poniedziałek, 18 maja 2015

Część II: Rozdział 8

-To co? Wpadniesz pojutrze?- Zapytała wesoło Danielle, gdy zamykałyśmy za sobą drzwi od sali.
-Biorąc pod uwagę godzinę, to chyba jutro.- Zachichotałam. Po tych kilku godzinach humor poprawił mi się w niewyobrażalnym stopniu. Prawie już nie pamiętałam, że byłam wściekła na cały świat, o Liamie zupełnie zapomniałam i jedyne, czego chciałam, to odespać to zmęczenie. Jutro będę miała zakwasy. I to poważne.
-Kij z tym, jeden karabin.- Stwierdziła, wychodząc na zewnątrz.
-W sumie, czemu nie. Jeszcze zobaczę. Jak nie jutro, to na następną próbę.- Zapięłam zamek bluzy. Pierwsze dni maja, a zimno w nocy jak na Antarktydzie.
-No to do zobaczenia.- Pomachała mi i ruszyła do swojego samochodu.
-Danielle!- Krzyknęłam, zanim wsiadła do auta. Odwróciła się w moją stronę.- Właściwie dlaczego to robisz?
-Ale co?- Spytała zdezorientowana.
-Pomagasz mi się podnieść... Wiesz, w normalnych okolicznościach, powinnaś odczuwać satysfakcję, że ta, która cię wygryzła, ma teraz pod górkę.- Zamknęła drzwi samochodu i podeszła do mnie.
-Może i powinnam.- Wzruszyła ramionami.- Ale jakoś nie przepadam za stereotypami, a poza tym... Nie wiem, chyba zdążyłam cię polubić?- Przeczesała palcami włosy, śmiejąc się jakby z zażenowaniem.- Głupie i dziwne, wiem, ale mogę ci przysiąc, że nic nie kombinuję. To, co zrobiłam, co ci powiedziałam... Było, minęło i mam nadzieję, że też tak o tym myślisz. Po prostu nie chcę do tego wracać, wolę zacząć od nowa.
-Rozumiem.- Skinęłam głową.
-Może się od razu nie zaprzyjaźnimy, ale... Wiesz, możemy być dobrymi koleżankami od tańca.- Zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
-Wiesz co?- Zaczęłam niepewnie.- Było naprawdę super dzisiaj i... Dziękuję. Naprawdę, jestem ci wdzięczna, bo przynajmniej zapomniałam o tej chorej sytuacji.
-Zawsze do usług. Dobra, nie wiem, jak ty, ale ja padam na twarz. Trzymaj się!- Wróciła do samochodu.
-Cześć.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem i wsiadłam do swojej Mazdy.
Odpaliłam auto i wyjechałam na ulicę. Byłam mega zmęczona, ale jednocześnie zadowolona. Może i ten cały Browns pojechał po bandzie i zniszczył mi życie, może paparazzi będą mnie śledzili przez długi, dłuuugi czas, ale jednak stało się coś pozytywnego. Chyba zyskałam przyjaciółkę.
Zaparkowałam pod kamienicą Moniki i trzęsąc się z zimna, pognałam na piętro. Otworzyłam drzwi swoim kluczem i zatrzymałam się w progu, słysząc czyjeś rozmowy. Jeszcze nie śpi? Ma gości? Zdjęłam buty i zajrzałam do głównego pokoju. Pełny był dymu z jakichś kadzidełek i chyba papierosów, a na kanapie, podłodze i fotelach rozsiadło się kilkanaście osób. W centrum Monika. Co lepsze, nie rozpoznawałam nikogo oprócz niej.
-O, hej!- Uśmiechnęła się na mój widok.- Tak wcześnie wróciłaś?- Wytrzeszczyłam oczy. Wcześnie?!
-Monika, nie wiem, według jakiej strefy czasowej funkcjonujesz, ale w Londynie jest pierwsza czternaście.- Powiedziałam powoli.
-Naprawdę? Jakoś tak się zasiedzieliśmy, że straciłam poczucie czasu.- Zachichotała. Zachowywała się jak na haju. Ćpała? Lepiej dla niej, żeby nie.
-To ja... Pójdę się już położyć.- Zaczęłam się wycofywać do mojej klitki.
-Nie chcesz z nami posiedzieć?- Odezwał się niskim głosem jakiś koleś. Ubrany cały na czarno, z masą tatuaży na całym ciele i oczami podkreślonymi kredką.- Może ty też powinnaś porozmyślać nad sensem życia.
-Moje życie od dawna jest pozbawione sensu, więc nie mam nad czym rozmyślać.- Próbowałam otrząsnąć się z szoku.
-Czasem trzeba ten sens odszukać. Możemy ci pomóc.- Dołączyła się dziewczyna w fioletowych włosach, z dziwnymi szramami na rękach. Albo mi się wydaje, albo się cięła.
-Poradzę sobie sama.- Odparłam ostrzej.- Dobranoc.
Zamknęłam za sobą drzwi pokoju na klucz. Co to za jakieś doborowe towarzystwo? Skąd Monika ich wytrzasnęła?! Cholera, jeżeli ona wplątała się w jakieś idiotyczne akcje, to trzeba będzie ją stamtąd wyciągać, a ja naprawdę nie mam głowy do kolejnych problemów. Nie chcę wyciągać jej z grupy ćpunów, satanistów czy innych outsiderów. Ciekawe, gdzie ich poznała, bo wątpię, żeby przyszli do jej przychodni. Przebrałam się szybko w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Z pokoju dobiegały jeszcze odgłosy rozmów, śmiechów i nie wiadomo, czego jeszcze. Wielka szkoda, że to nie mój dom, bo wywaliłabym gości na zbity pysk. Dochodzi druga nad ranem, na litość boską! Wcisnęłam do uszu słuchawki. Byłam tak zmęczona, że nie miałam siły przełączyć One Direction. Usnęłam przy dźwiękach "Loved You First" i "Another World".

~~*~~

-Hej.- Mruknęła Monika, wchodząc rano do kuchni.- Boże, jestem wykończona.
-Chyba ci się nie dziwię. Balowaliście prawie do trzeciej. Co to w ogóle za ludzie?- Dolałam mleka do kawy i zabrałam się za jedzenie kanapek, lustrując Monię uważnym wzrokiem.
-Znajomi.- Wzruszyła ramionami.
-Z przychodni?- Dociekałam. Wolałam wiedzieć, z kim Monia ma do czynienia.
-Można tak powiedzieć. Spotkałam Flasha pod przychodnią. Organizował happening z przyjaciółmi. Przyłączyłam się na moment.
-Happening? Przed przychodnią? Padł na mózg czy chciał posłać więcej chorych ludzi na tamten świat?- Zapytałam sarkastycznie. Nienawidziłam, gdy pod szpitalem, jakimiś klinikami czy centrami zdrowia gromadziły się happeningi, strajki, a już zwłaszcza dziennikarze. Zakłócali tylko spokój, który przecież był tak potrzebny chorym ludziom. Jak dla mnie takich odmieńców trzeba było od razu zamykać na czterdzieści osiem.
-O Jezu, przesadzasz. Nic złego nie zrobili. I hasła mieli całkiem do rzeczy.
-I ten gość nazywa się Flash?- Upewniłam się. Wywróciła oczami.
-Oj, no, taka ksywa. Ma na imię Alessandro i jest Włochem.- Nie zauważyłam jakichś włoskich rysów twarzy w tym facecie. Raczej cały szkic arogancji, pewności siebie i czegoś jeszcze, mega niepokojącego. A z moimi przeczuciami lepiej nie żartować.
-I tak po prostu zaprosiłaś nowo poznanych ludzi do siebie?- Moim zdaniem, powinna być ostrożniejsza.
-Spotkałam ich niedaleko, to zaprosiłam. Przynajmniej mogliśmy pogadać, żałuj, że nie słuchałaś, o czym oni...
-Dobra, nie potrzebuję oświecenia.- Zaprotestowałam, gdy Monika już chciała wdrażać mnie w kampanię jej nowych przyjaciół. Not this time.- Mam za to pytanie. Na kiedy mam ci dać forsę za mieszkanie?
-Płacę czynsz za dwa tygodnie.- Odpowiedziała, nalewając sobie soku pomarańczowego.
-Okej. Dam ci wtedy kasę.
-Spoko.- Popatrzyła na zegarek.- Cholera jasna, spóźnię się!- Wyleciała z kuchni jak torpeda, zderzyła się z kanapą, przeskoczyła przez swoją torbę i zamknęła się w łazience. Okej.
Wzięłam do ręki telefon i włączyłam Twittera. Zalała mnie kolejna fala powiadomień od ludzi domagających się komentarza. Od trzech dni byliśmy w światowych trendach. Hashtag #Latalie nie schodził z listy. Przeglądałam kolejne tweety Directionerek, gdy wyświetliło mi się kolejne powiadomienie. @Real_Liam_Payne napisał tweet. Znieruchomiałam, wpatrując się w napis. Liam dodał tweeta. Boże, a jeśli napisał o zerwaniu... Bałam się sprawdzić, co dodał. Już prawie dotykałam palcem ekranu, żeby wejść w tweeta, ale zaraz go cofnęłam. Kolejna wibracja telefonu, kolejne powiadomienia, tym razem znowu z trendów. Czyli na pewno dodał coś o naszym zerwaniu. Inaczej mój telefon by tak nie szalał. Ludzie by tak nie szaleli.
Chyba przygryzłam wargę do krwi, kiedy w końcu stuknęłam w ekran. Pojawiło się kręcące się kółeczko i wreszcie tweet: Can't erase, so I'll take blame, but I can't accept that we're estranged, without you, without you... (Nie mogę tego wymazać, więc wezmę winę na siebie, ale nie mogę zaakceptować tego, że jesteśmy sobie obcy, bez ciebie, bez ciebie.) Od razu rozpoznałam tekst piosenki Davida Guetty, naszego wspólnego ulubionego DJ-a, w duecie z Usherem. "Without U"... Zakryłam usta ręką. Nie, proszę, Liam, nie doprowadzaj mnie do płaczu po raz kolejny... Za późno. Łzy już popłynęły. Czyli już to potwierdził. Zwykłym randomowym tweetem. A co najlepsze... Jeśli brać ten tekst na poważnie, to przyznał się do winy. Przynajmniej miał tę odrobinę odwagi cywilnej.
Otarłam policzki i otworzyłam okno nowego tweeta. Czas na mój ruch. Wkrótce w internecie pojawiła się moja odpowiedź w postaci cytatu z piosenki Beyonce "Broken-Hearted Girl"... I don't wanna be without you, baby... But let me just say, I don't wanna love you in no kind of way. I don't wanna play the broken-hearted girl. (Nie chcę być bez ciebie, kochanie... Ale pozwól mi tylko powiedzieć, że nie chcę cię kochać w jakikolwiek sposób. Nie chcę grać dziewczyny ze złamanym sercem.) Chyba po tym tweecie wszystko stało się jasne. Wyłączyłam dźwięk w telefonie i tylko patrzyłam na świecący ekran, który co chwilę rozbłyskiwał nowymi powiadomieniami. Odłożyłam na bok niedojedzoną kanapkę, bo miałam wrażenie, że jeszcze jeden kęs i zwymiotuję. Kolejny rozbłysk. Kolejny tweet. Kolejne zdjęcie w trendach. I tak w kółko. Świat oszalał.
-Hej, wychodzę do pr...- Monika stanęła jak wryta na widok mnie, zalewającej łzami telefon.- Co się stało?
-On... napisał... tweeta... I ja odpisałam... Już wiadomo...- Powiedziałam nieskładnie, wycierając nos rękawem bluzy. Nienawidziłam tego płaczu, chciałam raz na zawsze przestać płakać! Takie mazgajenie się zawsze było dla mnie oznaką słabości. Myślałam, że po wczorajszym odreagowaniu mi przeszło... No, chyba że to była już ostatnia fala.
-Cholera, szefowa mnie zabije... Dobra, pięć minut mnie nie zbawi.- Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.- Więc teraz to już na serio... Co mu odpisałaś? Co on wysłał?- Pokazałam jej telefon.- Zuch dziewczyna.- Skomentowała i cmoknęła mnie w czubek głowy.- Wrócę późno, ale jakby coś się działo, to dzwoń. Aha, jutro jest gala BRIT's, pamiętasz?
-I co z tego?- Mruknęłam, blokując telefon.
-Obiecałam Harry'emu, że z nim pójdę, a ty...
-Wybacz, ale ja już Liamowi tej obietnicy nie dotrzymam.- Wymamrotałam, dopijając kawę.
-Ale twoja piosenka jest nominowana jako singiel... I oni mają nominację jako najlepszy zespół, znowu światowy sukces, najlepszy teledysk do, podkreślam znowu, twojej piosenki i album roku. Możesz pójść solo. Nie będziesz ich wspierać?
-Będę. Przed telewizorem. Nie pójdę tam.- Co z tego, że "One Direction" zostało nominowane? Może to i moja piosenka, którą napisałam po naszych wspólnych świętach, do której skomponowałam muzykę, w której wystąpiłam przelotnie w teledysku i z której pozwoliłam zrobić pierwszy singiel na "Global Direction"? I co z tego, że zaśpiewają tę piosenkę na gali, a ja powinnam wtedy stać pod sceną i wykrzykiwać tekst na całe gardło?
-Jak uważasz... Ale powinnaś.
-Nie pójdę. A teraz sorry, ale za parę godzin mam wykład z psychiatrii. Muszę się ogarnąć.
Wstałam z krzesła i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o umywalkę. Popatrzyłam swojemu odbiciu prosto w oczy.
-Od teraz koniec z płaczem, Natalia. Jesteś silna i niezniszczalna. Co cię nie zabije, to cię wzmocni. On jeszcze będzie cię błagał na kolanach, żebyś do niego wróciła.- Powiedziałam sama do siebie. O dziwo, poczułam się lepiej. Dużo lepiej. Nie ma to jak się zmotywować paroma mocnymi słowami.
Umyłam się szybko i zaczęłam wybierać ciuchy z szafy. Nie pójdę kolejny raz w dresie na miasto. Zaraz pomyślą, że się staczam i nie mogę podźwignąć po zerwaniu. Nie ma takiej opcji. Wyjęłam jeansową sukienkę, pasujące sandały, bo według widoku za oknem było dość ciepło, dobrałam skórzaną kurtkę i zaczęłam makijaż. Zamalowałam wszystkie oznaki nieustannego płaczu, podkreśliłam mocno oczy, nałożyłam ulubiony błyszczyk, popatrzyłam na zegarek i zaczęłam przeklinać. Cholera, spóźnię się! W pośpiechu złapałam torebkę, psiknęłam się ulubionymi perfumami Avril Lavigne i wyleciałam z domu jak torpeda. Na szczęście, na uniwersytet miałam blisko, nie musiałam jechać samochodem.
Wpadłam do auli na trzy minuty przed wykładem i zajęłam swoje stałe miejsce obok Amandy Hollister, w skrócie Andie, czyli wnuczki profesora.
-Nareszcie jesteś. Jak tam rozpaczanie po porzuceniu przez pedałka?- Taaak, Andie bywa bezpośrednia. I zdecydowanie nie ukrywa swojej niechęci do boysbandów, zwłaszcza 1D. Jej standardowym powiedzeniem jest, że jeżeli facet nosi rurki, to ma zadatki na geja, czy mu się to podoba, czy nie. A jeżeli śpiewa takie durnowate pioseneczki, to tym bardziej jest zboczony. I nawet poznanie chłopaków jej nie przekonało do zmiany zdania. Tylko mniej najeżdżała na nich z imienia.
-Bardzo śmieszne. Skończyłaś?- Spiorunowałam ją wzrokiem i wyjęłam materiały do wykładu. Ostatnie zajęcia z psychiatrii przed egzaminem.
-Tak mi się wydaje. A nie, chwila, zapomniałam powiedzieć, że za to, co ci zrobił, bo to bankowo była jego wina, powinnaś mu solidnie przywalić.
-Jezu, współczuję twojemu mężowi.- Tak, Andie od roku była żoną Jake'a Hollistera, gościa świeżo po szkole policyjnej.- Spoliczkowanie starczy?- Zerknęłam na nią kątem oka.
-Od biedy ujdzie, ale liczyłam, że masz lepszego powera. Chociaż ten twój dzisiejszy tweet trochę to wynagradza.
-Od kiedy ty masz Twittera?- Zapytałam zdumiona.
-Hehe.- Zarechotała.- Od kiedy pisałam fanfiction o Hetfieldzie z Metalliki. Trochę go tam odmłodziłam.- Wytrzeszczyłam oczy.
-Ty i fanfiction? Bez jaj! Daj adres!- Pisnęłam zaskoczona. Wow. Andie naprawdę niewiele mi o sobie mówiła, no, może z wyjątkiem opowieści o wielkiej miłości do "mocnego brzmienia". Próbowała mnie nawet przekonać do takiej muzyki, ale po pierwszej zwrotce "Enter Sandman" powiedziałam pas. Nie dla mnie takie... Darcie się na scenie. Choć to i tak była lżejsza piosenka. Ale kilka utworów Linkin Park sobie zgrałam. Tylko kilka.
-Daj spokój, nie dam. Bloga wykasowałam rok temu, ale konto zostało.
-Jaki masz username?- Zapytałam, wyciągając telefon.
-Fuck me, Hetfield, z dużych liter, oddzielone podkreśleniami.- Parsknęłam śmiechem. O proszę, nawet nie powiedziała, że mnie obserwuje... - Ty, zobacz, Kasai się spóźnia.- Wskazała na zegar. Minuta po czasie, Noriakiego nie ma, a wykładowca wchodzi na salę. Czyżby świat się kończył?
-Drodzy państwo, dziś przedstawię wam w pigułce wiadomości, dotyczące chorób psychicznych, które na pewno pojawią się na egzaminie końcowym. Dyktafony start, długopisy w dłoń i jedziemy. Mogę wam obiecać, że z tej sali wyjdziecie dopiero na kolację...

~~*~~

-Podasz mi tę sukienkę z pokrowca?
-Tę czarną?- Upewniłam się, zaglądając do jej szafy.
-Tak, właśnie tą.- Wychyliła głowę z łazienki, akceptując mój wybór.
-Rozumiem, że ty i Harry wracacie do siebie po tej przerwie...- Podałam jej sukienkę.
-Nie. Znaczy... Jeszcze chwila.
-Przecież miałaś to tylko przemyśleć!- Wywróciłam oczami i rzuciłam się na jej łóżko.
-Już mi mało zostało. Zapniesz zamek?- Wyszła z łazienki w obcisłej czarnej sukience, którą dostała od Eleanor na urodziny. Dziś była znakomita okazja, żeby ją założyć. Sukienka na jednym ramiączku, wysadzanym kryształkami chyba od Swarovskiego, z drapowanym na całej długości materiałem, który dopiero od kolana do ziemi był luźno spuszczony z prawej strony. Do tego tradycyjnie szpilki, jej ukochane, zakładane tylko na szczególną okazję. Wyglądała jak milion dolarów i już sobie wyobrażałam minę i myśli (zwłaszcza myśli!) Hazzy, jak ją zobaczy w tym wydaniu. Wygładziłam sukienkę na plecach i przełożyłam jej włosy przez ramię.
-Wyglądasz nieziemsko.- Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Poprawię jeszcze błyszczyk i mogę jechać.
-Przygotuję ci tor... Gdzie mój telefon?- Złapałam za dzwoniące urządzenie.- Perrie?
-Natalia, ratuj!- Usłyszałam dramatyczny głos dziewczyny.
-Co się stało?- Przeraziłam się. Moja wyobraźnia już zaczęła szaleć. Pożar. Ktoś utonął. Zaczadzieli. Liam się zabił.
-Musisz przyjechać!
-Ale po co?!
-Nie ma nikogo, kto mógłby zostać z Shane'm, wszyscy z domu jadą na galę, pomóż!
-A twoi rodzice?
-Są w domu, w South Shields! Mama złapała grypę żołądkową.- Perrie była chyba na skraju paniki, a ją niełatwo było wyprowadzić z równowagi. Zwykle stanowiła oazę spokoju. Ze szczyptą szaleństwa. Dobrali się z Malikiem.
-A Trisha? Yaser?
-Też u siebie. To moja mama miała przyjechać! Nattie, błagam!- Zacisnęłam powieki. Szlag by to trafił.
-Okej. Wsiadam z Moniką w samochód, będziemy za pół godziny.
-Kocham cię!- I się rozłączyła.
-Jedziesz ze mną?- Monika stała w drzwiach ze zdezorientowaną miną.
-Jak widać, mam powód, żeby nie iść na galę.- Parsknęłam śmiechem.- Będę nianią.
W ekspresowym tempie wybiegłyśmy z domu i wsiadłyśmy do Mazdy. W ostatniej chwili, zamiast skręcić na główną, zakorkowaną ulicę, zmieniłam kierunek i pojechałam bocznymi uliczkami. Ty to jednak masz mózg, Nattie, ominiesz korki, cwaniaro. Pod nasz dom... W zasadzie ICH dom, ja przecież już tam nie mieszkałam, podjechałyśmy idealnie o czasie.
Bez pukania wpadłam do hallu i od razu natknęłam się na zdenerwowanego Zayna, w koszuli poplamionej soczkiem i samych bokserkach. Bez przywitania podał mi swojego synka i poleciał na górę.
-Ratujesz mi życie!- Wrzasnął jeszcze w połowie schodów.
-Wisisz mi przysługę, Malik!- Odkrzyknęłam i cmoknęłam policzek malucha.- Cześć, słonko, stęskniłeś się za ciocią?
-Nattie!- Z góry zbiegła Eleanor w pięknej czerwonej sukience przed kolano.- Jednak idziesz?!
-Nie... Dziś będę supernianią.- Wyszczerzyłam się, poprawiając sobie na rękach Shane'a, który bardzo zainteresował się końcówką mojego dobieranego warkocza. Zwłaszcza frotką zakończoną kwiatkiem. Założyłam w domu pierwszą lepszą i jak się okazało, była to doskonała zabawka dla malucha.
-Shane się już za tobą stęsknił.- Pogłaskała go po rączce.
-Natalia!!!- Harry zbiegł z góry na łeb na szyję.- Jesteś! Błagam, powiedz, że się nie rozmyśliła!
-Jaka ona?- Dobiegł nas od progu głos Moniki.- Masz inną na boku, kochanie?- Zerknęłam kątem oka na Stylesa. Jego szczęka chyba znalazła się gdzieś pod szafką, oczy zamieniły się w spodki i ogólnie chyba zaczął się ślinić. I nie tylko.
-Żadna, nie ma żadnej innej i nigdy nie było.- Odpowiedział mało przytomnie, nie odrywając maślanych oczu od dziewczyny.- Wow...
-No, mam nadzieję.- Monika pysznie się bawiła, doprowadzając chłopaka do szaleństwa.
-Coś mi się wydaje, że będzie się działo na afterparty.- Trąciłam łokciem Els.
-Dzięki, kochana, że przyszłaś!- Perrie wyszła z któregoś pokoju, z karteczką w ręce.- W razie co wszystko ci rozpisałam. Proszę, nakarm go teraz, bo to pora podwieczorku, kolacja za jakieś trzy godzinki i gdyby...
-Pezz, nie pierwszy raz z nim zostaję. Damy sobie radę, prawda, dzieciaku?- Shane chyba się ze mną zgodził, bo wybuchnął perlistym śmiechem.
-Jesteś wspaniała. Idę zobaczyć, jak idzie Zaynowi.- Poszła na górę, głośno stukając obcasami.
-Tylko niech zmieni koszulę!- Zarechotałam. Dopiero by była sensacja w gazetach. Tatuś na pełen etat, nawet przed wyjściem pilnuje, żeby synek był najedzony. Efekty widoczne na koszuli Marksa & Spencera, prosimy kamery o zbliżenie.- Nika!!!
-Idę, tygrysie, co ryczysz...- Wychyliła się przez drzwi.- Czekaj, Horan, sierota, nie umie krawata zawiązać.
-Umiałbym, gdybyś go nie rozwiązała po ostatnim zdjęciu.- Mruknął, mocując się z szarą wstęgą.
-Na pewno super by to wyglądało po upraniu, skarbie.- Odparowała sarkastycznie. Nie czekając, aż Nika przytaszczy na dół swoje szlachetne cztery litery, poszłam z Shane'm do kuchni i posadziłam go w jego krzesełku.
-To co, maluchu? Jemy podwieczorek, hę?- Zajrzałam do lodówki. Ups, chyba pomyliłam drzwi. Otworzyłam drzwiczki obok i odkryłam poszukiwaną krainę dziecięcych zupek w słoiczkach. Zaczęłam szukać deserku owocowego, gdy nagle ktoś prawie wskoczył mi na plecy.
-BU!!!
-Jezus Maria!- Pisnęłam, odwracając się gwałtownie. Shane znów wybuchnął śmiechem, a winny wszystkiemu Louis mu zawtórował.- Masz ty mózg, Tomlinson?- Pacnęłam go po głowie.
-Jak ostatnio sprawdzałem, to chyba był.- Uśmiechnął się szeroko.- Już myślałem, że więcej tych progów nie przekroczysz.
-Przyjaciółka w potrzebie, więc jestem.- Wyjęłam papkę w stylu multiwitamina i wstawiłam do garnuszka z wodą w celu podgrzania. Jakoś byłam zwolenniczką tradycyjnych metod.- A tak nawiasem... On jest w domu?- Zapytałam szeptem. Louis tylko pokiwał głową.
-Ubiera się. Zaraz zejdzie.
-Kurde.- Wyciągnęłam śliniaczek i zawiązałam na szyi Shane'a.
-Abluuugidijaaa...- Krzyknął malec, szarpiąc śliniaczek w dół, żeby sprawdzić, co na nim jest narysowane.
-Nie jesteś ciekawa, czy z kimś idzie?- Odwróciłam się w stronę Lou.
-Wiesz, po tym, czego się dowiedziałam w Modeście, to jestem gotowa uwierzyć, że mu dostawili dziewczynę... A idzie?- Zapytałam szybko. Jednak nie da się udawać, że ktoś nas nie obchodzi... Może i go nienawidzę za to, co mi zrobił, ale nadal czuję, że gdyby coś się działo... Co tu dużo mówić, skoczyłabym za nim w ogień.
-Powiem tylko, że ci się to nie spodoba.- I Tomlinson, zadowolony z siebie, wyszedł równym krokiem z kuchni.
-Twój wujek jest niereformowalny.- Oznajmiłam chłopczykowi. Odkręciłam podgrzany słoiczek i ostrożnie zamieszałam łyżeczką. No, chyba będzie dobre. O ile taka pomarańczowa breja może być jadalna.
-To co... Otwieramy buzię... Aaaa...- Shane otworzył szeroko usta i oblizał zawartość łyżeczki. Przez chwilę przeżuwał paćkę z zamyślonym wyrazem twarzy, aż wreszcie popatrzył na mnie i w pełnym skupieniu wypluł to, co miał w buzi na rączkę i zaczął oglądać.
-Nie, nie, nie! To jest do jedzenia, nie do zabawy.- Wytarłam brudną łapkę ręczniczkiem i zaczęłam drugie podejście.
-Jak zjesz ładnie, to ci zaśpiewam. Wiem, że to lubisz, no... Aaa...- Znów pięknie wziął do buzi zawartość łyżeczki i zaczął ciamkać.- Bo nie będzie piosenki.- Zaszantażowałam małego spryciarza. Myślałby kto, że dzieci nic nie rozumieją. Może i skończy rok dopiero za miesiąc, ale już wiedział, co się do niego mówi. A na słowo "piosenka" reagował zawsze. Kolejna porcja była przełknięta, a on sam zaczął podskakiwać w swoim krzesełku.
-Czyli śpiewamy.- Parsknęłam śmiechem i zaczęłam nucić "Roar".- I got the eye of the tiger... Otwórz buzię... A fighter, dancing through the fire... I jeszcze raz... Cause I am the champion and you're gonna hear me... Aaaa... Roar...- Jakimś cudem udało mi się wmusić w Shane'a cały słoiczek. Zadowolona wstałam z krzesła i ciągle podśpiewując "Roar", podeszłam do zlewu umyć łyżeczkę, gdy zobaczyłam, kto stał w drzwiach kuchni. Zamarłam, urywając piosenkę w połowie refrenu. Łyżeczka potoczyła się z brzękiem po podłodze, znacząc ją na pomarańczowo. Shane, mały zdrajca, zaczął się znowu śmiać.
-Hej.- Odezwał się zachrypniętym głosem.
-Hej.- Odpowiedziałam cicho. Okej, to by było na tyle z naszej rozmowy. Chwila ciszy. Schyliłam się po łyżeczkę.
-Pamiętasz? To była pierwsza piosenka, jaką przy mnie zaśpiewałaś...- Zacisnęłam powieki. Nie odezwałam się, tylko podeszłam do zlewu i zaczęłam szorować tę cholerną łyżeczkę. Potem wróciłam do Shane'a i rozwiązałam jego śliniaczek, rzucając go obok na stół. Wszystko w ciszy. W końcu Liam nie wytrzymał.
-Natalia, ja już tak dłużej nie mogę...- Jęknął.- Możemy porozmawiać? Ja...
-Było o tym pomyśleć, zanim mi to zrobiłeś.- Odparłam lodowatym głosem. Wyjęłam malucha z fotelika i usadziłam sobie na biodrze. Odwróciłam się w stronę Liama.- Wiesz co? Może i kiedyś Hanka Ordonówna śpiewała, że miłość wszystko wybaczy, ale... Ja tak nie potrafię. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę ci tę zdradę.
-Natalia...- Wyciągnął rękę w moją stronę, gdy nagle trzasnęły drzwi wejściowe i do kuchni wbiegła... Nie, tylko nie to. Chyba ktoś rozdeptał nawet te odłamki mojego złamanego serca, które do tej pory jakimś cudem się uchowały.
-Jestem! Możemy jechać.- Jej wzrok zatrzymał się na mnie. Uniosłam dumnie brodę i spojrzałam na nią z góry. Nie dam sobą pomiatać. Już nigdy więcej.
-Ale co... Przecież...- Liam wydawał się być autentycznie zdumiony widokiem Sophii. Prawie mu uwierzyłam.
-A ty nie potrafisz sobie odpuścić, prawda?- Prychnęła, taksując mnie kpiącym spojrzeniem.- Pogódź się z tym, rozstaliście się i koniec.- Nie wytrzymałam i wybuchnęłam drwiącym śmiechem. Sophia poczerwieniała ze złości. W drzwiach zaczęła się gromadzić mała publika. Nika z żądzą mordu w oczach, zdumiony Niall, wściekły Harry i wkurzona Eleanor.
-Wiesz co, Sophia?- Podeszłam bliżej, patrząc jej prosto w oczy.- Nic mnie nie obchodzi, co sobie myślisz w tej pustej głowie. Ja już odpuściłam, wycofałam się, okej? Masz Liama, ciesz się nim póki możesz. Bo skoro zdradził mnie, swoją narzeczoną, to co z tobą? Szykuj się, że prędzej czy później karma do ciebie wróci i znajdziesz go w łóżku z inną. A tak nawiasem... Ile ci zapłacili za rozbicie naszego związku?- Przytrzymałam mocniej Shane'a, który zaczął się lekko nudzić i coś mamrotać pod nosem, rozglądając się na boki.- Możesz się upomnieć o premię, załatwiłaś to tak spektakularnie, że ten temat nie zejdzie z gazet chyba do Halloween. Brawo. Ale coś ci powiem...- Odsunęłam się kilka kroków, nie spuszczając jej z oczu.- Na twoje nieszczęście, wszyscy stoją murem za mną. I sądząc po tym, co się dzieje na przykład na Twitterze, to sytuacja się nie zmieni. A teraz wsiadaj w ten nadmuchany ponton, który nazywasz swoimi ustami i zejdź mi z oczu.
-Limuzyna przyjechała!- Wrzasnął z głębi domu Louis.  Sophia mordowała mnie wzrokiem, ale się nie odzywała. Ups, chyba ktoś nie może znaleźć riposty... To była pierwsza chwila po naszym zerwaniu, kiedy poczułam się naprawdę silna. I kiedy zrozumiałam, że nie było sensu wylewać tyle łez. Co mnie nie zabija, to mnie wzmocni. Tak się czuje osoba, która może wszystko.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kuchni, mijając przyjaciół. Już prawie byłam w salonie, kiedy sobie coś przypomniałam.
-Nika!- Wrzasnęłam, a dziewczyna zaraz znalazła się obok mnie.- Odwróć się, muszę ci dać kopa na szczęście, bo inaczej znowu zaliczysz glebę na czerwonym dywanie.- Posłusznie stanęła do mnie plecami.
-Dzięki, przyda się, bo... Ała!- Pisnęła, gdy moje kolano mocno przywaliło w opięty czarnym eleganckim kombinezonem tyłek.- Zabić mnie chcesz?
-Kolanem?- Prychnęłam.- To by ciekawie wyglądało. Zbierajcie się.
-Dobra, to my jedziemy.- Zayn zbiegł z góry i pocałował Shane'a w czoło.- Bądź grzeczny, misiu, a ty uważaj, wczoraj miał kolkę i dziś się nie zdziwię, jak mu się powtórzy.
-Spokojnie, tatusiu, damy radę.- Wyszczerzyłam się do niego.- A nie wracać mi tu bez nagród! Zwłaszcza za moją piosenkę!- Krzyknęłam jeszcze, zanim zamknęły się drzwi za prawie spóźnioną Perrie, która oczywiście też musiała przytulić synka na pożegnanie.
-To co, mały? Zostaliśmy sami...- Zaniosłam malca do salonu i posadziłam na dywanie.- Co powiesz na klocki?- Wysunęłam zza sofy pudło z gumowymi kolorowymi klockami i wysypałam na dywan obok chłopca. Zaraz przypełznął bliżej i zaczął wrzucać je z powrotem do pudła. Skorzystałam z okazji i włączyłam telewizor, żeby widzieć transmisję z BRIT's. Swoją drogą, gdyby nie jakieś dziwaczne awarie nie z tego świata, to BRIT's byłoby w lutym. I mogłabym sama, ewentualnie razem z chłopakami, odebrać nagrodę za "One Direction". A tak... Wyszło jak wyszło.
Przez jakąś godzinę było spokojnie. Shane siedział cichutko i ślinił wszystkie klocki po kolei, a potem zaplute wrzucał do pudła lub ciskał na dywan. I oczywiście nie zwracał uwagi na moje protesty, gdy wpychał kolejny klocek do buzi. Całe szczęście, że były zbyt duże, by je połknął. Dopiero, kiedy zaczęła się transmisja gali, zaczął częściej zerkać na telewizor. A kiedy na ekranie pojawili się jego rodzice, wujowie i ciocie... Cóż, w domu rozległ się pisk i wielki bunt.
-Hej, hej, hej! Shane. A zobacz, co ja tu mam...- Podałam mu smoczek. Wcisnął go sobie do buzi i dalej wył jak syrena alarmowa. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam ulubionego misia i kocyk małego Malika. Szybko zgarnęłam upatrzone rzeczy, wsunęłam mu w rączki misia, owinęłam delikatnie kocykiem i wzięłam na ręce.- Widzisz, już jest lepiej... Prawie jak u mamusi...
Jak na zawołanie, mamusia i tatuś pojawili się przy kobiecie przeprowadzającej wywiad.
-A przed państwem Perrie Edwards- Malik z  Little Mix i Zayn Malik z One Direction, znana na całym świecie para, a od prawie roku rodzice małego Shane'a. Jak czujecie się w tej roli?
-Znakomicie.- Uśmiechnęła się Pezz.- Shane był chyba wszystkim, czego nam do tej pory brakowało. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że jesteśmy rodzicami i mamy nadzieję, że Shane nas teraz ogląda.
-Zayn, ty jak do tej pory spędziłeś z synem mało czasu. Trasa, koncerty, wywiady, nagrywanie teledysków... Czy ten rok przerwy w pracy One Direction został zaplanowany specjalnie dla ciebie?
-Częściowo tak.- Przyznał Zayn.- Starałem się spędzać każdą wolną chwilę z moją rodziną, przylatywałem do nich z różnych miejsc, kiedy mieliśmy przerwy w koncertach, ale faktycznie, dopiero teraz wiem, co znaczy być ojcem na pełny etat.
-Jest ciężko?- Zaśmiała się dziennikarka.
-Nie... Ważne, że wreszcie nauczyłem się zmieniać pampersy.- Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Widzisz, jakiego masz super tatę? Nawet pampersy umie zmieniać.- Parsknęłam śmiechem, przytulając policzek do policzka Shane'a. Tak, zdecydowanie uwielbiam dzieci.
-Króciutki wywiad jeszcze z kolejną parą słynnej 1D Team. Louis Tomlinson i Eleanor Calder... Kochani, słyszałam, że niedługo bierzecie ślub!
-Tak jakoś wyszło.- Zażartował Lou, ale zaraz oberwał w bok od Eleanor.
-Nie wyszłoby, gdybym się nie zgodziła, kotku.
-Naprawdę cudownie razem wyglądacie. Louis, ty też byłeś jednym z powodów rocznej przerwy w działalności One Direction?
-Cóż, dopracowanie szczegółów naszej uroczystości wymaga wiele czasu i wysiłku, potrzebujemy też chwili, by nacieszyć się sobą i ruszyć w podróż poślubną.
-Możemy wiedzieć, gdzie się wybieracie.
-Oo, to akurat tajemnica.- Uśmiechnęła się El.
-W takim razie nie zatrzymuję was dłużej i gratuluję. Liam? Czy zgodzisz się z nami chwilkę porozmawiać?
Zagryzłam wargi i stanęłam bliżej ekranu, nie przestając kołysać Shane'a, który jakby mniej marudził.
-Witaj, Liam. Sporo się ostatnio u ciebie działo.
-Tak.- Odpowiedział krótko, skupiając wzrok gdzieś daleko w przestrzeni. Zastanawiało mnie jedno... Gdzie zgubił tę wielkoustą dziewoję, a konkretnie Sophię? Czyżby wykopał ją na zbity pysk przez szyberdach w limuzynie?
-Rozstanie twoje i Natalii to dla wszystkich szok. Możesz nam powiedzieć, co było tego powodem?
-Jest to nasza prywatna sprawa.- Chyba nie miał ochoty na ten wywiad.
-Oczywiście, rozumiem. Wasza wymiana wiadomości na Twitterze wywołała burzę na świecie. Tłumacząc dosłownie cytaty z tych piosenek, można stwierdzić, że to ty byłeś powodem zerwania zaręczyn.- Co za wredna, cholerna baba! Nie może iść i być wścibską gdzie indziej?! Liam też wyglądał na wytrąconego z równowagi.
-Tak. To była moja wina i tego żałuję. Niestety, nie cofnę czasu i nie wymażę tego wydarzenia, ale postaram się zrobić wszystko, żeby to naprawić.- Mówił szybko, napiętym jak struna głosem. Może i ta dziennikarka tego nie zauważyła, bo maskował się jak mógł, ale dla osoby, która znała go najlepiej, było widać, że jest na skraju wytrzymałości i za dosłownie sekundę wybuchnie.
-Trzymamy za was kciuki. Powodzenia. George, oddaję ci głos.
Lepiej, żeby trzymała kciuki za coś innego, bo my jako para to już słaba inwestycja. Shane położył główkę na moim ramieniu i zaczął szarpać łapkę trzymanego misia. Chyba zaraz padnie... Usiadłam ostrożnie na sofie, przytrzymując go delikatnie. Zaraz zaczął się wiercić i usadowił się okrakiem na moich kolanach, przodem do mnie. Misia oparł o mój brzuch i palcem naciskał na jego nos.
Oglądałam spokojnie transmisję, rzucając co chwilę kontrolne spojrzenie na malucha. Po pewnym czasie oparł się o mnie, nie zmieniając pozycji i zaczął obojętnie patrzeć na telewizor. Co chwilę tylko poruszał się smoczek w jego buzi. Chyba najwyższa pora na mleko. Wzięłam go z powrotem na ręce, co skwitował pełną oburzenia i śliny dziecięcą gadaniną. Poszłam z nim do kuchni i ostrożnie, cały czas z dzieckiem na ręku, zaczęłam robić mleko. Na szczęście, miałam już gotową gorącą wodę, a maluch był jeszcze na tyle spokojny, że mogłam to robić bez obawy o poparzenie.
Mieszając energicznie kolację, wróciłam do salonu i trafiłam w samą porę na pierwszą nagrodę chłopaków. Wygrali jako najlepszy brytyjski zespół i od razu, za jednym zamachem wręczyli im British Global Success. Uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie, jak za pierwszym razem, kiedy dostawali Global Success, Harry spóźnił się na scenę i przepraszał za to, że toalety były tak daleko... Kolejną nagrodę wręczyli Demi Lovato jako najlepszej artystce zagranicznej i na scenie pojawił się Coldplay z nową piosenką. Sprawdziłam stan mieszanego mleka i wsadziłam małemu Malikowi smoczek do buzi. Zaraz zaczął ssać z cichym pomrukiwaniem. Uśmiechnęłam się sama do siebie, obserwując jak z zapałem opróżnia butelkę. Tak bardzo chciałabym być matką. Kiedyś wydawało się to niemożliwe ze względu na chorobę. Potem marzenie stało się bardziej realne, kiedy Liam się oświadczył i zaczynaliśmy planować ślub, a teraz... Teraz już niczego nie jestem pewna.
Nagroda za album roku. And the award goes to... One Direction and their album "Global Direction"!!! Wow, brawo, ale zaskoczenie... Nie to, że sama głosowałam na nich na Twitterze... Jeszcze tylko dwie nominacje. Za moją piosenkę i teledysk do niej. Znowu wyszli na scenę, kolejne podziękowania... Nagroda dla 5 Seconds Of Summer za najlepszy singiel zagraniczny... Zaśmiałam się na widok Luke'a, Ashtona, Michaela i Caluma, którzy wręcz wyrywali sobie statuetkę z rąk. Dawno się z nimi nie widziałam, z tego, co wiem, to ostatnio byli w rodzinnej Australii. Ale przynajmniej będą na ślubie El i Louisa. Mają tak samo powalone mózgi jak my, więc logiczne, że się doskonale dogadujemy. I w końcu to 1D ich odkryło.
Nominations to the Best British Video of the Year... Nareszcie! Pokazali skróty teledysków Sama Smitha, jakiejś nowej artystki Jenny Fix, Meghan Trainor, Lady Gagi i wreszcie nasz. Akurat ten fragment ze mną. Przypadek, czy chcieli wywołać burzę? Na pewno to drugie. Czekałam w napięciu na wyniki, widziałam na ekranie, jak chłopaki trzymają kciuki... Award goes to... One Direction! Tak!!! Gdyby nie Shane na rękach, to skakałabym do góry z radości. Jeszcze tylko, żeby piosenka sama w sobie coś zdobyła... Chłopaki podziękowali osobom, które wzięły udział w kręceniu teledysku i oddały głosy. Nie ma za co, wisicie mi tylko miesięczny abonament za internet i pizzę.
Ostatnia nominacja. Best British Single. Nawet Shane zaczął z napięciem wpatrywać się w ekran.
And the last award today... The Best British Single of the Year... Goes to... ONE DIRECTION!!!
O Boże, tak!!! TAK!!! Nie wierzę! Napisałam zwycięską piosenkę! "One Direction" wygrało! Moje teksty są coś warte! Hell yeah!
-Niewiarygodne, kolejna statuetka dla nas!- Niall szczerzył się do kamery, ściskając w ręku nagrodę.- Cóż, ja dziękowałem już za coś, teraz chyba kolej... Eee, kto jeszcze nie mówił?
-Ja chciałbym podziękować.- Do mikrofonu przysunął się Liam. Otworzyłam szeroko oczy.- Jak pewnie wiecie, tę piosenkę napisała Natalia, moja... była narzeczona. Od razu wiedzieliśmy, że będzie hitem, bo Natalia, jak mało kto, uchwyciła wszystko, co jest w nas prawdziwe. To, jacy jesteśmy jako zespół, nasze uczucia, nasze słabości... Dosłownie wszystko zawarła w tych kilku zwrotkach. I za to jej dziękujemy. To ona powinna odbierać tę nagrodę.- Rozległy się oklaski.- I jeszcze jedno.- Odezwał się ponownie, gdy brawa już umilkły.- Nattie, wiem, że to oglądasz. Wiem też, że cię zraniłem i naprawdę tego żałuję. Dlatego tutaj, przed wszystkimi ci przyrzekam, że będę o nas walczył. Naprawię to, co schrzaniłem, przysięgam.- Chwila ciszy i kolejna burza oklasków. Chyba nawet głośniejsza od poprzedniej.
Nie mogłam się ruszyć z miejsca, stałam jak wmurowana w podłogę. Cholera...
-A teraz przed państwem zwycięski singiel dzisiejszego wieczoru! One Direction wystąpi z piosenką... "One Direction"!
Rozległy się znajome dźwięki pianina i gitary. Chłopaki stali przed statywami z mikrofonami. Po chwili przygrywki Liam zaczął swoją solówkę.
-No matter, when we met each other
No matter, how it's really gone
It's simple, things we do together
Are better than solo ones.

(Nieważne, gdzie się pierwszy raz spotkaliśmy
Nieważne, jak to naprawdę się potoczyło
To proste, rzeczy, które robimy razem
Są lepsze niż te wykonywane solo.)

Odezwała się perkusja, gitara zabrzmiała głośniej i szybciej. Harry zbliżył się do mikrofonu.
-And every voice has its own value
Whatever which sort it's from
And every melody is hopeful
Cause all sounds go and go on.

(I każdy głos ma swoją wartość
Bez względu na to, jakiego jest rodzaju
I każda melodia jest pełna nadziei
Bo wszystkie dźwięki prowadzą nas naprzód)

Bit był coraz wyraźniejszy. Louis złapał za mikrofon.
-So c'mon, hit the guitar chord
Begin the song which made us a group
And sing it louder and louder than thunder roar

(Więc chodź, uderz w struny gitary, 
Zacznij piosenkę, która nas zjednoczyła
i zaśpiewaj ją głośniej i głośniej niż ryczy grzmot)

Odezwała się gitara elektryczna i mocna przygrywka na perkusji. Czas na refren.
-Cause we're connected by music
We'll never do anything to loose it
No judges or hating will destroy
So call everyone to join
We'll make you ill by our infection
Come with us in one direction

(Bo jesteśmy połączeni przez muzykę
Nigdy nie zrobimy nic, by to stracić
Żadni sędziowie lub hejty nas nie zniszczą
Więc zawołaj wszystkich, by dołączyli
Zarazimy was naszą chorobą
Chodź z nami w jednym kierunku.)

-Musical connection goes in one direction

(Muzyczne połączenie zmierza w jednym kierunku).- Przez aplauz przebił się głos Nialla. Zaraz po nim włączył się Zayn.

-Running round the whole world
Meet this crowds, give autographs
No time for rest, just have to hold
But we don't have any doubts

(Okrążamy cały świat
Spotykamy te tłumy, rozdajemy autografy
Nie m.a czasu na odpoczynek, trzeba się trzymać
Ale my nie mamy żadnych wątpliwości)

Znowu Niall, tym razem trochę dłużej. Widownia szalała pod sceną.
-They say: "Stop it, be ordinary,
Just live easier in simple way"
But we don't give up, don't be weary
We still sing, dance and play

(On mówią: "Zakończcie to, bądźcie zwyczajni,
Żyjcie łatwiej, w prosty sposób"
Ale się nie poddajemy, nie jesteśmy zmęczeni
Ciągle śpiewamy, tańczymy i gramy)

Znowu przejście Louisa i refren. Niby słyszałam tę piosenkę milion razy, sama ją stworzyłam, uczestniczyłam w próbach, dawałam wskazówki, ale nawet najlepsza próba generalna w ich wykonaniu nie napawała mnie taką dumą, jak ten występ, na BRIT's, po zdobyciu przez tę piosenkę nagrody.
-It's our life, it's our dream, 
The biggest concert,where we can be
Our dreams come true in every way
We only please them to stay

(To nasze życie, to nasz sen
Największy koncert, na którym możemy być.
Nasze marzenia spełniają się w każdy sposób
Błagamy tylko, by pozostały.)- Kolejne solo Liama. Zaraz zaśpiewa Harry...
-We've got issues, modern plans,
To live crazy while we're young
And to keep midnight memories
Or take them home like little things.

(Mamy cele, nowoczesne plany
By żyć wariacko, póki jesteśmy młodzi
I by zatrzymać te nocne wspomnienia
Lub zabrać je do domu jak te drobne rzeczy)

-We've found these girls with this one thing
We'll sing what makes them amazing
Dance to best song ever chords
And don't forget where we belong

(Znaleźliśmy te dziewczyny z tym "czymś"
Zaśpiewamy, co sprawia, że są niesamowite
Zatańczymy do najlepszej piosenki świata
I nie zapomnimy, gdzie należymy.)- Zayn wyciągnął długą nutę na koniec, tak jak to umiał najlepiej. Od razu wiedziałam, kto powinien śpiewać właśnie ten fragment. Instrumenty się wyciszyły, tylko gitara wtórowała Louisowi, gdy śpiewał swoje przejście. Skończył przy mocnych uderzeniach perkusji, by refren mógł rozbrzmieć z nową energią.
Wahałam się, zanim pokazałam chłopakom tę piosenkę. Napisałam ją od razu z podziałem na zwrotki każdego z nich i bałam się, że mogą być niezadowoleni, ale stwierdzili, że będzie to swego rodzaju powrót do korzeni, kiedy każdą solówkę na początek miał Liam. Ryzykowne było też to, że w końcowych partiach zawarłam tytuły ich autorskich piosenek, ale nie mieli nic przeciwko. Tylko Niall stwierdził, że w ostatniej części tekstu powinno być "We've found these girls" zamiast "We'll find these girls". W końcu "te dziewczyny" już znaleźli.
Zakończyli piosenkę, a tłum wciąż wiwatował, krzycząc "Bis!". Niestety, występy były ściśle zaplanowane. Zerknęłam na Shane'a. Oczy już mu się same zamykały, więc wyłączyłam telewizor i ruszyłam z dzieckiem na rękach do jego pokoju. Nawet bardzo nie marudził, kiedy go przebierałam w body i piżamkę. Od razu pozbyłam się pieluszki z nieciekawą dla otoczenia zawartością i po ułożeniu chłopca w łóżeczku, podałam mu jeszcze herbatki. Nie musiałam długo czekać, aż zaśnie.
Zamknęłam za sobą cicho drzwi do pokoju i przecierając zmęczone oczy, nagle znalazłam się przed drzwiami mojego dawnego pokoju. Wow. Przyzwyczajenie drugą naturą, jak to mówią. Teraz powinnam otworzyć drzwi i znaleźć Liama piszącego coś na laptopie, słuchającego muzyki na podłodze, albo pochłaniającego którąś z ukradzionych mi książek. Zastanawiałam się, czy mogę tam wejść... W końcu to już nie jest moje miejsce, ale z drugiej strony... Po chwili wahania nacisnęłam klamkę. W pokoju było ciemno, więc szybko nacisnęłam kontakt. Zmrużyłam oczy od nagłej jasności.
Nic się nie zmieniło. Może z wyjątkiem bałaganu na dywanie i... o cholera. Rozwalonej gitary. Liam walnął nią o podłogę? Najwyraźniej, bo miała złamany gryf tuż przy pudle rezonansowym. Główka też zresztą trzymała się na słowo honoru. Podeszłam bliżej. Dookoła gitary leżały całe sterty papieru, jakieś nuty, teksty... Próbował komponować? Niechcący stanęłam na jakiejś kulce papieru. Podniosłam ją i rozprostowałam. Od razu poznałam te słowa i akordy. "Half A Heart". Obok rozwalonego gryfu leżała kolejna zmięta kartka. Tym razem z nutami "Over Again". Cała była popisana moim imieniem. Natalia, Nata, Nattie, Nats, Nat, Natalka, Natalie... O matko. Musiał naprawdę mieć doła. Ale nawet to nie znaczy, że mu będę mogła teraz wybaczyć.
Położyłam kartki z powrotem na podłodze. Nie chciałam, żeby zauważył, że tu byłam. Stanęłam przy drzwiach i jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem cały pokój. Na usta cisnęły mi się słowa piosenki Bastille "Pompeii". Nawet zaczęłam cicho nucić.
-But if you close your eyes
Does it almost feel like nothing changed at all?
And if you close your eyes
Does it almost feel like you've been here before?
How am I gonna be an optimist about this?
How am I gonna be an optimist about this?

(Ale jeśli zamkniesz swe oczy
Czy to prawie uczucie, jakby nic się ani trochę nie zmieniło?
I jeśli zamkniesz swe oczy 
Czy to prawie uczucie, jakbyś był już tutaj wcześniej?
Jak mam być w związku z tym optymistą?
Jak mam być w związku z tym optymistą?)


Nic się nie zmieniło. Ani jedno zdjęcie. Ani jedna moja rzecz, która tu jeszcze została i leżała na widoku. I co najlepsze... Nie było żadnej, ale to żadnej rzeczy Sophii. A przynajmniej nic na nią nie wyglądało.




___________________________________________________
I co wy na to? Kogo będzie dotyczyła kolejna drama? Ja wiem, ale nie powiem xD

Kolejny tydzień to znów okres kolosalny, czytaj, następny test z anatomii, kolokwium z histologii itp itd... Dlatego rozdział też może mieć opóźnienie, nie zdziwcie się, gdyby tak było, uprzedzam :)

Piosenka "One Direction" napisana przez Natalię, to nic innego jak utwór, który pokazałam wam pod epilogiem pierwszej części! Uznałam, że warto ją użyć tutaj. Hah, skromna ja, nagrodziłam własną piosenkę Brit Awards ;D aha, i od razu mówię, nie będzie to jedyna piosenka mojego autorstwa, w tej części opowiadania na pewno pojawią się jakieś trzy. Jedna jest już skończona ^.^

Blog ma 40 obserwatorów! WOW! Dziękuję, kochani, jesteście cudowni ;*** a już najlepsze jest to, że niedługo dobijemy do 100 tysięcy wyświetleń O.O chyba nie zajmie to dużo czasu, jeśli codziennie jest powyżej dwustu wejść ;P

Dziękuję, dziękuję, dziękuję bardzo za wszystko <3
Roxanne xD

22 komentarze:

  1. Kocham Cie, ten rozdzial jest cudowny. Liam nawalil, ale ciekawi mnie co wykombinuje. Nattie przeszlo, wreszcie! Teraz zacznie sie akcja. Czekam az bedzie slub, tam to bedzie mega akcja. Nie przejmuj sie nami, damy sobie rade przez tydzien ty pieknie pozdawaj( trzymam kciuki).
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. @Tyska1993 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ślubu mamy jeszcze trochę czasu... ;) coś jeszcze może się zdarzyć xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. W końcu Liam i Nattie się spotkali! A ten pocisk na Sophię? +10 punktów dla Natalii. Jeju (uwaga: teraz się powtórzę), twoja piosenka jest przecudowna! Kocham cię, po prostu cię kocham. Za co? Za to, że każde słowo, zdanie, rozdział z któregokolwiek opowiadania twojego autorstwa, sprawia, że na mojej twarzy widnieje szeroki uśmiech :D Duuuużo weny życzę i pozdrawiam ^^
    Dobranoc, W <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, +10 punktów, yaassss!!! ;D o to chodziło ^^
      Awww, dziękuję... Nie wiem, jak dla mnie ta piosenka do jakichś dobrych nie należy, zwłaszcza, że jak się nie słyszy melodii, którą mam w głowie, to nie ma takiego efektu :)
      Love you too ;***
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Wow ale super rozdział!! No ja już chcę kolejną część :) Dobrze Nattie pocisnęła Sophię. I ostatnia scena bardzo wzruszająca... :) Wgl cały rozdział piękny. Zayn jest super tatusiem :) I wgl ty piszesz super teksty!!!!!!!!!!!! Jak dla mnie bomba, chciałabym usłyszeć jak brzmi. Trzymam kciuki za następne rozdziały. A co do kolejnej dramy to...El i Lou? A może Monika wejdzie do sekty? Eh, ale to chyba chodzi o dramę z miłością więc to nie Monika...trudno, (może) wytrzymam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś nagram, jak ta piosenka powinna brzmieć... Zobaczymy ;) byc może kiedyś ją usłyszycie xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  4. Ci nowi znajomi Moniki mi się nie podobają. Ani trochę. Są jacyś podejrzani.
    Nattie i Liam spotkali się szybciej niż myślałam. W końcu ktoś musiał być nianią last minute.
    Natalia nieźle pocisnęła Sophii i bardzo dobrze, że pokazuje jaka jest silna.
    "A teraz wsiadaj w ten nadmuchany ponton, który nazywasz swoimi ustami i zejdź mi z oczu" - śmiałam się jak oszalała (aż się poryczałam) czytając to najlepsze zdanie ever z całego rozdziału i do tej pory nie mogę przestać. Kobieto nawet nie wiesz jak bardzo poprawiłaś mi humor :D.
    Liam był jakoś dziwnie zdziwiony pojawieniem się Sophii i coś mi tu nie gra, a dokładniej ta zdrada. Nie wiem dlaczego, ale dla mnie jest to mega podejrzanie i coś się za tym kryje. Mam już kilka rozkmin co do tego, ale zostawię je dla siebie, bo za długo by zajęło żeby je wszystkie wypisać.
    Alleluja, Payne nareszcie zaczyna działać. Może i wyznanie na gali, że będzie walczył o ich związek to nic wielkiego, ale lepsze coś niż nic. Do roboty chłopie! Ciekawi mnie co będzie kombinował aby odzyskać Natalię. Będzie musiał się nieźle starać w przeciwnym razie będzie z nim krucho.
    Co do piosenki, którą napisałaś to wow :D jest świetna. Widać, że masz talent do takich rzeczy. Nagroda zdecydowanie zasłużona hahah trzeba się jakoś dowartościować.
    Powodzenia na testach i kolokwiach. Ucz się pani doktor :)
    Czekam na kolejny rozdział.
    ~Caroline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko tobie ci ludzie się nie podobają... Mnie też :P
      Taa, moja przyjaciółka też ryczała ze śmiechu, czytając to zdanie... Będę nieskromna, ale wyszło mi :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. Oj Liam Liam... coś ty narobił, teraz to naprawiaj... Coś mi sie wydaje że Monika znalazła se nie fajne towarzystwko. Ale mi sie tylko wydaje, ja tam nie wiem co ciekawego wymyślisz :) Czekam na kolejny rozdział :) Życzę czasu i mega weny na kolejny długi i fajny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ciekawego będzie na pewno... ^^ *złowieszczy śmiech* xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  6. Rozpoznałam piosenkę ^^ nie mogę doczekać się, by przeczytać kolejne teksty ;)
    Rozdział był super, a kolejny zapowiada się interesująco. Myślę, źe możesz nas zaskoczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczę na pewno...
      Zdziwiłabym się, gdybyś nie rozpoznała ;) w końcu z tobą pisałam na przemian tweety z tekstem ^^
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Nie wiem co tu napisać . Rozdział świetny , rozwalił mnie . A to jak Natalia weszła do jego pokoju było świetne . Na początku myślałam , że on ją tam przyłapie ale tak niestety nie było . A co do tej dramy to nie wiem . Z całego rozdziału się żadnej dramy nie doczytałam . Muszę kończyć . Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, jak Nattie weszła do tego pokoju było sceną obmyśloną już parę miesięcy temu, gdy powstawała koncepcja drugiej części... Resztę wymyślałam na bieżąco ;D
      Dziękuję <3

      Usuń
  8. Pierwsze spotkanie Natalki i Liama po zdradzie.. Tylko czekałam aż Li zejdzie na dół a wraz z nim Soph. Nattie MISZCZ ciętej riposty. Brawa dla tej Pani ! Urzekła mnie ta piosenka ;3 określa całe życie One Direction, smutno, że już Two Direction w prawdziwym życiu :( ale już sie myśle każdy pogodził z tą myślą... Cudowna piosenka i tak w połowie czytania jej zrozumiałam że na końcu są piosenki ich autorstwa. A potem mnie tylko w tym utwierdziłaś. Świetnie napisana serio! Niesamowicie słowa ze sobą współgrają. Jak nastepne piosenki pobiją tą to wysyłam Cie do Got Talent xD Liaś bd walczył.. Pomimo tego że jest dupkiem, jest uroczym dupkiem, i czekam na powrót Latalie <3
    Kolejna drama? Hmmm... Myśle że Lou i El lub Zayna i Perrie. Obstawiam te dwie pary :) ale jeszcze krąż mi myśl o Niallu i Nice.. Kurcze nie jestem zdecydowana, które wszystkie 3 wydają mi sie bardzo prawdopodobne i sama już sobie wymyślam co może sie stać.
    Uzbroimy sie w cierpliwość do następnego rozdziału, obiecujemy ;) Ty zalicz wszystko w pierwszych terminach najlepiej jak potrafisz.. My poczekamy ;) powodzenia, Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nattie Miszcz-> zgadzam się :D ktoś musiał Sophii pocisnąć, a kto jak nie nasza Natalia ^^
      Do Got Talent? Ja jeszcze potrzebuję do tego talentu... Ewentualnie jakiegoś głosu xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  9. Liam musi wszystko naprawić i wcale to nie będzie takie proste. Dobrze, że będzie walczył i nawet powiedział to na gali awww, ale nadal mam na niego porządnego nerwa.
    Spotkanie Lattie, nie należało do najlepszych, bo oczywiście znów pomiędzy nich musiała się wepchnąć Sophia. Cudownie. Czujesz sarkazm ? ^^ Nie trawie tego babska, jest taka arogancka i jak mówiła Natalii, że nie potrafi odpuścić to miałam ochotę strzelić ją prosto w ten niewyparzony pysk z plaskacza. Widać, że Liama zaskoczyła jej obecność.
    Ja chcę Lattie z powrotem. No proszę Cię, ładnie, pięknie proszę. Spraw żeby Smith wyparowała, albo zniknęła z powierzchni ziemi. Aby tylko przestała mieszać.
    Brawa i owacje na stojąco dla Natalii za najlepszą ripostę jaką kiedykolwiek słyszałam, a tej pani od pontonu już dziękujemy. Trzy razy nie heheh.
    Piosenka, którą napisałaś jest mega, super, zajebista. Jest w ogóle coś czego nie potrafisz ? :D
    Jestem ciekawa kogo będzie dotyczyła następna drama.
    Cierpliwie czekam na następny. Obyś wszystko zaliczyła, więc ucz się, ucz :)
    Agnieszka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę Lattie z powrotem, myślicie, że nie? :( Ale jak oni tak mi namotali, to muszę się teraz nieźle narobić, żeby to wszystko naprostować... A te uparciuchy nie chcą współpracować! ;)
      Oj, dużo rzeczy nie umiem... Nie umiem jeździć na nartach, snowboardzie, nie uprawiam sportów, bo nie mogłam... a teraz mi się trochę nie chce ;P Nie umiem grać na gitarze, ale chcę się nauczyć... Nie umiem mówić po chińsku, japońsku, hiszpańsku, włosku... Chociaż do tych dwóch ostatnich mnie ciągnie. Nie umiem gotować i mam to chyba po mamie, moje możliwości ograniczają się do jajek, parówek, tostów, od biedy jakiegoś spaghetti według przepisu z opakowania, chociaż ostatnio zrobiłam z BFF ciasto 3Bit ^^ i jeszcze parę rzeczy by się znalazło ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  10. Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale wcześniej nie miałam czasu,
    więc to jest suuuuuuuuuuuper rozdział, jesteś jedną z niewielu blogerek, której teksty powodują u mnie takie specyficzne kłucia w sercu (to dobry znak) :)
    Powodzenia na studiach i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, pisz kiedy chcesz :)
      Naprawdę? Ooo, jak miło... ^^
      Dziękuję ;*** <3

      Usuń
  11. Jej w końcu trochę czasu;) Opinię napisałam Ci już na twitterze ale komentarz tutaj też trzeba dodać :) Więc rozdział jest świetny i jak już proponowałam może warto rozważyć opcję z pozbyciem się Sophii...w oczywiście mega brutalny sposób :D Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też cierpisz na brak czasu? Witaj w klubie xD
      Wiem, pamiętam, dalej mam te tweety ^^
      Czyli wybierasz opcję z Niką? Hmm, może da się zrobić >:D
      Dziękuję <3

      Usuń