KAŻDY, KTO JEST ZAINTERESOWANY ROZDZIAŁEM, NIECH PRZECZYTA NAJPIERW NOTKĘ PONIŻEJ WIELKIEGO CZERWONEGO NAPISU!!!
(Tak, właśnie tego ;)
Więc tak... Nie zaczyna się od "więc", sorry xD
Notka przed rozdziałem, gdyż, iż, ponieważ zasłużyliście na przeprosiny w związku z opóźnieniem plus mam kilka spraw do szybkiego omówienia, zanim zaczniecie czytać.
Poprawiłam biochemię! xD
Od tej pory rozdziały będą się pojawiały wtedy, kiedy je napiszę. Jest to najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza w związku z egzaminami, które naprawdę chcę zdać w pierwszym terminie, bo inaczej schrzanią się moje plany na wakacje. Po prostu sprawdzajcie Twittera, Ask'a, Bloggera, info o rozdziale bankowo się pojawi, a ja postaram się wyrabiać w tydzień z nowym, ale nic nie obiecuję.
Teraz trochę o tym, co wcisnęłam w rozdział.
Nawiązania do Eurowizji logiczne, w końcu tamten tydzień upłynął nam pod znakiem muzycznego starcia Europy i, o dziwo, Australii. Wygrała Szwecja, pewnie dzięki mojemu decydującemu głosowi ;P do tej pory nie sprawdziłam, ile mi zeżarło z konta za tego smsa. Niby koszt to trzy z hakiem, ale wiadomo, ile wynosił ten VAT?! xD A poza tym Mans Zelmerlow zasłużył na to w dwustu procentach, miał zarąbistą piosenkę, efekty specjalne i w ogóle za sam wygląd dałabym mu nagrodę, bo to cholerne ciacho ^^
Tak, no... ekhem... Wracając do rozdziału. Wszystkie głupie, dziwne i nieogarnięte sceny to wzięte z życia mojego i mojej przyjaciółki odpały, których nie da się w prosty i logiczny sposób wyjaśnić. Chciałam tylko poprosić, żebyście się wstrzymali z telefonami do psychiatryka, dopóki przynajmniej nie napiszę epilogu. Dziękuję.
PS1: Pod rozdziałem parę wyjaśnień odnośnie pojęć, użytych zwrotów itp. W tekście pozaznaczałam to gwiazdkami ;)
PS2: Tak, tu już będzie następna drama ^^
PS3: Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie *.*
PS1: Pod rozdziałem parę wyjaśnień odnośnie pojęć, użytych zwrotów itp. W tekście pozaznaczałam to gwiazdkami ;)
PS2: Tak, tu już będzie następna drama ^^
PS3: Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie *.*
Enjoy the chapter <3
_________________________________________________
Przez cudowne dwa tygodnie miałam święty spokój.
Należało mi się. W końcu za kolejne dwa tygodnie najgorętszy tydzień świata, a konkretnie ostatnie poprawki i planowanie przed największym tegorocznym wydarzeniem Londynu. I kto będzie musiał wykazać się stalowymi nerwami i uspokajać rozstrojoną pannę młodą? Moi.
Jedyne, co mi nie pasowało, to fakt, że w ciągu tych dwóch tygodni kułam i zdawałam psychiatrię, pediatrię i endokrynologię, trzy wielkie kobyły piątego roku. A od poniedziałku zaczęłam staż na oddziale ratunkowym. Potem, od początku lipca będę na chirurgii. A w sierpniu czeka mnie intensywna terapia. I później rajd przez wszystkie pozostałe oddziały, których jeszcze nie zaliczyłam. Ale przynajmniej nie mam już zajęć ze studentami. Naprawdę potrafili dowalić człowiekowi. Jak tłumaczyłam im od początku, przed ich egzaminem z anatomii, przebieg nerwów czaszkowych, to myślałam, że się pochlastam. Ewentualnie przetnę którąś drogę nerwową, żeby nie rozumieć, co do mnie mówili. Porażka.
-Natalia! Słuchasz mnie?!
-Jasne, że tak.- Wcale nie.
-To o czym mówiłam przed sekundą?
-Eee... O kandydatach do tegorocznej Eurowizji?- Zaryzykowałam, ale po minie Niki wiedziałam, że nie o to jej chodziło.
-Sama jesteś kandydat. Do Głupowizji.- Eleanor parsknęła śmiechem na te słowa i jednym szybkim ruchem zrzuciła do salaterki krojonego pomidora.
-Co tu jeszcze dodać?- Spytała, odkładając nóż.
-Sprawdź, czy w lodówce są ogórki i oliwki. Jeżeli byłyby oliwki, to można też utrzeć trochę sera pleśniowego, on jest na pewno.- Poinstruowałam ją i dalej mieszałam ręką mięso na kotlety mielone. Na oko dosypałam trochę soli.
-Natalia, przecież ja tu gadam o twoim upośledzonym kochasiu i jego pokręconej lafiryndzie! Dlaczego ty nie słuchasz?
-O Jezu, zamyśliłam się!- Wywróciłam oczami.- A twoje teorie spiskowe znam już na pamięć.
-Ale chyba muszę ci to przetłumaczyć jeszcze raz. Łopatologicznie.- Podwinęła nogę pod tyłek i oparła się wygodnie o stół.- Primo. Liam powiedział, że będzie o ciebie walczył. Przed miliardami ludzi. Secundo. Wydzwania do ciebie codziennie, a ty codziennie blokujesz jego numer i potem odblokowujesz, żeby sprawdzić, ile razy dzwonił. Tertio. Sophia łazi za nim w tę i z powrotem, ale on wyraźnie się od niej opędza. Quatro. Pojechał znowu do Modestu i wrócił taki podminowany, że rozbił w drobny mak lustro z przedpokoju i musiałam mu potem bandażować pociętą od szkła rękę. Wniosek nasuwa się sam. Sophia to ustawka!- Zakończyła dramatycznie, odsuwając się od stołu.
-Nika. Teraz posłuchaj mnie.- Wskazałam na nią palcem utaplanym w mięsie.- Primo. Wcale nie blokowałam jego numeru. Secundo. Niech sobie mówi, co chce, ja mu nie wybaczę zdrady. Tertio. Widocznie odkrył, że Sophia to jednak wrzód na dupie i teraz od niej ucieka. A co do twojej wersji, że to ustawka... Może tak, a może nie. Nic mnie to nie obchodzi. Niestety, liczą się czyny, nie słowa, a jego, mówiąc w cudzysłowiu, czyny śnią mi się po nocach w najgorszych koszmarach. Moją poduszkę codziennie można wyżymać od łez.
-I tak w końcu do siebie wrócicie. Przecież wy bez siebie nie wytrzymacie.- Wtrąciła El, stawiając na stole słoik z oliwkami i paczkę serka pleśniowego.- Ogórki były myte?
-Nie, trzeba opłukać. Nika, bierz się za te ziemniaki, do jasnej Anielki!
-Juuuż...- Wyciągnęła spod siebie nogę i zaczęła się huśtać na krześle.- Nie chce mi się. Els, kiedy przyjedzie Fifa?- Zainteresowała się. Podstawiłam ręce pod kran, żeby zmyć resztki mielonki. Teraz trzeba rozbić jajko do obtoczenia kotletów. A, i jeszcze mąka z bułką tartą.
-Ma być jakoś za tydzień. Chciał posiedzieć dłużej. Nattie, nie obraź się, ale urządzimy mu chyba twoją pracownię, okej?
-Spoko. Róbcie, co chcecie, ja przecież już tam nie mieszkam.
-Natalia...
-Tak mam na imię.- Potwierdziłam na jej pełen zniecierpliwienia jęk.- Nika, czy ja mam cię wiecznie niańczyć?! Nie huśtaj się na krześle, bo zaraz wyrżnie...- Jak na zawołanie, rozległ się głośny huk i dziki wrzask.- Żyjesz?!- Podbiegłyśmy z El do rozwalonej na podłodze dziewczyny.
-Ałaaaa!!!- Oczywiście. Najpierw seria wrzasków, a dopiero potem się dowiem, co jej jest. Normalka.
-Nika! Co ci się stało?! Złamałaś kręgosłup?- Zaczęła panikować Eleanor. No tak, ona z kolei potrafiła zemdleć na widok kropelki krwi.
-Nie!!!- Wrzasnęła Dominika.- Pfygływłam fobie język!!!
-Co?- Osłupiałam. Język?
-No, pfygływłam język...- Wystawiła do nas czerwony ozór, żeby zaprezentować ciekawy przypadek rozcięcia.
-Uch, błagam, nie pokazuj tego...- Eleanor zamknęła oczy i odwróciła głowę ze skrzywioną miną.
-Wiesz... Nie pocałuję cię, żeby nie bolało, bo to by dziwnie wyglądało... Więc musi ci starczyć onomatopeja.- Wydałam odgłos całowania. Nika przestała stękać i wytrzeszczyła na mnie z podłogi oczy.
-Ono fo?
-Onomatopeja. Wyraz dźwiękonaśladowczy. Cmok, cmok.- Wyjaśniłam, wyciągając w jej stronę rękę, żeby pomóc jej wstać.
-Łany, wiess, ze wyłam noga z folaka.- Sepleniąc, wstała i od razu podeszła do zlewu.- Mussę się napić wimnej wody.- Nalała lodowatej wody do szklanki i zaczęła pić.
-Doobra... Czyli mogę wracać do robienia obiadu, czy zamierzasz zrobić sobie jeszcze więcej krzywd?
-Już będę grzeczna.- Odpowiedziała wyraźniej, ale ciągle się krzywiąc.
-To w takim razie grzecznie się zabierz za te ziemniaki. Obierz, pokrój na kawałki, posyp ziołami i na blachę do piekarnika.- El wręczyła Nice skrobak i wiaderko z ziemniakami.- No, dawaj.
-Ech, już...- Nika niechętnie postawiła krzesło z powrotem przy stole i przysunęła sobie kosz na śmieci.- Mam ochotę pośpiewać. Włączcie coś.
-Zaraz, mam brudne ręce.- Mruknęłam, mieszając jajko w miseczce. Przez chwilę panowała cisza, każda z nas zajmowała się swoją pracą. Dopóki Nice nie zaczęło odwalać...
-Nie płacz, gdy cię oskrobię... Ziemniaku, będę przy tooobie...- Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam się do wyjącej przeróbkę "Nie płacz, kiedy odjadę" Niki.
-Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się w głowę?- Zapytałam powoli, zerkając na duszącą się ze śmiechu Eleanor.
-Uhuhuu! Ziemniaki! Uhuhuu! Nie płacząąą! Nie, nie, nie!- Nika jakby nie zwracała na mnie uwagi, tylko dalej się produkowała w "ziemniaczanym" koncercie do "Chłopaki nie płaczą".
-Miałam nadzieję, że ten moment nie nastąpi, ale jednak ci w końcu odbiło.- Parsknęłam śmiechem.
-Weee are potatoes, my friends... And we're the potatoes till the end...- Zawodziła, przyprawiając autorów "We Are The Champions" o zawał serca. Eleanor położyła głowę na stole i płakała ze śmiechu, a ja z całych sił próbowałam nie otrzeć ściekających z oczu łez palcami w mielonce.
-Dobra, dość!- Wykrztusiła Els, podnosząc głowę.- Zaraz dostanę czkawki...
-Oddaj mi ziemniaaka! Oddaj mi ziemniaaka!- Teraz "Please Don't Stop The Music". Litości, błagam...
-Everybody wants to steal potatoes! Everybody wants to eat them far away! Couple billions in the whole wide world! Boil another, cause they belong to me!- Ku mojemu zaskoczeniu El też się przyłączyła, parodiując "Steal My Girl". Nie wytrzymałam i usiadłam na podłodze, zwijając się ze śmiechu.
-Aaa-aa-aaa! Moje ziemniaki! Moje ziemniaki, kocham wa-aaa-aas! Zaraz was zjeem! Zaraz was zjeem, bo to już czas!- Zayn by mnie zabił, gdyby usłyszał ten cover "Save You Tonight", ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.
-O Jezu...- Nika w końcu też ryknęła śmiechem. Siedziałyśmy we trzy i co chwilę próbowałyśmy się uspokoić, ale jakoś nam nie wychodziło.
Dopiero po dłuższym czasie wreszcie zebrałyśmy się, żeby dokończyć obiad. Miał jeszcze wpaść Horan, więc lepiej było zabrać się za podwójną porcję, specjalnie dla niego. Odwróciłyśmy się do siebie tyłem, żeby nie wywoływać głupich śmiechów, ale nawet to nie pomogło. Wreszcie stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie, to popęka mi przepona i ruszyłam do radia, żeby włączyć płytę, którą ostatnio tam widziałam. Ha, trafił swój na swego. Nie ma to jak hity z Eurowizji z 2015 roku, kiedy następna Eurowizja będzie za dwa dni.
-Ooo, dobrze robisz, dobrze.- Nika zaczęła machać w powietrzu skrobakiem.- To była moim skromnym zdaniem najlepsza Eurowizja ze wszystkich. A zwycięzca...
-Ty, Natalia!- Eleanor aż upuściła ogórka na deskę do krojenia.- Mam zarąbisty pomysł! Ty weź rzuć Liama w cholerę i bierz się za Mansa! Przecież on jest ciągle wolny!- Popatrzyłam w stronę radia, z którego właśnie leciało genialne "Heroes" Mansa Zelmerlowa, zwycięzcy Eurowizji 2015, a potem przeniosłam wzrok na dziewczyny.
-Zaczynam się bać, że coś ćpałyście...- Powiedziałam powoli.- Najpierw Nika z tymi piosenkami, teraz ty z facetem dla mnie... Chyba te ziemniaki są nafaszerowane amfą.- Podejrzliwie patrzyłam na pięknego, dorodnego ziemniaczka w ręce Niki.
-Dobra, już nic nie mówię, ale się poważnie zastanów.- El uniosła ręce w geście poddania.- Nie możesz całe życie ryczeć za Liamem.
-Nie ryczę za Liamem.- Obrażona wróciłam do kuchenki i włączyłam gaz pod patelnią. Chlusnęłam szczodrze oleju i zaczęłam obtaczać w jajku i mące kolejne kotlety.
-Wcale.- Mogłam się domyśleć, że za moimi plecami dziewczyny wymieniały właśnie porozumiewawcze spojrzenia. Super.
-Dobra, serio, koniec tematu. A teraz macie mi to podgłosić.- Usłyszałam początek "Golden Boy" z Izraela. Jedyna piosenka, oprócz "Heroes", która była totalnie w moim stylu muzycznym na tamtej Eurowizji. Od początku do końca.
-Monika będzie, no nie?- Dłuższą ciszę przerwała Nika, stukając głośno nożem o deskę w rytm "Here For You".
-Nie mam zielonego pojęcia. Od tygodnia o tej porze znika i wraca późnymi wieczorami. Najgorsze jest to, że jest wtedy taka nabuzowana jakąś energią, że boję się, czy nie zaczęła coś ćpać z tymi nowymi pseudoprzyjaciółmi.
-Próbowałaś z nią pogadać?- El skończyła sałatkę i zajęła się robieniem dressingu.
-Nie raz i nie dwa. Ale to na nic. Cały czas powtarza, jacy oni są niesamowici, ile mają ciekawych rzeczy do powiedzenia i co pięć minut próbuje mnie nawracać na ich krucjatę.
-Może to jacyś Jehowi?- Zasugerowała Nika, szturchając mnie biodrem, żebym jej udostępniła wejście do piekarnika.
-Nie wiem, ale na pewno są psychiczni. Zresztą, dokładnie nie jestem pewna, o czym oni gadają, bo jak tylko Monia zaczyna mi nawijać, to ją zamykam.
-Może powinnaś posłuchać, wiedziałabyś wtedy, o co im chodzi i łatwiej byłoby ci jej pomóc.
-Może...- Nagle coś sobie przypomniałam.- Jak ich pierwszy raz spotkałam tutaj, to włączona była jakaś dziwna muzyka. Słuchali jej mega głośno, jak poszłam spać. Zdrzemnęłam się może pół godziny, a potem mnie to obudziło, no mniejsza, w każdym razie wygooglowałam niektóre słowa, jakieś skojarzenia i wyskoczyło mi coś w stylu dark ambient*, new age*, a sorry, ale to kojarzy mi się wyłącznie z satanizmem.
-Czyli to jednak sekta?- Eleanor usiadła na krześle i ze skupioną miną przyglądała mi się, jak zdejmowałam kotlety z patelni.
-Nie wiem. Nic nie wiem, ale zaczynam się o nią bać. A jeśli zrobią jej coś, bo jest dziewczyną sławnego Harry'ego Stylesa?
-Musisz najpierw się więcej o nich dowiedzieć.- Nika poklepała mnie po ramieniu.- Nie wyciągaj pochopnych wnio... O, masz smsa.- Podała mi komórkę. Wytarłam ręce w ścierkę i odblokowałam ekran.
Od: Danielle Peazer
Mam jutro trening na czternastą, wpadniesz? Potem mogłybyśmy gdzieś skoczyć na miasto, bo potrzebuję okularów przeciwsłonecznych ;)
Zastanowiłam się chwilkę. Jutro mam dyżur na SORze* od siódmej rano do trzynastej. Akurat wystarczy czasu, żeby podjechać pod studio. Szybko odpisałam.
Do: Danielle Peazer
Spoko, mi pasuje. Do zobaczenia :)
-Liam się kaja, a ty mu wybaczasz?- Zakpiła Nika, zaglądając do piekących się ziemniaczków.
-Nie, to Danielle.- Na te słowa Dominika gwałtownie się wyprostowała i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności przywaliła w drzwiczki od wiszącej szafki.
-Kuźwa, ja to zawsze muszę... Chwila, powiedziałaś, że piszesz z Danielle?! Z tą Danielle Peazer śmizer, która nazywała cię szmatą?!- Wydarła się, masując guza na środku czoła.
-Przeprosiła mnie za to i teraz naprawdę mi pomaga. Udostępniła mi salę w studiu X Factora, dzięki temu mogę czasem potańczyć. Przecież do was nie pójdę.
-Chyba świat się właśnie wali.- Jęknęła Nika, dramatycznie padając na krzesło.
-Nawiasem mówiąc, dzięki Els, że dałaś jej mój adres. Inaczej bym wykitowała, siedząc tutaj i nic ze sobą nie robiąc.
-Ty dałaś jej namiary na Natalię?! Nie, ja się chyba pochlastam! Czy moje zdanie już tu się nie liczy?!
-Nie.- Zamknęła tę wrzaskułę Eleanor.- Ostatnio odnowiłam kontakt z Danielle. Spotkałyśmy się przypadkiem na mieście, a że kiedyś byłyśmy dobrymi przyjaciółkami... Szkoda by było to tracić. I ona naprawdę chce pomóc Nattie.
-Zaprosiłaś ją na ślub?- Zapytałam, wykładając na półmisek ostatnie kotlety.
-Ciągle się zastanawiam.- Wzruszyła ramionami i od niechcenia sypnęła do sałatki jeszcze trochę pieprzu.
-Zaproś ją. Przynajmniej wasz parkiet zostanie zawojowany przez dwie najlepsze tancerki w Londynie.
-Phi!- Nika wydała z siebie pełne urazy prychnięcie i poszła otworzyć drzwi Niallowi, który chyba na odległość wyczuł polskie żarcie, bo mega głośno się dobijał.
~~*~~
Wbiegłam do budynku studia X Factora, mijając w drzwiach jakiegoś uczestnika w bluzie z logo programu. Powinni chyba mieć próbę, w końcu dziś emitują kolejny odcinek. Pomachałam znajomemu ochroniarzowi i poleciałam po schodach na właściwe piętro. Szkoda było czekać na windę, zwłaszcza, że zebrało się przed nią z dziesięć osób. Jeszcze kiedyś znajdę czas na bycie sardynką w puszce.
-Hej! Sorry, za spóźnienie!- Krzyknęłam, hamując pięknym ślizgiem po parkiecie. Rzuciłam torebkę obok sportowej torby i szybko zmieniłam buty na adidasy.
-Spoko, już zaczęłam się rozgrzewać.- Z głośników dudniło "Bangarang" Skrillexa.
-Co dziś trenujemy?
-W tym odcinku nie tańczę, ale w następnym ma być Indila. Gościnny występ, poprosili ją o "Derniere Danse" i mam tam solówkę.
-Tylko ty tańczysz?- Usiadłam w rozkroku na podłodze i zaczęłam robić skłony.
-Nie, to grupowy występ, ale będę miała swoje własne pięć minut.- Uśmiechnęła się szeroko.- Dopiero się uczę kroków, mam nagrany filmik od choreografa, zaraz zobaczysz.- Podeszła do szafki i wzięła z niej laptopa. Kliknęła na ikonkę i z głośników poleciała muzyka Indili. Kroki w stylu jazzowym, doskonale wyważone, prawie baletowe, wykonane z ogromnym artyzmem.
-Jeżeli tak zatańczysz, to będziesz moim nowym guru.- Oznajmiłam z zachwytem.- Ale ja się tego uczyć nie będę.
-To przynajmniej mi pomożesz.- Danielle przesunęła pasek odtwarzania na początek filmu.- Zestawisz kroki z tym, co tu jest nagrane, wychwycisz błędy...
-Okej, mogę spróbować. Ale potem tradycyjnie tańczymy coś mojego.- Postawiłam warunek i wzięłam od niej laptopa.
-A na co masz dziś ochotę? Znowu cha-cha?
-Niee... Ty razem postawimy na coś wolniejszego.
-Wreszcie! Przekonałaś się do jazzu! Zwycięstwo!- Krzyknęła z radością, ustawiając się na środku parkietu.
-Nie, wariatko. Miałam na myśli standard. Przypomnieć sobie kroki walca, może tanga... O, właśnie. Mogłabym zacząć opracowywać walca na pierwszy taniec weselny El i Lou. Prosili mnie, żebym ich wyuczyła. Nie mogę, niedługo będą chcieli, żebym własnoręcznie im ciuchy uszyła.- Wywróciłam oczami.
-Na ciuchy już trochę za późno.- Mruknęła Dani.- Okej, zaczynamy. Włącz muzykę.
Przez dwie godziny siedziałyśmy nad jej nieszczęsną solówką, aż w końcu osiągnęła poziom wyższy niż przeciętny. Dopiero wtedy mogłam zaatakować parkiet. Nastawiłam piosenkę, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i zamiast wolnego włączyłam hip hop. Kliknęłam na "Club Can't Handle Me" i zaczęłam tańczyć. Szybkie ruchy rękami, przysiad, wykop i jeszcze podkręcenie tempa. Musiałam odreagować. Dzisiejszy dzień był mega denerwujący, bo na wstępie pokłóciłam się z Moniką o forsę, a potem lekarz na SORze miał ochotę na porządne zgnojenie mnie, bo przecież wciąż jestem studentką. I jego cholerną wysokość nie obchodziło, że pozdawałam wszystkie egzaminy i mam dyplom lekarza medycyny w kieszeni, starczy tylko zaliczyć praktyki. I miał w dupie to, że nie jestem salową tylko lekarzem i moim zadaniem jest ratować ludzi, a nie sprzątać opakowania po zużytych igłach!
A co do kłótni o kasę, to Monika nie mogła znaleźć na swoim biurku koperty z moim przydziałem czynszu. Zostawiłam ją tam, gdy jej nie było i po prostu gdzieś zniknęła. Wyparowała, rozpłynęła się w powietrzu, nie wiem, w każdym bądź razie biurko było puste. Wrzeszczałyśmy na siebie przez piętnaście minut, w końcu powiedziałam pas i obiecałam podjąć dziś kasę z konta i dać jej jeszcze raz. I tak jakby będę dwieście funtów w plecy. Po prostu bosko. Dodam do tego, że za ten staż dostaję marne pieniądze, a nie chciałabym w dalszym ciągu zabierać kasy rodzicom. Mam zamiar na siebie zarabiać, ale w takim tempie wyląduję pod mostem za trzy miesiące. No, jeżeli Monika mnie wywali.
-Eeej, ja chciałam zobaczyć tango!- Jęknęła Danielle, gdy padłam na podłogę po tańcu.- Szybko, bo potem trzeba się będzie zmywać. Zaraz zacznie się tu niezłe zamieszanie, w końcu dziś nowy odcinek. Niektórzy przychodzą na salę, żeby się odstresować, wykrzyczeć i tak dalej.
-I pewnie muszę poszukać muzyki na telefonie?- Wymamrotałam, podnosząc głowę z podłogi. Strasznie szybko się zmęczyłam.
-Ja raczej czegoś takiego nie mam... Ej, a składanka filmowa może być?
-Pokaż.- Wyciągnęłam rękę po opakowanie z płytą. Setlista była ciekawa, ale raczej nie potrzebowałam "Hungry Eyes", tylko... O, jest coś dobrego.
-Okej. Włącz "Summer Wine". Spróbuję zatańczyć jakieś solowe kroki, wyobrażając sobie partnera.- Zaśmiałam się, wstając z podłogi.
-Natalia?
-Hm?- Zerknęłam na nią, kiedy wkładała płytę do odtwarzacza.
-Nauczyłaś Liama tańczyć?- Zagryzłam wargi. Czy go nauczyłam? Według mnie, tańczył najlepiej ze wszystkich facetów, jakich znałam, a kiedy jeszcze dał się podszkolić w technice... Po prostu doskonale tańczył. I często zamykaliśmy się na dole, w sali, gdzie nikt nam nie przeszkadzał i po prostu tańczyliśmy godzinami. Albo ja tańczyłam, a on mi tylko zmieniał muzykę, wybierając najgłupsze piosenki, do których układ był tak beznadziejny, że płakaliśmy ze śmiechu, próbując wykonać jakieś normalne ruchy. Chyba... nie. Nie nauczyłam Liama tańczyć. Ja nauczyłam go kochać taniec i odbierać go na mój sposób. Ale nie chciałam mówić tego wszystkiego Danielle.
-Raczej tak.- Uśmiechnęła się krzywo.
-Mnie się nigdy nie udało. Może dlatego, że byłam zbyt wielką perfekcjonistką, jeśli chodziło o taniec.
-Ja po prostu traktuję taniec jak dobrą zabawę.- Wzruszyłam ramionami.- Mój własny sposób na odreagowanie. A Liam przejął to ode mnie. Tango tańczyliśmy wiele razy i wychodziło nam świetnie...
-W takim razie pokaż.- Rozsiadła się wygodnie, uważnie się we mnie wpatrując.
Zamknęłam oczy, wsłuchując się w gitarę i spokojny głos Natalii Avalon. Odchyliłam głowę, zataczając koło, wyciągnęłam w górę rękę i zrobiłam pierwszy krok, odpowiednio ustawiając stopy. W adidasach nie było to proste, więc szybkim ruchem zrzuciłam je z nóg i dalej tańczyłam boso. Wygięłam się w tył i prostując się, ułożyłam ręce w ramę, obejmując wyimaginowanego partnera. Niemal widziałam jego brązowe oczy, włosy opadające na czoło po parogodzinnym tańcu, czułam jego dłoń złączoną z moją, jego rękę podtrzymującą mnie w pasie, żebym nie straciła równowagi, jego charakterystyczny zapach zmieszany z potem... Wykonałam obrót, przechyliłam się w przód na ugiętej nodze i cały czas miałam to złudzenie, jakby on tańczył ze mną. Muzyka się skończyła... I Liam też zniknął.
-Wow.- Danielle zaczęła mi bić brawo.- Dobra, chyba to ja zaczynam się przekonywać do tańców towarzyskich.
-Dzięki. Jak coś, to służę pomocą.- Próbowałam złapać oddech. Dani ma rację. Wow.
-Okej, teraz już musimy się zwijać. Zaraz ktoś tu bankowo przyjdzie, a poza tym ja chcę moje okulary.- Parsknęłam śmiechem i posłusznie spakowałam rzeczy.
Zeszłyśmy na dół, minęłyśmy całą masę ludzi, odpowiedzialnych za show i wreszcie mogłyśmy odetchnąć świeżym powietrzem na parkingu. Jak to dobrze, że nie mieli podziemnego.
-Jedziemy moim samochodem?- Spytałam, kierując się do auta.
-Jeśli nie masz nic przeciwko. Ale potem będziesz musiała mnie tu podrzucić.
-Nie ma sprawy.- Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy na podbój jakiegoś centrum handlowego.
-Och, kocham tę piosenkę!- Pisnęła, słysząc w radiu "Wild Child". Czyli chyba mamy podobny gust muzyczny. Ja też ją bardzo lubiłam.
-I'm gonna be a one, only one wild child!- Śpiewałyśmy na cały głos, stojąc w korku przed wjazdem na Tower Bridge.
Wreszcie udało nam się dotrzeć do jednej z galerii. Zaparkowałam w podziemiu i ruszyłyśmy do sklepów. Może będzie coś ciekawego w nowościach książkowych...
-Masz zamiar znaleźć coś jeszcze oprócz okularów?- Zapytałam, przesuwając zielone koszule na wieszaku. Byłyby w porządku, gdyby nie kolor rodem z kosmosu. Jednym słowem, wyglądała jak odblask. Kierowcy samochodów na pewno by mnie zobaczyli na poboczu drogi.
-Raczej tyle, chyba że coś wpadnie mi w oko. Wszystko mam.- Danielle przymierzała właśnie czarne lennonki.- I jak?
-Chyba lepsza będzie ta mucha.- Stwierdziłam, podając jej granatową parę.- A masz jakąś ładną, elegancką sukienkę?
-Coś by się może znalazło... A czemu?- Zerknęła na mnie znad oprawek.
-Bo tak się składa...- Wyjęłam z torby zaproszenie na ślub. Jak to dobrze, że El miała kilka zapasowych na wszelki wypadek.-... że niedługo szykuje się niezła impreza.
-Co?- Wzięła kartonik do ręki.- O my God! Naprawdę?!- Skinęłam głową.- Ale... Nie będzie wam przeszkadzała moja obecność?
-Coś ty! Jesteś przyjaciółką Eleanor, kumplujesz się z chłopakami, znasz tam połowę ludzi, poza tym wszyscy wiedzą, że się pogodziłyśmy. No, prawie wszyscy...- Liam nie wie.
-O matko, dziękuję!- Rzuciła mi się na szyję, aż prawie przewróciłyśmy wieszak.- Nawet nie wiesz, jak się cieszę!- Odkleiła się ode mnie i jeszcze raz wczytała się w zaproszenie.- Zaraz... A Liam wie, że się pogodziłyśmy?- Jakby czytała mi w myślach.
-Nie. Ale to będzie dobra okazja, żeby go nieźle zirytować i wkurzyć. Niech zobaczy, jakie dwie genialne laski stracił.
-W takim razie lecimy po kieckę!- Pociągnęła mnie za rękę do kasy, żeby zapłacić za okulary i już za chwilę pędziłyśmy do sklepu z wieczorowymi kreacjami.
~~*~~
Jeden z najgorszych dni mojego życia. Naprawdę się cieszę, że ten doktorek od siedmiu boleści od przyszłego tygodnia idzie na urlop, bo inaczej zepchnęłabym go kiedyś ze schodów. Z taką dyskryminacją wobec kobiet lekarzy nie spotkałam się jeszcze nigdy, a Wielka Brytania uchodzi ponoć za postępowy kraj. Gość jest takim antyfeministą i, za przeproszeniem, dupkiem, że nawet pacjenci schodzą mu z oczu. Ale spokojnie, nie zawsze na tamten świat... Dziś na przykład stwierdził, że to logiczne, że studiuję już ósmy rok, bo w końcu dla kobiet to jest zbyt trudna dziedzina, żeby ogarnąć to w przyspieszonym trybie. Cholera, chłopie, gdyby to zależało ode mnie, to mógłbyś jeździć po moim CV wte, wewte i nazad, ale błagam! Mnie oblali, bo leżałam w szpitalu i nie nadrabiałam chemioterapię zamiast materiału, do jasnej ciasnej!
Weszłam do mieszkania, wrzuciłam do swojej klitki torbę, położyłam na szafce forsę, którą miałam dać Monice (znowu!) za czynsz i pognałam do łazienki. Co za ulga, nareszcie można wziąć prysznic. Stojąc pod strugami letniej wody, działającej jak zbawienie podczas dzisiejszego upału, usłyszałam głos Moniki, wchodzącej do mieszkania. O nie, ktoś z nią był... I miałam wrażenie, że to ten cały Flash, czy jak mu tam. Ratunku! Nie mam ochoty znowu uciekać od dyskusji typu "Czy jesteś pewna, że nie możesz być szczęśliwsza?". O, jasne, że mogłabym. Gdybyście sprawili, że Sophia zniknęłaby z tego świata, a najlepiej, żeby nigdy się nie narodziła. Ale niestety, czasu się nie cofnie, wasze durne dyskusje mi nie pomogą i jak chcę z kimś pogadać na temat "jak być szczęśliwą", to wolę wdać się w dyskusję z Bogiem, a nie z ludźmi, którzy się za niego uważają. I na serio, udawanie, że się rozmawia z Bogiem, pomaga. Mnie przynajmniej nigdy nie zaszkodziło.
Wyszłam niechętnie spod prysznica i ubrałam się w dresowe szorty i czarną bokserkę. Zwinęłam brudne ciuchy pod pachą i poszłam do swojego pokoju, starannie omijając kuchnię, w której słyszałam krzątanie się Moni. Stanęłam w progu i aż otworzyłam usta z oburzenia.
-Co ty tu, do diabła, robisz?!
-Stoję.- Odpowiedział spokojnie wytatuowany osobnik. Żałuję, że opiłowałam paznokcie. Takiemu delikwentowi to tylko oczy wydrapać.
-Możesz łaskawie stać gdzie indziej? To mój pokój.- Prychnęłam i odłożyłam ciuchy na łóżko. Założyłam ręce na piersi i czekałam, aż wyjdzie.
-Raczej pokój Mony.- Odparł. Miał cichy głos, niemal melodyjny, ale słyszałam w nim jakąś niepokojącą nutę. Głos lwa czyhającego na antylopę. Rany, ale mam skojarzenia!
-Kogo?- Uniosłam brwi.
-Mony. Mona. To jej nowe, wspólnotowe imię.- Ludzie, trzymajcie mnie! Ona serio wpadła w sidła jakiejś sekty!
-Okej, może i mieszkam u Moniki...- Podkreśliłam ostatni wyraz.-... ale mimo wszystko na czas mojego pobytu tutaj, ten pokój jest mój. A tam są drzwi, które aż się cieszą na myśl, że przez nie przejdziesz.- Wskazałam wyciągniętą ręką na otwarte szeroko drzwi.
-Ciekawy księgozbiór.- On mnie w ogóle słyszał?
-Super, a teraz wypad.- Ręka zaczyna mi drętwieć od tego trzymania jej w powietrzu.
-Zastanawiałaś się kiedyś, co czują ci ludzie, których kroisz?- Wpatrzył się w stronę atlasu anatomicznego z fotografiami wypreparowanych zwłok i narządów.
-Są martwi i sami się ofiarowali dla dobra nauki, więc przestań pieprzyć i wypierdalaj.- Podniosłam głos. Miałam go już dosyć.
-Spokojnie. Nie masz ochoty porozmawiać o tym, co robisz ze swoim życiem? Możemy ci pomóc...- Koleś, nie wpieniaj mnie mocniej.
-Jestem zadowolona ze swojego życia, bo przynajmniej żyję. Gdyby nie moi przyjaciele, od pięciu lat leżałabym w grobie, więc przestań chrzanić i wyjdź stąd wreszcie!
-Nattie, jesteś!- Monika weszła do pokoju.- Jak w pracy?
-Zarąbiście.- Zazgrzytałam zębami.- Czy on może wyjść z pokoju?
-Coś się stało?
-Tak! Miałam fatalny dzień, on tu wlazł i będzie mi prawił kazania o sensie krojenia zwłok na zajęciach z anatomii, na których uczę się leczyć ludzi! Zrób coś, do cholery!
-Może faktycznie pójdę...
-Nareszcie!- Przerwałam mu, wywracając teatralnie oczami. Czarne indywiduum przeszło koło mnie bezszelestnie i stanęło obok Moni.
-Zdzwonimy się na kolejne spotkanie, Mona.
-Jasne.- Drzwi cicho się zamknęły za wychodzącym mężczyzną. I teraz się zaczęło.
-Dlaczego byłaś dla niego taka chamska?!- Naskoczyła na mnie Monia.- Przecież to przyjaciel!
-O, przepraszam! On sam wlazł mi do pokoju i szperał w książkach. Miałam go pochwalić za wścibstwo?
-On na pewno nie chciał być wścibski. Wszedł tu, bo się nudził...
-Jezu, weź nie dawaj takich słabych argumentów, bo się pogrążasz. Mógł się nudzić w dużym pokoju albo w twoim. I poza tym, od kiedy nazywasz go przyjacielem?- Narysowałam w powietrzu cudzysłów.
-Zna mnie doskonale.- Oświadczyła.- Wspiera mnie. Pokazał mi, że mogę być szczęśliwa.
-Szczęśliwa?- Powtórzyłam głucho.- Jasne. Bo z nami, jako przyjaciółmi nie byłaś.
-O co ci znowu chodzi?!- Krzyknęła.
-O to, że znasz go kilka tygodni! Mnie znasz osiem lat, Nikę tyle samo, chłopaków, El i Perrie pięć lat i twierdzisz, że tylko on cię zna?! A Harry?! Z nim nie byłaś szczęśliwa?!
-Nic o mnie nie wiesz.- Syknęła.
-Oczywiście, że nic o tobie nie wiem. Bo ty, to nie moja przyjaciółka, z którą szalałyśmy na punkcie One Direction, z którą ściągałyśmy od siebie na kolokwiach, z którą w Polsce włóczyłam się po sklepach i uczyłam na egzaminy! Ty jesteś jakaś Mona, którą on coraz bardziej zmienia! Niedługo wytatuujesz sobie jego imię na czole i nawet z wyglądu nie będziesz przypominała siebie!
-Jak tak możesz! Ja się o ciebie troszczę, daję ci dach nad głową... A właśnie! Masz forsę na czynsz?
-Już.- Mruknęłam i podeszłam do szafki. Koperty z pieniędzmi nie było.- Gdzie są pieniądze?- Rozejrzałam się po pokoju. Nagle dotarła do mnie okropna prawda. Zwinął je. Dlatego tu był!
-Czekam.- Monia zaczęła pokazowo tupać nogą.
-Zabiję gnoja! Ukradł mi pieniądze!
-Ej, ej, ej! Może już bez takich! Nie przesadzaj, okej?
-Nie przesadzam, kurwa mać! Okradł mnie! I pewnie te poprzednie pieniądze z twojego biurka też zniknęły przez niego!- Miotałam się po pokoju, próbując znaleźć tę przeklętą kopertę. Nie było jej nigdzie. Pod szafką, pod łóżkiem, obok książek, na nich i pod nimi, nigdzie!
-Dobra, tego już za wiele! Możesz nie oskarżać moich przyjaciół!
-A jak to wytłumaczysz?
-Tak, że zapomniałaś tej forsy i teraz próbujesz wybrnąć.
-Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam?- Stanęłam na wprost niej i spojrzałam jej prosto w oczy.
-Przez bite trzy lata?- Uniosła brwi.
-W drobnych sprawach!- Zamknęłam oczy, bo czułam, że zaraz coś mnie rozsadzi.- Tamto to była podbramkowa sytuacja!
-Przestań się wywijać od płacenia i przyznaj się z cywilną odwagą, że nie masz tej kasy.
-Wyjmowałam ją z konta dwa razy.- Wycedziłam.- Mam ci pokazać wyciągi i ostatnie rachunki? Przestań mi nie wierzyć? Ufasz mi choć trochę, czy ci odmieńcy do końca ci zlasowali mózg? Odkąd ich znasz, nie jesteś tą samą Moniką! Gdzie zwariowana Monia Pater? Jesteś tam jeszcze? Dlaczego wierzysz im, tym... tym... satanistom, a mnie traktujesz jak wroga?!
-Dość tego! Nie pozwolę, żeby ktokolwiek ich obrażał!- Wrzasnęła, zaciskając dłonie w pięści.- Możesz się pakować. Za godzinę ma cię tu nie być.
-Wyrzucasz mnie?- Zapytałam z niedowierzaniem. Chyba się przesłyszałam. Prawda?
-Masz godzinę na zebranie swoich rzeczy.- Powtórzyła ciszej i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Stałam tam, na środku pokoju, gapiąc się w ścianę jak cielę na malowane wrota i próbując przetworzyć to, co właśnie usłyszałam. Wreszcie otrząsnęłam się z osłupienia, wyciągnęłam spod łóżka walizkę i z wściekłością zaczęłam wrzucać do niej zawartość szafy.
_______________________________________________
*dark ambient- tak zwana muzyka tła, bez harmonii, rytmu, budząca niepokój, czasem nawet strach. Gatunek wybrany celowo, nie słuchany przeze mnie. I nie zamierzam chyba sprawdzać, jakie piosenki do niego należą.
*new age- gatunek muzyczny, luźno nawiązuje do ruchu New Age. Ogólnie teksty niosą przesłanie lepszej rzeczywistości, głoszą idee nowej przyszłości itp. itd. Według niektórych, muzyka ta jest uważana za satanistyczną. Podobnie jak wyżej, nie słucham i nie ciągnie mnie do tego.
*SOR- Szpitalny Oddział Ratunkowy
I to właśnie rozdział. Spóźniony, z dramą, z nadmiarem i przedawkowaniem muzyki :) here you are :P
Dziękuję za wsparcie, za komentarze, obserwacje i ogólnie wszystko. Kocham was wszystkich ;***
Buziaki <3
Roxanne xD