Odłożyłam
słuchawkę w poczuciu wielkiej krzywdy. Nic nowego, nihil novi na
całej linii. Ślad Flasha, bla, bla, bla, wyjeżdżamy, bla, bla,
bla, nie znaleźliśmy jej, bla, bla, bla.
Miałam
już tego dość. Jake powiedział, że mamy uzbroić się w
cierpliwość i poczekać na wiadomość. Na razie kilka osób
rozpoznało Flasha na portrecie pamięciowym i wskazało miejsce,
gdzie ostatnio był widziany. Udało się dotrzeć do numeru
rejestracyjnego jego samochodu, który wskazywał na Peterborough.
Właśnie tam jechał dziś Jake ze swoją ekipą.
-Coś
się stało?- Zapytał Kasai, wchodząc do kuchni. Wyglądał
znacznie lepiej niż pół godziny temu. Prawie nie było widać, że
ryczał jak małe dziecko.
-Teoretycznie
znaleźli coś w sprawie Moniki, ale tak naprawdę nic.- Wzruszyłam
ramionami zniechęcona.- Jake Hollister twierdzi, że znajdą coś w
Peterborough, ale moim zdaniem to tylko szukanie po ciemku igły w
stogu siana. Nie ma szans, zwłaszcza że nikt nie rozpoznał Moniki
na zdjęciach, nikt jej nie widział w jego towarzystwie.
-Hollister?
Mąż Andie?- Upewnił się, nalewając sobie do szklanki soku.
-Tak,
właśnie on.- Miałam dodać coś jeszcze, ale Noriaki wypluł na
mnie zawartość szklanki.- Odbiło ci, do cholery?! Jestem cała w
twojej ślinie!
-Coś
ty tu wlała?!
-Sok
wielowarzywny.- Odpowiedziałam, wycierając z twarzy resztki utartej
marchewki.
-Jezu,
jak można to pić?!- Pieklił się. Rzucił się do kranu, żeby
przepłukać sobie paszczękę wodą.
-Normalnie.
Jestem w ciąży i zmieniają mi się upodobania. Na przykład
dzisiaj rano złapałam się na tym, że wcinałam dżem śliwkowy z
polędwicą i to wcale nie było dziwne.- Noriaki posłał mi
przerażone spojrzenie.
-Jak
tylko zaczniesz robić takie kulinarne eksperymenty tutaj, to mnie
uprzedź, żebym zdążył zamówić sobie żarcie z KFC.
~~*~~
Od:
Louis =D
Wejdź
na Skypa!!!
Od:
Louis =D
Czerwony
alarm 1D Team!!!
Od:
Louis =D
Dobra,
bez jaj, chcemy z tobą pogadać!!!
Od:
Louis =D
El
ma rozładowany telefon, ale też by cię bombardowała smsami!!!
Od:
Louis =D
NATALIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rzuciłam
okiem na wibrujący telefon i zamknęłam kartę pacjenta. Wzięłam
szybko komórkę, żeby odpisać temu pacanowi.
Do:
Louis =D
Nie
wiesz kretynie, że jestem w pracy?!
Od:
Louis =D
A
to pardon, zapomniało mi się odrobinkę. Kiedy kończysz? Musimy pogadać! Stęskniłem
się!!!
Do:
Louis =D
Będę
na Skypie o dziesiątej wieczorem. Spadaj, matole, masz już żonę,
zajmij się nią i nie przeszkadzaj pracującym ludziom!
Po
tej odpowiedzi Lou zamilkł na wystarczająco długi czas. Mogłam w
spokoju przygotować się do kolejnego zabiegu. Proste laparoskopowe
wycięcie wyrostka robaczkowego w stanie zapalnym u jedenastoletniej
dziewczynki. Dokończyłam jeszcze wypełniać kartę staruszka,
któremu dzień wcześniej cięłam tarczycę. Udało mi się zrobić
wszystko idealnie pod dyktando profesora i byłam naprawdę
zadowolona. Coraz pewniej czułam się, trzymając skalpel i coś mi
się wydawało, że chirurgia to jednak moje powołanie.
Nagle
zadzwonił telefon. Szybko podniosłam słuchawkę.
-Natalia
Maj, słucham.
-Pani
Natalio, czerwony alarm!- Słysząc podenerwowanego profesora, niemal
stanęłam na baczność.- Nie będę mógł przyjechać na operację,
jestem w biurze dyrektora szpitala. Musi pani operować sama, grafik
jest przepełniony, nie mam chirurga, który panią pokieruje.-
Musiałam się oprzeć o biurko. Słucham?! Mam wykonać operację…
SAMA?!!!
-Ale…
panie profesorze… ja nigdy…
-Wiem,
wiem, ale teoretycznie jest pani przygotowana?
-Tak,
ale…
-No
właśnie, da pani sobie radę. Jakby coś, to na sali będzie doktor
Holden, niby nie chirurg, a anestezjolog, ale coś pani pomoże.
Zadzwonię jeszcze do dyżurki, żeby instrumentariuszki potraktowały
panią ulgowo i będzie dobrze.
-No
tak, ale…- Znowu mi nie dał dojść do słowa.
-Ja
naprawdę nie mogę wyjść i wiem, że stawiam panią w sytuacji
podbramkowej, ale tak wyszło. Budżet oddziału jest w opłakanym
stanie i muszę chyba zarządzić strajk głodowy pod biurem
dyrektora, żebym coś zdziałał. Tak że ja pójdę pikietować, a
pani pójdzie operować. Powodzenia!- Trzask. Odłożył słuchawkę.
Stałam
przez chwilę osłupiała, wpatrując się w telefon, jakby miał z
niego wyskoczyć profesor i osobiście upewnić mnie, że się nie
przesłyszałam i będę operować dziewczynce ten przeklęty,
zapalony wyrostek.
O
rany.
Ale
ja nie umiem.
Znaczy
umiem, ale tylko w teorii. Nigdy nie operowałam sama. Ostatnie
zabiegi wyglądały w ten sposób, że profesor w trakcie odpytywał
mnie z kolejnych czynności i kazał niektóre wykonać samodzielnie.
No dobra, większość. Ale na wyrostek nie trafiłam jeszcze ani
razu. Zaczęłam się znowu stresować. A profesor wiedział o tym,
że nie powinnam się w moim stanie nadmiernie denerwować.
Tak,
powiedziałam mu o ciąży, żeby potem nie było żadnych problemów.
Stwierdził beztrosko, że na razie trzymam się znakomicie i nie
należy mi się zwolnienie. I dodatkowo gratuluje bliźniaków. I
powinnam się pospieszyć, bo za sekundę obchód.
Zamknęłam
wszystkie pootwierane karty i książki, wyłączyłam długopis i
powoli wyszłam z pokoju. Droga na blok operacyjny dłużyła mi się
jak nigdy. Przecież ja nie dam rady… Zamknęłam za sobą wielkie
drzwi prowadzące na blok i poszłam do szatni. Przebrałam się i
dokładnie umyłam. Z lustra spojrzała na mnie przerażona
dziewczyna, której trzęsły się ręce i w głowie miała kompletną
pustkę. Wdech, wydech, wdech. To idę.
Sprawdziłam
jeszcze raz w grafiku w pokoju chirurgów, w której sali mam
operować. Jedynka. Podobno tam jest w porządku, jeszcze na tej sali
nie byłam. Skręciłam korytarzem w lewo, mijając magazyn i pokój
pielęgniarek, i weszłam do sali.
-O,
pani doktor! Gratuluję pierwszego samodzielnego zabiegu.- Doktor
Holden właśnie ustawiał parametry respiratora i regulował poziom
gazów usypiających.
-Nie
czuję się specjalnie pewnie.- Wymamrotałam cicho i podeszłam do
stołu.
-Jeszcze
nie ma naszej pacjentki, więc spokojnie, może pani ponarzekać.-
Uśmiechnął się pod nosem.- To tylko zwykły wyrostek, operuje się
takich tysiące, a właściwie coraz mniej, bo stopniowo wycofują tę
operację. Ja jestem obok, w razie co pomogę, ale ostatnio byłem
chirurgiem na stażu, tak jak pani, więc kojarzę tylko parę
punktów z opisu kolejnych czynności, ale co tam. Damy radę.
-Bo
jak nie my to kto…- Zaśmiałam się.- W sumie racja. Jestem w
ciąży, mogę wszystko.
-A
właśnie! Jeszcze pani nie pogratulowałem. Zdrowia dla malucha.-
Poklepał mnie po łopatce i wrócił do pracy.
-Raczej
maluchów.- Poprawiłam go i stanęłam nad tacą z instrumentami.
Chyba wszystko jest…
-O,
to podwójne gratulacje.
-Dziękuję
bardzo.- Przez chwilę milczeliśmy, przygotowując się do zabiegu.
-Chyba
już wiozą pacjentkę.- Odezwał się anestezjolog. Dosłownie za
sekundę na salę wbiegła jedna z instrumentariuszek, a po niej
wjechało łóżko z gotową do zabiegu dziewczynką.
Mała
była dużo bardziej przerażona niż ja. Szeroko otwartymi oczami
rozglądała się po sali i nerwowo zagryzała wargi, jakby zaraz
miała się rozpłakać. Nie mogłam jej zawieść, po prostu nie
mogłam.
-Cześć.-
Uśmiechnęłam się do niej pogodnie. Miejmy nadzieję, że nie
zauważyła, jak mocno się telepię w środku…- Jestem Natalia, a
ty?
-Gina…-
Szepnęła cichutko. Okej, jedziemy dalej.
-Fajnie
cię poznać. Boisz się?- Leciutkie skinienie głową i dużo
większe niż leciutkie drżenie dolnej wargi.- Oj, ale nie płacz.
Wszystko będzie dobrze, wiesz o tym, prawda? My tu zrobimy taką
magiczną sztuczkę, żeby nie bolał cię już brzuszek, a ty w tym
czasie sobie pośpisz, okej?- Kolejne skinięcie głową.
-Będzie
bolało?- Wyszeptała odrobinę spokojniejsza.
-Obiecuję,
że nie.- Ułożyłam rękę jak do przysięgi.- A jak będzie, to po
operacji pozwalam ci na mnie nakrzyczeć. Zgoda?- Czy to był maleńki
przebłysk uśmiechu?
-Zgoda.-
Przytaknęła niepewnie.
-No,
to zaczynamy. Najpierw jednak muszę wiedzieć, czy już się nie
boisz?- Potrząsnęła ostrożnie głową.- Ej, ale musisz to
powiedzieć. Powiedz: nie boję się!- Chyba to było też
potwierdzenie tego, że ja, lekarz, nie bałam się wykonywać tego
zabiegu. I faktycznie. Strach mnie opuścił, czułam tylko pewność,
że muszę wyleczyć Ginę. I jakimś cudem wiedziałam, że na pewno
to zrobię. Nie było innej opcji.
-Nie
boję się.
-Ale
głośniej. Chyba że jeszcze leciutko się boisz…
-Nie
boję się.- Powtórzyła głośno.
-Ani
odrobinki? Nie ma tam takiego tyciego stracha?- Pokazałam na palcach
jak wielki byłby ten strach. Na moje oko, było to jakieś dwa
centymetry.
-Nie!
-A
takiego?- Zmniejszyłam odległość do pół centymetra.
-Nie!
Nie boję się!- Roześmiała się, widząc moją minę.
-Wow,
naprawdę jesteś dzielną dziewczynką! To możemy zaczynać?
-Tak!
-To
jeszcze ci powiem, że żeby dobrze pracować, możemy włączyć tu
sobie muzykę. Jak mi powiesz, kogo lubisz słuchać, to poproszę
siostrę, o tamtą- wskazałam na stojącą przy rentgenie
pielęgniarkę- i włączy twoją ulubioną piosenkę. Będziemy cię
operować i słuchać muzyki.
-Naprawdę?-
Prawie usiadła na łóżku, ale ją powstrzymałam.
-Nie,
nie. Leż, teraz musisz leżeć spokojnie. To co ci włączyć?
-Ja
bardzo lubię Selenę Gomez.- Powiedziała.- I Demi Lovato.-
Pomyślałam chwilkę i wpadłam na całkiem niezły pomysł.
-Chyba
mam na telefonie piosenkę, w której śpiewają obie. Chcesz
posłuchać?- Pokiwała energicznie głową.- Tylko włączymy ją
cichutko, żeby nikomu nie przeszkadzała, dobrze?
-Dobrze.
Wiesz, ja chciałabym bardzo je zobaczyć. Demi i Selenę.
-Może
dałoby radę to zrobić.- Demi chyba była jeszcze w Londynie. Może
wpadłaby na sekundę do szpitala?- Siostro? Może siostra przynieść
mój telefon? Leży w mojej szafce w szatni.
-Już
idę.- Za minutę miałam w ręce telefon i szukałam starej
piosenki, którą wgrała mi dawno temu Lena.
-O,
to chyba ta.- Włączyłam „One And The Same”.
-Lubię
ją. Mam ją na iPodzie.- Uśmiechnęła się Gina.
-No
to świetnie.- Ściszyłam muzykę na minimum.- Możemy już
zaczynać?
-Tak.
-Okej.
Panie doktorze.- Zwróciłam się do Holdena, który przyglądał nam
się z uśmiechem.- Proszę przygotować naszą małą dzielną
pacjentkę do operacji.
-Robi
się, pani doktor.- Zażartował i podszedł do stołu.- Panno Gino,
muszę panią podłączyć do sprzętu.- Puściłam do niej oko za
plecami Holdena i zaczęłam przeglądać przywiezioną kartę
pacjentki. Wszystko było w porządku, oprócz tego stanu zapalnego.
-A
teraz zaczynamy odliczanie. Umiesz liczyć do dwudziestu?
-Umiem
już do tysiąca! I jeszcze dalej!
-No
to super. Zacznij.
-Jeden,
dwa, trzy…- Słuchałam jak liczy coraz ciszej i ciszej, aż w
końcu urwała na dziewięciu. Holden wykonał wszystkie konieczne
czynności zaintubowania i podłączania małej do respiratora.
-Pacjentka
uśpiona. Możemy ciąć.- Zameldował anestezjolog i wyregulował
poziom gazów płynących w rurce dotchawiczej.
Stanęłam
na swoim miejscu, po prawej stronie dziewczynki i wyciągnęłam rękę
do instrumentariuszki.
-Skalpel
proszę.
-Poradzi
sobie pani czy mam pomóc?- Zapytał Holden ze swojego miejsca.
-Poradzę
sobie. Wiem, że dam radę.
Boże,
pomóż mi, żebym nie zrobiła tej małej przez przypadek krzywdy…
Wykonałam
pierwsze cięcie.
-Pani
doktor, co z Giną?!- Ledwie wyszłam z bloku operacyjnego, a już
dopadli mnie zdenerwowani rodzice. Uśmiechnęłam się do nich
uspokajająco.
-Operacja
przebiegła pomyślnie, wyrostek wycięty, rana zszyta poprawnie i
Gina zaraz pojedzie na swoją salę na oddziale chirurgicznym.-
Poinformowałam ich z nieukrywaną radością.
Udało
się. Sama, całkowicie sama wykonałam zabieg appendektomii. I nie
uszkodziłam żadnego, nawet mikroskopijnego odcinka jelita, żadnego
mięśnia, cięłam dokładnie w tym miejscu, co trzeba, bez nerwów,
na spokojnie.
-Dziękuję!-
Mama Giny miała aż łzy w oczach z radości. Odruchowo położyłam
rękę na brzuchu. Teraz wiedziałam, jak to jest czuć strach o
swoje dziecko. Można powiedzieć, że bałam się o swoje maluchy
przez cały czas.
-Nie
ma za co.- Wyminęłam ich z uśmiechem i skierowałam się do
gabinetu lekarskiego. Ledwie przekroczyłam próg, a wpadł na mnie
profesor.
-No
i jak było? Wszystko w porządku? Holden panią pilnował?- Zasypał
mnie gradem pytań.
-Dobrze,
tak i tak.- Odpowiedziałam.- Dziewczynka ma wycięty wyrostek, nic
nie uszkodziłam i zrobiłam wszystko sama. Doktor Holden był obok,
ale nie musiał mi pomagać.
-Zaraz
zda mi raport i dokładnie go odpytam.- Odparł, patrząc na mnie
nieufnie. Skinęłam głową i przeszłam do biurka, żeby skończyć
uzupełnianie historii choroby kilku pacjentów. Profesor chodził po
gabinecie w tę i z powrotem, a kiedy przyszedł Holden, wybiegł z
gabinetu jak oparzony, ciągnąc anestezjologa za sobą.
-Siema,
pracusiu.- Podniosłam głowę znad papierów i zobaczyłam Andie,
wchodzącą do gabinetu.
-Cześć.-
Wyszczerzyłam się na jej widok.- Co tam?
-Kilka
zaświadczeń do podpisania przez dziadka profesorka, a u ciebie?
-Ha!
Pierwszy raz samodzielnie operowałam!- Pochwaliłam się. Andie
zmarszczyła brwi.
-Dziadek
cię dopuścił do stołu?
-Brakowało
mu ludzi.
-Fiu
fiu.- Gwizdnęła z podziwem.- Nieźle. Nigdy nie pozwalał na to
stażystom. Musiałaś na to zasłużyć.
-Oby
teraz Holden wystawił mi dobrą opinię.- Westchnęłam i złożyłam
zamaszysty podpis na wynikach badań.
-Holden?
Bez kitu, lubi cię. Piąteczkę masz jak w banku. Jake do ciebie dzwonił?- Zmieniła temat.
-Taaa, dzwonił. Jest w Peterborough i ani śladu Flasha. Moniki też nie widać, a Harry znowu złapał doła i odrzuca moje połączenia. Zayn mnie na bieżąco informuje, czy żyje i czy je.- Spochmurniałam. Styles znowu się zamknął w sobie. Przez telefon urządził mi awanturę, bo nie pozwoliliśmy mu jechać z Jakiem szukać Moniki i obecnie jedynym jego towarzyszem był Shere Khan i gitara, na której uparcie grał "Addicted" i "Drag Me Down". Przynajmniej tyle, ten tekst mógł go tylko podtrzymać na duchu, a nie bardziej zdołować.
-Harry to trochę taki narwaniec, nie?- Andie uniosła jakieś zdjęcie rentgenowskie do światła.
-Przede wszystkim to cholernie zakochany facet.
-Ja pierdolę, drugi Werter.- Zadrwiła. Już miałam jej odparować, bo przecież musiałam bronić przyjaciela, gdy do pokoju wszedł profesor.
-Amanda?
Co tu robisz?
-Cześć,
dziadziu. Doktor Wise przesyła ci to coś.- Podała mu czarną teczkę.
-Patrzcie
no, jak to interna nie może się obejść bez chirurgii.- Wymruczał,
przeglądając papiery. Postawił parafkę na kilku stronach i oddał
wnuczce.- Powiedz mu, żeby najpierw nauczył się porządnie łaciny, zanim znowu walnie błędne rozpoznanie.
-Jasne.-
Uśmiechnęła się krzywo i wyszła z gabinetu.
-Pani
Natalio.- Popatrzyłam na niego niepewnie. Miał poważną minę.
Oho, coś zwaliłam. Szlag by to trafił.
-Tak?
-Jestem
z pani dumny.- Jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, który
tylko powiększył zmarszczki na policzkach i czole.- Spisała się
pani znakomicie. Jeszcze ze trzy takie operacje, tylko pod moim okiem
i będzie pani mogła pracować jako samodzielny chirurg.
-Dziękuję.-
Wow. Czyli jednak się do czegoś tu nadaję. Wow. Ale zajebiste
uczucie.
~~*~~
-Fajnie,
że przyszłaś.- Uściskałam Demi z radością.- Ja skończyłam
dyżur, ale teraz cię zaprowadzę do małej. Potem się zmywam, bo
Niall dzwonił, że gdzieś chce mnie wyciągnąć, a jestem ledwie
żywa.
-Nie
ma sprawy, mogę posiedzieć dłużej. Może ktoś tu jeszcze jest
moim fanem.- Zaśmiała się, idąc za mną korytarzem. Na końcu orszaku podążał Ian, jej nowy osobisty ochroniarz.- Tylko potem
mam samolot na dwudziestą do Los Angeles, więc wiesz.
-No,
na razie jest trzecia, więc powinnaś się wyrobić.- Otworzyłam
drzwi do sali Giny.- Gina? Cześć.
-Hej,
Nattie.- Gdy zobaczyła mnie po operacji bez maski, od razu mnie
rozpoznała.- Mama zaraz przyjdzie i teraz siedzę sama. Pobawisz się
ze mną? Mam lalki.- Zaprezentowała mi dwie Barbie, jedną
blondynkę, a drugą czarnowłosą z niebieskimi pasemkami.
-Nieee,
ale znam kogoś, kto może chcieć się z tobą pobawić. Chcesz ją
poznać?
-Kto
to?- Poprawiła się na łóżku.
-Demi,
chodź!- Zawołałam, a oczy Giny mało nie wyleciały z orbit.
-O
rety! To jest Demi Lovato!!!- Pisnęła na widok wchodzącej
dziewczyny. Zerwała się z łóżka, ale zaraz ją powstrzymałam,
bo zerwałaby kroplówkę.
-Uważaj,
mała. Demi teraz z tobą posiedzi, okej?
-Okej!-
Uśmiechnęłam się na widok Giny przytulającej swoją idolkę i
wyszłam z sali. Zostawiłam w gabinecie fartuch, wzięłam torebkę
i skierowałam się do windy.
Powolny
ruch w dół znowu wywołał we mnie mdłości, ale byłam na to
przygotowana. Wsadziłam w usta miętówkę i wyszłam na pełne
słońce. Mrużąc oczy, odszukałam samochód Horana. Albo mi się
wydaje, albo ktoś w nim siedział… No nie, jeśli Nialler wziął
na przejażdżkę Liama, to chyba mu przypierdolę. A maluchy mi w
tym pomogą.
Niall
wysiadł z samochodu i otworzył dla mnie drzwi pasażera.
-Przytargałeś
kogoś ze sobą?- Zapytałam, marszcząc brwi. W aucie grała stara
płyta Katy Perry „One of the Boys”. Rozpoznałam ją po
„Fingerprints”.
-Niespodzianka.-
Puścił mi oczko. Zajrzałam do środka podejrzliwie.
-No,
nie wierzę! Co wy tu najlepszego robicie?- Krzyknęłam na widok
Louisa i Eleanor, śmiejących się do mnie z tylnego siedzenia.
-Jak
to co? Finał Wimbledonu dzisiaj!- El przytuliła mnie od tyłu.
Zamarłam w trakcie wsiadania do samochodu.
-Nie!
-Tak!
Zabieramy cię, żebyś na własne oczy zobaczyła zwycięstwo
Radwańskiej w Wimbledonie!- Odpowiedział radośnie Louis.
-O
matko! Kocham was, jesteście najlepsi!!!- Z radości rzuciłam się
na Nialla, który dziś robił za kierowcę i przydusiłam go w
pełnym wdzięczności uścisku.- A Nika? Ona też uwielbia tenis.
-Nika
ma dziś drugą zmianę, zostaje do dziewiątej w laboratorium. W
zasadzie to dzięki niej masz ten bilet, zmienili jej godziny w
ostatniej chwili.
-Szkoda.
Znaczy dla niej, bo dla mnie super.- Wyszczerzyłam się złośliwie.-
Dobra, ale korzystając z chwili przed meczem, ludzie! Opowiadajcie,
jak było, bo przedwczoraj na Skypie niewiele mogłam z was wydusić,
oprócz tego, że zmieniliście miejscówkę.
-W
ogóle przyjechaliśmy wcześniej, bo za tydzień ósma rocznica
powstania One Direction.- Zaczęła Els.- A zmieniliśmy miejscówkę,
bo stwierdziliśmy, że warto zobaczyć coś więcej, niż tylko
klapki Pierce'a Brosnana, które zgubił podczas kręcenia „Mamma
Mia!”. Tydzień temu polecieliśmy z Grecji na Trynidad i Tobago.
-Jezu,
wyglądam przy was jak córka młynarza.- Mruknęłam niezadowolona.
Zawsze uwielbiałam się opalać, a teraz w ciąży nie ma opcji,
żebym wystawiła brzuch na słońce. Daleko mi do spowodowania
jakiejś wady wrodzonej u moich maluchów.
-No,
słoneczko było zajebiste.- Louis rozwalił się wygodniej na
fotelu.- A kiedy Niall zadzwonił, że możemy wpaść na mecz i
zobaczyć, jak twoja idolka rozwala na korcie swoją dawną rywalkę.
Swoją drogą, dziwna sprawa, jak bardzo spadła ostatnio kondycja
Sereny, ale z drugiej strony, to ile ona ma już lat? Pięćdziesiąt?-
Nawijanie Louisa podziałało na mnie uspokajająco. Po nerwowym
dyżurze byłam mega zmęczona, ale obecność dwóch dodatkowych
osób wcale mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, czułam się
bardziej jak w domu.
W końcu wesoło rozmawiając i komentując miesiąc miodowy naszego młodego małżeństwa, dojechaliśmy na korty Wimbledonu. Niall dzięki znajomości z Novakiem Djokovićiem otrzymał dla nas specjalne wejściówki. Przed bramkami czekał na nas jeszcze Mark, ochroniarz Horana, który dzięki nam też załapał się na mecz. Weszliśmy na trybuny, zegar wskazywał, że mecz zacznie się za jakieś dwadzieścia minut. Już czułam tę atmosferę podekscytowania. Nigdy nie byłam na Wimbledonie. Okej, kilka razy z Liamem pojechaliśmy na mecz tenisa, ale zawsze wychodziła z tego dyskusja, czy lepiej oglądać turnieje ATP czy WTA. Ja, solidaryzując się z moją płcią, wolałam WTA i cały czas wiernie kibicowałam Agnieszce Radwańskiej, która po rezygnacji Szarapowej i po rozniesieniu w pył Petry Kvitovej i Simony Halep była nie do pokonania. Obecnie znów znajdowała się na trzecim miejscu rankingu, ale jeśli wygrałaby dzisiejszy mecz z Sereną Williams, to po raz pierwszy wylądowałaby na najwyższej pozycji. Dalej, Isia!
-Chcecie coś do picia, żarcia?- Mark postanowił widocznie pobawić się w kelnera.
-Ja piwo!- Wyrwał się od razu Niall. Spojrzeliśmy na niego znacząco.- No co? Wracamy z Markiem. Prawda, Mark?- Jak dziecko.
-Prawda.- Odpowiedział spokojnie ochroniarz. Co wam przynieść?
-Mi też piwo.
-Ja tak samo.
-Ja proszę wodę.
-Co?!- Zdziwili się jednocześnie El i Louis. Kurde.
-A, faktycznie, ty nie możesz.- Zreflektował się Nialler.- Mark, przynieś Nattie wodę z cytrynką, okej?
-Spoko. Zaraz wracam, nie gryźć nikogo, bo jeszcze zarazicie wścieklizną.- Mark zmył się, nucąc pod nosem "So What!", a Els i Lou wbili we mnie oskarżycielskie spojrzenia.
-Natalia, mów zaraz, co się dzieje!- Zażądał groźnie Louis.
-Nic.- Czas na obronę. Jak na złość, nie miałam żadnych pomysłów na wymówki, a huczące w głośnikach "Like A Drum" wcale mi nie pomagało.
-Nattie, nie masz nawrotu, prawda?- Przestraszyła się El. Od kiedy ją znam, zawsze bała się panicznie chorób. Niall, ten skunksowaty zdrajca, nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem na cały stadion.
-Nattie jest w ciąży, idioci.- Odwróciłam się w jego stronę i spiorunowałam go wściekłym wzrokiem.- Ups. Miałem nie mówić?
-Tak!- Warknęłam strasznym głosem.
-To prawda?- Zapytali znowu równocześnie El i Tommo.
-O matko, znów będę wujkiem!- Zaczął się cieszyć Louis. Mało nie zleciał z fotela na trawę kortu. Jasne, może jeszcze niech cały Londyn się dowie, rozwrzeszczana małpo.
-Liam już wie? Jak zareagował?- Eleanor musiała zadać znienawidzone pytanie. Przynajmniej była pewna, że to jego dziecko. Do pełni szczęścia brakowałoby mi pytania "czyje to dziecko?!".
-Liam nic nie wie. Nie mam pojęcia, jak mu powiedzieć i nie zrobię tego w najbliższej przyszłości.
-Czekaj chwilę, wstań! Widać coś?- Lou złapał mnie za łokcie i pociągnął w górę. Stanęłam prosto i wygładziłam bluzkę.- Szczerze to na razie wyglądasz, jakbyś się przejadła.
-Ale już coś widać, wcześniej nie było nic.- Dodał Niall.
-Trochę było, ale nie zwróciłam na to uwagi, a szkoda. Może bym się wcześniej domyśliła.
-Chłopiec czy dziewczynka?
-Louis, przecież nie da się tego jeszcze sprawdzić.- Wywróciła oczami El.
-Zawsze może być i to, i to.- Parsknął śmiechem Nialler.- Będą bliźniaki.
-O rany, to jeszcze lepiej!- Wykrzyknęła El i przyciągnęła mnie do uścisku.- Gratuluję, skarbie!
-Nie wiem, czy zauważyliście, ale parę razy pokazali was na ekranie.- Oznajmił Mark, podając nam picie.- Będą gadać o tobie, Nattie.
-Kiedyś i tak by zaczęli, skoro siedzę koło dwóch największych plotkar One Direction.- Mruknęłam i wzięłam łyka lemoniady.- Byle tylko nie zaczęli za szybko podejrzewać ciąży. O, zaraz zaczną rozgrzewkę.
-Grają "Hello".- Ucieszyła się Calder... pardon, pani Tomlinson, która podobnie jak ja uwielbiała ten remiks Solveiga.
-Jest Serena.- Zauważył Niall.
-Wyszła Aga!- Krzyknęłam podekscytowana. Pierwszy raz widziałam moją idolkę tak blisko na trawiastym korcie. Horan załatwił nam miejsca w pierwszym rzędzie.
Zawodniczki usiadły na swoich ławkach i chwilę później zaczęły ćwiczyć serwy. Obserwowałam uważnie Williams, której wyraźnie przeszkadzał uszkodzony bark, bo nie była w stanie wykonać swojego supermocnego asa serwisowego. Agnieszka za to przyjęła swoją zwykłą taktykę niepokazywania wszystkich atutów i zaczęła ćwiczyć forehandy i backhandy.
-Ooo nie, Niall! Śpiewamy, nie ma bata! One way or another, I'm gonna find you, I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'...- Louis zaczął wyśpiewywać na całe gardło ich wersję "One Way Or Another", a Niall, El i ja zaraz do niego dołączyliśmy. Chyba nawet Mark coś nucił pod nosem. Niemal od razu pokazali nas na ekranie. Przerwaliśmy dopiero wtedy, gdy z głośników podano informację o rozpoczęciu meczu finałowego Wimbledonu 2018 między Sereną Williams a Agnieszką Radwańską. Serwowała Amerykanka.
Od razu było widać, że masakrycznie się wysilała. As serwisowy był tak na wyrost, że aż mnie zabolała ręka na samą myśl. Aga odebrała podania, nie przesadzała z siłą. Pierwszego gema przegrała, ale po obejrzeniu masy meczów z jej udziałem wiedziałam, że to jej specjalna taktyka na przeczekanie. Sprawdzimy przeciwniczkę, ocenimy jej możliwości, dodamy jej pewności siebie, a potem dowalimy z grubej rury takie uderzenia, żeby się nie pozbierała do końca ostatniego seta.
Przez kolejne gemy wymiana piłek była zabójcza, prędkości uderzeń dochodziły do dwustu kilometrów na godzinę, rakiety niemal trzeszczały w trakcie uderzeń, a głośne "ochy" zawodniczek słychać było chyba na drugim końcu Londynu. Serena ganiała Isię po całym korcie, żeby wykończyć ją fizycznie zamiast siłowo. Agnieszka nie dawała za wygraną, odbierała piłkę za piłką, ale widać było, że zaczyna się męczyć. Głowy obracały nam się w tę i z powrotem, aż do końca pierwszego seta. Aga wygrała go siedem do pięciu. Kolejny był dla niej dużo gorszy. Serena wściekała się na całe otoczenie i chyba nadwyrężyła sobie ramię od tych wolejów, bo zeszła na przerwę, trzymając się za bark z wykrzywioną z bólu miną. Zaraz doskoczyli do niej masażysta i trener.
-Mówię wam, że nie wydoli. Nie da rady.- Mówiłam do reszty, nie spuszczając oka z kortu. Odstawiłam kubek na podstawkę i odruchowo pogładziłam się po brzuchu. Tak, maluchy, wy też będziecie fanami tenisa, czuję to. Wasza mamusia bardzo lubi tę grę i wy też bankowo ja polubicie.
Kolejna połowa drugiego seta była jeszcze bardziej zacięta, ale Serena całkiem nie dawała rady. Przy mocniejszych uderzeniach prawie krzyczała z bólu, ale nie poddawała się, aż do momentu, gdy Agnieszka pięknym lobem umieściła piłkę idealnie w rogu kortu, wygrywając mecz. Zerwaliśmy się z miejsc, wiwatując. Prawie popłakałam się z tych emocji. Wow, Polka wygrała Wimbledon!
-Wiedziałam! Wiedziałam!- Krzyczała Eleanor, bijąc brawo.
Pozostaliśmy jeszcze na rozdaniu nagród i dopiero potem, razem z resztą widowni ruszyliśmy do samochodu. Droga szybko nam minęła na wspominaniu lepszych zagrań z meczu.
-Nie ma co, nie żałuję, że pojechałem.- Stwierdził na koniec zadowolony Louis.- Ale Nattie, kiedy wpadniesz do nas na dłużej?
-Na pewno będę dwudziestego trzeciego, na waszych urodzinach. Robicie imprezę?
-Ty powinnaś być główną organizatorką i świętować z nami.- Nachmurzył się Niall.
-Będę z wami, obiecałam, że przyjadę po pracy i nawet Liam mnie nie powstrzyma.- Uspokoiłam go.
-Powiesz mu wtedy?- Zagryzłam wargę.
-Nie wiem. Chciałabym odwlec ten moment jak najdłużej.- Przyznałam.
Wysiadłam z samochodu pod mieszkaniem Kasaiego i chwilę patrzyłam za odjeżdżającymi przyjaciółmi. O wiele bardziej wolałam pojechać z nimi do domu, tego prawdziwego domu, niż iść na górę i znosić humory Japońca. Westchnęłam ciężko i weszłam do budynku. Życie jest do dupy. Na dodatek dziś muszę zadzwonić do rodziców i powiadomić ich, że będą dziadkami.
-Maj, chodź tu szybko!- Kiedy tylko weszłam do mieszkania, usłyszałam wrzask Noriakiego. Zrobiłam dwa kroki i stanęłam jak wryta na widok gigantycznego kosza żółtych róż ustawionego na środku salonu. Obok nich stał Kasai i wpatrywał się we mnie krzywo.
-Co... Co to jest?- Wydusiłam z siebie i podeszłam bliżej.
-Na moje niewprawione oko to jest wiecheć dla ciebie. Kurier przytargał to coś pół godziny temu. W dodatku przyszłaś później i nie było w lodówce nic do odgrzania!
Zignorowałam jego miauczenie i kucnęłam przy koszu. Dotknęłam delikatnie płatków róży i zaciągnęłam się wspaniałym zapachem. Kątem oka dostrzegłam ukrytą w liściach karteczkę. Szybko ją wyciągnęłam i otworzyłam. Oczy zaszkliły mi się na widok tego cytatu. A jednak zaczął działać.
_______________________________________________________________
Witam Was, misie moje kochane, po dłuższej przerwie! Jak mijają Wam wakacje? ^^
Dziś o piątej nad ranem wróciłam z Chorwacji, jutro o siódmej rano ruszam do Lublina z moją BFF, żeby z zapasem Rivanolu i gazików jałowych, w sandałach i skarpetkach podreptać na Jasną Górę :) będzie fajnie, grupa numer osiem rządzi! xD
Rozdział na "Dance..." chyba pojawi się jutro, bo dziś już nie dam rady. Niby przespałam pięć godzin, ale dalej odczuwam skutki dwudziestogodzinnej podróży. Słowacja jest cała rozkopana, niby to było tylko dwieście kilometrów i w porównaniu z Węgrami to pikuś, ale jednak męczyło bardziej -.-
One Direction wypuściło nowy singiel!!! "Drag Me Down" już ściągnięte na telefon i odsłuchane pięćdziesiąt razy ^^ piosenka genialna, tak bardzo w moim stylu! Jak ktoś jest zdolny, to znajdzie ją w rozdziale ;)
Przepraszam za nieodpisywanie na wasze komentarze, ale wolę nie wiedzieć, ile wybuliłabym kasy na internet w roamingu. Odpiszę chyba dopiero po powrocie z pielgrzymki, sorry *.*
Ale musicie wiedzieć, że czytam wszystko i dziękuję wam! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!! ;***
Kolejny rozdział---> 18 sierpnia :) będzie się działo ^^
Kocham Was bardzo <3
Roxanne xD
-Liam już wie? Jak zareagował?- Eleanor musiała zadać znienawidzone pytanie. Przynajmniej była pewna, że to jego dziecko. Do pełni szczęścia brakowałoby mi pytania "czyje to dziecko?!".
-Liam nic nie wie. Nie mam pojęcia, jak mu powiedzieć i nie zrobię tego w najbliższej przyszłości.
-Czekaj chwilę, wstań! Widać coś?- Lou złapał mnie za łokcie i pociągnął w górę. Stanęłam prosto i wygładziłam bluzkę.- Szczerze to na razie wyglądasz, jakbyś się przejadła.
-Ale już coś widać, wcześniej nie było nic.- Dodał Niall.
-Trochę było, ale nie zwróciłam na to uwagi, a szkoda. Może bym się wcześniej domyśliła.
-Chłopiec czy dziewczynka?
-Louis, przecież nie da się tego jeszcze sprawdzić.- Wywróciła oczami El.
-Zawsze może być i to, i to.- Parsknął śmiechem Nialler.- Będą bliźniaki.
-O rany, to jeszcze lepiej!- Wykrzyknęła El i przyciągnęła mnie do uścisku.- Gratuluję, skarbie!
-Nie wiem, czy zauważyliście, ale parę razy pokazali was na ekranie.- Oznajmił Mark, podając nam picie.- Będą gadać o tobie, Nattie.
-Kiedyś i tak by zaczęli, skoro siedzę koło dwóch największych plotkar One Direction.- Mruknęłam i wzięłam łyka lemoniady.- Byle tylko nie zaczęli za szybko podejrzewać ciąży. O, zaraz zaczną rozgrzewkę.
-Grają "Hello".- Ucieszyła się Calder... pardon, pani Tomlinson, która podobnie jak ja uwielbiała ten remiks Solveiga.
-Jest Serena.- Zauważył Niall.
-Wyszła Aga!- Krzyknęłam podekscytowana. Pierwszy raz widziałam moją idolkę tak blisko na trawiastym korcie. Horan załatwił nam miejsca w pierwszym rzędzie.
Zawodniczki usiadły na swoich ławkach i chwilę później zaczęły ćwiczyć serwy. Obserwowałam uważnie Williams, której wyraźnie przeszkadzał uszkodzony bark, bo nie była w stanie wykonać swojego supermocnego asa serwisowego. Agnieszka za to przyjęła swoją zwykłą taktykę niepokazywania wszystkich atutów i zaczęła ćwiczyć forehandy i backhandy.
-Ooo nie, Niall! Śpiewamy, nie ma bata! One way or another, I'm gonna find you, I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'...- Louis zaczął wyśpiewywać na całe gardło ich wersję "One Way Or Another", a Niall, El i ja zaraz do niego dołączyliśmy. Chyba nawet Mark coś nucił pod nosem. Niemal od razu pokazali nas na ekranie. Przerwaliśmy dopiero wtedy, gdy z głośników podano informację o rozpoczęciu meczu finałowego Wimbledonu 2018 między Sereną Williams a Agnieszką Radwańską. Serwowała Amerykanka.
Od razu było widać, że masakrycznie się wysilała. As serwisowy był tak na wyrost, że aż mnie zabolała ręka na samą myśl. Aga odebrała podania, nie przesadzała z siłą. Pierwszego gema przegrała, ale po obejrzeniu masy meczów z jej udziałem wiedziałam, że to jej specjalna taktyka na przeczekanie. Sprawdzimy przeciwniczkę, ocenimy jej możliwości, dodamy jej pewności siebie, a potem dowalimy z grubej rury takie uderzenia, żeby się nie pozbierała do końca ostatniego seta.
Przez kolejne gemy wymiana piłek była zabójcza, prędkości uderzeń dochodziły do dwustu kilometrów na godzinę, rakiety niemal trzeszczały w trakcie uderzeń, a głośne "ochy" zawodniczek słychać było chyba na drugim końcu Londynu. Serena ganiała Isię po całym korcie, żeby wykończyć ją fizycznie zamiast siłowo. Agnieszka nie dawała za wygraną, odbierała piłkę za piłką, ale widać było, że zaczyna się męczyć. Głowy obracały nam się w tę i z powrotem, aż do końca pierwszego seta. Aga wygrała go siedem do pięciu. Kolejny był dla niej dużo gorszy. Serena wściekała się na całe otoczenie i chyba nadwyrężyła sobie ramię od tych wolejów, bo zeszła na przerwę, trzymając się za bark z wykrzywioną z bólu miną. Zaraz doskoczyli do niej masażysta i trener.
-Mówię wam, że nie wydoli. Nie da rady.- Mówiłam do reszty, nie spuszczając oka z kortu. Odstawiłam kubek na podstawkę i odruchowo pogładziłam się po brzuchu. Tak, maluchy, wy też będziecie fanami tenisa, czuję to. Wasza mamusia bardzo lubi tę grę i wy też bankowo ja polubicie.
Kolejna połowa drugiego seta była jeszcze bardziej zacięta, ale Serena całkiem nie dawała rady. Przy mocniejszych uderzeniach prawie krzyczała z bólu, ale nie poddawała się, aż do momentu, gdy Agnieszka pięknym lobem umieściła piłkę idealnie w rogu kortu, wygrywając mecz. Zerwaliśmy się z miejsc, wiwatując. Prawie popłakałam się z tych emocji. Wow, Polka wygrała Wimbledon!
-Wiedziałam! Wiedziałam!- Krzyczała Eleanor, bijąc brawo.
Pozostaliśmy jeszcze na rozdaniu nagród i dopiero potem, razem z resztą widowni ruszyliśmy do samochodu. Droga szybko nam minęła na wspominaniu lepszych zagrań z meczu.
-Nie ma co, nie żałuję, że pojechałem.- Stwierdził na koniec zadowolony Louis.- Ale Nattie, kiedy wpadniesz do nas na dłużej?
-Na pewno będę dwudziestego trzeciego, na waszych urodzinach. Robicie imprezę?
-Ty powinnaś być główną organizatorką i świętować z nami.- Nachmurzył się Niall.
-Będę z wami, obiecałam, że przyjadę po pracy i nawet Liam mnie nie powstrzyma.- Uspokoiłam go.
-Powiesz mu wtedy?- Zagryzłam wargę.
-Nie wiem. Chciałabym odwlec ten moment jak najdłużej.- Przyznałam.
Wysiadłam z samochodu pod mieszkaniem Kasaiego i chwilę patrzyłam za odjeżdżającymi przyjaciółmi. O wiele bardziej wolałam pojechać z nimi do domu, tego prawdziwego domu, niż iść na górę i znosić humory Japońca. Westchnęłam ciężko i weszłam do budynku. Życie jest do dupy. Na dodatek dziś muszę zadzwonić do rodziców i powiadomić ich, że będą dziadkami.
-Maj, chodź tu szybko!- Kiedy tylko weszłam do mieszkania, usłyszałam wrzask Noriakiego. Zrobiłam dwa kroki i stanęłam jak wryta na widok gigantycznego kosza żółtych róż ustawionego na środku salonu. Obok nich stał Kasai i wpatrywał się we mnie krzywo.
-Co... Co to jest?- Wydusiłam z siebie i podeszłam bliżej.
-Na moje niewprawione oko to jest wiecheć dla ciebie. Kurier przytargał to coś pół godziny temu. W dodatku przyszłaś później i nie było w lodówce nic do odgrzania!
Zignorowałam jego miauczenie i kucnęłam przy koszu. Dotknęłam delikatnie płatków róży i zaciągnęłam się wspaniałym zapachem. Kątem oka dostrzegłam ukrytą w liściach karteczkę. Szybko ją wyciągnęłam i otworzyłam. Oczy zaszkliły mi się na widok tego cytatu. A jednak zaczął działać.
"Now I'm searching every lonely place, every corner calling out your name,
trying to find you, but I just don't know WHERE DO BROKEN HEARTS GO?
Proszę Cię, daj mi szansę wszystko odkręcić. Teraz to będzie o wiele prostsze. Kocham Cię i przepraszam, Liam"
_______________________________________________________________
Witam Was, misie moje kochane, po dłuższej przerwie! Jak mijają Wam wakacje? ^^
Dziś o piątej nad ranem wróciłam z Chorwacji, jutro o siódmej rano ruszam do Lublina z moją BFF, żeby z zapasem Rivanolu i gazików jałowych, w sandałach i skarpetkach podreptać na Jasną Górę :) będzie fajnie, grupa numer osiem rządzi! xD
Rozdział na "Dance..." chyba pojawi się jutro, bo dziś już nie dam rady. Niby przespałam pięć godzin, ale dalej odczuwam skutki dwudziestogodzinnej podróży. Słowacja jest cała rozkopana, niby to było tylko dwieście kilometrów i w porównaniu z Węgrami to pikuś, ale jednak męczyło bardziej -.-
One Direction wypuściło nowy singiel!!! "Drag Me Down" już ściągnięte na telefon i odsłuchane pięćdziesiąt razy ^^ piosenka genialna, tak bardzo w moim stylu! Jak ktoś jest zdolny, to znajdzie ją w rozdziale ;)
Przepraszam za nieodpisywanie na wasze komentarze, ale wolę nie wiedzieć, ile wybuliłabym kasy na internet w roamingu. Odpiszę chyba dopiero po powrocie z pielgrzymki, sorry *.*
Ale musicie wiedzieć, że czytam wszystko i dziękuję wam! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!! ;***
Kolejny rozdział---> 18 sierpnia :) będzie się działo ^^
Kocham Was bardzo <3
Roxanne xD
O moj boze😂 uwielbiam cie po prostu xD sprawdzalam co jakies pol godziny czy nie dodalas i jak w koncu zauwazylam "czesc II : rozdzial 17" to az pisnelam z radosci xD kurde 18 sierpnia bede na wsi, a to sie rowna brak internetu, ale od czego w koncu jest transmisja danych 😂 co do rozdzialu to sie wypowiem pozniej bo teraz to klebi sie we mnie tyle emocji ze jedyne co moge napisac to shwow0eubdbxmzpwy27ejbr7eObdyeoe0eh 😂 zycze weny i wysylam cieplutkie pozdrowionka 😙😘😚
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3
UsuńJej nowy rozdział ♥♥ jej dziewczyno jesteś moim Gandim *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńOmg super rozdział końcówka mnie rozwalila myślałam że się porycze
OdpowiedzUsuń《Vika》
Dziękuję <3
UsuńAż sama się poryczałam na końcówce :') Rozdział zarąbisty.
OdpowiedzUsuńThank you <3
UsuńCudooo i ta końcówka �💙💙💛💙💜
OdpowiedzUsuńThanks <3
UsuńLiam ty popaprańcu, nareszcie działasz! Niby nie zrobił nic wielkiego, ale jednak, dał znak, że się tak po prostu nie poddał :) Payne, ciocia Caroline jest z ciebie taka dumna, a jednak moje marudzenie się na coś zdało hahahaha.
OdpowiedzUsuńKońcówka to zdecydowanie moja ulubiona część rozdziału, nie to, że z resztą jest coś nie tak, czy coś. Wręcz przeciwnie. Tylko kurde Liam zaczął działać, czaisz to? :D Już zarobił u mnie plusa i chyba u Nattie też.
"Teraz to będzie o wiele prostsze", czyżby Liam kopnął Sophię w dupę i definitywnie wypierdzielił jej denerwującą osobę ze swojego życia? Nie, to by było zbyt proste, ale coś musiało się stać. Coś dobrego oczywiście, chociaż znając Ciebie to i tak nie wiadomo czego mamy się spodziewać, więc nie będę się za wcześnie ekscytować. Lepiej nie będę tutaj rozpisywać moich teorii spiskowych na ten temat, bo wyjdzie z tego jeszcze jakaś bomba i wysadzę pół województwa, albo kraju w powietrze hehe.
Wow, Nattie po raz pierwszy samodzielnie operowała. Szacun i ukłon dla niej. Ja bym już dawno stamtąd zwiała z krzykiem hehe. I jeszcze specjalnie dla tej dziewczynki sprowadziła do szpitala Demi Lovato, aww. Nattie ma ogromne serce.
Wimbledon. To byłoby coś gdyby Aga wygrała ^^ Jako wierna fanka tenisa oglądam rok w rok i nie tracę nadziei, a podobno ona umiera ostatnia.
Niall to okropna, irlandzka papla. Nie zdziwiłabym się gdyby to właśnie on powiedział Liamowi o ciąży Natalii.
A właśnie, Natalia obiecała Kasai'emu, więc musi powiedzieć Liamowi. Obietnic się nie łamie panno Maj :D
Czekam na kolejny rozdział i życzę udanej pielgrzymki :)
~Caroline.
Ciocia Caroline spadnie z krzesła, jak zobaczy, co ja dalej wymyśliłam... :P
UsuńJa tak samo uwielbiam tenisa, co zresztą tu widać ^^ jak w Chorwacji zobaczyłam przy jakimś hotelu korty ziemne, to stałam z pół godziny jak jakiś stalker i latałam wzrokiem za piłeczką xD
Dziękuję <3
[SPAM] Fanfiction Niall Horan, Miranda Cosgrove, Luke Hemmings Justin Bieber
OdpowiedzUsuńKiedy idziesz ze znajomymi na imprezę myślisz, że nic złego się nie stanie. Pozwól, że coś ci uświadomię. Jesteś w błędzie. Poznaj grupę przyjaciół, która budzi się z niewyjaśnionych przyczyn w opuszczonej szkole. Szybko zaczynają rozumieć, że dokuczanie innym nie jest dobrym pomysłem.
Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=DiCzMjOiG3s
http://murderous-event-fanfiction.blogspot.com
W wolnej chwili chętnie zajrzę :)
UsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Drag me down <3
Hahahhaha jak tylko zauważyłam SMSa od Lou to się ucieszyłam, że wrócił :)
Nie mogę czekać się 18.08!
Pozrawiam i życzę weny :*
Ooo, Lou się jeszcze pojawi, przecież to jeden z głównych bohaterów... tylko Nat się trochę od nich odcięła, cholera jedna :P
UsuńDziękuję <3
Tutejsza policja łączy się z tamtejszą xD
OdpowiedzUsuńLouis.... jestem największym debilem jakiego znam :D <3
ahahahah przybiłabym piątke temu profesorkowi, epicko załatwił Nattie. No, ale sobie poradziła wspaniale bo.... kto jak nie ona ?! tylko z dala od ginekologii xD
ooo jak bym miała taką lekarke co by mi spotkania z idolami załatwiała to bym ją wykupiła tylko dla siebie <3 no, ale moja chyba nie za bardzo schodzi się z 1D :'"(
Ubolewam nad tym !!!
Czy ja przypadkiem nie pisałam pod tamtym rozdziałem, że to Niall wygada o ciąży ?! Moim zdaniem on powinien dowiedzieć się jako ostatni xD
Finał Wimbledonu o Dżizas !!!!! ok za to bym wybaczyła Niall'owi gdyby mnie zabrał :''( Ps. to chyba oczywiste że Polka wygra xD <3
O_o nie dopuszałabym Lou do dziecka !
u u u ! powie mu na urodzinach ?! prosze jeszcze nie teraz !!!
Awww mówiłam ,żeby wziął się za czyny a nie pozostawał przy nic nie wartych słowach. Chłopczyna mnie posłuchał * szczypie za policzki* :'( <3 :D
Liaś tak trzymaj !
Do następnego, po takiej reklamie, niecierpliwie wyczekiwanego !! <3 <3 Gaba :*
Obiecuję, do ginekologii jej nie wepchnę ;) ja też uważam, że się nie nadaje xD
UsuńNoo, na urodzinach mu nie powie. Zobaczysz, czemu w następnym (taki tyci spoiler ;)
Dziękuję <3
Następny rozdział (osiemnasty) jest osiemnastego. Przypadek ? Nie sądzę :D
OdpowiedzUsuńNiall powinien się ugryźć w język. To Nattie powinna im powiedzieć ! W głowię miałam juz tyle scenariuszy na tą scenkę... Ale Niall największa papla musiał mi to popsuć ! :c
Kocham Louis'a za to, że jest takim debilem ! :D
Dobrze, że Liam próbuje naprawić to co zwalił razem z Sophią. Mam nadzieję, że nareszcie kopnie ją w dupę i wróci do Natalii. Niech Natalia powie Liam'owi o ciąży ! Ja już nie wytrzymuję tego napięcia !
Czekam na nexta :* ♥♥♥
Udanej pielgrzymki życzę :*
Przypadek xD nawet tego nie zauważyłam :P
UsuńA ja lubię budować to napięcie :D
Dziękuję <3
Taaaak, Liam wysłał jej kwiatki jeeej, to nic, że żółte (moja mama mówi, że żółte oznaczają fałsz, kłamstwa, niewierność itp., ale co tam :D). Jak fajnie, udała się jej ta operacja i jeszcze zrobiła niespodziankę tej dziewczynce. Po prostu nic, tylko dawać się kroić przez Natalię Maj. Gdyby mnie też kiedyś tak miło potraktowali...
OdpowiedzUsuńPodsumowując, rozdział jak najbardziej na tak!!!
All the love,
Kinga
Życzę udanej pielgrzymki (Zdrowaśką za siebie nie pogardzę)
PS Jak było w Chorwacji? Odpoczęłaś?
PPS 'Drag Me Down' - to również moje klimaty. Niech ten album będzie ostry i wyrazisty.
Wiesz, żółty to też nawiązanie do słońca, ciepła, lata, samych dobrych wakacyjnych wspomnień... Mogą też pasować do szablonu bloga, haha xD żółte róże są w szablonie i na urodziny Nattie w Krakowie też dostała żółte róże, pamiętacie? To już taki symbol... Zresztą, ona po prostu uwielbia róże kolor jest obojętny ^^
UsuńW Chorwacji odpoczęłam, ale męczące było to, że zaraz następnego dnia musiałam wyruszać. Ale ogólnie super ^^
"Drag Me Down" jest genialne i spodziewam się super albumu po tej piosence. Oby nie ostatniego ;)
Zdrowaśka zmówiona i to nie jedna, za was wszystkich :*
Dziękuję <3
KOOOCCHHHHAAAAMMM TOO!!! Nowa piosenka jeat super napewno cały album też taki bd ;3 świetny rozdział, BRAWO ISIA!!! Czekam na następny. Życzę miłej pielgrzymki do następnego ;****
OdpowiedzUsuńKate Skate xD
Thank you <3
UsuńAwww... Kocham końcówkę! "Drag Me Down" jest boskie! Ale ja przesłuchałam ją chyba więcej niż 50 razy XD Mówisz, że w kolejnym rozdziale będzie się działo? W końcu doczekam się jakiejś dramy ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, udanej pielgrzymki i do napisania i skomentowania (?) 18 sierpnia.
Pozdrawiam, W.
Dziękuję <3
UsuńHejka jak tam po wakacjach w Chorwacji? Na pewno świetnie, szczęściara z Ciebie ;) a co do rozdziału ----> BOSKI! Nattie w ciąży i jej zachcianki - robi się coraz zabawniej :D pierwsza operacja - brawo! i oczywiście dobre serce Natalii <3 hmm.. dalej nic nie wiadomo w sprawie Moniki - może to i lepiej, że nie zostało to jeszcze wyjaśnione.. tak myślę, co dalej? wygrana Radwańskiej!! I najważniejsze: Liam nareszcie się ogarnąłeś, najwyższy czas!
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej, nie mogę się doczekać następnego!
Pozdrawiam i życzę fajnej pielgrzymki :*
Wakacje genialne, choć krótkie i męcząca podróż... Ja chcę wakacje cały rok *.*
UsuńDziękuję <3
Cudowny rozdział <3 Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać jak Natalia powie Liamowi o ciąży, no i jestem ciekawa w jaki sposób będzie o nią dalej walczył :)
Czekam z niecierpliwością,
Pozdrawiam :D
Thank you very much <3
UsuńOmg, nawet nie wiesz jak się cieszę że kolejny rozdział będzie 18 sierpnia akurat w moje urodziny ^^. Kolejny genialny rozdział. Jestem ciekawa reakcji Natalii na prezent od Liama. I reakcji liama jak nattie powie mu że jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! <3
~Angela
Wszystkiego najlepszego! ;***
UsuńDziękuję <3
Dziś przeczytałam wszystko (Mo dobra wczoraj też ) i musze przyznać ,że piszesz genialnie :) Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńSama też coś tam pisze i liczę , że mnie odwiezisz :)
http://lukehemmingsija.blogspot.com/?m=1
W wolnej chwili wpadnę ;)
UsuńDziękuję <3
Najpierw przepraszam że kurczę tak długo ni komento, a potem normalnie chcę Cię uściskać za te ostatnie rozdziały i całusa też masz :*
OdpowiedzUsuńSzczerzyłam się tak do ekranu że, jak to mój młodszy brat stwierdził, policzył mi zęby :D pozdrawiam i trzymaj się ciepło (bosz za dużo słońca) :D
Nie szkodzi, też cię ściskam! xD
UsuńDziękuję <3
Co się stało z fontem? D: musiałam powiększyć na 200%, bo prawie oczopląsu dostałam XD
OdpowiedzUsuńSerena ganiała Isię po całym korcie, żeby wykończyć ją fizycznie zamiast siłowo.
"Fizycznie zamiast siłowo"? Nie bardzo zrozumiałam XD
Więcej błędów nie znalazłam ^^
Rozdział był w porządku, 3 razy tak, przechodzisz dalej -w-
Wybacz, że tak krótko, ale przez ten upał topią mi się wszystkie trybiki w głowie i nie mogę myśleć XD
<3
Nie mam zielonego pojęcia, co się stało z czcionką... Podejrzewam, że to dlatego, bo pisałam w Libre Office i potem zrobiłam kopiuj-wklej, może to jest powód ;/
UsuńTu chodziło mi o to, że fizycznie, to po prostu wysiłek, bieganie, backhand, forehand, a siłowo... Cóż, nie wiem, czy oglądasz mecze tenisowe, ale Serena ma parę w rękach i jej uderzenia są naprawdę mocne. Możesz być wypoczęta i nie biegać, ale spróbuj odebrać kilka takich podań i jeszcze pilnować, żeby nie zwichnąc sobie barku ;)
Dziękuję <3
Świetne :-* ja nie jestem jakąś wielką fanką one direction,ale z każdym przeczytanym rozdziałem zakojuchuję się w tych wariatach, za co dziękuję ponieważ,chociaż na chwilę mogę zapomnieć o rzeczywistości i poznawać zwariowane choć(wymyślone) życie chłopaków,jeszcze raz wielkie dzięki. Love you <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńI własnie po to są fanfictiony: żeby zakochać się w zespole xD żartuję oczywiście, ale wydaje mi się, że czytając taki ff w stylu "1D jest zespołem" i z poczuciem humoru, to naprawdę możesz się przekonać do każdego zespołu, u mnie to mniej więcej tak szło :)
UsuńDziękuję <3
Ojejciu! To jest genialne (!) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału... Tak! Liam w końcu zaczyna coś robić żeby Nattie mu wybaczyła! Niech ona mu powie o maluchach! Kocham tego bloga! <3
OdpowiedzUsuńThank you very much <3
UsuńHej! Przeczytałam Twojego bloga od poczatku i go ubostwiam, blog jest mega! ;)
OdpowiedzUsuńTu masz link do mojego bloga o The Vamps, dopiero co zaczelam pisac ale zapraszam jezeli bedziesz miala chwilke :http://historiazthevamps.blogspot.com/?m=1
Dziekuję <3
UsuńW wolnej chwili na pewno zajrzę ;)
Okej, uwaga, siedzę sobie w kościele, patrzę na prawo, na lewo...i nagle mnie olśniło! Uwaga, poproszę brawa, w tym momencie uważam siebie za bardzo mądrą, bo gdy tak rozkminiałam we wszelkich możliwych miejscach gdzie byłam wszystko co związane z Nat, to właśnie wpadłam na jedną odpowiedź i jestem prawie pewna, że zgadłam. Okej...oprócz sprawy z Monią nie miałam pojęcia o jeszcze jednym wątku- zmarłej babci Nat. Opiekuj się nimi...zaczęłam ci wypisywać rodzinę, chłopaków bla bla bla, ale babci nie chodziło o nich. Babci chodziło o bliźnięta! Ona już wtedy wiedziała ( nie wiem jak, instynkt)- To by wszystko do siebie pasowało....tak wiem, jestem mądra ^^
OdpowiedzUsuńCo do innych spraw...uświadomiłam sobie, że NAt wcale nie ma tak dużo czasu na powiedzenie Liamowi o ciąży, bo przed urodzeniem zaokrągli jej się brzuszek, a o tej opcji jakoś zupełnie zapomniałam xD no więc...o matko...ile ona ma? miesiąc? Jeszcze jak bliźniaki to...matko. W sumie teraz wszystko się dobrze składa, to Liam chce, żeby mu wybaczyła bla bla bla. Trzeba było pomyśleć wcześniej zanim wisiał nad Sohpią! -.- No ale dobra, pewnie mu wybaczy...co do Moni mam jak zwykle teorię, ale wszystkie sprowadzają się do Hattie, wiec predzej sie popłacze jak je powiem *^*
Po trzecie...jakoś oczekiwałam żywsze reakcje po El i Lou, że Nattie jest w ciąży. Jakiś zawał czy coś ( hehe) a nie pytanie czy Liam wie...w ogóle bym o tym chyba nie myślała, tylko bym się rzuciła...omg... A tak w ogóle to myślałam, że Nat razem z El będą w ciąży... miesiąc miodowy i te sprawy, ale skoro poprosiła piwo, to chyba głupia nie jest...ALBo jeszcze o tym nie wie, że jest...w sensie w ciąży, nie głupia! xdd
No i Liam...nie będę udawała, że jestem zaskoczona, bo prędzej zbiera mi się na wymioty jak myślę o tym dupku, no ale pewnie Nat się zgodzi co pisałam wcześniej- przecież mają dzieci...a swoją drogą to się zastanawiam, że...gdyby nie te bliźniaki to czy nadal by się zeszli... O.o No chyba, że Nat poroni, ale takiej opcji się po tobie raczej nie spodziewam. Moja Roxanne jest za dobra <33 Okej.... to chyba tyle...idę płakać za Hattie heheh (tak, to miało znaczyć miej mnie na sumieniu!) bye! ♥
Haha, brawo! Czytasz mi w myślach, odgadłaś jedną z zagadek ^^
UsuńNie, Hattie nie będzie :( przykro mi, ale tak już zaplanowałam całość... W zasadzie to już mam plan na epilog xD
Wiesz... chyba żywsze reakcje na ciążę będą, kiedy na serio będzie ją widać ;)
Za dobra? Ohoho, kochanie... ty jeszcze nie wiesz, co tu się wydarzy *diaboliczny uśmiech*
Dziekuję <3
Kiedy next ? :(
OdpowiedzUsuńDzisiaaaaj <3
UsuńTo czekamy ♥♥♥♥
UsuńDzięki, zajmę się tym w wolnej chwili ;***
OdpowiedzUsuń