    No, to pozdro i piąteczka \o
    ~Anon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre... " wypierdolili atomówke" �� kto wie może i atomówke

      Usuń
    2. O, wreszcie krytyka xD
      Czekaj, która piosenka z Barbie mi się tak podobała... Chyba ta pierwsza z "Barbie w świecie mody" i jakaś jeszcze... Chyba z muszkieterek. A propos' piosenek, właśnie przesłuchuję kupioną wczoraj płytę Zayna... "It's You" jest tak beznadziejne, że aż ryczę ze śmiechu, keidy tego słucham. Jak to wspólnie określiłyśmy z przyjaciółką, pierwsze wersy brzmią dosłownie "sikam, sikam, sikam", więc no xDDD Chyba to wyślę Cyber Marianowi na YT do filmiku z ukrytym polskim :P
      Spoko, rozumiem, że ci się to nie podoba. Możliwe, że z liczbą przesadziłam, ale specjalnie nie zagłębiałam się w szczegóły, bo uznałam to za zbyteczne. Nie wiem, może bomb było kilka, może tak rozpieprzyło, za przeproszeniem, pociąg, że cała stacja poszła z dymem plus jeszcze panika... Nie wiem. Ale racja, wciskałam to na siłę. Zamach w 2005 roku pamiętam, bo potem w tym samym roku leciałam do Anglii do taty z mamą i ciocią, wracaliśmy samochodem. Ale pamiętam, jak mama się bała lotu, że podłożą jakąś bombę i będzie powtórka z rozrywki.
      Co do Niki... Wcześniej nie zauważyłaś, że jest egoistką? Może nie tak całkiem, okej, zrobi dużo dla przyjaciół, dla Nialla, ale jednak jest nieco obcesowa, złośliwa i trochę też samolubna. Tutaj cóż... Była załamana, bo myślała, że posłała te trzy dziewczyny na śmierć. I tu chyba się rozumiemy. Myślała, że w pewnym sensie je zabiła i to chyba tłumaczy jej zachowanie. Co do reszty... razem z pozostałymi zaplanowali przekazanie forsy dla ofiar i poszkodowanych w zamachu. Może to mało, ale nie wiem, może aż tak jej ulżyło, że wróciła do siebie i zachowywała się jak zwykle? Możliwe, że byłam mega zmęczona, gdy to pisałam i tak wyszło... Nie mam nic na usprawiedliwienie Niki i rozumiem twój punkt widzenia.
      Lena... Możliwe. W jakiejś scenie chyba wystąpi... Ale jeszcze tego nie przemyślałam :)
      Dziękuję bardzo <3 <3 <3

      Usuń
  11. Jakoś pomysły na kreatywne komentarze mi gdzieś zniknęły, ale może poczekam do następnego rozdziału to wena wróci :D Ten rozdział jest nawet fajny, ale bywały lepsze :)
    Chciałabym ci życzyć (spóźnione!, przepraszam :) ) życzenia urodzinowe; więc wszystkiego co najlepsze, zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dalszej chęci do pisania opowiadań i żebyś nigdy się nie załamywała, choćby się paliło i stopy parzyło :) Po prostu, wszystkiego czego pragniesz :)
    PS. I żeby ten czas wolniej płynął :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się wstawić w pierwszym tygodniu maja :)

      Usuń
  13. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Aword. Więcej na blogu: http://no-control-mix-fanfiction.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń