-Dokończcie to i wieźcie go na salę, jak najszybciej. Nie mamy chwili do stracenia!- Krzyknęłam, wybiegając na korytarz w poszukiwaniu profesora. Znalazłam go zaraz za rogiem.
-Potrzebujemy tego neurochirurga, natychmiast, ma krwotok nadtwardówkowy! I proszę o pozwolenie na nadzorowanie tej operacji.
-Słucham?- Profesor poprawił okulary i spojrzał na mnie surowo. Może źle to powiedziałam. Jeszcze raz.
-Chciałabym poprowadzić tę operację, jako główny chirurg. Pod pana dyktando, ale mimo wszystko sama.
-To będzie trudna operacja, Natalio, nigdy takiej ci nie dałem.- Odpowiedział, chyba po raz pierwszy zwracając się do mnie na "ty".
-Wiem, ale sobie poradzę. Muszę.- Odparłam, zaciskając ręce na trzymanych papierach. On tutaj leżał i czekał, aż mu pomogę. A reszta... Wolałam nie myśleć, co się działo na SORze, jeżeli jechali wszyscy razem... Na razie muszę skupić się tylko na nim.
-Czy to ktoś dla ciebie znajomy?- Zmarszczył brwi i skierował się do szatni chirurgów.
-Mój przyjaciel, jeden z moich najbliższych przyjaciół. Chcę go uratować.- Błagałam, biegnąc tuż za nim.
-Ze względu na wydźwięk emocjonalny i twoje powiązania z pacjentem, a przede wszystkim na twój stan, nie powinienem w ogóle brać cię do tego zabiegu. Niestety, ale na bloku jesteśmy tylko my plus doktor Jackster, który musi zostać awaryjnie. Prowadzenie takiej operacji wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, bo to ty będziesz podejmowała najważniejsze decyzje...
-Panie profesorze, proszę!- Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Wyczułam, że mocno się wahał. Po chwili milczenia skinął głową.
-Zgoda. Ale jeżeli uznam za stosowne, żeby ci przerwać lub źle się poczujesz, to od razu oddajesz mi pałeczkę.
-Umowa stoi.- Natychmiast zostawiłam profesora i pobiegłam się przebrać. Za drzwiami słyszałam, jak już wwożono go na salę. Z mocno bijącym sercem zakładałam maskę na twarz i naciągałam rękawiczki. Wychodząc z sali, rzuciłam okiem na zostawione rzeczy. Po krótkim namyśle wzięłam telefon do kieszonki fartucha i pędem ruszyłam na salę operacyjną.
-Neurochirurg już jedzie, mam znajomego profesora światowej sławy.- Poinformował mnie mój mentor.- Znieczula doktor Bryce.- Wskazał na stojącą u wezgłowia stołu tęgą kobietę. Nie zwróciła na mnie uwagi, w skupieniu odmierzała z buteleczki środek znieczulający.
-Okej.- Podeszłam do głównej instrumentariuszki.- Czy mogłaby siostra to włączyć? Zamiast muzyki klasycznej? Losowo.- Skinęła głową i podeszła do maleńkiego radyjka. Musiałam w końcu uciszyć to "One Last Time" w mojej głowie. To nie będzie ostatni raz, kiedy go zobaczę, nie ma mowy. Uratuję go.
Stanęłam przy stole i jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem jego blade poranione ciało. W ostrym świetle jeszcze wyraźniejsze stały się linie żeber, szczupła twarz i chude nogi, ozdobione blizną pod lewym kolanem. Pielęgniarki zakryły go prawie całego, zostawiając tylko odsłonięty brzuch, klatkę piersiową i zranioną rękę. Same zajęły się szybkim opatrunkiem na rozciętej nodze, a ja z profesorem ustawiliśmy się po obu stronach stołu. Z banku krwi dowieźli dwie jednostki A minus, tak na wszelki wypadek.
-Ja zajmę się wątrobą, a pan śledzioną, dobrze?
-To trudniejsza część, może...
-Panie profesorze.
-Zgoda.- Mruknął niechętnie i sięgnął po narzędzia.
Wychyliłam się jeszcze zza parawanu oddzielającego głowę od reszty ciała i spojrzałam na jego zamknięte oczy. Wyciągnęłam rękę w niebieskiej rękawiczce i delikatnie pogłaskałam go po policzku.
-Uratuję cię, Niall. Pamiętaj, gdzie jest twoje miejsce i nie zostawiaj nas.- Wyszeptałam, nawiązując do lecącej właśnie piosenki "Don't Forget Where You Belong".
Wyprostowałam się, odetchnęłam głęboko i wyciągnęłam rękę do instrumentariuszki.
-Skalpel proszę.
~~*~~
Pierwsza dwadzieścia, półtorej godziny operacji, "Heart Attack".
-Chyba mam źródło krwawienia... Profesorze?
-Tak, tnij tutaj. Na pewno nie chcesz, żeby cię zmienić?
-Czuję się świetnie, dam radę.
-Neurochirurg dzwonił, będzie za maksimum godzinę. Są straszne korki w mieście.
-O pierwszej w nocy? Lepiej niech się pojawi, bo mu coś zrobię.
-Ciśnienie sto cztery na sześćdziesiąt siedem, spada.
-Podaję Epinephrinum, dziesięć miligramów.
-Ciśnienie ciągle spada, dziewięćdziesiąt na pięćdziesiąt dziewięć!
-Podwyższcie mu!
-Proszę się odsunąć od stołu! Migotanie przedsionków!
-Jasna cholera, przecież zaraz się wykrwawi!
-Nie tnijcie dalej!
-Tracimy go!
-Podaję sotalol, dwadzieścia miligramów dożylnie.
-Wraca! Jest normalny rytm.
-Jak ciśnienie?
-Dziewięćdziesiąt trzy na sześćdziesiąt dwa, powoli się podnosi.
-W porządku, operujemy dalej.
Kantem dłoni otarłam pot z czoła. Jeszcze jedna taka akcja, a zacznę głośno przeklinać.
~~*~~
Druga jedenaście, dwie i pół godziny operacji, "More Than This".
-Ciśnienie dziewięćdziesiąt sześć na pięćdziesiąt trzy, stałe.
-Dalej jest niskie. Dajcie mu coś, zawsze miał górne powyżej stu.
-Podaję znowu dziesięć miligramów Epinephrinum.
-Podwiązuję naczynia. Zacisk.
-Gazę proszę. Jest tu trochę krwi.
-Tętno osiemdziesiąt, spada.
-Krwawienie z wątroby, było uszkodzone naczynie! Dajcie ssak!
-Jezus, ile krwi...
-Jeszcze trochę, podajcie drugi!
-Jeszcze jeden zacisk!
-Ciśnienie spada!
-Podtrzymajcie go, cholera!
-Tracimy go, odsunąć się od stołu! Lidokaina!
-Znowu, już trzeci raz, cholera!
-Tętno się zatrzymuje! Zamknijcie to naczynie!
-Dobra, jest zacisk.
-Dalej spada!
-Zatrzymanie akcji serca!
-Reanimujcie go!
-Podaj defibrylator. Ten mniejszy, nie chcemy, żeby nam się od razu wykrwawił!
-Dwieście dżuli, może wystarczy. Włączam!
-Nic nie ma!
-Daj jeszcze raz!
-Czekajcie jest sygnał!
-Znowu zniknął, pobudź go jeszcze raz!
-Znowu migotanie! Dwadzieścia miligramów sotalolu, szybko!
-Znowu krwawi...
-Dajcie ssak! I pobudźcie tę akcję serca, kurde!
-Jest linia! Pierwszy załamek...
-Znowu płaska, jeszcze dwadzieścia!
-Włączam defibrylator, odsuńcie się!
-Jest! Jest!
-Dobra, wstrzymajcie się chwilę. Okej, ruszamy dalej.
"Drag Me Down". Jasne, jeszcze raz mi się zatrzymasz Niall, a to stające na baczność serducho zaraz pociągnie cię w dół.
~~*~~
Trzecia trzydzieści osiem, czwarta godzina operacji.
-But baby, if you say you want me to stay, I'll change my mind...- Mruczałam pod nosem "Change My Mind", żeby nie zwariować. Prawie skończyliśmy jamę brzuszną, mieliśmy się zabrać jeszcze za lekkie zabezpieczenie żeber, żeby przypadkiem nie przedziurawiły któregoś z płuc. Miałam dosłownie miękkie kolana i wszystko mnie bolało, a najbardziej brzuch ze stresu. Niby jadłam koło ósmej i całość powinna być już strawiona, ale ciągle czułam ściskanie w żołądku i podchodzącą do gardła żółć.
-Nóż do kości.- Rzucił neurochirurg, który przybył dopiero dziesięć minut temu. Miałam ochotę go wytargać za uszy, ale trzymałam akurat w ręku fragment wyciętej wątroby Nialla i raczej wolałam nim w nikogo nie rzucać.
-Swoją drogą, to ciekawe, że akurat pani prowadzi tę operację, nieprawdaż? Nie jest pani odrobinkę za młoda na taką rolę?- Nagle przypomniały mi się kreskówki z Fineaszem i Ferbem. W każdym odcinku padało pytanie "Nie jesteście za młodzi, żeby robić coś tam?", a oni odpowiadali "Tak, jesteśmy", na co pytający mówił z reguły "Powodzenia!". Z trudem opanowałam głupawkę. W chwilach najgorszego zmęczenia zaczynam świrować i lepiej, żeby nie stało się to tutaj.
-Poprosiłam o to.- Powiedziałam, nawet na gościa nie patrząc.
-I ty na to pozwoliłeś? Anderson, a jeśli ten chłopak przez nią wykituje?- Zwrócił się do profesora jego kolega. Zacisnęłam zęby i z trudem powstrzymałam się od zgrzytnięcia.
-Nici rozpuszczalne, piątka.- Wyciągnęłam rękę i za chwilę szyłam już ostrożnie uszkodzoną otrzewną.
-W ogóle kobieta chirurg to jakaś porażka.- Kontynuował ten idiota.- Chirurg to powinien być facet, a nie baba. Biedny ten chłopak, jak jeszcze krzywo mu pani szwy założy...
-Słuchaj, pan!- Nie wytrzymałam i podniosłam głowę znad zakrwawionych wnętrzności Nialla.- Ten chłopak to mój przyjaciel, poprosiłam, żebym mogła go operować, bo wiem, że on zrobiłby to samo dla mnie. Może i jestem tylko na stażu, ale jednak umiem coś robić na sali operacyjnej, na przykład chronić pacjentów przed takimi szowinistycznymi antyfeministycznymi męskimi świniami jak pan!- Zacisnęłam mocno szew, jakby na potwierdzenie moich słów. Przez chwilę na sali operacyjnej zrobiło się cicho. Ja w zajadłym milczeniu dziubałam nićmi dalej, a reszta przyglądała się mi, jakby nagle wyrosły mi trzy głowy.
-Zuch dziewczyna! I pan mówi, że nie nadaje się na chirurga.- Zaskoczona spojrzałam na anestezjolożkę, która odezwała się po raz pierwszy od rozpoczęcia zabiegu. Podziękowałam jej skinieniem głowy i w nagrodę otrzymałam lekki uśmiech pod maską. Lepszy rydz niż nic. A neurochirurg stwierdził, że lepiej już siedzieć cicho.
~~*~~
Wyszłam z sali na chwiejnych nogach. To jednak było ponad moje siły. Nie spodziewałam się, że utrzymanie mojego przyjaciela przy życiu zabierze mi tyle energii. Operowaliśmy go pięć godzin i czterdzieści dwie minuty. Ale jakoś się udało. Zaczęłam ściągać z rąk zakrwawione rękawiczki. Podczas tej jednej operacji zużyłam cztery pary.
-Na szczęście się udało...- Profesor jakby czytał w moich myślach. Z ciężkim westchnieniem oparł się o umywalkę.- Chociaż w pewnym momencie myślałem, że to już koniec.
-Wiem, ja też.- Nagle przypomniałam sobie o czymś. Mimo że byłam nieludzko zmęczona, odzyskałam trochę energii, żeby pójść kogoś stłuc na kwaśne jabłko. A przynajmniej porządnie ochrzanić.
-Chwileczkę, pani doktor. A umyć się po zabiegu?- Profesor nie lubił, gdy się nie przestrzegało reguł. Ja w sumie też, ale w tej chwili...
-Za chwilkę. Muszę najpierw coś pilnie załatwić.- Nie czekając na jego reakcję, wybiegłam z łazienki chirurgów i popędziłam korytarzem tak szybko, na ile pozwalało mi zmęczenie i ciąża. Wyhamowałam dopiero przed drzwiami odgradzającymi blok operacyjny od reszty szpitala. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na zewnątrz.
-Nareszcie! Pani doktor! I co z Niallem? Udało się? Wszystko z nim w porządku?!- Ze wszystkich stron zaatakowały mnie głosy przyjaciół. Ściągnęłam maskę i czepek i spojrzałam na nich z wściekłością.
-Natalia!- Liam był chyba mega zdumiony, że mnie widzi o tej porze w szpitalu.- Widziałaś Nialla? Dowiedziałaś się coś?
-Jesteście skończonymi kretynami, idiotami, pojebami!- Krzyknęłam tak głośno, że aż się cofnęli.- Czy się coś dowiedziałam? Jasne! W końcu to ja go operowałam, debile! To jest jego krew na tym pieprzonym fartuchu!
-Co z nim?- Zapytał po chwili pełnej przerażenia ciszy Zayn. Usiadłam na krześle obok nich i schowałam twarz w dłoniach.
-Jest źle. To znaczy, operacja się udała. Przeżył.- Dodałam szybko, widząc jak Nika z jękiem osuwa się po ścianie.- Wycięliśmy mu śledzionę, zatamowaliśmy krwotok w wątrobie, zabezpieczyliśmy złamane żebra... Miał krwiaka w mózgu. Musieliśmy go wyciąć. Operacja na otwartej czaszce, wzywaliśmy neurochirurga... Nie przestraszcie się, jak go zobaczycie, bo musieliśmy mu ogolić głowę. A jeszcze...- Nie mogłam już powstrzymać płaczu.- Trzy razy zatrzymała mu się akcja serca. Ten trzeci raz... Boże, reanimowaliśmy go cały kwadrans, myślałam, że już nie wróci...- Załkałam, pochylając głowę do dołu. Louis usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
-Najważniejsze, że się udało.- Powiedział cicho, całując mnie w czubek głowy. Zayn z kolei klapnął na podłogę przy Nice i przytulił ją do siebie. Moja przyjaciółka była cała roztrzęsiona, wczepiła się w niego jak w koło ratunkowe. Liam chodził nerwowo od ściany do ściany. Zaraz... A gdzie reszta?!
-Gdzie pozostali?- Zapytałam, wstając z krzesła.- Gdzie El i Perrie? Gdzie Harry?!
-Perrie pomaga Eleanor się uspokoić, bo wpadła w histerię na wiadomość o wypadku. No i siedzi z Shanem. Szpital to nie jest zbyt dobre miejsce dla rocznego dziecka...
-Jasne, to rozumiem.- Przerwałam gwałtownie Zaynowi.- Gdzie Harry?
-On...- Zaczął Liam, ale jakoś nie mógł skończyć. Spojrzałam na jego rękę zakutą w gips. Pokiwałam głową. Już wiedziałam.
-Harry ma wstrząs mózgu, tak? To jego przywieźli drugą karetką?- Milczenie oznacza zgodę. Czyli mam rację.
-Gdzie leży?- Spytałam.
-Na SORze.- Odpowiedział Louis. Okej. Czyli tragedii jeszcze nie ma. Przynajmniej nie OIOM. Tylko że to samo powtarzałam sobie, gdy moja babcia leżała na kardiologii. Zamierzałam zasypać ich dalszymi pytaniami odnośnie wypadku, ale drzwi za mną się otworzyły i trzech pielęgniarzy wypchnęło łóżko, na którym leżał Niall. Nika zerwała się z podłogi i złapała leżącego chłopaka za rękę. Jedno spojrzenie na jego poharataną twarz jej wystarczyło.
-Boże, Niall!- Myślałam, że aż tyle łez nie może jednocześnie wypłynąć z ludzkiego oka. A jednak.- Gdzie go zabieracie?
-Na intensywną terapię.- Odpowiedział profesor, który stanął obok mnie.- Natalio, powinnaś iść się umyć i odpocząć. Najlepiej w domu. W twoim stanie to niewskazane, wiesz o tym dobrze.
-Wiem, obiecuję, że już pójdę.
-Protokół z zabiegu zrobię sam. Już wszystkim się zajmę, ale ty idź.
-Jasne.- Profesor poszedł za pielęgniarzami wiozącymi Nialla na OIOM, a cała reszta podążyła za nimi. Tylko Liam, zanim zniknął za zakrętem, zatrzymał się i spojrzał na mnie. Pokazałam mu gestem, żeby już szedł. Rzucił mi jeszcze jedno uważne spojrzenie i pobiegł za resztą. Spuściłam wzrok na miejsce, na które przed chwilą zerkał. Moja ręka, opiekuńczym gestem spoczywająca na leciutko odstającym brzuchu. O rany. On mógł usłyszeć profesora mówiącego o "moim stanie"...
Ale szczerze, w tej sytuacji mam gorsze sprawy na głowie. I już chyba nawet nie robiłoby mi różnicy, gdyby się teraz dowiedział. Było mi wszystko jedno, byle tylko Niall przeżył najbliższe trzy doby.
-Natalio...
-Idę, naprawdę.- Nie patrząc na profesora, ruszyłam w kierunku oddziału. Jeszcze na chwilę zatrzymałam się przy windach, gdzie ładowali łóżko z Niallem. Reszta skupiła się wokół, Nika ciągle zanosiła się od płaczu. Spuściłam głowę i wróciłam do siebie. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na kozetce. Drżącymi rękami zdjęłam fartuch i wyjęłam soczewki, mało nie wykłuwając sobie oka paznokciem. Dopiero wtedy zwinęłam się w kłębek, schowałam twarz w dłoniach i wybuchnęłam głośnym płaczem.
-Natalia... Natalia...- Ktoś potrząsał moimi ramionami. Otworzyłam oczy, ale zaraz momentalnie je zmrużyłam pod wpływem światła. Odszukałam na szafce okulary i założyłam je na nos. Czułam się okropnie.
-Co... co jest...- Wymamrotałam, przecierając oczy. Nagle usiadłam jak porażona prądem.- Niall!
-Hej, spokojnie.- Andie złapała mnie za ramiona.- Czy ty coś spałaś? Odpoczęłaś choć trochę w nocy?
-Nie, wzięłam dyżur za Grace i przywieźli chłopaków, operowałam Nialla i potem on się zatrzymał nam trzy razy, ale go ur...- Wyrzucałam z siebie jednym tchem.
-To wiem.- Przerwała mi dziewczyna.- Dziadek mi powiedział. Jak się czujesz?
-Kij ze mną, jak się on czuje?!- Wstałam z kanapy, ale zaraz zakręciło mi się w głowie i musiałam znów usiąść. Witajcie poranne mdłości.
-To inaczej. Jak się czują twoje dzieci? Zapomniałaś, że masz o nie dbać?
-Przecież dbam!- Jęknęłam, znowu podnosząc się z miejsca, tym razem trochę wolniej. Minimalnie.- Muszę sprawdzić, co z Niallem, z czym przywieźli Harry'ego, czemu Liam ma łapę w gipsie, czy Louis i Zayn są cali...
-Wiesz co? Zachowujesz się, jakbyś była w ciąży z szóstym i siódmym dzieckiem. Ten cały boysband to twoje pierwsze bachory.- Prychnęła Andie.- Rób, co chcesz. Noriaki potem zabierze cię do domu.
-Był tutaj?
-Jak tylko się dowiedział o wypadku. Wpadł zerknąć, czy śpisz i poszedł na swój oddział.- Zaraz, chwila. Reset.
-Mówili o wypadku w mediach?- Zapytałam szybko.
-No jasne. Reporterzy wszystko wywęszą. Obecnie założyli obóz pod szpitalem. Podejrzewam, że czekają na komentarz lekarza i potwierdzenie, czy kierowca był pod wpływem alkoholu.
-A kto kierował?- Założyłam pospiesznie fartuch i klapki.
-Co ja, informacja turystyczna? Nie mam pojęcia. Idę do siebie, a ty wracaj do domu.
-Nie wrócę.- Przeszukałam kieszenie, żeby znaleźć długopis i jakiś notes. Jest.
-A rób sobie, co chcesz.- Powtórzyła, machając ręką na odczepnego.
Wyminęłam ją i popędziłam korytarzem na OIOM. Na szczęście jako chirurg miałam tam pełny dostęp, a jako operator Nialla mogłam wypisywać zlecenia i kierować jego leczeniem. Kiedy tylko przekroczyłam próg oddziału, usłyszałam głośny alarm i dwie pielęgniarki biegnące w stronę sali, w której leżał Horan. Rzuciłam się w tamtą stronę, mijając grupkę moich przyjaciół.
-Natalia, co się dzieje?- Zapytał spanikowany Louis.
-Nie wiem, zostańcie tutaj!- Odkrzyknęłam i wpadłam na salę. Rzuciłam okiem na monitor. Arytmia? A niby z jakiej racji? Podeszłam bliżej i zatrzymałam ruchem ręki pielęgniarkę. Sprawdziłam podłączenie elektrod i przepięłam jedną z nich parę centymetrów dalej. Rytm serca na ekranie się wyrównał.
-Fałszywy alarm.- Wyjaśniłam, wyłączając wycie monitora.- Możecie wracać.
Wyszły z sali, a ja zostałam na chwilę z Niallem. Ogarnęłam wzrokiem całą jego sylwetkę. Podpięty do tylu rurek wyglądał zupełnie jak nie on, ale jak jakaś dziwna lalka doktora Frankensteina. Zwłaszcza ta blizna na brzuchu pasowała... Sprawdziłam opatrunki i przeniosłam spojrzenie na głowę. Jezu, Niall bez włosów... Chyba mu przykleję ten bandaż do głowy, bo jak sobie przypomnę go łysego na stole operacyjnym, to już chyba wolę biały opatrunek. Zaraz, chwilkę, nie był całkiem biały. Kilka kropli krwi przesiąkło z rany na skroni, ale wolałam na razie tego nie ruszać. Pogadam później z neurochirurgiem, którego nota bene powinnam przeprosić za ten wybuch... Niespecjalnie miałam na to ochotę. Wyjęłam latarkę z kieszeni i sprawdziłam źrenice. Lewa wróciła do normalnego rozmiaru i obie prawidłowo reagowały na światło. Super, mózg jest dotleniony. Popatrzyłam jeszcze na poziom kroplówek i wyciągnęłam z podkładki kartę. Profesor zajął się w nocy zleceniami, więc mogłam tylko sprawdzić, czy niczego nie pominął. Taaa, jasne, sprawdzanie profesora było jak sprawdzanie Boga, on i pomyłka? Pfff, nie ma opcji. Mimo to dokładnie wczytałam się w notatki. Leki przeciwbólowe, narkotyczne, aha, jeszcze śpiączka farmakologiczna. Dobrze, przynajmniej będzie miał odpowiednie warunki do regeneracji.
-Trzymaj się, Nialler. Będę do ciebie zaglądać.- Uścisnęłam jego rękę. Przez chwilę liczyłam na oddanie uścisku, ale jedynym odzewem był syk respiratora i rurki doprowadzającej tlen do nosa. Wyszłam powoli z sali i zaraz zostałam zakrzyczana przez resztę.
-Co z nim?
-Co się działo?
-Można do niego wejść?
-Powiedz coś!
-Coś.- Walnęłam bezmyślnie.- Słuchajcie, mogę najpierw usiąść? Niezbyt pewnie czuję się na nogach po tej nocy.- Zaraz klapnęłam na podsunięte przez Zayna krzesło.
-To był tylko fałszywy alarm, ale Niall jest cały czas monitorowany, jak będzie coś nie tak, od razu to wykryjemy. Jest w śpiączce farmakologicznej i na pewno przez najbliższy tydzień nie będziemy go wybudzać. Karmiony jest przez sondę i kroplówki, sika przez cewnik, ma podłączony tlen. Jakieś jeszcze pytania?
-Mogę do niego wejść?- Spytała zachrypniętym głosem Nika. Wyglądała strasznie, jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Potargane włosy, blada twarz, podkrążone oczy, zaczerwienione spojówki, usta pogryzione niemal do krwi i trzęsące się ręce. Stanowczo musiała iść spać, bo inaczej dla niej też przygotuje się szpitalne łóżko.
-Nie. Myślę, że dopiero za jakieś dwa dni. Macie szczęście, że wpuścili was nawet na korytarz tego oddziału. Te trzy doby są decydujące, nie można go męczyć. Przepraszam.
-Spoko.- Szepnęła, ale i tak widziałam, że ma do mnie o to żal. Wstała z krzesła i stanęła przed szybą. Oparła czoło o szkło z głośnym westchnieniem.
-Co dokładnie mu operowaliście?- Zapytał Liam. Podjęłam wielce dojrzałą decyzję, że w tej sytuacji będę z nim rozmawiała i odpowiedziałam:
-Wycięliśmy mu zmiażdżoną śledzionę, opanowaliśmy krwotok wewnętrzny w wątrobie, podtrzymaliśmy popękane żebra, opatrzyliśmy ranę na nodze i zoperowaliśmy krwiaka w mózgu. Musieliśmy mu zgolić głowę, rana była dość rozległa. Aha, jeszcze zwichnięta ręka.
-Jezu.- Zayn schował twarz w dłoniach. Poklepałam go po łopatce.
-Spokojnie, ważne, że na razie żyje. Zobaczymy, co dalej. Teraz ja zadaję pytania. Gdzie leży Harry?
-Na SORze, sala numer pięć.- Piątka była jednoosobową salą, co było w tej sytuacji dużym plusem.
-Okej. Teraz następne pytanie. Co się tak właściwie stało?
-Mieliśmy tę imprezę...- Zaczął wyjaśniać Liam.- Nie piliśmy dużo, może każdy wypił dwa piwa. Siedzieliśmy przy grillu, gadaliśmy, a potem uznaliśmy, że nam ciebie brakuje i że wpadniemy do ciebie do szpitala.
-Jesteś pewny, że to były tylko dwa piwa na łebka?- Zapytałam ironicznie.
-Nie wiem, tak mi się wydaje. Styles wpakował się za kółko, Niall usiadł koło niego, ja z tyłu. Zayn i Louis pojechali drugim samochodem. Dziewczynom nie chciało się ruszać z domu, bo wtedy zaczęło gorzej lać. Musieliśmy jechać wolno przez tę zlewę, ale na którymś zakręcie wyskoczył nam na drogę pies albo kot, nie wiem. Harry chciał to ominąć, ale samochód zamiast hamować, wyrwał do przodu i zderzyliśmy się z drzewem. Niall nie miał zapiętych pasów i wypadł przez przednią szybę...- Załamał mu się głos.- Chłopaki dojechali do nas i wezwali pomoc.
-Co się stało z twoją ręką?- Popatrzyłam na gips od ramienia do samej dłoni.
-Drzwi wgniotły się do środka i przygniotły mi rękę. Podobno złamana jest kość ramienna i strzałkowa.
-Prędzej promieniowa, strzałkową masz w nodze.- Parsknęłam cichym śmiechem, jakby głośniejszy wybuch radości był w tej sytuacji niestosowny. W sumie miałam w tym trochę racji...
-To nie ja się znam na anatomii, tylko ty, pani doktor.- Odgryzł się Liam. Uniosłam brwi w geście zdumienia, kiedy wokół nas zapanowała cisza. Dawno się tak nie przekomarzaliśmy i wydawało się to aż dziwne.
-Dobra, idę do Harry'ego.- Wstałam z krzesła i skierowałam się do wind. Na schodach zauważyłam biegnące Perrie i Eleanor. Chyba udało im się znaleźć opiekę do Shane'a. Nie czekałam już na nich, tylko zjechałam na SOR.
-Pani doktor!- Isis przywitała mnie szerokim uśmiechem.- Dawno pani nie widziałam!
-Hej, macie tu mojego pacjenta, musiałam się pojawić.- Przytuliłam ją na przywitanie.- Harry Styles?
-Jest na piątce. W tej chwili ma gościa.
-Jak się czuje?
-Cóż, ma złamany obojczyk i kość piszczelową w dwóch miejscach plus wstrząs mózgu. Wymiotował dziś w nocy trzy razy, teraz daliśmy mu Zofran.- Wyjaśniła, podając mi kartę.
-A kto jest u niego?
-Chyba manager, jakiś Paul.
-Taa, manager. Dobra, pójdę tam, z Paulem też powinnam porozmawiać.- Wzięłam kartę pod pachę i pomaszerowałam do sali. W drzwiach prawie zderzyłam się z Higginsem.
-Natalia, hej! Jak dobrze, że cię widzę, co z Niallem?
-Na razie jego stan jest stabilny. Ciężki, ale stabilny.- Uspokoiłam go.- Paul, czy rozmawiałeś już z prasą o wypadku?
-Nie, wystarczyło, że ktoś strzelił nam fotkę i już wszyscy się zlecieli. Koczują pod szpitalem. Zwołałem konferencję prasową, ale nie wiem, czy to coś da, te hieny nie wytrzymają, jeśli dostaną same suche fakty bez żadnej sensacji.- Potarł czoło dłonią z ciężkim westchnieniem.
-Co z policją?- Zapytałam zaniepokojona. Bałam się, że mogą ich oskarżyć o spowodowanie wypadku lub coś w tym rodzaju i wyciągnąć poważne konsekwencje.
-Modest już się tym zajął, spokojnie. Prawników mamy dobrych, poza tym pogodę zeszłej nocy można uznać za okoliczności łagodzące... Widoczność naprawdę była kiepska.
-Zawiadomiłeś rodziny?
-Maura i Bobby już są w samolocie, Anne i Robin dojeżdżają do Londynu. Karen i Geoff byli w Nowym Jorku z siostrami Liama, Ruth i Nicole. Przylecą jutro, zabukowałem im lot. Jay i Dan nie mogą się urwać z powodu choroby w domu, a lepiej, żeby nie roznosili zarazków. No, a Trisha i Yaser są z rodzicami Perrie u was w domu i opiekują się Shanem. Wszyscy na stanowiskach.- Uśmiechnął się słabo.
-To teraz pogoń dziewczyny i chłopaków, żeby poszli spać. Ty tak samo. Umierając na korytarzu, nie pomożecie Niallowi i Harry'emu. Zwłaszcza Liam niech się prześpi, przecież on też jest w szoku po wypadku.
-Liam powinien siedzieć na swojej sali.- Burknął Paul.- Przecież dostał łóżko na SORze, ale uparł się, że musi siedzieć przy Niallu.
-Nie zauważyłam.- Zdziwiłam się. Miał jakąś piżamę i wenflon, czy nie miał? Naprawdę nie zwróciłam uwagi. Wstyd.
-Nic dziwnego, pozwolił sobie tylko nałożyć gips, ale przez trzy dni ma zostać na obserwacji, tak powiedział ten siwy lekarz.
-Siwy lekarz... A, doktor Vicks! Dobra, powiedz Liamowi, że ma natychmiast położyć się do łóżka, a ja przekażę Vicksowi, żeby miał na niego oko.
-Jasne.- Zerknął przez ramię na drzwi.- Idziesz do Harry'ego?
-W końcu tylko on mi został do ochrzanienia.- Wzruszyłam ramionami. Już miałam wyminąć Paula, gdy przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie.- Badania wykryły obecność alkoholu?
-Niewielką.- Skrzywił się Paul.- Ale u żadnego z chłopaków nie przekraczała na szczęście ośmiu dziesiątych promila, czyli dopuszczalnej granicy.
-O tyle dobrze.- Westchnęłam z ulgą.
-Co nie znaczy, że Harry miał we krwi sześć dziesiątych promila, najwięcej z nich wszystkich.- Kontynuował Paul.- Nie wiem, czy to uznają za okoliczności łagodzące.
-Normalnie zatłukę go, jak tylko mi się pokaże na oczy.- Zacisnęłam zęby. Cholerni idioci i imbecyle.
-Może poczekaj z tym, aż wyjdzie ze szpitala. Teraz ma tyle leków przeciwbólowych, że nawet nie poczuje. A później to nawet ja ci w tym pomogę.- Poklepał mnie znacząco po ramieniu.- Dobra, idę do Nialla i reszty.
-Nialla na razie nie można odwiedzać.- Przypomniałam mu, łapiąc za klamkę.
-W takim razie idę tylko do reszty. Pogonię ich do domu. A, Nattie?
-Hmm?
-Nie powiedziałaś Liamowi, prawda?
-Miałam powiedzieć, ale... sam widzisz, co się stało.- Zatoczyłam ręką koło, jakby wskazując na całą tę chorą sytuację.
-Jasne.- Mruknął i poszedł do windy.
Patrzyłam za nim jeszcze chwilę, zanim zupełnie zniknął mi z oczu. "Nie powiedziałaś Liamowi?" A jak niby miałam to zrobić? "O, hej Liam, wiesz, zoperowaliśmy Niallowi wątrobę i tak, będziesz ojcem, cieszysz się? Aha, jeszcze do tej wątroby doszedł uszkodzony mózg." No na pewno. Wiem, że muszę mu powiedzieć, zwłaszcza że od kilku dni męczy mnie o to nie tylko Paul, ale też Noriaki, Andie, Sheila i cała masa innych ludzi, którzy czytali "The Sun", "The Mirror", "Daily News", ewentualnie "London Times". Szlag by to trafił. Beznadziejnie jest być na celowniku całego świata i mieć omówiony każdy epizod życia na Twitterze. I pomyśleć, że niektórzy chcą być sławni!
Popchnęłam drzwi od sali Harry'ego i stanęłam na progu, analizując sytuację. Jeżeli Niall był jednym wielkim kłębkiem chirurgicznych problemów, to Styles stanowił jeden wielki siniak. Jego widok przyprawiał o dreszcze, cały fioletowo-żółty, z czerwonymi zadrapaniami. Jego szyję otaczał kołnierz ortopedyczny, nad okiem miał sporego plastra na rozciętej brwi. Prawa noga była na wyciągu, pokryta solidną warstwą gipsu. Na lewej ręce też zauważyłam jakiś bandaż... A nie, sorry, to temblak utrzymujący ramię w jednej pozycji, żeby nie uszkodzić bardziej obojczyka. Raczej ciężko byłoby zakuć go w gips... Podłączony był dodatkowo do całej masy rurek, elektrokardiogramu i aparatury dawkującej dopaminę. Pewnie jutro mu już ją odstawią, ale na razie na pewno pomoże mu po wstrząsie pourazowym.
Stanęłam przy barierce łóżka i delikatnie stuknęłam go w ramię palcem. Powoli podniósł opuchnięte powieki. Nie mógł przekręcić głowy, tylko popatrzył kątem oka w moją stronę.
-Mówiłam, że kiedyś się doigrasz, Styles.- Zakpiłam, chociaż miałam ochotę rozpłakać się w ulgi, widząc go w stanie jakiejś tam świadomości. Jeszcze żeby z Niallem był chociaż taki kontakt.- Jak się czujesz?- Idiotyczne pytanie do osoby zakutej gips po szyję. Na pewno czuje się fantastycznie.
-O... kej...- Wychrypiał tak cicho, że prawie go nie usłyszałam. Ale przynajmniej rozumiał, co się do niego mówiło.
-Teraz pewnie nic nie czujesz, ale jak skończy się przeciwbólowy, nie będziesz mógł uleżeć w miejscu.- Mruknęłam, sprawdzając stan jego kroplówek. Sprawnym ruchem odpięłam tą, która już się skończyła i zabezpieczyłam kranik wenflonu.
-Co... chłopa... ki...- Wyszeptał z trudem, aż zaciskając powieki z wysiłku.
-Wszystko z nimi w porządku. W nocy operowałam Nialla, ale jego stan jest stabilny. Liama trochę poturbowało, ale Zayn i Louis są cali i zdrowi.- Usiadłam na krześle obok łóżka.- Mieliście farta jak stąd do kosmosu.- Stwierdziłam, ściszając głos. Harry zapadł w sen, nie czekając na koniec mojej wypowiedzi.
~~*~~
-Jesteś cholernie nieodpowiedzialną kobietą! Przecież jeszcze wczoraj bolał cię brzuch, a co jeśli z tego wszystkiego poronisz? Weź w końcu ten urlop i mnie nie wpieniaj!
-Możesz się przestać tak ciskać? Sam zachowujesz się jak baba.
-Co za popieprzone bezmózgowie!
-Co za antypatyczny niedorób!
-Co za pojebana idiotka!
-Co za egoistyczny dupek!
-Wiesz co? Mam to daleko i głęboko w dupie, wysiadaj z tego samochodu, leć do tych swoich połamańców i ignoruj swoje przyszłe dzieci! Nie jestem ich ojcem, nie muszę się martwić! Po cholerę ja się w ogóle tym tak stresuję!
Nie powiem, to ostatnie zabolało. Gdyby Liam wiedział, na pewno martwiłby się milion razy bardziej niż Kasai, znam go. Latałby wokół mnie jak kot z pęcherzem, żebym tylko nie musiała się przemęczać. Pod tym względem niemówienie mu o ciąży jest mega plusem. Ale z drugiej strony... Brakuje mi tej jego opiekuńczości.
-Nie prosiłam cię o takie poświęcenie.- Syknęłam, odpinając pas.- Dzięki za podwózkę. Wrócę późnym wieczorem albo jutro, nie martw się o mnie.
Wściekłym krokiem ruszyłam do szpitala, żeby się przebrać i przygotować do zabiegu. Za niecałą godzinę miałam operować obrzydlistwo zwane powszechnie hemoroidami i naprawdę nie chciałam z nikim się kłócić.
-Natalia! Nattie! Nattie!- Zacisnęłam oczy, słysząc ten głos. Westchnęłam ciężko i powoli odwróciłam się w kierunku nadchodzącego Liama.
-Cześć.- Przywitałam się niezręcznie. Czemu w podręcznikach do jakiejś etyki lub savoir vivre'u nie piszą, jak się zachować w obecności byłego narzeczonego, którego ciągle kochasz i z którym jesteś w ciąży? Byłoby mi prościej z jakąś wskazówką. Zerknęłam na jego gips i przyszło mi do głowy bezpieczne pytanie.- Jak się czujesz?
-Dobrze, dziś mnie wypiszą.- Odpowiedział szybko. Czy mnie się wydaje, czy on też się denerwuje?- Masz chwilę? Musimy porozmawiać.
-Wiem.- Mruknęłam.- Za pół godziny muszę być na bloku, bo operuję. Możemy pogadać później? Zajrzę do Nialla i Harry'ego, a potem powinnam być wolna.
-Okej.- Skinął głową.- To o której konkretnie?- Zerknęłam na zegarek.
-Zabieg może trwać ponad godzinę, więc nie wiem... To zależy. Może po prostu zaczekaj w sali Nialla. I przy okazji wywal stamtąd Nikę, żeby wzięła jakiś prysznic i trochę się przespała. Niedługo postawi namiot na OIOM-ie.
-Najwyżej rozłoży śpiwór pod łóżkiem Niallera.- Uśmiechnął się pod nosem.- Dobra. To będę u Nialla, a potem porozmawiamy.
-Okej.
Jezu. Ta rozmowa będzie mnie kosztowała chyba więcej niż operowanie Horana. Tym razem muszę mu już powiedzieć. Chociaż wydaje mi się, że Liam już wie. W sensie podejrzewa, bo przeczytał gazety i mnie widział... Czeka tylko na potwierdzenie. A potem się wścieknie.
Ledwo się od siebie odsunęliśmy, a już dopadła mnie Amy, pielęgniarka.
-Pani doktor, profesor dzwonił, że nie dotrze na zabieg i musi pani operować sama.
-Znowu?- Jęknęłam. Nie chciałam sama przeprowadzać tego zabiegu, nawet jeśli były to tylko hemoroidy. Ogólnie kiepsko się czułam i chciałam mieć jakieś wsparcie. Przynajmniej teraz, bo potem będę zdana tylko na siebie i na maluchy.- A doktor Holden będzie?
-Tak, robi znieczulenie.
-Przynajmniej tyle. Dobra, już idę.
Szybko poszłam, żeby zostawić u siebie rzeczy, wcisnęłam do ust kolejną już miętówkę, żeby mnie tak cholernie nie mdliło i popędziłam na blok.
-Witam moją ulubioną operatorkę! Jak się pani dziś czuje?- Powitał mnie z uśmiechem Holden.
-Do kitu.- Wzruszyłam ramionami.- Najchętniej bym się położyła i spała do porodu.
-Nudności?- Zagadnął, manipulując strzykawką w ujściu kroplówki.
-Ogólnie jestem jakaś ospała, a wczoraj bolał mnie brzuch, więc... Nie jest ciekawie. Wcale nie czuję się tak kwitnąco, jak te mamy w reklamach.
-To nawet nie jest jeszcze połowa, spokojnie. Potem będzie z górki, mówię pani. Moja żona, jak była w ciąży, to czuła się jak ryba w wodzie.
-Potem, doktorze, to będzie mi siadał kręgosłup, bo z bliźniakami lekko nie będzie.- Uśmiechnęłam się.- Okej, jesteśmy gotowi, a gdzie nasz pacjent?
-Właśnie go wiozą.
Za chwilę na salę wtoczyło się łóżko z pacjentem do zabiegu. Zabraliśmy się do roboty. Poszło całkiem sprawnie, bez żadnych komplikacji... Zabieg niemalże książkowy. Nie, żebym chciała jakieś problemy, ale mógłby ten czas odrobinkę wolniej płynąć... Tak jakoś... minuta przez godzinę? Dobra, plotę bez sensu jakieś bzdury.
Z sali operacyjnej wyszłam po równej godzinie. Mogłam się spodziewać, że Liam już będzie na mnie czekał w sali Niallera. Wzięłam historie choroby chłopaków i zjechałam na OIOM. Oczywiście. Payne na posterunku. Przed wejściem do sali jeszcze włączyłam telefon, żeby sprawdzić, czy nikt się do mnie nie dobijał. O matko, czternaście nieodebranych od Jake'a Hollistera. Coś mają w związku z Moniką? Znaleźli ją? Oddzwoniłam, ale ten znienawidzony przez cały świat automat oznajmił, że abonent jest czasowo niedostępny. Okej, zadzwonię za jakiś czas. Schowałam telefon do kieszeni fartucha i weszłam na salę. Liam, siedzący na krześle przy łóżku, odwrócił się natychmiast w moją stronę.
-Jak operacja?- Uśmiechnęłam się pod nosem. Dawno nie gadaliśmy o takich zwyczajnych, codziennych sprawach... Dobra, w ogóle ostatnio nie gadaliśmy.
-W porządku. Poszło jak z płatka. Hej, Niall!- Powiedziałam głośniej. Mimo że Horan ciągle był w stanie śpiączki farmakologicznej, to miałam nadzieję, że nas słyszy i rozumie. W wielu przypadkach tak było, więc czemu ten miałby się różnić?
-Nika była tu przede mną, ale kazałem jej iść do domu.
-I dobrze. Ona się tu zamęczy. Widziałam, jak wczoraj co godzinę biegała do automatu po kawę. Szpital nieźle na niej zarobi. Dostałeś już wypis?- Tak, udawajmy, że nic się nie dzieje, gadamy sobie jak dwójka znajomych...
-Tak, mam tylko się zgłosić do zdjęcia wenflonu.- Zaprezentował zabandażowane przedramię.
-Obejdzie się. Daj to.- Wyjęłam z kieszonki kilka sterylnie zapakowanych gazików i rękawiczki. Kucnęłam przed krzesłem i wzięłam go za nadgarstek, żeby obejrzeć miejsce wkłucia.
Dobra, Nattie, bądź profesjonalistką. To nie Liam, to tylko pacjent, który potrzebuje twojej pomocy i uwagi. I nic cię nie obchodzi, że zabójczo pachnie, zabójczo wygląda i masakrycznie się za nim stęskniłam. Nic mnie to nie obchodzi. Ani trochę, serio.
Kogo ja oszukuję?!
Delikatnie zsunęłam mu bandaż i zaczęłam odklejać plaster, starając się cały czas zachować kamienną twarz. Wyciągnęłam z jego żyły rurkę i przyłożyłam gazik.
-Uciskaj przez dwie minuty.- Powiedziałam i wyrzuciłam resztki opatrunku do kosza. Odetchnęłam głęboko i wróciłam do Nialla. Spisałam wszystkie wyniki z otaczających go maszyn, żeby porównać z poprzednimi. No... Wszystko zmierza ku lepszemu. Opatrunki nie przeciekają, ciśnienie niskie, ale w granicach normy, puls stały, tlen dostarczony, źrenice reagują na światło...
-Jak dobrze pójdzie, to jutro przeniesiemy go na normalną salę na chirurgii. Harry tak samo, zadzwonię, żeby sprawdzić, czy mają wolne miejsca na ortopedii.- Oznajmiłam Liamowi i złożyłam zamaszysty podpis pod zaleceniami.- Niall, słyszysz mnie, irlandzki wariacie? Idziesz na normalną salę!- Uścisnęłam jego rękę i przez chwilę miałam wrażenie, że oddaje uścisk... Albo może mi się wydawało?- Trzymaj się, zajrzę do ciebie jeszcze wieczorem. Byli tu jego rodzice?- Zwróciłam się do Liama.
-Tak, razem z Niką. To oni pomogli mi ją od niego oderwać.
-To dobrze...- Przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Zaczęłam grzebać w kieszeni, żeby go wydobyć, ale zanim odebrałam, ktoś się rozłączył.
-Zmieniłaś sygnał.- Zauważył Liam.- Miałaś "Why Don't We Go There", a teraz "Girl Almighty".
-Stwierdziłam, że bardziej mi pasuje. Tylko trochę go skróciłam.- Wyjaśniłam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły mojego dzwonka. Raczej nie było sensu tłumaczyć Liamowi, że "Girl Almighty", czyli "dziewczyna wszechmogąca" ma mi podbudować pewność siebie po rozstaniu i przekonać, że mogę wszystko... Taaa, wiem, pokrętna psychologia. Nie ma to jak dowartościowywać się na każdym kroku.
-Her light is as loud as many ambulances as it takes to save a savior... Faktycznie, pasuje do ciebie. Zwłaszcza teraz. No wiesz, ten ambulans i to, że robisz wszystko, żeby pomóc innym...- Nie zwracaj uwagi na niego, nie zwracaj uwagi na niego, nie zwracaj... Psiakość!
-Teraz jest zajęte.- Mruknęłam, oddzwaniając.
-Kto to?
-Jake. Dzwonił do mnie kilkanaście razy, pewnie chodzi o Monikę.- Schowałam znów telefon.- Dobra, chodźmy do Harry'ego.
Wstał z krzesła i razem ruszyliśmy do wyjścia. Nie odzywaliśmy się do siebie przez cała króciutką drogę do klatki schodowej i sekundę oczekiwania na windę. Nacisnęłam przycisk parteru i gdy tylko winda ruszyła, momentalnie mnie zemdliło. Cholera. Zaczęłam żuć kolejnego mentosa.
-Dobrze się czujesz?- Zapytał Liam.- Trochę zbladłaś.- No co ty nie powiesz.
-Jest okej.- Posłałam w jego stronę grymas, który miał być uśmiechem. Szybko schowałam twarz za włosami i dobrze zrobiłam, bo za chwilę poczułam mocny ucisk w dole brzucha. Rany, co się dzieje? Maluchy, spokój! Będę musiała zadzwonić do Sheili.
Wysiedliśmy z windy i poszliśmy korytarzem do sali Stylesa. W środku akurat pielęgniarka zmieniała mu kroplówkę.
-Co mu dajecie?- Zapytałam, zerkając na kartę.
-Prosił o coś przeciwbólowego.- Stanęłam obok łóżka i dotknęłam dłoni chłopaka.
-Harry? Hej, to ja.- Otworzył oczy i popatrzył na mnie.- Słyszysz mnie? Co cię boli?
-Głowa...- Szepnął, zamykając znowu oczy.- I noga...
-Zaraz dostaniesz lek, okej?- Skinął głową.- Zdejmiemy mu już ten kołnierz, dobra?- Pielęgniarka wzięła się za uwalnianie szyi Harry'ego od tego pancerza bezpieczeństwa.- I jak lepiej?
-Dzięki...
-Chyba nie będzie ci już potrzebny. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
-Spać...- Mruknął, zamykając oczy.
-Chwilkę, okej? Zaraz cię nie będzie bolało, obiecuję. Wymiotowałeś dzisiaj?
-Nie.- Na sekundę otworzył oczy.- Hej, Liam.
-Cześć, stary.- Payne wziął go za rękę.- Jak żyjesz?
-Pół na pół...- Wysilił się na dłuższą odpowiedź.- Nattie...
-Co tam?- Nachyliłam się nad łóżkiem.
-Jest okej?
-Ale co okej?- Nie zrozumiałam.
-Niall...
-Wszystko z nim będzie dobrze.- Uspokoiłam go.- Jutro przewozimy go na normalną salę. Ty też dostaniesz inne łóżko.
-Moja wina...- Wymieniliśmy spojrzenia z Liamem. Można było się tego spodziewać.
-Wcale nie.- Zaprotestowałam.- To nie twoja wina, że jakiś wilk wam wyleciał na drogę.- Styles już mnie nie słuchał, bo znów zapadł w sen. Wyprostowałam się z westchnieniem i jeszcze raz popatrzyłam na kartę.- Dajcie mu elektrolity na wzmocnienie.- Powiedziałam do pielęgniarki.- Jak coś jeszcze będę miała, to wam powiem.
-Dobrze, pani doktor.- Wyszła z sali po kroplówkę.
-Louis i El byli tu wcześniej.- Stwierdził Liam, wskazując na kolorowy balonik z napisem "Wracaj do zdrowia, łamago!". Parsknęłam śmiechem na widok rysunku z żółwiem na szpitalnym łóżku.
-U Nialla widziałam kartkę "Najlepszy wujek świata!" od Shane'a, ale widać było, że to Zayn trzymał ołówek.- Przypomniałam sobie. Popatrzyłam jeszcze na śpiącego przyjaciela.- Dobra, chodź, nie przeszkadzajmy mu.
Wyszliśmy z sali i natychmiast poczułam to zimne uczucie zdenerwowania w żołądku. Czyli to już. Teraz będzie ta poważna rozmowa. Teraz Liam się dowie, że jest ojcem. Nie no, nie dam rady!
-To... Możemy teraz już pogadać?- Zapytał ostrożnie. Skinęłam głową, chociaż zamiast tego miałam ochotę wrzeszczeć "NIE!!!" na cały szpital.
-Chodźmy może na dwór, co?- Tak, odwleczmy to w czasie jak najdalej.
-Okej, ale za chwilę.- Zatrzymał się przy wejściu, obok izby przyjęć.- Najpierw chciałbym ci zadać trzy pytania.
-Dobra, wal.- Odparłam ze zrezygnowaniem. Zignorowałam kolejne ukłucie bólu w brzuchu. Nie teraz.
-Po pierwsze, czy będziesz w stanie wysłuchać bez przerywania tego, co ci powiem odnośnie tej całej... sprawy?- Zatoczył ręką koło, jakby chciał objąć cały świat wokół nas.
-Masz na myśli Sophię, twoją zdradę, kretyna na stanowisku managera i twoje wysiłki, żeby ze mną porozmawiać?- Uściśliłam bezlitośnie. Jak już mamy gadać poważnie, to zróbmy to dobrze. Zero wykrętów, zero kłamstw. Sama szczerość.
-Tak, dokładnie.- Zagryzł wargi, jakby bał się, że zaraz się wycofam lub zacznę krzyczeć.
-Okej, mogę posłuchać.- Zgodziłam się łaskawie.
-Dobra, drugie pytanie. Czy istnieje jakaś szansa, że po tej rozmowie będziemy mogli... no, nie wiem... znów spróbować?- Zmarszczyłam brwi.
-Spróbować... być razem? O to ci chodzi?
-Mniej więcej.
-Nie.- Odparłam kategorycznie. Przez chwilę wyglądał, jakby uszło z niego powietrze.
-Dlaczego?
-Czy to już trzecie pytanie?
-Nie, to ciąg dalszy drugiego.- Założyłam ręce na piersi.
-Nie, ponieważ nie wiem, co masz mi do powiedzenia o tej całej sytuacji. Nie da się wybaczyć czegoś takiego ot tak. Ja nawet nie wiem, czy będę chciała dalej z tobą rozmawiać po porcji twoich wyjaśnień.
-Dobra, wrócimy do tego.- Zrezygnował z drążenia tematu.- Okej, ostatnie pytanie.
-No?- Nie pytaj o to, nie pytaj o to, nie pytaj...
-Czy to prawda?
-Ale co?- Udałam idiotkę.
-Czy to prawda, co pisali w gazetach?- Mimowolnie spojrzał w dół.- Jesteś...
-NATALIA!- Zdrętwiałam na dźwięk tego głosu. Otworzyłam usta i błyskawicznie odwróciłam się w stronę drzwi.
-Monika!
Już miałam podbiec do niej, ale zatrzymałam się w pół kroku, a zamiast zdumienia na mojej twarzy zaczęło się malować przerażenie.
Wyglądała jak śmierć. Wychudzona, ubrana w jakieś szmaty, zakrwawiona... Boże, co oni jej zrobili?! Łzy napłynęły mi do oczu na widok zapadniętych policzków, ran na dłoniach i długiej blizny na szyi, która wyglądała, jakby ktoś próbował ją udusić kablem. Szła w moją stronę kulejąc, prawie się zataczając, aż w końcu wpadła w moje ramiona.
-O Boże, Monia!- Popłakałam się z radości, trzymając ją w szczelnym uścisku. Nie trwało to długo, za chwilę odskoczyła z jakimś dziwnym spojrzeniem i nerwowym ruchem zaczęła pocierać ramiona, jakby chciała się ogrzać.- Gdzie byłaś?! Jezu, szukaliśmy cię wszędzie, co oni ci zrobili?!
-Gdzie jest Harry?- Zapytała z wyraźną chrypką. Głos miała jakby matowy, suchy... Miałam przed sobą cień mojej przyjaciółki, nie prawdziwą Monikę, a jakąś postarzałą kukłę, która nie potrafiła nawet odpowiedzieć na moje pytania.
-Tutaj, w szpitalu. Miał wypadek...
-Gdzie on jest?!- Zaczęła się trząść. Z przerażeniem podeszłam bliżej, ale znowu się odsunęła i zaczęła prawie krzyczeć.- Gdzie?!
-Tam...- Wskazałam jej kierunek.- Na piątce.
Natychmiast poszła w tamtą stronę i praktycznie wpadła przez drzwi do środka. Słyszałam, jak na widok swojego ukochanego wybuchnęła płaczem.
-Dzwoniłem, żeby cię uprzedzić, ale nie mogliśmy się jakoś skontaktować.- Odezwał się Jake, którego zauważyłam dopiero teraz.- W nocy zrobiliśmy najazd na kwaterę Flasha. Takich dziewczyn, jak Monika było tam trzynaście.
-Co z Flashem, złapaliście go?- Liam dopiero teraz odzyskał głos. Oparłam się o jego ramię, żeby nie zemdleć.
-Niestety, został zastrzelony przy próbie ucieczki, ale mamy jego wspólnika.- Hollister wyjął z torby jakieś papiery.- Muszę się skonsultować z lekarzem w sprawie Moniki. Nie wiem, jakim cudem teraz chodzi, ale koniecznie musi ją teraz obejrzeć lekarz.
-Co oni jej robili?- Wyszeptałam, przełykając łzy.
-Natalia... Wolałbym pogadać o tym później. I najlepiej ze wszystkimi naraz, żeby nie musieć tego powtarzać.- Nie czekając na naszą reakcję, poszedł do gabinetu lekarskiego.
-Możemy wyjść na powietrze, błagam...- Byłam w stanie powiedzieć tylko to. Czułam się, jakbym miała zaraz upaść. Wypadek chłopaków, operacja Nialla, Harry, rozmowa z Liamem, teraz Monika... Nie, to było za dużo.
-Nattie, źle się czujesz?- Liam otoczył mnie ramieniem i zaczął prowadzić do wyjścia.- Może zawołam kogoś...
Nagle zatrzymałam się i prawie krzyknęłam z bólu. Pochyliłam się, przyciskając ręce do brzucha. Okropne kłucie połączone z jakimś dziwnym szarpaniem całkowicie mnie obezwładniło. Nie mogłam się ruszyć, bolało tak mocno, że znowu pociekły mi łzy.
-Natalia, hej! Słyszysz mnie? Nattie, nie odpływaj! Niech mi ktoś pomoże!
Jak przez mgłę słyszałam krzyk Liama. Chyba upadłam na podłogę. Nie wiem. Czułam tylko ten przeraźliwy ból i paraliżujący strach, że coś się stało z moimi dziećmi.
______________________________________________________
Wdech, wydech, wdech, wydech... Żyjecie? Ja z trudem. Nie macie pojęcia, ile kosztowało mnie napisanie tego rozdziału -.-
Wszystkie te sceny szpitalne były nawet nie najgorsze, ale opisy emocji... Ech, to zawsze jest najgorsze :P
Okej, co mam wam do przekazania... Na początek info o kolejnym rozdziale. Stwierdziłam, że dziesięć dni to taki optymalny czas, zwłaszcza że kuję do poprawki, soo... Następny rozdział zapowiadam na siódmego września. Holy shit, już prawie wrzesień :X
A tak w ogóle to dziś dobijemy do 140 tysięcy wyświetleń :D jesteście wspaniali, dziękuję Wam ;***
Dobra, następna sprawa to jutrzejszy dzień, a mianowicie... URODZINY LIAMA!
HAPPY BIRTHDAY LIAM FROM POLAND! Życzę Ci, żebyś zawsze był tym samym świetnym facetem jak zwykle, żebyś nigdy nie rezygnował ze śpiewania, motywował nas wszystkich do działania, żebyś chodził wiecznie uśmiechnięty, wygłupiał się z chłopakami i żebyś był szczęśliwy z Sophią! Sto lat!
Nie wiem, ile jeszcze rozdziałów nas czeka... To wszystko zależy od tego, jak to rozplanuję, ale na pewno zobaczycie jeszcze jedne święta w wydaniu One Direction ^^
Jeszcze raz dziękuję za wszystko. A teraz idę się schować przed wściekłymi za wypadek i kolejne niepowiedzenie Liamowi o ciąży dziewczynami ;***
Buziaki przesyła zmęczona pracą i nauką, ale mimo wszystko zadowolona z życia i szczęśliwa blogerka <3
Roxanne xD
Cooooo??? Jezu mam nadzieje ze dzieciom nic sie nie stanie! A liam dowie sie prawdy!
OdpowiedzUsuńLiam dowie się na pewno. A co do dzieci to wszystko okaże się już wkrótce...
UsuńDziękuję <3
I ponownie, brak mi słów, dla twojego geniuszu. Pod koniec czytania wyglądałam jakbym miała się na dobre poryczeć, a przez cały rozdział miałam łzy w oczach. Już mnie coś trafiało i tylko odliczałam czas do rozdziału XD Hyhy. Miejmy nadzieję, że nie oszaleje czekając na kolejny :))
OdpowiedzUsuńCzyli rozumiem, że teraz odliczasz do następnego? ;)
UsuńBardzo się cieszę, że udaje mi się tak oddziaływać na wasze emocje. To dla mnie mega ważne, bo dzięki temu widzę, że moje opowiadanie nie jest sztuczne czy mdłe, a naprawdę potrafi wpływać na odbiorców :)
Dziękuję <3
Wiedziałam, że to Niall! I jeszcze Monia się pojawiła (z tym tylko żartowałam, ale się cieszę).
OdpowiedzUsuńUff dobrze że udało im się odratować Nialla...
Jestem ciekawa, co się stało Natalii, pewnie się przepracowała...
Gratuluję 140 tys wyświetleń i 60 obserwatorów!!! <3
No, wszystko się okaże w kolejnym...
UsuńDziękuję <3
Aaaaaa boże super mialam podejrzenia ze to któryś z 1D i wlasnie ze jechali do Nattie bo ona nie mogła przyjechać :3 bosz moze zostane jasnowidzem albo jakąś wróżką? Dobraniejsza z tym ciesze sie ze Monia wróciła :) A teraz czas na opierdziel: OSZALAŁAŚ?!?!?! NIE NOZEZZ ZABIĆ MAŁYCH LIAMIĄTEK!!!! TO NIE MOŻE SIE TAK POTOCZYĆ!!! ONE MAJĄ PRZEŻYĆ I WSZYSTKO BD DOBRZE
OdpowiedzUsuńKate Skate xD
PAYNIĄTKA MAJĄ ŻYĆ Z ZAJEBISTĄ MAMUSIĄ, SUPER TATUSIEM I JEBNIĘTYMI WUJKAMI I CIOCIAMI
UsuńKate Skate xD
Wszystko było już zaplanowane jeszcze przed opublikowaniem prologu, więc mogę ci tylko napisać, że jest tak, jak chciałam... Lepiej lub gorzej, ale wszystko idzie zgodnie z planem :)
UsuńDziękuję <3
Aaaaaaaa no dobra a kiedy następny???
UsuńKate Skate xD
Mogę piszczeć ?! :x
OdpowiedzUsuńDlaczego te debile wsiedli za kółko, po pijaku i dlaczego ten głupi, pojebany, wkurwiający wilk czy co to tam było, wyskoczył im przed samochód ?!
Mam nadzieję, że Niall i Harry wyjdą z tego i że nie przygotowałaś nam kolejnej dramy. -,-
Moje serducho nie wytrzymuje takiej ilości emocji ;c
A zapomniałabym.. jeżeli coś stanie się z dziećmi Natalii, to pójdę się zachlstać... i Ciebie przy okazji też mogę :)
W ogóle, dlaczego Natalia nie dba o dzieci ?! Jakbym ją znała tak przetrzepałabym jej ten pusty barani łeb, że może by zmądrzała !
NO i kurde dlaczego nie powiedziała Liamowi ?!?!?!?!??!!??!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
Monika... biedna dała się wykorzystać.. Ten chuj Flasch powinien iść na krzesło elektryczne ! Dobrze, że chociaż udało im się złapać jego wspólnika. Ale matko aż 13 innych kobiet ?! Co oni im robili ?! Tracę wiarę w ludzkość...
Ja chcę już kolejny rozdział ! :c
Gratuluję wyświetleń i obserwatorów, moim zdaniem powinnaś mieć ich znacznie więcej, ponieważ jest to najlepsze ff na świecie ! ♥
PS. Zużyłam tylko dwie chusteczki !!! :D
PSS. Komentarz pisany pod wpływem emocji, przepraszam za błędy xD
Yep, możesz piszczeć xD
UsuńDlaczego tak się stało... Cóż, to tylko moja poroniona wyobraźnia ;)
A to, że mnie wszyscy zabijecie za to, co wykombinuję bądź już wykombinowałam, to wiem :D już się chyba przyzwyczaiłam do tej myśli ;P
Najlepsze ff na świecie? Nieee, na pewno są lepsze :P
Dziękuję <3
Hahahaha czas na drugie podejście do naspisania komentarza XD ostatnim razem wyładowaŁ mi się tablet ;__;
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny i po krótkim zastanowieniu nawet cieszę się, że moje domysły się nie sprawdziły i to Niall wylądował na stole operacyjnym. Liam byłby zbyt przewidywalny, wię uznaję to za ogromny plus dla fabuły :)
Dołączam do grona czytelników czekających na nowy rozdział :)
Dzieci, Monia, Harry i Niall... Chcę wiedzieć co będzie dalej ;)
Buziaki ;*
Czyżby emocje po rozdziale tak zadziałały na twój tablet, że nie chciał publikować komentarzy? xD
UsuńWiem, Liam to byłaby już przesada. No, chyba że bym go uśmierciła... ^^
Dziękuję <3
Monia...Boże Monia. Nareszcie.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście genialny.
Drama nad dramami. Żeś dowaliła, moje oczy co chwile robiły się wielkie jak dwuzłotówki :D Tyle emocji. Jezu ja mam nadzieje, że z bliźniakami jak i z Nattie wszystko bedzie dobrze.
Gratulacje wyświetleń i obserwatorów :*
A teraz uciekam odliczać dni do 7 września :D
Tak myślałam, że za dużo tych dram... Ale uznałam, że przyda wam się taki efekt zaskoczenia ;)
UsuńDziękuję <3
Ten rozdział to istne apogeum i drama poziom hard. Chyba więcej dram w jednym rozdziale się nie dało, co nie?
OdpowiedzUsuńO kurde, a jednak to był Niall, a ja brałam pod uwagę Styles'a albo Liama.
Jezu... Niall. Ryczę jak opętana. I jeszcze Nattie go operowała, w pewnym sensie uratowała mu życie. Mam nadzieję, że Niall wyzdrowieje, ale będzie to długi proces, bo to nie stanie się z dnia na dzień, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Natalia jest taka lekkomyślna, w swoim stanie powinna naprawdę na siebie uważać. Tyle stresu, zero odpoczynku, to bardzo źle wpływa na dzieci. Racja, gdyby Liam wiedział to już dawno kazałby jej siedzieć w domu na tyłku i pod żadnym pozorem nic nie robić, ale pamiętajmy też, że ciąża to nie choroba. No, ale Payne zawsze będzie nadopiekuńczy.
O matko i córko, z którego bądź kościoła, kto kazał tym debilom pchać się po alkoholu do samochodu?! Jezu, co za bezmózgi, a szczególnie Styles, bo usiadł za kółko. Nie dość, że warunki na drodze pozostawiały wiele do życzenia, to jeszcze wyskoczył im jakiś pies, kot, sarna, wilk, jelonek, no nie ważne, w każdym bądź razie Niall nie zapiął pasów, co również było nieodpowiedzialne. Najmniej poszkodowany był Liam, bo tylko ręka w gipsie, ale Harry niemal cały połamany... no, co za durnie!!!!
Kasai dobrze zrobił, że trochę opieprzył Nattie za to, że w ogóle się nie oszczędza, ale i tak zrobił to zbyt łagodnie. Mimo wszystko on w jakiś sposób się o nią troszczy i martwi, chociaż mówi, że go to nie obchodzi.
Jak Liam poprosił Natalie o rozmowę, to już myślałam, że mu wreszcie powie, że jest w ciąży, a tu nici z tego. Jak filip z konopi wyskoczyła Monika, której w ogóle się nie spodziewałam, przynajmniej nie w tym rozdziale. Szok, wreszcie się znalazła, jestem ciekawa co tej biedaczce zrobili. Chociaż po chwili namysłu to nie jestem taka pewna czy chcę wiedzieć, bo prawda może się okazać zbyt brutalna. Aż mnie przechodzą ciarki na samą myśl już po opisie jak ona wyglądała wychudzona, we krwi, ubrana w jakieś łachy... To okropne.
Oby dzieciom nic się nie stało. Już i tak Nattie wiele wycierpiała i wiele dram zniosła, a jeśli coś będzie nie tak z bliźniakami to wszystko przeleje czarę goryczy. Jejku, przecież teraz Liam się wszystkiego dowie i to w niezbyt przyjemnych okolicznościach, przynajmniej tak przypuszczam. Ale wiem jedno, on jej nie opuści choćby nie wiem co, na pewno się nią zaopiekuje, czy jej się będzie to podobać czy też nie.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo chcę wiedzieć czy z Nattie i dziećmi jest wszystko w porządku. Już mam tysiąc teorii spiskowych w głowie.
~Caroline.
Nie, nie dało się :D przekroczyłam limit, transfer dram się wyładował xD
UsuńNattie z jednej strony lekkomyślna, ale z drugiej... kto zostawiłby swoich przyjaciół w potrzebie? Nie ona. I jest bardzo możliwe, że za to zapłaci...
Prawda o Monice będzie brutalna i chyba takiej też nie przewidujecie... ciąg dalszy dramy i cóż... Za naiwność wobec Flasha i nowych znajomych Monika będzie płaciła przez całe życie. Dokładniej wyjaśnię to w następnych rozdziałach.
Liam już wie. Domyślił się wszystkiego, głupi to on nie jest ;) tylko potwierdzenie dostał w mniej sprzyjających okolicznościach :P
Dziękuję <3
Fajny prezent na imieniny :p A tak na serio to więcej dram się nie dało? Tyle emocji w jednym rozdziale. Z każdym zdaniem byłam coraz bardziej w szoku. A końcówka mnie powaliła. Mam nadzieję, że z bliźniakami bd wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.
Miałaś imieniny? Spóźnione wszystkiego najlepszego!!! ;***
UsuńJak już napisałam w komentarzu wyżej- mój licznik dram rozgrzał się do czerwoności i wolałam już go nie przeciążać xD
Dziękuję <3
O matko jedyna! Niall?! Obstawiałam raczej Liama i z jednej strony odczuwam ulgę, że to nie on, chociaż też odniósł jakieś obrażenia, ale to kropelka w oceanie w porównaniu do Horana, który był już jedną nogą na tamtym świecie i nadal walczy. Biedna Nika jest w rozsypce, nie dziwię się jej, w końcu jej narzeczony walczy o życie.
OdpowiedzUsuńCo im kurna strzeliło do tych pustych łbów, żeby jechać do Nattie pod wpływem?! Nie no, im już naprawdę te mózgi zżarło, a chyba najbardziej Harry'emu, który prowadził i jest cały połamany, że ledwo nawet może mówić. Payne miał z nich wszystkich najwięcej szczęścia. Złamana ręka to nie koniec świata. Gorzej martwię się o Nialla i nie mogę powstrzymać łez, które same cisną mi się do oczu odkąd zaczęłam czytać przebieg operacji i jak go reanimowali.
Wow. Natalia wykazała się niezwykłą odwagą operując przyjaciela. W pewnym sensie naraziła również swoje zdrowie, bo to wiązało się z ogromnym stresem, co odbiło się później na bliźniakach. Jej, ta dziewczyna dla swoich przyjaciół jest gotowa zrobić wiele. Niall i na pewno nie tylko on będzie jej wdzięczny za ocalenie życia, które było już na włosku.
Zauważyłam, że Japoniec godnie zastępuje Liama i opierdziela Nattie dając jej do zrozumienia, że naraża dzieci. Zresztą wszyscy jej to mówią, ale ona jest chyba głucha i udaje, że nie słyszy. Zalecam wizytę u laryngologa. Co za uparte babsko. Jednak dobrze, że taki wkurwiający Kasai istnieje, bo czasami na serio się przydaje.
Już Nattie była bliska wyznania Liamowi o bliźniakach, dosłownie niewiele brakowało, no i nie wiadomo skąd zjawiła się Monia. Może nie tak do końca cała i zdrowa, ale jednak. Najważniejsze, że żyje. Musiała pewnie przejść przez niezłe piekło, ale przynajmniej Flash nie żyje i już nie musi się go obawiać.
Znów ogłaszam czerwony alarm! Nattie zemdlała, o nie. Podejrzewam, że to nie skończy się najlepiej, ale mimo wszystko mam nadzieję, że to nic poważnego i ona oraz dzieci będą zdrowi. Oby.
Nie, wcale nie mam zamiaru Cię zabijać za tą mega, giga dramę. Także przynajmniej przede mną nie musisz się ukrywać, oszczędzę Cię xD Może niektórzy stwierdzą, że jestem okropnie dziwna, ale to było nieuniknione i tak naprawdę to właśnie te dramy napędzają wszystkie fan fiction i w jakiś sposób je lubię(?), o ile tak to można nazwać. Dzięki nim jest jakaś dobra akcja, przez co opowiadanie nie jest nudne jak flaki z olejem :) Ukazują realia życiowe i to, że nie zawsze jest tak kolorowo i pięknie jakbyśmy chcieli. A to opowiadanie z pewnością nie należy do tych typowych ff, więc możesz być z siebie niesamowicie dumna oraz ze swojej ciężkiej pracy :) Wiadomo to nie "Moda na sukces", gdzie wątki ciągną się przez sto albo i więcej odcinków, ale podoba mi się to, że np. jeśli chodzi o zdradę Liama to Nattie mu nadal nie wybaczyła i nie wiadomo czy w ogóle to zrobi, bo w niektórych opowiadaniach główna bohaterka robi to jeszcze tym samym rozdziale, w którym doszło do zdrady, bądź zaraz w kolejnym, co jest dla mnie zabawne. Nikogo nie oceniam, każdy pisze jak chce, ale dla mnie po prostu jest to mało realistyczne.
Nie lubię też tego jak akcja leci jak z bicza strzelił. Główni bohaterowie już prologu potrafią zakochać się w sobie, iść na randkę, pocałować się, zdradzić się, a potem do siebie wrócić. Jest naprawdę mało bardzo dobrych opowiadań, a ty stworzyłaś cudo :) Aż się chce czytać i warto czekać na kolejne rozdziały.
Do następnego!
Agnieszka :D
Nom, Kasai nieźle się spisuje w roli przyjaciela Nattie. Ale ćśśś, on chyba nie lubi, żeby go tak nazywać. Publicznie w życiu się do tego nie przyzna ;)
UsuńO o o, lubię twoje podejście do sprawy! Moja przyjaciółka ma podobne zdanie! Mówiła mi ostatnio, że lubi czytać moje wypociny, ale dużo lepiej czyta jej się Nothing's niż Dance, bo w Nothing's znacznie więcej się dzieje. Masz rację, dramy napędzają fanfiction. Niby w spisie podałam kategorię tego opowiadania jako "obyczajowe", ale patrząc pod innym kątem... No, mniejsza. Myślę, że takie ludzkie tragedie pokazują, że to ff nie jest tak oderwane od rzeczywistości. Przecież coś takiego faktycznie mogło się wydarzyć w rzeczywistości. Może nie w otoczeniu sławnego zespołu, ale ludzi dotykają przecież różne tragedie.
A co do tych opowiadań, w których ludzie są w związku już minutę po poznaniu i dziewczyny same pchają się w relację z psychicznymi gości lub wybaczają zdradę niemal od razu i jeszcze w tym samym odcinku idą z facetem do łóżka, to czytając coś takiego nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Bo serio, czasem mam ochotę na jedno i drugie! Albo opisy seksu itp itd pisane przez dwunastolatkę. Naprawdę, w takich momentach mam ochotę zwrócić obiad. Sorry, ale ja mam dziewiętnaście i teoretycznie powinnam nie mieć problemu z napisaniem czegoś takiego, ale mnie to zwyczajnie obrzydza. Nie dostaliście ode mnie sceny +18 i na nią nie liczcie. Nie chodzi o to, że nie poradziłabym sobie w tym tematem. Może i bym dała radę, ale po prostu tego nie chcę. Każdy wie, jak powstają dzieci, napisałam wam mały wstęp i wszyscy się pewnie domyślają, co w pierwszym rozdziale robili główni bohaterowie, bo te bliźniaki jakoś musiały powstać, ale dajmy im trochę prywatności, mimo wszystko. A to, że jakaś trzynastolatka pisze własną adaptację Greya... Zostawię to bez komentarza.
Zboczyłam trochę z tematu i się rozpisałam, ale kiedy coś mnie irytuje i mam szansę się wypowiedzieć, to tego nie marnuję :P
Cieszę się bardzo, że uważasz moje opowiadanie za wyjątkowe i nietypowe ^^ bardzo chciałam to usłyszeć, zależało mi na takiej opinii ;***
Dziękuję <3
Racja "Nothing's..." czyta się tak jakoś lżej, ale "Dance..." się dopiero rozkręca i z każdym kolejnym rozdziałem będzie coraz lepiej. Każde opowiadanie musi nabrać tak zwanego rozpędu, aby przyciągnąć czytelnika i żeby się lepiej czytało :)
UsuńJa bym te kategorie podciągnęła pod "dramat", bo tu tylko tragedia za tragedią, tragedię goni, no, ale jak już wcześniej wspomniałam po prostu musi się cokolwiek dziać, bo byłoby nudno :)
Hahahahah dwunastolatki piszące swoją wersję Greya mnie rozwalają. Wyje i wołam o pomstę do nieba i właśnie dlatego staram się unikać takich opowiadań. Matko jedyna, jak takie dzieciaczki piszą sceny +18 to no cóż, mnie tak jakby zniesmacza. Kurde, ja mam dwadzieścia jeden lat i bym czegoś takiego nie napisała. A i jeszcze kiedyś mnie wkurzało jak na gg co chwila dostawałam wiadomości z linkami do opowiadań. No, nic nie poradzę, że jestem ciekawska to weszłam na bloga i od razu tego pożałowałam. Nie dotrwałam nawet do końca prologu, bo aż mi się słabo zrobiło. Grey wersja hard pisana przez jakieś dziecko. Żenada.
Tak, twoje opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju i tego zdania będę się trzymać. Po prostu uwielbiam twój styl pisania, aż przyjemnie się czyta. Jak wydasz książkę to od razu życzę sobie egzemplarz z dedykacją ^^
Agnieszka :D
O boże mam nadzieje ze ona nie poroniła co nie? ? Będzie wszytsko w porządku prawda
OdpowiedzUsuńa tak pozatym to jak zawsze świetnie piszesz twoje opowiadania są naprawdę ekstra zawsze niecierpliwie czekam na nexta
《 Vika 》
Thank you very much <3
UsuńYyyyyyyy... no więc od czego by tu zacząć? Hmmm... Po pierwsze, miałaś rację, grozi ci zamach, czas chyba podać ci mój adres ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie, wiedziałam, że to Niall i Harry będą tymi osobami, które jechały karetkami, tylko nie wiedziałam, który z nich będzie leżał na stole.
Po trzecie, to było pewne, że Nattie ich na 100% nie zostawi i nie odpuści i choćby sama miała dosłownie zdychać ze zmęczenia, to jak zawsze rzuci się na ratunek swoim nieodpowiedzialnym, zidiociałym przyjaciołom, którzy nie powinni
pić, dopóki nie nauczą się czytać, bo na każdym alkoholu jak wół napisane:"piłeś, nie jedź". Ale oczywiście barany ani czytać, ani myśleć. I jeszcze mało ich nie zabiła miłość do zwierząt. Harry i jego za dobre serce...
UsuńWszyscy tak się sobą zajęli (w sumie nic dziwnego), że tylko współlokator miał czas ją ochrzanić (i bardzo dobrze). Szkoda, że w ogóle siłą jej w domu do łóżka nie przywiązać, ale starał się, jak mógł. Bo z niego jest w głębi duszy bardzo fajny człowiek, tylko kryje się za swoją maską silnych doświadczeń życiowych, co w jego sytuacji jest zrozumiałe.
Ooooo a następnie były hemoroidy fuuuuuuuuuj (w sumie mało istotny wątek) A potem Monika...
Tu to się robi ciekawie. Czułam, że tak to się skończy. Jak dla mnie sprawia wrażenie obłąkanej, co oznacza, że fizyczne objawy, widoczne dla oczu, to tylko ziarnko piasku na pustyni w porównaniu do jej psychiki. Tzn. że musimy się przygotować na długotrwałe otrzęsiny każdego: Moni po tym ciężkim doświadczeniu, chłopców i ich dziewczyn (żon) po wypadku, oraz Liama i Nattie z powodu sytuacji z ciążą i rozstaniem...
UsuńOd początku tego rozdziału czułam, że Liam nie dowie się o ciąży (no teraz musi się dowiedzieć, ale chodzi mi o "normalny" sposób.
OFICJALNIE STWIERDZAM: to jest mój ulubiony rozdział. Żaden ślub nie będzie fajniejszy :)
I nawet skomentowałam tego samego dnia, co został on opublikowany. Brawa dla mnie.
Przepraszam, że ten nieskładny tekst jest taki podzielony, ale coś go tak porozrywało. Blogger mnie nie lubi... :(
All the love
Kinga
PS Mam nadzieję, że to nie jest zbyt osobiste pytanie, jak nie chcesz, to nie odpowiadaj, ale korci mnie, żeby je zadać: jaką specjalizację masz zamiar wybrać?
Ooooo i jeszcze zapomniałam dodać, nie dziwię się, że Styles ma wyrzuty sumienia, ale spójrzmy prawdzie w oczy, to jest wina wszystkich, przecież to nie Kingkong, każdy mógł go powstrzymać, ale nikt tego nie zrobił. ..
Teraz przeczytałam swój i inne komentarze i oficjalnie stwierdzam: chyba pod żadnymi blogami nie ma takich nieoficjalnych konkursów na jak najdłuższy komentarz :) oczywiście wiadomo, że takiego nie ma, ale to się nasuwa, jak się je wszystkie przewija
UsuńPozdrawiam
Kinga
A nie mówiłam, że teraz będą czyhać na moje życie? ;)
UsuńHaha, czyli dobrze obstawiałaś? Chyba jednak umiem ci czytać w myślach xD
Teraz wszyscy przekonują się do Noriakiego :) i dobrze, o to chodziło! Mogliście najpierw pomyśleć, że będzie jej wiecznie robić na złość, wypnie się na nią, kiedy będzie potrzebowała mieszkania lub w końcu ją wyrzuci. Lepiej, żeby wszyscy bohaterowie nie byli tacy łatwi do odczytania, ewentualnie się zmieniali, prawda? :P
Hemoroidy... racja, mało istotne xD
Cieszę się, że to twój ulubiony rozdział. Bardzo dobrze mi się go pisało i w sumie też bardziej lubię rozdziały, w których coś się dzieje niż te "pomiędzy" ;)
Nie, to nie jest osobiste pytanie. Wiesz, to się cały czas zmienia. Myślałam nad kardiologią lub endokrynologią, ale teraz mam staż na oddziale chirurgicznym i w sumie to też mnie ciekawi... Okaże się koło czwartego roku, kiedy będę po większości przedmiotów klinicznych ;) ale te dwie pierwsze to był mój wybór jeszcze przed studiami, może się utrzyma. Zwłaszcza ta endokrynologia... bardzo brakuje lekarzy od tych chorób hormonalnych, mogłabym też zrobić węższą specjalizację i zostać diabetologiem, tylko od cukrzycy... Coraz więcej osób na to choruje, bez pracy nie będę :) poza tym to naprawdę mnie interesuje, choć jest to chyba najtrudniejsza specjalizacja obok neurologii.
Blogger w ogóle nie lubi długich komentarzy... A ja coraz mniej lubię Bloggera :P
Dziękuję <3
To prawda, endokrynologów brakuje, tym bardziej, że większość tych chorób jest przewlekłych. Ja zastanawiam się w ogóle nad stomatologią, ale chyba jednak nie. Szybko wysiada wzrok i kręgosłup, a u mnie ani z jednym ani z drugim nie jest wspaniale, więc szukam inspiracji. :)
UsuńKinga
To zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów tutaj :3 sama nie wiem czemu, ale meeega mi sie spodobał :) a szczególnie ta wartka akcja, która miała miejsce na sali operacyjnej! Normalnie zawał :D
OdpowiedzUsuń"- Miałam ochotę go wytargać za uszy, ale trzymałam akurat w ręku fragment wyciętej wątroby Nialla i raczej wolałam nim w nikogo nie rzucać. "
Parskłam śmiechem jak to przeczytałam :D bezsprzecznie najlepszy tekst ever :D do tej pory się smieje :D :D
Co by tu jeszcze... ach no tak!
zabije, posiekam, zakopie, odkopie i jeszcze raz zabije!! Naprawdę się cieszę, że Monika wróciła :) że nic jej (mam nadzieje!) nie jest, ale kobieto no!! W takim momencie? :D ma wyczucieczasu, nie powiem :D
Końcówka mnie zabiła :o jejku... oby jej nic nie było... jeszcze by tego brakowało, żeby straciła pociechy... Liam by sie załamał. Zresztą nie tylko on xD
Tak czy siak, już odliczam czas do 7 września :D życzę mega weny ;) i powodzenia na poprawce :3
Buziaki! :*
/Elliott
Xx
Haha, jakiś tekst na rozluźnienie musiał być, cała ja :D
UsuńA co do wyczucia czasu... Oni wszyscy mają niesamowite zegary w głowach, nie uważasz? Zawsze wchodzą w niewłaściwym momencie xD
Dziękuję <3
Rozdzial jak Zawsze super ♥ ale chce więcej Natali I Liama ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńWow, mam nadzieję że nic się nie stanie z dziećmi xdd Już nawet nie wiem co napisać xd Życzę weny, czekam na kolejny rozdzi c;
OdpowiedzUsuńThank you <3
UsuńCZY. TY. TESTUJESZ. SOBIE. MOJĄ. CIERPLIWOŚĆ ?!??!^&%$@#$@#$?!
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tej chwili 'zabiję cię' to delikatne stwierdzenie...Ojjj bardzo delikatne- szykuj się Natalia #@#$!
Po pierwsze- myślałam, że zabiję cię za powiedzenie Liamowi przy łóżku szpitalnym, ale teraz... Nattie powiadomi go o narodzinach bliźniaków podczas ich śmierci?!?!?/ Co za paradoks, nie wierzę, że zawsze pozytywna Roxanne uśmierca te bliźniaki...Bo może nie znam się na biologi, medycynie czy czymkolwiek, ale chyba ból jest wszystkim znany i kojarzący się w ciąży tylko z jednym. Więc...no nie wiem...to chyba logiczne, że one właśnie umarły, tak srak to pewnie zbliży Natalię i Liama- jestem tego pewna. -.- W ramach ciekawostek podpowiem, że są organizowane pogrzeby dla dzieci nienarodzonych, chcesz to wykorzystaj to do następnego rozdziału. Jeśli o tym wiedziałaś to też udawaj, że nie wiedziałaś, chcę chociaż raz być dumna, że wiem coś czego nie wiesz ty. xD Powracając do śmierci bliźniaków- nie ukrywajmy- stres przy pracy itp, ale myślę, że głównym stresem był Niall i ta cała operacja. On umarł 3 razy na tym stole (do tego poźniej wróce) także boję się, że to on będzie się obwniał (trochę racji w tym będzie) za śmierć tych dzieci i na serio zamknie się w sobie. Jako że LAttie rozbite, Honika rozbite (no dobra wróciło -.-) no u Nice i Niall'u bło zbyt idealnie, teraz może się pokomplikować. Cóż...być głowną przycznyną dwójki dzieci- masakra. Być może i był nieświadomy, ale...no i tak będzie się obwiniał xDD
Kolejną sprawą, za którą cię zabiję jest powrót Moni- w sumie przeczytałam ten fragment dwa razy zeby się upewnic czy na pewno zadałaś mi cios w serce (ta, to oznaczało, że powinnas miec mnie na sumieniu) no i teraz Harry będzie szczęśliwy i Monia -.- -.- -.- grrrr!!!! Tak jak mówiłam- powróciła cała wychudzona, zgwałcona itp itd, ale to teraz bez znaczenia...
W sumie zamknęłam wątek Hattie po dowiedzeniu się o ciąży, teraz bm mogła to anulować, ale właśnie wróciła Monia, więc to kolejny powód dla którego zginiesz marnie *^*
Co tam jeszcze...aha Niall! Przez chwilę na serio myślałam, ż eumrze, ale po chwili sobie przypomniałam, że mamy do czynenia z Roxanne- nie zrobiłabyś tego ja to wiem :P Ale nie no na serio się bałam...ieważne, że nie znałam 99,99% z tych określeń medycznych jak reszta ale i tak wiedziałam, ze cos jest z nim źle xD
Za Liama ogólnie cię też zabiję, bo on też widać, że był pewny co do ciąży- TO NIE MIAŁO TAK BYĆ, TO MIAŁA BYĆ NIESPODZIANKA JIHNUIRTHUIH !@!$$#$%%^
Okej, to chyba wszystko- żądam solidnych wymówek inaczej poczekam do 15 września, aby dzień przed był dla ciebie torturą i tak, robię to specjalnie, jak ty zrobiłaś to mi *^* Także tego...do następnego rozdziłu, ciekawostkę o pogrzebach pozwalam wykorzystać :D
Ból nie musi od razu oznaczać poronienia ;)
UsuńTak mi sie zawsze kojarzyło i nic innego nie przychodzi do głowy. Moze masz racje ja się tam nie znam..
UsuńJa chyba często testuję twoją cierpliwość ;)
UsuńChwila na zastanowienie... czy ja jestem wiecznie pozytywna? Nope. Zdecydowanie mnie przeceniasz. A tym rozdziałem chyba pokazałam skrajny pesymizm i czarne poczucie humoru :P
Faktycznie, ból nie musi od razu oznaczać poronienia... Zobaczymy, co będzie oznaczał w tym konkretnym przypadku. Co do pogrzebów... nie wiedziałam. A niedawno z przyjaciółką się nad tym zastanawiałyśmy, a propos właśnie tego rozdziału ;) informacja od ciebie być może się przyda.
Widzę, że wszystko zrobiłam nie tak -.- my baby shot me down -.-
Nie wiem, czy wymówki tutaj były solidne, czy nie... miejmy nadzieję, że kolejny rozdział podreperuje moją zachwianą reputację xD
Dziękuję <3
Nie można liczyć na rozdział wcześniej :(( to czekanie jest straszne ;/ zajebiste opowiadanie jak ono się skończy to może życie w pewnym sensie straci sens xd
OdpowiedzUsuńWow, mocne słowa... Nic nie trwa wiecznie... Będą inne opowiadania, kiedy to się skończy. Może nawet lepsze ;)
UsuńDziękuję <3
Z kilkudziesięciu opowiadań są tylko dwa które kocham i twoje właśnie nim jest :) Także jeśli ono dobiegnie końca to przeczytam je ponownie :3
UsuńJezus Maria!!! Zawał... Ile ja bym dała by móc czytać dalsze części bez oczekiwania �� ale co zrobić? Mus to mus... Osobiście uważam że ro jeden z najlepszych jak nie najlepszy blog jaki czytałam a uwierz było ich dużooo
OdpowiedzUsuńWeny życze i powera do pisania �� odliczam dni do następnego rozdziału ��
Nika xx
Haha, też mam podobnie z niektórymi blogami ;) chciałoby się od razu mieć całość, dlatego najczęściej wyszukuję te już zakończone.
UsuńDziękuję <3
Jak nazywa się tw 2 blog?
OdpowiedzUsuńWiem, że to pytanie nie do mnie, ale w zakładce "my stories" masz dwa: na górze i Harrym i niżej skończone o Zaynie. :) Mam nadzieję, że pomogłam.
UsuńKinga
O właśnie :) zakładka "My stories" i wszystko jest: opis, zwiastun i link :)
UsuńDzięki
UsuńDzięki
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie no... ta końcówka mnie rozwaliła... oby nic się strasznego nie stało z dziećmi. Rozdział zarąbisty. Czekam na kolejny i mam nadzieje że następny rozdział będzie równie tak samo wspaniały i będzie się dużo działo. Życzę dużo weny i czasu :*
OdpowiedzUsuńTakie końcówki są najlepsze :P lubię was trzymać w niepewności ;)
UsuńDziękuję <3
Jest ! zoperuje go Nattie... przynajmniej mamy pewność, że zrobi wszytko ale to WSZYSTKO co w jej mocy żeby uratować przyjaciela... Pomimo że to jest w Anglii i jest tam zupełnia inna polityka zdrowotna to... i tak nie ufam lekarzom, zbyt dużo namieszali w mojej rodzinie NO ale to przecież nie o tym teraz :D
OdpowiedzUsuńAle Dżizys scena jak z "Chirugów" lekarka w ciąży operowała swojego męża,postrzelonego przez mściwego pacjenta, po czym poroniła w czasie operacji.. no ale tam jeszcze inne rzeczy sie działy. POOGLĄDAJ "CHIRURGÓW" !!! <3
NIALL to jest Niall !! Jego i Liama tu się najmniej spodziewałam musze przyznać :)
I cholerka się dowiedział tz domyslił sorka mój błąd :D w sumie jeszcze mogłaś go troche odsunąć od ciąży, ale rozumiem, że to tylko moje zdanie a reszta czytelniczek by Cię pewnie zlinczowała gdybyś to zrobiła także, masz moje przebaczenie :D a poza tym On chyba był ślepy że nic nie zauważył wczesniej... te gazety ten szum wokół Nattie ( ja rozumiem że ona ma to na porządku dziennym, no ale kurde) zapatrzony w siebie dupek... ( nie myśle tak o nim spoko xD mam chyba rozdwojenie jaźni xD )
Monika... o kurwa :o szokłem w tym momencie ! matko... nie wiem czy bym chciała kiedykolwiek zobaczyć człowieka wyglądającego ja ona z Twojego opisu.. bym zeszła chyba.
o fucken ! no mówiłam że jak scena z "Chirurgów" ! ale tak mega jestem napięta przez to a szczęka to mi już chyba się do niczego nie przyda taka roztrzaskana...
skoro Liam juz wie... z dziećmi będzie wszystko w porządku (!)... a nie chce żeby to opowiadanie się już kończyła.... jakie będą jescze dramy? dużo ich będzie? jestem taka podjarana, czuje się jakbym była naćpana tym opowiadaniem xD dobra tyle, bo serio mam coś nie tak z głową xD
do następnego... coś czuje że będzie tak samo intensywny jak kilka poprzednich że aż ciarki dostałam !
Oby tak dalej...
Mua :* Gaba :*
Pooglądam, na pewno... Tylko najpierw zdam egzamin ;)
UsuńOgólnie jakoś mnie poniosła wyobraźnia z tymi opisami... To chyba za dużo kofeiny, innej opcji nie ma xD
A czy będzie wszystko w porządku, to możesz się już przekonać, wstawiłam nowy rozdział :D
Dziękuję <3
Właśnie widziałam ! Ale skomentuje jutro( albo gdzieś na dniach) bo na dzisiaj mam dość :( jestem chora, po weselu i na dodatek w nowej szkole... Gaba :-*
UsuńRozdział pełen wrażeń :) Powiem ci szczerze, że cięzko byłomi czytać początek tego rozdziału. to chyba dlatego, że byłam w szoku, taki nagły zwrot akcji, a poza tym chyba za dużo medycznych wyrażeń jak na mnie ;)
OdpowiedzUsuńNo i byłam pewna, że w tym rozdziale Natalia powie Liamowi o ciąży,a tu bum, ale takie bum w twoim stylu, mam nadzieję, że nie poroniła.
Czekam na kolejny...
Pozdrawiam
Takie bum w moim stylu, lubię to ^^
UsuńBez medycznych zwrotów nie byłoby tego klimatu xD
Dziękuję <3